Strona 4 z 136 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 4, 5, ... 134, 135, 136, Następna |
Autor | Wiadomość |
---|---|
Data | 02.04.2017 |
Luna |
02:19:32
Luna 'Dobra. Spokojnie. Trzeba znaleźć Lailę. Albo Zuri... O ile Zuri to Zuri. One będą wiedziały co robić' |
Zuri |
02:20:15
Zuri (Luna) - też nie wie. |
Luna |
02:20:52
Luna 'Skąd ta pewność? Cokolwiek ma tu miejsce, jest magiczne. Więc magiczki będą wiedziały. |
Zuri |
02:22:05
Zuri (Luna) - Bo po prostu nie wiem. - odpowiedziała. - Nie umiem manipulować umysłami ani tym bardziej duszami. |
Narracja |
02:22:44
Stary druid wszedł do karczmy, opierając się o lasce. Spojrzał na wszystkich z uśmiechem i usiadł w kącie. |
Ryuu |
02:24:52
Ryuu - Wcale sobie nie radzisz, widziałem jak się popisujesz chcąc poderwać laseczki- |
Narracja |
02:24:53
Druid poobserwował chwilę, nim wyszedł na środek karczmy. Zastukał swoją laską o drewnianą podłogę by zwrócić uwagę wszystkich. |
Essy-Roza |
02:25:43
Essy-Roza - Chodźmy na dół, trzeba uzgodnić co robimy. Może złapiemy się wszyscy za ręce, zamkniemy oczy i.... Sama nie wiem. |
Aleks-Ryuu |
02:25:51
Aleks-Ryuu 'Oczywiście panie cnotliwy. Na pewno zaraz rzucę się na wszystkie i nic ci nie zostanie.' - pokręcił głową. 'Gdybym wiedział co się stało, dawno bym to zawrócił' |
Aleks |
02:26:07
Aleks 'I nie denerwuj się bo zaszkodzisz dziecku' |
Luna |
02:26:36
Luna zerknęła na druida. 'A to co za jeden? Żebrak?' |
Ryuu(Zuri) |
02:26:41
Ryuu(Zuri) - Niszczysz mi reputację, ja nie rzucam się na każdą jak pie na kiełbasę- |
Ryuu(Zuri) |
02:26:59
Ryuu(Zuri) - Jakiemu dziecku?- |
Essy-Roza |
02:27:57
Essy-Roza bardzo niezdarnie zaczęła schodzić ze schodów. Aż w końcu zauważyła druida i wsytrzeliła palec w jego stronę. - Ty! To twoja sprawką?! |
Aleks-Ryuu |
02:28:03
Aleks-Ryuu 'Waż słowa, bo zapomnę o przyjaźni. A jednak laseczka. A ostatnio była chudzielcem. No proszę, jak wzrost zmienia perspektywę' |
Narracja |
02:28:47
Druid uśmiechnął się. 'Czy nie ty skarżyłaś się pod świątynią, że twoi przyjaciele są próżni?' |
Ryuu(Zuri) |
02:28:48
Ryuu(Zuri) - Miałem na mysli tę drugą- |
Ryuu(Zuri) |
02:29:13
Ryuu(Zuri) - Amelię |
Essy-Roza |
02:29:14
Essy-Roza zamrugała. - Nieee....? |
Aleks-Ryuu |
02:29:29
Aleks-Ryuu 'Przecież to Luna. Wszędzie poznam ten podły język' |
Narracja |
02:30:17
Druid 'Tak, drodzy państwo. Jesteście próżni. A ja was tej próżności oduczam. ' - zakomunikował głośno i wyraźnie. |
Ryuu(Zuri) |
02:30:19
Ryuu(Zuri) - I prędzej zostałbym w tej kurduplastej i ogoniastej formie niż uznam Essy za laseczkę. Stfu- |
Aleks |
02:30:53
Aleks 'Uznaj ją za bratową' - roześmiał się. 'Co ten stary tam opowiada?' |
Mizu(Emilio) |
02:31:39
Mizu(Emilio) -Chodźmy. Ale za rękę Cie trzymac nie będę- |
Rozalia(Perceval) |
02:32:26
Rozalia(Perceval) -Próźni?- oburzyła się. -Moje ciało z moim dzieckiem ma obca osoba!- |
Essy-Roza |
02:32:29
Essy-Roza - Tak się do mamy zwracasz? - rzekła z udawanym oburzeniem, ale nie zmuszała go do tego. |
Narracja |
02:32:48
Gdy druid uniósł swą laskę, wszyscy wrócili do swojej postaci tam, gdzie akurat stali.Aleks za barem. Zuri na krześle. Luna na środku karczmy. Dew w pokoju Amelii do którego nadal dobijał się Martin. Essy i Mizu stali obok siebie. Lif spała w ognisku. |
