[ Wszystkie wpisy: 118 ]  Poprzednia 1, 2, 3, 4, 5, 6, Następna


 Postać   Wpis  
Patron
Status Status
SŻ1361
PD: 1301
PostID #48954
[przeprosiny pierwsza klasa] *Aleks przyprowadził ją tam gdzie stał wcześniej. Spojrzał na nią, na Emilio. 'W tej chwili przeprosić się obydwoje. Nie toleruję odmowy' *Emilio - Nie mam za co przepraszać, broniłem się- *Aleks 'Powiedziałem. Wykonać' *Essy - Przepraszam, że tak nieumiejętnie próbowałam cię rozbroić. *Essy - I że spryskałam wodą... Tylko po twarzy. *Aleks potrząsnął Essy za ramię. 'Jemu da się wybaczyć. On ma dziesięć lat. Ty też masz dziesięć? Nie życzę sobie byście darli koty pod moim nosem; *Emilio - Przepraszam, ze nie kopnąłem Cię w drugą piszczel- przeprosił w podobnym stylu. *Aleks 'Laila, zanim się sch... zrelaksujesz. Mam sprawę' *Luna 'No tak. Mężczyźni i ich honor... Wiesz jak w moim świecie nazywa się mężczyzna, który nie słucha żony?' *Farika -Nie wiem, ale u nas to martwy mężczyzna- zażartowała *Dew - Ryuu! Przynieś jakieś mięso. *Ryuu - Magiczne słowo- *Dew - Abracadabra ripitu finy, Ryuu przynieś wieprzowiny. *Aleks obrócił się lądując, przekonany że będzie miał cios do zbicia. *Jednak ciosu nie było, bo Ali musiał złapać lecące jabłko w swoją stronę. Wziął gryza. -Dzięki Ana- powiedział z uśmiechem. -A teraz nie przeszkadzaj- dodał i odrzucił nadgryziony owoc gdzieś w salę. *Dziewczyna tylko się nadęła. Kto mu kazał to łapać, miał dostać w łeb. [oj, Martin, Martin] *Martin 'Załamany to będę jak nas Johnson podsłucha i łeb mi urwie' - zauważył. 'Opowiesz mi o swoim braku zahamowań, to zobaczymy co da się zrobić' - uśmiechnął się cwanie. *Amelia - Ale chyba nie tutaj, co? *Martin 'Są tak pijani że i tak nic nie usłyszą' - uśmiechnął się przysuwając Amelię blisko siebie. Teraz mogła sama dobitnie poczuć, co mu chodzi po głowie. *Amelia - I co? Pójdziemy po prostu do pokoju? W sensie tu na górę? *Martin 'Tutaj mimo wszystko wzbudzilibyśmy zgorszenie' *Amelia - Czyli karczma? *Martin 'Może być pokój tutaj. Byle nie na sali' - roześmiał się. *Amelia - Mówiłam, że mój świat nie ma zahamowań. Trochę dziwnie będzie tutaj... A jak Aleks postanowi nad poszukać? *Martin 'To zrobi mu się głupio. Ale dołączyć mu nie pozwolę' - roześmiał się. *Aleks 'Ma dziewczyna nosa' - zażartował. 'Swoją drogą, nie szczędzili na ten bal' *Essy - Cóż, taka okazja zdarza się raz w życiu... Jak dobrze pójdzie. * [zabawy weselne z lisicą] *Zuri ''rozejrzała się'', powęszyła trochę. Zapach Andre, pomijając ten, który po prostu mówił jej, że to jego dom, dochodził z trzech... czterech miejsc. Znalazła Kodę -Koda odpadasz. Tede, ty też. Tato, naprawdę? Wiliam, wynocha z kółeczka.-każdego wywołanego dotykała przy tym w plecy. *Aleks roześmiany od ucha do ucha, wchodząc rozpoznał zabawę. Zdjął ubranie podając Andre, i cichutko wskazując mu gdzie ma stanąć. Bez jednego słowa. *Aleks spodziewał się że Zuri nie da się nabrać. noo, chyba że popiła. *Zuri -A ty Aleksie myślisz, że coś to zmieni? *Essy - Za proste to dla niej... *Aleks 'Myślę że ucieszył cię nasz powrót. Syna też przyprowadziłem' - roześmiał się. *Zuri - Ty masz koszulę Andre. - wykluczył następnego. - Ty jego frak. - kolejny został pacnięty w plecy. Zatrzymała się na chwilę zastanawiając, czy to ciągnąć. - Martin, Louis. - wykluczył następnych. - Tamara, naprawdę się tu wcisnęłaś? Dobrze, że tylko założyłaś marynarkę Tede, a nie zamieniałaś się z nikim. *Zuri podeszła w końcu do Andre- Chyba pora zakończyć zabawę. - chwyciła go za ramię, obróciła i pocałowała. *Andre ściągnął jej opaskę z oczu. Narracja: Ludzie zaczęli bić brawo, zadowoleni z tak ciekawej zabawy. * *Farika -Ciężko wrócić, kiedy jest sie nieprzytomnym- *Luna 'Bez przesady, aż tak cię nie upiłam' *Farika - Jakbym była pijana to byśmy uczestniczyły w bójce -zaśmiała się. [ciężkie rozkminy] *Mizu - Teraz się zastanówcie. Wychodzicie z płonącego domu, gdzie idziecie najpierw? *Dew i Essy spojrzeli po sobie. *Dew - Do kościoła? *Essy - Do karczmy? *Mizu -Jesteście osobą z wielkim mieczem, wychodzicie z płonącego domu, gdzie idziecie najpierw? *Essy - Pierdolone łamigłówki. *Dew - To logika... Czekaj... *Dew - Mogła pojechać do Liverpoolu, tam wie, gdzie jest portal. *Mizu -Jesteście osobą z wielkim mieczem, pochodzącą z magicznego świata, wychodzicie z płonącego domu, gdzie idziecie najpierw? *Essy - Do lasu może... *Mizu - Jesteście osobą z wielkim mieczem, pochodzącą z magicznego świata, wychodzicie z płonącego domu, spotykając drugą rudą co się zgubiła, gdzie idziecie najpierw? *Essy - Nie wiemy, czy się spotkały. *Dew odwrócił się i poszedł przed siebie. Miał dość gadania. *Clara - Rozumiem, dziękuję - rzuciła jeszcze do Lazarusa, wgapiona w głowę Fyllipa. *Aleks zerknął na Clarissę. Uniósł głowę za włosy. 'Przynieść?' - uśmiechnął się. 'Jak za życia tak i po śmierci pusta więc ciężka nie jest' *Aleks 'Widzisz, Emilio. Kobiety płaczą tylko z trzech powodów. Ze smutku, ze szczęścia, i jakiejkolwiek innej przyczyny' *Essy - Za wspaniałe odkrycia, które nas czekają. I powrót z morza bez powrotu. *Aleks uśmiechnął się. 'Nie ma mórz bez powrotu. Są żeglarze bez polotu' - zażartował. 'Dziś wątpiłem w powrót. Mocno wątpiłem' *Ryuu -Mizu, pilnuj tej pijawki- powiedział do brata i pobiegł w stronę odgłosu wystrzałów *Mizu- Mizu pilnuj, Mizu zrób, Mizu sio, Mizu tamto. Widzisz, to wszystko przez Ciebie- fuknął do Essy. *Aleks wylądował kawałek dalej, wracając do swojej postaci. Wyszedł tak, by Fyllip mógł go widzieć i słyszeć. 'Zdecyduj się wreszcie, czy chcesz Clarissę żywą czy martwą' - pokręcił głową. *Fyllip - Mógłbym zapytać o to samo, jeżeli chodzi o twojego syna, ale już zdecydowałeś, czyż nie? *Aleks 'A siebie samego? Jakiego wolisz? Mocno wypieczonego?' - wskazał wzrokiem na smoka. *Aleks 'Ja miewam przebłyski rozsądku ale on nie' *Ryuu - Posumujmy. Mamy 2 osoby odporne całkowicie na hipnozę, jedną kobietę odporną na hipnozę Fyllipa, jednego łowcę, jednego martwego smoka, wariatkę i pirata. Tak. Zapolujmy na wampira. Uda się!- *Aleks 'Właśnie. Dopilnujcie o ile zdołacie by Essy nie zabiła się w jakiś głupi sposób' *Essy nalała herbaty do dwóch szklanek, jedną podała Clarissie i usiadła obok, rzucając wymowne spojrzenie Aleksowi. *Ryuu - Mogę wymazać jej pamięć jeszcze raz i zapomni jak bardzo lekkomyślna jest- *Essy - I cała nauka na nic... *Yerick -Nie mam tych składników przy sobie. Wiwerna została w porcie, strzałkę wiem gdzie znaleźć, a smoka mamy tu.