[ Wpisy: ]   Poprzednia   1, 2, 3, ... 89, 90, 91, ... 134, 135, 136,   Następna  

Autor Wiadomość
Data 27.12.2018
Narracja
01:54:48 img Biedne skrzaty musiały uciekać z płonącej Agasharr. Patrzyły na nią zaskoczone.
Agasharr
01:55:31 Agasharr - Też jesteś z nimi?!
Mistrz Gry
01:55:32 imgAceris rzuca kością:
(Essy oberwie?)
1. Super1k100(m0%) = 52
2. Ujdzie1k100(m0%) = 19
3. Niedysponowany1k100(m0%) = 91
[Wynik: Niedysponowany]
Mistrz Gry
01:56:54 imgRzut błędny.
Mistrz Gry
01:57:29 imgAceris rzuca kością:
(Essy oberwie?)
1.1k100(m0%) = 49
2.1k100(m0%) = 48
3.1k100(m0%) = 65
[Wynik:NIE]
Narracja
01:58:02 img Tylko fart i fakt ze Mika byla mala i upadla uratował ja przed cięciem Agasharr.
Agasharr
01:58:57 Agasharr już miała wywołać apokalipsę, ale jej wzrok padł na mikę. Zgasiła płomienie - Mała, nic ci nie jest - wyciągnęła do niej rękę
Kitta
01:58:58 Kitta - Ja? Nie. Przecież się poznałyśmy.
Mika
01:59:58 Mika - Jeszcze nie. - złapała rękę Ag. - Nie lubie umierać, to boli-
Agasharr
02:00:39 Agasharr - No widzisz, ja też nie lubię - pomogła jej wstać
Kitta
02:01:59 Kitta odetchnęła z ulgą. Chyba Agasharr nie zamierzała jej atakować jako współwinowajny.
Mika
02:02:48 Mika - Ale co oni od nas chcą? -
Agasharr
02:04:20 Agasharr - Na pewno nic dobrego.
Kitta
02:04:46 Kitta - Podobno rozdają prezenty. Nie sądzę, by to było coś złego.
Agasharr
02:05:52 Agasharr - Jak rozdaje coś za nic... to znaczy tylko, że ma w tym interes o którym nie wiesz. I na pewno nie dobry
Mikołaj
02:05:53 Mikołaj został uleczony przez elfy i po niedługim czasie mógł nawet usiąść. - Ho, ho, ho... Ognisty charakterek. Ale nie rób tak więcej.
Agasharr
02:06:47 Agasharr - Mówiłam!
Mikołaj
02:08:16 Mikołaj - Właściwie to moja praca. Chociaż dopadło mnie wypalenie zawodowe, to gdy próbowałem znaleźć inną pracę, tylko mnie wyśmiewali na sugestię, że mógłbym pracować dwa razy do roku za pełną pensję. Lepszej fuchy nie znajdę, więc już zostanę przy rozdawaniu prezentów.
Mika
02:08:54 Mika - Jak ktos daje cos bezinteresownie to chce ukraść dusze-
Mikołaj
02:09:09 Mikołaj - Nie broniłaś się, nawet się nie bałaś. Masz w sobie tyle złości, Agasharr... Ona wypala cię od środka bardziej niż twój ogień trawiący wrogów.
Agasharr
02:10:13 Agasharr pogłaskała Mikę po głowie - Moja dziewczyna - przywołała z płomieni wakizaski i podała jej - masz, będziesz miała się czym bronić
Mika
02:11:01 Mika - Łał dziękuję, ale duszy Ci nie dam
Agasharr
02:11:49 Agasharr - Nie musisz, ja mam w tym inny interes. Dobrze mieć sprzymierzeńca na polu walki
Mikołaj
02:12:18 Mikołaj - Z kim chcesz walczyć, Agasharr?
Agasharr
02:13:03 Agasharr - Z tobą! Podejrzana kreaturo!
Mikołaj
02:15:11 Mikołaj - Widywałaś już dziwniejsze istoty, a jednak dawałaś im szansę. Nie mogę cię zabić. Duszy też ci nie zabiorę. Czego się więc boisz.
Agasharr
02:16:58 Agasharr - GABRIEL! - wydarła się - RYUU!
Narracja
02:31:31 img Reszta skrzatów nie przestawała pracować i wewnątrz zaszły znaczne zmiany. Karczma jeszcze nigdy nie wyglądała tak pięknie.
