[ Wszystkie wpisy: 65 ]  Poprzednia 1, 2, 3, 4, Następna


 Postać   Wpis  
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50163
Biela
Smok musiał kilkukrotnie zatrzymywać się by złapać oddech. Jego boki drżały gdy nabierał zimnego powietrza w płuca. Dygotał, jednakże nie dał się przekonać by zaprzestać lotu.
Wreszcie na horyzoncie ukazała się powierzchnia wielkiego jeziora, skutego lodem. Od strony z której lecieli, zaspy śniegu wokół niego tworzyły coś na kształt niewielkiej, osłoniętej doliny. Wewnątrz Biela widziała już wydeptany teren. Musiały się tam kręcić inne smoki. Dużo smoków. Aktualnie w gnieździe zostały tylko dwa, przytulone do siebie bokami, śpiące. Tak jak i Fierte, nosiły skórzane uprzęże. Ba, nawet kręcili się przy nich jacyś ludzie.
Smok poleciał w tamtą stronę i wylądował, wzbijając wokół siebie drobinki lodu. Spojrzał na nią, oczekując, że zrobi to samo. Jeden ze śpiących właśnie się obudził i wbił w nią świdrujące spojrzenie. Nie atakował widząc, że przyleciała z jednym z nich.
Viktor
Kobieta obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem. Po chwili na ladzie przed nim stanęła butelka wódki, obok szklanka.
- Coś jeszcze? - zapytała oschle. Widać im wszystkich sroga zima, jak i napaści ze strony smoków, wystarczająco dały się we znaki. Teraz nawet zwyczajny przybysz kojarzył się z kolejnymi kłopotami.
Nim zdążył odpowiedzieć, do kobiety podszedł jeden z mężczyzn, których rozmowę Viktor słyszał wcześniej. Wcisnął jej tylko pieniądze na uiszczenie rachunku i wyszedł razem z kolegą. Został jedynie tamten którego "przygodę" wyśmiewali.
»Zamieszczono 04-09-2018 16:330
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50164
Nieznane
Jego ofiara była tuż przed nim.
Cielsko młodego kazilika wymalowane czerwienią i czernią, odbijało się wyraźnie na tle szarości i bieli. Nie mógł uciec: wykluł się zaledwie kilka dni wcześniej i wedle zasad korpusu powietrznego, nominowany do roli kapitana awiator, założył mu uprząż. Brązowe, skórzane pasy przytrzymywały skrzydła smoczęcia do boków. Niemożliwym dla niego było poruszyć nimi choćby na centymetr.
Młode nie przejmowało się tym, pewne swojego bezpieczeństwa w bazie, pośród innych smoków, awiatorów. Z dziką radością pałaszowało właśnie świeżo co zabitą krowę. Na ziemi zostawały długie rozbryzgi krwi, po każdym oderwanym kęsie mięsa.
Smok miał już dobre półtora metra w kłębie. Z długich kolczastych wyrostków na jego plecach wydobywała się gorąca para. Bestia należała do jednego z nielicznych gatunków plujących ogniem. Była bardzo cenna. Dlatego właśnie to jego, a nie żadnego z innych smoków mieszkających w bazie obrał na swój cel.
Osłonięty przez ścianę budynku znajdował się w niemalże idealnej na tę chwilę kryjówce. Teren bazy rozciągał się szeroko, obejmując nie tylko miejsce gdzie sypiały zaprzysiężone smoki oraz mieszkania awiatorów. Mieściły się tu także pola nad którymi awiatorzy trenowali formacje, tereny gospodarcze i w końcu, w samym centrum "gniazdo". Tu chowały się młode. Dostrzegał kształty jeszcze dwójki, w oddaleniu od kazilika syczących na siebie, toczących jakąś młodzieńczą bitwę.
W polu widzenia nie było nikogo.
»Zamieszczono 04-09-2018 16:590
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50165
Biela już dała sobie spokój z upominaniem go. Nie jej ból. Teraz już tylko dziwiła się, że aż tak mu się spieszy, ale cierpliwie leciała za nim lądując, gdy ten potrzebował przerwy. W drodze zwracała uwagę na ogólny kierunek i okolicę. Chciała kojarzyć teren w pobliżu gniazda oraz pamiętać w którą stronę do domu, choć odległość taka, że pewnie kierunek by się znacznie nie zmienił. Dotarli w końcu na miejsce. Musiało tu mieszkać wiele smoków, niektóre pewnie całkiem spore. Może nie zaszkodzi jej posiadanie kilku przyjaciół? Czy nie po to poleciała za Fierte? Była głównie ciekawa, ale gdzieś tam coś podpowiadało, że stado może nie jest takim złym pomysłem. Nigdy nie miała żadnego, więc czemu by miała nie spróbować? Jakby jej nie pasowało, to chyba będzie mogła odlecieć… co nie? Wylądowała za smokiem, z którym tu przyleciała. Była ciekawa i dało się to zauważyć chociażby po ruchu nozdrzy próbujących zidentyfikować każdy zapach czy po tym jak z przekrzywionym nieznacznie łbem przyglądała się tamtym dwóm smokom oraz ludziom przy nich. Jednak mimo wszystko pozostawała raczej zachowawcza. Z tyłu głowy wciąż tłukły się wspomnienia spotkań z dwunogami dosiadającymi smoki i o ile oni sami w sobie zwykle nie wydawali się specjalnie groźni, tak ich podopieczni byli do niej wrogo nastawieni. Stąd, nawet jeśli Fierte do nich podszedł, ona została z tyłu. Może postąpiła kilka kroków, ale tak czy inaczej póki co obserwowała ze swojej strefy komfortu, czyli odległości uznanej za bezpieczną.
