Strona 171 z 219 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 170, 171, 172, ... 217, 218, 219, Następna |
Autor | Wiadomość |
---|---|
Data | 20.08.2018 |
Rosie |
21:58:55
Rosie Przemykała tak aż znalazla schronienie. |
Narracja |
22:00:32
[Rosie] Za barakami z jednej strony był las, z drugiej gęste szuwary nad rzeką. |
Agnes |
22:03:24
Agnes obróciła się w stronę zbliżającego się mężczyzny trzymając się za krwawiące ramię. |
Rosie |
22:04:26
Rosie Niby w lesie mogłaby spać spokojnie... tylko myśl o tym że prawdopodobnie ktoś potrzebuje pomocy nie dawała jej spokoju... a i ten ptak jej pomógł. Postanowila że ona też mu pomoże. Tak z czystej wdzięczności. |
Mężczyzna |
22:08:46
Mężczyzna zatrzymał się. Zerknął czy nóż trzymała wciąż w dłoni czy został on wbity w gardło ich towarzysza. |
Rosie |
22:16:05
Rosie Zaczęła wracać do tamtego budynku. |
Narracja |
22:20:25
[Rosie] Dostrzegła jakieś kudłate stworzenie które usiadło jej na drodzem przed drzwiami. Zaraz podszedł do niego człowiek, głaszcząc je po łbie |
Rosie |
22:25:39
Rosie Udawała trawę. |
Sztylet |
22:27:22
Sztylet wciąż znajdował się w gardle pokonanego. Agnes wstała. - Proszę, nie zabijajcie mnie. |
Mężczyzna |
22:30:19
Mężczyzna podszedł do niej. Z sakwy przy pasie wyjął bandaż jedną ręką, dał jej znak by pokazała ramię. |
Narracja |
22:33:35
[Rosie] Mijały kolejne minuty a oni wciąż zagradzali jej przejście. W końcu padła krótka komenda "waruj" i człowiek poszedł w swoją stronę |
Agnes |
22:33:37
Agnes postąpiła zgodnie z jego oczekiwaniami. |
Mężczyzna |
22:34:35
Mężczyzna musiał opuścić broń by obwiązać jej rękę bandażem. |
Rosie |
22:37:06
Rosie Powoli przemieszczała się w swoją stronę. |
Agnes |
22:39:01
Agnes spojrzała na niego pogardliwie. - Dlaczego mi pomagasz? Nie jest ci przykro, że zabiłam twojego towarzysza? |
Narracja |
22:42:08
[Rosie] Pies leżał pod drzwiami utrudniając przejście. |
Mężczyzna |
22:42:50
Mężczyzna - Przecież nie puścimy cię wolno. A zabierać cię z nami nie ma sensu jak się za pięć minut wykrwawisz. |
Agnes |
22:46:05
Agnes - Zabierać? A gdzie mnie zamierzacie zabrać? - mimo bólu wysiliła się na łobuzerski uśmieszek. |
Mężczyzna |
22:48:22
Mężczyzna teraz sięgnął po sznur żeby związać jej ręce za plecami. |
Rosie |
22:52:41
Rosie Spróbowała przejść obok niego i unikać deptania po fturze. Może zdąży przemknąć niepostrzeżenie. |
Agnes |
23:01:07
Agnes - Bądź delikatny. Chyba chciałbyś, żeby krwawienie z mojej rany ustąpiło? |
Mistrz Gry |
23:05:00
Wilcza rzuca kością: (Pies zauważy Rosie?) 1.1k100(m0%) = 74 2.1k100(m0%) = 100 3.1k100(m0%) = 65 [Wynik:TAK] |
Narracja |
23:05:24
[Rosie] Zwierzak machnął ogonem, opuszczając łeb w jej stonę. |
Narracja |
23:07:03
[Agnes] Mężczyzna mruknął coś niezadowolony, związał jej ręce. Z jej raną trochę to bolało, ale mogło być gorzej. Pozostali wyłonili się ze swoich kryjówek. Ten który zaproponował jej poddanie się, miał pół twarzy poparzonej jej płomieniami. Zaraz zaczął wydawać rozkazy. |
Rosie |
23:10:25
Rosie Udawała pospolitą kępkę trawy. Nie ma się na co gapić. |
Agnes |
23:13:17
Agnes spojrzała na przywódcę. To nie był pierwszy raz gdy widziała poparzonego człowieka. Zanim została zmuszona opuścić swoja rodzinną wioskę, jej płomienie poraniły już wielu, pozostawiając paskudne blizny. |
Narracja |
23:19:25
[Rosie] Pies faktycznie się nią po chwili znudził. |
Rosie |
23:22:23
Rosie Coś kazało jej teraz głośno westchnąć z ulgą, ake zwalczyła to w sobie i cichytko poszła dalej. |
Narracja |
23:23:17