-wskazał Teumera. *Ryuu -To jest martwy smok. - *Ryuu -Nic Ci po ślinie ducha- *Aleks 'Teumer jest całkiem żywy' *Aleks 'Hyve rownież' *Ryuu -Martwy jak Shiori- *Aleks 'Teumer, jak długo zamierzałeś ukrywać że nie żyjesz?' - szturchnął go w ramię. *Teumer wzniósł się w górę -KIEDY ODZYSKAMY EMILIA POLICZĘ SIĘ Z TOBĄ!!!!- *Essy - Emilio - poprawiła smoka. - Tego się nie odmienia. *Aleks 'Masz przewaloną robotę. Czego nie sprzedasz będzie jego synem, córką lub kuzynem' - pokręcił łbem. *Teumer spojrzał na Essy nie w humorze. *Shinzo -To były tylko 3 kubki...albo 13...nie pamiętam...otoczyły mnie jakieś pijane kobiety i mówiły jaki to jestem słodki z tymi oczkami...wasze kobiety są dziwne.- *Aleks 'Dziwne? ' - spojrzał na Shinzo zdziwiony. 'Możeś ty w zagrodzie zasnął, a nie w tawernie?' *William -13 kubków? Ja i Lily dopiero zaczynaliśmy liczyć od 30.- *William otworzył drzwi karczmy-Skarbie! Wróciłem!- *Aleks odwrócił się. 'To siadaj złotko, wylej tęsknotę' - roześmiał się unosząc pełną do połowy butelkę rumu. *Emilio przytaknął i spojrzał na Aleksa inaczej niż zwykle. Pewniej, z chłodem w oczach. -Tak. najdziemy się na nieznanym terenie wśród załogi zbieranej raz na 3 miesiące jako ochotnicy. Mama wspominała, że to idiotycznie niebezpieczne- *Aleks 'Powiedziała co wiedziała. A jakbym tylko dał jej zielone światło, to pierwsza by stała z bagażem' *Aleks rozglądał się za bełtem który podrzucił mu Yerick. Miał jeszcze jedną rękę wolną. Tą z ostrzem. Doskonale pasowała do szyi Fyllipa. *Yerick w końcu podszedł, wyciągnął wbity obok kołek i odciął głowę wampirowi. *Yerick - No nareszcie. *Yerick kopnięciem upewnił się, że głowa jest oddzielona od ciała. *Aleks wstał wściekły jak sto diabłów. Spojrzenie z dzikiej satysfakcji zmieniło się w dziką wściekłość. Podszedł do Yericka popychając go. *Yerick spojrzał zdziwiony na Aleksa. - Co jest? - spytał Essy- Obiecał że sam go zabije, czy co? *Essy - Musicie teraz?! Mizu, pomóż mi! Trzeba ją stąd zabrać. *Aleks 'To był mój honor!' - wydarł się. 'Ośmieszyłeś mnie' - warknął. Narracja: Ktokolwiek znał wyskoki i odzywki Emilio, mógł w tej chwili naocznie przekonać się, po kim dziecko odziedziczyło charakter. *Yerick - Mogłeś powiedzieć, że chcesz osobiście. - powiedział po prostu i poszedł za Essy i Mizu - Ten zielony smok nie umie może leczyć? Miał aurę życia. *Aleks 'Powiedziałem trzy razy! Tutaj zabija się za takie rzeczy!' - z głośnym okrzykiem uniósł szablę zamachnąwszy się i wbił ją w jakiś pień w pobnliżu Yericka. 'Bierz kły' - powiedział już spokojnie.
»Zamieszczono 30-01-2017 16:160
Zgłoś!
Patron
Status Status
SŻ1361
PD: 1301
PostID #48966
*Smoczyce wyszły na pokład i rozejrzały się. Hyve zaraz podleciała do Aleksa, chcąc wiedzieć co się dzieje. Lif wolała zostać z Fariką. *Aleks 'Lif! Obie jesteście całe? I Farika?' *Hyve za to była obruszona, że nie rozróżnia niebieskiego od zielonego. No dobra, mężczyzna, ale chyba bez przesady? *Lif zainteresowała się tym, co robił Borys. Podeszła do niego i siadła na tylnych łapach, pionowo. Była więc od niego wyższa i spoglądanie mu przez ramię nie stanowiło żadnego problemu. *Borys - Ciekawska mała mysz- mimo, ze Lif była już wielka, to i tak Borys nazywał ją tak samo *Lif pchnęła go pyskiem między łopatkami {Mysz?} *Lif odsunęła się od niego i zniknęła pod pokładem. Zaraz wróciła z gryzoniem zwisającym z pyska {TAK wygląda mysz.} poinformowała Borysa, podstawiając mu wciąż żywe zwierzątko pod nos. *Armando - Pieprzyć to! - zrzucił czapkę. I wąsy. - Jak mam zginąć, to jako ja! *Kilku załogantów, którzy już pływali z Armando, gapili się teraz na... Kobietę z rozdziawioną gębą. *Aleks 'Kur zapiał! Essy! Ileś ty tych bab poprzebierała?!' *Aleks 'I gdzie Mizu do cholery?' *Mizu - Za Tobą- odezwał się. Bez makijażu wyglądał bardziej znośnie. *Aleks 'No proszę! Armando stał się kobietą, ty stałeś się mężczyzną. Rejs cudów. Dobra robota' *Farika - Damy sobie radę. - odpowiedziała. -Ale szkoda, że Cię tu nie ma- *Luna chwyciła krótkofalówkę. 'Aleks, przed następnym rejsem pamiętaj by wysłać załogę na wycieczkę do burdelu' - roześmiała się zwalniając kanał. *Dew odszukał wzrokiem Farikę. - Też żałuję... - zmarszczył brwi słysząc po chwili głos Luny. *Aleks uśmiechnął się. 'Niedopatrzenie' - dopowiedział. Obserwował teraz jak radzi sobie Emilio. [śmiem twierdzić, że nie o to do końca chodziło...] *Essy również się uśmiechnęła. Odwróciła się do załogi. - Panie i Panowie, oto nadeszła wielka chwila! - wskoczyła na burtę, chwytając się liny. - Wielu ma nas za szaleńców, za głupców...! I wiecie co? Mają rację! Co my robimy? Płyniemy za horyzont, tam skąd nikt jeszcze nie wrócił. Zmierzamy prosto w ramiona śmierci... *Essy - A jednak jesteście tu... I wiecie co wam powiem? To samo co wszyscy! Głupcy z was, szaleńcy! Ze mnie i z was! Ale tylko ktoś taki może coś zmienić. Tylko ktoś taki jak my może zdobyć to, czego nie osiągnął nikt. *Essy - Tak samo jak Kolumb, jak Vasco da Gama płyniemy w nieznane. Każda epoka zaczęła się jakimś szaleństwem... Panie, panowie... Płyniemy zmieniać świat! *Essy zeskoczyła na pokład. - A teraz pakować dupy w troki i ruszać tę kobyłę! Narracja: Rozochocona załoga pokrzykiwała do siebie,powtarzająć wybrane słowa Essy. W końcu zajęli się przepychaniem o to który z nich jest większym durniem. [sprawiedliwy deal] *Aleks pokiwał głową. 'Pewnie sam też wpychał cię do swojego portalu. Chciałem po prostu wiedzieć, komu zawdzięczamy tę nagłą zmianę twojej garderoby' *Essy - Clarissie. Niestety nie ma jej i nie możesz podziękować - uśmiechnęła się. *Aleks 'Uratowałem ją przed wiecznością w niewoli. Najwidoczniej jesteśmy kwita. Zajdź do mojej kajuty za jakąś chwilę.' *Essy - Puk, puk - weszła bez pukania, podchodząc do hologramy. - Łożeszty. I ja z tym dzielę kajutę? *Amelia -Możliwe.-odpowiedziała, kombinując. Prędkość wody w wybranym miejscu, czyli właśnie w tym cholernym prądzie wyświetliła na sześciennym liczniku, który unosił się nad jednym z rogów stołu, gdzie był widoczny, ale nie kolidował z resztą obrazu. *Essy - Cóż... Z makijażem mu lepiej. *Amelia -Ciekawe ile czasu mu rano schodzi, żeby nałożyć. *Aleks 'To może twój fircyk potrzyma ustrojstwo a ja zejdę z tobą pod wodę?' *Aleks złapał przedmiot oczekując na instrukcję. *Amelia wykonała jednego z głośniejszych facepalmów w życiu. -To jest tożsame.-powiedziała. - Osoba, która schodzi ze mną pod wodę, przytrzymuje sprzęt na miejscu i uważa, by mnie nic nie zeżarło. *Aleks 'Czeka mnie droga do Londynu. Muszę odprowadzić w takim razie Elizę z powrotem do karczmy.' *Daniel - A więc Londyn - powiedział, wychodząc z domu. *Daniel - Na razie i tak nie jest mi potrzebna, więc nie musicie się o to martwić. Czego chcecie? *Ryuu - Wyszła myszka z norki- *Aleks 'Przyszedłem sprawdzić czy jesteś równie kuloodporny co pyskaty'