»Zamieszczono 04-09-2018 17:290
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50166
Biela
Ludzie podchodzili do niej ostrożnie, jak gdyby podejrzliwe. Jeden wysunął się naprzód i najpierw zwrócił się do Fierte w tym ich dziwnym, na wpół zrozumiałym języku. Wskazywał kilkukrotnie na Bielę, o coś wypytywał. Dostrzegłszy ranę zawołał innych, kazał smokowi przysiąść. Smoczyca zobaczyła, jak odpinają kolejne sprzączki uprzęży, odsłaniając muskularne cielsko jej nowego kolegi. W końcu i zjawił się ktoś kto owe rany zaczął oglądać, coś przy nich robić. Fierte syknął z bólu, położył łeb, ale grzecznie starał się zanadto nie ruszać.
Do Bieli podszedł za to ktoś inny. O ile rysy ludzi były dla niej trudne do rozróżnienia, o tyle jego jakoś podświadomie wydały się nieco inne niż reszty. Miał brązowe włosy, ubrany w grubą futrzaną kurtę. Ściągnął z twarzy szalik już wcześniej, mimo, że w lodowatym powietrzu każdy jego oddech zmieniał się w lodową mgiełkę.
O dziwo, miał w sobie coś takiego, że smoczycy, w przeciwieństwie do większości dwunogów wydał się nawet całkiem sympatyczny. I odezwał się do niej, w jej języku, co musiała chyba przyjąć z zadowoleniem.
- Jesteś jedną z dzikich? Nie widziałem w pobliżu stada. Jesteśmy wdzięczni, że przyprowadziłaś Fierte do nas. Widziałaś co się stało? Jak został ranny?
»Zamieszczono 04-09-2018 18:020
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50167
Smoczyca obserwowała uważnie ludzi, ale póki smoki nie ruszyły w jej stronę, pozostała na swoim miejscu. Jeden z nich podszedł do Fierte i zaczął chyba wypytywać. Najpewniej o nią, skoro na nią wskazywał. Szkoda, że nie rozumiała, ale nic dziwnego, że pytał o nią. Potem zobaczył ranę na boku smoka i zwołał ekipę, by się nim zajęła. Wyglądało, że wiedzą co robią. Nie do końca podobało jej się to jak smok, któremu pomogła syknął z bólu, ale najwidoczniej ten im ufał, więc nie odgoniła ich. Odwróciła od niego wzrok dopiero gdy zobaczyła, że ktoś podchodzi bezpośrednio do niej. Człowiek był w jakiś sposób inny od tamtych, ale nie potrafiłaby wskazać konkretnej różnicy. Może coś w zapachu? W budowie? W pysku? Moment, dwunogi nie mają pyska… W tym jego wybrakowanym odpowiedniku pyska? -Tak. Nie mam stada. Nie widziałam co dokładnie się stało. Przed zamiecią znalazłam go jak zmieniał się w zaspę. Był już wtedy ranny i sam.- odpowiedziała po kolei na jego pytania. Przyglądała mu się uważnie cały czas. Normalnie jak dzieciak gapiący się na coś nowego. Gdyby nie obawa, że zrobi mu krzywdę, zaczęłaby pewnie szturchać łapą jak jakiś kot -Wcześniej słyszałam walkę z daleka.- dodała.
»Zamieszczono 04-09-2018 18:400
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50168
Biela
- Nie masz stada? - zapytał. Podjął wolną podróż wokół niej, jak gdyby nie potrafił podczas rozmowy ustać w miejscu. Widziała jednakże jak jego oczy poruszają się, ogarniając całe cielsko badawczym spojrzeniem. Może było to niepokojące, ale z pewnością poniekąd zrozumiałe. Tak jak ona obserwowała go z zaciekawieniem tak i on najwyraźniej zainteresował się nią.
