Strona 3 z 3 | [ Wszystkie wpisy: 52 ] | Poprzednia 1, 2, 3, |
Postać | Wpis | |
---|---|---|
![]() ![]() ![]() PD: 8
|
PostID #49463
![]() |
|
» | Zamieszczono 10-07-2017 03:540 | |
![]() ![]() ![]() PD: 0
|
PostID #49466
Nauczył się dzisiaj czegoś nowego na temat obchodzenia się ze zwierzęciem. Pogładził ostrożnie klaczkę po głowie, mówiąc:
- Widzisz, nie trzeba się było bać.
Żeby to jego obawy dało się tak łatwo rozwiać.
Podziękował chłopakowi, po raz kolejny. Gdyby nie zbył straży… To pewnie byłby koniec. Już teraz, kiedy nawet nie odjechał zbyt daleko od Utridii…
A zamierzał jechać przecież jeszcze dalej. Czy mógł tak po prostu się zgodzić zabrać ze sobą kogoś, kto nie znał wszystkich faktów?
Nie.
- Jadę na południowy wschód, aż do gór. Nie wiem czy tam, bądź po drodze, będzie łatwiej zarobić. Poza tym… - zawahał się. Nie, nie mógł tego przemilczeć, to ważne, bardzo ważne nawet.
- Poza tym - zaczął ponownie, ciszej, z wahaniem, przecież sam akt mówienia o tym sprawiał, że to wszystko zdawało się jeszcze bardziej prawdziwe - jadę, ponieważ uciekam, ponieważ ktoś chce mnie zabić. Czy nadal chcesz jechać?
|
|
» | Zamieszczono 10-07-2017 23:120 | |
![]() ![]() ![]() PD: 8
|
PostID #49467
![]() |
|
» | Zamieszczono 11-07-2017 03:420 | |
![]() ![]() ![]() PD: 0
|
PostID #49470
Tak było lepiej. Dla wszystkich zainteresowanych. Domyślał się, że nikt by specjalnie nie tęsknił, gdyby chłopiec opuścił karczmę. Wiedział, że takie towarzystwo miał swoje wady, miało też i zalety. Mimo oczywistych korzyści z takiego rozwiązania, nie potrafił zabrać go ze sobą. Gdyby coś się stało dziecku przez to… to wszystko, w co on się wplątał… Nie wybaczyłby sobie.
Tak było lepiej.
Kiedy już wyruszył, jego myśli zajęły już inne tematy. Na przykład: czy na pewno dobrze wybrał drogę. Co tak naprawdę wyborem nie było. On nie miał pojęcia czy inne szlaki byłyby prostsze, szybsze, łatwiejsze dla niego i dla klaczy. Gdyby miał tylko opierać się na własnej wiedzy, nie potrafiłby dokonać wyboru, nie wiedziałby co wybrać. Zamknąłby oczy i w ten sposób wskazał sobie drogę. I jej by się trzymał, a każdemu krokowi towarzyszyłoby rozważanie czy przypadkiem nie powinien iść zupełnie gdzie indziej.Teraz też się zastanawiał, ale zdając wybór w ręce druida, nie roztrząsał za i przeciw. Nie tak naprawdę, do punktu, w którym mógłby zdecydować się zawrócić. Nie było innego wyboru, a przynajmniej on go nie widział. Nie wiedział co będzie dalej, więcej lasów czy więcej otwartej przestrzeni, ale to samo, czyli nic, mógł powiedzieć o każdej innej drodze.
Może poza tą powrotną do domu rodzinnego. Ale to było jedyne miejsce do którego na pewno nie mógł się udać. Urlich mógł się dowiedzieć. I tak, jak nie chciał narażać przypadkowo spotkanego chłopca, tym bardziej nie chciał narażać własnych rodziców. Priorytety.
W lesie było lepiej. Przyjemniej nawet. Wolałby więcej lasów niż otwartej przestrzeni.