Kitta
02:32:58 Kitta - O nie... Chyba już zdążyły powsadzać wszędzie bomby. Nie mamy szans, Agasharr - zaśmiała się. Może lisica zrozumie, że rzeczywiście przesadziła.
Patriel
11:17:15 Patriel zszedł na dół w swojej piżamie i papciach. Nawet się nie rozejrzał. Poszedł za bar. Wyjął szklankę. Chuchnął w nią i przetarł szmatką. Następnie wyjął dzbanek, kostki lodu i wsypał je wszystkie do dzbanka. Ustawił to na tacy, wziął ją i skierował się na górę. Nim postawił nogę na schodach odwrócił się. Wysilił się na przewracanie oczu z lewej strony na prawą. Spojrzał na Mikołaja i zmrużył oczy. Następnie przeniósł je na Agasharr - Mikołaja zdzierżę, ale nie Gabrysia. Cicho ma być.
Agasharr
14:05:39 Agasharr - Czemu masz na sobie piżamę, przecież ty nie sypiasz? A wogole to Patriel! Zrób coś! Zobacz co armia tego walnietego dziada wyrabia w karczmie!
Mikołaj
20:16:21 Mikołaj - W takim stanie nie zdołam rozdać wszystkich prezentów. Agasharr, musisz mnie zastąpić.
Narracja
20:17:47 img To nie była prośba. Białobrody pstryknął palcami i strój Agasharr zmienił się na mikołajowy.
Agasharr
20:26:21 Agasharr olała go, zmieniła się w lisa i poszła spać pod stołem
Narracja
20:28:37 img Zamiana w lisa nie pomogła, wciąż miała czerwony kubraczek i czapkę, odpowiednie do swojej formy.
Kitta
20:30:03 Kitta zatkała usta dłońmi, by się nie roześmiać w głos.
Mikołaj
20:30:29 Mikołaj - Moje skrzaty ci nie zaufają, będziesz potrzebowała nowych pomocników.
Narracja
20:31:18 img *Pstryk* Wszystkie pozostałe osoby w karczmie zmniejszyły się nagle i zostały odziane w zielone stroje.
Narracja
20:31:38 img które jednak chwilę później spłonęły w piekielnym ogniu.
Narracja
20:33:50 img Nie udało się spalić. Sposób był tylko jeden - rozdać prezenty.
Mistrz Gry
20:34:19 imgWilcza rzuca kością:
(Spalą się?)
1.1k100(m0%) = 80
2.1k100(m0%) = 90
3.1k100(m0%) = 37
[Wynik:TAK]
Data 31.12.2018
19:08:57
19:08:58
19:09:00
Narracja
19:09:02 img
Narracja
19:09:03 img
Narracja
19:09:05 img
EVENT NOWOROCZNY~!
Narracja
19:09:08 img
Narracja
20:27:39 img Dzień, zamieniający się powoli w wieczór, był ponury, deszczowy. W tle na dworze, między burymi kamienicami dało się słyszeć ujadanie bezpańskiego psa, przechodnie spieszyli do budynków, uciekając przed pogodą, a może przed czymś jeszcze.
Narracja
20:30:39 img [Rozalia] Powoli dobiegała końca jej zmiana, praca nie tyle ciężka... co nieco niewdzięczna, szczególnie w godzinach popołudniowych, kiedy to cała hołota zbierała się by napić i pohulać. Dziś było wyjątkowo pusto. Wyglądało, że zostanie tak i przez ostatnią godzinę pracy, gdy do środka weszła trójka mężczyzn. Eleganckich, może nawet przystojnych, co mogła ocenić gdy zatrzymali się na chwilę przy wejściu rozglądając się. Pod przemoczonymi płaszczami dostrzegła garnitury. Usiedli przy jednym ze stolików i zdawałoby się, spoglądali co chwilę w jej kierunku.
Rozalia
20:32:44 Rozalia wytarła ostatni stolik i zabrała kufle by je przepłukać. Dyskretnie przyglądała się nowoprzybyłym czekając na ich gest czy może podejść.