- Pewnie jesteś głodna. Niedługo powinna wrócić reszta i coś przynieść. Mam nadzieję, że zostaniesz do tego czasu z nami. Skąd pochodzisz?
Biela w tle mogła dostrzec jak tamten który zajmował się ranami smoka, śniegiem przemywał jego rany. Potem wyciągnął długie coś i ostrym przedmiotem przekłuwał raz po raz boki smoka, zbierając razem, rozerwaną, chropowatą skórę.
»Zamieszczono 04-09-2018 18:500
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50169
-Nie mam. Fierte zaproponował mi, żebym przyleciała z nim tu.- gdy zaczął ją okrążać, odruchowo się cofnęła dwa kroki, ale przecież ona uważnie oglądała jego, więc chyba w porządku. Patrzyła tylko za nim wykręcając szyję do niemal nienaturalnego stopnia po to, by potem szybko przekręcić ją na drugą stronę i dalej go obserwować. Cały czas stała, przebierała nieznacznie łapami po udeptanym śniegu. Ogólnie wydawała się zdenerwowana, mimo że najwyraźniej nic jej tu nie groziło. -Z gór. Są dość daleko.- wiadomość o posiłku bardzo ją ucieszyła. Nie jadła nic dzisiaj, a i wczoraj nie miała za bardzo czym cieszyć żołądek. Odwróciła wzrok do Fierte -Co oni robią?- zainteresowała się.
»Zamieszczono 04-09-2018 19:030
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50170
Biela Mężczyzna zerknął ku Fierte i po chwili ociągania - zapewne szukał odpowiednich wyrażeń w smoczym języku - odpowiedział. - Opatrują rany. Żeby nie krwawił za każdym razem jak się poruszy. Zostawię cię teraz. Nie denrwuj się. Nikt nie będzie cię tutaj atakował. Odszedł kiedy tylko upewnił się, że i ona nie jest ranna czy nie potrzebuje natychmiastowej pomocy. Fierte tymczasem został do końca opatrzony i doczołgawszy się do pozostałej dwójki smoków, wcisnął się pomiędzy nie i zasnął. O dziwo nie awanturowały się. Biela mogłaby się spodziewać, że odsunął się, burkną na nieco, czy kłapną zębami. Smoki jednak przyjęły swojego towarzysza nadzwyczaj spokojnie. Oba były od niego większe. Młodszy, samiec, dorównywał jej gabarytami. Miał zakrzywione do przodu pyska rogi. Krzykliwe ubarwienie mocno kontrastowało z wszechobecną bielą. Zieleń, poznaczona żółtymi pasami i ciapkami drażniła wręcz oczy smoczycy, przyzwyczajonej do bardziej monotonnych kolorów. Starsza, samica już bardziej pasowała do terenów pokrytych grubymi warstwami śniegu. Jej łuskowata skóra miała jasny odcień niebieskiego, który aż tak nie wybijał się z monotonii krajobrazu. Od jej masywnego pyska, do nasady szyi, nad kręgosłupem wyrastały kościane wyrostki. Przekrzywiła lekko łeb, przypatrując się Bieli. Miała tylko jedno, żółte oko. Po drugim została jedynie czarna, pusta dziura. Resztę cielska również znaczyły ślady po walce. Brzydkie różowe blizny, zgrubienia na gładkiej skórze. Poharatane błony skrzydeł.
»Zamieszczono 04-09-2018 19:310
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50171
-Przecież takie coś może się samo zagoić w kilka dni.- zauważyła. No tak, ona porównywała to ze sobą gdzie ślina skutecznie przyspieszała ten proces. Na razie rozmowa się skończyła. Biela odprowadziła mężczyznę wzrokiem i dopiero wtedy zwróciła uwagę na dwa pozostałe smoki. Wcześniej niż widziała, że są, ale bardziej zaaferowana była ludźmi i tym jak leczyli Fierte. Smoczyca szczególnie zdobyła jej uwagę. Musiała być bardzo doświadczona. Ciekawe jak często walczyła. Ile walk wygrała? Ona sama nie miała ran ani blizn. Była wciąż młoda, a poza tym wszystko jej się zwykle sprawnie goiło. Stała jeszcze trochę nie wiedząc co że sobą zrobić, ale w końcu znalazła sobie miejsce gdzieś z boku, w zasadzie na samym skraju i tam wykopawszy szybko płytki dół, położyła się w śniegu nie zimniejszego przecież od powietrza.
»Zamieszczono 04-09-2018 19:580
Zgłoś!
