[ Wszystkie wpisy: 254 ]  Poprzednia 1, 2, 3, ... ... 11, 12, 13,


 Postać   Wpis  
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48912
20:03:46 *Zuri-Chociaż... Raz jako technik. 20:03:48 *Emilio - Technik? Kto to technik?- 20:04:21 *Emilio był bardzo ciekawym świata chłopcem. każdą nowinkę chłonął niczym gąbka wodę. 20:08:24 *Zuri przejechała dłonią po włosach. Kapelusz nadal był na górze. Chyba o nim zapomniała, albo nie chciała go zakładać. -No tak... Technik pracuje w maszynowni. Dba, by silnik, czyli to, co w moich czasach napędza statki był w dobrym stanie. 20:09:22 *Emilio -Silnik?- zdziwił się, takiego terminu nie znał. -U nas statki napędzają żagle i wiatr- wyjasnił. 20:13:33 *Zuri -U mnie, te które pływają na powierzchni też mają zwykle żagle. Ale prócz tego jest taka specjalna maszyna, która spalając węgiel lub inne paliwo wprawia statek w ruch. 20:15:37 *Zuri -I to jest właśnie silnik.-podsumowała- Mogę ci pokazać jakiś mniejszy.-zaproponowała i wtedy sobie przypomniała, że nie może. Posmutniała trochę, poprawiając się-Mogłabym, gdybym mogła wrócić do swojego warsztatu. 20:15:41 *Zuri w zasadzie posmutniała bardzo, ale tylko trochę dała to po sobie poznać. 20:18:17 *Emilio -Niesamowite. To takie same pudełka jak te profesora lazarusa? Te silniki? Sa statki na ogień?- zawalił ją pytaniami. 20:18:47 *Emilio przyjrzał się uważnie i usiadł obok Zuri. -Czasami mama ma taką minę, jak myśli, że nie patrzę- powiedział do niej cicho, prawie wyszeptał. 20:20:28 *Zuri-Nie mogłam się przyjrzeć urzędzeniu profesora, ale ono chyba używa energii elektrycznej...-usłyszała słowa chłopca.-To nic takiego.-wróciła do poprzedniej miny, o dziwo wyglądała całkiem naturalnie. 20:25:36 *Emilio wyciagnął rączki ku niej i po prostu przytulił. Na Rozalię działało, to i pewnie na tę smutną pania tez zadziała. 20:28:48 *Zuri spojrzała na chłopca zaskoczona. Broda jej zadrżała, ale wzięła drżący oddech, zmuszając łzy, by zostały na swoim miejscu, po czym położyła chłopcu dłoń na ramieniu i pchnęła lekko, dając znak, by się odsunął. 20:28:49 *Clara - To nie było wcale zabawne - odezwała się w końcu do Fyllipa. 20:29:14 *Fyllip - Ciebie mało co bawi. 20:32:44 *Rozalia ukradkiem spojrzała na poczynania syna. Trochę złagodniała, jak zauważyła, ze pociesza te kobietę. -Fakt, faktem, kiedyś i tak by się wydało.- skomentowała całą sytuację. Wreszcie przestała krawić i jakims cudem nie ubrudziła krwią jasnej sukienki. 20:33:24 ‹Mikaela› fejk Emilio nie rozumiał. -Przestało działać?- zdzwił się. -Zawsze pomaga- powiedział bardziej do siebie niz do Zuri. 20:33:29 *Emilio nie rozumiał. -Przestało działać?- zdzwił się. -Zawsze pomaga- powiedział bardziej do siebie niz do Zuri. 20:36:59 *Zuri zaśmiała się cicho.-Każda kobieta po swojemu jest smutna.-wyjaśniła chłopcu.-Ale dziękuję. 20:39:02 *Fyllip - Czyż nie? - odparł Rozalii. - Jeszcze trochę, a zaczniesz mi dziękować! 20:44:11 *Rozalia - Nie, nie będę, teraz nie będę miała możliwości tu przyjścia bez zbędnych plotek.- 20:46:44 *Essy pomało się uspokajała. No, przynajmniej przestawała płakać. - Dziękuję - rzekła cicho, wyplątując się z ramion Nate'a. - Muszę przestać o tym myśleć. Muszę się czymś zająć... Wiem, kto może mi pomóc. O ile zechce.... Zawołasz Mizu? 20:47:06 *Nate - To ten, co cię...? 20:47:26 *Essy - Tak - przerwała, zgrzytając zębami. - Ugh... 20:49:11 *Fyllip oczywiście podsłuchiwał. - Mizu! - zawołał. - Kolejna postać wkracza do akcji - rozejrzał się ze śmiechem za demonem. 20:49:38 *Nate wyszedł z zaplecza i również poszukał mężczyzny wzrokiem. 20:50:55 *Essy siorbnęła nosem, wytarła resztki łez, po czym usiadła na stole i zaczęła ściągać butki. 20:51:09 *Mizu siedział na swoim miejscu z brzegu karczmy. Zastanawiał się czy ludzie nie mogą być jeszcze bardziej dramatyczni, jednak udowodnili, ze mogą. Spojrzał w stronę Fyllipa. -Nie przypominam sobie byśmy byli w zazyłtch stosunkach byś mówił mi po imieniu- 20:52:33 *Fyllip - Fyllip, również mi miło. Zachowaj ten poważny ton, przyda się za chwilę - zaśmiał się. 20:53:06 *Emilio - To prawda, inaczej też się gniewacie- 20:53:14 *Nate podszedł do Mizu. - Essy cię prosi... Mógłbyś? - zapytał, możliwie dyskretnie. 20:55:04 *Mizu - To niech przyjdzie- mruknął. 20:55:19 *Zuri -To prawda. Każdy ma swoje uczucia. 20:55:50 *Nate - Chyba woli porozmawiać na osobności. 20:58:04 *Clara - Proszę się nie martwić, ludzie dużo gadają, ale szybko zapominają - powiedziała do Rozalii. 21:01:31 *Mizu westchnął głośno. -Co za upierdliwa baba- mruknał i podniósł się. Kiedy szedł w strone kuchni jego kot, który spał koło paleniska, podbiegł do niego i wskoczył na ramię, teraz był w wodnej formie (bo się rozpuścił przy cieple ognia). 21:03:02 *Essy czekała, siedząc na stole. Była boso. Opaskę reniferka odrzuciła gdzieś w kąt. Dla niej to był koniec świąt. 21:05:02 *Rozalia - Tu jest mały problem, bo jak już mówiłam, nie wszyscy umieją odpuścić i się dostosować- 21:05:35 *Mizu wszedł do kuchni. - To musi być naprawdę dobry powód bym musiał się tu fatygować- 21:06:29 *Emilio -A dlaczego jest pani smutna- zapytał. 21:06:43 *Clara - Ktoś konkretny cię tu martwi? - rozejrzała się po karczmie. Pewnie nie liczyła Fyllipa. 21:07:33 *Essy była obojętna na jego oschły ton. - Mieliśmy umowę - odparła. - Pomyślałam, że to dobry moment. 21:08:10 *Essy - Zamknij drzwi i rób co swoje... Proszę - dodała, wiedząc, że raczej nie będzie słuchał rozkazów. 21:09:46 *Mizu -Znam lepsze miejsce- odpowiedział i otworzył portal na piętro wyżej. Dokładniej to na korytarz. 21:10:40 *Zuri -Po prostu...-nie wiedziała. To znaczy byłaby w stanie wskazać rzeczy, które ją smuciły, ale nie potrafiła wskazać tej, która najbardziej się przyczyniła do jej nastroju.-nie mogę wrócić do domu. 21:10:53 *Essy było wszystko jedno. Z cichym westchnieniem zeskoczyła ze stołu i przeszła przez portal. 21:11:32 *Rozalia - Właściwie to już mniej, ostrzegłam, nie, obiecałam, że jak będzie mnie irytować, to i ja przestanę się powstrzymywać, wiec narazie nie mam się czym przejmować.- 21:13:02 *Emilio - Przykro mi. To ważne by móc wrócić do domu- 21:14:14 *Clara spojrzała na Rozalię niepewnie. Nie wiedziała o kim mówi. 21:14:20 *Mizu zaprosił ją do pierwszego lepszego pokoju. -Usiądź wygodnie- 21:15:58 *Rozalia - Proszę się nie martwić, tej osoby nie ma w tym pomieszczeniu- 21:16:47 *Zuri-Wiem-pokiwała głową. Przymknęła na chwilę oczy i uśmiechnęła się, pozornie odzyskując werwę.-Ale dam radę. Zawsze dawałam. 21:17:01 *Essy przysiadła na łóżku, przeczesując w zamyśleniu włosy. W końcu spojrzała na Mizu z wyczekiwaniem. 21:19:08 *Mizu spojrzał na nią surowym wzrokiem. -Jak jeszcze raz odrzucisz mój dar, tak lekką ręką, to osobiście Cie zabije, to jest obietnica, o przysługę poproszę kiedy indziej.- oznajmił ze spokojem, gładząc dłonią jej stópkę. -A, i w tym świecie nie ma tak przyjaznej magii, będzie trochę boleć- 21:21:16 *Fyllip - Czyli jednak wiedziałaś o niej, cały czas... - zerknął jej w oczy. - Powiedz, jak to naprawdę jest - nie mógł się powstrzymać. 21:21:55 *Essy nie odwróciła od niego wzroku, który tchnął dziwną pustką. - Tym lepiej - odparła głucho. 21:27:02 *Emilio -Czyli da sie wrócić do Pani domu? Może ja trafię, zaprowadzić Panią?- 21:29:29 *Rozalia znów dała sie złapać w sidła wampira. -Oczywiście, że wiedziałam- odpowiedziała prawdę. 21:31:02 *Zuri pokręciła głową- Nie. Portal jest zamknięty. Trzeba poczekać, aż się naprawi. 21:31:43 *Mizu najpierw zabrał się za jedną nogę. Przeciągnął dłonią od kostki w gorę. Teraz kiedy nie miała na sobie spodni a krótką spódniczkę, poczuła jak jego dotyk jest chłodny. Czuła jak znów płynie w niej energia, ale była zimna i jakby ostra. Czuła to intensywniej już ostatnio. 21:31:48 *Clara - Fyllip, proszę... Chodźmy już. 21:33:04 *Essy zmarszczyła brwi. Nie było to przyjemnie, ale cóż, tego chciała, tego potrzebowała. 21:35:02 *Fyllip - Przecież sama chciałaś zostać - odpowiedział jej, po czym znów spojrzał Rozalii w oczy. - Zdradź mi swoją największą tajemnicę. 21:44:18 *Mizu kontynuował. Teraz działał na etapie ud. Tylnia część, zewnętrzna część, przednia część i wewnatrzna część oczywiście od kolana w górę. Następnie pośladki dolna część w górę, górna część w dół. 21:48:41 *Essy zacisnęła zęby, choć zdarzyło jej się jęknąć raz, czy dwa. Skupiła wzrok na Mizu. Pamiętała jak to wyglądało ostatnio. Jeszcze tylko drugie tyle... 21:49:20 *Emilio -A nie ma okrężnej drogi?- zapytał 21:51:26 *Zuri- Nawet jeżeli, to jej nie znam, a niebezpiecznie jest kombinować. Po prostu poczekam. 22:00:12 *Andre pojawił się ponownie w sali. Skierował się na górę. Postanowił, że sam ich spakuje. A przy okazji przejrzy kilka miejsc w pokoju (i w samym odzieniu) które nadawały się na kryjówkę. 22:01:43 *Mizu przeszedł na dolną część brzucha pod pepkiem w dół, nad pępkiem w górę. Następnie boki od boder po pachy i plecy od dołu do góru. na końcu ramiona i od nadgarstków do góry. 22:03:07 *Mizu -Jak znów to zmarnujesz, to urwę Ci łeb- wyszeptał jej do ucha kończąc rytuał. 22:05:34 *Aleks uznał, że doszło do przesady. Podszedł do nich powoli. 'To miała być rozmowa, a nie przesłuchanie. A największa tajemnica jest taka, że jej mąż bywa pozbawiony skrupułów gdy ktoś nie szanuje jego przestrzeni.' 22:05:47 *Essy - Wtedy będę wdzięczna - powiedziała unosząc dłonie. Znów czuła wędrującą w sobie moc. - Nic innego mi już nie zostało. - nie zwlekając, zaczęła czarować, tworząc wodę, która zaczęła zbierać się wokół jej palców. 22:07:41 *Aleks 'Raz, nie zawsze. Dzisiaj mogę, choć nie muszę tego podarować. Spróbujesz swoich sztuk po raz trzeci a cię zabiję. Czy wyrażam się dosyć jasno?' 22:09:00 *Rozalia wpatrywała się w oczy Fyllipa, już miała powiedzieć, kiedy wtrącił sie Aleks. Dopiero pochwili się ocknęła, bo czuła złość, ze jej przerwał. 22:09:26 *Mizu- A tam, pierdolenie. teraz to zaczniesz dopiero sie uczyć i poznawać siebie na nowo- 22:10:51 Narracja: Wśród nieukrytych rzeczy Zuri były oczywiście ubrania, flet, książki fabularne i naukowe, narzędzia, kilka kremów, w tym jeden od Saudy i jeden od olbrzyma, któremu kiedyś pomogła, oraz całe mnóstwo skryptów, których przeznaczenia Andre mógł się tylko domyśleć, bo Zuri nie opisywała pudełek tak zwyczajnie, tylko oznaczała kolorami lub symbolami, z których część mógł rozpoznać z gry w karty. 22:10:55 *Fyllip spojrzał na Aleksa, trochę z rozbawieniem, a trochę z niebezpiecznym błyskiem w oku. - Uspokój się i nie strzęp już dzisiaj języka - nakazał. 22:11:59 *Aleks 'Nim twój postrzępię, musiałbyś uchybić etykiecie po raz kolejny. Jestem nad wyraz spokojny. I równie zniesmaczony' 22:13:47 *Andre chwycił książki, flet i ubrania. Te, które jego zdaniem nadawały się do Paryża. Resztę zamknął na klucz w szufladach. Nie będą potrzebne. Magia w środku Francji to zbyt wielkie ryzyko. Gdy miał już bagaż gotowy, zszedł na dół, rad jak mało kiedy. 22:14:17 *Dobrał również kremy, spodziewając się że mogą się przydać. 22:14:27 *Emilio -To wymyślimy wyście naokoło- zachęcił Zuri by sie ruszyła. 22:14:36 Narracja: Natomiast w kryjówkach nie było za dużo. W ubraniach znalazł tylko niedużą ilość lukatanu schowaną we wszywce w staniku, natomiast podwójne dno najniższej szuflady kryło notatki. Niedługie, z trzy kartki A4. 22:14:49 *Essy gwałtownie złączyła dłonie, potem rozsunęła je. Przed nią lewitowała idealna kula, idealnie przeźroczysta. - Naucz mnie - poprosiła, patrząc na Mizu przez magiczną wodę. 22:15:37 *Rozalia spojrzała na obu blondynów. -Stoicie po jemiołą- wyzłośliwiła się na obu. Bo mogła. 22:16:16 *Zuri-Wiesz, czekam tu na kogoś. Lepiej żebym tu była jak przyjdzie. 22:16:53 *Andre 'Pozbierałem nasze rzeczy. Prócz leków oczywiście. Tymi zajmę się osobiście gdy upewnię się, że jesteś bezpieczna. Oraz, że dzieci są bezpieczne' 22:16:53 *Mizu -Nauczę Cię, a jakże, pamiętaj, że opanowanie jest kluczem do wszystkiego, inaczej nie będziesz w stanie panować nad tym co stworzysz- 22:16:56 *Fyllip - Faktycznie - zerknął w górę. - Niech tradycji stanie się zadość - spojrzał Aleksowi w oczy. - Pocałuj mnie. Tylko w policzek. 22:18:19 *Aleks nie był głupi. Doskonale pamiętał radę by nie spoglądać wampirowi wprost w oczy. Teraz zrozumiał tyle, że ów usiłuje go poniżyć. 'Szkoda czasu. Spodziewałem się że z kimś ważniejszym mam sprawę' - pokręcił głową szepcząc do siebie. 22:18:44 *Essy skinęła głową. Przecięła ręką kulę, tworząc dwie. Potem znów, były już cztery. Zrobiła tak jeszcze parę razy, z każdym kolejnym kulki były coraz mniejsze. 22:19:59 *Mizu stworzył jedną dłonią identyczną kulę jak jej. -Kiedy jesteś spokojna, to kula jest ciąle taka sama, jednak kiedy się wkurzysz- pokazał, jak urósł wielki lodowy snop, który zaraz wypadł mu z reki i spadł na podłogę. -Wymyka się spod kontroli- 22:21:15 *Wodny kociak, siedzac na ramieniu Mizu trącał łapą mniejsze kulki, które stworzyła Essy. 22:22:29 *Zuri kiwnęła głową, wstając- Rozumiem.-uśmiechnęła się do Emilio-Wygląda na to, że czas na mnie. Do zobaczenia. 22:23:02 *Emilio -Dzień dobry- powiedział do Andre. 22:23:26 *Essy zakręciła palcem. Kulki zaczęły łączyć się, tworząc jakby sznur korali. Dziś nad wyraz łatwo było jej się skupić. Była spokojna. Zrezygnowana, zrozpaczona, zobojętniała, ale spokojna. 22:25:19 *Rozalia zdała sobie sprawę, że zamiast rozluźnić atmosferę tylko ją pogorszyła. -To był tylko żart.- wyjaśniła. Wiedziała, ze teraz stąpa po kruchym lodzie. 22:27:20 *Fyllip oparł się wygodnie na krześle. - Łatwo pogardzasz tradycjami własnego świata. 22:27:38 *Aleks czuł się pewnie. Byli w karczmie, w której niemal każdy, mając taką możliwość, z przyjemnością zabiłby wampira. Spodziewał się że Fylip nie podejmie takiego ryzyka - nawet przy założeniu że mógłby być szybszy niż jegomość spotkany na pokładzie. 22:28:18 *Aleks 'W moim świecie żadna z tradycji nie nakazuje całowania nieumarłych. Choć i z nimi związanych jest wiele tradycji i legend' - odpowiedział. 22:28:59 *Aleks 'Ale nie przypadłyby ci do gustu' 22:29:56 *Mizu -Idzie Ci o wiele lepiej niż ostatnio- pochwalił ją. -Możliwe, że mój świat za mocno Cie rozpraszał- 22:30:16 *Andre 'Pewnie będziesz mi miała za złe, ale twoja magia musi tutaj pozostać' - powiedział. 'Nie ma innej możliwości. Prędzej czy później nadaży się okazja do ich użycia. A to nie jest bezpieczne.' 22:30:42 *Fyllip - Mylisz się, uważam, że są bardzo zabawne. Oh i może Clarissa wpadnie na jakiś równie zabawny pomysł, co ostatnio - zaśmiała się na samo wspomnienie. - Nie uwierzycie. Przychodzi do domu ze wzburzonym wyrazem twarzy i nagle wystawia w moją stronę... Krzyż. 22:31:25 *Aleks 'Sądziłem że to twoja przyjaciółka. Widocznie się pomyliłem. Szkoda jej na niewolę. Jest bardzo ładna' 22:31:33 *Fyllip - Krzyczy 'Odejdź demonie!', aż trudno było mi zachować powagę. Potem jak nie chluśnie wodą święconą! 22:32:24 *Fyllip - Wszystko miała. I kołki, i czosnek, i srebro. Może coś nowego jest w twoich legendach? 22:32:26 *Aleks 'I cóześ zrobił gdy już pokazała ci ów krzyż?' 22:32:57 *Aleks roześmiał się w głos spoglądając na Clarissę. 'Charakterna. Nie dziwota że dogadała się z moją ślubną'
»Zamieszczono 20-01-2017 22:260
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48913
22:32:58 *Zuri -W porządku.-odpowiedziała równie spokojnie. W razie czego i tak mogła napisać. 22:34:11 *Andre 'Przydałaby się zaś Laila i jej umiejętności. Może Aleks będzie umiał pomóc. Mimo wszystko nie zamierzam cię narażać' 22:34:24 *Rozalia spojrzała na Clarissę bardzo współczującym wzrokiem. Miała rację, a mogła choć raz się pomylić. -Ej, my tu obie jesteśmy- 22:34:30 *Fyllip - Czy ja wiem, czy można to nazwać niewolą? Kupuję jej suknie, zabieram na przyjęcia... 22:35:01 *Rozalia -Ptaszek z złotej klatce- 22:35:30 *Zuri na to nie odpowiedziała. Czekała po prostu. Mają iść, to niech już idą. Tu nic do robienia nie ma. 22:36:55 *Essy wstała, tworząc jeszcze większy sznur wody, który teraz krążył wokół jej talii. - Będę się szybko uczyć - zapewniła. 22:37:01 *Emilio -A gdzie pan zabiera smutną panią?- zapytał się Andre. 22:39:16 *Mizu - I dobrze, po to masz talent by go doskonalić- 22:40:23 *Andre 'Szczęśliwego wejścia w nowy rok, przyjaciele! Na nas już pora!' - krzyknął po sali. 22:40:51 *Nill - Żegnajcie! - pomachała im. 22:41:02 *Andre nachylił się do Emilio 'Zabieram ją w miejsce w ktorym będzie szczęśliwsza.' 22:41:14 *Nill - My chyba też już będziemy się zbierać - zerknęła na Bhandrę. 22:41:48 *Clarissa zacisnęła pięści. Nie lubiła, gdy się tak z niej naśmiewał. 22:41:55 *Aleks 'Owszem. Jest coś nowego. Na tyle nowego by mogło cię zainteresować. Chyba nie sądzisz żem nie zabezpieczył pleców proponując ci spotkanie?' 22:43:04 *Fyllip - Zamieniam się w słuch - powiedział, krzyżując nogi i nachylając się do niego. Nie spuszczał z niego oczu. Bawiło go to jak Aleks usilnie unika jego wzroku. 22:43:07 *Bhandra 'Możemy. Szaman mówił, że przejście górskie zamknie się po dwóch i pół dnia. Wygląda na to że nie zostało nam wiele czasu, a lepiej być godzinę przed czasem, niż być zmuszonym do długiego rejsu' 22:44:01 *Aleks 'Zbędnie. Środki ostrożności mają to do siebie, że nie opowiada się o nich temu, przed kim się je powzięło' - roześmiał się. 22:44:29 *Zuri spojrzała na drzwi karczmy wzrokiem, który sugerował, że spodziewa się raczej nudy niż szczęścia. Opanowała się jednak nim Andre się do niej odwrócił. Słyszała go. Oby miał rację, choć po dzisiejszym dniu trudno jej było zebrać w sobie optymizm. 22:44:59 *Emilio przytaknął radośnie. -Powodzenia- 22:45:48 *Aleks 'Popełniasz ogromny błąd. Nawet przy uznaniu żeś silniejszy od innych, tracisz czujność. Zakładasz niezwyciężalność. Nie ma istnień niezwyciężalnych. A o tyle są słabsze, o ile tego nieświadome.' 22:45:56 *Nill - W sumie lubię te nasze długie rejsy - powiedziała z uśmiechem. - Ale jak już obiecaliśmy, że szybko wrócimy to nie ma co zwlekać. 22:47:57 *Bhandra 'Też lubię. Ale... Roshki. Jemu nie wytłumaczysz gdzie byłaś. Jemu pozostaje tylko ślepa tęsknota' 22:47:58 *Rozalia -Przepraszam Panów, my sobie odetchniemy świeżym powietrzem- powiedziała i wystawiła dłoń do Clarissy. Czy przyjmie zaproszenie by zostawić blondynów samych? 22:48:11 *Fyllip - A może po prostu sam zabezpieczyłem się. Może wszyscy jesteście zahipnotyzowani i wystarczy jedno moje słowo, niekoniecznie wypowiedziane prosto w oczy, by aktywować czar już wcześniej nałożony. 22:49:21 *Andre ukłonił się innym. Przeprowadził Zuri przez drzwi karczmy. 'Nie zamierzam cię uszczęśliwiać. Usiłowałaś zabić moje dzieci. Zamierzam cię pilnować. A co nastąpi po tym, zależy już od ciebie, jak mówiłem' 22:50:04 *Aleks roześmiał się. 'Widzę że zdałeś sobie sprawę z zagrożenia. Mogę zdeptać mrówkę bo jestem silniejszy. Mogę zdeptać całe mrowisko. Ale chwila nieuwagi wystarczy, by to mrówki - mimo że małe, a w odpowiedniej sile, zabiły mnie. Czy nie za to masz nas, śmiertelnych? Za mrówki?' 22:51:20 *Fyllip - Ależ my już wychodzimy - powiedział i sam wystawił do Clarissy rękę. 22:51:31 *Zuri nie zareagowała na ten komunikat. Założyła po prostu kapelusz, dając się poprowadzić. 22:52:00 *Fyllip - Gdzie tam - żachnął się. - Mrówki nie są takie dobre. 22:53:06 *Aleks 'Nie są. Ale na ludzi wystarczają. Jak magowie na wampiry' - uśmiechnął się. 'Znam prawo gościnności. Jak mówiłem, twoja krzywda niczego mi nie przyniesie' 22:53:06 *Clara zerknęła to na Rozalię, to na Fyllipa. Oczywiście podała rękę mężczyźnie. Wiedziała, że jego groźba nie jest do końca bez uzasadnienia. 22:53:56 *Rozalia stanęła przed nimi, -Pan wykorzystał mnie, to ja chcę dać chociaż odetchnąć Pani Clarissie, Jeden spacer, 10 minut. Babska rozmowa.- 22:54:28 *Aleks spojrzał na kobietę. 'Ciesz się nią jak skarbem, nie jak łupem. Ludzka uroda i wdzięk przemijają w mgnieniu oka' - powiedział zamyślony. 22:55:47 *Aleks 'Muszę się pożegnać' - powiedział podchodząc do Nill. Nim zdążyła zaprotestować, po prostu objął ją jak dzieciaka, niepomny na obecność Bhandry. 22:56:40 *Fyllip - To prawda - powiedział, przejeżdżając ręką po twarzy Clarissy. - Wyjątkowo piękna istotka mi się trafiła. 22:57:54 *Nill z początku była nieco zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko. - Wciąż mam twój nóż - szepnęła. 22:59:08 *Aleks 'To twój nóz' - odpowiedział. 'Pamiętam bardzo dobrze że ci go oddałem. Noś go. Przynosi szczęście' 22:59:10 *Fyllip - Jeżeli chcesz, Rozalio, to chodź z nami. I tak będę wszystko słyszał. 22:59:46 *Aleks odwrócił się. 'Ja też nie ogłuchłem!' - podniósł głos. 23:00:26 *Rozalia -Babska rozmowa zakłada tylko kobiety w trakcie rozmowy, Prosze by Pan poszedł przodem,a Pani Clarissa Pana dogoni- 23:01:04 *Essy stworzyła wąski, okrągły sznur, czy też bicz wodny. Szybko chwyciła jego koniec i spróbowała z zaskoczenia oplątać wokół kostki Mizu. 23:02:00 *Aleks spojrzał na Rozalię dość wymownie, korzystając z faktu że Fylip akurat na niego nie patrzy. Zamierzał uczestniczyć w tejże rozmowie, choć nie wprost. 23:02:01 *Fyllip - Tak się składa, że lubię ją mieć przy sobie, więc niezbyt ciekawi mnie ta propozycja. 23:02:26 *Mizu musial poskakać na jednej nodze, kiedy szarpnęła za sznur. -Nieźle, nieźle.- Jeszcze pare tygodni a i moze nauczysz sie zamrażać wodę. Z zamieniem w parę i mgłę będzie trudniej, ale i do tego dojdziesz- 23:02:44 *Nill - Może zneutralizuje moje pecha - zażartowała. 23:03:35 *Aleks podszedł w końcu. 'Daj mu spokój, Rozalio. Jest niespokojny. Pewnie od jakiegoś wieku pierwszy raz nie budzi powszechnego strachu i zaskoczenia. Najwidoczniej sobie z tym nie radzi' - uśmiechnął się, sięgając po swoje wino, stojące nadal na stole. 23:04:17 *Andre przeprowadzil Zuri przez portal. Następnie przez dobrze im znaną kamienicę. Jednak już z powozu zarządził kurs w zupełnie innym niż dom jego rodziców kierunku. 23:05:01 *Rozalia -Nie znam czarnomagictwa, oferuję tylko rozmowę kobiecie, która tego potrzebuje.- odpowiedziała Fyllipowi. Obejrzała się na Aleksa. -Ale...- jęknęła. Pierwszy raz znalazła kogoś komu może powiedzieć wszystkie żale i wysłuchać tego samego, bo są w tej samej sytuacji. 23:05:39 *Aleks rozglądał się. Czy Patrick nadal był w pobliżu? 23:06:12 *Fyllip - Jeżeli naprawdę tylko o to chodzi, to zapraszam do nas. 23:06:42 *Aleks zamierzał po prostu zagrać na ambicji wampira. 23:07:00 *Rozalia - Nie chcę by Pan podsłuchiwał- 23:07:28 *Patrick siedział przy stole. Można się było domyślać, że stara się przysłuchiwać rozmowie. 23:08:02 *Fyllip - Wystarczy moje jedno słowo, Aleksie. Domyślasz się, jakie? 23:08:07 *Aleks 'Nie pójdzie z tobą. Doskonale wiesz dlaczego, Fylipie. Sam mówiłeś jak na niewiele zdały się obronności Clarrisy. Czegóż więc się boisz?' 23:10:32 *Nill - Żegnajcie - pożegnała się jeszcze, nim wyszli z Bhandrą. 23:11:34 *Fyllip uśmiechnął się, oglądając za Nill. - Przyjęcie dobiega końca. Zaczynacie nudzić. 23:14:34 *Rozalia - Oczywiście, do widzenia- odpowiedziała im. -Przepraszam- powiedziała do Clarissy, bo nie udało jej się wynegocjować chociaż 10 minut spokoju. 23:18:42 *Clara nachyliła się do Fyllipa. - Nie rób tego... - poprosiła. 23:21:40 *Aleks 'Niby wampir, niby stroi się w piórka przedwiecznego, a boi się własnego cienia' - zaśmiał się do pozostałych. 'Mali chłopcy dziewek mniej się obawiają niż on własnej niewolnej' 23:22:22 *Fyllip nic nie odpowiedział, tylko wystawił jej ramię. Spojrzał na Johnsonów. - Żegnajcie - rzucił do nich i odwrócił się. 23:23:53 *Rozalia podeszła do Aleksa. -Durne 10 minut by go nie zbawiło- prychnęła. 23:26:14 *Zuri uniosła lekko brwi, ale przypomniała sobie, że w sumie jej to nie obchodzi. 23:29:15 *Clara spojrzała jeszcze z niepokojem za siebie, nim zniknęła za drzwiami. Nie wiedziała, co się dokładnie ma stać, ale na pewno nic dobrego. 23:31:45 *Essy - Parę tygodni? - nie była zbyt zadowolona. - Muszę iść po przyjaciółkę - przypomniała sobie nagle. Musiała zejść tam na dół, spojrzeć im wszystkim w oczy... Cholera. 23:51:35 *Gdy tylko Fyllip rzucił słowa pożegnania, Patrick nagle uniósł głowę. Wstał spokojnie i bez pośpiechu zaczął zbliżać się do Emilio. 23:51:48 *Zuri pokiwała głową. Trochę się obawiałą tych warunków, ale cóż. Zabić jej na pewno nie zabije. Nawet okaleczeń się nie spodziewała. Jedzenie na pewno będzie, woda będzie. A ewentualny brak prywatności jakoś zdzierży. 23:54:31 *Powóz zatrzymał się przed całkiem sporym jednorodzinnym domem, któremu jednak było daleko do domu Andre - i pod względem architektury, i przepychu. Andre wysiadł pierwszy podając Zuri rękę, by i ona wysiadła. 23:54:55 *Andre 'Przykro mi, że Sauda nie będzie uczestniczyła w tym, pewnie ważnym dla niej, czasie.' 23:56:03 *Aleks dawno już miał Patricka na ostrzu noża. Pogodzili się dzięki Amelii, ale pomimo tego wolał obserwować jego poczynania. Inna sprawa, że w ogóle nie znał jego zamiarów - a tym samym nie był w stanie przewidzieć poczynań. 23:56:25 *Zuri- Myślę, że dość skutecznie ją odgoniłam.-stwierdziła, czując ukłucie żalu na wspomnienie o siostrze. No proszę, znalazły się jeszcze jakieś uczucia. 23:57:27 *Essy pomału zaczęła schodzić na dół, cicho stąpając gołymi stopami po schodach. Zajrzała na salę, która zdążyła już trochę opustoszeć. 23:58:55 *Patrick nie zamierzał bawić się w ceregiele. Przyłożyć rękę do boku, wyciągnąć ostrze. Nic prostszego. 00:01:21 *Luna siedząca do tej pory w kącie i obderwująca salę ze znudzoną miną, podniosła się z pozycji siedzącej. 'Aleks! Dzieciak!' - krzyknęła, rzucając nożem w ostrze Patricka. Lecz czy trafi? 00:03:12 *Patrick musiał obronić się przed atakiem, co dało Emilio czas na reakcję. 00:05:30 *Emilio stał chwile jak osłupiały, bo nie spodziewał się ataku w karczmie, bezpiecznej karczmie. Zerwał się nagle i podbiegł w stronę matki. 00:07:35 *Patrick próbował zahaczyć jeszcze ostrzem chłopca, lecz nie zdążył. 00:08:16 *Rozalia sięgła za bar, gdzie odłożyła prezent od syna. Nie zastanawiała się długo, tylko od razu rzuciła, celując w udo, by unieuruchomić agresora. 00:09:39 *Rozalia ukucnęła przy synu patrzac czy nic mu sie nie stało. Cały cza smiała na oku obcego mężczyzne, który bez powodu rzucił się na chłopca. 00:10:26 *Aleks 'Ty gnido!' krzyknął dobywając szabli i biegnąc w stronę Patricka. 00:10:30 *Essy stworzyła pod mężczyzną kałużę. 00:11:29 *Patrick poślizgnął się, co pozwoliło mu uniknąć rzuconego w doń ostrza... Nie upadł jednak i wyskoczył z kałuży, dobywając pistolet. Wycelował w Emilio i oddał strzał. 00:12:53 *Zuri wyszła z powozu i spojrzała na dom. Nic szczególnego. Dom jak dom. Poruszyła nosem, spoglądając w kierunku, z którego przyjechali. Przecież wróci po zapachu koni. Oczy ponownie skierowała na dom. Po jej twarzy nadal nic nie było widać. 00:14:15 *Rozalia rzuciła się na Emilio do przodu, by uchronić go przed pociskiem. 00:15:15 *Aleks przeskoczył do Patricka celując szablą w broń tak, by mu ją wytrącić. Rękojeścią celował zaś, cofając rękę, w szczękę mężczyzny 00:18:44 Narracja: Kobieta zdążyła, Emilio nic się nie stało. Pocisk trafił w nią. Prosto w brzuch. 00:22:08 *Dagon rzucił się do Rozalii. 'Kur*a! Ryuu mnie zabije!' - - podbiegł do kobiety, odwracając ją, i podkładając jej rękę pod głowę. Chciał natychmiast ocenić, gdzie trafił pocisk. 00:23:31 *Lazarus, zajęty dotychczas rozmową z Dagonem, rzucił się do Rozalii. W biegu wyciągnął zestaw medyczny ze schowka. 00:23:50 *Dagon 'Umiesz jej pomóc? Jest w ciąży!' 00:24:02 *Emilio wygramolił się spod matki. -O nie- pisnął jak zobaczył ślad krwi na jej jasnej sukience 00:26:02 *Essy podbiegła do zbiegowska, o mało nie wywaliwszy się przez własną kałużę. 00:26:04 *Lazarus nie odzywał się, zbyt zajęty ratowaniem kobiety, i jak się okazuje dziecka. 00:26:52 *Lazarus nie bawił się w półśrodki. Nanity były ostrym rozwiązaniem, ale polecił im podtrzymywać stan dziecka, podczas gdy zajął się matką. 00:27:04 *John - Gabryś, chodź no tutaj - 00:28:06 *Rozalia powoli odbływała. Patrzyła na Dagona półprzytomnym wzrokiem. -Czy jest bezpieczny?- zapytała. -Czy Emilio nic nie jest?- 00:28:09 ‹. Saoya› . 00:28:26 *Gabriel wszedł przez główne drzwi. Rozejrzał się. 'Wzywałeś?' - zapytał, gdy zobaczył Patricka. 00:28:35 *odpływała 00:28:56 *Aleks, zacietrzewiony, odkopnął Patricka chcąc zyskać dystans. Był przekonany że teraz go zabije. 00:29:32 *John - Zacytujesz prawo woli? - 00:29:45 *Dagon 'Nic mu nie jest. Stoi tutaj' 00:30:06 *Gabriel 'Czyń swą wolę, i pozwól na nią innym' 00:31:02 *Patrick nie był wcale łatwym przeciwnikiem. Ostrza miał przymocowane do przedramion, więc nie można ich było wytrącić. Zerkał w stronę zbiegowiska, nie widząc, czy jego ofiara padła, czy nie... 00:31:13 ‹Saoya› / 00:31:15 *John - Teraz wyjaśnij mi dlaczego cofnąłeś czas dla Essy? - 00:31:22 *Profesor znieczulił Rozalię i podjął się usunięcia pocisku skalpelem laserowym. Na szczęście pocisk nie tkwił głęboko. Lazarus wziął kolejny hipospraj, na zatamowanie krwawienia i rekonstruktorem tkanek pozszywał Rozalię. 00:32:19 *Rozalia -To przypilnuj go na chwilę, póki ja nie mogę- poprosiła Dagona. Nawet nie znała jego imienia. 00:32:45 *Gabriel 'Ponieważ nie była świadoma ceny za twoją przysługę' 00:33:36 *John - Pomijając to że nie była to moja przysługa, gdzie jest w tym łamanie prawa woli? - 00:34:16 *Gabriel uniósł ręce składając je w coś na znak trójkąta, i kierując twarz w stronę Patricka. 'By wola była wolna, potrzeba świadomości. Gdy dzieje się coś, czego druga strona jest nieświadoma, nie ma wtym woli.'