Narracja
20:33:26 img [Anne] Odnosiła wrażenie, że ktoś ją śledzi. Miała za sobą już ostatnią na dziś sprawę, czuła się zmęczona z pewnością, na dodatek ten deszcz. W taki dzień wspólnym marzeniem wszystkich chyba jest schowanie się w przytulnym domu. Mogła być pewna, że służąca już napaliła w kominku i nie będzie musiała siedzieć w zimnie. A tu... ten cień. Nieustannie przemykał po zaułkach, może tylko jej się wydawało? Nie, z pewnością jakiś mężczyzna w długim płaszczu i kapeluszu wędrował jej tropem.
Narracja
20:37:25 img [Roza] Przez kilka chwil dwójka z nich dyskutowała przyciszonymi głosami. Trzeci, najwyraźniej "lider" w mniejszym lub większym stopniu uniósł rękę, kończąc tym samym dyskusję. Kontynuując ruch machnął na Rozalię, nieco nieprzyjemnym, wielkopańskim gestem sugerującym to poczucie wyższości z którym niektórzy po prostu się chyba rodzili.
Rozalia
20:40:07 Rozalia była już przyzwyczajona, że lepiej ubrani goście baru mają we krwi pogarde dla ludzi im usługującym. Odłożyła ścierkę, którą wycierała kufle i podeszła do stolika. - Dzień dobry, co panowie sobie życzą?-
Anne
20:41:22 Anne była przestraszona. Błędem było skręcać w ciemną uliczkę w nadziei, że śledzącą ją osobę. Teraz była z dala od ludzi. Przyspieszyła nerwowo kroku. Starała się znaleźć miejsce aby się schronić.
Narracja
20:46:52 img [Roza] Została zmierzona szacującym spojrzeniem, ale i ona miała okazję nieco bliżej przyjrzeć się owej trójce. Ten który ją zawołał, mimo, że ubrany wedle najnowszej europejskiej mody, rysy miał bardziej azjatyckie. Ukośne oczy, długie czarne włosy o charakterystycznym granatowym pobłysku związane w kitę. Pozostała dwójka pochodziła z europy i mimo "lepszego" ubioru nie wyglądali ani nie zachowywali sie lepiej niż przeciętny bywalec. Podczas gdy azjata podawał zamówienie, tamta dwójka komentowała wygląd Rozalii, niby cicho, ale kobieta i tak wszystko słyszała.
Azjata
20:46:58 Azjata - Butelkę burbona, trzy szklanki - powiedział.
Narracja
20:49:41 img [Anne] Jak na złość na ulicy była praktycznie sama, nie licząc jakiegoś pijaka skulonego pod murami jednej z kamienic. W pobliżu wszelkie sklepy zamknięte... najbliższym schronieniem był jedynie jej dom. Już niedaleko, już widziała kamienicę, w - jak wybrała - lepszej, spokojnej dzielnicy, tam będzie bezpieczna. Ktokolwiek ją śledził, dozorca zatrzyma go nim wejdzie na górę, prawda?...
Rozalia
20:59:03 Rozalia z kamienną miną przyjmowała zamówienie. Ignorowała komentarze na temat swojego wyglądu. Nie raz wysłuchiwała o d pijanych klientów to i owo, dlatego była przyzwyczajona. Skinęła głową i poszła do baru. Jak tylko wróciła podstawiła szklanki każdemu z meżczyzn, następnie nalała do każdej po 1/3 alkkoholu i reszte butelki postawiła na stole.
Narracja
21:00:58 img [Roza] Kiedy tylko Rozalia się odwróciła usłyszała jak jeden się zaśmiał, chwilę później, charakterystyczne kliknięcie odbezpieczanej broni. I uświadomiła sobie, że w którymś momencie bar opustoszał do tego stopnia, że nie widać było nawet Patriela. Chował się na zapleczu?
Anne
21:02:19 Anne obejrzała się za siebie. Podniosła suknię i zaczęła biec. Jej oddech przyspieszył, tak samo rytm jej serca.
Rozalia
21:04:02 Rozalia poczekała, aż bar opustoszał i podeszła do drzwi, aby je zamknąć od środka. Dźwięk oznaczał kłopoty, jednak sama nie mogła opuścić miejsca pracy. Obu tylko nie zaakcentowali swojej władzy pozbywając je j życie.
Narracja
21:05:51 img [Anne] Usłyszała za sobą głośne przekleństwo gdy zaczęła biec. Jeszcze kilka metrów... przekroczyła bezpieczną bramę, pod wzrokiem zdziwionego stróża. Ten kiwnął pani prokurator głową gdy wchodziła. Teraz tylko przemknąć przez klatkę schodową do ciepłego mieszkania... W końcu przekroczyła drzwi znajdując się w swoim ciepłym, miłym... i niezwykle ciemnym domu. Maria zasnęła? Wyszła wcześniej, że nie paliły się żadne światła?