Status Status
SŻ309
PD: 142
PostID #50175
[mg]Treść jest niezgodna z sposobem prowadzenia i klimatem sesji. Uprasza się o jej poprawienie (błędna treść zostanie zamknięta w "spojlerze")[/mg]
Spoiler: Kliknij aby rozwinąć
Nieznany Mężczyzna nie kucał, ani nie osłaniał się za żadną ze ścian. Stał w cieniu, niewidoczny dla młodego smoka. Zaledwie pisklęcia. Czuł na skórze lekki wiatr i wiedział, że gdy ten przestanie wiać bądź zawieje w drugą stronę, bestia przestanie zajadać się krową i z zaciekawieniem spojrzy w jego kierunku. Czekał na ten właśnie moment. Wejście do bazy nie było problemem. Mężczyźni pilnujący wejścia kazali mu iść w diabły i wydurniać się gdzieś indziej, gdy zobaczyli jego maskę. W końcu dzieciaki podchodziły pod wejście z taką właśnie maską na twarzy, by się powygłupiać. Mężczyzna sam zadbał o to, by właśnie takie zabawy były im w głowie. W końcu jednak strażnicy spostrzegli, że nie mają przed sobą wyrośniętego nastolatka, ale było już za późno. Pierwszego uderzył w gardło, jego jabłko Adama wskoczyło do środka i coś chrupnęło. Drugiemu podciął nogę. Uderzył głową o kant schodów. Później mężczyzna nie musiał już używać siły. Zgrabnie omijał strażników, doskonale znając ich położenie. Nie skradał się jednak. To nie było w jego stylu i każdy, kto go znał, wyśmiałby taką możliwość. Szedł spokojnym, równym krokiem. Walkę zaczynał dopiero, gdy znalazł się na wyciągnięcie ręki od przeciwnika. Starał się też nie biegać. W pościgu za ofiarą bądź ucieczką przed ostrzałem było coś uwłaczającego. W pośpiechu było coś uwłaczającego. Nie, mężczyzna nigdy się nie spieszył. Wiatr zmienił kierunek, a ślepia smoka skierowały się na bardzo niewyraźną sylwetkę skrytą w mroku. To była ta chwila. Mężczyzna poszedł przed siebie, w kierunku swojej zdobyczy. Maska zasłaniała całą twarz z wyjątkiem oczu. Z tych ostatnich nie dało się jednak niczego wyczytać. Po co przyszedł do smoka ten mężczyzna? Weźmie mu krowę? A może przyniesie nowy smakołyk? Stworzenie było ciekawe. Niczego się nie spodziewało. Pozostało takie do ostatniej chwili. Mężczyzna splótł dłonie za głową i zamachnął się nimi, naprężając mięśnie. jedno uderzenie w kark wystarczyło, by całkowicie obezwładnić zwierzę. Cielsko smoka głośno upadło na podłogę. Czy jeszcze żył? To nie miało znaczenia, bowiem w dłoni, która sekundę wcześniej z siłą byka uderzyła w jego kark, pojawił się błyszczący, duży nóż myśliwski. Ostrze zagłębiło się pod czaszką smoka z pewnym charakterystycznym, złowieszczym chrzęstem. Mężczyzna zaczął kroić. Pięć minut później zawołano na alarm, ponieważ ktoś natknął się na zwłoki dwóch strażników. Dwadzieścia minut po alarmie znaleziono cielsko młodego smoka z wykrojoną głową. Ta leżała zresztą całkiem blisko. Niemalże nienaruszona, nie licząc brakujących gruczołów wydzielających ogień. Godzinę od tego wydarzenia mężczyzna zatrzymał konia przy zajeździe. Wszedł tylnymi drzwiami, gdzie czekała już na niego kochanka. Rumiane, złotowłose dziewczę lat dziewiętnastu, bardzo przypominające Roszpunkę z bajki.
»Zamieszczono 04-09-2018 21:470
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50177
Biela
- Biało-łuska, jak chcesz połóż się z nami. Będzie cieplej - zaproponowała starsza smoczyca. Drugi gad zerknął na towarzyszkę może trochę zaskoczony, może niechętny, ale nie zaprotestował. W końcu to by Biela zwinęła się obok nich było i w jego interesie. Razem było cieplej, a na skutej lodem Syberii, to wystarczający powód by odpuścić i komuś kogo normalnie uznałoby się za rywala.
Czas powoli upływał. Słońce przesuwało się po niebie, oblewając świat bladym światłem, które padając na śnieg przemieniało go w mieniące się chłodnym blaskiem skarby. Im dłużej przypatrywało się temu zjawisku tym bardziej bolały oczy, ostatecznie można by nawet pożegnać się ze wzrokiem. Śnieżne zaspy wokół gniazda stanowiły dobrą osłonę przed wiatrem. Jeśli ułożyła się obok smoków, można było określić to miejsce nawet jako przyjemne. Ciężkie oddechy gadów unosiły się w powietrze obłoczkami pary.