»Zamieszczono 20-01-2017 22:270
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48914
00:35:28 *Essy miała nadzieję, że Patrick nie słyszał słów Dagona. - Emilio nie żyje! - krzyknęła na tyle głośno, by mężczyzna to usłyszał. 00:35:56 *John - Czyli chcesz mi powiedzieć że jeżeli ktoś nie jest świadomy danej sytuacji to nie będziesz tej osoby bronić za wszelką cenę? - 00:36:23 *Lazarus skanował Rozalię. Zdrowiu dziecka i matki nie zagrażało niebezpieczeństwo. Musiał teraz jednak podjąć decyzję, co zrobić z nanitami, które krążyły po organizmie dziecka. Zwrócił się do Dagona - Nic jej nie będzie, dziecko też jest bezpieczne, ale obydwoje potrzebują dużo odpoczynku. 00:36:32 *Patrickowi wystarczyło to za potwierdzenie. Wykonał misje, zabił... Nagle dotarło do niego, co zrobił. - Aleksie... Nie chciałem. 00:37:07 *Rozalia -CO?!- również usłyszała i chciała sie zerwać z podłogi, ale nie miała zbyt wiele sił. 00:38:25 *Aleks był zaślepiony wściekłością. Natarł na Patricka obydwiema szablami wyskakując na niego od góry. 00:38:33 *Gabriel zareagował natychmiast, tonując Aleksa nim dobiegł do Patricka. Nagła ściana powietrza powstrzymała agresora. 00:38:45 *Lazarus - Niech pani oszczędza siły. 00:39:21 *John - Gabryś, co ty robisz? Przecież prawo woli nie zostało złamane, nieprawdaż? - 00:39:33 *Patrick uniósł ręce do obrony, ale pewnie nic by to nie dało, gdyby nie pomoc Gabriela. 00:40:10 *Patrick - Nie chciałem, przysięgam! Fyllip mi kazał! 00:40:26 *Essy - Żartowałam! - zawołała po chwili. 00:40:28 *Rozalia -Ale mój syn- próbowała się podnieść. Zalała się łzami. Jak mogło do tego dojść, przecież mówili, ze nic mu nie jest! 00:41:36 *Lazarus przysłuchiwał się słowom Patricka. - Sądzę, że jeśli odpowiednio zbadamy pamięć napastnika, może uda się ustalić czy mówi prawdę czy nie. 00:42:08 *Emilio musiał pokazać się matce, bo nie uwierzyła nawet jak Essy odwołała swoje słowa. 00:44:21 *Aleks 'Skur*ysyn!' - syknął chowając szable. Trwało chwilę nim ostudził złość. 'Skoro nie uszanował zaproszenia, ani ostrzeżenia, zginie jak pies!' 00:45:07 *Aleks 'Dobra rada. Nie patrz mu w oczy. Nigdy. Wtedy nie ma nad tobą żadnej mocy' 00:46:10 *John - Gabryś? Nie wyłączaj się - 00:46:40 *Patrick skinął Aleksowi głową. O mało nie zabił niewinnego dziecka... Świadomość, że to czar niewiele pomagała. 00:46:57 *Gabriel 'Nie wyłączam się. Pracuję' - powiedział. 'Owszem. Zostało złamane. Nie zostałoby złamane gdyby Patrick świadomie podjął decyzję o mordzie' 00:47:07 *Rozalia jakoś pozbierała się z podłogi i przycisnęła do siebie Emilio. 00:47:51 *John - Był świadomy więc nie zostało nic złamane - 00:48:50 ‹. Saoya› . 00:48:50 *Aleks 'Nie ma sensu atakować go tradycyjnymi metodami. Podczas przedostatniego rejsu udało mi się zabić jednego z nich. Cudem. Ale pamiętam co było przyczyną jego upadku' 00:49:13 *Dagon 'A gdzie jest Eliza?' - rozejrzał się wokół siebie. Pamiętał że dziewczynka była ulubiona przez wampiry. 00:49:40 *Zuri wyszła z powozu i spojrzała na dom. Nic szczególnego. Dom jak dom. Poruszyła nosem, spoglądając w kierunku, z którego przyjechali. Przeż wróći po zapachu koni! Oczy ponownie skierowała na dom. Po jej twarzy nadal nic nie było widać 00:50:46 *Lazarus, z nieukrywaną złością, odezwał się do Dagona - Ten przybytek ma poważne braki w dwóch kwestiach: bezpieczeństwa i opieki medycznej. Mężczyzna grozi gościom podczas święta, hipnotyzuje jednego z nich, prawie zginęła kobieta i nienarodzone dziecko. Konieczne są tu zmiany. 00:50:58 *Essy - Nic jej nie będzie? - zapytała Lazarusa. 00:51:48 *Essy - Czyli nic jej nie będzie?... Im? 00:52:31 *Dagon 'To to sam wiem. Tylko kto te zmiany wprowadzi...' 00:52:55 *Lazarus odwrócił się w stronę Essy. - Nie, jest bezpieczna, ale powinna odpocząć. - po czym dodał dużo ostrzejszym, złowieszczym wręcz, tonem. - Jednak na przyszłość młoda damo wstrzymaj się od takich dowcipów. Mogłaś bardzo poważnie zaszkodzić pani Johnson. 00:53:24 *Andre 'Obudź się dziewczyno. Obudź, rozumiesz? Zastanów co robisz' - wział bagaż i skierował się w stronę domu. 00:53:45 *Emilio -Mamooooo, udusisz mnie zaraz- upomniał się. 00:53:47 *Andre 'Pewnie nawet nie rozumiesz co dzisiaj zrobiłaś. Nie wyglądasz jakbyś dużo myślała. Wchodź do środka' 00:54:45 *Rozalia dopiero teraz zorientowała, ze być może za mocno ściska syna. -Przepraszam- powiedziaa i wytarła twarz rękaw. 00:54:49 *Essy - Ja tylko... Nieważne - mruknęła. - Dobrze, że nic jej nie jest. 00:56:09 *Aleks przyklęknąl przy Rozalii, na tyle na ile miał miejsca. 'Jak się czujesz?' - zapytał. 00:56:32 *Zuri posłusznie wykonała polecenie. Jak kukła 00:58:04 *Essy cofnęła się, nie chcąc robić tłoku. Podeszła do Dagona. Nie chciała w tej chwili narzucać się Aleksowi. - Pokaż mi portal Amelii, miałam po nią pójść. 00:58:55 *Lazarus trochę się uspokoił. - Niezbędna placówka medyczna może tu powstać. Potrzebne są tylko czas i surowce. - miał w planach budowę niezbędnego sprzętu, ale dużo, dużo później. Widocznie konieczne było lekkie przestawienie priorytetów. 00:59:18 *Rozalia - Sennie- odpowiedziała. 01:00:01 *Eliza otrząsnęła się z szoku. Co się przed chwilą stało? Czemu? Skąd? 01:00:50 *Rozalia - I nago -dodała po chwili, widząc rozdarcie suknie w miejscu, gdzie ją postrzelono. 01:04:21 *Profesor uśmiechnął się do Rozalii - Na szczęście dziura i plama krwi to jedyne co zostało. - chwycił rekonstruktor tkanek. - To urządzenie bardzo wprawnie załatało ranę, nawet blizny nie ma. 01:08:47 *Andre 'Nie rozbieraj się z sukni i kapelusza. Będziemy mieć gościa' - powiedział. Otworzył drzwi rozglądając się. Dom faktycznie wymagał porządków i odświeżenia, ale poza tym wszystko z nim było w porządku. No, może poza skromnym wystrojem. 01:09:12 *Zuri obejrzała się na Andre. Na przekór jej, połączenie empatyczne nadal działało. Mógł poczuć, że wbrew temu co widać, dziewczyna myśli bardzo dużo, a emocje aż w niej kipią. Była świadoma tego, co się stało. I nienawidziła siebie za to. Uważała siebie za durnego kundla, który nie zasługuje na nic. 01:09:45 *Rozalia -Dziękuję Panu bardzo, uratował mi, nam Pan życie- 01:11:39 *Zuri nie przeszkadzał wystrój. Był dach? Był. Były ściany? Były. Okna całe, pleśni nie czuć... Działa? działa. 01:12:25 *Essy - Dagon... Proszę. 01:12:53 *Andre 'Kazałem dorożkarzowi posłać po księdza Zuri. Zostaniesz ochrzczona.' 01:13:56 *John - Gabryś, dla Ciebie hipnoza to złamanie prawa woli? - 01:15:26 *John - A, skoro już to jest mi wiadome i tym razem nikt Cię nie okłamie jak ostatnio mogę to załatwić 01:15:29 *Lazarus - Nie ma o czym mówić, cieszę się, że byłem na miejscu i mogłem pomóc. - profesor był tylko w połowie skupiony na tym co mówił. Myślał już nad tym od czego powinien zacząć konstrukcję...tak by następnym razem pomoc była jeszcze szybsza. 01:16:11 *Aleks 'Uratowałeś ją' - powiedział. 'Jest o czym mówić. Jak się odwdzięczyć?' 01:16:31 *Zuri nie do końca zrozumiała, ale kłócić się nie zamierzała. Kiwnęła głową na znak, że komunikat do niej dotarł. 01:18:09 *Gabriel 'Nie zawsze. Poza tym, to nieistotne co uważam o tym osobiście. Prawo jest jakie jest. Jeśliby prawo woli nie było złamane, nie mógłbym działać. Chyba że przeciwko sile czarnomagicznej lub we własnej obronie' 01:19:05 *John pstryknął palcami w kierunku Essy. - Tak więc, wracając do prawa woli. Skoro hipnoza to złamanie prawa to perswazja również nią jest? Czym jest siła czarnomagiczna? - 01:20:26 *Essy obróciła głowę w kierunku Johna, marszcząc brwi. 01:20:26 *Andre odłożył bagaż. 'Ten dom nie jest mój. Ale należy do mojej rodziny. ' - powiedział, zapalając świece w korytarzu. Wrócił do bagażu by go rozpakować. 'Tu są kuchnia, pokój i łaźnia. Dwa pokoje są na górze' 01:20:55 *Gabriel usiadł na krześle. 'To każda siła która pochodzi z nieprawej energii. Każde istnienie rodzi się z własnym potencjałem energetycznym. W tym rownież jako mag. Jeśli przełamuje ten potencjał i sięga po nienależne sobie siły, używa czarnomagii' 01:21:07 *Rozalia wstała z klęczek. Podnosiła się powoli, by nie zakręciło jej się w głowie. 01:21:21 *Zuri słuchała, widząc za nim wzrokiem. 01:22:09 *Gabriel 'Jeśli czerpie swe siły ze śmierci innych istnień, z niszczenia, również jest to czarnomagia. A jeśli używa swego potencjału by szkodzić nieświadomym istnieniom, również dopuszcza się występku czarnomagii' 01:22:42 *Andre 'Ta szafa, i ten pokój' - wniósł za sobą świecznik do pokoju 'będą należały do ciebie. Z pewnością sprobujesz uciec. Ale nie wiem czy jest dokąd' 01:23:15 *Essy - Dagon, zaprowadź mnie do portalu Amelii - powtórzyła. 01:23:17 *Aleks podał Rozalii rękę. 'Spokojnie, pewnie jesteś osłabiona' 01:23:33 *John - W tym również jako mag. Co to ma znaczyć? I co robisz z istotami dopuszczającymi się tej czarnomagii ? - 01:24:39 *Na słowa Aleksa Lazarus zastanowił się. Mógł powiedzieć wiele rzeczy, ale przyszła mu do głowy jedna rzecz, rzecz na którą wpadł już dużo wcześniej podczas dzisiejszego święta. - Odwdzięczyć się? Może pan bardzo łatwo. Niech pan da swoim dzieciom możliwość rozwoju, stosowną do ich potencjału. 01:25:25 *Gabriel 'Zależnie od ich przewiny. Mogę pouczyc ich. Uświadomić że robią sobie krzywdę. Wtedy mają wybór. Czy chcą w to brnąć dalej - choć wtedy będę przeciwdziałał skutkom, czy zechcą odzyskać utracone ja poprzez pokutę. Karę. 01:26:12 *John - Nie będziesz wtedy działać przeciwko ich woli? - 01:26:17 *Aleks 'Zgodnie z możliwościami. Nie zamierzam robić z nich maszyn podporządkowanych systemom' - uśmiechnął się. 01:26:37 *Zuri rozejrzała się po jej nowym pokoju. Da radę. 01:26:43 *Gabriel 'Nie mogę. Moge pilnować jedynie by ich wola nie niszczyła cudzej' 01:27:24 *Essy - Dagon... Mogę równie dobrze poprosić o to Aleksa, ale on ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. 01:27:50 *Gabriel 'Gdy mam do czynienia z istotą, nad którą nie ma już żadnej kontroli a jej działania są zbyt szkodliwe, mogę zapobiec jej ujściu stąd lub innego podległego mi miejsca' 01:27:57 *Lazarus również się uśmiechnął. - Zgodnie z możliwościami, oczywiście. 01:28:26 *Rozalia - Dziękuję- powiedziała. Pierwszy raz była w sytuacji, kiedy była zależna od kogoś w 100%. Nigdy tak głupio nie dała się postrzelić. -Mogę prosić o herbatę/- zpaytała 01:28:40 *John - Ale wtedy robisz to wbrew jej woli łamiąc prawo - 01:29:16 *Patrick podszedł do Rozalii z herbatą. - Nie wiem jak mam panią przeprosić. 01:29:19 *Dagon podszedł do baru i odszukał dzban z herbatą. Jeszcze letnią. Dobrze że postawił ją na piecu. Nalał trochę do kubka i przyniósł Rozalii. ' 01:29:35 *Dagon 'Lepiej usiądź. Ja mam coś do zrobienia' - powiedział. Skinął na Essy. 01:30:01 *Aleks podprowadził Rozalię do stołu by mogla usiąść. Zaskoczyło go że Patrick nie drążył tematu. A powinien. Tak przynajmniej Aleksowi się zdawało. 01:30:11 *Essy podeszła do Dagona. - To jak? 01:30:15 *Ksiądz niepewnym krokiem wszedł na schody, pukając do drzwi. 01:30:28 *Andre 'Wiesz, że nadal współodczuwamy. Prawda?' - upewnił się. 01:30:41 *Dagon 'Chodź. Jakby co, to nie ja' 01:30:50 *Dagon skierował się do wyjścia z karczmy. 01:31:34 *Essy chwyciła jakąś butelkę po drodze i poszła za demonem. 01:34:23 *Dagon przeszedł na front karczmy, pokazując portal po lewej stronie. 'Tędy' - powiedział. 'Uważaj. Wszystkie ulice są strzeżone. Nie wszędzie pilnują ludzie. Maszyny nie mają skrupuów. A też maj czym zabijać na odległość. Trwa tam regularna godzina policyjns' 01:35:08 *Zuri przestała marnować energię na ukrywanie smutku.-Tak. miałam nadzieję, że jakoś to... - w sumie nie wiedziała jak nazwać to, co chciała zrobić - ominę.-nie chciała, by wiedział o jej emocjach. Jeszcze by zaczął mimochodem współczuć, czy pocieszać. A ona nie zasługuje na to. 01:35:18 *Rozalia spoglądała na Patricka gniewnie. -To proszę nie przepraszać, to Pan będzie żył w piętnem, ze chciał zabić niewinne dziecko- warknęła. Była wściekła, aż ją nosiła. Jak on smiał w ogóle podejsć. 01:36:15 *Essy kiwała głową, bardziej skupiajac się na zapamiętaniu położenia portalu. Wreszcie. - Dziękuję - powiedziała, przechodząc na drugą stronę. 01:38:05 *Patrick - Czuję się z tym podle, choć wiem, że nie było w tym mojej winy. 01:38:27 *Lazarus stanął za Patrickiem i nie przejmując się niczym zaczął dokładnie skanować jego głowę. 01:39:55 Narracja: Ciemny dom ze ścianami zrobionymi ze... wszystkiego co popadnie, co akurat w ręce wpadło budowniczym. Okna, a właściwie dziury w tworze obrażającym wszystkie profesjonalnie wykonane ściany zabito deskami. Na zwenątrz właśnie zmierzchało. Zapach też był niczego sobie. 01:40:27 Narracja: Smród znajdującej się niedaleko rzeki, którą spływały najróżniejsze chemikalia, smród pomieszczenia, które od wielu lat używają ludzie nie sprzątający po sobie, smród palonego wszystkiego z plastikiem i gumą włącznie. 01:40:31 *Essy rozejrzała się uważnie. - Amelia! - zawołała. 01:41:01 *Essy skrzywiła się przez te zapachy. Co za podłe miejsce... 01:41:25 Narracja: Żadnego odzewu. Kobiety tam nie było. Jedyne, co tym zawołaniem osiągnęła Essy było spłoszenie jakiegoś samotnego, wyliniałego kota. 01:41:43 *Rozalia ściskała mocno kubek z herbatą. -Strzelił Pan, widziałam, bez mrugnięcia okiem. Jakby mnie tak nie było, to miałby Pan jego krew na rękach- 01:42:09 *Patrick odwrócił się do mężczyzny stojącym za nim, nie wiedział jednak, co ten kombinuje. 01:42:56 *Patrick po chwili znów zwrócił się do Rozalii. - Nie mam pojęcia, co się ze mną działo, to było silniejsze ode mnie. Ten wampir mnie zahipnotyzował. 01:43:00 Narracja: Pomieszczenie było prawie puste. Właściwie znajdowała się w nim jedynie drabina na dach i otwarte drzwi, wychodzące na wąską alejkę. 01:43:22 *Rozalia -A jakby nie było tutaj Pana Profesora, to by miał Pan moją krew na rękach- 01:43:34 *Aleks 'Przestań Rozalia! To nie on. To twój znajomy, Fylip.' 01:43:54 Narracja: Wokół panowała dziwna, nienaturalna wręcz cisza. Kroki słychać było rzadko i było to właściwie tylko szybkie przebiegnięcie przez ulicę i zamarcie w oczekiwaniu. Jakby wszyscy grali w ''raz, dwa, trzy, król patrzy''.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:280
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48915
01:44:42 *Patrick mimo wszystko czuł się trochę winny. - Powinienem zachować większą czujność, ale nie wiedziałem wtedy, kim jest ten człowiek. Proszę panią o wybaczenia - skłonił lekko głowę. 01:45:41 *Essy postanowiła wspiąć się na dach, wciąż nie wypuszczała jednak butelki. Nierówne podłoże przypomniało jej, że nie zabrała ze sobą butów. 01:47:07 *Rozalia - TO nie jest mój znajomy!- fuknęła kubkiem o blat stołu. Jednak przez hipnozę wcale a wcale nie bała się Fyllipa. 01:47:17 *Lazarus miał ponurą minę. Gdy skończył, wyświetlił graficzną reprezentację fal mózgowych Patricka i odchrząknął, wskazując na dwa nierówne zapisy. - W tych dwóch miejscach w mózgu pana Patricka pojawiają się zapisy obce, wprowadzone przez kogoś z zewnątrz. 01:47:39 *Lazarus - Nie wiadomo czy to pan Fyllip i czy te fragmenty odpowiadają za próbę zamachu, ale ktoś ewidentnie, że tak to ujmę, grzebał panu w głowie. 01:48:06 *Aleks 'Musisz mi koniecznie zorganizować takie urządzenie' - powiedział do profesora. 'Może być wielce przydatne' 01:49:10 *Patrick spojrzał na Lazarusa. - Zdaje się, że właśnie przed chwilą. 01:49:55 *Profesor zaśmiał się głośno. - Nie ma problemu, ale musiałbym najpierw zbudować drugi taki skaner i mieć salę operacyjną do wszczepienia go w pańskie ciało. 01:50:05 *Andre 'Chrzest sprawi, że twój strażnik nie będzie miał nad tobą władzy. Przejmie ją bóg do którego ja się modlę. Będzie w stanie zdjąć z ciebie klątwę. Lepiej nie mówić o niej księdzu. Jeśli ten zauważy ogon lub uszy - wydadzą na ciebie wyrok' 01:50:40 *Andre 'W tym kraju nie zabija się kobiet oczekujących dziecka. Ale można je osadzić w celi i wykonać wyrok tuż po porodzie' 01:50:44 Narracja: Essy zdążyła wystawić jedynie głowę, gdy pojawił się król z tej dziecięcej gry. A przynajmniej jego odpowiednik. Wielki, metalowy i uzbrojony. Dron przeleciał nad ulicą, zwalniając na chwilę przy Essy, by oddać w jej kierunku krótką serię strzałów. 01:52:01 *Zuri -Rozumiem, ale... skoro Strażnika wrót, to pozostałych też?-spytała, spoglądając niepewnie. 01:53:22 *Essy rozejrzała się po okolicy. Wtem dostrzegła lecącego w jej kierunku... Nie pamiętała jak się to nazywało. Coś jej podpowiedziało, by jednak się trochę schować... W ostatniej chwili wpadła do domku, uciekając przed strzałami. - Ożesz w mordę - syknęła, słysząc strzały. 01:54:09 *John - Gabrysiu, powiedz mi czym jest wolna wola? - 01:54:43 *Essy wzmożyła czujność. Dagon i Aleks nie żartowali, to nie były przelewki. Zastanawiała się jak znajdzie tu Amelię... Może usłyszała strzały? 01:56:17 *Rozalia czuła się źle. Nikt nie rozumiał buzującego w niej gniewu. Dopiła herbatę i wstała. -Pójdę się położyć, zanim ukręce łep niewłasciwiej osobie- powiedziała przyznając, ze wierzy patrickowi, chcociaż wybaczac mu nie zamierzała. 01:56:39 *Essy zrozumiała, że dachy to najmniej bezpieczna droga, gdyż nie było tam żadnej osłony. Ostrożnie wyjrzała więc za drzwi. 01:57:15 Narracja: Dron odnotował, że stworzenie spadło z dachu. Skoro tak, to pewnie wyeliminowany. Maszyna miała za zadanie ograniczyć ruch w slumsach. Robiła to samym faktem istnienia godziny policyjnej, a ci najsprytniejsi i najważniejsi w podmieściach i tak znajdą sposób. 01:57:45 Narracja: Nie potrzebowała więc skomlikowanego oprogramowania, a sprzęt miał po prostu być w stanie zauważyć i zabić człowieka pałętającego się po ulicy. Dron poleciał dalej. 01:57:48 *Patrick również wstał, by pożegnać damę. Skinął jej głową. Rozumiał i nie mógł jej winić. 01:59:49 *Aleks 'Zaczekaj' - powiedział do Patricka. Dogonił Rozalię przy schodach. 'Rozalia? Jedna chwila dla mnie' - podszedł do żony. 'Tego dnia, tam w domu... nie mogłem cię winić bo wiedziałem o hipnozie. Nawet gdybyś faktycznie zdradziłą, to nie ty i nie z twojej woli. Nie wiń innych za to, że zostali narzędziami zwierzęcia' - przejechał ręką po jej dłoni. 02:00:57 *Na szczęście przy drzwiach budynku było coś na kształt daszku z blachy. Inaczej i tu zostałaby zastrzelona. Jak ten chłopak, który właśnie się potknął i nie zdążył się dostać do bezpiecznego cienia na czas. Pociski zmieniły ciało w strzęp mięsa. 02:01:10 *Aleks 'Byłem gotów zabić go, gdyby nie Gabriel. Pewnie domyślasz się już, że nie zaingerowałby gdyby to była zwykła zemsta ludzka' 02:02:11 *Gabriel 'Wolna wola? To świadomość wyboru.' - uśmiechnął się. 'Największy dar istnień posiadających mózg i świadomość własnego bytu' 02:02:42 *Rozalia -Aleks, ja bardzo chcę nie winić, ale nie mam gdzie nakierować gniewu. Przez tę durną hipnozę nie boję się tej pijawki i nie czuje zagrożenia z jego strony- wytłumaczyła co w niej siedzi. 02:03:17 *Essy cofnęła się w głąb domku. Cholera jasna... Pomału zaczęła tracić nadzieję, że będzie miała okazję przejść chociaż do budynku obok. 02:03:18 *Andre 'Tak. Pozostałych też. Wszystkich. Kimkolwiek by nie byli. Zaczniesz należeć do naszego świata. Twoja dusza na zawsze będzie przypisana do twojej osoby. Nie tylko w ogonie. W całej tobie. I dopóty nie zaczniesz umyślnie czynić zła, nie będziesz musiała obawiać się boskiej kary' 02:04:00 *Essy postanowiła się na razie nie wychylać. Tylko słuchać. 02:04:11 *John - To dlaczego zatrzymałeś tego tutaj? Konkretny powód. Hipnoza nie zabrała mu świadomości wyboru, jedynie nakazała pewną rzecz - 02:05:05 Narracja: Architektura miasta z pięknem nie miała nic wspólnego, ale jak najbardziej zadziwiała. Zbudowane ze wszystkiego konstrukcje, mające z reguły koło pięciu kondygnacji wyglądały jak kartoniki poukładane przez bardzo nieudolne dziecko. 02:06:42 *Gabriel 'Oni należą do innej kategorii. Zrodzili się równi mi i pozostałym braciom. Z tą samą mocą. Porzucili ją. Jedni umyślnie, drudzy nieświadomie. Jeszcze inni, jak Dagon - zostali zrodzeni w energii demonicznej. Czarnomagicznej. To odebrało im szansę którą dostają istnienia śmiertelne. Jedynym sposobem by ją odzyskali jest zrozumienie biegu zdarzeń nie z pozycji demona' 02:06:43 *Gabriel 'Ale z pozycji istnienia śmiertelnego. Odbierającego zawiedzenie, dumę, ambicję, strach, ból, troskę, przywiązanie, jak istnienie śmiertelne' 02:07:51 *Essy widziała, w którą stronę próbował zmierzać chłopak. Cień... Tak, to było warte zapamiętania. Wzięła do ręki jakiś głaz i wyrzuciła na zewnątrz, oczekując, co się stanie. 02:08:13 Narracja: Drony przelatujące zwykle co dwie, trzy minuty wydawały z siebie zadziwiająco cichy, ale jednak słyszalny już z pewnej odległości warkot o denerwująco wysokim brzmieniu. W przerwach między przelotami nagle wszystko ożywało. 02:08:35 *Gabriel 'Demon postrzega świat inaczej niż człowiek, elf, zwierzę. Każdorazowo gdy wykazuje się niezrozumieniem istoty istnienia, utraca swą duszę. To, co sprawia że ma prawo istnienia jako jednostka. I musi to odzsyskać. Liub zniknie' 02:09:34 Narracja: Z niewidzialnych kryjówek wyskakiwali ludzie ubrani najróżniej i o najróżniejszym stopniu higieny. Z reguły jednak mało kto marnował wodę na mycie. To zadziwiające jak ludzie ze sobą współpracowali przy tym. 02:09:43 *John - Więc mówisz że każda istota świadoma ma prawo do wolnej woli po za tymi których nie lubisz? - 02:09:45 *Aleks uśmiechnął się. 'Znam doskonały sposób' - przyciągnął Rozalię do siebie całując zapalczywie. Nie miał pojęcia czy odwzajemni to czy da mu w twarz. 02:10:35 Narracja: Nikt nie chciał być zastrzelony, ale solidarność szczurów okazywała się na tyle silna, by pomóc komuś szybko coś przenieść, albo postawić na nogi kogoś, kto się potknął. 02:11:32 *Gabriel 'Nie lubię? Skąd taki pomysł? Ja pozostaję neutralny' 02:12:06 *Essy korzystając nie tylko z własnego słuchu, co i z obserwacji innych w końcu wybiegła z kryjówki, przyklejając się do ściany po zacienionej stronie. Nie spieszyła się. Słuchała. Obserwowała. Na razie nie zastanawiała się dokładnie nad kierunkiem. 02:12:23 *John - Więc kto decyduje kto jest chroniony prawem wolnej woli? - 02:12:32 Narracja: Pod warunkiem, że starczy czasu. Warkot silnika wywoływał panikę, ale dziwnie uporządkowaną. Każdy się chował gdzie mógł, jakimś cudem nie zagradzając przy tym drogi innym. 02:12:59 *Gabriel 'Porządek rzeczy. Ten jest jeden dla wszystkich uniwersów' 02:13:59 *John - To dlaczego pan porządek rzeczy nie zajmie się bronieniem swojego prawa? - 02:14:05 *Rozalia była zaskoczona. Napięła wszystkie mięśnie i próbowała wyswobodzić. Była osłabiona to i mu uległa. Oddała pocałunek, jednak po chwili wbiła mu paznokcie w plecy, by dał jej spokój. 02:14:27 *Aleks 'Odpocznij kochana. Potrzebujesz odpoczynku.' - powiedział. 02:14:34 *Zuri spuściła nieco głowę. -W takim razie to będzie wbrew mojej woli. -poinformowała go. Od Strażnika chętnie by się uwolniła, ale od Neno? Od Viviusa? Arreta? Jaty? Nawet Los nie jest zły. Nie każdemu sprzyja tak samo, ale nigdy nie kłamie. Po prostu jest. 02:14:44 *Essy przemierzała najniebezpieczniejsze dzielnice 41. wiecznego świata w kusej, wełnianej sukience, na bosaka i z flaszką w ręku. 02:15:53 *Rozalia -Pogoń Emilio do spania za jakąś chwilę- poprosiła. -Dobranoc- 02:16:21 Narracja: Było dobrze. Obok niej do ściany przykleił się sporych gabarytów mężczyzna. Kwiatkami nie pachniał, choć nie potem śmierdział. Nie mył się wodą, tylko płynem do odkażania, przez co intensywnie śmierdział dentystą. Spojrzał na Essy i uśmiechnął się głupio.- A tobie się przypadkiem piętra nie pomyliły? 02:17:30 *Essy - Fajnie by było - odparła, zerkając na mężczyznę. - Szukam Amelii - rzuciła. Czemu by nie spróbować? 02:18:43 *Święto chyba się skończyło, a Lazarus nie miał co robić na dole. Szybko minął na schodach całujących się Johnsonów i udał się do swojego pokoju. Sen dalej nie przychodził, dlatego zamierzał spędzić czas na planowaniu i budowie większego replikatora. 02:19:47 Narracja: Odpowiedziały mu równie inteligentnie brzmiące śmiechy dochodzące z zagłębienia budynku, gdzie tłoczyła się zgraja innych ludzi tak różnorodnych, że trudno wskazać cokolwiek, co ich łączyło. 02:20:57 *''Dentysta'' uniósł brew- Wiesz ile tu jest kobiet? Ile wśród nich może się nazywać Amelia?-rzucił kpiąco.-Znam co najmniej piętnaście.-uśmiechnął się obleśnie-Wszystkie baaardzo dobrze. 02:23:11 *Essy powstrzymała prychnięcie. Jakoś przypomniały jej się słowa Ame o poziomie romantyczności w tym świecie. - A dokąd mogłaby pójść taka, której nie znasz baaardzo dobrze? Wojowniczka? 02:23:49 *''Dentysta''-Ciebie też chętnie poznam.-przyjrzał się Essy, jakby ją oceniając. 02:24:11 *Andre 'Więc na nic skrypty ukrywające twój ogon. Już widziałem ile przynoszą złego. Nie muszę otwierać księdzu. Ale jeśli tak, sama na siebie wydasz wyrok pozostania w tym domu do rozwiązania' 02:25:14 *''Dentysta'' -A kto to wie? Pewnie jakaś z gangu. Z takimi lepiej się nie zadawać. 02:26:04 *Zuri -Niech i tak będzie. Neno ocalił mi życie. Nie opuszczę go dla krótkiego spaceru. 02:26:05 *Essy - Sama zdecyduje, z kim warto się zadawać. Jak do nich trafię? 02:27:55 Narracja: Dentysta nie odpowiedział już. Dron poleciał, więc trzeba biec dalej. Popędził do kolejnej kryjówki, chowając się pod podłużnym zadaszeniem. Szedł dalej wzdłuż tego budynku. 02:29:04 *Essy również wybiła do przodu. Gdy byli pod dachami, znów próbowała go zagadać. - Hej! To jak? 02:30:33 *Aleks zgodnie z zaleceniem Rozalii, napotykając na Emilio poprosił go, by udał się do pokoju, do snu. W ramach wyjątku, z okazji świąt, mógł to zrobić dzisiaj bez kąpieli. A nie chodziło o nic innego jak o jak najszybsze upewnienie się, że śpi bezpiecznie na górze. 02:30:37 *Patrick rozejrzał się po sali. Rodzina Drake'ów zbierała się do wyjścia. 02:31:56 *Aleks podszedł do Patricka. 'Nie miej Rozalii za złe. To był dla niej trudny dzień. Z Fylipem uporam się osobiście.' - powiedział. 