Czy zmiana otoczenia na bardziej odpowiadające wywołała fałszywe poczucie bezpieczeństwa, czy po prostu brak doświadczenia oznaczał brak rozeznania na temat rozpoznawania ewentualnych niebezpieczeństw… To drugie, jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa jeszcze nie miało do niego dostępu. Choć to i tak nieważne, bo jeśli doganiał go właśnie na przykład Urlich albo straż, albo jacyś bandyci… Nie, nie da się zabić tak łatwo.Będzie walczył.
Na swoje własne niesamowite szczęście nie musiał.
To ten chłopiec, to tylko ten chłopiec. Uparł się i śledził, smutna prawda była taka, że zapewne nie było to takie znowu trudne.
Nie do końca mógł rozpoznać zwierzę, na którym przyjechał, ale to nie przeszkadzało w skorzystaniu z sugerowanej zmiany trasy. Skręcił w ową boczną dróżkę, starając się nie robić tego gwałtownie, ciesząc się, że już nie spada z klaczy przy jakiejkolwiek zmianie kierunku. Gdyby próbował szybko zawrócić, pewnie by się nie utrzymał. Jeszcze długo nie zamierzał próbować.
- Chyba znowu muszę ci podziękować - uśmiechnął się do chłopca. Rad był z jego towarzystwa. Skoro zdecydował się, wiedząc co mu może grozić…
- Nie bój się, nie zamierzam cię odsyłać, jedźmy razem.
Może to był błąd. A może Kora wciąż nad nim czuwa i tak powinien właśnie postąpić.
|
|
» | Zamieszczono 13-07-2017 00:150 | |
![]() ![]() ![]() PD: 0
|
PostID #49488
Przed wyjściem poprzeglądała i pozbierała swoje rzeczy. W niewielkiej, skórzanej torebce na biodrze miała to, co każda kobieta mieć powinna – chusteczkę, lusterko i grzebyk; to co każdy złodziej powinien mieć – wytrychy; niezbędnik podróżnika – mapa, ołówek; typowy dla romantyczki mały tomik ulubionych wierszy. Posiadała również sakiewkę, pamiątkę od uratowanej niegdyś dziewczyny w postaci drewnianej figurki, talię kart i dodatkową kartę, nie pasującą do niej, oraz strona, która wydawała się być wyrwana z książki, a nosiła tytuł: Potencjał magiczny, a rasowość.
Oprócz tego miała ze sobą i większą torbę, przewieszaną przez ramię, w której znaleźć można było ciekawe pozycje: Fizjologia zła i Poradnik samoobrony. Bogato zdobione okładki pozwalały podejrzewać, że nie od zawsze były własnością złotookiej. Prawdopodobnie ukradła je w celu sprzedania. Na dnie – dziennik, który mimo upływu lat był w dobrym stanie.
Na głowę wcisnęła zielony berecik, poprawiła równie zieloną pelerynę, podniosła lisią skórkę i w końcu wyszła z szałasu. Udała się w stronę mężczyzn przy ognisku.
– Sprytnie – odparła na słowa herszta – jednakże nie zamierzam za to dziękować.
Przysiadła się do tego niespodziewanego towarzystwa. W opowieści o skarbach bandytów już dawno nie wierzyła. Wbrew pozorom to ciężka praca i nie zawsze opłacalna. Trzeba mieć szczęście by trafić na odpowiedni ładunek. Z chęcią napiła się i poczęstowała pieczonym mięsem.
– Jeśli można wiedzieć, to gdzie właściwie jesteśmy? – zapytała, przeżuwając kęs.
|
|
» | Zamieszczono 22-07-2017 09:000 | |
![]() ![]() ![]() PD: 8
|
PostID #49489
![]() |
|
» | Zamieszczono 22-07-2017 14:220 | |
![]() ![]() ![]() PD: 8
|
PostID #49490
![]() |
|
» | Zamieszczono 22-07-2017 14:490 | |
![]() ![]() ![]() PD: 0
|
PostID #49491
A napatoczenia się na patrol zdecydowanie chciał uniknąć. Trzeba będzie się trzymać bocznych szlaków. Chyba że nie będą przejezdne. Ale lepiej nie martwić się na zapas, już i tak miał dość zmartwień.