Czasem przechodzili obok ludzie okryci braniami z grubej skóry by sprawdzić czy wszystko w porządku. Dla nich rozstawiona była w miejscu ta dziwna kryjówka z rozciągniętych płacht materiału. Wychodzący drgali nerwowo przy spotkaniu z chłodem na zewnątrz, do środka zawsze zaś powracali znacznie żwawszym krokiem, obejmując się sztywno rękoma.
Nadchodził wieczór.
Niebawem na wolnym miejscu zaczęły lądować kolejne smoki. Niektóre były same, niosły w szponach jakąś zdobycz. Nie tylko mięso, do którego jedzenia Biela przywykła. Któreś delikatnie przenosiły worki do których ludzie upychali ziarna dla koni albo to co chyba sami jedli. Nie mogła być pewna, ale pamiętała jak zażarcie zwykle bronili tego właśnie, gdy zakradała się by podkraść któremuś wieśniakowi krowę.
Inne smoki nosiły na grzbietach ludzi. Nosili oni także coś jakby uprząż z wystającymi paskami zakończanymi kawałkami metalu. Z ich pomocą byli "umocowani" do smoczego cielska, by nie spadli, nawet jeżeli któraś z bestii będzie miała ochotę w powietrzu zrobić "beczkę". Te nie musiały się martwić, że uszkodzą niesione zapasy. Ludzie pomagali im je uprzednio włożyć, a teraz wyjąć z przeznaczonej do przenoszenia rzeczy siatki pod brzuchem.
Wszystkie zapasy przeniesiono w jedno miejsce, jednakże... Biela mogła zacząć się martwić o swój posiłek. Jedzenia na pewno nie starczyło dla wszystkich. Większe smoki zapewne natychmiast rzucą się na mięso. Dla niej zostaną ochłapy.
Zapasów, ku jej zdziwieniu, nie rozdano od razu. Wyszło kilku ludzi i zaczęli ciągnąć i przenosić to wszystko, w stronę wykopanych trochę dalej dołów. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Teraz z pewnością zdziwiła się, obserwując ich poczynania.
W dołach płonął ogień, czy też już zaledwie się żarzył. Nad nimi rozstawiono coś jakby prowizoryczne rusztowanie, na którym zaś rozciągnięte były fragmenty materiału i skóry. Czemuż to mogło służyć?
Naniesiono tam śniegu, poczekano aż się rozpuścił. Potem kolejno wrzucano do środka zawartość worków, dodawano mięsa. Wszystko bulgotało przyjemnie, roznosząc wokół zapach który podrażnił pusty żołądek smoczycy. Zarejestrowała też, że tego co znajdowało się w owym "dole z jedzeniem" wydało się znacznie więcej niżby uprzednio. W końcu posiłek był gotowy i niecierpliwie już przestępująca z łapy na łapę gromada, mogła zabrać się jednocześnie do jedzenia: smoki zadziwiająco grzecznie ustawiły się wzdłuż dołów i bez przepychanek zabrały do jedzenia.
»Zamieszczono 06-09-2018 10:140
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50178
Biela spojrzała na smoczycę niemniej zdziwiona. Wiedziała, że ta ma rację i tak naprawdę chyba na takie zaproszenie czekała. Sama czułaby obawę tak po prostu podchodząc. Nie była ich, nie wiedziała jak zareagują na takie coś. Otrzepała się ze śniegu i podeszła, by położyć się obok tej właśnie smoczycy, ale z dziwną dbałością o to, by mimo leżenia bardzo blisko, nie stykać się z nią nawet jedną łuską. Przynajmniej na początku, bo w miarę upływających godzin uspokoiła się i rozluźniła na tyle, by przestało to zaprzątać jej uwagę. Zdrzemnęła się, ale tylko na krótką chwilę. Reszta tego czasu zeszła jej na uważnej obserwacji. Każdy człowiek, który podchodził stawał się na krótką chwilę centrum jej zainteresowania, któremu przyglądała się uważnie, wręcz wyciągając łeb w jego stronę. Wreszcie, wieczorem przyleciały inne smoki. I tu znowu Biela zaczęła się denerwować. Więcej smoków i więcej ludzi. Do tego jedzenia było tak mało, nie mogło to starczyć dla wszystkich. Wstała i wycofała się nieznacznie. Chciała polecieć coś sobie złapać, bo w takim układzie nic by nie dostała, ale zaczęli robić coś z całym tym jedzeniem, przyciągając jej uwagę. Podeszła bliżej, by zobaczyć co się dzieje. Jeśli jej pozwolono, to wręcz wsadziła łeb do samej dziury w ziemi, by zobaczyć co to dokładnie jest. Mogła wyglądać jakby się zakradała, bo po części tak właśnie było. Nie czuła się komfortowo i odruchowo starała się udawać, że jej nie ma. Z boku obserwowała uważnie jak wrzucają jedzenie i śnieg do jakiegoś otworu z ogniem. Zapach rozniósł się niesamowity i biała smoczyca musiała się bardzo pilnować, by po prostu nie doskoczyć tam i nie zacząć jeść. Powstrzymywało ją tylko to, że inne smoki też się niecierpliwiły, a jednak nie podchodziły. W końcu nadeszła pora posiłku. Wyglądało jakby było tego więcej niż wcześniej. Było coś onieśmielającego w spokoju smoków, co sprawiło, że sama nie rzucała się jak wygłodniały dzikus. Właściwie to sama obecność nieznanych smoków dość skutecznie studziła jej zapał. Przepuściła najpierw ich. Wielu było większych od niej, nawet jeśli niewielu. Do tego mieli znaczącą przewagę liczebną. Czekała aż się trochę przerzedzi.