02:33:26 *Patrick - Kłóciłbym się o pierwszeństwo, ale masz większe prawo. Życzę powodzenia. 02:33:59 *Nate - My już będziemy lecieć. Wszystkiego dobrego, dobranoc. 02:35:06 *Dentysta szedł dalej, nie odwracając się do niej, ale odpowiedział.- Słuchaj mała, to naprawdę miłe, że ci się podobam, ale naprawdę mogłabyś sobie odpuścić to udawanie, że szukasz gangu i powiedzieć mi wprost, co czujesz. 02:35:08 *Dentysta szedł dalej, nie odwracając się do niej, ale odpowiedział.- Słuchaj mała, to naprawdę miłe, że ci się podobam, ale naprawdę mogłabyś sobie odpuścić to udawanie, że szukasz gangu i powiedzieć mi wprost, co czujesz. 02:35:13 *Zuri- Chociaż... Niech będzie.-powiedziała, przypominając sobie o tym, że na decyzyjność też miała nie zasługiwać. 02:36:30 *Aleks pożegnał Nate'a podniesioną ręką, nie przerywając sobie picia wina. 02:37:04 *Essy - Niech ci będzie. Zaczynasz mnie wku.rwiać, ale zdajesz się wiedzieć dużo o tym miejscu, więc mam nikłą nadzieję, że jednak mi pomożesz. 02:37:18 *Aleks 'Nie jestem ci przeciwny. Ale nie sądzę byś z krwiopijcami równie sobie radził co z miłośnikami karcianych rozgrywek' - roześmiał się. 02:37:33 *Aleks 'Nie miałem go zabijać. Ale skoro tak bardzo tego zapragnął...' 02:38:33 *Patrick - Nie martw się, jeżeli Ci się to nie uda, to ja zadbam o jego śmierć. 02:39:45 *John - Gabryś nie zasypiaj - 02:40:24 *Aleks 'Tyle mi wystarczy. To dobra deklaracja. Jedyne co spędzi mi sen z powiek to bezpieczeństwo mojej rodziny. A właśnie. Amelia nigdy nie opowiedziała jak udała wam się akcja w jej świecie. I jak wiele jeszcze przed nią. Niby nie powinienem plotkować, ale i o nią martwić się należy bo bywa dość... niefrasobliwa; 02:40:53 *Andre 'Zastanów sie dobrze czego faktycznie chcesz. Można zmusić do obrządku. Ale nie do wiary' 02:41:23 *Patrick - Ale racja, z wampirami nie miałem jeszcze do czynienia. Czas trochę poczytać, podowiadywać się. Jeżeli Essy wróci, podzękuj jej w moim imieniu. Nie wiem czy bardziej uratowała mi życie, czy powstrzymała przed odebraniem owego, ale jestem jej wdzięczny. 02:42:21 *Patrick - Wolałbym tej akcji nie wspominać. Oszukano nas... Mnie w szczególności. Ale wyszliśmy cało. Będę musiał z nią niedługo pogadać. 02:42:33 *Dentysta zaśmiał się-Wiedzę mam taką jak wszyscy, ale mogę ci pomóc, skoro tak bardzo chcesz.-powiedział w końcu, zwalniając, ale nie zatrzymując się przy przelocie kolejnego dronu. Byli pod dachem. Wystarczyło nie wystawić przez przypadek ręki.-Oczywiście nie za darmo. 02:43:27 *Essy - Rum, to wszystko co mam. Lubisz rum? 02:45:21 *Zuri -Wiem. I wierzyć nie będę.-przyznała- A na pewno wiara ta nie wyprze tego, co wyznaję od dziecka. 02:48:01 Narracja: Dentysta skręcił w tunel przechodzący wprost przez budynek. Przejście obudowane było blachą. Wzdłuż ścian korytarza ciągnęły się podłóżne kałuże błota wody i... (niuch niuch) tak, moczu i kału. 02:48:25 *Gabriel 'Porządek rzeczy sam w sobie jest prawem. Jest istotą istnienia. Jest drogą i drogowskazem. Ciężko to pojąć umysłowi uwięzionemu w ciele. Porządek rzeczy przewiduje plan dla każdej istoty która zaistniała. Lecz nie jest to plan o sztywnych ramach. Każdy może go zmieniać, każdego dnia i w każdej chwili.' 02:48:25 *Gabriel 'Porządek rzeczy nie jest osobą. To siła sama w sobie. Wszelka siła sprawcza' 02:49:03 *Dentysta - Rum?-rzucił kpiąco, jakby to nie było nic warte. Zatrzymał się i obrócił do niej-Słuchaj słonko. W mieście może się wam wydawać, że alkohol taki wspaniały, ale to nie jest miasto. Miałabyś wodę. Wtedy może. 02:49:44 *Dentysta -Zresztą nie tylko rum masz.-przypomniał, klepiąc kobietę w tyłek. 02:50:48 *W tym momencie Essy straciła rum, ale zyskała satysfakcję. No i Dentysta przestał pachnieć tak intensywnie środkiem dezynfekującym. - Łaski bez, poradzę sobie. 02:51:04 *John - Czyli coś przygotowało plan którego nie może wykonać bo każdy go zmienia. To nie jest plan. To jest zwyczajnie przypadkowość - 02:52:37 *Gabriel 'To o czym mówisz jest dowodem, że nie wszystko pomieści ludzki pomyślunek. Wszystko dzieje się jednocześnie i nigdy, a jednak następuje po sobie. Wersji zdarzeń jest nieskończenie wiele a każda ma swoje przyczyny i prowadzi do określonych skutków.' 02:53:30 *John - Już rozumiem. Chodzi Ci o płatek. Mogłeś od razu mówić
»Zamieszczono 20-01-2017 22:280
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48916
02:57:10 *Patrick podniósł się. - Przykro mi, że wyszło jak wyszło. Do zobaczenia. 02:57:41 *Dentysta- To super.-powiedział i poszedł swoją drogą. 02:59:22 *Gabriel 'Tak. O płatek. Kwestia nazewnictwa 03:00:29 *John - I co płatek ma do prawa woli? - 03:00:32 *Aleks 'Wracaj bezpiecznie' - odpowiedział na pożegnanie. Rozejrzał się. Najwyraźniej Eliza faktycznie przepadła jak kamień w wodę. 03:00:36 *Essy zawróciła. Tyle wiedziała, że skoro ten facio nie idzie w stronę gangu, to nie powinna iść za nim. Poza tym capiło tu niemiłosiernie. Obrała sobie jakiś kierunek i znów zaczęła przemieszczać się między budynkami. Starała się nie tracić innych z oczu, obserwować jak się poruszają. 03:01:44 *Dentysta w ostatniej chwili cofnął się do tunelu. Przez tą natrętną dziewuchę nie usłyszał nadlatującego drona. A ten był wybinie upierdliwy, bo nie z karabinu strzelał, a z wyrzutni. Wybuch ogrzał powietrze, a podmuch wyrzucił po przeciwnej stronie kilka osób stojących najbliżej wejścia. Zaraz dobiegły stamtąd strzały, które skutecznie zagłuszyły trwające tylko chwilę krzyki. 03:02:04 *Po chwili pukanie ucichło. Ksiądz najwyraźniej zrezygnował. Dobrze chociaż że jego kurs był opłacony. Andre westchnął cicho. 'Wedle twojego wyboru' - powiedział. 'Poważnie Zuri. Nie mam do ciebie więcej siły. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić. Nie mam już pomysłów. Jeśli nie poradzę sobie z tobą, będę musiał odesłać cię do rodziny i iść w swoją stronę' 03:03:07 *Dentysta-Kur*a-przeklął sobie zdrowo.-Głupia zdzira.-dodał pod nosem. 03:03:42 *Andre 'Nie wiem gdzie podziała się niewinna dziewczyna którą pokochałem. Szukam jej i szukam. Ale ciągle drogę zastawia mi wyrachowana panna o myśleniu mężczyzny i charakterze wojownika' 03:04:29 *Essy obejrzała się na siebie, w stronę wybuchu. Nie była nawet pewna, co się stało. Może jednak nie jest zbyt rozsądnie łazić krok w krok za innymi? Oni też mogą się pomylić i sprowadzić na nią niebezpieczeństwo. 03:06:13 *Essy odwróciła wzrok od zmasakrowanych ciał. Przeszył ją dreszcz. Chyba zaczynała pomału rozumieć to wycofanie i naburmuszenie Amelii. W takim świecie trudno o beztroskę i radość. Nie zamierzała się jednak cofać. 03:07:05 *Zuri podniosła na niego wzrok.-Ja też...-popłynęło kilka łez.-...siebie nie poznaję.-popłynęło jeszcze więcej. Zamknęła oczy, by to zatrzymać. -Nie wiem co się dzieje. Nie mam pojęcia. 03:08:38 *Andre było przykro. Nie chciał by płakała. Ale nie mógł przemóc się by ją teraz przytulić. Naraziła jego dzieci. 'Paryż to jedyna alternatywa by oddzielić cię od nałogu. Nie mam innej. Podobnie zniszczenie portalu. Ten ostatni Dagon na pewno naprawi. Choć nie natychmiast. ' 03:09:29 Narracja: Szturchnął ją jakiś mężczyzna. Pofarbowane na co najmniej pięć odcieni zielonego (w tym ten zgniły) sięgały mu do ramion. -Dobrze słyszałem, że szukasz Pustych? 03:10:53 *Zuri usiadła na łóżku.-Rozumiem. Zostanę tu.-powiedziała, spoglądając na niego. Miała w oczach ten sam błysk zaufania, co kiedyś. Trudniej było mu się przebić, ale był tam. 03:11:48 *Essy zaczęła mieć dość ponure myśli. Co jeżeli naprawdę zginie tutaj, pośrodku niczego? Ktoś by jej szukał? Czy ktokolwiek przejąłby się jej śmiercią, tak naprawdę, nie na zasadzie 'Och, szkoda tej dziewczyny, taka wesoła była'... 03:12:38 *Essy została wyrwana z zamyślenie. Spojrzała na mężczyznę zaskoczona. - Chyba tak - odparła. Brzmiało to w sumie jak nazwa jakiegoś gangu i chyba nawet Amelia kiedyś o nich wspomniała. 03:14:50 *Andre spuścił głowę gdy zobaczył spojrzenie Zuri. 'Nie chcę cię krzywdzić. Nie chcę byś tu cierpiała samotność. Ani nie chcę się bać że przez jakieś głupie runy utracisz duszę. Gdybyś zaufała mojemu bogu, moglibyśmy tutaj pozostać. Inaczej nadal powinienem szukać Laili by rzuciła urok który pozbawi innych możliwości widzenia twojego ogona' 03:15:43 *Andre 'A nawet nie wiem czy taki urok jest możliwy. Podobnie jak nie wiem czy kiedyś, po śmierci, dane nam będzie spotkać się, czy każde uleci do innego boga' 03:16:17 *Mężczyzna wciąż na nią spoglądał, pomachał jej dłonią przed oczami. Jego poorana przebytą kiedyś ospą i pewnie wieloma innymi chorobami wpływającymi na skórę twarz wygląła prawie na zmartwioną.-Halo? 03:16:49 *Essy zamrugała. - No co? Prowadź do Pustych, jeśli wiesz, gdzie są. 03:18:59 *Aleks 'Jak to do świata Amelii?!' - wykrzyknął uderzając butelką o stół. 03:19:02 *Dagon 'Normalnie. Ponoć miałeś ją tam zaprowadzić tylko byłeś zajęty rodziną i wampirami' 03:20:48 *Zuri- Tylko widzisz, ja w swoich bogów nie muszę wierzyć. Oni są. Pokazują się, mówią, robią. A tutaj musiałabym uwierzyć.- powiedziała- A nie wiem, czy bym umiała. 03:20:51 *Zielonowłosy-Sami puści nie. Wiem gdzie jest ktoś, kto dla nich robi. Akurat mam po drodze.-powiedział i ruszył w odpowiednim kierunku.-Poznam imię kobiety, którą prowadzę na pewną śmierć? 03:21:46 *Essy - Essy. Poznam imię mężczyzny, za którym idę na pewną śmierć? 03:23:09 *Aleks 'Cholera jasna! Przecież ona tam nie ma żadnych szans! Strach ją puścić przez deptak by pod konia dorożkarskiego nie wpadła!' 03:23:15 *Zielonowłosy miał dziwnie łagodny jak na jego aparycję głos. Mógłby śpiewać romantyczne piosenki, podbijając przy tym serca milionom nieletnich fanek. 03:24:19 *Andre uśmiechnął się. 'Poczułabyś to. Wiara... Wiara po prostu jest. Pomaga tam, gdzie wszystko inne zawodzi. Sprawia że to co robimy ma sens. To że rodzimy się i umieramy. To że rzeczy następują po sobie. To że dusza jest nieśmiertelna i czeka ją wieczne szczęście' 03:24:24 *Zielonowłosy -Jet 03:25:00 *Dagon 'Na mnie nie patrz. Tak powiedziała. Nie miałem powodu jej nie wierzyć' 03:25:23 *Aleks 'Ja jej tak powiedziałem. Daj no rumu' - powiedział. 'A zresztą, sam sobie wezmę. Idę po tą francę. Nie dopuśćcie wampira do Rozalii i Emilio. I radzę ci poszukać Elizy. Chyba się wam zapodziała' 03:29:38 *Essy - Dzięki, Jet - rzuciła przy okazji. W końcu sam się zaoferował z pomocą. Miała szczerą nadzieję, że nie ma w tym haczyka. 03:29:42 *Jet zatrzymał się i położył Essy dłoń na ramieniu, zatrzymując. -Tu przejdziemy na drugą stronę.-zakomunikował, ale nie ruszył się z miejsca. 03:30:21 *Essy skinęła głową i rozejrzała się w oczekiwaniu. 03:31:28 *Jet zauważył coś po drugiej stronie ulicy-Albo i nie.-powiedział, chowając się głębiej w cieniu. 03:32:30 *Essy nie odważyła się wyjrzeć. Chwilę nasłuchiwała. - Co jest? - zapytała w końcu szeptem. 03:35:26 *Jet-Spójrz.-najwyraźniej bał się postaci w zaostrzonym kapturze, opierającej się o ścianę pod jakimś dachem. Kobieca sylwetka ledwo była widoczna przez krój bluzy. Spojrzała w ich kierunku, ale nie wyglądała jakby miała zamiar do nich podejść. 03:36:44 *Essy wyjrzała. - No widzę. Kto to? 03:37:24 *Jet- Oto Pusty.-szepnął do niej, praktycznie na ucho- Właściwie ich legenda. Tak bardzo ci zależy, to idź. Ja sobie jeszcze pożyję.-dodał i zaczął się wycofywać, udając, że go nie ma. 03:38:45 *Essy - Jasne... - mruknęła, patrząc za znikajacymi, zielonymi włosami. Wyjrzała jeszcze raz. Pomachała do kobiety, sprawdzając reakcję. 03:39:01 *John - Gabrysiu, skoro zasypiasz to może czas udać się do łóżka? - 03:40:49 *Pusty po drugiej stronie przyjrzał się Essy. Postać pokręciła głową i gdy dron odleciał, pobiegła w jej kierunku wyciągając nóż. 03:41:33 *Gabriel 'Ja nie sypiam' - roześmiał się 03:42:19 *Essy na widok noża odsunęła się nieco dalej. Wymacała ręką kamień i przygotowała, się do obrony, unosząc nad głowę. Czekała, aż postać wyłoni się zza rogu budynku. 03:43:22 *John - Przynajmniej tyle dobrze choć z koncentracją u Ciebie słabo - 03:43:36 *Aleks przeszedł przez portal. Starał się być tak czujny jak potrafił. Doskonale pamiętał jak dostać się do ... domu Amelii. 03:45:14 *Gabriel 'Jak i u ciebie z cierpliwością. Co ma do prawa woli... Wszystko. Rodzisz się z wolną wolą. niezależnie od tego czy jesteś królem czy niewolnikiem, podejmujesz dziesiątki, setki, tysiące decyzji. Każdego dnia.' 03:45:59 *John - I dlaczego pozbawiasz tego prawa istot rozumnych które nie są ludźmi? - 03:47:06 *Gabriel 'Nie pozbawiam. Nie ja zdecydowałem o naturze rzeczy. Ani nie ja pokierowałem ich wyborami, które doprowadziły ich do utraty łączności z sednem tego co ja nazywam porządkiem rzeczy, ty płatkiem, ludy młodsze wielkim uniwersum, a starsze bogiem' 03:47:14 Narracja: Do budynku, w którym znajdował się Aleks przez drzwi weszły dwie kobiety. Jedna właściwie miała typowo męską sylwetkę i tylko po twarzy dało się rozpoznać jej płeć. I po braku wybrzuszenia we wiadomym miejscu na leginsach. 03:48:30 Narracja: Ta właśnie kobieta, niesiona przez trochę tylko mniejszą koleżankę miała siekę zamiast lewej nogi. 03:48:55 *John - Utraty czego przepraszam? Łączności? - 03:49:24 Narracja: Spojrzały na Aleksa, oceniając jego zamiary. Niepisany (bo niby gdzie?) kodeks slumsów zakazywał ataków w takich sytuacjach na neutralnym terenie, ale mimo to pozostały ostrożne. 03:49:50 *Aleks wolał się nie wychylać tylko czekać na rozwój wypadków. Ktokolwiek to był, mógł być przyjacielem, wrogiem lub być całkowicie neutralny. Poczuł niesmak na widok rany, jednak nadal nie reagował. To nie była jego sprawa. Wolał wpierw upewnić się, dokąd idą kobiety. 03:49:50 Narracja: Blondynka posadziła ranną czerwonowłosą pod ścianą. 03:50:22 *Gabriel 'Owszem. To ta łączność sprawia, że bez skrępowania możesz korzystać z większego potencjału niź przyrodzony do chronienia siebie i sobie bliskich, do powiększania swoich możliwości bez sięgania po energie zewnętrzne' 03:51:04 *Gabriel 'Większość nazywa to po prostu duszą.' 03:51:21 Narracja: Od tyłu drogę Essy zablokowało dwóch mężczyzn. Jeden z nich złapał Essy w talii. Właśnie ten sekundę później miał nóż w oku. Jeśli Essy kiedykolwiek widziała broń Amelii, mogła ją teraz rozpoznać. 03:51:24 *John - Energie zewnętrzne? - 03:51:55 *John - Dusza. No tak, mogłem spodziewać się tej teorii - 03:52:15 *Gabriel 'I ta łączność sprawia, że po śmierci nie znikasz na zawsze' - uśmiechnął się. 'A jedynie wracasz tam skad przyszedłeś. Energie zewnętrzne to wszystkie te, po które każe ci sięgnąć ego a nie czysta wola rozwoju' 03:53:21 *John - Gabrysiu, widziałeś kiedyś ludzi? - 03:53:30 *Essy zaskoczona, spróbowała zdzielić mężczyznę kamieniem, jednak ktoś ją uprzedził. Dobrze znany ktoś. - Ame? 03:53:36 *Aleks 'Przydam się do pomocy?' 03:53:36 *Aleks 'Co jej się stało?' 03:53:47 Narracja: -Pojebało ich z tą godziną policyjną trwającą całą dobę.-mruknęła bardzo męska blondynka, kucając obok drugiej i zaciskając na jej nodze własny pas od spodni, by w miarę możliwości zatamować krwawienie. 03:55:25 *Aleks spojrzał na butelkę z rumem. 'Niech wypije. To uśmierzy ból i spowolni krwawienie. Choć za smak nie ręczę' - podał butelkę blondynce. 03:55:42 Narracja: Drugi cofnął się niepewnie, widząc upadającego towarzysza. Później zobaczył to, czego nie zobaczył wcześniej zbyt zajęty przyglądaniem się odsłoniętych nóg Essy. Mianowicie zmierzającego ku niemu Pustego. Ba! Legendy, której bali się wszyscy. 03:56:13 Narracja: Nawet nie próbował uciekać. Jak stał, tak padł na kolana. 03:57:53 *Essy wciąż trzymała w ręce kamyk. Próbowała wypatrzeć spod kaptura znane rysy twarzy. - Dziękuję - powiedziała ostrożnie. 03:58:42 *Amelia nie zdejmując kaptura podeszła do nich i odzyskała swoją broń. Spojrzała na mężczyznę, na razie całkowicie ignorując Essy.-Smaczny grunt?-spytała. Jej głos brzmiał bardzo agresywnie.-Zejdź mi z oczu. 03:59:43 *Essy rozluźniła się całkiem, poznając głos Amelii. No proszę... Legenda? Nie, żeby ją to specjalnie dziwiło, była naprawdę świetna w strzelaniu, ale... Legenda? 03:59:50 *Aleks 'To alkohol. Może też odkazić ranę' - dodał po chwili. 04:00:03 Narracja: Mężczyzna chwaląc Boga, w którego nagle zaczął wierzyć uciekł gdzie pieprz rośnie, zapominając o dronach. Cudem dosłownie udało mu się dostać na drugą stronę, nim przeleciał kolejny ''król''. 04:00:27 *Blondynka spojrzała na Aleksa podejrzliwie, ale przyjęła butelkę. Powąchała zawartość, po czym dała do picia czerwonowłosej.-Nie zdążyła.-odrzekła, jakby to wyjaśniało fakt istnienia rany. 04:01:06 *Essy - Witaj legendo - przywitała się, cholernie szczęśliwa, że ją w końcu znalazła. 04:01:41 *Aleks domyślił się, że to jeden z technologicznych strażników zareagował. Przy poprzedniej podrózy Amelia ostrzegała go przed nimi. 04:02:35 *Blondynka- Wiem.-powiedziała spokojnie. O Alkohol łatwiej tu przecież było niż o wodę. 04:03:49 *Amelia wreszcie spojrzała na Essy.-Co. To. Miało. Być?-wycedziła po jednym słowie, mierząc ją od góry do dołu.-Mogłaś chociaż ubrać coś mniej rzucającego się w oczy.-dodała. 04:05:44 *Essy - Też się cieszę, że cię widzę. Jakoś nie pomyślałam, by się specjalnie przebrać w odwiedziny. Pół dnia zajęło mi przekonanie Dagona i Aleksa, żeby mi pokazali twój portal. 04:06:09 *Amelia złapała Essy za ramię. Mocno, niemal do granicy bólu. Pociągnęła ją za sobą najpierw kawałek wzdłuż budynku, później przez ulicę i znowu wzdłuż jakiegoś innego. 04:06:55 *Essy - Hej, hej... Dokąd idziemy? Przyszłam cię zaprosić na przyjęcie. Znowu. Smutno jakoś bez ciebie. 04:07:22 Narracja: Parę ulic, budynków i tuneli później zatrzymała się przed tym, na którego szczycie był jej dom. Teraz sobie tam nie wejdą, ale to nie aż taki problem. Otworzyła z buta drzwi na samym dole i wciągnęła przez nie Essy do oświetlonego sztucznie pomieszczenia. 04:08:24 *Aleks nie chciał się wtrącać w nieswoje sprawy. Ale było za późno. Wtrącił się. Widział, że ranna ma małe szanse na wyjście z tego cało. To mogło być cokolwiek. Zabrudzenie rany, szok, osłabienie, wykrwawienie. W końcu, zwykłe poddanie się. Lecz obserwował zmagania dziewczyny po cichu licząc na cud. 04:08:44 *Essy - Co to za miejsce? 04:08:55 Narracja: Zaskoczone towarzystwo zgromadzone przy jedynym meblu w pomieszczeniu: stoliku z metalowej skrzyni potrzebowało tylko sekundy, by rozpoznać charakterystyczne cechy Pustego. Natychmiast opuścili pokój, szczelnie za sobą zamykając. 04:09:25 *Amelia dopiero wtedy zdjęła kaptur- Teraz cię słucham. Ile osób odradzało ci przyjście tutaj 04:09:35 *Amelia- Oprócz mnie? 04:09:38 *Aleks zdjął uniform. 'Zaraz wpadnie w szok. Lepiej by nie traciła ciepła' - powiedział. Jednak nie chciał ingerować. Zbyt wiele lat spędził w walce by nie widzieć, jak wygląda asekuracja. Podał płaszcz opiekunce rannej. 04:10:41 *Essy była zaskoczona tym jaki szacunek wzbudza Amelia. Od dzisiaj będzie zmuszona nieco inaczej na nią patrzeć. - Właściwie to każdy, którego zapytałam - przyznała się bez bicia. 04:12:48 *Ten gest blondynkę już całkiem zaskoczył.-Thx.-podziękowała skrótem, przyjmując okrycie, które natychmiast wykorzystała.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:290
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48917
04:13:10 *Czerwonowłosa spojrzała na Aleksa- Czemu?-spytała już dość niemrawo. 04:14:44 *Amelia- I mimo to tu jesteś?-spytała retorycznie. Obejrzała się na drzwi, za którymi zniknęli tamci, zaciągając kaptur z powrotem na głowę.-Skoro już podsłuchujecie, to możecie przynieść moje rzeczy.-zawołała- I coś do picia. 04:16:17 *Aleks 'Czemu nie?' - odpowiedział z uśmiechem. 'Każdy ma jakieś zasady.' 04:16:44 *Essy wzruszyła ramionami w odpowiedzi. - Nie wierzyłam, że tu naprawdę może być aż tak źle. 04:16:53 *Aleks 'A moje mocno sprzeciwiają się temu co się tutaj dzieje' 04:17:19 *Blondynka- Niewielu tutaj ma akurat takie 04:17:40 *Blondynka -Jednostka nie bardzo ma co z tym zrobić. 04:17:52 *Aleks 'Więc uznaj mnie za wyjątkowego jeśli tak ci będzie łatwiej' - odpowiedział. 'Przydałby się lekarz. I to nie byle jaki' 04:19:01 *Blondynka -A skąd mam takiego wziąć? 04:20:04 *Essy - To, hm, wracamy na przyjęcie? - zapytała, choć miała wrażenie, że dość idiotycznie to brzmi. 04:20:14 Narracja: Za drzwiami dało się słyszeć głosy, gdy dyskutowali, kto ma wyjść do niej. W końcu pociągnęli zapałki. Przegrał chłopak ze związanymi w kucyk włosami w zielono-niebiesko-pomarańczowe pasemka. Wyszedł przez drzwi z torbą i siatką zapełnioną puszkami MountainDew w różnych kolorach. 04:20:18 *Aleks 'Pewnie znikąd. ' - był zatroskany choć nie dawał tego po sobie poznać. 'Wiem gdzie udzielono by jej pomocy. Ale... sam też nie jestem tu przypadkiem. Powinienem szukać kogoś, kto pewnie też już wpadł w kłopoty' 04:21:41 *Czerwonowłosa- To idź.-skinęła mu głową- I tak zrobiłeś więcej, niż ktokolwiek tutaj by się po tobie spodziewał. 04:24:08 *Essy - Nigdy nie przypuszczałabym, że jesteś typem tyrana, który zabija za krzywe spojrzenie - skomentowała, widząc zachowanie chłopaka. 04:24:18 *Amelia odebrała to co przyniósł i odprowadziła chłopaka wzrokiem do drzwi. Wyjęła z torby spodnie i bluzę.-Zakładaj.-rozkazała. To nie był przyjazny ton, znany z karczmy. To był rozkaz kogoś, kto nie znosi sprzeciwu. 04:24:29 *Zuri -Ty w to wierzysz od dziecka. A ja od dziecka wyznaję boga, o którym wiem, że stworzył moją rasę.-teraz to już się tłumaczyła. Chciała postawić na jego, ale po prostu nie była w stanie. To kwestia wiary. Nie da się po prostu nagle uwierzyć. 04:24:42 *Blondi- A kogo szukasz?-spytała- Może będziemy wiedziały. 04:25:23 *Essy - Buty też by się przydały - zauważyła, wciskając na się ubranie. 04:25:31 *Aleks 'Amelii. Imienia drugiej na pewno nie znasz' 04:26:57 *Andre 'Z wiarą nie było u mnie tak łatwo. Jako chłopiec wolałem zdzierać kolana po drzewach niż uczestniczyć w świętej mszy. Przychodzi moment gdy po prostu czujesz że to prawda. Że niezależnie od tego ile pytań rozwiążesz odpowiedziami, dochodzisz do tego ostatecznego pytania o początek początków. O przyczynę wszystkiego. I rozumiesz, że wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku. ' 04:27:57 *Andre 'Po prostu. Jedni krótszą, a inni dłuższą drogą. Wyobraź sobie boga który kocha wszystkich jednakowo. Który nie warunkuje twojego istnienia zbiegami okoliczności. Ale pilnuje by twoja dusza zawsze była nieśmiertelna' 04:28:56 *Blondi- A kogo szukasz?-spytała- Może będziemy wiedziały. 04:29:06 *Amelia- Bo nie jestem.-wzruszyła ramionami, otwierając białą puszkę.- Obrosły mnie legendy. Nie wiem czemu aż tak mocno działają na ludzi. 04:29:15 *Czerwonowłosa- A coś jeszcze o tej Amelii? Bo wiesz, dziewczyn z takim imieniem od nasrania. 04:29:47 *Aleks 'Twoja koleżanka najwyraźniej umiera' - zakomunikował, choć było to oczywiste. 04:30:10 *Essy - To przez to twoje... Zmartwychwstanie? 04:32:17 *Amelia zaśmiała się. Po raz pierwszy tutaj -I to niejedno. A teraz ubieraj się, żebyś nie zwracała tak na nas uwagi. 04:32:30 *Zuri -Widać tą jednakową miłość na ulicach.-zauważyła trzeźwo. 04:32:42 *Aleks 'Ta której szukam mieszka niedaleko i lubi sobie postrzelać.' - rzucił. 04:33:35 *Essy po chwili była gotowa do wyjścia. - Zamierzasz mnie oprowadzić? Już sporo widziałam... Więcej niż bym chciała. 04:35:12 *Andre 'To, że bóg kocha ludzi jednakowo nie oznacza, że oni siebie nawzajem muszą kochać' 04:36:07 *Blondynka- Wiem.-powiedziała. Była smutna, ale jakby nie patrzeć, nie pierwsza i nie ostatnia śmierć jaką widzi. idzie mi jakoś? 04:36:19 *Andre 'Gdy jedno dziecko uderzy drugie, czy to oznacza że rodzice mniej je kochają?' 04:37:19 *Amelia -Dobrze.-kiwnęła głową- Zamiast tego powąchasz sobie trochę.-dopiła co miała w puszce, zostawiła na stole jakąś kartę, oraz karteczkę z hasłem do niej, po czym dałą znak do wyjścia. 04:37:45 *Zuri -Nie.-przyznała. 04:39:13 *Essy - Nie mogę się doczekać... Ame? Zawsze tu tak jest? 04:39:25 *Czerwona- Empty Eye.-wypowiedziała pseudonim-Nie wiem po co jej szukasz, ale znalezienie jej to dość trudna sprawa. 04:39:41 *Aleks 'Cholera z tymi babami... ' - pomyślał. 'Daleko stąd mieszkasz? Poradzisz sobie z powrotem? ' -zapytał tej, ktora była przytomna. Tej z którą rozmawiał. 04:41:42 *Aleks 'Ona ci tu umrze. Szkoda. Mam propozycję. Zabiorę ją ze sobą. I tak nic gorszego raczej jej już nie spotka. A jak bóg da, uda się ocalić jej życie' 04:42:46 *Essy - Mam na myśli dzieciaki padające od strzałów, za próbę przejścia na drugą stronę ulicy... - nie było się co oszukiwać. To wszystko było cholernie przygnębiające. 04:43:36 *Czerwonowłosa- Poradzi sobie.-zapewniła Aleksa- Ja i tak nigdzie nie pójdę. 04:43:48 *Blondi spojrzała nieufnie na Aleksa. Zastanawiała się. Spojrzała na przyjaciółkę, a jak ta kiwnęła głową, odstąpiła od niej.-Dobrze.-powiedziała tylko, zgadzając się. 04:44:34 *Amelia -Nie. Jeszcze dwa tygodnie temu godzina policyjna trwała tylko siedem godzin na dobę.-powiedziała jakby to całkowicie zmieniało obraz jej świata. 04:44:56 *Essy - A teraz...? 04:45:48 Narracja: Amelia wyprowadziła Essy i poprowadziła do wejścia kawałek dalej. Zapukała, a gdy jej otwarto, wciągnęła Essy za sobą. 04:46:48 *Essy mimo wszystko rozglądała się uważnie na boki, idąc za Amelią. 04:47:00 Narracja: To była właściwie nora oświetlona jedną jarzeniówką ustawioną w pionie naprzeciwko wejścia. Od źródła światła kobiety oddzielało dwóch dobrze zbudowanych facetów i dwóch nieco mniejszych. 04:47:43 *Essy przyglądała się nieznajomym w milczeniu. 04:48:23 *Mały chłopak z jaskrawo-różowymi włosami wyszedł dwa kroki do przodu -Tunel zdrożał.-poinformował tylko- Dwie osoby. To będą trzy koła. 04:48:41 *Amelia- Pierdolisz... 04:48:50 *Mały- Nie.-odrzekł, wyciągając w jej kierunku kartę. 04:49:44 *Essy - Trzy koła? - wyrwało jej się. W 21. wieku to było całkiem sporo. Jak miesięczna pensja. 