Postać   Wpis  
Status Status
SŻ230
PD: 160
PostID #48054
KARCZMA Reeva Okani swoje powołanie odkryła, gdy podczas misji, w wyniku wypadku, wpadła w portal do innego świata. Odkryte po drugiej stronie artefakty pozostawione po starożytnej kulturze zainspirowały ją do porzucenia nudnej kariery wojskowej na rzecz, jak to ujmuje, "realokacji porzuconych, starożytnych mechanizmów". Dziewczyna jest ambitna, chciwa i lubi ryzykować. Mimo tego swoje przygody i bliskich współtowarzyszy wydaje się darzyć szczerą, bezinteresowną sympatią, oczywiście jeśli ktoś przebije się przez jej nastawiony na zysk charakter. Wiadomo, że lepiej znaleźć artefakt niż wrócić z pustymi rękami, jednak Okani każdą podróż traktuje jako coś wyjątkowego. Na razie jej kolekcja jest skromna, ale planuje to jak najszybciej zmienić, zwlaszcza dzięki informacji na temat pewnego szczególnego miejsca... Reeva wyszła z portalu na piętrze karczmy. Na widok znanego z opowieści wnętrza uśmiechnęła się szeroko. Jeśli to faktycznie osławiona karczma to jej polowanie na kolejne błyskotki zyska zupełnie nowego wymiaru. Zerknęła na swoją prawą rękę i lekko puknęła płytkę cybernetycznej ręki. Dotknięta powierzchnia rozsunęła się odkrywając mały ośmiokątny, krystaliczny przedmiot. Lewy, górny róg, oznaczający północny zachód, zalśnił błękitnym światłem, wyróżniając się na matowej, ciemnej powierzchni urządzenia. Reeva zadowolona podeszła do wskazywanych drzwi i odkryła, że jest za nimi portal, który prowadził do kolejnego świata zawierającego kolejny artefakt, może nawet nie jeden. Ciężko jej było usiedzieć w miejscu, jednak miała czas i postanowiła poznać osobiście przynajmniej paru bywalców tego dziwnego miejsca. Zeszła na dół i szybko zasiadła na wolnym miejscu przy barze. Słyszała co nieco o barmanach karczmy, była ciekawa ile z tego co jej staruch opowiedział było prawdą...
»Zamieszczono 14-10-2016 02:480
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #48055
W karczmie było cicho. Jedynie z góry roznosiła się śpiewana przez kobietę kołysanka. Najwyraźniej albo ktoś oszalał, albo w karczmie było małe dziecko. Za barem stał długowłosy mężczyzna. Nie zapowiadało się na to, by był on duszą towarzystwa. Raczej kimś kto tego dnia stoi tu długo za długo. Drugi, o nienaturalnie czerwonych włosach, krzątał się po sali sprzątając, raz po raz zaglądając w stojący na środku dziwny portal, który nakierowany był na pokład jakiegoś archaicznego żaglowca. Szybkiego dostępu do niego bronił ciężki, podłużny stół, ustawiony tak, jakby miał służyć za miejsce do oglądania zawartości portalu - która zdawała się wyświetlać w przyspieszonym tempie. Młoda, czarnowłosa kobieta z warkoczem przerzuconym przez ramię niemal siedziała na barze, opierając się. Widać było że jest znudzona i brakuje jej zajęcia. Teraz obserwowała pracującego kolegę. Może gratulowała sobie w duchu, że nie ona musi to robić? Dagon - demon siłą magiczną zmuszony do pracy we własnej międzywymiarowej karczmie, ubrany był aż zbyt zwyczajnie, w ciemną koszulę i ciemnopopielate dżinsy. Nic nie wskazywało na jego nadnaturalne cechy. Może poza nadnaturalnie podkrążonymi oczyma, jako że od dawna obserwował portal zamiast funkcjonować. Portal, w którym szukał wzrokiem znajdującej się na pokładzie Miki - jego żony. Słysząc kroki odwrócił się. Czyżby nowa osoba? Na górze znów musiały się otworzyć portale. Będzie musiał coś z tym zrobić. Może uda się przenieść ich pole wśród pozostałe oficjalne przejścia? Skinął grzecznie do kobiety. -'Witamy w międzywymiarowej karczmie' - wygłosił formułkę. 'Co podać?' - zapytał.