»Zamieszczono 06-09-2018 11:170
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50179
Biela
Któryś z większych smoków o dziwo nieco się przesunął by zrobić jej miejsce. Był tam co najwyżej jeden wagi ciężkiej, reszta mniej więcej zbliżona gabarytami do niej, albo nawet mniejsza.
Jedzenie było ciepłe i nie smakowało jak nic co dotąd miała w pysku. Napełniło jej pusty żołądek, po wielu dniach ciężkiej diety, gdy znalezienie jakiejś zwierzyny stanowiło nielada wyzwanie, w końcu z satysfakcją mogła stwierdzić, że najadła się do syta.
Smoki powoli się rozeszły, kładąc blisko siebie by odpocząć i rozgrzać się jednocześnie. Któryś ciekawsko zerkał w jej kierunku, ale na razie nie zaczepiały. Może dlatego, że ludzie poza kilkoma głośnymi pytaniami, nie zwrócili na nią uwagi.
Wreszcie, gdy i ona się najadła, podszedł do niej ten sam - ten sam? Chyba tak - człowiek co wcześniej.
- Odlatujesz? Co teraz zamierzasz?
»Zamieszczono 06-09-2018 12:520
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50186
Chia wpierw wystraszyła się nagłych dźwięków, ale zaraz zaciekawiła się, co się stało. Ktoś się pobił? Atakują pałac? A może po prostu jakaś służąca się potknęła, upuszczając tacę? Spojrzała na smoka i w jej oczach widać było zaniepokojenie i zaciekawienie jednocześnie. - Mam nadzieję, że to nic złego. Dziękuję za troskę, zaczekam. I choć kusiło ją, by osobiście zobaczyć całe zajście, została na miejscu.
»Zamieszczono 18-09-2018 21:410
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50223
ODPISY ZAPISANE KURSYWĄ NALEŻĄ DO GRACZA, POGRUBIONE DO MISTRZA GRY. Biela -Nie wiem.-spojrzała na wszystkie smoki w gnieździe - Ale nie odlatuję. Muszę się... przyzwyczaić. - Jesteśmy tu jedynie tymczasowo - ostrzegł - Czekamy... potem odlecimy. Możesz zabrać się z nami, a za każdą pomoc możesz być pewna że otrzymasz jedzenie, albo potem wynagrodzenie. Nikt nie będzie kazał ci nosić uprzęży - zastrzegł od razu -Dokąd lecicie? - Na razie to tajemnica. Przekrzywiła głowę. Trafił, i to bardzo celnie. Jeśli cokolwiek wiedział o smoczej mimice, a najwidoczniej co nieco wiedział, mógł zobaczyć, że ją zainteresował - Zobaczę czy będzie mi to po drodze. -A tak właściwie co zrobiliście z tym mięsem? Nie było go wystarczająco... Zerknął na doły. Najpierw powiedział dziwne słowo którego jak dotąd zapewne nie poznała. Jako, że termin "gotowania" pozostawał jakąś odległą, mroczną sztuką. - ... wszystko razem. To prosty sposób a dzięki temu wystarcza dla każdego i nie trzeba się martwić, że tylko część dostanie mięso, albo nikt się nie naje. Biela spróbowała powtórzyć ten dziwny termin. Nawet jeśli kiedyś go usłyszała, to tego nie pamiętała. - Ugotować. W gorącej wodzie -Chyba rozumiem. Mięso się wtedy zmienia i jest bardziej sycące. Ludzie zawsze tak robią? - Tak. My nie możemy jeść surowego mięsa. Chorujemy od tego. Biela cofnęła łeb jakby zaskoczona - Ludzie nie tylko wyglądają na delikatnych. - To nie delikatność... zwierzęta też jedzą tylko określone rzeczy. Zamyśliła się chwilę -Czyli jakbym przypadkiem na ciebie nadepła, to nic by ci się nie stało...? - Bez przesady... to coś zupełnie innego. -Może... Mało wiem o ludziach. A przecież mieszkałam jakoś wokół nich. Nagle jakby wpadła na niesamowicie genialny pomysł -Nauczysz mnie języka? Tego, którego używają twoi ludzie?- spytała z entuzjazmem. Nagle zapomniała nawet o innych smokach i o tym, że się ich bała. - Nie wiem czy to ci się do czegoś przyda... -Pewnie nie.