04:50:00 *Aleks 'Jak masz na imię? Zostawię ci za kilka dni wiadomość z informacją co z nią' - powiedział w końcu. 'Tutaj. Na ścianie' - wskazał. 04:50:24 *Amelia zacisnęła usta, ale wyjęła z kieszeni swoją i zbliżeniowo zapłaciła ile było trzeba. Dostała od niego blaszki z jakimś dziwnym znaczkiem i numerkiem 44593667. 04:51:44 *Amelia- Idziemy.-poleciła Essy i poprowadziła ją tunelem, który był o tyle gorszy od tych przecinających budynki, że ciemniejszy i bardziej wilgotny, a że był zamknięty, więc nie wietrzony... 04:52:12 *Mały- Tak.-zerknął na Essy-Utrzymanie tego miejsca nie jest proste. 04:53:35 *-Nicole.-przedstawiła się blondi-A to jest Czerwo.-przedstawiła nieprzytomną już przyjaciółkę.-Nie pytaj o prawdziwe imię. Po prostu Czerwo. 04:53:42 *Essy, gdy tylko się oddaliły, zagadała Ame. - Dokąd to prowadzi? Rozumiem, że innego przejścia nie ma. 04:54:05 *Essy - Kurva, właśnie widzę jak utrzymują to miejsce... A raczej czuję. 04:54:09 *Aleks 'Aleks' - przedstawił się, przełamując nawyk by podać pełne nazwisko. Tutaj mogło to być źle odebrane. 04:54:28 *-Nicole.-przedstawiła się blondi-A to jest Czerwo.-przedstawiła nieprzytomną już przyjaciółkę.-Nie pytaj o prawdziwe imię. Po prostu Czerwo. 04:55:30 *Amelia- Można ulicami.-odpowiedziała- A nie chciałaś widzieć rozstrzeliwanych chłopców, więc idziemy tędy. 04:55:59 *Aleks 'No, Czerwo. Opuszczamy to przyjęcie' - powiedział. 'Nie martw się. Jeśli jeszcze jesteś przytomna, wytrzymasz nim obejrzy cię lekarz' - powiedział. Schylił się do dziewczyny. 'Muszę ją zabrać Nicole. Tutaj jej nie pomogę' - dodał, biorąc dziewczynę na ręce. Wiedział że teraz będzie mu trudniej, ale nie miał wiele wyjścia jeśli chciał by przeżyła. 04:56:31 *Essy zacisnęła usta. W takim wypadku to rzeczywiście lepsza opcja. Przez resztę drogi już nic nie mówiła, by jak najmiej wdychać to ochydztwo. 04:56:47 *Nicole kiwnęła głową- Będę równo za tydzień. Czego się spodziewać? Czy po prostu czegokolwiek? 04:57:37 *Aleks 'Wiadomości. Będzie na ciebie czekała' - powiedział. 'Czerwo raczej w tym czasie nie wyzdrowieje. Ale jeśli tak, to ona będzie czekała na ciebie' 04:59:20 *Aleks wyważył niesioną kobietę tak, by było mu wygodnie iść, pomny na jej ranę. Spodziewał się że z uniformem będzie musiał się pożegnać. Ruszył z powrotem. Musiał być ostrożniejszy niż wcześniej. Z takim ciężarkiem mógł poruszać się wolniej. Był niezwrotny. I ryzykował za obydwoje. 04:59:22 Narracja: Amelia i Essy przeszły po drodze przez dwie śluzy podobne do tych, przez którą wchodziły. Za każdym razem sprawdzano blaszki. Po drodze minęły tylko kilka pojedynczych osób. Widać skok cen zmniejszył popyt. Trzecia była tą, przy której Amelia powiedziała, że wychodzą. 05:00:29 *Essy - Wracać też tędy będziemy? Na ile starcza ta opłata? 05:01:13 *Nicole-Dzięki, Aleks.-powiedziała- Spoko z ciebie facet.-rzuciła na odchodnym. Szybko się zwinęła. Chciała zdąrzyć przed kolejnym dronem. 05:01:43 *Nicole-Dzięki, Aleks.-powiedziała- Spoko z ciebie facet.-rzuciła na odchodnym. Szybko się zwinęła. Chciała zdąrzyć przed kolejnym dronem. 05:02:22 *Amelia- Przecież właśnie wracamy.-powiedziała zdziwiona. Faktycznie, za drzwiami zobaczyły ten budynek z portalem. Wyjście było blisko miejsca, w którym poznała ''dentystę''. 05:03:02 *Amelia- Przeczekamy najbliższego drona i biegniemy. 05:03:10 *Aleks ruszył przed siebie. Szczęśliwie nie miał daleko. 'Zamknij oczy Czerwo' - polecił. 'Będzie dość jasno' - dodał nim przekroczył portal. Skierował się wprost do karczmy. 05:03:44 *Essy - Zabawa przednia - mruknęła. Skupiła się, czekając na sygnał Amelii. 05:04:26 *Aleks 'No i już, możesz otworzyć oczy. Przed nami całkiem kulturalny lokal. Zaraz się kogoś wezwie ' - zagadywał, w obawie by dziewczyna nie straciła przytomności. Otworzyl drzawi nogą. 'Dagon! ' - krzyknął od wejścia. 'Wezwij Petera!' 05:04:56 *Dagon akurat sprzątał po imprezie. 'Do licha! Co jej się stało?!' 05:06:04 *Aleks 'Miała kiepski dzień. Blaszany strażnik pewnie też' - powiedział. 'Jak szybko może być tu Peter?' 05:06:20 *Dagon 'Jakieś dziesięć minut. Tak sądzę.' 05:07:06 *Dagon ruszył przez drzwi wprost do portalu do Nowego Yorku, z telefonem przy uchu. Na szczęście teraz nie musiał już zawijać lekarza w dywan. 05:07:24 *Aleks 'Widzisz? Za dziesięć minut będzie tu lekarz. Przeżyjesz. To całkiem dobra wieść. Chcesz więcej rumu?' 05:07:24 *Amelia -Teraz.-powiedziała, gdy maszyna minęła je. Akurat ta nie zebrała krwawego żniwa. Nie biegła sprintem. Wiedziała, że nie musi. Nie miały aż tak daleko. Zdążą. Oglądałą się tylko na Essy, czy na pewno nadąża i czy nic jej nie zatrzymało. 05:07:37 *Czerwo już go nie słyszała. Była nieprzytomna już gdy brał ją na ręce. 05:08:22 *Aleks 'O nie nie nie, mała. Nie śpimy. Zobacz jak tu ładnie. Pobudka' - potrząsnął nią lekko niosąc na stół. Polożył i sprawdził czy pas odpowiednio tamuje krwawienie. 05:09:02 *Essy trzymała się tuż za Amelią, uważając pod nogi. Buty były dość ciasnawe, ale dawała radę. 05:09:37 *Amelia stanęła w drzwiach znanego już Essy budynku i weszła, gdy ta była już metr od niej. 05:10:05 *Czerwo coś mruknęła, otwierając na chwilę oczy. 05:10:48 *Essy westchnęła z ulgą, rozluźniwszy się dopiero, gdy zobaczyła portal. - Proszę, nie uciekaj tak następnym razem, bo będę latać po ciebie za każdym razem. 05:11:33 *Aleks 'Wiem że spanie jest lepsze. Nie boli. Ale wytrzymaj. Zaraz będzie lekarz' 05:12:31 *Amelia przepuściła Essy i jeszcze wyjrzała. Znała ten głos.-Cholera.-mruknęła, widząc chłopaka na środku ulicy, którzy upadł pod ciężarem niesionej walizki. Dron już było słychać. 05:13:34 *Amelia- Jeszcze na chwilę cię zostawię.-powiedziała- Nawet nie próbuj wyściubiać stąd nosa. 05:13:58 *Essy - O nie... - rzekła, czując, co się szykuje. 05:14:36 *Czerwo nie rozumiała Aleksa. W sensie słowa tak. Ale nie rozumiała czemu. Zasady? No dobra, ale załatwił lekarza! Jeszcze jeśli okaże sie dobry... -Mnie na to nie stać.-mruknęła tylko. 05:14:37 *Dagon gnał przed siebie do auta, niosąc podany przez Petera karton. Peter szedł tuż za nim ze swoją opasłą torbą. Szczęśliwie tym razem wiedział, po co idzie. 05:16:32 *Essy przypomniała sobie, że ma przecież moc (brawo). Zaczęła tworzyć wodną linę, majac nadzieję, że zdąży. 05:16:35 *Aleks 'Nie będziesz za nic płacić. Jest jedzenie, są napoje, jest łóżko do spania.' - pogładził dziewczynę po czole. 'Cholera... ' - myślał patrząc na jej nogę. W jego czasach takie kalectwo było wyrokiem żebractwa. 05:17:23 *Amelia -On jest ważny. -rzuciła jeszcze w ramach wyjaśnienia, wyjmując z kieszeni kulisty granat EMP. Odpaliłą go dokłądnie w momencie, w którym dron odnotował obecność chłopca na drodze. 05:19:05 *Peter wparował przez portal, biegnąc przodem. Od razu wbiegł do karczmy, rozglądając się. 'Dobra. Co jej się stało, ile ma lat, i ile krwi straciła?' 05:19:34 Narracja: Maszyna po prostu przestała działać. Runęła na ziemię, zapewnie miażdząc przy tym kogoś, kto akurat stał pod ścianą, w którą uderzył. 05:20:19 *Amelia podbiegła do chłopca i pomogła mu wstać, Nie musiała mówić nic. Mały miał instynkt samozachowawczy. Popędził do kryjówki. 05:20:28 *Aleks 'A skąd mam wiedzieć do cholery? Coś rozstrzelało jej nogę. Wytrzymała przytomnie jakieś 20 minut. Mogę przenieść ją na górę. Wiem gdzie jest wolny pokój' 05:21:06 *Essy - To było niezłe - przyznała. Trzepnęła ręką, kończąc magiczną sztuczkę. 05:21:29 *Amelia-Dzięki, że próbowałaś pomóc, ale lepiej nie wyskakiwać tu z magią. Jeszcze uznają, że masz jakiś fragment Edenu. 05:21:38 *Amelia powiedziała, jak już wróciła do Essy. 05:22:40 *Essy - Wiesz, ze czeka cię długa noc opowiadania? - upewniła się.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:300
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48918
05:22:45 *Aleks 'Wiem tylko że ma na imię Czerwo. A czy to imię rodowe czy sama się tak nazwała, to już drugorzędna rzecz' - powiedział kpiąco. 'Ratuj jej co tam zostało z nogi' 05:23:22 Narracja: Specyfikacja Czerwo: Kobieta w okolicy trzydziestki, która pod względem sylwetki bardziej przypominała faceta. Na nogach miałą leginsy, które z oczywistego powodu nie miały połowy lewej nogawki. Tors zakrywała lateksowa fioletowa bluzka i nałożona na nią ciemnobrązowa bluza. 05:23:29 *Peter 'Ja ci nie mówię jak ochraniać karczmę. Ty mi nie mów jak ratować' - powiedział, napełniając jakąś strzykawkę i podając dziewczynie zastrzyk. 'Środek przeciwbólowy. Nie ma sensu by cierpiała. Pewnie zaśnie po tym na amen, przeniesiesz ją wtedy na górę' 05:24:31 Narracja: Buty miała dość zwyczajne. Fioletowe adidasy. Najzwyklejsze, jakie można znaleźć. 05:25:37 *Amelia -Milczenia-poprawiła Essy.-Wracamy.-wskazała głową portal. Nie zamierzała zostawiać Essy samej w tym świecie nawet na sekundę. 05:26:12 *Dagon 'A co z tym kartonem?' - postawił karton na krześle. 05:26:38 *Peter 'Są w nim kroplówki. Bez nich pewnie umrze. Zostaw po prostu i ustaw mi ten stojak na którym trzymasz kradzioną lampę' 05:27:06 *Essy - Milczenia to co najwyżej dla mnie. Milczenia i słuchania - przeszła przez portal, czekając na Ame. 05:28:50 *Amelia przeszła za nią-Nie ma szans . Żyję w tym świecie. Nie muszę jeszcze o nim opowiadać. 05:30:59 *Peter 'Dagon, wnieś karton i stojak na górę. Ogarnij pokój' 05:31:25 *Czerwo faktycznie po chwili nic już nie czuła. 05:32:25 *Aleks 'No, moja panno. Przenosimy cię na górę. Żyć już będziesz na pewno. A co z nogą,zobaczymy. ' - powiedział podnosząc dziewczynę ostrożnie. 05:32:26 *Essy nagle odwróciła się do Ame i po prostu przytuliła ją. Trochę się bała. Trochę martwiła. W ogóle nazbierało jej się emocji z całego dnia. - Nie miałam pojęcia przez co ty musisz przechodzić. 05:33:25 *Amelia- Spokojnie.-powiedziała, klepiąc Essy po plecach.-Kiedyś było mniej zachrzaniania. 05:34:24 *Dagon zniknął już na górze, gdy Aleks z dziewczyną skierował się w stronę schodów. 05:34:24 *Peter spakował torbę zbierając się za nim. 'Jasny gwint! Kość ma jak puzzle!' 05:34:40 *Zuri miała już dość tej niezręczne ciszy- Ale zostaniesz?-spytała cicho. 05:35:28 Narracja: Po chwili dziewczyna leżała już w pachnącej pościeli, z podłączoną kroplówką. 'Jej ubrania pewnie będę musiał rozciąć. Niech Dagon poszuka czegoś odpowiedniejszego do łóżka. Poradzę sobie' 05:36:11 *Andre 'Tak. Zostanę' - powiedział. 'Tylko nie uciekaj. Wszystkiego jest dla mnie za dużo Zuri. Nie spodziewałem się że będzie nam aż tak ciężko' 05:37:21 *Essy oderwała się od niej. - Ja myślę, gorzej być chyba nie może - ruszyła w stronę karczmy. - Chodźmy, bo jeszcze się okaże... - otworzyła drzwi. - ...że wszyscy sobie poszli... 05:37:28 *Aleks odebrał swój, zakrwawiony nieco po jednej stronie, uniform, i ruszył na dół. Przewiesił uniform przez krzesło i poszedł poszukać sobie rumu. Znalazł dość szybko. Wrócił do stolika i usiadł. 05:38:03 *Amelia- Ale!-odsunęła Essy od siebie na odległość ręki, trzymając ją za ramiona.-Nie przychodź tam więcej. Mam wystarczająco dużo obowiązków, nie musząc wyłapywać ludzi z karczmy. Co gdybym załatwiała coś w mieście? 05:38:17 *Aleks podniósł głowę. 'Proszę proszę, żyjesz. Niepotrzebnie się po was fatygowałem' 05:38:51 *Essy - Cóż... Pewnie zaczekałabym na ciebie u Pustych. 05:39:13 *Zuri-Chyba nikt się nie spodziewał. 05:40:05 *Amelia podniosła wzrok na Aleksa.-Ta.-kiwnęła głową- Miałam coś przynieść, ale przez tą tu nie zdążyłam.-odpowiedziała Aleksowi, wskazując Essy. 05:40:17 *Andre 'Nit nie cofnie czasu. Ale ... klątwę da się zdjąć. Nie samodzielnie ale da się.' 05:40:39 *Essy odwróciła się do Amelii. - Hej! - zawołała oburzona. - Nic nie wspominałaś, że byłaś zajęta. Przecież mogłam zaczekać. 05:41:10 *Aleks 'I ja coś przyniosłem' - stwierdził. 'A jeśli chodzi o Essy... niepotrzebnie jej odradzałem. Mogłem się spodziewać że zechce zagrać wszystkim na nosie. A właśnie, chodź Essy. Chcę ci coś pokazać' 05:41:57 *Amelia- Nawet o tym nie myśl!-huknęła nieoczekiwanie na Essy- Milusie misiaczki nie utrzymałyby pięciu rewirów. Nie znają cię, więc dość szybko zostałabyś dociążona ołowiem. 05:42:43 *Essy - To trzeba było mnie przedstawić... 05:43:33 *Aleks 'Zachęcaj ją dalej' - powiedział do Amelii. 05:43:34 *Essy - To nie była żadna zabawa. Martwiłam się o Amelię, uciekła niemal bez słowa. 05:43:58 *Zuri -Jeśli namawiasz mnie na ten chrzest, to wiedz, że teraz to byłby dla mnie pusty gest. Kilka słów człowieka w czarnej sukni. 05:44:18 *Aleks 'Amelia wychowała się w tamtym świecie. Wie czym on jest. Ty poszłaś w nieznane. Mówiłem że cię zaprowadzę, choć i to nie gwarantowało że przeżyjemy tam choć kwadrans' 05:45:29 *Andre 'Dlatego nie nalegałem. Wolę by był to twój wybór. Świadomy i zgodny z wiarą. Ale... pozwolisz mi opowiedzieć sobie o tym bogu. Może wówczas zrozumiesz, czemu tak przeszkadzają mi biesy' 05:46:05 *Aleks 'Na górze leży dziewczyna która miała dziś mniej szczęścia. Pewnie już nie pobiega w życiu' 05:46:46 *Amelia-Ty chyba się nie orientujesz jak działają takie grupy...-powiedziała do Essy.- Nie pojawiaj się tam po prostu i koniec. 05:47:01 *Amelia -Jeszcze zobacz w czym poszła.-powiedziała, rozchylając poły bluzy, w którą ubrana była Essy. W spodniach też Aleks musiał rozpoznać jakiś materiał z jej świata. Tylko buty nie były podejrzane, choć łudząco podobne do tych, które miała Amelia. 05:47:39 *John - Co za problem? Powie sie Gabrysiowi ze stalo sie to wbrew czyjejś woli i cofnie czas - 05:47:51 *Essy patrzyła to na Amelię, to na Aleksa. Skrzyżowała ręce. - Dałam radę? Dałam. Nie ma co psioczyć. 05:48:28 *Aleks pokręcił głową. 'Essy... ja wiem że ty jesteś na wskroś pozytywna i niewinna. Świat wokół ciebie już niekoniecznie. O ile wiesz co mam na myśli' 05:48:41 *Amelia- Nie zdążyła?-spytała- Te całodobowe kontrole dronów to jakieś szaleństwo. 05:49:04 *Amelia- Musiałam przez ciebie zabić jednego gwałciciela, a drugiego odgonić. Nie miałaś broni. Nie byłoby mnie, to już byś leżała odurzona jakimś gównem. 05:49:12 *Dagon 'To tak nie działa, John. Na pewno nie tak. Nieistotne co powie się Gabrysiowi. Nieistotne nawet co on sam uważa.' 05:49:58 *Zuri- Czemu ci przeszkadzają biesy rozumiem. Wielkie to i raczej nieprzyjazne. 05:50:15 *Aleks 'Amelia? Ile czasu tu w karczmie potrzeba odczekać, by w twoim świecie pojawić się przed upływem tygodnia?' 05:50:32 *Essy - Skończyliście? - mruknęła. 05:50:52 *Andre 'W moim świecie są synonimem diabła. Największego wroga boga.' 05:50:52 *Zuri -W porządku. Posłucham o nim.-zgodziła się. 05:51:36 *Aleks 'Nie, nie skończyliśmy. Zrozum wreszcie że inni się o ciebie martwią. Że ja się martwię' 05:51:58 *Amelia -Ze dwa dni. W ogóle dziwnie, bo to zależy, czy tu jestem, czy tam. Już tu zostaję więc dwa dni. Ale jak jestem u siebie, to w ciągu tutejszego tygodnia może przelecieć pół roku. 05:52:37 *Zuri -W moim biesy przedstawiają naturę.-powiedziała- Tą bardziej wrogą i niebezpieczną jej stronę. 05:52:49 *Andre 'Dziś odpocznijmy. Jutro zabiorę cię do kościoła. Tam na pewno będą czytać ewangelię. Powinno ci się spodobać' 05:52:52 *Aleks 'Kiepsko. Obiecałem komuś pozostawić wiadomość w budynku przy portalu' 05:53:18 *Amelia- O tej, którą sprowadziłeś? 05:53:19 *Essy zacisnęła wargi i spojrzała w bok. Czuła się jak strofowane dziecko. 05:53:27 *John - Nie? A to ciekawe. w takim razie ktory z was klamie? - 05:54:19 *Dagon 'Żaden nie kłamie. Choć istnieje szansa że coś źle zrozumiałeś' 05:54:53 *Amelia- Możesz przekazać, w którym kierunku zmierza, albo przenieść ją do swojego świata. W porównaniu z nim rozbieżność jest mniejsza, więc ''szybciej'' wróci do zdrowia. 05:55:28 *Aleks 'Wyobrażałem sobie już że leżysz gdzieś tam zastrzelona' - powiedział. 'Nic przyjemnego na nowy rok. Choć jak widzę to nie my mieliśmy ciężki dzień' 05:56:01 *John - Zdecydowanie jedno kłamie. Słowa a czyny sie mijają zatem Gabrys kłamie albo robisz to ty - 05:57:01 *Aleks 'Myślałem o tym. Ale najpierw niech Peter zrobi co potrafi. Dziewczyna ma strzaskaną nogę i nie wygląda na to by mogło jej to przejść w tydzień czy dziesięć tygodni. Czy i sto' 05:57:06 *Amelia zdjęła bluzę, wywracając przy tym rękawy na drugą stronę i zawiązując w pasie. 05:57:12 *John - No, albo Gabrys sam nie rozumie swojego istnienia, badal go ktos ostatnio? - 05:57:19 *Dagon 'Albo szukasz dziury w całym. Rzeczy są jakie są. Nie podlegają ocenie Gabriela. On jest jedynie wykonawcą tego co konieczne do utrzymania równowagi' 05:57:53 *Essy - Może niedługo pojawi się jakiś uzdrowiciel, co jej pomoże. Chociażby Laila. 05:58:04 *Amelia- Rozstrzelał jej kończynę. Dobrze dla niej, że nie ją całą, choć na realia mojego świata... Bez nogi zdeczka przypał. 05:58:26 *John - Ciekawe, nagle pojawia się równowaga z twoich ust gdzie Gabrys mówił o chaosie 05:59:01 *Aleks 'Byłoby dobrze gdyby się pojawiła. Pomogłaby wiele. Aż żal było patrzeć. Nie mam pojęcia jak jej koleżanka ją dociągnęła do budynku. Punkt dla niej' 05:59:04 *Amelia- To by się przydało, ale wtedy poskarżą Aleksa o posiadanie fragmentów Edenu, a o nie szarpie się każdy, kto w jakimkolwiek stopniu się liczy. 05:59:49 *Essy - Właśnie... Co to za fragmenty? 05:59:50 *Amelia -Praktyka robi krzepę.-wzruszyła ramionami. 06:00:12 *Aleks 'Panna nie wie gdzie jest, na razie jej nie uświadamiałem. Peter dał jej jakiś otumaniacz. Pewnie nawet, by nie wiedziała kto i w jaki sposób jej pomógł. Zgoniłaby się to na jakiś nowoczesny lek' 06:00:32 *Amelia- Takie artefakty.-powiedziała wymijająco.-Chyba jedyna magia naszego świata. 06:01:39 *Amelia- Albo biotechnologię. 06:01:42 *Dagon 'Gabriel nigdy nie mówi o chaosie' - uśmiechnął się. 'Próbujesz nas podebrać?' 06:01:44 *Aleks 'Magia lub wiedza starożytnych' - rzucił. 'Idę sprawdzić co z tą małą' 06:02:09 *Essy - Dużo mi to nie mówi, ale niech będzie. Co one konkretnie robią? 06:02:38 *Amelia- Dobra. A ja się w międzyczasie napiję.-zapowiedziała i poszła na zaplecze po... wodę. Butelkę zwykłej mineralnej, średniozmineralizowanej wody pitnej. 06:03:30 *Aleks 'A czego nie robią... przynajmniej tak wynika z opowieści' 06:03:47 *Aleks 'Cieszę się że jesteś cała' - powiedział nim poszedł. 06:03:48 *John - Gabrys mówił o chaosie, mogłeś czegoś nie zrozumieć. Jakich was i jesteście rybami ze trzeba was podbierać? - 06:03:53 *Amelia- Różnie. -powiedziała jeszcze bardziej wymijająco.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:310
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48919
____________________________________________________________
29.12.2016
____________________________________________________________
17:26:09 *Amelia siadła sobie z wodą i piła spokojnie. Kiedy ostatnio piła wodę? Trochę czasu zejdzie. 17:36:01 *Essy - Woda... Gdzie ja bym myślała, że u was to takie cenne. 17:36:40 *Essy - Latałam z tym rumem jak głupia. Choć nie brałam go na wymianę, tylko na toast dla nas. 17:40:41 *Amelia zaśmiała się- Toast?-odstawiła butelkę.-Wody jest dużo, ale niezdatnej do picia. 17:41:02 *Amelia-ALe alkoholu też mogę się napić. 17:42:54 *Essy - Uciekłaś przed północą, nie zdążyłam ci nawet życzeń złożyć - rzuciła, szperając za barem w poszukiwaniu szampana. W końcu wróciła z butelką i dwoma wąskimi, wysokimi kieliszkami. 17:43:10 *Essy - Chcesz otwierać? 17:47:04 *Essy - Do kąpania też jest niezdatna, rozumiem? 17:47:50 *Amelia -A wykąpiesz się w mieszaninie kwasów, utleniaczy i bóg wie co jeszcze? 17:48:25 *Amelia- Mogę otwierać.-wzruszyła ramionami, wstając i wyciągając rękę po butelkę. 17:51:11 *Essy przysunęła do niej butelkę i sama siadła obok. - Wolałabym nie próbować - odparła na pytanie o kąpiel. - Swoją drogą niezły biznes możnaby tam zrobić. Stawić taką budkę z wodą... Więcej niż na tych tunelach by się można obłowić. 17:53:06 *Amelia -Wyhaczyliby cię i wypytali o źródło. Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę mieć tej zgrai w karczmie 17:54:18 *Essy - I tak nigdy nie miałam głowy do interesów - odparła z uśmiechem. 17:58:08 *Amelia chwilę mocowała się z korkiem, ale w końcu dało się słyszeć charakterystyczny huk. Amelia nie wstrząsałą wcześniej butelki, więc korek został grzecznie w jej dłoni, a szampan równie uprzejmie nie zalał podłogi. 17:59:54 *Essy podsunęła do niej kieliszki. - Czym się właściwie zajmujesz w tym swoim świecie? - zapytała. 18:01:57 *Amelia- Próbami poskładania go do kupy.-nie chciała mówić o tym zbyt wiele. Poprzestanie na ogólnikach. 18:05:07 *Essy - Plusem tego, że wybrałam się do ciebie w tej kiecce było to, że ludzie tłumaczyli mi wszystko jakbym się nie znała, hah... Dzięki temu trafiłam do ciebie. A jeden koleś uznał, że pochodzę z wyższych pięter... O co chodziło? 18:08:34 *Amelia z kieliszkiem opadła na siedzenie. Rozejrzała się, czy jest tu ktoś, kto obroni ją przed pytaniami Essy, bo sama albo nie da rady tego zrobić, albo zrobi to dużo bardziej skutecznie niż by chciała. 18:09:52 *Amelia napiła się szampana. -To co widziałaś to slumsy. Tam jest przerąbane, bo tam nikt prawie nie ma dokumentów. Bez nich trudno się dostać powyżej pewnych pięter miasta 18:10:44 *Essy - To takie dosłowne piętra, czy chodzi po prostu o bardziej bogatsze dzielnice? 18:11:41 *Amelia- Piętra. 18:11:58 *Amelia -Miasta to grupy wysokich wierzowców połączonych ze sobą. Im wyżej, tym lepiej. 18:13:14 *Amelia -Na pierwszysm piętrze jest niewiele lepiej niż w slumsach, 50-te jest nawet znośne, a 427 to elita. 18:13:33 *Essy - Jak tam jest? Wyżej...? 18:14:52 *Essy była w swoim żywiole. Poznawanie obcych, nieznanych miejsc, choćby w opowieści... 18:15:05 *Amelia- Zajebiście-powiedziała tylko. 18:15:41 *John z prędkością światła pobiegł do Essy i dotknął ją w klatkę piersiową. To samo zrobił z Amelią. Na miejscu dotkniecia pojawił się znaczek. Następnie wrócił na swoje miejsce przed barem. Nikt nic nie zauważył, no po za magicznym Gabrysiak 18:17:29 *Essy - Nie ma jakiegoś portalu na te wyższe piętra? 18:19:10 *Amelia- Nie wiem. Może. W sumie to nie zdziwiłabym się specjalnie, skoro jest nawet jeden do Paryża. 18:24:18 *Essy - Życzę Ci, żeby kiedyś slumsy przestały być slumsami i żeby u was też było zajebiście - uśmiechnęła się. 18:29:16 *Amelia- Dzięki.-uśmiechnęła się- A ja tobie życzę, żebyś znalazła sobie jakieś ciepłe gniazdko. Dobrze ci to zrobi. 18:32:00 *Essy - Coś tam mam, wynajmuję mieszkanie w Nowym Jorku. Ale teraz... - machnęła ręką, wytwarzając małą falę wody. - Mam możliwości, o którym kiedyś marzyłam a już straciłam nadzieję. 18:37:56 *Amelia spojrzała na wodę poruszaną najwyraźniej samą wolą Essy.-Ciekawa umiejętność.-przyznała.-Tylko czy zamierzasz w związku z jej posiadaniem opuścić NY? 18:38:06 *Amelia- Bo twoja wypowiedź tak zabrzmiała 18:39:10 *Essy - Powiedzmy, że dostałam jeszcze ciekawszą propozycję niż rolę Lady Makbet - wyszczerzyła ząbki. 18:41:18 *Amelia -Nie znam tej Lady Makbet, ale rozumiem, że masz się z czego cieszyć. 18:43:45 *Essy - To postać z dramatu z... W sumie nie wiem, którego wieku, autorstwa Szekspira. Bardzo znany w naszych czasach, rozumiem, że u was taki staroci już nie odgrywają na scenie. 18:44:37 *Amelia-SZekspir... cośtam świta, ale naprawdę nie wiem pod którą latarnią. 18:44:58 *Amelia- Pewnie żaden egzemplarz się do moich czasów nie ostał. 18:45:09 *Essy - Być albo nie być, oto jest pytanie... 18:46:50 *Amelia -Być? Nie być? Zależy gdzie. 18:48:11 *Essy zaśmiała się. - Skoro tego cytatu nie znasz, to nie wiem jak ci pomóc. Mogę ci podesłać książkę, jeśli chcesz, mnie się bardzo podoba. 19:00:24 *Amelia- Wiesz, jakoś daję sobie radę. 19:04:57 *Essy - W sumie podziwiam cię za to. Pewnie, gdybym żyła w twoich czasach nie marzyłabym o niczym innym, by się stamtąd wyrwać, a ty nie dość, że radzisz sobie doskonale, to zamiast uciekać, próbujesz walczyć. Nie znaleźć lepsze miejsce, ale zmienić świat wokół siebie. 19:06:40 *Amelia wzruszyła ramionami- Parę rzeczy tam lubię. Choćby zachody słońca z piętra 428. 19:13:58 *Essy - Nie sądzę, by różnił się tak bardzo od innych zachodów - odparła. Choć miały ze sobą sporo wspólnego, obie wychowane na ulicy, bez rodziców, w biedzie i nędzy, później trafiły do organizacji: Essy do mafii, gdzie została złodziejką, Amelia do asasynów, walczących o wolność. 19:14:15 *To je różniło. Essy zgarniała światy dla siebie. Amelia zgarniała świat dla innych. Essy nigdy nie była typem gotowym do poświęceń, za to Amelia ryzykowała życie, by jej świat stał się lepszy. 19:17:20 *Amelia uśmiechnęła się-Zachody są bardzo różne. Tego na morzu nie pobije, ale i tak warto zobaczyć. 19:24:48 *Eliza długo myślała. Chciała spotkać Daniella. I bała się go spotkać. Pamiętała jednak dlaczego się go boi. Hipnoza Fyllipa... Uśmiechnęła się kącikiem ust. Będzie widywać się z Daniellem. Po pierwsze: jest ciekawy. A po drugie (ważniejsze): ma nadzieję utrzeć w ten sposób nosa blondynowi. 19:24:54 *Essy wyszczerzyła ząbki. - Czyli jednak jakąś wrażliwość w sobie masz - zaśmiała się, choć krótko. - Zgaduję, że bez tego nie mogłabyś robić tego, co robisz. Nawiasem... Trochę cię ominęła z przyjęcia. Patrick został zahipnotyzowany przez wampira i próbował zabić Emilio. Rozalia go osłoniła i została ranna, na szczęście pomógł im ten dziwny profesor. 19:25:48 *Essy - Kojarzysz Patricka? Wspominał, że się znacie. 19:26:23 *Rozalia obudziła się z bólem głowy. Powoli dochodziły do niej zdarzenia dnia poprzedniego, aż chwyciła się za miejsce, gdzie została postrzelona. Potem przypomniała sobie, ze profesor użył jakieś dziwnego przedmiotu z jeszcze bardziej dziwna nazwą. 19:27:44 *Rozalia wstała z łóżka i podeszła do misy z wodą. obmyła twarz. Podeszła do szafy łudząc się, ze jeszcze jakaś suknia została i nie będzie musiała iść w tej podartej i zakrwawionej do domu w Liverpoolu. Znalazła się. Czarno złota ( http://img.szafa.pl/ubrania/0/012932826 ... suknie.jpg ) 19:29:45 *Amelia -Tak, pomagał mi trochę. -pokiwała głową-Kurde, po co ten wampir miałby to robić? W sensie co? Dla zabawy? 