»Zamieszczono 03-02-2017 12:370
Zgłoś!
Status Status
SŻ230
PD: 160
PostID #48975
Obrazel
»Zamieszczono 09-02-2017 12:240
Zgłoś!
Patron
Status Status
SŻ1361
PD: 1301
PostID #49002
*Mika - Jeśli myślisz, że mnie rozczulisz opowiastkami o łagodnej jak baranek Mikusi, to się grubo mylisz- w końcu go puściła. *Aleks 'Ach, my się nie rozumiemy. Mam w dupie czy cię rozczulę. Czy siebie rozczulę. To bez znaczenia. Wiem jaka jesteś naprawdę i mi to wystarcza. A tobie musi wystarczyć czekoladowy pudding' - wsunął go przez kraty. *Luna wstała cichutko, podchodząc do Percevala, któremu na pewno szumiało w głowie. Podała mu wczorajsze wino. 'Lekarstwo' - powiedziała. *Perceval - Wygląda jak wczorajszy zabójca. I tak samo pachnie - spróbował. - Nawet tak samo smakuje. To na pewno zbieg okoliczności. *Luna 'Ależ to on. Ale pokonać go można tylko wytrwałością' - roześmiała się. *Aleks 'Kupa zmarnowanego czasu...' - pokręcił głową. 'Wrócę o ile uda mi się zdobyć galaretkę' - powiedział. 'I tak już cierpisz swoje tym zamknięciem' *Mika była wściekła -Jeszcze tu wrócisz!- krzyknęła za nim *Aleks 'Wrócę na pewno, choćbym miał ją gotować osobiście.' - powiedział, nim wyszedł z jaskini nie oglądając się za siebie. *Aleks 'Chcesz? Czy mówisz to w związku z moim dzisiejszym spacerem?' - spojrzał na nią z uniesioną brwią. 'Nie zapominaj że dzielisz kajutę z demonem mającym na ciebie chrapkę. Wierzę że nocami toczycie rozmowy filozoficzne i rozwiązujecie łamigłówki a nad ranem oddzielacie się postawioną na sztorc koją by się przebrać' *Ludmiła - Tu jest małe społeczeństwo i każda kobieta jest na wagę złota. Pewnie tym razem któryś z niecierpliwych będzie chciał poprzestać na swoim. *Aleks wskazał na rękojeść szabli. 'Niech grzecznie czeka na swoją kolej. Umówmy się, że dasz mi znać gdy poczujesz się zbyt osaczona kimkolwiek, a ja za pomocą sprytu' - wskazał na broń 'i dyplomacji' - wskazał na szablę 'odwiodę go od natarczywości. Mika - Zatopiłam połowę tego świata, bo ... a nie wazne, wypuścisz mnie stąd?- zapytała uważnie przyglądając sie Aleksowi *Aleks 'Zatopiłaś ich bo?' *Mika - Bo nie spodobał mi się kolor obrusu.- *Aleks pokręcił głową. 'Więc wypuszczę cię dopiero gdy upewnię się, że wszystkie obrusy tego świata są jednolicie złote' *Aleks uśmiechał się. 'Dla pewności sprawdzę też zasłony' *Mika - Wolę czerwony, ale doceniam- *Mizu wyszedł zza baru. Zacisnął parę razy dłoń w pięść i rozluźnił. -Musze nawyknąć, że od teraz lód parzy- *Aleks 'Jeśli nie czujesz palców, do jutra sczernieją a w ciągu tygodnia zgniją i odpadną. Witamy w śmiertelnym świecie. Tak na marginesie, ogień też parzy. I to boleśniej' *Mizu - Czuję, czuję, dziękuję za Twą troskę Ali-puścił oczko do Aleksa. *Aleks 'Nerki będą przy samym kręgosłupie. Takie sine. Uważaj są delikatne. Mocniejszy ruch może je uszkodzić, a sztuką jest je zachować. Wątroba przetrwa choćbyś ją nadepnął' *Emilio - To dlatego mama mówi, że masz wątrobę ze stali?- *Aleks roześmiał się. 'Możliwe że to dlatego, że jeszcze nie zdołała mnie wypatroszyć' *Amelia wzruszyła ramionami-To nie.- i wyszła. *Aleks 'Zaczekaj wścieklizno! - wstał za nią uchylając drzwi. 'Amelia!' *Aleks wyszedł przed kajutę zakładając rękę na rękę. 'Wiesz że chcę' - uśmiechnął się szeroko. *Amelia obejrzała się. -Ale mnie odniesiesz? *Aleks 'Zawsze odnoszę’ *Aleks 'Mogę cię nawet wnieść jeśli taka wola' *Amelia -Na razie jeszcze jestem w stanie wejść sama. *Aleks 'Gdybyś się wzbraniała przed moją opieką, pewnie od ostatniego roku bym to zauważył' - roześmiał się. Otworzył drzwi szeroko zapraszając ją gestem. *Amelia -Któreś z nas musiało za dużo wypić, bo nie rozumiem, co mówisz.-powiedziała. Przechodząc obok Aleksa sprzedała mu solidnego kuksańca.-A to za nazwanie mnie wścieklizną. *Aleks 'A jak mocno oberwę za nazwanie cię ostoją spokoju? *Aleks 'Jeszcze pamiętam jak mnie spiłaś w karczmie. Obudziłem się na twoim brzuchu' - roześmiał się. Oczywiście że to on spił Amelię. Ale istniała szansa że o tym nie pamiętała. *Amelia - A ty kiedykolwiek potrzebowałeś pomocy w upijaniu się? *Aleks 'Wielokrotnie. Na szczęście to ten rodzaj pomocy którego niemal nikt nie odmówi' *Emilio - Nie smuć się. Zawsze możesz przyjść do mnie potańczyć do chwili obrotu.- *Amelia teraz serio się uśmiechnęła - Zapamiętam. *Emilio - Z uśmiechem Ci do twarzy. - *Aleks zasłonił się kubkiem by ukryć ciche duszenie się ze śmiechu. Że też Emilio postanowił zacząć naukę w oswajanie kobiet od tak opornego materiału. *Aleks 'Pewnie nie miałaś okazji się nauczyć. Wszelka rogacizna to wbrew powszechnej opinii cholernie niebezpieczna zwierzyna. Ale i najwięcej satysfakcji z łowów' *Emilio - Jutro nie będę Ci wchodzić pod nogi, obiecuję- *Amelia -A co? Boisz się? *Emilio - Ja? Nieeee- odpowiedział od razu, ale nie brzmiał za pewnie. *Amelia -Nie brzmisz zbyt przekonująco.-dolała sobie jeszcze trochę.-Dobra, spadam już. *Amelia- Nie będę tu za straszydło robiła. *Emilio - Jakie straszydło? - zapytała zdziwiony. -Ale nie będę Cię zatrzymywać, ale tak o sobie nie mów- *Aleks 'I ja się nigdy nie bałem' - dorzucił swoje pięć groszy. *Amelia -Sugerujesz, że nie umiem być straszna? *Amelia- W sumie, to wy nie macie czego z mojej strony. *Emilio - Sugeruję, że ładnie wyglądasz- *Mizu szedł za Essy ale krzyczeć nie zamierzał. *Essy macała drzewo, po drzewie. Było ciemno jak w dupie. - Mizu, jesteś? *Mizu - Nie ma mnie, jesteś tu zupełnie sama- postraszył ją *Essy - Co za ulga - zażartowała. *Dew postanowił pomóc Farice. Część wzburzonych klientów okrzyknęło go złodziejem. *Lif zobaczyła co robią i nie spodobało jej się to. Pobiegła do kąta pilnować reszty zdobytych skarbów. *Dew - Spokojnie panowie, tylko zwracam! *Niespokojni panowie - Taaa? A skąd to masz? *Dew - A, leżało tam. *Farika - Ode mnie- odpowiedziała. -A ja mam stamtąd- powiedziała wskazując na kąt tawerny. *Aleks 'No ładnie. Ten to naprawdę potrafi' Narracja: Mężczyźni wstali. - Żartowniś się znalazł. *Oparta łokciem o stół ręka Aleksa stanowiła obecnie doskonałą podpórkę dla pochylonego czoła. *Ines znów zwróciła się do Aleksa -Chcesz zostać ogrodnikiem? - *Aleks 'Nie ja. Mój przyjaciel nim jest. Ja potrafię tylko pływać. Chyba czas mi pilnie przyjąć szkolenia' *Ines spojrzała na Mizu - Łał, jak udaje Ci się zachować tak gładkie dłonie przy plewieniu?