Na przykład to, że wciąż, bo niby czemu miałoby się to nagle zmienić, tak bardzo nie potrafił jeździć konno. Wyprostował plecy, zgodnie z radą chłopaka, po czym lekko wzdrygnął się na jego porównanie o zabijaniu. Nie, musi się bardziej kontrolować, nie może się tak łatwo zdradzać, nie, miał się rozluźnić… Trzeba znaleźć kompromis.
I nie spaść, upadek na pewno będzie bolesny, nie potrzeba mu siniaków czy gorszych uszkodzeń. Już sama jazda dostarczała wrażeń nieprzystosowanemu ciału.
Czy jechał przyłączyć się do zbójectwa?
- Nie - odpowiedział, po prostu. Choć powinien “mam nadzieję, że nie”. Nowych przyjaciół, co czekają, nie liczą na nic, mają księgi, nic nie wykluczało tego, że zabijają i rabują przypadkowych podróżnych. Nie pomyślał o tym wcześniej, że wypadałoby zapytać druida czym się zajmują. Nie przystałby na takie życie, liczył na to, że nie to znajdzie...
Właściwie gdzie? Nie wiedział też tego jak daleko miał jechać. Nic nie wiedział, to było szaleństwo. Ale nie miał innego wyboru, to się nie zmieniło. To wiedział z całą pewnością.
Wiedział, że niedługo powinni się zatrzymać, musieli odpocząć, zwierzęta musiały odpocząć. Nie miał w planach przemęczenia klaczy, przy alternatywie pieszej wędrówki. To bardzo zła alternatywa.
Widok dymu rozwiał część jego zmartwień. Raczej ognisko bądź ogień z komina, nie pożar. Zachęcające.
- Jedziemy tam, może to ktoś przyjazny. Trzeba by też znaleźć wodę, dla zwierząt, dla nas - dodał po chwili. Nie doceniasz ułatwień, jakie masz w życiu, póki ich nie stracisz. Avrel już teraz zaczynał doceniać jak wspaniałe wiódł życie.
A jeżeli to nie będzie ktoś przyjazny? Musieli zaryzykować.
|
|
» | Zamieszczono 23-07-2017 04:190 | |
![]() ![]() ![]() PD: 0
|
PostID #49492
- Tak, to jestem ja - Spojrzał na swojego nowego kompana. Wyglądał na dobrego i doświadczonego wojownika, więc o różnorakie niebezpieczeństwa raczej nie było co się obawiać.
- Wziąłem ten zwój. Wszystko, co może się przydać warto wziąć i wykorzystać, więc nie zamierzałem go zostawiać - Odpowiedział na zadane pytanie. Kiedyś, jeszcze na dworze, wiele razy słyszał, aby wykorzystywać każdą sytuację i dostępne środki na swoją korzyść. Zawsze.
- Cóż to za różnica, czy inicjatywa moja była albo rozkaz od Bractwa? Ważne, że znam się na dworach i powinienem sprawdzić się w tym zadaniu - Nie chciał mówić, że jako nowicjusz dobrowolnie zgłosił się i poszedł na taką misję.
|
|
» | Zamieszczono 23-07-2017 22:280 | |
![]() ![]() ![]() PD: 0
|
PostID #49513
Złotooką zdziwiły słowa herszta. To miłe, że zostawią ją w spokoju, ale jak zamierzają doprowadzić ją na drogę tak, by prędzej czy później nie domyśliła się, gdzie jest ich obóz? Zawiążą oczy, czy znów dostanie w łeb?