19:29:56 *Amelia- Nawet nie miałby z tego za dużo krwi do picia... 19:33:09 *Eliza założyła na siebie lekką niebieską sukienkę. Wyszła z pokoju i poszła na dół, na zaplecze. Nie wiedziała, czy Ryuu już jest, a była głodna, więc postanowiła sama sobie zrobić śniadanie. 19:34:14 *Essy - Nie mam pojęcia... Chyba się nie bardzo dogadali z Aleksem. 19:36:07 *Amelia- No tak. W sumie nic dziwnego.-zaśmiała sie-Aleksa się uwielbia albo nienawidzi. Ewentualnie się go nie zna. 19:40:45 *Essy zaśmiała się cicho. Coś w tym było. Dolała sobie szampana i obserwowała wspinające się po ściance kieliszka bąbelki. - Jest jeszcze jedna rzecz. Rozalia... - zawahała się. - A zresztą. Aleks pewnie wolałby sam ci o tym powiedzieć - wypiła. 19:43:29 *Rozalia w końcu wyszła z pokoju, po drodze zajrzała do pokoju, gdzie spał Emilio. Przykryła go tylko i wyszła. Skierowała się schodami w dół, potem do baru. -Dzień dobry- powiedziała do kobiet i nie widząc barmanów, weszła za bar w poszukiwaniu soku, którego mogłaby się napić. 19:44:26 *Eliza wyszła z kuchni z miską owsianki. Spojrzała na Rozalię.-Ryuu nie lubi jak mu grzebać za barem...-ostrzegła 19:44:49 *Eliza -Ale ja mu nie powiem. Tylko żeby Pani poodkładała wszystko, bo będzie na mnie. 19:45:56 *Essy nie odezwała się, ale skinęła Rozie głową. 19:46:13 *Rozalia -Myślę, ze Ryuu będzie w stanie mi wybaczyć wkroczenie do jego królestwa.- odpowiedziała tajemniczo do Elizy. -Szukam czegoś co nie zawiera procentów.- 19:48:07 *Eliza- To nie ta półka.-skorygowała kobietę- Tu są soki.-powiedziała, wskazując odpowiednie miejsce. Odstawiła owsiankę na stolik, po czym wzięła dwie szklanki.-Jaki Pani chce? 19:51:53 *Rozalia zwróciła uwagę na półke, którą wskazała Eliza. Już chciała odpowiedzieć, ze wszystkie, ale się powstrzymała. -Jesteś kochana, ale sobie poradzę, możesz wrócić do śniadania- chwyciła sok jabłkowy i nalała do jednej ze szklanek. -Też masz chęć na jabłkowy?- zapytała. 19:53:59 *Eliza kiwnęła głową-Poproszę.-powiedziała odstawiając tą szklankę, którą wzięła dla Rozalii, a podstawiając swoją. 19:58:57 *Amelia zerknęła na Rozalię dyskretnie.-Poczekam.-odpowiedziała tylko, choć już się chyba domyślała.- A wiadomo kiedy wreszcie ta wyprawa? 19:59:27 *Rozalia nalała soku do drugiej szklanki. - Widzę, że już lepiej wyglądasz. Pierwsze nasze spotkanie zaniepokoiło mnie- 20:01:52 *Eliza- Całkiem możliwe. Musiałam wyglądać okropnie.-powiedziała, siadając przy krześle- Ryuu mnie poił czekoladą. Trudno nie odzyskać przy tym trochę ciała. 20:02:20 *Essy - Zapewne jak tylko Farika wróci. Przyszły już krótkofalówki. 20:04:17 *Amelia- Ja przytachałam sonar. 20:04:43 *Essy - Słyszałam, świetny pomysł. Z takim sprzętem na pewno damy radę. 20:05:19 *Amelia- I zasilanie do niego.-nagle ją oświeciło.-Przeż mogłam zgarnąć akumulator z tamtego drona!-powiedziała i spojrzała na drzwi, jakby zamierzała wyjść, jedkan zdała sobie sprawę z tego, że już pewnie go tam nie ma. 20:05:27 *Amelia- Oby. 20:05:34 *Rozalia dosiadła się do Elizy, skoro już zaczęły rozmowę. -I słusznie robił. Widać, że dobrze się Tobą opiekuje co mnie osobiście zadziwia, bo nie wygląda na szczególnie opiekuńcza osobę- 20:06:39 *Essy - Stresujesz się? 20:07:29 *Essy dolała im jeszcze po kieliszku. Zaraz będzie musiała iść po kolejną butelkę. 20:07:39 *Rozalia -Powiedz mi prosze, ten cały Fyllip... nie zrobił Ci krzywdy?- 20:08:00 *Aleks, jak za starych, dobrych czasów, obudził się siedząc na krześle pod ścianą. Zdjął nogi ze stolika chwytając za rum i upijając łyk. Oparł się wygodniej o ścianę, rozglądając po sali. 20:09:19 *Eliza musiała się zastanowić.-Zależy, co uważasz za krzywdę. 20:09:41 *Essy zerknęła na Aleksa, uśmiechając się pod nosem. Stare nawyki jednak zostają. 20:09:48 *Amelia -Czym niby?-spytała. 20:09:56 *Peter zszedł z góry, zmęczony, ale zadowolony. 'Dobra. Zrobiłem co się dało. Będę za dwa dni. Jutro ktoś musi jej zmienić opatrunki' - powiedział, szukając wzrokiem dzbanka z wodą. 20:10:08 *Amelia zerknęła na Aleksa.-Brakuje tylko tony butelek. 20:10:31 *Lif zeszła Aleksowi z głowy, gdy poczuła, że ten się rusza. A było tak fajnie, gdy spał! 20:10:47 *Na środku sali siedziały Amelia z Essy, a blisko baru Rozalia z Elizą. 20:10:54 Narracja: Na środku sali siedziały Amelia z Essy, a blisko baru Rozalia z Elizą. 20:11:32 *Essy - Prawda? Dość szybko padł. Ledwo jedna stoi - zaśmiała się. - No wiesz, nikt jeszcze stamtąd nie wrócił. Nikt a nikt - odpowiedziała na pytanie. 20:11:36 *Aleks 'Zdążę to nadrobić' - roześmiał się podnosząc z krzesła. 'Witaj smoczku' - rzucił do Lif. 'Mała uwaga. Jeśli chciałyście ciasta podczas przyjęcia, wystarczyło powiedzieć. Tutaj nikogo twoja mowa nie zaszokuje' 20:12:25 *Hyve spojrzała na siostrę. Ona tam się nigdzie nie rusza. Poprawiła się tylko na nogach Aleksa. Miękko tak i ciepło... 20:13:02 *Lif i Hyve odpowiedziały równocześnie {To nie o ciasto chodziło.} 20:13:29 *Rozalia -Krzywdę fizyczną- wskazała tę rankę na nadgarstku -Albo taką przykrość po której boli serce- 20:14:00 *Eliza -To przez niego tak się gniewałąm na Emlio. 20:14:25 *Aleks 'No dobrze drogie panie' - powiedział dyskretnie do Lif i Hyve. 'Wiem że damom się nie odmawia ale muszę wstać' 20:16:36 *Essy nie omieszkała zrobić zdjęcia śpiącemu Aleksowi, obładowanemu przez smoki. Idealne na tapetę. 20:18:00 *Rozalia -Ale jak widzisz, Emilio jest wytrwały i mimo, że nie zdawał sobie sprawy z czaru, nadal Cie lubi.- 20:18:27 *Lif już zdążyła zejść z Aleksa. Hyve zrobiła to niechętnie dopiero teraz. 20:19:33 *Amelia- Prześlesz mi tę fotę.-to nie była prośba. To było stwierdzenie.- A wyprawa... 20:20:22 *Amelia -Byłam w Europie. Z niej w moich czasach też się nie wraca. Zmartwychwstałam trzykrotnie. Naprawdę sądzisz, że obawiam się wyprawy na jakieś tam morze? 20:20:28 *Essy podała jej telefon, by wpisała swój numer. 20:20:52 *Rozalia - To bardzo zły człowiek, potrafi zmusić innych by robili to na co nie mają ochoty, a później będą żałować czynów do końca życia- 20:21:38 *Essy - Tylko się zastanawiałam. 20:21:45 *Amelia wpisała 791 536 853.-Proszszsz... 20:21:49 *Aleks odstawił rum, podchodząc do Rozalii. Nachylił się nad nią nieco. 'Jeśli nie przestaniesz zbawiać świata, skończysz jak Essy' - powiedział. 'Już ci mówiłem. Fylipa masz pozostawić mnie' 20:22:48 *Eliza -To nie człowiek.-poprawiła Rozalię- Ale to prawda. Jest zły. Daniel był jego przyjacielem, a Fyllip zrobił mu coś bardzo złego. 20:24:21 *Essy - Jak mam cię zapisać? Legenda Pustych - wyszczerzyła ząbki. Po chwili do Amelii przyszedł MMS. 20:24:30 *Aleks zapamiętał to imię. Daniel. Przyda mu się. Skoro byli przyjaciółmi. 'Idę na górę' - zakomunikował. Rozejrzał się po barze szukając wzrokiem Ryuu. Obiecał Czerwo jedzenie. 20:24:52 *Amelia- Pustych mam u siebie. Tu chcę mieć spokój. 20:25:10 *Rozalia odwróciła wzrok do Aleksa. - Oczywiście, tylko rozmawiamy, rozmową nie zbawię świata- wytłumaczyła się. 20:25:46 *Essy - To będzie pani ogniomistrz... A właśnie, co tam u pana ogniomistrza? - zerknęła na Ame. 20:26:20 *Aleks 'Niechaj będzie. ' - odpowiedział. 'Już proponowałem tej młodej damie pomoc. Raczej nie była zainteresowana' - odparł, na tyle cicho by nie krępować dziewczynki. 'Zresztą, jest nieprzydatna. O wiele przydatniejsza byłaby Clarrisa' 20:26:29 *Czerwo na górze smacznie sobie spała. Pewnie po przebudzeniu nie będzie pamiętać obietnicy Aleksa. Była już właściwie nieprzytomna. Obudziła się powoli i zaraz tego pożałowała. 20:27:12 *Eliza- Dziękuję.-odpowiedziała Aleksowi na ''komplement'' 20:27:28 *Rozalia była świadoma tego, że będzie pilnowana teraz podwójnie, nie sądziła, że nawet rozmowa o czymkolwiek innym niż laleczkowym świecie też będzie problemem. -Chciałam porozmawiać z Clarissą na osobności, to oboje nam nie pozwoliliście- 20:28:18 *Aleks 'Bez urazy. Nie lubię bezcelowości a ty jako dziecko masz do niej wszelkie prawo. To mój problem, nie twój' 20:28:54 *Eliza zresztą nie odrzuciła jego pomocy. Nie powiedziała, że nie chce. Powiedziała, że nie wie. Trudno żeby wiedziała. Miała 10 lat i tak naprawdę nadal się uczyła, co w karczmie jest normalne. 20:28:59 *Słowa Rozalii Aleks po prostu puścił mimo uszu. To nie był czas i miejsce by tłumaczyć jej, skąd jego opór. 20:29:49 *Lif i Hyve podeszły za Aleksem do Rozalii i Elizy. Zielona smoczyca nikogo jeszcze nie znała, ale nie była zbyt ciekawa. Za to młodsza Lif jak najbardziej. 20:30:58 *Aleks 'Jakby ktoś widział Farikę, to krzyczcie. Będę z nową dziewczyną na górze.' - w końcu wyniuchał jakieś ciastka w szafce nad barem, więc zabrał je ze sobą, dobierając butelkę rumu i dzban herbaty. Ustawił to wszystko na tacy i wyszedł zza baru kierując się na górę. 20:31:39 *Lif oparła się przednimi łapami o brzeg siedzenia Elizy i szturchnęła ją lekko, przyjaźnie. 20:32:07 *Eliza spojrzała na smoczka, odchylając się niepewnie. W końcu jednak pogłaskała Lif po główce. 20:33:12 *Aleks zapukał do drzwi w które wczoraj wniósł dziewczynę i nacisnął klamkę. 20:33:57 *Amelia- Może być pani ogniomistrz.-uśmiechnęła się. Mina jej trochę zrzedła, gdy spytałą o Martina. -Nie widziałam się z nim ostatnio...-a chciała. I jemu pewnie by pasowało, że miała chcicę. 20:34:29 *Rozalia upiła łyczek soku. Spojrzała na Lif i na drugiego smoczka. -Widzę, że teraz chodzicie parami.- zażartowała, ale była zła, bardzo zła, jednak postanowiła to ukryć. 20:37:35 *Aleks widział pozostawione przez Petera rzeczy. Jakies opatrunki. Jakieś kartoniki i buteleczki o niezidentyfikowanej zawartości. 'Przyniosłem śniadanie' - powiedział odstawiając tacę.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:340
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48920
20:37:54 *Essy - Czyżbym wyczuwała lekki smutek? - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Nie dziwię się. Nie ma lepszego ciacha od 17-wiecznego pirata - zaśmiała się, opróżniając kieliszek. 20:38:44 *Essy - Myślisz, że możesz znać tą ranną dziewczynę? - zastanowiła się. 20:39:58 *Rozalia uśmiechnęła się do Elizy. -Nie przejmuj się. Tak szorstkie słowa, mój mąż przeważnie wypowiada do osób, o które w jakich sposób się troszczy- pocieszyła Elizę. 20:44:34 *Dagon wszedł do karczmy rzucając kluczem. 'Cholera! Który to dowcipniś zmienił portal do Tierry w szwajcarski ser?!' 20:45:41 *Rozalia -Pewnie ten, który nie chciał by ktoś przez niego przeszedł- 20:46:18 *Dagon 'Pewnie jakiś miłośnik ostrzy. Gdzie ten siwy łeb? Nakopię mu do dupy jak kozie za obierki' 20:47:07 *Essy - Co ty mówisz? - zapytała zaskoczona Dagona. - Co to za Tierra tak w ogóle? 20:47:12 *Czerwo otworzyła swoje szare oczy i spojrzała na Aleksa-Dzięki.-powiedziała niepewnie, siadając. 20:47:40 *Amelia -Możliwe. Nie wiem. 20:48:01 *Amelia -A Martin...-spuściła wzrok.- Faceci to tępe dzidy. 20:48:14 *Aleks 'Cholera, ostrożnie. Owinęli cię jak watę cukrową' - powiedział spoglądając na jej nogi. 'Lekarz zostawił tu mnóstwo rzeczy. Pewnie teraz mam za zadanie rozszyfrować, które leki czemu służą' 20:48:37 *Amelia- A jak sobie wmówią, że coś jest tak, a nie inaczej... Ni chuja nie wywalisz im tego ze łba. 20:49:02 *Essy - Trudno zaprzeczyć... Cholera - stuknęła pustą butelkę. - Co teraz bierzemy? Rum, wino, whiskey? 20:50:14 *Aleks podłożył Czerwo zwinięte poduszki za plecy, by mogła usiąść nie napinając mięśni. 20:50:16 *Eliza- Ten... no, tamten Francuz wychodził z szablą.-przypomniała sobie, choć nie powiedziała tego na tyle głośno, by Dagon usłyszał. 20:50:45 *Amelia -A nie wiem. Zaskocz mnie. 20:51:05 *Czerwo -Gdzie jestem?-spytała. 20:51:52 *Czerwo owszem była wdzięczna, ale najpierw chciała wybadać gdzie, co, po co i dlaczego. I czy są tu jacyś Puści. Wolała, żeby nie 20:52:13 *Aleks 'Jeśli ci powiem, pewnie stracisz rozum na dwa lub więcej dni. Na pewno w bezpiecznym miejscu. Tutaj jedyne co strzela to źle smażona kukurydza' - uśmiechnął się. Podał jej tacę z jedzeniem, zalewając herbatę rumem. 'Jedz, a ja postaram się rozszyfrować treści na tych lekach' 20:52:40 *Eliza- Ale czemu troszczy się o mnie?-zdziwiła się.-Przecież właściwie mnie nie zna... 20:53:37 *Rozalia - Po prostu już tak ma, że nie chce nikogo narazić na niebezpieczeństwo- 20:54:25 *Essy - Ciekawe, czy Laila zostawiła jeszcze trochę spirytusu - zastanowiła się, choć nie była tak szalona, by go wybrać. Podeszła nieco chwiejnie do baru (bąbelki jednak dają popalić), mijając Rozalię i Elizę. - Jak się przyszła mama czuje? - rzuciła mimochodem, przeglądając butelki. W sumie miała ochotę na jakieś dobre winko. Półwytrawne. Idealnie. Wzięła do ręki butelkę. 20:54:37 *Czerwo sama spojrzała na leki. Farmaceutką nie była, ale coś kojażyła. Zdażało się używać tego i owego. Na razie jednak jedzenie. O mało jej oczu nie wywaliło z orbit, gdy zobaczyłą herbatę. Herbata! Parzona wodą! Napiła się i westchnęła. To kur.wa nie może być prawda. 20:55:15 *Eliza spojrzała za Essy, a potem na Rozalię pytająco. 20:55:47 *Rozalia -Trzeźwo- odpowiedziała z automatu do Essy, tęsknie patrząc za winkiem. 20:55:48 *Hyve poczuła się opuszczona przez własną siostrę. Rzuciła się na nią, prowokując mały sparing. 20:56:57 *Lif poturlała się z Hyve kawałek. Przez kilka minut dwa gady wiły się, walcząc. Przepechając, podgryzając, ale zawsze poniżej granicy bólu. 20:57:09 *Essy zaśmiała się widząc minę Elizy. - Przecież nie o tobie mówię. Chyba, że o czymś nie wiem... 20:57:16 *Aleks 'Widzę, że ci smakuje. Tutejszy rum nie jest tak dobry jak ten, który mam w domu, ale z herbatą zmienia swą klasę. Wybacz tajemniczość. Jeślibym wskazał tutaj drogę tobie, pewnie przyszliby inni. Są rzeczy w które nie należy ingerować. Jak porządki na cudzym podwórku' 20:57:40 *Smoczyce wywróciły jedno krzesło nim Hyve przygwoździła Lif do pogłogi. Wygrała. Zawsze wygrywała. 20:58:19 *Dagon 'Hej! Bez bałaganu!' - krzyknął do jaszczurek. 20:58:59 *Essy - Proszę, jedne smoki sprzątają, drugie bałaganią - zażartowała, nawiązując do imienia Ryuu. 20:59:03 *Czerwo- Niech będzie.-powiedziała, odklejając się od kubka. Wsunęła jedno ciastko.- A są tu jacyś...-zniżyła nieco głos -Puści? 20:59:19 *Smoczyce w mgnieniu oka usiadły na baczność. 20:59:38 *Lif {Przepraszam} powiedziała w ich wspólnym imieniu. 20:59:43 *Aleks westchnął. 'Poniekąd. To dobrze czy źle?' - usiłował wybadać sytuację. 'Lepiej bym to wiedział' 21:00:01 *Amelia -Każdy ma swoje sposoby na spędzenie wolnego czasu. 21:00:28 *Dagon 'Podnieście krzesło i przeprosiny przyjęte' 21:00:37 *Czerwo- Trudno powiedzieć. Puści są... dobrzy. Na swój sposób. 21:00:45 *Essy wróciła do Amelii, otwierając po drodze butelkę. Usiadła i nalała im obu. - To opowiadaj, co się właściwie stało - wróciła do rozmowy. 21:01:32 *Czerwo nie wiedziała jak powinna mówić. Prawdę? Udawać? Chole'ra wie, czy on nie jest jednym z nich. W sumie... ten uniform... 21:02:02 *Aleks usiadł naprzeciwko łóżka. Podniósł brwi spoglądając na Czerwo. Do pełni wizerunku rozbawionego profesora brakowało jedynie okularów. 'A dla ciebie? Jacy są?' 21:02:09 *Amelia- Miałam robotę. -powiedziała, przyjmując napitek.-Potem poszłam na zakupy, ale zanim trafiłam na miejsce, spotkałam ciebie. 21:02:34 *Czerwo -Nie podskoczyłam im. Nie naraziłam się. Jestem neutralna 21:03:18 *Lif spojrzała na Hyve. Ta wzruszyła ramionami i pomogła mniejszej smoczycy przywrócić mebel do pionu. 21:04:03 *Essy - Miałam na myśli ciebie i Martina. Co z nim? 21:04:04 *Aleks 'A jednak o nich pytasz. Nie zamierzam się wtrącać. Fakt, wtrącam się, acz nie zamierzam. Po prostu nie chcę byś się obawiała' 21:04:47 *Czerwo-Po prostu się zastanawiam.-wzruszyła ramionami. 21:05:07 *Aleks 'Tutaj nie ma to znaczenia. Puści, nie puści, godziny policyjne, uliczne przepychanki. nie jesteśmy nawet w twoim mieście' 21:05:53 *Aleks 'O proszę. To, jakbyś odczuwała ból. A to raz dziennie, na szybszy powrót do zdrowia' - przystawił obok czerwo dwie buteleczki z tabletkami. 21:06:12 *Eliza- Ha ha.-mruknęła. Spojrzała ponownie na Rozalię.-Gratulacje.-uśmiechnęła się miło. 21:06:51 *Czerwo sięgnęła tą przeciwbólową. Przeczytała- To mnie będzie uczulać. 21:07:37 *Czerwo potrzebowała dłuższej chwili, by przetrawić słowa Aleksa- Jakim cudem ty mnie wyniosłeś z miasta? 21:08:31 *Aleks 'Czary' - uśmiechnął się. 'Sam nie jestem w stanie sprowadzić doktora ponownie. Będzie za dwa dni. Ale jest ktoś kto może po niego pójść. Muszę tylko wiedzieć co ma mu przekazać' 21:09:19 *Rozalia - Dziękuję- odpowiedziała i dopiła sok. 21:09:59 *Amelia -Bo złamałam zasadę. Ważną. Tym ważniejszą, że własną.-dziwnie się czuła zwierzając z tego.-Ale mi się podobało. I chciałam ją złamać jeszcze raz. Musiałam po prostu jakoś ją przekształcić. I przetrawić to, że ją wcześniej złamałam. 21:10:28 Narracja: W jednym z pokoi na górze można było usłyszeć huk. 21:11:06 *Czerwo -Na razie w sumie nic.-spojrzała na swoją nogę. A raczej na jej brak. Dziwne uczucie. A raczej jego brak 21:11:11 *Aleks 'Jasna cholera!' - krzyknął. 'Wybacz. Pewnie znowu mój syn nabroił. Zaraz wrócę' - rzucił i już go nie było. Usiłował zlokalizować huk. 21:11:17 *Czerwo aż podskoczyła- Co to było? 21:11:43 *Amelia podniosła się z miejsca i poszła na górę. Co to było? 21:11:54 *Emilio nim podniósł sie z podłogi, musiał wygrzebać się z pościeli. 21:12:39 *Aleks 'Emilio!' - zawołał przez korytarz. Co to mogło być u licha?! 21:12:41 *Emilio spał niespokojnie przez wczorajsze wydarzenia. Nie mógł nadal wyrzucić z pamięci widoku matki całej we krwi. Mimo, ze widział, ze została wyleczona, to nadal go to dręczyło. 21:13:26 *Emilio wygrzebał się wkońcu i wyszedł z pokoju, słysząc głos ojca. Był zaspany z poczochranymi włosami. 21:13:30 *Eliza spojrzała w kierunku schodów.-Co się stało? 21:14:03 *Essy zamrugała. Czy to znaczyło, że przed spotkaniem Martina, Amelia była niczym Joanna d'Arc? - Hej, nie uciekaj znowu.... 21:14:14 *Aleks 'Dzięki bogu nic ci nie jest. To twoje zabawy?' - usiłował zlokalizować źródło dźwięku. 21:14:28 *Amelia już na górze zobaczyła, że w sumie nic się nie dzieje. Wróciła na dół.-Emilio chyba źle spał.-wyjaśniła, wracając do Essy. 21:14:37 *John zmarszczył brwi 21:15:18 *Emilio -Spadłem z łóżka, nic mi nie jest- odpowiedział. 21:16:30 *Aleks roześmiał się. 'Nastraszyłeś mnie. Ale, skoro tak, to umyj buzię, ubierz się i zwiąż włosy. Nie ma co przesypiać dnia. Mama pewnie czeka na dole' 21:17:50 *Essy z naburmuszoną miną wskazała Amelii krzesło. - Siad, albo się obrażę na wieki! 21:18:08 *Emilio -Muszę wiązać włosy?- zapytał zrezygnowany. 21:18:22 *Amelia -Co ja? Pies?-spytała, bardzo dobrze udając obrażoną. 21:18:42 *Aleks 'Jeśli chcesz zrobić wrażenie na tej młodej damie za którą ostatnio wbiegałeś na górę, to polecam związać' 21:19:39 *Emilio -No dobrze- odpowiedział i zniknął znów w pokoju, by sie ogarnąć. 21:19:55 *Essy - Niegrzeczna, uciekająca panna. Siad. 21:20:19 *Lif wraz z Hyve wskoczyły na górę. {Co się stało?}spytała Aleksa młodsza. 21:20:38 *Amelia uniosła jedną brew -Nie. 21:20:44 *Aleks 'Nic takiego. Emilio postanowił wstać z hukiem' - zażartował. 21:21:41 *Hyve {Udało mu się.} 21:21:43 *Aleks 'Pamiętasz Emilio panią ogniomistrz? Jak będziesz schodził, przekaż by tym razem nie uciekała i zaczekała, chcę z nią pomówić' 21:22:03 *Aleks 'Jemu miałoby się nie udać?' - roześmiał się do Hyve. 21:22:12 *Essy - Jak będziesz stać, to będę musiała mówić głośniej - zagroziła z uśmiechem. 21:22:48 *Lif ''NIAK'' zgodziła się z Aleksem. 21:22:53 *Emilio umył się, ubrał i związał włosy, według poleceń ojca, bo nie chciał zrobić złego wrażenia. Wyszedł zaraz z pokoju. -Tak zrobię, tato.- odpowiedział i skierował wzrok na smoczyce. -Lif i... jest Was dwie- 21:23:18 *Amelia- Nie usiądę, póki nie zwrócisz się do mnie z szacunkiem należnym pani ogniomistrz. 21:23:41 *Rozalia wiedziała, ze Aleks jest na górze, pozwoliła mu być ojcem, skoro zabrała mu 10 lat życia z synem, to teraz nie reagowała. 21:24:05 *Lif {Emilio, poznaj moją siostrę, Hyve.} przedstawiła zielonego smoka z dumą. {Hyve, to Emilio.} 21:25:02 *Essy - Chcesz podskakiwać wyższej rangą? Niemądrze - odsunęła jej krzesło. - Siadaj na dupie, ogniomistrzynio. 21:26:03 *Amelia zaśmiała się, siadając. -No, tak lepiej. 21:26:32 *Aleks 'Wrócę jeszcze do naszej chorej, by się nie niepokoiła. Zaraz pewnie zejdę na dól' - powiedział. Wrócił do pokoju Czerwo. 'Muszę również posłać wiadomość Niocole, twojej przyjaciółce. Co mam jej napisać?' - zapytał wchodząc do pokoju. 21:27:32 *Czerwo -Chyba warto by zacząć od tego, że żyję. 21:29:28 *Emilio - Miło Was poznać- powiedział z uśmiechem. 21:29:49 *Hyve skłoniła chłopcu głową {Mi też jest miło.} 21:31:11 *Essy przysunęła do niej kieliszek. - Nie powinnaś sobie tego wyrzucać - powiedziała. - Ja nawet nie pamiętam swojego pierwszego razu. 21:33:14 *Aleks 'Nie tylko żyjesz. Rozmawiałem nocą z lekarzem. Twojej nogi nie da się odzyskać. Ale i na to znajdzie sposób byś mogła chodzić. Pewnie nieco mniej zgrabnie niż dotychczas ale grunt, że nie będziesz zdana na innych. Ale to może potrwać. Ponoć noga musi się zagoić do swojego ostatecznego kształtu' 21:34:14 *Amelia -Ta.- sięgnęła po kieliszek.-Ja miałam w ogóle nie mieć. Już się tym nie dręczę. CHciałam go poszukać. 21:34:36 *Amelia -A może Pani Kapitan wie, gdzie znajdę Pana ogniomistrza? 21:35:18 *Essy - Zgaduję, że tam, gdzie ogniomistrzowie zazwyczaj przebywają. Na statku lub w porcie. 21:35:21 *Czerwo- Super.-uśmiechnęła się, zajadając ciastka.-Ale nadal nie rozumiem czemu. I po co? 21:35:35 *Amelia- A pomożesz mi go szukać? 21:36:06 *Emilio -Chodźmy na dół- zaproponował i poszedł w stronę schodów. 21:36:14 *Aleks 'Czemu? Pewnie dlatego że straciłaś nogę. A po co? Po to by nie czekał cię los kulawego żebraka' 21:37:10 *Essy spojrzała na wino. - Weźniemy po butelce... Martini. I możemy ruszać! - zaśmiała się. 21:37:26 *Czerwo -Mi bardziej chodzi o ciebie.-westchnęła- Od razu mówię, że nie zamierzam nic za to dawać. Z przysłógami włącznie i na czele. 21:39:45 *Aleks zmrużył oczy przyglądając się dziewczynie. 'Czyli mniemam że gdybym to ja jutro leżał bez nogi, przejdziesz obok obojętnie. W jakimś stopniu rozumiem. Też nie ufam bezcelowości. Wy i ten wasz światek niekończących się długów wdzięczności' 21:41:18 *Amelia- Ja sobie już chyba odpuszczę alkoholu. Dobrze byłoby go w ogóle zobaczyć.-zaśmiała się razem z Essy. 21:42:11 *Czerwo -Jakby pomoc tobie nic by nie kosztowała, spoko. Ale lekarz? Profesjonalne leki? Łóżko, jedzenie i woda? 21:42:43 *Essy - I tak wezmę dwie - rzekła wstając i znów kierując się do baru, by przejrzeć trunki. - Martin, Martin, gdzie jesteś? - zachichotała, przejeżdżając palcem po pułeczkach. 21:42:52 *Czerwo -Takich pomocy się raczej nie oczekuje. Lub spodziewa drugiego dna. 21:43:17 *Amelia pokręciła głową rozbawiona. 21:43:27 *Aleks 'Tym się nie przejmuj. Tutaj to nic nie kosztuje. Ani ciebie, ani mnie. Lekarza biorę na siebie. Narobiłem w życiu tyle kurestwa, że jeden dobry uczynek piętna mi nie wypali' 21:43:43 *Essy w końcu znalazła martini i wzięła dwie butelki, wracajac do Ame z uśmiechem. 21:44:16 *Czerwo -Gdyby tylko więcej osób tak myślało... 21:44:39 *Amelia -No to idziemy.-powiedziała i ruszyła znaną im obu trasą. 21:44:42 *Aleks 'Zwyczajnie uznaj, że los dał ci w prezencie chwilę odpoczynku i beztroski. W końcu, zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, na kogoś ten prezent przypaść musiał. Czemu nie na ciebie?' 21:45:00 *Smoki poszły za chłopcem. 21:45:21 *Emilio zszedł na dół ze smoczycami. Pierwsze co to podszedł do Rozalii by się przywitać, nastepnie ukłonił się Elizie. -Dzień dobry- powiedział. 21:46:48 *Eliza-Dzień dobry.- uśmiechnęła się na widok Emilio. -Zaraz wrócę.-powiedziała i zaniosła miskę po owsiance do zlewu. Nie myła. Może to zrobić jak wróci. Ponownie pojawiła się na sali.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:350
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48921