- *Aleks 'I to są właśnie informacje cenne dla uprawiających ziemię' - uśmiechnął się cwanie do Mizu. *Mizu - Nie bój się, nauczę Cię wszystkiego- *Mizu - A na końcu siądziemy na plaży i zapleciemy sobie warkocze- droczył się. *Aleks rozejrzał się. 'W ogóle, widział ktoś Mizu?' - krzyknął do nich w dół. *Essy - Bo naprawdę się zrobię zazdrosna - rzekła rozbawiona do Aleksa. *Aleks 'Spokojnie, bez makijażu stracił wiele na swej delikatności' - roześmiał się. *Mizu -Miniaturka za nami biegnie- zaśmiał się widząc Emilio. *Mizu pojawił się dopiero teraz. -Dobrze Wam poszło, widziałem z góry- powiedział z uśmiechem. *Aleks 'Jesteś Mizu! Nie mów że bałeś się roboty więcej niż niedźwiedzia!' - roześmiał się. *Mizu -Mówi to ten, który cały czas na pokładzie był- *Aleks 'Nie woźnica wóz ciągnie!' - odkrzyknął. *Mizu - Blondi z baru ma podobno mocniejszą wersję tego co nam podawała, w sumie przydałaby się taka w tej Waszej karczmie. Dla odmiany by się uśmiechała- *Essy - Jak nie wiesz jak zagadać, to zapytaj o mapy - szturchnęła Mizu z uśmiechem. *Aleks po prostu przecisnął się pomiędzy Mizu i Essy, jakby to miejsce w kolumnie idących należało mu się. 'Jakie mapy?' - zapytał. *Essy - Mówiłam ci... Ines ma mapy wyspy i tuneli. *Mizu - Aż tak Ci na mnie zależy?- zażartował kiedy Aleks wcisnął się na środek. -Jestem wzruszony- *Aleks 'No to przekonamy się czy demony faktycznie mają sposoby na podrywanie kobiet, czy to po prostu umiejętni gawędziarze' - roześmiał się. *Aleks 'Nie podniecaj się tak. Zostaw coś dla barmanki' *Mizu - Mojej miłości wystarczy dla wszystkich - zażartował. *Essy - Lód ci z serca stopniał i nagle się taki kochliwy zrobiłeś? Tylko czekać aż zaczniesz pisać wiersze. *Aleks 'Jeśli twardość narządów zależała od lodu i magii, to chyba ci nie polecam' - szepnął Essy. *Essy - Gdzie jest Amelia? - zapytała nagle. *Mizu wskazał na Aleksa -Tu stoi- *Essy przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. To mu się udało. *Essy - Cholera. To później z nią pogadam. *Aleks 'Martwiłem się Mizu widząc że się malujesz. Ale teraz już wiem że nie odróżniasz chłopa od baby' *Mizu -Nie ja pierwszy Cię tak ochrzciłem- *Mizu - I to nie był makijaż, ale blokada, która wygląda jak błyszczący się makijaż- *Essy - Dają nam tydzień a zaaklimatyzowanie się... Potem będziemy musieli pracować z innymi. Ciekawe co zamierzasz robić? Jak byłam w osadzie, słyszałam że piekarz szuka kogoś do pomocy... - uśmiechnęła się niewinnie. *Aleks 'Nie mam fantazji oglądania cię skąpanej w mące. Ale jeśli to lubisz...' - odpowiedział z równie niewinnym uśmiechem. *Aleks 'A po co? Jako kobieta i tak nie będziesz pchała statku' *Essy - Ani ty jako kapitan? - posłała mu uśmiech. *Aleks 'Niekoniecznie jako kapitan. Po prostu jako bardzo wygodna osoba' - uśmiechnął się. [pfft] *Mizu - Dobra, trzeba opić te Wasze starania. Ta blondi w tawernie daje za darmo.- *Mizu -Sangrię- *Martin 'Czuję że mi się spodoba to co robisz' *Amelia po kilkudziesięciu minutach naprzemiennego rysowania i mazania wreszcie skończyła-Taki na szybko, ale na poprawę humoru starczy.-uśmiechnęła się i podała Martinowi zamknięty rysownik.-Na samej górze. Narracja: Szkic przedstawiał suknię. Piękną balową suknię z gorsetem, falbankami i głębokim dekoltem. Gdyby była w kolorze, to prawie na pewno byłaby w odcieniach różu lub fioletu. Co się nie zgadzało, to proporcje ciała i twarz osoby w niej wsadzoną. Męskie rysy, choć zaznaczone szybką, nie całkiem dokładną kreską, pozwalały rozpoznać Kła. Narracja: Całości dopełniał kapelusz pasujący do sukni i zaskoczona mina osoby, która suknię podwinęła. *Martin roześmiał się w głos. 'No, to już wiem czemu Aleks kupuje te rysunki. Sam bym kupił ale pewnie zechce mieć pierwszeństwo' *Mizu -Już się stęskniłeś?- zapytał. *Aleks 'Nie da się ukryć. Ale spokojnie, gwałtu nie będzie. Co jest?' - zapytał wprost. *Mizu -Nie rób mi nadziei- puścił oczko w żartach. -A co ma być? Miejsce wyprane jest z wszelkiej magii. To dziwne uczucie- *Aleks 'Zaraz... mam rozumieć że nie będzie wodno lodowego czary mary?' *Aleks uniósł rozbawiony brwi. *Mizu -Nie będzie. -odpowiedział szczerze. *Aleks roześmiał się w głos. 'Witamy w świecie wzgardzonych' - zażartował. 'Stolik!' - krzyknął do balujących. *Aleks 'Sprawdźmy to' - klepnął Mizu w ramię. *Mizu -W sensie, teraz chcesz mnie upić?- *Aleks 'Upić i wykorzystać. Sprawdzimy. Po pierwsze jak stoisz z siłą, po drugie, z odpornością na wino. I wierz mi, nie tylko z niezdrowej ciekawości. Choć to główny powód.' *Mizu - Żebyś czasem potem nie miał moralniaka- zagroził ale żartami *Aleks 'Spokojnie. Nie będę miał. Do tego potrzeba moralności' *Mizu - Nie mam zamiaru jej tykać. Powtarzam to kolejny raz- *Aleks 'Wiem też co mówiłeś o ludzkich kobietach. Ale jeśli tkniesz ją inaczej niż po koleżeńsku, rozwalę ci mózg, wyjmę przez oko i wsadzę w dupę. Nic osobistego. Bywam nerwowy' *Aleks 'Mizu jest jakiś inny' - zauważył. 'Zachowuje się jakby przestał nami gardzić. Pewnie morskie powietrze mu służy ale wolę go mieć na oku' - powiedział. 'Na wypadek niedźwiedzi' - podał Emilio jeden z pistoletów. *Aleks 'Postaram się tym razem być podstępniejszy. Gdy dojdziemy do osady, ja będę przykładnym ojcem a ty niewinnym dzieckiem' - roześmiał się. 'Istnieje szansa że ktoś się nabierze. Nie znają nas' *Luna 'Pochodzicie z jakiegoś specjalnego kraju tchórzy? Na pewno kupa ludzi usiłowała stąd odpłynąć. No i nie ma żadnych statków' *Borys - O tchórzostwo mnie jeszcze nikt nie oskarżał- *Luna 'Zawsze musi być ten pierwszy raz' - roześmiała się. 'Właściwie, nie zamierzałam oskarżać ciebie. Ale skoro czujesz się oskarżony...' *Borys zaśmiał się. -Teraz będę musiał Cię przekonać, że jest inaczej- *Luna 'Nadarza się okazja. Obok ciebie dwie kobiety rozbitkowie. Przed tobą nieznana osada. Nie bój się, w razie czego cię obronię' - roześmiała się. *Borys - Myślę, że będę co noc potrzebował ukołysania do snu, inaczej nie zasnę- *Luna 'I na to znajdzie się sposób Borysie. Najpewniej dziś znajdziemy twoją matkę. Będzie zachwycona, że nie przegapiła twojego dorastania' - Luna znów wybuchnęła śmiechem. *Aleks 'Masz jedenaście lat Emilio. Wiesz już po co masz... ' - zawahał się. 'Dorośli mężczyźni inaczej rozrabiają' - powiedział po prostu, przechylając kubek
»Zamieszczono 15-02-2017 13:170
Zgłoś!
Patron
Status Status
SŻ1361
PD: 1301
PostID #49003
WALENTYNKOWE PIOSENKI 