[Agnes] Mężczyzna na razie nie przejmował się raną. Należało opatrzyć resztę, zrobić coś z ciałem. Podszedł do niej. Miał ciemne włosy , ostrzejsze rysy, lekko ukośne oczy. - Lepiej niczego nie próbuj. Pojedziesz z nami do obozowiska, tam odpowiesz nam na kilka pytań. |
Agnes |
23:32:30
Agnes nic nie odpowiedziała. Postanowiła pozwolić się traktować jak więzień i czekać na właściwy moment. |
Narracja |
23:37:41
[Rosie] Zdołała na powrót dostać siędo środka |
Rosie |
23:44:00
Rosie Rozejrzała się po pomieszczeniu. Może brst też tu jedt. |
Data | 21.08.2018 |
Narracja |
08:30:14
[Rosie] Jej brata tu nie było. Dostrzegła jedynie nieprzytomnego i kruka rozpaczliwie szarpiącego jego pęta. |
Rosie |
08:32:56
Rosie Podeszła bliżej i znowu poszukała węzła. Po co rozcinać coś co można rozplątać? |
Narracja |
08:49:50
[Rosie] Nie było węzła za to znalazło się coś na kształt klamry. |
Rosie |
08:51:55
Rosie Podeszła do tego zdziwiona i przyjrzała się temu czemuś dokładniej. Jaką może pełnić tu rolę i jak możnaby to zdjąć. |
Narracja |
09:04:20
[Rosie] Klamra jak klamra. Mogła zobaczyć że końce linki chychodzą z obu jej stron. Miała też coś na kształt dziurki od klucza. |
Rosie |
09:07:51
Rosie Zaszeleściła do kruka i wskazała na klamrę. Konkretnie na znaleziony w niej otwór. Może jakby dziobnął czy coś mogłoby się zepsuć i puścić. |
Narracja |
09:58:36
[Agnes] Ludziom trochę zajęło otrząśnięcie się po niespodziewanym ataku. W końcu jednak zebrali się tworząc coś na kształt niewielkiego pochodu. Skrzynie które wcześniej nosili były zzamocowane na grzbietach uwiązanych kawałek dalej jaszczurowatych stworów, więc wystarczyło je jedynie odwiązać i iść dalej. Tak też zrobili. Agnes była pilnowana przez dwu i prowadzona mniej więcej na końcu. Oddalali się od plaży. |
Narracja |
09:59:01
[Rosie] Kruk dziobnął, ale klamra nie ustąpiła. Szturchnął ją dziobem. |
Rosie |
10:16:51
Rosie Skoro był zajęty klamrą postanowiła przypatrzeć się temu co ma na szyi. Ostatnio jej zasłonił, teraz ma chyba poważniejsze zajęcie. |
Kruk |
10:29:24
Kruk odepchnął ją skrzydłem. |
Rosie |
11:57:38
Rosie -Ej!- zaszeleściła zirytowana. Przyjrzała się uważniej otworowi na klucz. |
Narracja |
21:21:16
Otwór był ciemny, w środku nic nie widziała. |
Rosie |
21:22:52
Rosie Wsadziła tam kilka źdźbeł. Może coś wyczuje. |
Narracja |
21:30:12
Rosie wyczuła kolejne zapadki w zamkach. Blokowaly się one na różnych poziomach, momentami wydawało jej że uda jej się go poruszyć, za chwilę jednak sę blokował. |
Rosie |
21:44:18
Rosie "Och" brzmiał by jej szelest dla innych traw. Zaintrygowana tym postanowiła poruszyć wszystkimi zapadkami. Może nawet poruszy całością. |
Mistrz Gry |
21:54:03
Wilcza rzuca kością: (Otworzy zamek?) 1.1k100(m0%) = 33 2.1k100(m0%) = 48 3.1k100(m0%) = 2 [Wynik:TAK] |
Narracja |
21:54:20
Po chwili gmerania, zamek szczęknął, a więzy opadły |
Rosie |
21:57:52
Rosie W sumie to poczuła się zadowolona z tego że calkiem sama otworzyła. Spróbowała wskoczyć na ramie giganta zanim wstanie. -Ha! Widziałeś?!- zaszeleściła triumfalnie do ptaka. |
Agnes |
22:28:54
Agnes miała skrępowane ręce, jednak nie to ją martwiło. Zastanawiała się jak wyeliminować wszystkich wrogów nie narażając się przy tym na bycie postrzelonym. Nigdy w życiu nie spotkała broni palnej. Wciąż była w szoku z jaką łatwością ją zranili. |
Kruk |
22:30:05
Kruk zakrakał tym razem jakby z pochwałą. Jednakże nieprzytomny wciąż pozostawał nieprzytomny. |
Narracja |
22:30:41
[Agnes] Szli tak może pół godziny, może godzinę. W końcu przed nimi ukazało się niewielkie obozowisko. |
Rosie |
22:34:50