21:47:02 *Essy przed wyjściem coś sobie nagle przypomniała i zwróciła się do zebranych przed barem. - Jakby Aleks pytał, idziemy na wycieczkę do Liverpoolu - nie było sensu, by się martwił niepotrzebnie. 21:47:22 *Chłopiec rozejrzał się po sali namierzając Amelię. Podszedł do niej. -Dzień dobry, tata bardzo porsił by Pani nie uciekła- powiedział do Amelii. 21:47:33 *Dagon wodził oczyma za Elizą. Czyżby kolejna osóbka miała zapędy na stałą pracę w karczmie? To zapewniłoby jej bezpieczeństwo. Ale mogło wynikać tylko z woli 21:48:42 *Amelia spojrzała na Emilio.- No dobrze. Dziękuję za informację.-odwróciła się do Essy-Jednak nigdzie nie idziemy. 21:49:06 *Dagon 'Przekażę mu' - powiedział. 'Uważajcie na siebie' 21:49:39 *Essy - Błąd. Ty nie idziesz. Przyprowadzę ci go - puściła jej oczko. 21:49:40 *Zuri opadła na łóżko nie przejmując się, że przy tym kapelusz zsunął jej się z głowy. 21:50:12 *Amelia -Dzięki. Choć jeśli Aleks chce ze mną pogadać... To może być dla niego niebezpieczne... 21:50:15 *Rozalia pomyślała, że zacznie pobierać myto za każdorazowe przejście przez jej ogród do portalu i spowrotem. 21:53:37 *Emilio wrócił do stolika, gdzie siedziały Eliza z Rozalią przysiadł się do nich i zaczął intensywnie wpatrywać się z Rozalię. 21:53:52 *Rozalia -Nic mi nie jest- od razu powiedziała 21:54:02 *Emilio -Na pewno?- 21:54:42 *Rozalia - Na pewno.- uśmiechnęła się. Chciała go poczochrać po włosach, ale zauważyła, że miał związane, więc nie zniechęciła go do powrotu do swojej ulubionej fryzury. 21:54:56 *Essy przystanęła. - Chyba masz rację. I dla jednego, i dla drugiego - zaśmiała się z cicha. 22:22:46 *Amelia podeszła do Aleksa i podała mu różową opakówkę, zawierającą w sobie równie różowego smartphone'a, zachowując przy tym doskonałą powagę, jakby ten prezent, a zwłaszcza jego kolor idealnie pasował. 22:23:28 *Eliza nadążyła za chłopcem. Znalazła jakieś półbuty, ale te wysokie od Miki były wygodniejsze. 22:23:31 *Rozalia -Emilio, ja Cię widzę- powiedziała za nimi. 22:24:56 *Aleksowi już na widok koloru urządzenia drgnęła powieka, ale na razie nie chciał wyjść na niewdzięcznika. Skinął głową w podziękowaniu. Przyglądał się chwilę urządzeniu oglądając je z przodu, z tyłu, po bokach. Różowego ''śpiewającego pudełeczka'' jeszcze nie widział. 22:25:58 *Essy po chwili znów zeszła na dół. Zdjęła przy okazji ciuchy Amelii, pozostając w wełnianej sukieneczce i teraz oddała jej rzeczy. - Dzięki - zerknęła na przedmiot trzymany przez Aleksa. - To nie jest Amelii - stwierdziła. 22:26:01 *Amelia widziałą tą minę.-Obudowę można zmienić.-pocieszała go. 22:26:29 *Essy uniosła do góry dwie krótkofalówki w kolorze moro. - Damskich kolorów niestety nie mieli - zażartowała. 22:27:05 *Amelia dopiero po chwili skojarzyła profil obudowy, zbyt do tego czasu zajęta kolorek. -O skur.wysyn... skąd on wziął Xiaomi x40pro?!?! 22:27:21 *Aleks wychował się w czasach, gdy róż - choć nie najbardziej męśki - nie był utożsamiany z żadnym rodzajem wstydu. Choć pewnie jaskrawożółty budziłby powszechne zgorszenie. Bardziej martwił go własny brak umiejętności. 22:27:27 *Emilio z Eliza byli już na zewnątrz, udał, ze nie słyszy Rozalii. 22:27:52 *Aleks 'Będziesz musiała powiedzieć mi, jak z tego korzystać' 22:28:13 *Amelia -Jasne.-powiedziała, patrząc na aparat nie bez zaskoczenia. 22:28:18 *Rozalia westchnęła. Wstała od stolika i poszła za dzieciakami. Lepsze takie zajęcie niż tkwienie jak piąte koło u wozu 3 stoliki dalej. 22:28:56 *Amelia spojrzała na krótkofalówki- Mi się podobają.-stwierdziła- Może się przydać. Nie będzie trzeba drzeć mordy. 22:29:51 *John - Dobrze wiedzieć - 22:29:57 *Aleks 'Ale wobec tego i ja winien jestem odwdzięczyć się prezentem. Tylko co z moich czasów...' - Aleks już wiedział, co to powinno być. Uśmiechnął się zadowolony z siebie. 22:30:21 *Dagon 'A ty, żromski, co taki markotny? Jest pepsi na stole' 22:30:27 Narracja: Krótkofalówki wyglądały na dziecięce, nieduże, plastikowe. 22:30:46 *Amelia przyjżała się Aleksowi -Nie podoba mi się ten uśmiech. Co ty kombinujesz? 22:31:13 *Essy - Nie są najlepszej jakości, ale zależało mi, żeby miały wymienne baterie. 22:31:17 *Emilio okrążył całą karczmę. Raz po raz się oglądał czy nie zostaną przyłapani. 22:31:23 *Aleks 'Nie bój się. Złego nie uświadczy. Ciekawi mnie jednak, co sprawia że wszystkie tak chętnie stają w jego obronie' 22:31:54 *Eliza pędziła za nim- A twoja mama nie będzie się martwić? 22:32:46 *Aleks nawet nie zauważył, że Rozalia wyszła. Pewnie uznałby, że wściekła się na niego i pognał za nią od razu. Ale był zajęty rozmową. 22:33:07 *Amelia -Po prostu się zastanawiam. 22:33:07 *Rozalia -Będzie- 22:33:07 *Emilio -Nie będzie- 22:33:14 *John - Żromski? Markotny? Widzę że jest na stole, co z nią? - 22:33:31 *Eliza- Jak nie będzie, jak mówi, że będzie? 22:35:11 *Essy domyśliła się, że to ją ma na myśli. - Przecież to Gabriel mu pomógł. Domyśliłam się, co się stało i spróbowałam oszukać hipnozę... To był tylko pomysł. Przynajmniej już nie zagraża Emilio. 22:36:04 *Rozalia stała już przy nich. -Ładnie to tak sie wykradać?- zapytała krzyżyjąc ręce na piersiach. 22:36:34 *Emilio -No nie ładnie- odpowiedział. zmieszany chyba bardziej tym, ze został przyłapany. 22:37:10 *Aleks 'Nie mam o to pretensji. ' - powiedział. 'Jedynie dziwi mnie całokształt zdarzeń wokół niego' 22:37:14 *Eliza- My chcieliśmy tylko pójść po Stefana...-usprawiedliwiała ich 22:37:55 *Essy - Rozmawiałam z nim, wydawał się w porządku - wzruszyła ramionami. 22:37:56 *Dagon 'Nic. Sprawdzam czy nie zasnąłeś' - roześmiał się do Johna. 22:38:06 *Zuri nie było na łóżku. Przez sen musiała spaść po drugiej jego stronie. 22:39:02 *Andre wstał na równe nogi. 'Zuri!' - krzyknął w stronę korytarza. 22:39:26 *Rozalia -Popatrzcie ile tu jest przejść, jakbyście weszli w nie to co trzeba?- zapytała. -Pójdę z Wami, tylko, Emilio, pójdź proszę do ojca i poinformuj gdzie idziesz, bo on też będzie się martwił- 22:39:35 *Essy bawiła się krótkofalówkami, ocierając antenki o siebie. 22:39:45 *John - Ja nie sypiam - 22:40:02 *Rozalia wiedziała doskonale, że jakby ona poszła, to by Aleks pomyślał, ze znów się dąsa. 22:40:05 *Dagon 'Kiepsko. Sen to przyjemna sprawa' 22:40:27 *Zuri mruknęła coś, obudzona. Podparła się rękami, siadając na podłodze wśród zaplątanej pościeli. 22:40:48 *John - Tylko jeżeli go potrzebujesz - 22:40:50 *Emilio -Dobrze- odpowiedział i wszedł do karczmy głównymi drzwiami. 22:40:58 *Andre zajrzał za łóżko w jej stronę. 'Na górze byłoby ci wygodniej' - powiedział z uśmiechem, unosząc jedną brew. 22:41:19 *Dagon 'Lub jeśli masz dość dnia' 22:42:08 *Zuri wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną niż poprzedniego dnia wieczorem. Włosy sterczały po swojemu: odwieczny problem długowłosych osób. 22:42:43 *Zuri -Pewnie tak.-odpowiedziała zaspanym głosem, również się uśmiechając. 22:42:55 *Andre usiadł na łózku na jednej nodze, podpierając się ręką. 'Sądziłem że uciekłaś' 22:43:27 *Położył się na poduszcze dając krzyżowi szansę na powrót do swego tradycyjnego kształtu. 22:44:28 *Zuri -Niby gdzie?-spytała kryjąc wyrzut. Dosłownie wciągnęła się na łóżko, kładąc obok ANdre na brzuchu. 22:44:55 *Emilio podszedł do Aleksa. -Ja pójdę z Elizą po Stefana- zagadał. -Mama mówiła, ze pójdzie z nami, byśmy się nie zgubili- 22:44:57 *Aleks na widok syna kręcącego się głównym wejściem odruchowo spojrzał w stronę, gdzie Rozalia rozmawiała z Elizą. Ani jednej, ani drugiej nie zauważył. 22:45:40 *Eliza- Przepraszam, że tak wyszliśmy. Ja mamie nie musiałam mówić i myślałam, że on też nie... 22:45:45 *Essy - Stefana? 22:45:45 *Aleks odetchnął, słysząc że to nie kwestia kolejnego małżeńskiego focha. 'W porządku. Miło że mówisz' - odpowiedział synowi. 22:45:59 *John - No jeżeli chcesz przeskakiwać okresy czasu to jest to jakaś opcja - 22:46:12 *Aleks 'Szczeniaka którego już widziałaś. To pies Emilio' 22:46:40 *Amelia- No tak. Przecież nazwał go Stefan.-uśmiechnęła się mimowolnie. 22:46:56 *Amelia wyciągnęła rękę po telefon Aleksa.-Mogę? 22:47:53 *Aleks 'Nie krępuj się. I tak ktoś musi wskazać mi jak z tego korzystać' 22:48:00 *Emilio - Będziemy za chwilę- odpowiedział 22:48:10 *Essy przypomniała sobie to, co Aleks powiedział jej w koszmarze. Ten szczeniaczek miał być dla niej, choć wtedy nim wzgardziła. Spojrzała na Emilio. Nie odebrała mu ojca, nie zamierzała odbierać i psa. Ale było coś, co nie dawało jej spokoju. 22:48:41 *Essy – Stefan – powtórzyła. – Twój syn nazwał psa Stefan. To podlega pod jurysdykcję obrońców praw zwierząt. 22:49:02 *Emilio -Co jest złego w imieniu Stefan?- zapytał. 22:49:19 *Essy - Nic. Jest paskudne. 22:49:51 *Aleks 'Właściwie, to miał być twój szczeniak. Pamiętam że w kartonie były dwie rzeczy. Na pożegnanie. Ten wilczarz i zielony berecik. Ten ostatni zabrał Neko. A imię Stefan jest dobre jak każde inne' - stanął w obronie syna. 22:50:14 *Rozalia - Tylko, jak już zauważyłaś, są tu przejścia z bardzo niebezpiecznymi istotami. Wolę mieć Was, małe psotki, na oku- 22:50:25 *Essy - Pamiętam - odparła. 22:50:47 *Emilio aż się zapowietrzył. -Jemu się podoba i reaguje na nie i się słucha- 22:51:04 *Amelia przysunęła sobie telefon po stole, nacisnęła i przytrzymała chwilę przycisk z boku obudowy. Ekran zajaśniał, ukazując logo firmy, po czym ponownie zgasł. Po ledwie sekundzie wyświetlał się już główny ekran. Dziewczyna zaczęła się bawić opcjami telefonu. Była pod wrażeniem. 22:51:09 *Aleks 'Widzisz Essy? Trzy do jednego' - roześmiał się. 22:51:28 *Eliza- Żeby nas nikt nie porwał? 22:51:57 *Andre 'Wziąłem twoje książki. Uznałem że ci się przydadzą' - powiedział. 'Czas się rozpakować. Zerknę czy została tu herbata' 22:52:04 *Essy - Mógłbyś go nazwać wywłoką, a i tak by przybiegał merdając ogonem. 22:52:39 *Aleks 'Może to i lepiej że Emilio oswoił psa, niż by zwierz miał się zwać wywłoką' 22:52:49 *Rozalia - Dokładnie tak. Ostatnio zabrali mi Ciebie sprzed mojego domu- 22:52:52 *Zuri -Mhm -mruknęła, przeciągając się. Spojrzała na swój bagaż. Postanowiła go przejżeć. Żadnych spodni... 22:53:34 *Amelia-Essy, najpierw Eliza, teraz Emilio. Co ty masz do dzieci? 22:53:37 *Andre 'Jeśli czegoś brakuje, zawsze można to dokupić' 22:53:39 *Essy - To twój pies - rzekła w końcu pojednawczo do Emilio. 22:53:50 *Zuri- Damskie spodnie? 22:54:25 *Andre ziewnął. 'Owszem. Pod warunkiem że nie przeszkadza ci juta i zamierzasz pracować w polu' 22:54:31 *Emilio - Nieprawda, na inne nie reagował- zacisnął dłonie w pięści. -Zobaczycie jak tu przyjdzie- prychnął i wybiegł wzburzony z karczmy. 22:55:04 *Aleks 'Obraziłaś mojego syna Essy. To dziesięcioletni chłopiec a nie Jan Chrzciciel' 22:55:08 *Amelia pokręciła głową.-Naprawdę Essy. Dało ci to coś? 22:55:51 *Zuri -Przecież i tak z tąd nie wychodzę. Jednej pary chociaż nie mogłeś zabrać? 22:56:00 *Essy przeklnęła w myślach. - Zostawiłam buty na zapleczu - przypomniała sobie i poszła w tamtą stronę. 22:56:38 *Aleks 'Tylko wróć z tego zaplecza, proszę' - powiedział nim zniknęła. 22:56:45 *Amelia oderwała się od telefonu.-Dobry sprzęt.-powiedziała. 22:57:25 *Aleksa drażnił jaskrawy kolor urządzenia, ale postanowił skupić się na jego obsłudze. 'No dobrze. Czyń więc czary' - powiedział. 22:57:38 *Zuri patrzyła dalej. Narzędzia były? Jakieś zajęcie musi mieć, a nie będzie cały dzień grała na flecie. 22:58:09 *Rozalia złapała syna w pędzie. -Spokojnie, przecież to nie było trudne zadanie, ani tez za karę- 22:59:03 *Amelia -Więc tak....-nie miała pojęcia od czego zacząć. Wzięła pudełko i wyjęła z niego ładowarkę, kładąc obok.-Od czego by tu... 22:59:05 *Andre 'Ani tobie spodnie, ani mi suknia. Spędzisz tu trochę czasu. nie ma sensu wychodzić poza uznane zasady' 22:59:33 *Aleks 'Pokaż jak to włączyć. A następnie, co zrobić by przesyłać głos lub obrazy' 23:00:27 *Essy gdy już znalazła się na zapleczu, zwolniła. Przyłożyła dłoń do twarzy, próbując się uspokoić. Przecież ona taka nie była. Co się z nią do cholery dzieje? Widocznie to wszystko ją przerosło. Strata jaką poniosła. Dusi to wszystko w sobie, chowa przed światem. Ale niezaleczona rana wciąż się babrze, a smród czują i inni. 23:01:14 *Amelia- Tu jest włącznik.-wskazała odpowiednie miejsce.- Teraz nie ma jeszcze blokady ekranu, ale radzę ją potem ustawić. 23:02:19 *Emilio próbował się opanować. -Wiem, że nie za karę.- powiedział. -Chodźmy po Stefana- zaproponował. 23:02:25 *Amelia -Ogólnie jak jest wyłączony niewiele można z nim zrobić, ale jak jest włączony zużywa energię. Dlatego jest też taki tryb czuwania. Nazywany właśnie blokadą ekranu. 23:02:57 *Amelia -Ekran jest czarny, ale to nie znaczy, że telefon jest wyłączony. Teraz jest właśnie w tym trybie czuwania. 23:04:14 *Zuri nie znalazła i narzędzi. No, ale chociaż książki są. Wstała i spojrzała dość niechętnie na suknę. Trochę czasu... Dobre sobie. -10 miesięcy... 23:04:15 *Essy mozolnie ubrała buty i dopiero po chwili wróciła na salę. - Możemy zacząć od krótkofalówek, są prostsze w obsłudze. 23:04:35 *Amelia- Tak.-przyznała.-Dużo prostsze. 23:04:37 *Aleks wziął telefon. Spróbował wyłączyć i włączyć. 'Jestem za' - powiedział do Essy. 23:05:11 *Eliza entuzjastycznie kiwnęła głową.-Chodźmy -zgodziłą się. 23:05:51 *Aleks 'A smoki gdzie?' 23:06:06 *Essy podeszła do Aleksa. - Tutaj jest przekrętło, gdy usłyszysz klik, to znaczy, że jest włączone. Dalsze odkręcanie reguluje głośność.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:520
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48922
23:07:01 *Eliza idąc już w kierunku portalu, szturchnęła lekko Emilio- Co się stało?-spytała. Nie wierzyła, że pójście do ojca i powiadomienie go dokąd idą wywołało u niego tyle emocji. 23:07:31 *Hyve z Lif myszkowały na zapleczu w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. 23:08:19 *Emilio - Ta, pani Essy, nie podobało jej się, że Stefan, to Stefan- 23:08:47 *Essy - Żeby coś powiedzieć, musisz kliknąć ten duży przycisk z boku. Blokuje to jednak inne linie, więc na raz można słuchać tylko jednej osoby. Te lampeczki pokazują, która linia się odzywa. Lub próbuje odezwać. 23:08:48 *Eliza- Nie zwracaj na nią uwagi. Ona jest... nietypowa. 23:09:47 *Essy - Zazwyczaj mówi się 'odbiór' na koniec komunikatu, by rozmówca wiedział, kiedy może odpowiedzieć. 23:11:41 *Aleks czuł się niezręcznie. Głupio wręcz. Ale cóz. Kiedyś musiał przez to przejść. Jak przez pierwszą lekcję łaciny. Wcisnął przycisk. 'Sprawdźmy zatem' - powiedział obserwując drugie z urządzeń. 23:11:59 *Rozalia -No to chodźcie, wycieczka, do domu- powiedziała z uśmiechem. 23:12:07 *John - Gabryś, bądź tu - 23:12:25 *Essy dała urządzenie Aleksowi, a sama włączyła drugie. Nacisnęła przycisk. - Uważaj, za tobą! A... To tylko niedźwiedź. Odbiór. 23:12:41 *Rozalia poprowadziła dzieciaki przez portal do ogrodu domu w Liverpoolu. 23:12:49 *Gabriel schodził schodami, ubrany w swoje ulubione czarne spodnie i bluzę. Podszedł do Johna. 23:13:15 *Eliza pogwizdywała sobie cicho skoczną melodyjkę. Polkę. 23:13:37 *John - Nie rozumiem dlaczego chodzisz zamiast się pojawiać. Czyżby ograniczenie paradoxu? - 23:14:08 *Aleks odruchowo chwycił rękojeść szabli nim zorientował się, że to tylko test. Roześmiał się. 'To nie niedźwiedź. To wściekły Dagon. Odbiór' - odpowiedział, starając się powtórzyć to, co widział u rozmawiających przez telefon. Czyli urządzenie pomiędzy uchem a szczęką. 23:14:41 *Gabriel 'Wróble wolą chodzić choć potrafią latać. Żółw woli chodzić choć potrafi pływać. I ja lubię namiastkę zwyczajności' 23:15:34 *Amelia -Spokojnie, to nie telefon. Jest dużo głośniejsze, więc jakbyś tak trzymał i ktoś by ci nagle wrzasnął po drugiej stronie, to by ci uszy zwiędły. 23:15:41 *Essy nie mogła powstrzymać uśmiechu. - Powodzenia zatem. Bez odbioru. 23:16:13 *Aleks potakiwał. Starał się wszystko zapamiętać. 'No dobrze. Teraz to różowe, jakkolwiek się nazywało' 23:18:13 *Amelia -Po prostu telefon.-wzruszyła ramionami- Nie mówi się normalnie modelami. 23:19:05 *Essy - Zostawiam ci je - położyła krótkofalówki obok Aleksa. - Jak przestaną się włączać, to wtedy przyjdź, chodź bateria nie powinna wyczerpać się przed rejsem. Chyba, że dasz dzieciom do zabawy. 23:19:05 *John - Nie nazwałbym tego namiastką zwyczajności, raczej pokazowym wejściem. To że pojawiasz się po za zasięgiem wzroku i wchodzisz jest lekko dziwne ale jak kto lubi. Tak więc wracając do rozmowy, dlaczego bronisz prawa woli skoro płatek zaplanował dla wszystkich wszystko a i tak jest to zmieniane przez wszystkich wszędzie? - 23:19:24 *Aleks 'Sprytna nazwa. Tele-fon' - powtórzył. 'Zapamiętam' 23:19:27 *Amelia wyłączyła telefon całkowicie.-No dobra. Zacznijmy od włączenia. Ten przycisk z boku, ten mały. Wciśnij i przytrzymaj, aż na ekranie nic się nie pojawi. 23:21:03 *Gabriel 'Nikt nie zaplanował wszystkiego w sposób jednoliniowy. Losy istnień są jak morskie prądy. Łączą się, rozdzielają, splatają w jedno, omijają, lub tworzą zupełnie nowe. Ma to porządek. Ale dla każdego z istnień jest nieskończenie wiele możliwości. To tak jakby każde z istnień projektowało swój własny wszechświat' 23:22:43 *Aleks 'Zostań. I tak czekamy na Farikę. A gdy się zjawi, nie chcę cię szukać po portalach' 23:22:53 *Aleks 'Właściwie, żadnej z was.' 23:23:31 *Emilio -No chodź nie bój sie, mama nie zaciągnie nas na lekcje, pobawimy się z pieskiem- 23:23:33 *Aleks 'Pewnie Lif byłaby w stanie odnaleźć ją w jedną chwilę. Ale i jej tu nie ma póki co. Albo po prostu ja jej nie widzę' 23:24:00 *John - Nie zgodzę się, to raczej każdy z wszechświatów projektuje nowe prądy czy jak to nazywasz. Tak więc, co ma to wspólnego z prawem wolnej woli? - 23:24:07 *Essy - Podróże po portalach zostawię sobie na później. 23:24:18 *Aleks wykonał instrukcję Amelii, czekając aż ekran wygaśnie. 23:25:23 *Gabriel 'Marnujesz swój czas. Te wnioski dawno powinny być dla ciebie oczywistością. Powinieneś kłaść większy nacisk na rozwój. Wciąż uważasz że twoje i moje uświadomienia są sobie przeciwne. To błąd' 23:26:10 *Gabriel 'Czym jest to prawo i dlaczego dotyczy wszystkich istnień, już ci tłumaczyłem; 23:27:22 *Zuri założyła suknię, uczesała się i zeszła na dół, szukając kuchni. 23:28:03 *Andre kończył właśnie odcedzać sito herbaciane do dzbanka. 'Prawie gotowe. Jeszcze tylko jajka, by tradycji stało się zadość' 23:28:05 *John - Pokrętnie i niespójnie. Jednak dlaczego ono działa? Skoro płatek przepowiedział czy co tam zrobił że ktoś kogoś zahipnotyzuje dlaczego ty go zatrzymujesz? - 23:28:50 Narracja: Na czarnym ekranie pokazało się logo. Sekundę później urządzenie było gotowe do urzytku. 23:29:07 *Zuri uśmiechnęła się- Usmażysz? Ugotujesz? 23:29:36 *Gabriel 'Nikt nie ma prawa ci wieszczyć. Określać z góry, kto zostanie zahipnotyzowany. Płatek może jedynie dopilnować, by dla danej jednostki stało się jasnym zjawisko hipnozy. A w jaki sposób to nastąpi, pośredni czy bezpośredni, jest bez znaczenia dopóki skutkuje podobnymi wnioskami' 23:30:01 *Andre 'Usmażę. ' - uśmiechnął się. 'Tyle razy ile widziałem jak się to robi...' 23:30:22 *Zuri -Ja mogę to zrobić. 23:30:44 *John - Czyli mówisz że jesteśmy panami własnego losu? - 23:31:05 *Andre 'Skoro chcesz...' - powiedział. 'Kosz znalazłem pod drzwiami. Najwidoczniej sąsiedzi widzieli jak wnosimy bagaż i postanowili nas powitać' - wskazał na kosz pełen jajek, warzyw i kiełbasy. 23:31:32 *Gabriel 'Dokładnie tak' 23:31:35 *John - Czy ja dobrze zrozumiałem? Jeżeli zahipnotyzuję kogoś a on nie będzie wiedział co to hipnoza to płatek przyjdzie i mu to wytłumaczy? - 23:32:38 *John - Oczywiście pośrednio lub bezpośrednio - 23:33:11 *Gabriel 'Nie do końca. Jeśli nie będzie wiedział, tylekroć jego losy pozwolą mu doświadczać zjawisk podobnych, dopóki nie pojmie jak to na niego oddziałuje. Przy czym jest obojętne czy sam potrafi takie zjawisko sprowokować czy nie. Ale wola o której mówisz, to prawo wyboru - czy da się zahipnotyzować, czy przeczyta o tym książkę, czy porozmawia z magiem' 23:33:39 *Essy stanęła za Aleksem, obserwując jego zmagania ze sprzętem. Takiego smartfona jeszcze nie widziała, to i sama się czegoś nauczy. 23:33:46 Narracja: na górze wyświetlacza tradycyjnie była widoczna godzina. Pod spodem była ikonka wyszukiwarki, a na samym dole cztery podstawowe ikonki. Z symbolem telefonu, z chmurką taką jak wypowiedzi w komiksach, symbolem wyszukiwarki safari, oraz z kołem zębatym. Od pozostałej części ekranu oddzielało je 5 kropek. Środkowa była szara, a pozostałe białe. 23:33:48 *Gabriel 'Podobnie może to uczynić za młodu, w kwiecie wieku lub na starość' 23:34:01 *Rozalia weszła do domu, potem do kuchni, by zaparzyć herbatę dla Elizy i Emilio. 23:34:27 *John - No dobra. Więc w czym płatkowi przeszkadza hipnotyzowanie innych? - 23:34:39 *Emilio -Stefan!- zawołał psa, który jeszcze zanim byo go widać, zaczął szczekać na powitanie i podbiegł do swojego pana. 23:34:50 *Johan krzątał się tam. 'Wszelki duch! Już myślałem że was porwano' - roześmiał się. 'Zniknęłiście na tyle dni! Ja zaparzę. Odpocznijcie' 23:35:15 *Eliza zaśmiała się na widok szczeniaka.-Jest naprawdę super. 23:35:19 *Gabriel 'W niczym. O ile są świadomi tego, że zostali zahipnotyzowani.' 23:36:09 *John - Że co? Czyli chcesz mi powiedzieć że jeżeli kogoś zahipnotyzuję, wcześniej mu o tym powiem to nie będzie to złamanie prawa woli? - 23:36:15 *Aleks 'A to co?' - wskazał palcem na koło zębate. 'Zdaje się, jedyne co tutaj ma dla mnie sensowny kształt' 23:36:26 *Amelia -To teraz tak... Tu jest godzina, tu jest pasek wyszukiwarki, a tu są najbardziej podstawowe rzeczy w telefonie.-powiedziała, pokazując po kolei elementy od góry do dołu. 23:36:48 *Amelia -Dotknij ekranu w tym miejscu. 23:37:05 *Gabriel 'Dokładnie tak. Z Essy było inaczej. Nie mogła reagować. Doświadczać. Rozumieć kwestii tego wyboru. Nie dokonała wyboru' 23:37:45 *Aleks wykonał polecenie, obserwując co też się stanie. Był zafascynowany. Naprawdę tyle dziwnych rzeczy da się zmieścić w jednym pudełeczku? 23:38:30 Narracja: Miejsce wcześniejszej szaroniebieskiej tapety zajęła lista ustawień, podzielona na rozdziały. Pierwszy z nich nazywał się ''sieci'' 23:38:44 *John - Czyli w prawie woli nie chodzi o to czy ktoś się na coś zgadza czy też nie, chodzi o to czy rozumie co się dzieje? - 23:39:29 *Gabriel 'W większości znanych nam wymiarów to wystarcza. Tutaj, pomiędzy wymiarami, muszą panować prawa uniwersalne. Dostosowane do każdego typu istnień, wierzeń, przekonań' 23:39:48 Narracja: A w nim: Sieć komórkowa, WiFi, hotspot, Bluetooth, MxM, więcej... 23:39:51 *Emilio -Ale pasuje mu to imię, prawda?- zapytał. Ciągle go to gryzło. 23:40:19 *Aleks 'Nawet nie wiem, w jakim to języku' - oświadczył przyglądając się. 'Ani czemu służy.' 23:40:38 *Essy zerknęła krótko na Gabriela i Johna. Ostatnio często ze sobą gawędzili. Ciekawe o czym. 23:41:15 Narracja: Kolejny rozdział :System i urządzenie. Następny: Konta i ostatni: Aplikacje 23:41:25 *Amelia- Po angielsku. 23:41:51 *John - To jakie panują tu prawa mnie za bardzo teraz nie interesuje. Interesuje mnie tylko prawo woli którym ty się zajmujesz - 23:42:58 *Amelia- Raczej nie musisz się nimi przejmować. To nie do końca ten etap. Ogólnie cała ta lista obejmuje ustawienia telefonu. Wiesz, język, działanie, wygląd interfejsu... 23:43:02 *John - Prawo woli jest niezmienne? - 23:43:38 *Eliza- Oczywiście. Ja bym lepszego nie wymyśliła. 23:43:48 *Gabriel 'Jest przedwieczne' 23:44:25 *Aleks 'Czyli nic co mi sie przydaje, tak?' - upewnił się. 'Więc, spróbujmy wskazać mi, jak przekazać głos.' 23:45:11 *Zuri -Miło z ich strony.-powiedziała, biorąc koszyk i stawiając na blacie bliżej pieca. Spojrzała na urządzenie i zdała sobie z czegoś sprawę. To nie kuchenka gazowa. 23:45:31 Narracja: Było dość oczywiste, że uczenie Aleksa w tym momencie obsługiwania książki adresowej, poczty głosowej i ustawień zaawansowanych mija się z celem. Lepiej i skuteczniej było mu wpisać numer w telefon. 23:46:05 *Andre otworzył drzwiczki od kuchni. 'Już rozpalam. Lepiej nie stawiać kosza na środku. Zaraz powinno być ciepłe' 23:46:22 *Amelia- Znaczy inaczej... To się przydaje, ale na twoim etapie tłumaczenie zajmie wieki. A trochę później, jak się już zaznajomisz będzie to o wiele przejżystrze. 23:46:52 *John westchnął - Przedwieczny to może być Cthulu. Nie pytam się jak stare jest tylko czy jest niezmienne - 23:46:54 *Essy co chwilę musiała walczyć ze sobą, by się nie roześmiać. To było przezabawne i urocze zarazem. Mimo to patrzyła na Aleksa wzrokiem, którym nie mogłaby go uraczyć, gdyby i on na nią patrzył. Już nie. 23:47:25 *Zuri pokiwała głową. Zajrzała co jeszcze jest w koszyku. Masło by się przydało. I cebula. Nie pogardziłaby też nozem i drewnianą łopatką, ale tych zamierzała poszukać w szafkach i szufladach. 23:49:12 Narracja: Większośc dużych sztućców była drewniana. Garnki były gliniane, i metalowe. Masło to istotnie był teraz towar luksusowy ale miseczka smalczyku spoczywała na dnie koszyka. 23:51:02 Narracja: Poza tym był tam kawałek świeżego białego sera, świeży bohenek chleba i kawałek ciasta. 23:51:18 *Amelia-Więc na razie....-sięgnęła do jednego z trzech przycisków znajdujących się pod ekranem. Ten środkowy. Przywróciło to ekran główny-Zajmiemy się czymś prostszym.-kliknęła na słuchawkę. Ekran zakryła klawiatura numeryczna i białe miejsce nad nią, gdzie wyświetlać się miał wpisywany numer. 23:53:45 *Aleks uniósł zdziwione brwi do góry. To faktycznie mogło zaskakiwać gdy człowiek widział coś takiego po raz pierwszy. 'I co z tym?'- przyjrzał się ekranowi uważniej 23:54:16 *Johan zaparzył w końcu herbatę. Położył na tacy kilka ciastek i zaniósł do salonu. 'Herbatka podana!' - zakomunikował. 23:54:46 *Mark zszedł z góry słysząc krzątaninę. 'Już wróciliście?' - uśmiechnął się od ucha do ucha. 23:55:26 *Rozalia - Emilio i ... uwaga Eliza chcieli pobawić się z psem, wolałam nie puszczać ich samych- 23:56:23 *Emilio -Znajdźmy jakiś patyk i dokończymy szkolenie z aportowania- zaproponował 23:57:31 *Rozalia -W ogóle nie podziękowałam Ci za znalezienie odpowiednich kandydatek.- 23:58:27 *Zuri -Naprawdę mili ludzie.-wyjęła smalec, kilka jajek. Uznała, że sześć na pewno starczy. Z niej samej po wczorajszym dniu jakoś tak apetyt uleciał. Znalazła patelnię, sól, pieprz i zabała się za przygotowywanie. 23:59:13 *Eliza- Dobry pomysł. 00:00:34 *Amelia- Każdy telefon ma przypisany numer.-zaczęła tłumaczyć po chwili zastanowienia.-Wpisując go tutaj, wskazujesz, z którym urządzeniem chcesz się połączyć. 00:00:50 *Amelia -W sensie z którego właścicielem chcesz się połączyć. 00:02:30 *Aleks 'Póki co rozumiem. Jaki jest numer tego?' - uniósł różowe pudełeczko. 00:02:43 Narracja: Z zaplecza dobiegł głośny hałas zbyt gwałtownie zamykanych szafek. Po chwili przez drzwi wyskoczyła Lif z lnianym workiem na głowie, którego nie mogła się pozbyć mimo dużej siły włożonej w walkę z nim. 00:03:31 *Amelia obejrzała się na zwierzaka i wybuchła śmiechem. -Było grzebać na zapleczu? 00:03:33 *John - Gabryś, ja rozumiem że jesteś nieśmiertelny i te sprawy ale dzisiaj. Jak masz problemy z koncentracją nad płatkiem to się sklonuj - 00:03:34 *Andre 'To prawda. Zobowiązali nas by się z nimi zaznajomić. Wypada ich zaprosić. Ale nim to nastąpi, musimy nieco zmienić ten ponury dom.' 00:03:41 *Essy - Poczekaj mała - podeszła do Lif. 00:04:12 *Gabriel 'Sklonować? Sądzisz że to cialo to jakakolwiek wiążąca forma?' - uśmiechnął się. 00:04:37 *Lif w międzyczasie przewracała krzesła i przesuwała stoły. Odbiła się od ściany i biegła dalej. Dopiero głos Essy zatrzymał smoczka w miejscu. 00:04:44 *Essy - Nie ruszaj się, bo jak się szarpiesz, to jest trudniej - próbowała uspokoić smoka, chwytając za worek. 00:04:56 *Aleks 'Przepraszam na chwilę' - odłożył telefon odwracając się do Lif. 'Czy to było suszone mięso?'