Mika x Dagon
‘Cause all of me 
 Loves all of you 
 Love your curves and all your edges 
 All your perfect imperfections 
 Give your all to me I’ll give my all to you


Amelia x Martin
I'm in love with the shape of you 
 We push and pull like a magnet do 
 Although my heart is falling too 
 I'm in love with your body


Nill x Bhandra
I know some people search the world 
To find something like what we have 
I know people will try 
Try to divide 
Something so real 
So till the end of time 
I’m telling you that 
No one 
no one 
no one 
Can get in the way of what I’m feeling


Rozalia x Aleks
Last night I was free 
Outside in the field 
Where we both fell in love 
Then I knew it was real 
You put me outside 
I was singing a song 
You looked to the window, 
but I was already gone…


Zuri x Andre
I don't deserve your love 
But you give it to me anyway 
Can't get enough 
You're everything I need 
And when I walk away 
You take off running 
and come right after me 
It's what you do 
And I don't deserve you


Farika x Dewitt
I'm sorry to interrupt 
It's just I'm constantly on the cusp 
Of trying to kiss you 
I don't know 
if you feel the same as I do 
But we could be together 
if you wanted to


Beatrycze x Mehim
I could find the whole meaning of life in those sad eyes 
They've seen things that you never quite say, but I hear 
Come out of hiding, I'm right here beside you 
And I'll stay there as long as you let me


Essy x Aleks
I guess what I'm trying to say is I need the deep end, 
I keep imagining meeting 
Wished away entire lifetimes 
Unfair we're not somewhere misbehaving for days 
Great escape 
Lost track of time and space


BONUSY Eliza x Emilio
Let me be your shelter, let me be your light. 
You're safe, no-one will find you 
your fears are far behind you 

All I want is freedom, 
a world with no more night 
and you always beside me 
to hold me and to hide me


Farika x Lif
Kiedy szukasz, gdzie twój kąt 
 A przytulny dom jest wiele mil stąd 
 Nie zapomnij, bo popełnisz błąd, 
że ty druha we mnie masz 
 Tak, ty druha we mnie masz


Eliza x Daniel
Let your mind start a journey through a strange new world! 
Leave all thoughts of the light you knew before! 
Let your soul take you where you long to be! 
Only then can you belong to me
»Zamieszczono 15-02-2017 14:260
Zgłoś!
Patron
Status Status
SŻ1361
PD: 1301
PostID #49004
KARTKI WALENTYNKOWE [dla Elizy] Najmilsza! Pragnę cię każdego dnia, nieustannie. Jesteś najcudowniejszą istotą na ziemi. Pamiętaj o tym. Mogę być zawsze przy Tobie, jeżeli mi na to pozwolisz. - Twój Wielbiciel [dla Fariki] Uwielbiam patrzeć na Ciebie, gdy trenujesz i gdy się śmiejesz. Gdy patrzysz gdzieś w dal, zamyślona. A kiedy w tym zamyśleniu zerkniesz na mnie i nasze spojrzenia się stykają, przeszywa mnie dreszcz. I wtedy już wiem, że Cię kocham. - Twój Walenty [dla Bhandry] Wciąż wspominam dzień, w którym się spotkaliśmy. Uratowałeś mnie wtedy i od tego momentu zdarzyło się to wiele razy. Jak mogłabym żyć bez Ciebie, najdroższy? - Twoja na zawsze, N. [dla Aleksa] Gdy patrzę w Twoje oczy Mam ochotę cię Uwielbiam Twój uśmiech. - Domyśl się [dla Luny] Nie zniósłbym, gdyby stała się Pani jakaś krzywda. Pragnę Panią chronić. Zasłużyła Pani, by spełniły się jej wszystkie marzenia. - Zawsze oddany, Walenty [dla Rozalii] Nie śmiem spojrzeć na Ciebie, lecz zachłannie wsłuchuję się w dźwięk Twych kroków, wypatruję śladu Twych stóp. Czasem dojrzę cień uśmiechu, kaszmirowe usta stworzone do pocałunków, czekoladowe włosy idealnie wpasowujące się w przestrzenie między palcami… Nie chcę nic od Ciebie, ale jeżeli pozwolisz, dam Ci wszystko, czego pragniesz. - Twój Walenty [dla Essy] Kiedy wyskoczymy gdzieś razem, złotko? - Twój, jeśli chcesz. C.W. [dla Mizu] Miziu Żeby ci smutno nie było, to masz serduszko ode mnie. - Tajemnicza Walentynka PS. Z makijażem wcale nie wyglądasz tak źle. [dla Soula] Tak bardzo tęsknię… - Twoja przyjaciółka [do wszystkich PBCowców] Czekam na Ciebie codziennie. - Zawsze wierne Lagiszcze
»Zamieszczono 15-02-2017 15:000
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49005
cytat: "Aceris" :

[dla Aleksa] Gdy patrzę w Twoje oczy Mam ochotę cię Uwielbiam Twój uśmiech. - Domyśl się
Dzięki Mizu. Też mam ochotę cię, ale szkoda kul. Lepiej zostawić je na polowanie.
»Zamieszczono 15-02-2017 16:430
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49006
Obrazel
»Zamieszczono 15-02-2017 21:180
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49007
[dla Miki] Nie wiesz, co i skąd? Nigdy ci tego nie mówię. Jesteś największą złośnicą jaką znam. Pewnie dlatego cię wybrałem *heart* [hr][/hr] [dla Laili] Nadal cię pamiętam. Twój urok. I twoją troskę. Nasze drogi się rozeszły ale życzę ci wiele miłości. *hug*
»Zamieszczono 15-02-2017 21:330
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49008
[dla Nil] Hyhyhyhy hyhyhyhy. Hyhyhy. Hyhy. Hyyhuhyhu. Hu.
»Zamieszczono 15-02-2017 21:350
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49009
[dla Roshkiego] Wiesz, że Cię kocham, łobuziaku.
»Zamieszczono 15-02-2017 21:380
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49010
Essy? Chciałem ci powiedzieć... [chwila ciszy] To najgłupsze święto o jakim słyszałem. [Odwraca się i idzie na zewnątrz]
»Zamieszczono 15-02-2017 22:040
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49011
[dla Amelii] Jesteś piękna. Bardzo piękna. Nie wierzę że nikt ci tego wcześniej nie powiedział. Choć uwierzę że mógł za to dostać w pysk. To i tak tylko na teraz, prawda?
»Zamieszczono 15-02-2017 22:060
Zgłoś!
Status Status
SŻ
PD:
PostID #49014
cytat: "Martin Ricker" :