Rosie Podesla bliżej do ucha i zawołała po giganciemu -Hej! HEJ! Obudź się. |
Data | 22.08.2018 |
Mistrz Gry |
09:29:06
Wilcza rzuca kością: (Obudzi się?) 1.1k100(m0%) = 9 2.1k100(m0%) = 44 3.1k100(m0%) = 22 [Wynik:TAK] |
Narracja |
09:29:57
Dopiero teraz jej próby przyniosły jakiś efekt. Człowiek zaczął się podnosić, mimowolnie zrzucając ją na ziemię. |
Rosie |
10:11:48
Rosie -AŁ AJĆ AJ!- biadoliła spadając. Kiedy zebrała się z ziemi spojrzała na giganta. |
Narracja |
12:04:01
Człowiek powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał na kruka - A.. to ty - spojrzał na swoje ręce |
Rosie |
12:26:10
Rosie Wskoczyła na człowieka żeby się przywitać. Jeśli jest w polu jego wzroki macha mu i mówi -Witaj. |
Agnes |
21:20:32
Agnes była zmęczona marszem. Odkąd zostawiła łódź nie miała kiedy odpocząć. Jej świeża rana również dawała się we znaki. |
Data | 23.08.2018 |
Narracja |
09:12:45
[Rosie] Człowiek odskoczył jak oparzony. |
Narracja |
09:14:44
[Agnes] W obozie powitało ich kilka kolejnych osób. BYło tu kilka budynków przypominających baraki, kręcące się między tym psy. Ludzie od razu zabrali się za przenoszenie towaru do jednego z nich, za to mężczyzna który zaproponował jej poddanie się, poprowadził ją do innego. |
Rosie |
11:16:38
Rosie Szynko spojrzała za siebie. Była ciekawa jaka straszna bestia człowieka doprowadziła do takiego odruchu. |
Narracja |
15:04:40
[przyszłość] Zaprowodzono ich zaraz do środka. W budynku było znacznie cieplej. Zostawili ich w pokoju gdzie mogli usiaść, odpocząć, się ogrzać. Zaraz też przyniesiono im coś ciepłego do picia i jedzenia. Kiedy byli tym zajęci, do Kethuira podszedł mężczyzna, który zapewne, jak już wcześniej Kethuir mógł zauważyć, był tu kimś ważniejszym - Czy mogę prosić na słowo? |
Kethuir |
15:05:47
Kethuir - Po raz pierwszy nie ja zaczynam. Chętnie. |
Mężczyzna |
15:09:14
Mężczyzna dał mu znak by ten poszedł za nim. Zaprowadził go do innego pomieszczenia w tym samym budynku. Wyglądało to na gabinet, prowizoryczny, zawalony planami i projektami, jakimiś wykazami, listami nazwisk. wskazał Kethuirowi krzesło po jednej stronie biurka, sam usiadł z drugiej. |
Kethuir |
15:09:37
Kethuir zajął miejsce. |
Mężczyzna |
15:15:03
Mężczyzna - Nazywam się Cared Summers. Aktualnie można powiedzieć, że tu dowodzę. Ty za to wyglądałeś na najbardziej rozgarniętego z waszej czwórki... chciałbym usłyszeć waszą historię. |
Kethuir |
15:17:33
Kethuir - Moja historia jest zbyt długa i zawiła. Ostatnie wydarzenia jednak jestem w stanie streścić. Udaliśmy się w centrum kontynentu. Tam zdobyłem coś co przeniosło mnie... zapewne w przyszłość. Do was. |
Cared |
15:20:15
Cared - Słucham? Jak to w przyszłość? Kim w takim razie jesteście? |
Kethuir |
15:21:19
Kethuir - Tamta trójka nie wiele ma ze mną wspólnego. Mogę rzec, że chwilowo ich ochraniam. Ja natomiast... walczę z chaosem. |
Cared |
15:24:07
Cared patrzył na niego w milczeniu. Nie dowierzał? |
Kethuir |
15:25:20
Kethuir wyjął z torby serce czasu i położył je delikatnie na stole - Wasza technologia ruszyła na przód. Więc może jesteś w stanie przybliżyć mi zasadę działania tego urządzenia. |
Cared |
15:27:32
Cared popatrzył na serce. Sięgnął po nie, obejrzał - To nie żadne urządzenie. |
Kethuir |
15:29:44
Kethuir - Wiesz w takim razie co to jest? |
Cared |
15:31:07
Cared wzruszył ramionami - Magiczny artefakt? Jakaś ozdóbka - spojrzał poważniej na Kethuira - wolałbym byśmy wrócili do wazniejszego tematu. Podróż w czasie jakoś do mnie nie przemawia. Skąd tu przybyliście i jakim cudem dysponujecie sterowcem? |
Kethuir |
15:33:43