- potwierdziła z tym samym entuzjazmem co wcześniej -Z ludzkich języków umiem tylko jeden i jedyne co daje, to że rozumiem wyzwiska dwunogów jak wpadam do jakiejś wioski... - Ten język należy do ludzi mieszkających daleko stąd. Wątpię by się przydał... jak cię właściwie wołają? -Ci ludzie? Chyba najczęściej słyszałam o szkodniku lub białym diable. Zwłaszcza jak byłam mniejsza. Potem częściej po prostu krzyczeli i uciekali. - Nie. Pytam jak się nazywasz. -Nigdy nie potrzebowałam imienia.- przecież była sama. - To jak mamy się do ciebie zwracać? -Eemmm...- spojrzała po sobie -Nie wiem. Biela? Tak, tak mi będzie pasować. -Swoją drogą, czy ktoś z ludzi tutaj prócz ciebie zna język, którym teraz rozmawiamy? - Ludzie, nie. Nie znają smoczego języka. -A jak ty poznałeś? - Nauczyłem się od dzikich. Dawno to było... Dobra, słuchaj mam swoje obowiązki, muszę iść. Jeśli cokolwiek cię zaniepokoi najlepiej spytaj o to kogoś nim spróbujesz zaatakować, jasne? -Tak. Jeszcze jedno. Jak na ciebie mówić? - Tharkay -Tharkay - powtórzyła sobie cicho - Dziękuję. Mężczyzna odszedł, zostawiając smoczycę samą. W obozie część ludzi poszła się schować, jacyś zajmowali się co którymś smokiem, sprawdzając czy wszystko w porządku i nic sobie nie zrobił, nie odmroził. Reszta smoków leżała tak jak się zwaliła w jednej kupię, ogrzewając nawzajem. Powoli robiło się coraz później i zimniej. Przed wiatrem na szczęście chroniły ich lodowe zaspy, które zarazem w pewien sposób maskowały obozowisko. Zaczął powoli padać śnieg.
»Zamieszczono 10-10-2018 10:250
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50224
Chia
Chia została sama, otoczona jedynie przez służących i - jak mogła być pewna, gdzieś ukryci znajdowali się pałacowi strażnicy. Służący dolał jej jeszcze herbaty, ktoś przyniósł ciasto w ramach poczęstunku by umilić jej czekanie. Czas jednakże, szczególnie w obliczu takiej sytuacji ciągnął się po prostu niemiłosiernie.
Jedynym co na razie na tę chwilę mogła robić to smakować przyniesiony deser i podziwiać wspinające się po specjalnie ku temu wprawionych przy ścianach pawilonu pergolach, kwiaty. Piękne, pełne kielichy w rozkwicie miały delikatne barwy pomarańczu, różu i jasnej żółci. Wiele z nich zapewne sprowadzono z innych krajów, na z innego kontynentu.
Chia niespodziewanie usłyszała jakieś krzyki i awanturę, znacznie bliżej niż poprzednio. Nim się obejrzała, do pawilonu wpadło kilka zamaskowanych osób. Służący próbowali uciec. Padł strzał, któryś z wybałuszonymi ze strachu oczami, padł prosto pod nogi projektantki.
Porcelana w której podano herbatę rozprysnęła się, zgarnięta przez któregoś niechcący ze stołu. W nią samą również została wycelowana broń, ale strzał nie padł. Nim się obejrzała była otoczona. Mogła jedynie bezowocnie zadawać sobie pytanie 'gdzie są strażnicy?'.
Jeden z napastników zadał pytanie.
- Ty jesteś gościem Lung Tien Xianga? Odpowiadaj i bez wygłupów!
»Zamieszczono 10-10-2018 10:420
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50226
Biela odprowadziła człowieka wzrokiem, przez chwilę wyglądała wręcz jakby zamierzała za nim podążyć, ale pozostała na miejscu. Jakiś czas jeszcze obserwowała co robią inni, po czym oddaliła się nieco i wzbiła w powietrze. Chciała okrążyć okolicę, przyjrzeć się jej dokładniej i zorientować czy w razie czego są jeszcze jakieś inne kryjówki. Szczególnie to ostatnie. Doświadczenie nauczyło, że warto mieć jakąś drugą lokację jakby w pierwszej z jakiegoś powodu przestało być bezpiecznie. Jeśli jakieś miejsce bardziej ją zainteresowało, zakręciła wokół mniejsze kółeczko lub nawet wylądowała, by się przyjrzeć. Nie zajęło jej to dużo czasu, nie leciała nigdzie daleko. Możliwe, że z odpowiedniego miejsca widać ją było prawie cały czas. Gdy wróciła położyła się niedaleko innych smoków, ale nie wśród nich. Zresztą długo nie mogła zasnąć wciąż próbując się przyzwyczaić.