Rozalia |
02:34:05
Rozalia podeszła do druida i wymierzyła mu policzek. -Nigdy nie kpij z matki- wysyczała. |
Essy |
02:34:09
Essy wskazała palcem na Ryuu, który do niedawna był Zuri. - Słyszałam - później jednak zwróciła się do druida. - Weź następnym razem pobaw się kimś innym. |
Narracja |
02:34:34
Druid 'Próżni, pani. Tak bardzo próżni, że nie będzie to ostatnia próba' - powtórzył do Rozalii. Wskazał na odmienionych, po czym odwrócił się i wyszedł. |
Essy |
02:35:04
Essy - Kurde, wielkie dzięki Rozalio. |
Essy |
02:35:46
Essy - Chyba obraziłaś pana druida. Ciekawe, co się stanie następnym razem. Wszystkim wyrosną ogony? |
Aleks |
02:35:55
Aleks 'Zmiennik, nareszcie' - roześmiał się przeskakując przez bar. |
Rozalia |
02:37:15
Rozalia - Nie ma za co. Nikt nie będzie narażał moich dzieci na niebezpieczeństwo. Szczególnie tej, która nie umie sama się bronić- |
Aleks |
02:38:30
Aleks 'Opanuj się. Ktokolwiek opiekował się nią, zaopiekował się dobrze i troskliwie. Chyba niechcący nagadałem Farice' |
Essy |
02:43:32
Essy zerknęła dość znacząco na Rozalię. Jeżeli Aleks sam się nie zorientował, kto przed chwilą nosił jego dziecko, to lepiej go było o tym nie uświadamiać. |
Narracja |
20:14:13
KONIEC EVENTU |
Narracja |
21:07:34
Kapsuła zwolniła, a komputer wyświetlił komunikat "Dokowanie za 2 minuty". |
Javier |
21:08:00
Javier -Dom, dom, słodki dom...-mruknął. |
Essy |
21:08:41
Essy - Zdaje się, że wszystko co robią Puści jest w jakiś sposób ryzykowane - uśmiechnęła się na słowa Javiera. - Masz tu jakąś rodzinę? |
Javier- |
21:13:50
Javier- Ta. Możliwe, że nawet poznasz. |
Narracja |
21:14:29
Kapsuła całkiem się zatrzymała i otworzyła. Javier od razu wyszedł, zabierając ze sobą torbę. |
Narracja |
21:14:41
Wysiedli w bardzo podobnie zorganizowanym porcie, a przynajmniej to konkretne pomieszczenie. Jednak nie kobieta na nich czekała, a kilka osób uzbrojonych, ale raczej nie nastawionych wrogo. Zwłaszcza jeden, z pomarańczowymi włosami. Ten zaraz do nich podszedł z uśmiechem.- Javi!- prawdopodobnie na powitanie zrobiłby misia, gdyby nie zatrzymał go jeden z jego towarzyszy, wyraźnie od niego starszy brunet ze złotymi pasemkami. |
Javier- |
21:16:24
Javier- Hej, Mik. -uśmiechnął się-Dżosz ma rację. |
Mik |
21:17:40
Mik się uspokoił. -Dobrze, że już jesteście. - miał podobne rysy twarzy, co Javier, ale wydawał się dużo bardziej żywy od niego i o wiele młodszy. Nie mógł mieć więcej niż 15 lat. |
Essy |
21:21:35
Essy wzięła swój plecak i wyszła za Javierem. Zdziwił ją nieco ten komitet powitalny, ale widząc tak serdeczne powitanie, uśmiechnęła się pod nosem. - Cześć - rzuciła. - Jesteście braćmi czy kochankami, bo innej opcji nie widzę - zaśmiała się. Widać Mik wydał jej się na tyle sympatyczny, że od razu poczuła się swobodnie. |
Javier- |
21:24:30
Javier- Nie martw się, nie będzie wchodził ci w paradę.- pozwolił sobie na żart. |
Mik |
21:24:54
Mik wyszczerzył zęby- Powodzenia braciszku. |
Javier |
21:25:16
Javier prychnął- Jakbym potrzebował... |
Narracja |
21:26:21