- W zasadzie… - zaczęła odpowiadać na pytanie o kartce, ale nie zdążyła dokończyć myśli, nim zadał kolejne pytanie. Strona wypadła kiedyś jakiejś dziewczynie w karczmie, lecz nim Essy zdążyła ją oddać, nieznajoma zniknęła jej z oczu. Złotooka zatrzymała więc kartkę dla siebie, jednak do tej pory nie zdążyła jej jeszcze przejrzeć. Nie podobało jej się, że przeglądał jej rzeczy, a na samą myśl, że mógłby zajrzeć i do jej dziennika, niemal zazgrzytała zębami.
Gdy zapytał, czy pochodzi z Naruntii, pokiwała głową, jednak po chwili rzekła:
- Właściwie to nie wiem skąd pochodzę, ale tam się wychowałam i uważam ten kraj za swój dom.
Jakby takie szczegóły kogokolwiek interesowały.
Wtem nadjechał bezczelny jeździec. Złotooka spojrzała ponuro na mężczyznę, który rzucił im ptactwo. Wyraźnie jego słowa miały na celu urażenie jej, więc nie pozostała dłużna.
- Rozumiem, że zajęcie to przekracza kompetencje mężczyzn.
Gdyby ją poprosili albo zauważyła, że sami pracują, pewnie by się chętnie dołączyła, ale w takim wypadku musiała się postawić. Dla zasady. Skrzyżowała ręce, posyłając mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
|
|
» | Zamieszczono 31-07-2017 00:240 | |
![]() ![]() ![]() PD: 8
|
PostID #49949
Kontynuację sesji znajdziesz na naszym czacie |
|
» | Zamieszczono 08-03-2018 19:140 | |
![]() ![]() ![]() PD: 15
|
PostID #50104
Morze czerwieniało jakby wino lub krew rozlana. Rozhukane fale piętrzyły się gniewnie niby rozprysłe płatki kwiatowe, a wiatr świstał złowrogie, ponure szantasy, wktórych zdało się słyszeć tyleż radosnych, pełnych upiorności śmiechów, co i jękliwych, pełnych zawiści gróźb. Targaryen nie wiedział co go czeka z chwilą podróży. Od chwili, w której jego stopy zbłodziły na przeklęty ląd Valyrii minęły lata całe, a wiedziony pokutą, jak i wrodzoną ciekawością świata pragnął poznać każdy jego skrawek; bo któż wiedzieć może co skrywa się hen za horyzontem, gdzie wrok nie sięga?
Tak też kołysząc się niby w orzecha łupinie, pośród wodnego żywiołu, na oślep targany swym sumieniem, niby wiatrem nienawistnym trafił tutaj. Cóż mogło go tu spotkać? Śmierć? Sprzymierzeńcy? Wiedza, a zaraz za nią doświadczenie?
Ląd witał nowoprzybyłego nie szczególnie. Skromne rzędy chałup krytych strzedhą, jakiś rybak naprawiający swą sieć. Zapach soli i dymy wędzarni. Nikogo znajomego! Smutek wraz radością mieszały się pospołu w umyśle niedoszłego władcy. Żadnej duszy, na którą możnaby liczyć, ale też nikogo kto by jakoś szczególnie sprawiał wrażenie wroga? Mimo to warto się mieć na baczności! Wreszcie jego upragnionym fioletowym oczom ukazała się karczma. Poznał to po zabudowaniu, lepszym od przeciętnej chałupy. Ludzki gwar mile pieścił ucho. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, poprawił przewieszoną przez plecy lutnię i rzekł sobie: "Jeżeli coś im zaśpiewam, to kto wie? Być może przyjmie mnie ktoś do kompanii i podejmie strawą z napitkiem?
|
|
» | Zamieszczono 14-07-2018 23:130 |
Strona 3 z 3 | [ Wszystkie wpisy: 52 ] | Poprzednia 1, 2, 3, |