Jeden
21:07:55 Jeden z mężczyzn - Choć no tu panienko przystaw sobie krzesło i usiądź z nami! - zawołał do niej. Mogła być pewna, że broń wycelowana jest w jej plecy
Anne
21:10:44 Anne najpierw uspokoiła oddech. Serce wciąż mocno kołatało. - Mario! Mario gdzie jesteś? - zawołała po chwili, po czym zapaliła światło.
Narracja
21:12:21 img [Anne] Przed nią lampa odsłoniła mroczny korytarz, prowadzący do pokoi. Marie pewnie była w kuchni i zasnęła nad robieniem obiadu? Z drugiej strony, było tu na tyle ciepło, że ogień w kominku, w salonie musiał ładnie płonąć. Na jej wołanie nikt nie odpowiedział.
Rozalia
21:17:07 Rozalia - Dobrze, czy oprócz trunków coś jeszcze podać?- zapytała chcąc mieć sposobność wyjścia za bar i spróbowania wyjść tylnym wyjściem.
Anne
21:20:02 Anne szła powoli w korytarzem. Zamierzała skorzystać z telefonu i zadzwonić na policję, ale najpierw chciała sprawdzić czy z Marie wszystko w porządku.
Narracja
21:20:42 img [James] Mimo, iż jeszcze nie było późno, on już ucinał sobie drzemkę. Jak tylko przyszedł z restauracji do domu, to padł, myśląc, że ręce mu odpadną. Z pewnością nie byłoby tak trudno gdyby jego pomocnicy nie byli tak głupi! Ale któż zrozumie "geniusza" kuchni. Wciąż te problemy kołatały mu w głowie gdy rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Pewnie jakieś smarkacze znów wybiły okno... ale chwilę potem do uszu Jamesa dotarły kroki.
Mężczyzna
21:21:18 Mężczyzna - Nie, siadaj - warknął już teraz na nią ostrzej.
Rozalie
21:22:41 Rozalie przeszedł dreszcz. Po drodze wzięła krzesło i przystawiła je do stolika. Usiadła na nim. - Ja tu tylko pracuje, nic nie widziałam, mogę nawet mówić, ze mnie nie było w pracy- po głosie było słychać, ze się boi.
Narracja
21:23:15 img [Anne] Marie nie było widać ani słychać. W salonie za to powitał ją cień. - Dzień dobry Anne - rozległ się złowieszczy głos
Azjata
21:24:44 Azjata teraz przejął głos, sięgając po jedną ze szklanek - Oj, pani Rozalio. My chcemy tylko porozmawiać. Z panią właśnie.
Rozalia
21:27:57 Rozalia - Skąd pan zna moje imię? Ja pana widzę pierwszy raz w życiu- mówiła cicho, ton głosu zdradzał uniżenie. Dłonie miała położone na kolanach i własnie teraz je zacisnęła na spódnicy.
Azjata
21:29:28 Azjata - Oj, ja wiem naprawdę dużo o tym co się dzieje w mieście, pani Rozalio. Ale nie o tym teraz. GDZIE TO JEST? - spytał, kładąc duży nacisk na słowa, podszywając je groźbą.
Rozalia
21:30:24 Rozalia - Nie rozumiem, gdzie co jest?-
Anne
21:30:37 Anne sapnęła z przerażenia. Myślała, że zagrożenie już minęło a teraz jest sama w domu z obcym. Cofnęła się do drzwi.
Azjata
21:31:05 Azjata - Proszę nie zgrywać głupiej. Wiemy, że wie pani o czym mówimy, jak i gdzie to ukryto.
Narracja
21:32:19 img [Anne] - Chwileczkę chwileczkę - powiedział głos. Tymczasem wycofująca się Anne wpadła na jakiegoś osiłka, który wyszedł dotąd ukrywając się w którymś pokoju. Poczuła jak ktoś łapie ją za ramiona i przytrzymuje.
Lorenzo
21:35:27 Lorenzo - Kochanie? Czy to ty?