Brunet ze złotymi paskami, którego haniebne imię już padło wystąpił krok do przodu.- Pogadacie później. Na razie trzeba sprawdzić, czy nie przynieśliście więcej niż powinniście. |
Essy |
21:29:08
Essy - Nie chciałabym być przyczyną zniszczenia tak pięknej, braterskiej relacji - zachichotała. Następnie spojrzała na owego Dżosza. - Zamierzasz mi grzebać w plecaku? |
Dżosz- |
21:31:11
Dżosz- Jeśli ci bardzo zależy na jego zawartości, to całość musi zostać poddana działaniu UWI.-odpowiedział tylko.- Szybko pójdzie, ale i tak będę musiał wszystko wypakować. Możesz być przy tym. |
Essy |
21:36:14
Essy zastanawiała się, czy opróżnić butelki. Ach, w sumie niech się nadziwią. Oprócz tego miała w plecaku dziennik, którego wolałaby, by nikt nie tykał, filtry do maski i jakieś pierdółki, chusteczki, długopis. |
Narracja |
21:44:02
Do Essy i Javiera podeszły po jednej osobie z zakrytymi ustami i w rękawiczkach. Mieli w dłoniach te same urządzenia, których wcześniej używał Kai, by sprawdzić, czy ma po co sprzedawać Essy maskę. U obu wynik był negatywny. Później zaprowadzono ich do osobnego niedużego pomieszczenia. |
Narracja |
21:44:12
Były tam trzy nieduże kabiny prysznicowe ze ścianami z blachy falistej. Nie było czym ich zamknąć, więc zasłoniętym się było tylko z trzech stron. W każdej kabinie były trzy natryski z góry. Uznano, że wiedzą, co mają robić. |
Narracja |
21:44:46
Szybko jeszcze tylko ktoś zajrzał, by wrzucić im torbę z ubraniami. |
Javier- |
21:45:07
Javier- Do czego służy prysznic chyba wiesz, co?-uniósł brew. |
Essy |
21:47:49
Essy - Jeżeli marze ci się wspólny prysznic, to wybacz, ale nie - zaśmiała się. Zerknęła na prysznice. - Zaczynam się tylko obawiać, czy na pewno stąd wyleci woda, skoro to taki deficytowy towar. |
Javier- |
21:58:48
Javier- Nie. Środki dezynfekujące, ale większość bezwonna. Na końcu tylko trochę wody. |
Javier |
22:01:15
Javier zdjął koszulę przez głowę i odłożył na stół przy kabinach, wchodząc do jednej. Proteza widziana w pełnej okazałości przyciągała wzrok. Zwłaszcza osoby, która nieczęsto ma z czymś takim wspólnego. Resztę zdjął już będąc niewidocznym dla Essy i rzucał na blat. W końcu nie było daleko, łatwo szło trafić. |
Essy |
22:11:37
Essy do tej pory myśliła, że jedynie dłoń ma sztyczną, a to cała ręka... Miała nadzieję kiedyś poznać całą historię. Kąpanie się w środku dezynfekującym nie bardzo przypadło jej do gustu, ale od czego miała magię? Przysunęła sobie torbę z ubraniami bliżej, weszła do kabiny, rozebrała się. Odkręciła kurek, jednak zrobiła sobie mały, lodowy parasol, a sama umyła się za pomocą magii. Miała nadzieję, że akurat tutaj nie ma kamer... Przyjrzała się podstawionym jej ciuchom. W sumie nie miała wyboru, więc co tam było, to włożyła. |
Narracja |
22:18:57
Te kilka kropel środka, które zdążyło spaść Essy na skórę lekko gryzło. Trochę jak mydło siarkowe. Jednak nie miało zapachu. Cały pył spływał do kratki z boku kabiny. |
Narracja |
22:21:16
Ciuchy były zwyczajne. Jakiś podkoszulek, spodnie, skarpety, buty... nawet o bieliźnie pomyśleli. Materiały nie były znane Essy, ale były nawet przyjemne w dotyku. Nie gryzły jak niektóre swetry. Do tego wygodna bluza i pasek do spodni z już dotowymi trzema nożami do rzucania w przygotowanej odpowiednio pochwie. |