Kethuir - Bo przybywamy z innych czasów. Nie rozumiesz jak się do ciebie mówi? Wierzysz w magiczne artefakty. Niegdyś te ziemie usłane były smokami, gadami, wilkołakami w garniturach, a podróż w czasie to dla ciebie niemożliwość? Dla mnie niemożliwym jest stworzenie miasta na skorupie latającego żółwia. |
Cared |
15:36:09
Cared - Podróż w czasie to złamanie podstawowych zasad. To o czym mówisz jest całkowicie normalne w porównaniu z przekroczeniem tej granicy. Najlepiej zacznijmy od początku. Nazwiska. |
Kethuir |
15:36:27
Kethuir - Meyer. |
Cared |
15:40:15
Cared - A reszta? |
Kethuir |
15:42:26
Kethuir - Felix, Ika i Mika. Do nazwisk nie przywiązywałem uwagi. Zwykłe dzieciaki. |
Cared |
15:43:59
Cared - Jak twierdzisz, że się przenieśliście? |
Kethuir |
15:45:30
Kethuir - Obszar w centrum kontynentu był pod działaniem anomalii czasowych. Po zdobyciu tego artefaktu anomalie zniknęły jednak opuszczając centrum kontynentu przedmiot ten musiał w jakiś sposób zadziałać i przenieść nas do was. |
Cared |
15:47:14
Cared - Potwierdź mi jeszcze raz - jego twarz zmieniła nieco wyraz - Znaleźliście to w centrum kontynentu, tak? Gdzie dokładnie? SKąd je zabraliście? |
Kethuir |
15:48:19
Kethuir - Miała je w sobie pewna maszyna, która wyglądem przypominała kobietę. Była podłączona do miasta, które znajdowało się w centrum. Okazało się ono być więzieniem dla pewnej istoty. Bardzo złej i potężnej. Niestety nie przewidziałem skutków moich poczynań. |
Cared |
15:55:39
Cared wstał. Podszedł do dużej szafy, jedynej w pokoju. Otworzył ją. Na jednej z półek leżała duża skrzynka otworzył ją by wyjąć plik kartek. Chwilę później wylądowały przed kethuirem na stole. Były to plany jakiejś maszyny... Nie jakiejś. Plany maszyny przypominające tamtą mechaniczną kobietę. |
Kethuir |
15:56:42
Kethuir wytrzeszczył lekko oczy ze zdziwienia - Skąd to masz? |
Cared |
16:02:58
Cared - To są projekty niejakiego Felixa Fostera |
Kethuira |
16:03:10
Kethuira zatkało. |
Kethuir |
16:04:06
Kethuir wziął plany do ręki i obejrzał je - Felixa? Ale... jak on... |
Kethuir |
16:05:50
Kethuir - Macie o nim wiecej informacji? |
Cared |
16:08:44
Cared obserwował teraz nekromantę uważnie - O tym? - upewnił się, wskazując na serce |
Kethuir |
16:10:54
Kethuir - Nie. O jego życiu. |
Cared |
16:13:38
Cared - Tak. Felix Foster był genialnym wynalazcą, jedynie dzięki któremu jeszcze żyjemy. |
Kethuir |
16:16:24
Kethuir - Był? Znaczy, że nie żyje? |
Cared |
16:18:18
Cared - Tak. Od kilkudziesięciu lat w zasadzie. Urodził się ponad stulecie temu, cóż się dziwić |
Kethuir |
16:21:58
Kethuir - Sto lat... - mruknął pod nosem - Jesteście w stanie zbudować tego robota? |
Mistrz Gry |
16:23:11
Wilcza rzuca kością: (Są?) 1.1k100(m0%) = 78 2.1k100(m0%) = 36 3.1k100(m0%) = 12 [Wynik:TAK] |
Cared |
16:23:21
Cared - Możliwe. |
Kethuir |
16:26:24
Kethuir zaczął analizować. Jak on zaprojektował tego robota? Czy to miasto które odwiedzili było pozostałością po dawnej cywilizacji? Czy może jednak pochodziło ono z dalekiej przyszłości? Patrząc na obecne miasto z pewnością jeszcze daleko im do tego rozwoju technologicznego, który zastali w tamtym mieście w centrum kontynentu. Widzieli też starego i martwego Felixa. Był w tym mieście na tyle długo by mógł dokonać dogłębnych analiz. Jednakże skoro tam umarł to jak te plany znalazły się tu? Czuł jak zaczęła boleć go głowa. Czasowe zagwozdki były zawsze trudne... - Paradoks? - mruknął do siebie samego i myślał dalej |
Strona 171 z 219 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 170, 171, 172, ... 217, 218, 219, Następna |