»Zamieszczono 14-10-2016 03:510
Zgłoś!
Status Status
SŻ230
PD: 160
PostID #48056
- Jakiś mocniejszy destylat. - odpowiedziała na pytanie Reeva. Już dawno temu w jednostce odzwyczaili się od picia słabych alkoholi, zwłaszcza, że nie mieli dostępu do niczego poza samogonem pędzonym przez jednego kaprala. Plotki głosiły, że składnikiem podstawowym były jadowite chrząszcze, ale nikt tego nie sprawdził. Szkoda było psuć sobie jedyny dostępny w obozie alkohol solidną porcją prawdy. Była nieco rozczarowana, że w karczmie było tak pusto. Po miejscu, które opisano jej tak barwnie, spodziewała się tłumu najróżniejszych istot świętujących spotkanie poza rodzimymi światami. Może trafiła nie w porę? Postanowiła nieco zaczekać, miała przeczucie, że trafi się jej ktoś z kim warto ruszyć przez portal na piętrze. Gdy demon podał jej alkohol, Okani pociągnęła solidny łyk. Trunek okazał się dużo ostrzejszy niż podejrzewała, dlatego cieszyła się, że nie wypiła całości, bo by ją przydusiło. Na dalsze spożycie była już gotowa. Po drugimy łyku zwróciła się do Dagona. Miała szczęście trafić na tego barmana, którego potrzebowała. - Ty jesteś Dagon, prawda? Egander opisał cię dość dokładnie. Prosił, żebym przekazała, że nie da rady spłacić swojego długu, za co bardzo przeprasza. Reeva z lekkim smutkiem wspomniała starca. Nie spędzili razem dużo czasu i nie była w stanie dla niego wiele zrobić, więc stwierdziła, że chociaż przekaże wiadomość. Rzuciła okiem na broń przyczepioną do nogi. Ścigała się o ten wyjątkowy nóż z Eganderem. Nie była to zaciekła rywalizacja, nic do siebie nie mieli, po prostu obojgu zależało na artefakcie. Ona wygrała, jego przywaliła niestabilna ściana. Nie była w stanie mu pomóc, więc towarzyszyła mu w ostatnich chwilach. Wtedy powiedział jej wszystko co wiedział o karczmie, Dagonie i portalach. Reeva uśmiechnęła się. Tamtego dnia naprawdę jej się poszczęściło i była szczęśliwa, że tak szybko udało się jej spełnić ostatnie życzenie rywala...
»Zamieszczono 14-10-2016 04:210
Zgłoś!
Postać
Status Status
SŻ: 0
PD: 0
PostID #48057
Dagon nie lubił zgadywanek. Po złośliwości mógłby podać cokolwiek. Ale podał mocnego spirytusowego drinka z sokiem malinowym. Powinno wyparzyć nawet bardzo niewyparzone gardło. A że odruchowo sięgnął po spirytus krasnoludzki... -'No proszę. Jak on się miewa?' - zapytał Dagon, zaskoczony że po tak długim czasie ktokolwiek o nim pamięta. Dla większości odwiedzających był po prostu kolejną osobą, co najwyżej z dziwnymi włosami. -'A ty jesteś...?' - zapytał, czekając aż dziewczyna się przedstawi. Skoro mówiła mu po imieniu, tak by właśnie wypadało. Przedstawić się. Rozejrzał się. Najwyraźniej była tutaj obecnie jedynym gościem, nie licząc siedzącej pod ścianą, naburmuszonej jak wściekły żbik Luny, uchodzącej tu raczej za stałego bywalca niż gościa. Była co najwyżej towarzystwem do obserwowania wraz z Dagonem portalu. A i minę miała wówczas równie wściekłą i zaniepokojoną. Zawsze to lepsze towarzystwo niż kij od mopa. Ale już gorsze niż drink. Tyle, że Dagon jako barman i właściciel tej budowli nie powinien chodzić zalany w trupa. Choćby dlatego, że odkąd nie było Miki sam musiał zajmować się dzieckiem by zmienić Meggy. Toteż pozwalał się tej rudej zołzie upijać i pomstować na portal, statek i jego obsadę, czekając kiedy nareszcie ci dobiją do wyczekanego portu i wrócą do karczmy. Jeśli miałby być szczery, liczył na spłatę tego długu. W końcu, kosztowało go to niemałą przysługę. Ale też nie znał spraw Egandera na tyle, by wymagać od niego stawienia się w karczmie w terminie. A i to było wyczynem, zważywszy że w niektórych światach linia czasowa nijak nie odpowiadała tej odczuwalnej w karczmie.