Javier |
22:23:14
Javier również zdążył się już umyć. Musiał się mocno wychylić, by sięgnął ubrania. Jego zestaw też nie robił szału. Wygoda bez zbędnych udziwnień. Kolory raczej gładkie, choć niekoniecznie szare. Na przykład bluza Essy miała kolor świeżej trawy. |
Essy |
22:37:18
Essy ciuszki bardzo przypadły do gustu, bardzo wygodne, a i taki sportowy styl całkiem jej się podobał. Zarzuciła na głowę kaptur dla szpanu i by zasłonić mokre włosy. Ale tymi nożami, to jej radochę sprawili. Wyjęła jedno ostrze, by je obejrzeć i od razu wypróbować. Nóż wbił się w brzeg stołu, niedaleko ubrań Javiera. |
Javier |
22:49:02
Javier spojrzał na nóż.-No nieźle.-wyjął wąskie ostrze z ciemnego tworzywa, bo to chyba nie był metal. -Skoro ubrana i wykąpana, to chyba możemy już wyjść do nich. Wsadzą naszą broń do UWI i będziemy na chwilę wolni, to skoczymy coś zjeść. |
Javier |
22:54:11
Javier wyjął z torby wszystko to, co nie miało iść do spalenia i wrzucił do nowej. Bluzę przewiązał sobie w pasie, bo było gorąco. W końcu lato w Brazylii. |
Essy |
22:54:13
Essy - Łudzę się, że to nie będzie kolejne danie z puszki - rzekła żartobliwie. - To całe UWI służy do sterylizacji? |
Javier- |
22:56:15
Javier- Usunięciu choroby. TAkie naświetlanie. |
Javier |
22:57:33
Javier zaśmiał się na uwagę o jedzeniu. -Dobrze się łudzisz.-nie dodał, że to z puszki wygląda lepiej. Zrobi jej niespodziankę. |
Essy |
23:00:38
Essy - O, miło to słyszeć. Twoi znajomi do nas dołączą? |
Javier- |
23:14:51
Javier- Mik pewnie tak. Trudno powiedzieć, czy inni też.-odpowiedział. Wziął obie torby i wyszedł. |
Essy |
23:16:58
Essy - Uroczy chłopak. Dawno się nie widzieliście, co? To twoje jedyne rodzeństwo? |
Javier- |
23:20:17
Javier- Tak.- odpowiedział od razu, bez zająknięcia. Nauczył się już myśleć o tym w taki sposób. |
Essy |
23:29:42
Essy szła obok Javiera. Wkrótce musiała wziąć z niego przykład i również zdjąć bluzę, bo było naprawdę duszno. Przynajmniej jej włosy szybko wyschną. - Zawsze coś, ja nie mam nikogo. |
Javier-Słabo.- |
23:32:20
Javier-Słabo.- przyznał jej. Miki z Dżoszem czekał na zewnątrz. Javier przekazał swoje rzeczy trzeciej osobie: kobiecie, która nadal nie zdjęła maski. Ta przyjęła rzeczy i spojrzała pytająco na Essy. |
Essy |
23:49:35
Essy oddała swój stary plecak, jednak wyjęła z niego jedną rzecz... Pamiętnik schowała w spodnie, na plecach. No chyba nie przeniesie w taki sposób zarazy...? |
Data | 03.04.2017 |
Dżosz |
00:27:13
Dżosz chrząknął. - Co nie idzie do spalenia, musi trafić do UWI. |
Javier |
00:28:03
Javier - Jeszcze jedna rzecz jest z tego plecaka do uratowania. - wtrącił się. - Miała butelki z czystą wodą. |
Narracja |
00:29:28
Kobieta zajrzałam do środka. - Łał... - wyjęła jedną butelkę. Potem następną i następną, aż nie wyjęła wszystkich, a Dżoszowi niemal grały wyszły z orbit. |
Mik |
00:29:42
Mik - Czy to....? |
Dżosz |
00:30:06
Dżosz - Tak wygląda czysta woda, Mik. |
Essy |
20:40:50
Essy - Pomyślałam, że nie wypada przychodzić w gości z pustymi rękami. Zazwyczaj przynoszę coś z procentami, ale w tym przypadku... - puściła im oczko. |
Dżosz- |
20:55:15