To i tak tylko na teraz, prawda?
To, znaczy co? Co tylko na teraz? Sugerujesz, że poza "teraz" nie jestem piękna?? <uśmiecha się, przygotowując całą litanię do wygłoszenia w możliwie jak najbardziej teatralny i karykaturalny sposób :P> Że co, że po walentynkach to już doopa? Że za gruba? No ja wiem, że mi się przytyło z wami na statku, no ale bez przesady. Zresztą, odezwał się ten szczupły! A może ty chcesz mnie zostawić dla innej? Niby nic sobie nie obiecaliśmy, ale skoro ty masz prawo być o mnie zazdrosny, to czuję się uprzywilejowana do tego samego. Już ją znajdę tą szmatę! <pierwsza w tej tyradzie przerwa na oddech; nieznaczne trudności z utrzymaniem powagi> Zabiję, zakopię, odkopię, a następnie wskrzeszę tylko po to, by móc znów zabić! I zostawię ją tak na głównej ulicy w Liverpoolu. Niech wszyscy widzą czym się płaci za kradzież faceta Amelii Ruiz Saucedo! <nie wytrzymała, wybuchła śmiechem. Nie trwał on jednak długo> <dużo ciszej, ledwo słyszalnie z poważną, może nawet nieco smutną miną> A tak na poważnie, to o co chodzi z tym, że to tylko na teraz? Jeśli masz na myśli to, co ją myślę, że masz na myśli to mam nadzieję, że nie tylko.
»Zamieszczono 16-02-2017 21:330
Zgłoś!
Status Status
SŻ753
PD: 463
PostID #49015
Jako, że dziś jest światowy dzień kota, życzymy Neko i innym kotkom dużo szczęśliwych chwil w życiu. By ludzie z Nazaretu pozwalali jeść pierwszą rybkę. By wędki uginały się od dorodnych okazów pływającego jedzenia. By przyjaciele i piraci chętnie gościli w swoich pokojach, nawet kiedy jest tam ich druga połówka. Niech żyją i radują nasze oczy ! Życzę ja. No i Laila. W sumie to też Toriel i Lilith :D
»Zamieszczono 17-02-2017 20:540
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49025
Niech mu wędka ciężką będzie. Udanego połowu.
»Zamieszczono 22-02-2017 00:010
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #49057
Obrazel
»Zamieszczono 21-03-2017 21:410
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #49060
Idź spać, przytul się do zdobyczy, a pięćdziesiątki wódki chętnie przygarnę. Zaś gdy już się wyśpisz, może znajdzie się trochę kawy. Słyszałam, że pod Hiszpanią puściliście z dymem dwa worki kawy. Razem z galeonem. Własnym galeonem. Brawo!
»Zamieszczono 22-03-2017 17:480
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #49403
Dywagacje na temat uzależnienia od komputera: Aleks - Emilio zbieramy się do matki Emilio - Czekaj jeszcze jeden level Aleks przychodzi do Ryuu. - Dobra, to co mój syn zdemolował, zniszczył, narozrabiał? Ryuu - Nic. Aleks patrzy na demona z przerażeniem. - On żyje?! Ruslan - Młody chodź powalczyć na miecze Emilio - Tylko zabiję tego smoka w Skyrimie Emilio - Zaraz bo raid mam Emilio - Nie teraz, bo mi się party zebrało
»Zamieszczono 20-06-2017 10:140
Zgłoś!
Patron
Status Status
SŻ1361
PD: 1301
PostID #49464
Luna pokręciła głową. 'Perceval? Spójrz na mnie. Uderzyłeś się w głowę. Prawdopodobnie zaraz po urodzeniu, ale teraz ci poprawił. Daj rękę, wesprzyj się, i idziemy' Aleks 'Nazwij go niebieskim żarłocznym słodziakiem rekompensującym ci zawiedzenie mężem' - uśmiechnął się szeroko. [pierwszy raz w karczmie] Arald zauważył postać wyłaniającą się ze snopu światła. 'Czary?' - zdziwił się. Przyglądał się dziwu które właśnie ujrzał. Redroth 'Co to za światła?' Essy - Takie tam ozdóbki. Chodźcie do środka - poszła pierwsza, otwierając drzwi karczmy. Redroth poszedł za Essy, jednak przy samych drzwiach złapał ją, wykręcając ręce do tyłu tak, by nie mogła się ruszyć. Odwrócił ją kierując pod snop światła, który był najbliżej, i popychając na niego. On też widział dwoje ludzi wychodzących z takiego. Redroth 'Cwane te ozdóbki' - skomentował. Essy wyszła z portalu cała mokra. - Popieprzyło?! Redroth i Arald śmiali się do rozpuku. 'Uznajmy żeś ozdobiona. Teraz możemy iść' Laila odwraca się i mówi do Luny - Witaj! Luna 'Rzadko się pojawiasz. Złapać cię w karczmie to jak złapać zapalenie płuc w sierpniu, trzeba wybitnego trafu' Dagon 'Choć przyznam że tych dwoje, co z tobą poszło, przedstawiali raczej żałosny widok. Ryuu zmusił ich do umycia za sobą podłogi' - roześmiał się. Matthew "Mości karczmarzu, niech ruszają. Słyszałem o tej krainie i wolałbym gołą dupą jeża zabić niż ruszyć za nimi". Przytaknął sam sobie, po czym spojrzał dość podejrzliwie na Dagona. "Jak? Dlaczego żałosny?". Aleks oparł się w wejściu, zakładając ręce na piersi. 'I znów przychodzę po przysługę. Nie podgrzał byś dla mnie czegoś?' Ryuu - Twoją żonę mogę podgrzać- powiedział z wrednym uśmieszkiem. Aleks 'Wręcz zagotować do wściekłości' - nie pozostał dłużny. Essy zamrugała. - ...jaka księga? Aleks 'Pradawna księga opisująca władzę mężczyzn nad kobietami' - odpowiedział Essy rozbawiony. Nalał jej rumu z herbatą. Essy - W końcu się znalazła? No to może powinniście jednak ją przeczytać - zaśmiała się. Jana pojawiła się przy Essy po chwili. Miała sztylet w ręku. -Cześć, od dziś będę jak twój cień- Essy miała niezbyt przyjemne skojarzenia z Shiori. - Witaj, cieniu. Rozumiem, że po zmroku znikniesz? Jana - Marzenie ściętej głowy. - uśmiechnęła się delikatnie. Jakieś dziewczęta w miniówkach właśnie ich mijały. Na szczęście nie patrzyły na półkę, lecz zerkały w stronę Mizu. - Ale ciacho - rzekła jedna, powiedzmy że dyskretnie. - Szkoda tylko, ze gej - mruknęła druga. Mizu - Mylą Cię z chłopem. Musisz przytyć- Essy - To na ciebie zerkały. Mylisz mnie ze sobą... Na to rady nie mam. Mizu -To do dzieła- powiedział wchodząc do sklepu budowniczego. Trochę pobłądził między regałami by zorientować się co jest w takim sklepie. Essy - To się nazywa raj dla mężczyzn - zażartowała. Mizu - Nie powiem, czy bym tu się czuł jak w raju- Essy - To pewnie przez ten makijaż... - nie mogła się powstrzymać. Żarcik, który nigdy się nie starzeje. - Potem pokażę ci drogerię. Mizu - Ja wiem, że wolisz mnie bez. Dragoncrazy lady- Essy wyprostowała się. - Dobra, powiedz chociaż to: jak spotkam Andre, to mam go stłuc czy ratować? Sauda - Sprowadzić tutaj. Nie pamięta kim jest. Essy to jedno zdanie dużo rozjaśniło. - O cholera... Essy otrząsnęła się z szoku. - Jak do tego doszło? To jakaś magia? Sauda - Tak, zwłaszcza na jakimś francuskim zadupiu. - sarknęła - Spadł z wozu i uderzył się w głowę. Essy - Wiesz, różni to kręcą się po różnych światach... - wytłumaczyła skąd pomysł. - Andre nie wyglądał mi na kogoś, kto mógłby po prostu spaść z wozu. Sauda - Zwykle osoby związane, a zwłaszcza ogłoszone tracą nieco na zręczności. Essy zastanawiała się, czy matka czytała jej do snu słownik sarkazmów. To zaczynało być irytujące. W końcu nic nie wiedziała, a części z tych rzeczy nie sposób się było domyślić. - Czyli zamiast zwykłego wypadku mamy jakieś pojmanie. Mów dalej. Essy zerknęła na Saudę, na drzwi, znów na Saudę... Podeszła do rysiczki. - Cześć, przyniosłam jednak to lekarstwo dla Zuri. Sauda spojrzała na Essy.- Nie prosiłyśmy o żadne lekarstwo.