»Zamieszczono 11-10-2018 16:340
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50227
Chia była wychowana w dużym, cywilizowanym mieście i nigdy, przenigdy nie widziała niczyjej śmierci, to było dla niej przerażające. Wstała gwałtownie, zakryła usta dłonią, by nie krzyknąć i cofnęła się o krok. Z trudem skupiła się na pytaniu napastnika. W pierwszym odruchu chciała zaprzeczyć, w końcu była tu jedynie w sprawie zlecenia, ale martwe ciało przed nią dowodziło, że ci ludzie nie przejmują się zwykłymi pracownikami, a teraz kobieta chciała przede wszystkim przeżyć. - Tak, zostałam zaproszona do pałacu z jego polecenia - rzekła po chwili, starając się zachować spokojny głos, choć trochę jej zadrżał. Chciała zapytać, czy nic mu nie jest, ale zabrakło jej odwagi. Czekała na to, co zrobią.
»Zamieszczono 13-10-2018 20:500
Zgłoś!
Patron
Moderator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ156
PD: 895
PostID #50232
Chia Broń wciąż była wycelowana w nią, któryś za to podszedł do niej, bynajmniej niedelikatnie chwycił ją za ramię i szarpnął, zmuszając by poszła z nimi. Nic nie mówili. Chia została poprowadzona przez opustoszałe ogrody w stronę kolejnych smoków które właśnie lądowały, miażdżąc wielkimi łapami cenne, sprowadzane z daleka rośliny jakby były to zwykłe śmieci. Nie były to chińskie smoki do których widoków przywykła, choć towarzyszył im jeden nefrytowy. W porównaniu z pozostałą dwójką wydawał się śmiesznie mały, ale jak Chia dobrze wiedziała: w powietrzu szybszego od nich stworzenia nie było. Podczas gdy pozostała dwójka miała bure, nieprzyjemne kolory, jego łuski były w barwie nefrytu - skąd wzięła się nazwa gatunku. To właśnie w stronę tego mniejszego stworzenia została pociągnięta kobieta. Reszta napastników została z tyłu, obserwując jak jeden z większych smoków otwiera paszczę i zalewa teren przed sobą płomieniami. Ten mężczyzna który z nią został, był niewątpliwie silniejszy od niej. Wyższy o głowę, ubrany w czerń. U paska miał przywieszoną broń palną i noże. Po jeden sięgnął, by zniechęcić ja ją do ewentualnej próby ucieczki. Wbił w nią spojrzenie jasnych oczu, jedynej charakterystycznej rzeczy jaką było widać. Twarz zakrywała husta, na głowie miał kaptur. - Wsiadaj - nakazał jej krótko, wskazując nefrytowego smoka
»Zamieszczono 23-10-2018 14:400
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 1
PostID #50236
Po zobaczeniu obcych smoków, Chia zaczęła zwracać większą uwagę na szczegóły, wnioskując że skoro smoki nie były stąd, to właściciele również. Wprawdzie mężczyźni mieli zasłonięte twarze, ale może ich pochodzenie zdradzał akcent, ubiór lub chociaż broń? Im więcej się o nich dowie, tym będzie miała większe szanse na pomyślne wyjście cało z tej sytuacji. Gdy spojrzała w niebieskie oczy mężczyzny mogła mieć pewność, że nie należą one do Azjaty. Nie mogło chodzić o nią, napadnięcie na pałac nie należy do najprostszych, a ją byliby w stanie z łatwością zgarnąć, gdy tylko wróciłaby do domu. Nie mogła to też być spontaniczna akcja, a dobrze uszyty plan, wcielony w życie po miesięcznych przemyśleniach. Widocznie miała pecha, że akurat dzisiaj znalazła się w pałacu i równie dużo szczęścia, że jej nie zabili. Podejrzewała, że to właśnie Temeraire powiedział im o niej i poprosił o jej bezpieczeństwo. Odwróciła wzrok w stronę nefrytowego smoka, patrząc na niego uważnie, jakby chciała się upewnić, że nie ma nic przeciwko. W końcu i tak nie widząc innego wyjścia, wspięła się na smoczy grzbiet. Czy on był z nimi, czy został porwany, jak ona? Przyszło jej do głowy, że gdyby udało im się razem uciec, to nikt by ich nie dogonił. Nikt.
»Zamieszczono 26-10-2018 18:540
Zgłoś!


 [ Wszystkie wpisy: 65 ]  Poprzednia 1, 2, 3, 4, Następna


Kliknij tutaj aby odpisać