Dżosz- Jesteś z miasta.-stwierdził z miejsca. No niby skąd indziej miałaby mieć wodę? |
Javier |
20:56:08
Javier podszedł i włożył wodę do swojej torby.- To idźmy pod to UWI, bo trzeba iść załatwiać rzeczy. |
Dżosz- |
20:56:49
Dżosz- Jasne. Tamten dziennik, czy co to tam...-wskazał na Essy- Nie zajrzę do środka, możesz ze mną zostać i się upewnić. |
Essy |
20:59:45
Essy coś tam mruknęła, ale w końcu oddała dziennik. - Jak zajrzysz, to się nie podzielę wodą - zagroziła. |
Dżosz-Rozumiem.- |
21:01:13
Dżosz-Rozumiem.- przyjął dziennik i torbę od Javiera. Następnie odszedł z tym w stronę innych drzwi, obitych jakimś matowym tworzywem. |
Javier |
21:01:48
Javier spojrzał pytająco ma Essy, czy idzie pilnować, czy idzie jeść. |
Narracja |
21:03:06
Kobieta z rzeczami do spalenia już sobie poszła. Niespostrzeżenie wymknęła się gdzieś, by zutylizować potencjalnie niebezpieczne bułki Javiera, torby i jakieś inne drobiazgi. |
Essy |
21:04:58
Essy postanowiła pójśc od razu za Javierem. Jakby im się zachciało poczytać to i tak musieliby to wciąć za jakieś fantastyczne opowiadanie, a nie jej własne przeżycia. |
Javier |
21:06:06
Javier kiwnął głową i wyprowadził Essy na zewnątrz przez inne nieduże pomieszczenie. Jakiś rodzaj przedsionka. |
Mik |
21:06:55
Mik oczywiście skoczył za nimi, już teraz wypytując Javiera o szczegóły wydarzeń w Parintins -I jak tam było? Po co tam właściwie pojechałeś? |
Essy |
21:14:34
Essy trzymała się blisko, by słyszeć rozmowę. Też ją to wszystko ciekawiło. |
Javier- |
21:35:57
Javier- Mieli mało ludzi, a był ktoś potrzebny do takiego jednego śledztwa, wię popłynąłem razem z transportem jedzenia.-wyjaśnił młodemu. |
Narracja |
21:36:07
Ulica była bardzo żywa, szczególnie jeśli ktoś przywykł do umierającego Parintins. Ludzie poruszali się każdy w swoją stronę, ale nie panowała atmosfera bójki za drobne potrącenie. Próżno też było tu szukać tej paniki, którą Essy pamięta ze swojej pierwszej wizyty w mieście Amelii. Grupki osób zbierały się wokół stolików ustawionych tu i ówdzie, by wymienić coś, czego już nie potrzebowali na cokolwiek innego. |
Narracja |
21:37:52
Budynki były podobnie skonstruowane, ale zdawały się być w lepszym stanie. Do tego większość drzwi i okien była otwarta, by wpuścić po całodniowym upale trochę przyjemnego wieczornego chłodu. Wywieszone w nich ręczniki i koce, by wyschły, a przede wszystkim wywietrzyły się po praniu w różnych środkach, sprawiały dość niechlujne, ale na swój sposób przytulne wrażenie. Ludzie tutaj od razu wydali się bardziej otwarci. |
Narracja |
21:38:08
Javier ruszył niemal odruchowo wzdłuż ulicy i skręcając potem raz tu, potem tu, potem jeszcze gdzie indziej. Miki chyba sam zauważył dokąd zmierzają, bo nie oglądał się co chwila za bratem. |
Essy |
21:49:38
Essy była zaskoczona, bardzo pozytywnie. - W porównaniu z Parintins to nie wygląda jak slumsy - zauważyła. - Zawsze tu tak, hm, spokojnie? |
Mik |
21:52:02
Mik -Od kiedy ci na górze boją się nas czepiać.-odpowiedział, gdy tylko Javier zaczął otwierać usta. -A to wszystko zasługa tego pana.-wskazał teatralnie na Javiego. |
Strona 4 z 136 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 4, 5, ... 134, 135, 136, Następna |