»Zamieszczono 20-01-2017 22:540
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48923
00:05:25 *Lif {Tak.}przyznała się bez bicia. 00:05:46 *Gabriel 'Prawa przedwieczne są niezmienne; 00:06:12 *Aleks 'Nie powiem Dagonowi w zamian za przysługę.' 00:06:28 *Zuri -Owszem. Przydałoby się tutaj posprzątać. 00:07:43 *Andre 'Wezwę kogoś wieczorem' - powiedział. 'Zdajesz sobie sprawę że lepiej, by ludzie nie szeptali o nieślubnych dzieciach? Powinniśmy załatwić formalności' 00:07:53 *Lif posłusznie poczekała, aż ponownie zobaczy światło. Ucieszona już zdążyłą podskoczyć. Nie zauważyła jednak, że przednia łapa zaplątała jej się w sznurek worka i zanim przebiegła dwa kroki, wyrżnęła pyskiem o podłogę. 00:08:06 *Essy w końcu udało się uwolnić zwierzaka. 00:09:12 *Dagon słyszał co się dzieje w sali, ale przemilczał to co usłyszał. W końcu żadna złość nie wróci mu mięsa, a zniszczenie portalu dość najadło go strachu. 00:09:40 *Aleks 'Lif? Jak szybko zdołałabyś odnaleźć Farikę?' 00:10:54 *John - Zdziwiłbyś się ale jeżeli do tej pory nie zmieniło się to jeszcze trochę czasu jest. Gabrysiu. Podsumowując. Prawo wolnej woli stanowi: Nie możesz zrobić czegoś danej osobie jeżeli ta osoba nie wie co się dzieje? - 00:11:45 *Gabriel 'W skrócie tak' 00:12:52 *John - Wow. To jest upośledzone - 00:13:02 *Lif {Zależy jak daleko jest, ale pewnie do jutra wieczorem już by tu była.} 00:14:50 *Zuri -Bez rodziny... 00:15:16 *Aleks 'Jedna z was zdołalaby jej przekazać, że jesteśmy gotowi do rejsu? ' - zapytał. 00:16:05 *John - Czyli będziesz bronić każdej istoty która nie wie czym jest broń palna dopóki nie dowie się co to? - 00:16:15 *Aleks 'No dobrze. Pokażcie mi ten numer i idziemy do Liverpoola. Rozalię najwidoczniej diabli porwali i wolę sprawdzić, czy Fyllip się tam nie kręcił. Wy możecie zmobilizować ludzi z portu. Może będą ludzie Mehima. Dostaniecie powóz' 00:16:57 *Lif {Polecimy obie.} przekazała i poszła w kierunku drzwi, dając znak Hyve, by z nią poszła. 00:17:20 *Gabriel 'Nie. Atak to atak. Walka to walka. Niesie za sobą te same wnioski, niezależnie od użytej broni. Ale będę bronił istnienia, które nie ma żadnej świadomości zagrożenia; 00:17:40 *Aleks 'Uważajcie na siebie. Nie zapominaj że masz ogień' - powiedział do smoczycy. 00:17:54 *Andre 'Niekoniecznie bez rodziny' 00:18:09 *Andre 'Jestem zasadniczy i zdecydowany. Ale nie jestem idiotą' 00:18:18 *John - Zgadza się. Jeżeli istnienie nie wie jak działa broń co za tym idzie nie nie o zagrożeniu będziesz go bronić? - 00:18:45 *Zuri -Naprawa portalu to kilka tygodni. Tu czas płynie szybciej. Tierzy mają dłuższą ciążę niż ludzie, ale nie aż tak. 00:19:29 *Gabriel 'Jeśli decyzje podjęte przez to istnienie są nietożsame ze skutkami' 00:19:36 *Lif {Jasne.}rzuciła i zniknęła za drzwiami. 00:20:09 *Gabriel 'Jedynym zagrożeniem wynikającym z broni jest śmierć jednostki. Ta jest smutna, ale dla porządku rzeczy akceptowalna' 00:20:34 *Aleks 'Chodźcie. Pokażecie mi w drodze jak korzystać z tych numerów' 00:21:05 *Amelia -Twój numer...-wpisała szybko swój na klawiaturze i wcisnęła zieloną słuchawkę. Od razu zapisała numer Aleksa w książce telefonicznej. 00:21:17 *John - Ha. A co z przypadkami? Kamień spadnie komuś na głowę i go zabije kiedy dane istnienie spało. Co wtedy? - 00:22:09 *Emilio znalazł jakiś patyk nie za ciężki i wręczył go Elizie. -Zobaczymy czy pamięta- 00:22:56 *Amelia wstała, chowając swój telefon do kieszeni.-Już mam twój numer. -uśmiechnęła się. 00:23:23 *Aleks 'Czyli ten' - wskazał na swój telefon 'Zielonym sprawię, że mnie usłyszysz' 00:23:48 *Aleks wstał. 'Nie chcę was poganiać. Po prostu... widziałyście do czego ten wypaczeniec jest zdolny. Wolę mieć pod kontrolą co się tam dzieje' 00:23:53 *Amelia poszła za Aleksem.-Ogólnie w telefonie można sobie zapisywać numery, ale zanim do tego dojdziemy, przerobimy dzwonienie samo w sobie. 00:24:37 *Aleks 'Raz kozie śmierć' - nacisnął zieloną słuchawkę. 00:25:54 *Andre 'Znam alternatywny sposób jak dowieść ich na przyjęcie i przetransportować z powrotem. Co też nie oznacza że go zdradzę' 00:26:23 Narracja: Telefon Amelii zawibrował. Podniosła go i pokazała wyświetlone na ekranie zdjęcie Aleksa śpiącego ze smokami.-Słodkie.-stwierdziła i nadusiła podobną słuchawkę w swoim telefonie, pokazując Aleksowi co robi. Wtedy dopiero przyłożyła urządzenie do ucha. 00:27:22 *Amelia-Rozmowy przez telefon bardziej przypominają normalne, bo nie blokuje się drugiego aparatu gdy się mówi, więc spokojnie można się przekrzykiwać. 00:27:30 *Aleks 'Słychać mnie?' - zapytał do swojego telefonu. Na widok zdjęcia pokręcił głową. Będzie musiał nauczyć się tworzyć te obrazy. 00:28:01 *Eliza przyjęła prowizoryczną zabawkę. Zagwizdała, by zwrócić na siebie uwagę psa i rzuciła patykiem. 00:28:01 *Aleks kierował się do swojego portalu. 'Idziesz oficerze?' -zapytał Essy. 00:28:38 *Amelia -Tak, ale nie musisz krzyczeć.-odpowiedziała i pokazała jak wciska czerwoną słuchawkę, by się rozłączyć. 00:28:56 *Essy szła za nimi, ale do portalu raczej nie zamierzała wchodzić. - Skoro wkrótce wyruszamy, chyba będę musiała zdać klucze do mieszkania. 00:29:01 *Aleks 'Teraz dużo łatwiej będzie cię szukać' 00:29:26 *Amelia-Mhm. Ale ostrzegam, że w pracy mogę nie odbierać. 00:29:30 *Aleks 'Naprawdę chcesz puścić Amelię samą do portu?' 00:30:27 *Essy - Myślałam, że idziecie sprawdzić, co z Rozalią. 00:31:12 *Aleks 'Ja idę sprawdzić. Wy, drodzy żeglarze, idziecie zmobilizować tę bandę pijackich gąb do rejsu. Obiecajcie im co chcecie' - roześmiał się. 00:32:24 *Essy - Hm. To nie powinno zabrać dużo czasu - zgodziła się. 00:32:24 *Mark usiadł w salonie. 'I jaka decyzja odnośnie dziewcząt? Sprawdziły się najwyraźniej. Przynajmniej w mojej ocenie' 00:32:25 *Zuri -Nie dziwię się.-zdjęła patelnię z ognia. Już dalej się białko zetnie od własnego ciepła.-Poszukasz talerzy?-nie pomyślała o nich wcześniej. 00:33:02 *Amelia -To idziesz teraz, czy zaraz?-spytała- Wiesz, możesz dołączyć. 00:33:14 *Rozalia -Są dobre, chcę by zostały.- 00:33:14 *Andre przeglądał górne szafki. W końcu znalazł biedny komplet talerzy. Postawił dwa z nich. Z widelcami problem był większy. 'Cholera!' - spojrzał na zaśniedziałe srebro. 'Trzeba to odświeżyć. ' 00:33:44 *Rozalia -Ale wolałabym, by nie były nagabywane, tamta praca już nie istnieje, od przyjęcia jest nowa- 00:34:05 *Dagon widząc, że wszyscy wyszli z karczmy skierował się do pokoju z ranną. Zapukał, jednak wszedł bez pytania. Pewnie i tak leżała okryta kołdrami. 'Nie przeszkadzam?' 00:34:33 *Mark 'Nie zamierzam ich nagabywać. Do ich dawnego... pracodawcy daleko nie mam w razie potrzeby' 00:35:15 *Jack wyprzęgał właśnie objeżdżane tego dnia konie. 00:35:35 *Aleks, z daleka już, krzyczał do niego. 'Nie wyprzęgaj! Wyprowadź powóz!' 00:35:59 *Zuri spojrzała na sztućce.-Pisałam kiedyś na to.-przypomniała sobie. 00:36:21 Narracja: Emilio, Eliza i Stefan biegali i radośnie bawili się. Rzucali psu kijek, a ten go przonosił, chociaż oddawać nie zamierzał. 00:36:21 *Essy nie znała się szczególnie na koniach, ale te były wyjątkowo piękne. 00:37:25 *Aleks 'Jack! Te panie jadą do portu. Dopilnujesz by nikt im nie ubliżył ani nie zniesmaczył' 00:37:28 *Amelia szła za nim. -Wiesz, ja się chyba przejdę. 00:37:58 *Aleks 'Ty również boisz się koni?' - spytał ze śmiechem. 'Spokojnie, w powozie nie musisz mieć z nimi styczności' 00:38:11 *Essy spojrzała zdziwiona na Amelię. 00:38:47 *Aleks roześmiał się widząc zabawę dzieci. 'Widzisz... psu się imię podoba' - skomentował. 00:39:12 *Essy - Nie będę się kłóciła z gustem psa. 00:39:15 Narracja: Po kilku chwilach powóz wyjechał za bramę. Jack czekał na kobiety. 00:39:39 *John - Gabryś - 00:39:41 *Eliza absolutnie ignorowała to, że dół sukni miała już zabrudzony ziemią. 00:40:00 *Amelia- Bać się nie boję. Po prostu nie wiem czego się spodziewać. 00:40:12 *Jack dopiero po chwili zorientował się, że to przecież ogniomistrz i pani kapitan. Zdziwił się nieco, ale pozostawił rzecz bez komentarza. 'Miło was ponownie widzieć. Czyżby znów wiatr dął w żagle?' 00:40:48 *Essy - Chyba nie chcesz powiedzieć, że nigdy nie jechałaś powozem? 00:40:59 *Aleks otworzył drzwi do powozu. Przewrócił oczami z rozbawioną miną. 'Portu' odpowiedział. 'Środek transportu o wiele wygodniejszy niż podeszwy butów' 00:41:32 *Amelia- Tyle tylko ile tu. Czyli ze dwa razy. 00:41:34 *Jack 'I jak najbardziej godny damy' - wskazał na odnowione koła. 00:42:10 *Aleks 'Jeśli kiedykolwiek jechałaś ze mną, to nic straszniejszego spodziewać się nie możesz' 00:42:30 *Mark 'Czyżby Aleks wrócił?' 00:42:40 *Amelia- Taka rozrywka mnie ominęłą. 00:43:00 *Amelia -No dobra, jedźmy.-powiedziała, podchodząc do tego powozu. 00:43:14 *Aleks podał jej rękę by mogła wygodnie wsiąść. 00:43:24 *Johan szukał Olgi po domu. 00:43:27 *Rozalia -Możliwe, chociaż w karczmie był nieco zajęty- 00:43:57 *Olga -Kogo Pan szuka, johanie?- zapytała 00:44:02 *Andre 'Zuri... możemy umyć je tradycyjnie' - uśmiechnął się. 'To też ma swoje uroki. Pod warunkiem że nie następuje zbyt często' - włożył sztućce do misy z wodą, poszukując soli. 00:44:24 *Johan 'Was szukam' - powiedział dyskretnie by wiedziała, że zamierza przekazać jej plotki. 00:44:42 *Zuri pchnęła ku niemu sól, którą wcześniej soliła jajecznicę. 00:45:03 *Olga -To jestem, Lenę i Ninę tez zawołać?- 00:45:29 *Andre rozejrzał się za jakimkolwiek ostrym płótnem z którego mógłby urwać kawałek. W końcu znalazł. Szorował sztućce nie spiesząc się. Miał nadzieję że te wspólne prace ułatwią im rozmowę. 00:46:06 *Gabriel 'W karczmie to niewykonalne' 00:46:30 *Rozalia -Mark, ja wiem, ze nie powinnam się wtrącać, ale proponowałabym ukrócić łba sprawie, byś mógł cieszyć się wolnością- 00:46:34 *Gabriel 'Byłbym od tego, by to powstrzymać. A czy kamień spaść może, czy nie - zależy od stopnia uświadomienia jednostki' 00:48:27 *Mark pokiwał głową. 'Wiem. Wszyscy mi to mówią. Ale... z jednej strony nią gardzę. Z drugiej - jeśli kościół wykaże jej zdradę, to musiałbym udowodnić jej chorobę psychiczną by uniknęła wyroku' 00:48:43 *John - Czyli bez najmniejszych problemów jeżeli powiedziałbym wszystkim że mam zamiar kontrolować ich umysły i każdy by mnie usłyszał a następnie zaczął to robić nie było by to złamanie prawa woli? - 00:48:57 *Mark 'Innej drogi do tego... ukrócenia raczej nie ma. A zbirów na nią też nie poślę' 00:49:49 *Zuri nałożyła jajecznicę na oba talerze z wyraźną dysproporcją. Sobie nałożyła o wiele mniej. Ukroiła chleba i położyła obok jajecznicy. Nie miała pomysłu na temat rozmowy, więc milczała. 00:50:07 *Johan 'To zbędne. Podsłuchałem rozmowę w salonie. Rozalia oświadczyła Markowi, że chce was zatrudnić na stałe. Spisałyście się' - odpowiedział z dumą. 00:50:30 *Amelia nie potrzebowała pomocy, ale przypomniała sobie, że tutaj tak nakazuje kultura, więc już skorzystała. Niech będzie. 00:50:37 *Olga aż podskoczyła z radośći. -To cudowna wiadomosć- 00:50:55 *Andre 'Będę starał się to zrobić tak, byś nie musiała pozbywać się ogona i uszu. I by oni mogli być w dniu ślubu[ 00:51:21 *Johan 'Wiem. Pracowałem w wielu miejscach. Ale nigdzie nie obijałem się jak tutaj' 00:51:24 *Essy usadowiła się obok Amelii. 00:51:31 *Rozalia - A próbowałeś ukrócić z drugiej strony? Tego gacha zniknąć?- 00:51:46 *Aleks podał rękę też Essy, choć nie liczył na to że z takiej uprzejmości skorzysta. 00:51:58 *Zuri -Dziękuję. 00:52:15 *Wciąż miał w pamięci strumień wody. Rzecz która wstrząsnęła nim nie dlatego że został skutecznie zaatakowany, ale dlatego że Essy parała się czarami/ 00:52:18 *Essy nie skorzystała, jak zawsze. Choć miała ochotę. 00:52:44 *Dagon 'No, czerwonowłosa księżniczko. Przyniosłem ci obiad' - powiedział spoglądając na łóżko. 00:53:05 *Amelia -To do portu. Wychodzi na to, że jednak pogadam dziś z Martinem. 00:54:03 *Mark 'To byłaby myśl. Choć mnie samego nijak nie uwalnia. Z nią żyć już nie chcę. Nie dotknąłbym jej' 00:54:46 *Essy - Kto by pomyślał, że Aleks sam cię do niego wyśle? - zaśmiała się. - Miło będzie zebrać starą załogę. - Franka, Larsa, Armando... 00:54:47 *Mark 'Inaczej jest gdy wiem, że dziewczyna para się uprawianiem miłości. To usługa za usługę. A inaczej jest wiedzieć że ktoś, komu ufam, kto był w moich oczach nieskazitelny, jest brudny niczym but stajennego' 00:55:37 *Rozalia wiedziała, że mogła się odkryć za bardzo ze swoją prawdziwą ja, ale szkoda jej było szwagra. -To prawda, to przykre i niewybaczalne- 00:55:59 Narracja: Powóz ruszył powoli, jednak Jack miał ochotę wykazać się mistrzostwem w powożeniu. A przynajmniej niezwykłej szybkości końmi. Nie mógł tego osiągnąć w pełni. Miał w końcu dbać o komfort kobiet. Jednak droga do portu pokonywana w powozie zdawała się być niewspółmiernie krótsza.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:570
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48924
00:56:15 *Aleks w końcu wszedł do domu. 'Rozalia?' - zawołał już od drzwi. 00:56:59 *Rozalia podeszła do męża. -Witaj w domu. Zawsze chciałam to powiedzieć- 00:57:08 *Amelia -Pytani tylko jak ich za sobą pociągnąć. Bo wiesz, oni nie muszą chcieć za nami iść na jakieś inne niezdobyte morze, z którego nikt jeszcze nie wrócił. Pomijając już fakt, że jak im zaczniemy opisywać jego położenie, to nas wyśmieją. 00:57:38 *Aleks 'Witajcie obydwie' - spojrzał na Rozalię, następnie na jej brzuch. 'Posłałem po Farikę. Im szybciej wyruszę, tym szybciej wrócę by się wami zająć' 00:58:31 *Rozalia -Ty naprawde jesteś przekonany, że to córka?- 00:58:50 *Rozalia -A jak będzie drugi łobuz, to się nie rozczarujesz?- 00:58:53 *Aleks 'Nie. Ale mam gorącą nadzieję' - uśmiechnął się. 00:59:24 *Czerwo otworzyła najpierw jedno oko, potem drugie. Była zaskoczona. Przecież już dzisiaj jadła. No ale nie będzie przecież narzekać. Usiadła ostrożnie i wyciągnęła ręce po posiłek. -Dziękuję. 00:59:29 *Aleks 'Pewnie rozczaruję, ale cóż mi pozostanie więcej nad dokupienie dodatkowej pary szabel?' 00:59:47 *Aleks 'Pokochałem jednego syna, to i drugiego pokocham tak samo. To oczywiste' 00:59:52 *Essy - Nie musimy wchodzić w takie szczegóły... Jak się zgodzą, to ich zaprowadzimy. Trzeba wziąć więcej, bo część może uciec po drodze. 01:00:31 Narracja: Powóz zatrzymał się niedaleko portowej tawerny. Konie zdyszane parskały. 01:00:53 *Jack 'Drogie panie...' - zszedł z kozła i otworzył drzwiczki. 'Iść z wami czy czekać tutaj?' 01:01:02 *Rozalia podeszła bliżej i spojrzała wprost w niebieskie oczy męża. -Też chcę córkę- przyznała się. -Ale tak cholernie boje się co tam zastaniecie. Nie chce by scenariusz się powtórzył- 01:01:12 *Amelia -Tylu, ilu uda się zebrać.-powiedziała Essy nim wyszła. 01:01:29 *Amelia- Co myślisz Essy? Potrzebujemy eskorty? 01:01:53 *Dagon 'Lekarz przykazał, że masz jeść mięso' - powiedział. 'Zaraz... które to były... O! Są!' - wyłuskał dwie czerwone tabletki podając jej. 'Trzymaj, to sok. ' - wskazał na szklankę. 'Musisz to brać codziennie' - podał tabletki w kieliszku. 01:02:55 *Essy - Nie potrzebujemy, ale Jack... Ty przecież znasz załogę. Jak kogoś znajdziesz, to wspomnij, że Aleks szykuje wyprawę. 01:03:20 *Aleks objął Rozalię w pasie i pocałował. 'Mamy sonar. Amelię. Karabin snajperski. Nawet...' -wyjął smartfona z kieszeni 'urządzenia pozwalające na kontaktowanie się na odległość. Do tego liny, łodzie i wielu śmiałków. Sam bóg nad nami czuwa' 01:03:36 *Czerwo przyglądała się tym luksusom.-Dziękuję.-czuła się po prostu głupio. Nic nie zrobiła, a się nią zajmują. I to nie byle jak! Lepiej niż żyć mogła bez rany. 01:03:57 *Jack 'To może im powiemy?' - wskazał na tawernę, gdzie kilku spośród gości dało się widzieć wśród załogi Aleksa, Mehima a nawet Kła. 01:04:58 *Dagon widział jej skrępowanie. 'Nie chciałem cię peszyć. Jestem Dagon. Właściciel tego miejsca.' - powiedział. 'Jeśli czegoś potrzebujesz, mów' 01:05:21 *Dagon 'Jeśli mam spadać, też mów' - uśmiechnął się. 01:06:46 *Rozalia po pocałunku wtuliła się mocniej. -Dobrze, rozumiem. Te wszystkie rzeczy są dla mnie nie do pojęcia, szczególnie to nie pasujące kolorem do mężczyzny, ale jestem spokojna, że je masz- 01:07:25 *Aleks 'Za jasne?' dopytywał. 'W sumie, to też prezent od mężczyzny' 01:08:04 *Rozalia zaśmiała się. -Kiedyś musisz mi pokazać jak to działa, intryguje mnie to- 01:08:42 *Jack wkroczył na podest prowadzący do tawerny. Zaczął witać się z ludźmi. Po chwili ktoś zamówił wino. Zamachał na kobiety. Cóz. mistrzem kultury to on nie był. 01:09:32 *-Czerwo.-przedstawiła się, choć pewnie już mu Aleks przekazał jak się nazywa.-Ja po prostu nie przywykłam... normalnie nikt mi nie przynosi jedzenia. 01:09:51 *Aleks włączył telefon, pokazując numer do Amelii. 'W ten sposób mogę rozmawiać z Amelią' - powiedział. 'Na razie tylko z nią' 01:10:21 *Rozalia -Niesamowite- powiedziała i przyjrzała się 01:10:34 *Dagon 'Normalnie nie ulegałaś wypadkom' - zauważył. 01:10:53 *Czerwo-Zdarzało się. 01:11:18 *Rozalia - Aleks... - spoważniała - Nie daj się im i wróć do nas.- położyła jego dłoń na swoim brzuchu. -Wczoraj o mały włos jej nie straciliśmy, tak samo jak i Emilio, nie chcę by to się powtórzyło, a z Tobą czuje się bezpieczniej- 01:11:52 *Dagon 'No tak. Ta wasza godzina policyjna. Przykra sprawa. Kto może, ten sam schodzi na dół po posiłek. Teraz, nawet jeśli byś dała radę, nie powinnaś. Lekarz ktory się tobą opiekuje nie tak dawno uratował moją żonę. Jest w porządku' 01:13:41 *Amelia uśmiechnęła się to Essy-Gotowa na spotkanie z krwiożerczymi piratami?-zaśmiała się i weszła w ten tłumek szukając znajomych twarzy. 01:14:14 *Aleks 'Mark i Johan wiedzą co robić. Wystarczy nie wpuszczać wampira do domu. Proch który stoi w beczkach zawiera duże stężenie srebra. Nie na darmo dom obsadzony jest od tygodnia dziką różą. I nie patrz mu w oczy. Choćby nie wiem co 01:14:46 *Essy - Urodziłam się gotowa - odparła z uśmiechem. Również zaczęła się rozglądać. 01:15:01 *Rozalia -Ale on mi kazał się nie bać- 01:15:06 *Aleks 'Szanse na to że nie wpadnie w mój fortel są nikłe. To rady na wypadek gdyby jakoś uszedł' 01:15:34 *Aleks 'Nieistotne co mówił. Zaufałabyś wilkowi merdającemu ogonem?' 01:16:02 *Rozalia -Nie, bo taki wilk ugryzie- 01:16:13 *Czerwo nie wiedziała już naprawdę jak dziękować. Po prostu zaczęła jeść. 01:16:22 *Zuri-Gotowe. Jak sztućce? 01:16:27 *Rozalia -Nie będę patrzeć mu w oczy, obiecuję- 01:16:29 Narracja: Tłumek od razu rozweselił się na widok kobiet. Niektórzy komentowali sukienkę Essy. Inni usiłowali przekonać Amelię by się dosiadła do stolika. Jeszcze inni - łapać za ręce by zaznać damskiej bliskości. 01:16:54 Narracja: Miejsce to z pewnością należało do mężczyzn a nieliczne kobiety były zupełnie innej klasy niż te mijane na ulicach. 01:17:49 *Andre 'Prawie' - powiedział podając widelec Zuri. Swojego nie doczyścił aż tak doskonale. Usiadł przy stole. 'Pachnie znakomicie. Jestem głodny jak will' - powiedział. 01:17:52 *Essy - Widzisz kogoś? - szepnęła do Amelii. 01:19:30 *Rozalia -Jak dużo mamy czasu?- zapytała. 01:19:39 *Martin siedział całkowicie z brzegu - od strony którą weszli. Na końcu tarasu. Obserwował Amelię i Essy ale nic nie mówił. 01:20:08 *Jack 'Szukam ludzi Johnsona i Mehima!' - krzyknął na środku tawerny. 01:20:35 *Rozalia -Napijesz się ze mną herbaty?- tak naprawdę zrobiła ją dla dzieci, ale równie dobrze może ją wykorzystać i zrobić młodym drugi raz. 01:20:37 *Essy w końcu zauważyła Martina i przekręciła Amelię w jego stronę. - Będę w pobliżu. 01:20:38 Narracja: Ktoś zainteresował się. 'Kolejny rejs? Dokąd i w jakim celu? Już tu cztery statki mu obsadzają a wszystkiej załogi tyle co kot napłakał!' 01:20:51 *Amelia subtelnie, ale skutecznie unikała dotyku. Szturchnęła Essy -Przyciągasz spojrzenia.-zaśmiała się- Też mogłam założyć miniówę. Byśmy tak dwie świeciły 01:21:06 *Martin gapił się całkiem jawnie, ale nie chciał się wychylać. Czekał czy Amelia do niego podejdzie. 01:21:44 *Aleks 'Siądźmy. Mark, sprawdź czy cię nie ma w kuchni' 01:22:13 *Essy - Może następnym razem. 01:22:40 Narracja: Wokół Jacka zebrało się jakieś osiem osób. 01:23:22 *Rozalia dała się poprowadzić i usiadła w salonie na kanapie. 01:23:41 *Amelia uśmiechneła się. Zniknęła mu na chwilę w tłumie, by zajść go od pleców. Zasłoniła mu oczy. Nie mówiła ''zgadnij kto to''. To pytanie było o tyle pozbawione sensu, że rozpoznałby ją po głosie. 01:24:39 *Essy podeszła do Jacka i rozejrzała się ludziach, których udało mu się zebrać. 01:26:05 *Jack 'Patrz, to Gregor. Ale nie wiem czy Aleks go zechce, ponoć się kłócili' 01:26:20 *Jack 'No i to jego gotowanie dla Kła...' 01:26:58 *Martin objął ręce Amelii swoimi. 'Nie sądziłem że cię jeszcze zobaczę' - powiedział. 'Kolejna straceńcza misja?' 01:27:40 *Essy - Jest i Frank, ale nie wiem, czy mam ochotę poraz kolejny oglądać jego pośladki. 01:27:56 *Amelia -Nie. Rejs. Z Aleksem. Czyli w sumie tak. Ale wpadłam zebrać kilka osób, które by popłynęły. Można się nieźle obłowić. 01:28:08 *Jack 'Wy decydujecie. Ja tu tylko asystuję' - uśmiechnął się. 01:28:22 *Rozalia zastanawiała się co Aleks chciał jej powiedzieć, ze aż wyprosił własnego brata. 01:28:28 Narracja: 'Dokąd płyniemy? Jaka jest zapłata? Kiedy powrót?' - dopytywali ludzie. 01:29:05 *Martin 'Lubię się nieźle obławiać. A co jest do wygrania poza złotem?' - zadarł głowę do góry by spojrzeć jej w końcu w oczy. 01:29:06 *Amelia -Poza tym tęskniłam. Tak wiesz....-To już szepnęła mu do ucha.-Narobiłeś mi chcicy i sobie poszedłeś. Nieładnie tak. 01:29:13 *Essy - Płyniemy po złoto. Otrzymacie złoto. Jak zdobędziemy złoto - odpowiedziała. 01:29:19 *John - Gabryś obudź się - 01:30:36 *Gabriel 'W wymiarach nie byłoby. W karczmie - to byłoby złamanie tego prawa' 01:30:41 *Essy - Greg, ty już nie pływasz z Kłem? Co tu robisz? 01:31:14 *Gregor 'A w dupie mam pływanie z nim. Jakby mógł to by dupę podcierał kamykami by oszczędzić. Raz zmniejszył racje, drugi raz, a kto oberwał od załogi?' 01:33:09 *Aleks nalał im herbaty. 'Wiem że nie chcesz bym płynął. Ale... taka okazja nie zdarza się raz w życiu. W ogóle nie istnieją takie okazje' 01:34:10 *John - Że co? Gdzie jest różnica? - 01:34:15 *Essy - Gratuluję, płyniesz z nami. 01:34:23 *Martin 'No wiesz, jakbyś nie kazała mi spadać i nie wracać, to pewnie by mnie poszedł' - odpowiedział cicho, też się śmiejąc. 'Na ile statków płyniemy? I dokąd?' 01:34:25 *Amelia uśmiechnęła się do Martina. Posłyszała słowa Gregora- Było zlewać Aleksa zimnym moczem? 01:34:47 *Gregor rzucił kuflem o ziemię. 'A psia kość! płynę! Co mi lepszego zostało!' 01:35:29 *Gregor 'A bo ja zlewałem? Ani ciepłym ani zimnym. To jemu rozum odebrało. Morze na równi z rumem przedawkował' 01:36:12 *Aleks 'Jeśli słowa Fariki są prawdziwe, zapewnię nam byt do trzeciego pokolenia' 01:36:28 *Aleks 'A jeśli nie są prawdziwe... i tak zdobędę to czego nie zdobył nikt inny. A jakąś wprawę już w tym mam' - wskazał na jej łańcuszek. 01:36:38 *Rozalia - Wiem, dlatego to akceptuje, z trudem, ale akceptuje. Nawet to, ze płynie Essy, bo wiem co mi obiecałeś, dlatego będę wyczekiwać Twojego powrotu, bo ... - tu na chwilę zrobiła pauzę. - bo po prostu Cie kocham- 01:37:19 *Amelia -Ani razu nic takiego nie powiedziałam. Specjalnie dla ciebie sobie system wartości przekładałam. Czas mi był potrzebny.-wyjaśniła -A statków ma być trzy o ile dobrze pamiętam. I... e dość nietypowe miejsce. Jestem ciekawa ilu zrezygnuje zanim dotrzemy na właściwy brzeg. 01:37:23 *Essy zmarszczyła brwi. - Bo zmienię zdanie. Gdy znów będzie twoim kapitanem, musisz go szanować. 01:37:35 *Aleks na chwilę zamilkł spoglądając na Rozalię. Co ona właściwie powiedziała? Tego się nie spodziewał. Nie miał pojęcia jak na to reagować. Po pierwszej fali paniki w której czuł, że robi z siebie głupka, wstał i podszedł do Rozalii. 01:38:25 *Gregor pokiwał głową na znak zgody, zdziwiony nieco nagłą subordynacją Essy. 'Macie rację. ' - odpowiedział. 'To była seria dziwnych zdarzeń. Po prostu' 01:38:50 *Amelia -Myślę, że on to wie.-rzuciła do Essy. -Nieszanować Aleksa to trochę jak wkładać głowę aligatorowi do paszczy. 01:39:02 *Martin 'A jakie są szanse że wrócimy jak już dotrzemy? Realnie?' 01:39:17 *Amelia -Shit happens. 01:39:30 *Amelia- Jeśli wrócimy będziemy pierwszymi. 01:39:48 Narracja: 'Znowu z diabliszczami się wyprawiają! Te dwie też pewnie czarownice! Konie też czarne jak piekło!' - zawołał ktoś. 01:40:09 *Rozalia spojrzała na niego. Powiedziała głośno coś co powinna zrobić 11 lat temu, coś co się uśpiło i coś co zawrzało w niej na nowo. Nie wiedziała tylko jak zinterpretować jego milczenie. 01:40:12 *Amelia to powiedziała tak, by tylko Martin usłyszał. Nie chciała siać paniki. 01:40:13 Narracja: Oczywiście wzbudziło to salwę śmiechu. Ktoś inny usadził wyrywnego przykazując mu odstawienie kufla. 01:40:32 *Aleks podał Rozalii rękę uśmiechając się. 01:40:44 *Błędem było posądzać Essy o subordynację. Po prostu nikt nie miał prawa obrażać Aleksa... Oprócz niej. Takie jej wyłączne, niepisane prawo, z którego mogła korzystać, gdy na to zasłużył. 01:41:21 *Amelia spojrzała na tego, co wołał. Roześmiała się razem ze wszystkimi 01:41:44 *Rozalia chwyciła jego dłoń, jednak spanikowała. Czy właśnie się wygłupiła? 01:41:47 *Amelia doskonale wiedziała, ile w tym racji, ale... 01:42:11 *Martin odwrócił się do niej całkiem. 'Żartujesz chyba... Aż tak mu ufasz? Dlaczego?' 01:42:26 *Amelia wróciła do rozmowy z Martinem- Ale też będziemy mieli doświadczenie Aleksa i tych co uda się zebrać. I technologię mojego świata. 01:42:35 *Essy - Dlatego bierzemy tylko ludzi odważnych, co samego diabła się nie boją! 01:44:19 *Amelia- Wiesz, niektórzy nie mają za wiele do stracenia.-no nie. NO NIE! Znowu melancholia. A przecież ma dla kogo wracać. I ma jeszcze tyle do zrobienia. Ale jedno jest pewne. Tak bardzo przywykłą do świadomości rychłej śmierci, że już teraz nawet jej nie czułą. 01:45:20 *Aleks 'Wiem o tym' - uśmiechnął się szerzej przyciągając Rozalię do siebie. 'Widziałem twoje zmieszanie gdy mnie opatrywałaś. Czerwone policzki gdy zaproponowałem małżeństwo. Wstyd gdy przy mnie płakałaś. Błysk w oczach gdy pokazałem ci wisiorek z różą. Ranę w sercu gdy sądziłaś że to nie wypadek skierował mnie do pokoju Essy. Wszystko zawsze za fasadą wojownika' 01:46:19 *Aleks 'Jak myślisz? Co kazało mi zmienić nawyki? Etykieta? Sąsiedzi? Ksiądz?' 01:47:15 *Rozalia -Sądziłam, że rozsądek i chęć dania Emilio domu- 01:47:24 *Martin 'To ostatnie brzmi najrozsądniej. Więc najlepiej trzymać starą zasadę Johnsona. Żadnych dzieciatych i żonatych' 01:47:49 *Aleks 'Te zaproponowały ci małżeństwo. Tylko tyle' 01:48:15 *Amelia kiwnęła głową. 01:48:51 Narracja: Chętnych było coraz więcej. Ale wciąż za mało. Wciąż mniej niż 20 osób.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:580
Zgłoś!