Rozalia
21:35:42 Rozalia - Nie jestem głupia, przecież grozi mi pan bronią, czy kłamałabym wiedzac, że moje życie wisi na włosku?-
Narracja
21:37:09 img [Lorenzo] Definitywnie nie było to jego "kochanie". Mężczyzna który właśnie się zbierał spośród odłamków szkła z okna, trzymał w ręce broń, kucharz miał zaledwie kilka chwil na reakcję.
Azjata
21:38:34 Azjata zaśmiał się - Dla sekretu który może wywrócić cały świat do góry nogami? - spytał ponuro. Rozalia usłyszała tymczasem jakieś zgrzyty i chrzęsty od strony zaplecza.
Jeden
21:38:47 Jeden z mężczyzn - Ktoś jeszcze tu jest panienko? - spytał, podnosząc się powoli.
Rozlia
21:39:13 Rozlia - Jakbym wiedziała, to bym powiedziała. - obejrzała się do tyłu ja usłyszała dźwięk.
Narracja
21:40:14 img [Rozalia] Jeden poszedł do tyłu, zajrzeć kto tam jest. Rozległ się zduszony krzyk. Na chwilę odruchowo oboje zerknęli w tamtą stronę.
Anne
21:41:29 Anne wydała się z siebie krzyk. Nie miała dokąd uciekać. Próbowała się wyszarpać.
Narracja
21:43:17 img [Anne] - Spokojnie pani prokurator. Mamy tylko kilka pytań. Ważnych pytań. O rzeczy których musimy dowiedzieć się przed mafią. Jesteśmy po tej samej stronie!
Lorenzo
21:43:55 Lorenzo - Nel culo... - Przeklnął Włoch w swoim ojczystym języku i sięgnął spod łóżka po wiatrówkę, wymierzając w stronę mężczyzny krzyknął przeraźliwym tonem. - Lepiej ze mną ku**a nie igraj muchacho!...
Rozalia
21:44:40 Rozalia drgnęła, nawet chciała wstać, jednak w porę się powstrzymała, jednak widac było, co chciała zrobić.
Narracja
21:47:06 img [Lorenco] Tamten splunął na podłogę, celując w niego i z pewnością oberwałby prędzej, niż tamten wiatrówką, lecz w tej chwili ktoś chwycił go za łokiec i pociągnął do drzwi wyjściowych - Tędy proszę pana!
Anne
21:47:48 Anne zacisnęła bezradnie zęby. Nie mogła nic zrobić. Wtedy przypomniała sobie o Marie. - Co zrobiliście z moją służącą?
Narracja
21:48:30 img [Rozalia] Na jej "drgnięcie" nikt nie zdołał zareagować, bowiem z zaplecza do głównej sali wyleciało... coś. Wyglądało to na woreczek, z którego momentalnie uniósł się taki dym, że nic nie było widać. Rozalia poczuła, jak czyjaś ręka zaciska się na jej nadgarstku.
Rozalia
21:49:24 Rozalia spanikowała jak poczuła uścisk, próbowała się wyrwać. Bała się, ze to ten skośnooki chce ją przytrzymać, by nie uciekła.
Narracja
21:49:48 img [Anne] - Wróciła wcześniej do domu, nic takiego. Spokojnie - mężczyzna podszedł i usiadł w fotelu, splatając palce rąk - Naprawdę. To tylko kilka pytań, nic nie boli. Gdzie to jest?
Narracja
21:51:17 img [Rozalia] - Niech się pani nie szarpie - usłyszała cichu, spłoszony głos. Nim się wyrwała, poczuła jak jest ciągnięta w stronę drzwi wyjściowych. W pomieszczeniu rozległ się huk wystrzału, na szczęście ona nie oberwała. Kilka przekleństw w nieznanym języku.
Anne
21:52:31 Anne - "To"? - syknęła zła, przestraszona i zdezorientowana jednocześnie. - Możesz nie mówić tak, jakbym miała wiedzieć co masz na myśli mówiąc "to"?
Narracja
21:53:54 img [Anne] - Pani prokurator, proszę się nie ośmieszać. Przejście.
Anne
21:57:37 Anne nie mogła zrobić nic innego niż powtórzyć ostatnie słowo rozmówcy. - Przejście?
[Anne]
21:58:11 [Anne] - To przejście. Od którego cały półświatek huczy od...
 [ Wpisy: ]   Poprzednia   1, 2, 3, ... 89, 90, 91, ... 134, 135, 136,   Następna