-zauważyła- Zuri jest pod kroplówką, wiesz chociaż, czy to nie koliduje? Essy - Nie wiem, naprawdę, nie znam się na tym, ale mimo to spróbowałabym. Małą dawkę. Jeżeli Zuri zacznie się po tym źle czuć, wywalę przez okno. Essy - Lekarstwo, nie Zuri. Perceval - Widzieliście może Lunę? Aleks 'Tak. Poszła do diabła, pewnie jakieś sprawy rodzinne' -zdobył się na złośliwość. Aleks 'Pomyślałbyś, że oblicze twojego kraju będą zmieniać żeglarz, barman i tancerka?' - roześmiał się. [;3 ;3 ;3] Essy upatrzyła sobie pomarańczowego. Zaczęła zbliżać do niego rękę, stukając palcami o podłogę, jakby ta była stworkiem, który sam idzie do smoka. Pomarańczowy smoczek zmrużył oczy i cofnął głowę, obserwując uważnie tą nową formę życia, która wyrosła z ręki kobiety. Obejrzał uważnie raz jednej, raz z drugiej strony. A gdzie jej łapa...? Ma zamiast łapy takiego jakiegoś potworka? Ludzie są dziwni. Ruslan (Lexus ) - Potrzebujesz czegoś jeszcze? Spieszno mi by Giselle nie czula się na dworku osamotniona - grał przed własną matka by źle nie myślała o Lexusie. Aleks 'Rumu i pięknych kobiet' - roześmiał się. 'Z pewnością nie czuje się najlepiej. Po stracie brata' - zauważył. 'Spokojnie Kate, prędzej spadniesz z piedestału niż z tego konia' - roześmiał się, lecz zmilczał na ile było to bliskie prawdy. Popędził Akryla do stępa, biorąc kurs na chatę Borysa. Nie miał pojęcia czy Ruslan pojedzie z nimi czy zawróci, więc nie nalegał. Kate - Skąd tu się wzięły te konie? Aleks 'No cóż, gdy klacz i ogier poczują miętę... to po jakimś czasie na świecie pojawiają się młode konie ' - roześmiał się. [wróżki śmiecholubki] Essy zaśmiała się i wtedy odgłos dzwoneczków stał się wyraźniejszy. Chyba to lubiły. Wesołość. (…) Essy - Ale musisz przyznać, że nie ma przynajmniej w tym nic strasznego. Aleks 'Mali dzwonnicy lecący do śmiechu? Nic a nic' - roześmiał się. Essy - Remis! - oznajmiła radośnie. Perceval - Jaki remis? Leżał jak ta kłoda! Yerick- Jej prawdopodobnie chodzi o to, bym walczył z dwoma osobami... Ruslan - Dał się zrobić jak dziecko, odkrywając się- argument księcia. Essy - Nie ma, nie ma, językiem już nic nie wywalczycie. Ani ty - wskazała na Percevala. - Ani ty - na księcia. - Ani ty - na Yericka. Ruslan - A chcesz się założyć?- zapytał na uwagę na temat języka Aleks 'A i szukać w armii nie ma czego. Jak koniecznie chcesz, by ktoś ci mówił co masz robić, jeść, o której godzinie wstawać, wystarczy wziąć sobie żonę' - roześmiał się. Yerick- Miałem ojca i matkę. Starczy mi.-machnął ręką. Perceval - Wolę nie pytać, co robiłeś ze swoimi rodzicami, iż żoną wzgardzasz - zaśmiał się. Aleks roześmiał się mimochodem. 'Uważaj szpiegu, gdyby jego dowcip był tak dopieszczony jak jego celność, pewnie śmiałby się teraz z nami.' Aleks 'Córka mi się urodziła' - oświadczył radośnie. Ryuu uśmiechnął się i podszedł do Aleksa. -Gratulacje, od dziś masz przejebane- poklepał go po plecach. Aleks 'Od ślubu mam przejebane. Nawykłem' - pokiwał głową ze śmiechem. Ryuu pochylił się do Aleksa - A trza było wyciągnąć szybciej- nadal nie znudzi mu się ten żart. - Dwa razy- Aleks 'I z jakiej, przepraszam, okazji, dzisiaj byśmy pili?' - pytanie zdawało się dość sensowne. Przynajmniej Aleksowi, i w tym momencie. Luna 'Łowca pokazał mi doskonałe miejsce, w którym można porzucić zbędne monety' Perceval - Nie nazwałbym tak tego - wyciągnął jedną strzałę, przyglądając się jej. Perceval - Sprzedawali może kusze? Za łukiem nie przepadam. Luna zmarszczyła gniewnie brwi. 'Nie, nie sprzedawali. Mieli tylko łuki i sukienki.' - naburmuszyła się. Yerick- W Lessice dużo taniej łuku z pełnym wyposażeniem nie znajdziesz.- powiedział Lunie. -Kusze też miał. Luna z jakiegoś powodu nie mogła sobie darować wyobrażenia wbijania nadtłuczonej szklanki w oczodół Yericka. Rzuciła rzeczy na podłogę, byle jak. Perceval - Makaron i piękna dziewczyna na mnie czekają, załatwmy to szybko. Matthew "Świetnie. No więc miałem snuć opowieść stąd aż do krainy baśni. Zostaniemy przy bajce o wężu, nie poczujesz się urażony?". Perceval - Skądże, ale jeżeli nie zakończysz wstępu, usnę z nudów. Matthew "Oto bajka o wężu". Wypluł liść, po czym zaczął syczeć. "Ssss... Ssss... Ssss..." Prychnął resztkami rośliny. "Sssss... spierdalaj". Matthew ukłonił się nieznacznie jak średniej jakości bard, po czym znów ugiął kolana i usiadł pod ścianą karczmy. Perceval uśmiechnął się kącikiem ust. - Bardzo pouczająca - również się ukłonił, a jakże. Matthew "Przy okazji następnym razem jak będziesz chciał się do kogoś przypierd... To zmień kolejność. Stawianie makaronu przed dziewczyną czyni z ciebie... No, ciebie". Wyciągnął kolejny liść z kieszeni po czym urwał kawałek i włożył do ust. Perceval - Makaronu jeszcze nie miałem okazji tutaj spróbować - rzucił na pożegnanie, wchodząc do karczmy. Matthew "Uczyli mnie, ale pewniejszą rękę miałem do łuku niż instrumentu... A posłuchałbym teraz dobrego grania". Przechylił kufel. "Zaśpiewaj mi coś na przykład, o". Wpadł na pomysł rodem z dzienników geniusza. Luna 'Boże... nie' - roześmiała się. 'Aż tak się na ciebie nie pogniewałam' Luna 'Rzuciłam wyzwanie szkłu. Szkło wygrało' Matthew "W sensie jak? Szklanka stała kiedy ty już padałaś?". Enigmatyczne wspomnienia, jak się dłużej zastanowił. Aleks 'Cholera, zimne jak twój wzrok gdy spoglądam w telefon. Ale dobre' - lody go nieco zadziwiły. Wskazał Rozalii wzrokiem ławkę, najwyraźniej przeznaczoną dla rodziców. 'Miałem zadbać o jego strój, ale odkąd zobaczyłem dzieciaka przebranego za owcę... jego ubrania są całkiem znośne, nawet jak na 21 wiek' Dagon akurat zalewał herbatę Marcelinie i Laili. Oczywiście, nie była to sama herbata, gdyż troskliwy demon nie chciał sprawić, by ich kubki smakowe doznały szoku w wyniku niedoboru procentów. Podał herbatę kobietom. Wrócił za ladę, nalał cydru, rumu, i zaniósł Lunie i łucznikowi. Ryuu - Polujemy na czarno-niebieskiego smoka- odezwał się głośniej. Ruslan - Brat barmana to smok?- zapytał zaskoczony Aleks 'Nie tylko' - odpowiedział. 'Prywatnie oszust chodzący w makijażu' - musiał. Po prostu musiał. Myśliwy na blacie nasunął strzałę na łuk. "Książątko, mam dla ciebie historię". Naciągnął. "Był sobie panicz, co to nie odpuścił w karczmie. Po tej sytuacji, pewnego łucznika już nigdy nie nazwano dżentelmenem. Ale ze względu na to gdzie trafił, tego panicza też nie". Splunął na ziemię. Aleks uśmiechnął się szeroko. 'A oto i barman... Jestem twoim dłużnikiem, Ryuu' Ryuu - To było za macanie kaczuszki. Więcej nie będę, ale cholera ładna Ci wyszła- Aleks 'Za tamto żalu nie mam. Nie mogłeś wiedzieć, a istotne, jakie zamierzenia ostatecznie ci w tym przyświecały' Ruslan - Na bogów, ma nadzieję, ze nie rozmawiacie o zwierzęciu- Aleks zerknął na Ruslana, wielce rozbawiony. 'Po cóż komu macać drób? Niech się tym chłopstwo zajmuje' Luna postanowiła rwać watę palcami, w oszczędności własnych włosów. 'Więc chodźmy. ' -szła obok w milczeniu, gdy wpadło jej do głowy pytanie. 'Wiedziałaś, że Aleks przyjaźni się z Ryuu?' Rozalia -Pyszne- skomentowała smak. -Cholernie słodkie, ale pyszne.- postanowiła naśladować Lunę i używać dłoni by sobie pomóc. -Nie miałam pojęcia, szlag, to bardzo niedobrze- Luna 'To bardzo dobrze. Znam go dwie dekady i pierwsze widzę, by szanował kogoś kogo nie zamierza przelecieć' Rozalia - Ryuu ma długie włosy, ale chyba Aleksander nie pomylił go z kobietą.