Mistrz Gry
Status Status
SŻ1670
PD: 1973
PostID #48925
01:49:20 *Rozalia -Tak było początkowo, bez konsekwencji, pamiętasz?- zaśmiała się. 01:50:22 *Aleks 'Nabrałaś się. Mój zysk' - puścił do niej oko. 01:50:31 *Essy była zadowolona. W końcu nie musieli znaleźć wszystkich w jednym miejscu, ważne by byli to dobrzy ludzie. 01:50:35 *Amelia -Serio?-spytała wszystkich.-Tego złota mało nie będzie. A jeśli komuś to coś da, to mogę się postarać, by Essy i na wyprawie zapomniała kiedyś założyć spodni.-zawołała, wskazując Essy. 01:50:58 *Rozalia zaśmiała się. -Mój zysk, bo mam coś cennego przy sobie- 01:52:00 *Aleks objął Rozalię szczelnie, jakby przytulał ją pierwszy raz, 'Wiesz przecież że wrócę. Mógłbym do was nie wrócić? Do ciebie?' 01:52:05 *Essy spojrzała na Amelię jak na wariatkę. 01:53:05 *Amelia -No co?-spytała, patrząc na przyjaciółkę. -W ramach solidarności mogę zapomnieć o bluzce.-zaproponowała ugodę. 01:53:42 *Rozalia -Wierzę- odpowiedziała. 01:54:11 *Martin pogroził Amelii palcem. 'Płynę!' - krzyknął wstając. 01:54:37 *Martin 'Mat kręci się na pewno gdzieś w porcie. Najął się jako tragarz więc złota mu brak' 01:54:55 Narracja: Rozmowę Aleksa i Rozalii przerwały błyszczące światła pojawiające się wokół nich. 01:55:02 *Aleks 'Też cię pokochałem' -szepnął jej do ucha nim światła wytrąciły nastrój. 01:55:10 Narracja: Nim zdążyli zareagować, byli otoczeni przez trzech obcych ludzi, odzianych kompletnie w czarne kombinezony. Dwóch z nich wyszarpało Aleksa z objęć Rozalii i rzuciło nim o ścianę. Ostatni chwycił Rozalię od tyłu. 01:55:14 *Amelia wyszczerzyła zęby. 01:55:18 *Amelia-Nie mów, że by cię nie cieszył widok 01:56:00 *Aleks osunął się na podłogę. Oczy otworzył dopiero po chwili. Co się dzieje? Nie miał pojęcia. 01:56:26 *Amelia-No i bomba. Możnaby po niego pójść. 01:56:27 *Martin 'Widok facetów gapiących się na twoją nagość? No, niekoniecznie' - skomentował. 01:56:33 Narracja: Ból był potężny, jednak nie pozbawił Johnsona przytomności. Napastnicy dobyli broni, która Aleksowi skojarzyła się z bronią Amelii 01:56:36 *Rozalia -Nie, zostawcie!- krzyknęła i szarpała się z oprawcą. 01:56:58 *Amelia -Oj, bo uwierzę, że akurat na facetów byś się gapił.-dała mu kuksańca. 01:57:38 *Aleks ocknął się natychmiast. Przeturlał się tam, gdzie widział przestrzeń. Za sofę. Sięgnął po swoją broń. Tą, którą dała mu Amelia. 01:57:43 *Rozalia -Puszczaj mnie, kurwi synu!- próbowała przerzucić napastnika przez plecy. 01:57:51 *Martin 'Nie miał bym czasu, musiałbym ich prać po gębach' 01:58:04 Narracja: Mężczyzna trzymający Rozalię szarpał się z nią, aż przystawił jakiś tajemniczy przedmiot do szyi Rozalii. Kobieta poczuła lekkie ukłucie i nagle cały pokój zaczął znikać za mgłą 01:58:59 *Aleks wysunął się zza sofy, celując w napastnika i oddając strzał. W głowie mu szumialo ale adrenalina pchała go do walki. 01:59:24 *Essy - Pójdę po Mata. Pamiętam go jeszcze jak... - byłam facetem? Chyba nie chciała tego mówić. - Nieważne. Za dobry jest na tragarza. 01:59:47 *Jack 'Świetnie. A ja poszukam wśród tych tutaj' 01:59:50 Narracja: Uzbrojeni napastnicy nie otworzyli ognia, tak jakby czekali na ruch Aleksa. Gdy Johnson wystrzelił tylko jeden z nich oddał strzał. Promień energii trafił ścianę obok pirata, zostawiając osmolony ślad. 02:00:14 *Eliza rozpoznała dźwięk wystrzału. Obejrzała się na dom. Wyglądała na przestraszoną. Zresztą co się dziwić? 02:00:34 *Rozalia ze łzami w oczach rozglądała się po pomieszczeniu. Czuła, ze słabnie i odpływa. 02:00:57 *Emilio -Co się dzieje?- zapytał, widząc, ze Eliza się wystraszyła 02:01:02 *Johan slysząc zamieszanie wepchnął Olgę do pokoju zamykając drzwi. Podbiegł do okna otwierając je. 'Uciekaj za dom, tam jest las! Ja poszukam pozostałych!' 02:01:07 *Essy pomachała w stronę Amelii, dyskretnie pokazując jej kciuka. Cholerna z niej szczęściara. Wyszła z karczmy i skierowała się w stronę portu. 02:01:08 *Amelia- Ale wiesz, że prócz bluzki mam jeszcze bluzę, nie? 02:01:43 Narracja: Jeden z napastników rzucił - Nie możemy dłużej zwlekać, zobaczył ile mógł. Reszta nie może tego widzieć. 02:01:46 *Amelia pomachała Essy.-Na miejscu? 02:01:58 *Aleks, gdyby nie Rozalia, strzelałby przez sofę. Teraz nie mógł. 'Kur&a, świeżo po remoncie' - pomyślał. Odczekał chwilę nim spróbował ponownie. 02:02:10 *Olga od razu wykonała polecenie. Pobiegła w stronę lasu. 02:02:54 Narracja: Mat nosił akurat jakieś skrzynie z owocami, raz po raz ocierając ręką czoło. Koszulę miał przewieszoną przez ramię pomimo że było zimno. Był zbyt zmachany by o tym myśleć. 02:03:02 *Eliza- Strzały w domu.-powiedziała i pobiegła zobaczyć co się dzieje. Tak, była jednym z tych dzieci, które instynkt samozachowawczy mają zakorzeniony tak głęboko, że aż nie chce im się go szukać. 02:03:41 *Johan wrócił do mieszkania, wychylając się na korytarz. nie wiedział w ktorą stronę się udać. Może są na górze? Ale jak tam przejść? Postanowił zaczekać. 02:03:49 Narracja: Rozalia straciła przytomność. Napastnik, który ją trzymał powiedział. - Horizon, dwoje do przeniesienia. - po czym zniknął z żoną Aleksa w takim samym błysku w jakim się pojawił. 02:04:07 *Mark dawno już był w piwnicy. Z kuchni do piwnicy prowadziło małe przejście, zwieńczone klapą w kuchennej podłodze. 02:04:49 *Olga dobiegła do dzieci jako pierwsza. -Chodźcie ze mną, nie wchodźcie do domu przez chwilę- 02:05:20 *Aleks zamierzając po raz trzeci strzelić, tym razem trafniej, zbaraniał widząc co się dzieje. Gdzie oni byli do cholery?! 'Johan! Szukaj Rozalii!' - krzyknął. 02:05:29 *Eliza- Co się dzieje?-spytała, próbując wyjrzeć kobiecie przez ramię. 02:05:43 *Emilio - Jak to nie możemy?- zapytał 02:06:07 Narracja: Jeden z pozostałych napastników tracił cierpliwość i strzelił prosto w zamierzającego się Aleksa. Promień zadziałał natychmiastowo - Johnson stracił przytomność. 02:06:11 *Olga -To taka zabawa, ale bawią się dorośli, ja tez jestem za młoda, więc musimy zostać tutaj- 02:06:16 *Mark wybiegł z piwnicy w stronę ogrodu. 'Szybko! Do lasu!' - krzyknął w stronę dzieci i Olgi. 02:06:46 *Emilio uwierzył Oldze, -Wuj Mark też jest za młody?- zapytał 02:07:14 *Eliza posłusznie ruszyła we wskazanym kierunku, oglądając się na pozostałych, czy idą. 02:07:28 *Martin 'Spryciara' = skomentował. 'No, co tam tchórze? Przesądne baby? Kto płynie a kto wraca wytrzeć mleko spod nosa?!' - krzyknął po tawernie. 02:07:28 *Essy skinęła głową Amelii nim wyszła. Nie musiała długo szukać Mata. Uśmiechnęła się na jego widak i podeszła. - Wolę cię widzieć pomiędzy linami. Nie masz ochoty na kolejny rejs? 02:08:32 *Mat obejrzał się na Essy. Jak sam przyznał poprzedniego rejsu, pani kapitan nie poznał. A kobiety nie skojarzył z wątłym sternikiem. 'Mam ochotę na zarobek. My się znamy?' 02:09:03 *Amelia - Staram się.-wzruszyła ramionami.-Ku.rwa, na ten rejs jest podobno już zebrane trochę więcej kobiet. Nie załamujcie mnie mówiąc, że mają większe jaja od was... 02:09:51 Narracja: 'Baba na statku to nieszczęście!' - krzyknął ktoś. Kilku mu zawtórowało. 02:10:34 Narracja: Napastnicy, w błysku światła, dołączyli do swojego towarzysza i porwanej Rozalii. W pokoju pozostał jedynie nieprzytomny Aleks. 02:10:36 *Martin 'Do diabła! '95 rok a wy w gusła wierzycie!' - roześmiał się. 'Tchórzliwa załoga przynosi większego pecha' 02:10:58 *Amelia -Banda pojebów.-mruknęła. 02:10:59 *Essy - Ze mną tylko zarobić można. Przykro mi, że mnie nie poznajesz... - bawiło ją to bardzo. 02:11:03 *Johan 'Dziewczyny! Nina! Gdzie jesteście?!' 02:11:30 *Nina z Leną wyszły wystraszone na wołania Johana 02:11:53 *Mat 'Panienka wybaczy. Z dwa miesiące wstecz pływałem z kobietami. Ale żeglarz nie na piersi patrzy jak chce przeżyć.' 02:12:31 *Johan 'Chodźcie tu!' - pospieszył je, nie wiedząc kto został jeszcze w domu. nie słyszał by ktokolwiek schodził. 'Uciekajcie waszym pokojem i dalej w las! Ktoś włamał się do domu!; 02:13:10 *Mat 'Co to za rejs? Pod kim?' 02:13:14 *Dziewczęta posłusznie wykonały polecenie i pobiegły do lasu. 02:13:29 *Garrett - Na moje na pewno nie patrzyłeś. Z Aleksem oczywiście. 02:14:02 *Emilio -Ale co się stało?- zapytał. -Gdzie jest mama i tata?- pytał to Marka to Olgi 02:14:02 Narracja: Sześciu kolejnych podniosło tyłki z krzeseł. W tawernie podniosły się rozmowy. 02:14:20 *Mark 'Spokojnie. Przyjdą' 02:15:45 *Mat 'Johnson wypływa?' - zainteresował się. 'Aleks akurat pierwszy do gapienia' - roześmiał się. 'Każdy rejs z inną babą' 02:16:22 *Amelia spoglądała po twarzach.-Dobra, reszta niech se traci.-wzruszyła ramionami. 02:17:25 *Aleks ocknął się, powoli. Ból karku i głowy po uderzeniu w ścianę dopiero do niego dochodził. Co to jest do cholery?! Podniósł się na równe nogi nie słysząc już nic w salonie. 'Rozalia! Emilio!' - wydarł się biegnąc wzdłuż korytarza. Po chwili zawrócił wbiegając na górę. 02:18:21 *Martin 'Przyjdą. Spokojnie. Zawsze przyłażą. ' - uśmiechnął się. 02:18:50 *Essy zrozumiała, że zmiana barwy głosu chyba nie była wystarczająca, by się zorientował. Westchnęła cicho. - Podróż jeszcze bardziej niebezpieczna, jeszcze więcej złota do zdobycia i jeszcze więcej kobiet na pokładzie. Wchodzisz w to? 02:18:53 *Martin 'A co to za wody z których nikt jeszcze nie wrócił? I czy macie już pozostałych z ekipy? Czy zostali z Mehimem?' 02:20:04 *Amelia -Na razie zebranych jest tylu, ilu tu widać. Jeszcze paru miejscowych ma dołączyć. 02:20:30 *Mat 'Niech mnie! Wchodzę' - uśmiechnął się. 'Tylko zrobię za co klient zapłacił i mogę wyruszać. ' - głos Garetta zabrzmiał mu znajomo, jednak trudno mężczyźnie wyobrazić sobie że drobna kobieta jest... mężczyzną. 02:21:41 *Martin 'Portowi chłopcy. Często najmują się z braku celu i rodziny. Dobry sort na zdeterminowanych żeglarzy. Tyle że przeważnie mają dwie lewe ręce' 02:22:03 Narracja: Dom był ewakuowany przez Johana. Wszyscy pobiegli w stronę lasu. 02:22:56 *Essy uśmiechnęła się szeroko. - Świetnie! Wiesz, gdzie Johnson mieszka? 02:22:57 *Aleks powoli i czujnie zszedł na dół. Zauważył otwarte okno w pokoju dziewcząt. Przeskoczył przez nie i ruszył w jedynym sensownym kierunku. W stronę lasu. 02:23:30 *Mat 'Wszyscy wiedzą. Naprawdę się znamy?' - zawstydził się swojego gapiostwa. 02:24:46 *Amelia-Obleci. Zobaczymy jeszcze ilu Farika załatwiła. 02:26:06 *Essy - Tak... Połowicznie - wcale nie zamierzała mu tego za bardzo ułatwiać. Zresztą jakby powiedziała wprost, nie uwierzyłby. Musi sam skojarzyć. - Do zobaczenia zatem! 02:27:32 *Emilio -Ale dlaczego jeszcze nie przychodzą?- ciągle męczył Marka. 02:28:45 *Eliza zagryzła wargę. Też tak pytała. W zeszłym roku o starszego brata. 02:29:12 *Mark 'Bo załatwiają bardzo ważną sprawę' 02:30:06 *Jack 'Dobra. Więcej nic nie znajdziemy' - powiedział. 'Prawie czterdzieści dusz' 02:30:36 *Mat 'Będę za niecałą godzinę. Do zobaczenia' 02:30:59 *Johan pokręcił głową. 'Lena? W porządku? Nie potłukłyście się? Wszyscy cali?' 02:31:07 *Amelia -Da radę. Nie liczyłam na więcej. 02:31:41 *Emilio spojrzał na Elizę. -Przepraszam- powiedział. Widział, że się wystraszyła i nie chciał by jego dom kojarzył jej sie z czymś złym. 02:32:07 *Nina -Tak jesteśmy całe- powiedziała. 02:32:25 *Essy - Liczę na to - ruszyła dalej, pragnąc przejść się jeszcze po porcie. 02:32:35 *Eliza pokręciła głową- Nic nie zrobiłeś.-uśmiechnęła się do niego.-A że się martwię... po prostu tak mam. 02:32:50 *Jack 'Dobra. Kto zdecydowany, zapraszam pod dom Johnsonów. Tam dostaniecie przydział na podstawowe zakupy. Martin! Szepnij no komu o wozy na rum, prowiant i wino' 02:33:59 *Amelia teraz się zastanawiała, czy na pewno tak. Aleks nie powiedział kiedy i gdzie. Miała nadzieję, ze tak zadziała. Czemu wcześniej nie pomyślała o tym? 02:37:30 *Olga podeszła do Johana - Brakuje gospodarzy, co tam się wydarzyło?- zapytała po cichu, by młody panicz nie słyszał. 02:38:07 *Johan 'Nie mam pojęcia. Usłyszałem strzały. Rozalia krzyczała. Coś załomotało o ścianę. pobiegłem po was' 02:38:45 *Johan 'Pływałem z Aleksem. Wiem jedno. Jeśli on nie dał rady, to na nic nasza pomoc' 02:41:10 *John - Gabryś, idź podładować baterie czy też zjeść kilka dusz i wróć jak będziesz w stanie rozmawiać w normalnym tempie, dobrze? - 02:41:58 *Olga -Oby tylko nic się im nie stało- 02:43:52 *Gabriel 'No cóż, musisz liczyć się z tym, że miewam wiele do zrobienia, pomimo że widzisz mnie tutaj, w tym ciele' 02:44:10 *Johan 'Nic im nie będzie.' - uspokajał bardziej siebie niż Olgę. 02:45:26 *John - Serio Gabryś? Idziesz tym tekstem? - 02:45:28 Narracja: Paru młodych mężczyzn, na oko niespecjalnie bogatych, pracowało w porcie przy towarach. 02:46:40 *Gabriel 'Serio John, nadal chodzi o porządek rzeczy?' - uśmiechnął się. 02:46:58 *Amelia -To ja już tam pójdę. Wy się ogarniecie.-powiedziała Martinowi i ruszyła w kierunku domu Aleksa. 02:47:40 *Martin skinął głową Amelii. Zawsze mu uciekała. Nic nowego. Zmienił zdanie po paru sekundach i ruszył za nią. 'Pani Ogniomistrz?' 02:48:24 *John - Hmm, przypadkiem czytanie w myślach nie jest złamaniem prawa woli? - 02:48:25 *Aleks dogonił uciekinierów. 'Johan! Widziałeś Rozalię?!' - krzyczał z daleka. 02:48:45 *John - Jeżeli oczywiście druga strona nie ma o tym pojęcia? - 02:48:47 *Gabriel 'Nie, jeśli jest przyrodzone a nie zdobyte' 02:49:56 *Amelia obróciła się- Tak? 02:50:20 *Essy nie była już zainteresowana szukaniem ochotników. Musiała pobyć sama, na nowo przetrawić wszystko, co się wydarzyło. I czego się dowiedziała. Nowe okoliczności sprawiły, że na nowo zaczęła się wahać, czy w ogóle powinna płynąć. 02:50:29 *Gabriel 'Twoje niezrozumienie wynika z faktu, że chcesz pojmować prawa boskie tak, jak pojmuje się prawa ludzkie. Nie odróżniasz praw istnień śmiertelnych, wynikających z ograniczenia ich horyzontów, od praw przedwiecznych, które są oczywistością samą w sobie. To, co jest dozwolone, tkwi w tobie kodeksem przyrodzonym. Wystarczy słuchać. Ale nie uszami' 02:53:02 *John - Mogę i słuchać oczami ale twoje zdania się ciągle zmieniają na temat prawa woli. Bo nagle mimo tego że nie miałem o tym pojęcia zacząłeś czytać mi w myślach. A zgodnie z tym co sam mówiłeś nie można wykonywać żadnych działać istnieniu jeżeli nie jest ono ich świadome - 02:56:23 *Gabriel 'Nieświadom może pytać o drogę. A moim obowiązkiem jest go oświecić. Może pytać o prawa a ja muszę je wytłumaczyć. Ale natręta nie uświadamiam. Upominam. Prześledź proszę, co powiedziałem ci o rozumieniu logicznym a uświadomionym' 02:56:47 *Gabriel 'W życiu napotkasz na wiele absolutnych prawd które przyjmiesz lub odrzucisz, a one pozostaną niezmienne' 02:57:37 *Martin 'Jeśli mam wypłynąć, to na tym samym statku. Ktoś w końcu musi cię pilnować' 02:57:50 *Essy w końcu zaczęła kierować się w stronę powozu, zmieniając decyzję co kilka kroków. Miała nadzieję, że jeszcze nie zdążyli odjechać. 02:58:03 *John - Wiesz, problem w tym że nie rozmawialiśmy o rozumieniu logicznym a jedynie o prawie woli. Szwankujesz - 02:58:39 *Amelia uśmiechnęła się- Nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. 02:58:57 *John - Skoro ty nie masz pojęcia jak prawo woli działa bo zmieniasz zasady co chwila to może ktoś inny wie? - 02:58:57 *Jack pokręcił się wśród ludzi instruując ich, co powinni zrobić i gdzie się stawić. W końcu podszedł do powozu rozglądając się. Zauważył Essy. 'Wsiadaj! Dogonimy Amelię' 02:59:32 *Johan 'Przecież byliście razem! Co tam się stało?' - zapytał dyskretnie licząc na to że Olga zabierze Emilio. 03:00:05 *Essy - Albo przegonimy. Dawno już poszła? 03:00:09 *Olga -Hej, a gdzie zgubiliście psa? Trzeba go poszukać- zagadała dzieciaki. 03:01:38 *Emilio rozglądał się. -Stefan!- zawołał. usłyszeli szczeknięcie w oddali. -Tam jest, słychać go- powiedział wskazując palcem drogę. 03:04:05 *Eliza wiedziała, że zamierzają odwrócić ich uwagę od tego, co się działo w domu, ale Emilio chyba nie wiedział. I tak było chyba lepiej. Rozejrzała się za psem. Ze było go słychać, nie znaczy, że było widać. 03:04:41 *Gabriel pokręcił głową. 'Opowiedziałem ci o tym to, co chciałeś wiedzieć. Reszta wniosków należy do ciebie' 03:05:36 *Aleks 'Co się stało... Rozalii nie ma. Zabrali ją. Widziałem tylko błysk. Nie wiem co się stało. Obudziłem się na podłodze. Usiłowałem strzelać - bez skutku' 03:05:54 *Aleks 'Nie wiem nawet w którą stronę odjechali' 03:06:21 *Aleks 'Musimy wrócić do domu. Straszymy dzieci. 'Chodźcie, wracajmy' - powiedział. 03:06:35 *Jack 'Moment temu' 03:06:53 *Jack 'Zresztą, Martin poszedł za nią' 03:07:36 *Martin 'Pójdę z innymi. Ktoś musi zagrzać tych tchórzy' - powiedział. Obejrzał się. 'Powóz ci odjeżdża' 03:07:36 *Amelia -Chociaż chętnie się dowiem po co ci ja na tym samym statku.-uśmiechnęła się szerzej. 03:07:51 *Essy weszła do powozu. - No to ruszajmy. 03:07:54 *Pies znalazł się sam, bo słyszał wołanie swojego pana. Jak tylko podbiegł do niech, to zaszczekał informując, że już jest. 03:07:58 *John - Nie Gabrysiu. Opowiedziałeś jedno, następnie drugie które jest sprzeczne z pierwszym. Więc albo nie wiesz co mówisz, albo kłamiesz - 03:08:02 *Martin 'Tego nie da się opowiedzieć. To mogę ci już tylko pokazać. W kajucie' 03:08:04 *Amelia spojrzała na pojazd.-Umiem chodzić.-wzruszyła ramionami. 03:08:19 *Amelia -Dopiero tam? 03:08:47 *Gabriel 'Albo usiłuję wtłoczyć w ciebie uświadomienie na które nie jesteś gotów. Które chcesz pojąć tak, jak pojmuje się matematykę. A nie tak jak rozumie się rzeczywistość 03:09:09 *Martin 'Niekoniecznie. Zależy ile mamy czasu' - roześmiał się. 03:10:06 *Amelia zastanowiła się-W sumie to najmniej zorganizowana wyprawa w jakiej uczestniczyłam. Farika przyjść ma i tak dopiero jutro. 03:10:16 *Jack dogonił Amelię i Martina. 'To jak, wsiadacie 03:10:26 *Amelia- A ona jakby nie patrzeć jest głównym pomysłodawcą. 03:10:30 *Jack wskazał na tył, na Essy siedzącą w powozie. 03:11:20 *Martin 'Jeśli można, dojdziemy do was później. Wiele trzeba omówić. Obronność to rzecz kluczowa' 03:11:21 *Amelia spojrzała na Jacka. Na Martina. Noż... musieli się wciąć. 03:12:02 *John - Widzisz, czyli sam nie masz pojęcia jak działa to twoje prawo które jest wybiórcze i działa wtedy kiedy chcesz na tego kogo chcesz. Tak właściwie nie różni się to za bardzo od zachcianek dziecka ale to tylko moje zdanie - 03:14:04 *Gabriel roześmiał się cicho. Nie odpowiedział. Skoro John potrzebował wierzyć źe jest okłamywany przez anioła, to czemu mu tego bronić? Najwidoczniej jego postrzeganie nie wyszło poza matematyczno-fizyczne ograniczenie a rzeczy jawiły mu się czarne, lub białe. ale zawsze całościowe. 03:17:01 *Aleks kierował się do domu. 'Muszę ją znaleźć. Wystarczy wiedzieć dokąd uciekli. Dokądś musieli' - mówił. 03:17:27 *Aleks 'Pracujemy jak dotychczas. O ile was to nie przeraża' 03:18:10 *Johan 'Bez przesady. Pływaliśmy razem. Nie takie rzeczy się widziało' 03:18:47 *Essy przekręciła oczami. - Zostaw ich. Dawno się nie widzieli. 03:19:20 *Jack skinął głową i popędził konie. 'Tylko dojdźcie za chwile' - krzyknął i już powóz jechał. 03:19:31 *Amelia spojrzała na Essy -Na pewno się nie spóźnimy. 03:20:22 *Essy - Tylko byście spróbowali...! - krzyknęła za nimi. 03:20:41 *Amelia popatrzyła za wozem. Miała nadzieję dojść. Choć niekoniecznie za jakąś krótką chwilę.- To jak? Ja tu rzadko bywam, nie znam miejsca, gdzie byśmy mogli obgadać na spokojnie sprawę obronności. 03:21:42 *Aleks upewniwszy się, że wszyscy są już w domu, zwrócił uwagę na Elizę. 'Mam nadzieję że cię nie przestraszyliśmy.' - powiedział 03:22:40 *Essy zerknęła na siedzenie obok. Jak miło, że jednak nie jest sama. Amelia ma Martina a ona swoje martini. Chwyciła butelkę i napiła się. 03:22:47 *Eliza- Nie.-zapewniła. Gorzej niż w getcie nie będzie. Nikt do niej nie celował. No i nie dostała dodatkowego bochenka chleba, który z jakiegoś powodu u wielu dorosłych wywoływał panikę. 03:23:19 *Martin spojrzał na tawernę i wyżej, na jej pokoje. 'Nie, nie będziemy powtarzali tej głupiej historii' - powiedział, niby to sam do siebie. 'Chodź, wiem gdzie można wynająć pokój na poziomie. Chyba że mam cię zaprosić do siebie ale ostrzegam że to kawalerskie mieszkanie' 03:24:46 *Amelia zaśmiała się- Gorzej niż u mnie w domu i tak nie będzie. 03:25:19 *Martin 'A więc' - podał jej ramię. 'Zapraszam do najokropniejszej chaty w Liverpoolu' 03:25:51 *Amelia podała rękę i poszła z nim- Na pewno nie jest aż tak źle. 03:28:07 *Aleks był w kropce. Rozalia z głową na karku mogła zarządzać domem. Teraz, gdy jej nie było, on sam nie mógł stąd wyjść nawet do ogrodu. Fylip raz próbował zabić Emilio. Czemu miałby tego nie zrobić drugi raz? A jeśli cała ta akcja to jego sprawka? A teraz, kiedy była tu Eliza, szanse na jego pojawienie się znacznie wzrosły.
»Zamieszczono 20-01-2017 22:590
Zgłoś!


 [ Wszystkie wpisy: 254 ]  Poprzednia 1, 2, 3, ... ... 11, 12, 13,


Kliknij tutaj aby odpisać