Autor   Post  
Status Status
SŻ
PD:
PostID #47023
Gdy usłyszał słowa Ahena, zacisnął pięść z gniewu i... bezsilności. Grenn zdążył nauczyć się w swoim życiu wiele rzeczy. Potrafił zabijać z zimną krwią, ciąć tam, gdzie bardziej zaboli, niż zagrozi zdrowiu, tropić ofiary z zawziętością godną wygłodniałego wilka, zadowolić w łóżku kobietę... Jak dotąd nie był w stanie dokonać jednego – ocalić osobę, na której najbardziej mu zależało. W trakcie nocnych koszmarów potrafił zaśmiać się w twarz każdej wizji oprócz jednej. Keiry. W jego zawsze zimnych, niewypuszczających na światło dzienne najgłębiej skrywanych emocji oczach pojawiło się zwątpienie. Oto zagroziło mu widmo kolejnej życiowej porażki. Nie chciał teraz źle wypaść w obecności swojego ojca i jego doradcy, jednak czarne myśli i wspomnienia uderzyły w szlachcica z taką siłą, że nie potrafił wymyślić kolejnej odpowiedzi. Wypuścił z ulgą powietrze, gdy do sali wbiegła jego ukochana siostrzyczka. Niepewność w jego oczach zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Znowu stały się chłodne i wyrafinowane. Spojrzał na swoją siostrę z góry. - Nie powinnaś w ten sposób przerywać czyjejś rozmowy – skarcił ją surowym tonem, chociaż jednocześnie puścił do niej oczko w sposób niezauważalny dla ojca i Ahena. Odwrócił się z powrotem do swoich rozmówców. - Obawiam się, że na chwilę obecną nie mam już innych argumentów i pomysłów, które mogłyby nam pomóc. Podporządkuję się twojej ostatecznej decyzji, Panie Ojcze, choćbym miał to zrobić z niechęcią. Jeśli zdecydujecie się wyrazić zgodę, będę na przygotowania do drogi potrzebował dwóch dni – skłonił się i wyszedł z sali z lewą ręką opartą o rękojeść swojego miecza. Jakkolwiek nienawidził elfów, wiadomo było, że mówił prawdę. Rodzinę i polecenia ojca przedkładał nad siebie. Po zamknięciu za sobą drzwi przystanął przy Bevanie. - Nie było wcześniej okazji – wyciągnął rękę, by tym razem przywitać się mocnym uściskiem dłoni. – Zgaduję, że po krzykach mojego ojca mogłeś wywnioskować, o co chodzi – rzucił krótkie spojrzenie w stronę drzwi. – Musimy się wieczorem spotkać. Cała czwórka. Karczma na obrzeżach wsi pod grodem będzie dobrym miejscem. Jeśli będziesz miał okazję, powiedz Nithanowi, ja pójdę do Rzeźnika. Mówiąc o „czwórce” miał na myśli siebie i osoby, które dawno temu podążyły za pozbawionym rozsądku gołowąsem pełnym nienawiści i chęci zemsty. Nithan, podobnie jak Bevan, służył jako strażnik. Chudy, średniego wzrostu, o surowych rysach twarzy, pozbawiony zarostu, za to o sięgających szyi, siwiejących prostych włosach, które niegdyś były kruczoczarne. W młodości utracił lewe oko, a o tym, jak się to odbyło, krążą jedynie plotki, bo sam Nithan od gadaniny woli działanie. Mimo straty nieźle radzi sobie ze strzelaniem z kuszy. Rzeźnik, tak naprawdę Omir, najbardziej odstawał od pozostałej trójki. Jego przydomek wziął się od tego, że zwykle pracuje jako... rzeźnik. Jak się okazało, potrafił jednak ciąć skutecznie nie tylko świnie, ale też prawdziwych przeciwników. Poza tym Grenn mimo różnic dzielących go od rzeźnika znalazł z nim wiele wspólnego. Okrucieństwo.

Mikaela rzuca kośćmi: (rzut:[1k100] m:) Razem: 95
Mikaela rzuca kośćmi: (rzut:[1k100] m:) Razem: 37
Mikaela rzuca kośćmi: (rzut:[1k100] m:) Razem: 83
»Zamieszczono 24-06-2016 22:290
Zgłoś!




Kliknij tutaj aby odpisać