- Luna 'Więc jak następnym razem zaczniesz zadawać sobie pytanie o jakość swojego życia, i sposób myślenia męża, miej na względzie, że to co widziałaś w karczmie, to przyjaźń. A cwana relacja z Martinem to wrogość najwyższego stopnia' Luna zaczerwieniła się na samo wyobrażenie tego, co Rozalii przyszło do głowy. 'Boże... Chyba nie pomyślałaś że...?' - roześmiała się. 'Raczej nie o to mi chodziło. Bo ja wiem? Ryuu nie wydaje mi się kobiecy, wręcz przeciwnie' Mizu - To się zastanów, czym zapłacisz za przysługę.- wyszczerzył ząbki w uśmiechu. Aleks 'Na pewno cię nie poślubię, mimo wszystko. Musisz wymyślić coś znośniejszego' Ryuu rzucił w Percevala i Lunę szmatą. Czystą, pachnącą, ale używaną do mycia podłogi. - Posprzątać po sobie- warknął. Perceval złapał szmatę i odrzucił Ryuu. - To twoja robota. Luna mogła złapać szmatę, ale odsunęła się pokazowo, spoglądając za złapaną przez blondyna szmatą, następnie na drzwi, do kogo też Ryuu może mówić. 'On ma rację' - zerknęła na towarzysza. 'On ma rację. Idziemy do łaźni. Wyglądamy jak mordercy' Ryuu odrzucił szmatę. -No chyba nie!- odpowiedział wrednie. Perceval znów złapał i odrzucił. - Na pewno nie moja. Ryuu tak naprawdę był kelnerem, jego zadanie mogło ograniczyć się do podawania alkoholi. Sprzątał z swojej inicjatywy. Ryuu odrzucił z powrotem. -Kto bałagani, ten sprząta- Perceval rzucił szmatę nad Aleksem, ta trafiła Ryuu na głowę. - Nieładnie tak traktować gości. Ryuu - Dobrze wychowani goście, nie brudzą podłogi- Aleks 'Ja zaś pamiętam, jak zmieniłeś nastu magów w skwarki. I dobrze, o tylu mniej. Toteż chętnie wyciągnę cię z zatęchłej karczmy na małe polowanko' Ryuu - Idę, jeśli wrócę nim miną 72 godziny- Ryuu - Kurwa, jak kopciuszek- Essy - Wyobrażam sobie. Pamiętam jak kiedyś się krzywiłam na sam zapach alkoholu - rzekła, popijając wino. Kuzo -Yerick jeszcze pół roku temu też się krzywił. Głupiego piwa z sokiem nie był w stanie wypić. Yerick- Naprawdę? Może jej jeszcze pokażesz moje portrety z dzieciństwa? Essy - No proszę, jak to dzieci szybko rosną - rzekła ze śmiechem. Yerick -I ty przeciwko mnie? Aleks 'Przepraszam was na chwilę' - wstał, przeładowując pistolet. Wymierzył w Percevala. Perceval uniósł ręce. - Ryuu ma mi za złe, że nie mógł sobie bardziej podotykać twojej córki. Essy zamroziła spust w broni Aleksa. Aleks wyciągnął drugi pistolet, celując w Ryuu. 'Co tu się do kurwy nędzy dzieje?' - warknął głucho. Essy tego nie zamrażała. Aleks 'Rozrywka, przyjacielu, to jest wtedy, gdy dowiadujesz się że wybranek twojej byłej dusił twoją nienarodzoną córkę a kumpel ją podrywał.' - pokręcił głową. Matthew analizował słowa Aleksa. Chyba miał z tym problem. "No, jak teraz dać w mordę kumplowi co to podrywa twoją córkę, kiedy jej jeszcze nie ma na świecie?". Perceval - Czarną z cukrem - powiedział, stając tuż za Lunę i bezwstydnie obejmując. Ryuu - Twoja blondynka musi tak na siłę znaczyć teren?- zapytał bezczelnie podając kawę i Lubie i Percevalowi. Luna 'Ryuu, ja rozumiem że przez wzgląd na brata zachowujesz ostrożność w ocenie, ale to na pewno mężczyzna' - pokręciła głową. 'Gdy już nauczysz się to rozpoznawać, z pewnością będziesz mniej samotny, i nie będziesz musiał podrywać każdej kobiety w karczmie' Dagon 'Ona pewnie nic. Zadaj sobie pytanie, dlaczego zechciała takiej pracy, zamiast przyobiecać ci przysługę. Kto i jaki interes ma w tym, by dowiedzieć się czym dysponujesz, co jest w twoim posiadaniu' Laila - Czekaj mam pomysł. - wyciąga sakiewkę, otwiera ją i woła do niej - Marcelina ty masz jakiś interes w tym że u mnie pracujesz? Dagon poczuł, jak jego prawa ręka z głośnym plaśnięciem ląduje na jego czole. Kobiecy głos z sakiewki mówi cicho - Chce ci pomóż i zostać twoją przyjaciółką Laila - Słyszysz - zaśmiała się Dagon 'Właśnie słyszę' - skomentował tylko, przywracając swej twarzy wizerunek pozbawiony ręki na czole. [ale w dobrej wierze] Luna przygotowała dyskretnie nóż. Nie zamierzała zranić łowcy, ale też nie mogła sobie pozwolić na przepołowienie Ashiela, za którego wzięła odpowiedzialność.' Uspokój się króliczku, ten smok cię nie zje. Ledwo nie dławi się jabłkiem.' Ashiel "Dzięki" mruknął z przekąsem. Nie umiał mówić w sensie dosłownym. Miał inaczej zbudowaną krtań. Poza tym mów sobie z takim cienkim, niezależnym od woli językiem! Porozumiewał się tylko i wyłącznie telepatycznie. (…) Luna po prostu odeszła od stolika, stając pomiędzy myśliwym a smokiem. 'Przestań. Niejedna gęś jest groźniejsza od tego smoka. ' Ashiel "Teraz to już naprawdę przesadziłaś." Essy - Yerick! Szybko poszło. Chyba nie odprawili cię z kwitkiem? Co tam masz? Yerick - Prezent. - postawił skrzynię na stole. Rozmiarów była takich, że zmieściłby się arbuz. Albo cztery kokosy. Albo co innego. Essy przyjrzała się skrzynce z nowym zainteresowaniem. - O, dla kogo? Yerick popchnął skrzynkę w jej kierunku. Essy lekko zmarszczyła brwi, ale uśmiechnęła się. Zajrzała do środka pakunku. Coś w skrzynce przykryte było kawałkiem materiału. Essy ponownie zerknęła na Yericka, lekko przekrzywiając główkę. Zdawało się, że zaraz wokół niej pojawią się pytajniki. Mizu zaciekawiony zszedł z jej ramienia i stanął przy skrzynce. W końcu uniosła materiał. Wewnątrz była głowa, która wyglądała prawie jak ludzka, o męskich rysach twarzy... A właściwie to zgadzał się tylko ogólny kształt. Skóra była niebieskawa, pokryta małymi kolcami położonymi po skórze, a z czarnych włosów wystawały we wszystkich stronach granatowe pióra. Pozbawione białek i tęczówki oczy miały złoty kolor i były jedynym w miarę ładnym elementem. Poniżej był haczykowaty nos, a jeszcze niżej sine usta utarte teraz, by zaprezentować dwa rzędy ostrych jak żyletki kłów. Essy odchyliła się na krześle. Chwyciła drofura, przesuwając go na bezpieczną odległość od skrzyni. - Co to. Kurwa. Jest. Yerick - Głowa - odpowiedział spokojnie i zgodnie z prawdą, pełen dobrych intencji. Essy - To widzę, ale co ona robi w skrzynce z prezentem dla mnie? Luna 'Mało wiesz o kobietach, prawda?' - roześmiała się do Yericka. Essy gładziła teraz szyję konia. Przygryzła wargę. - Hmm... Zawsze możesz zmieniać opatrunek w łazience. Ale jak wolisz... - smyrnęła Yericka po udzie, uśmiechając się figlarnie. Yerick spojrzał na swoje udo. Chyba poczuł się nieswojo, bo ściągnął konia, by się cofnął- Ja już będę wracać. Jakby rana miała sprawiać problemy, to wtedy przyjdę. Essy jeszcze chwilę patrzyła na niego dość jednoznacznie, ale po chwili zaśmiała się perliście. - Wybacz... Chciałam zobaczyć twoją minę - perfidny uśmieszek. O, słodka zemsto. Yerick patrzył na nią zdębiały, ale w końcu do niego dotarło. Roześmiał się w głos- Rozumiem, że jak zacznę ci znosić więcej takich niespodzianek, to mogę liczyć na więcej z twojej strony? Essy - Lepiej nie próbuj, nie chcę cię przyprawić o zawał - puściła mu oczko.
»Zamieszczono 10-07-2017 13:330
Zgłoś!


 [ Wszystkie wpisy: 118 ]  Poprzednia 1, 2, 3, 4, 5, 6, Następna


Kliknij tutaj aby odpisać