»Zamieszczono 14-10-2016 04:370
Zgłoś!
Status Status
SŻ230
PD: 160
PostID #48058
- Nie żyje. Zginął podczas poszukiwań skarbu. - odparła i dodała szybko. - Ja nazywam się Reeva Okani i... Kobieta zawahała się czy wspominać Dagonowi, że szuka towarzystwa do kolejnych łowów. Różnie już z tym bywało i nie raz osoba, którą Reeva wzięła ze sobą okazała się większym brzemieniem niż pomocą. Raz ledwie uszła z życiem, gdy byli wspólnicy postanowili obrócić się przeciw niej i "upozorować wypadek". Rozsądna osoba na miejscu Reevy już by się zamknęła, jednak najczęściej Okani kazała się zamknąć właśnie rozsądkowi. Oczywiście sama nie była święta i parę razy nie wspomniała kompanom, iż bezwartościowe pudełko czy inny drobiazg, jest najważniejszym przedmiotem w całych poszukiwaniach. - ...szukam towarzyszy, którzy chcieliby wziąć udział w przygodzie. Ciężko mi zaoferować jakąś pewną zapłatę, bo sama nie wiem co znajdziemy po drugiej stronie portalu. Wiem tylko, że tam gdzie idziemy, będzie artefakt o wielkiej mocy. No i może jakiś skarb, kto wie. Znasz kogoś, kto byłby zainteresowany?
»Zamieszczono 14-10-2016 05:240
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3837
PD: 2372
PostID #48059
Dagon zafrasował się. Znał. Wszyscy siedzieli właśnie na fregacie... A nie było ich wielu. Jedna osoba z pewnością lada moment z tej fregaty wróci. Przy założeniu że uda jej się wsiąść na jakikolwiek sensowny statek do Anglii. Oraz że nie sprowokuje losu po drodze. Luna podniosła się z miejsca. 'Jaki skarb?' - zapytała, choć jej głos nie wróżył serdecznej przyjaźni. 'I jaki artefakt? Można iść w nieznane, ale przynajmniej część zysku musi być znana. Choćby procent z podziału' - powiedziała przesiadając się do stołu przy portalu. -'Oni tam' - wskazała ręką na statek -'właśnie po skarby wyruszyli. Ale to masa durniów. Pewnie stracą wszystko nim zdobędą. A jak dobrze pójdzie, za dwa tygodnie zginą' - roześmiała się. Chciała dać do zrozumienia że samobójcze akcje jej nie interesują. Za dużo przeżyła ich u boku Aleksa. Teraz miała problem. Zdobyty szylkret zniknął. Najtrudniejsza z jej akcji poszła na marne. Teraz spoglądała wymownie na Dagona, czy doniesie jej piwa bergamotowego - specjalności tej karczmy. Doczekawszy kufla przyjrzała się uważnie Reevy. Nie wyglądała jej na łowczynię skarbów. Ani na wojownika. Raczej na kogoś kogo podmuch wiatru przypadkowo wepchnął w portal. Ale też wiedziała, pomna o doświadczenia, że nie powinna oceniać ani sojusznika ani przeciwnika po wyglądzie. Szybciej po stosunku masy ciała do sprężystości ruchów. -'A on nic nie wie, jest tu od tylu lat że z ledwością odróżnia złoto od błota' - spojrzała na Dagona jak na małe dziecko, nim wróciła wzrokiem do Reevy.

Anonymous rzuca kośćmi: (rzut:[1k100] m:0 | wynik: 82) Razem: 82
»Zamieszczono 14-10-2016 05:490
Zgłoś!
Status Status
SŻ230
PD: 160
PostID #48069
Reeva zeszła ze stołka i odwzajemniła badawcze spojrzenie Luny. Jej rozmówczyni wcale nie wyglądała jakoś szczególnie, ale to właśnie ci niepozorni byli często najbardziej niebezpieczni. Chociażby pół roku temu straciła dwóch wspólników, bo drwili sobie z uhatańskich myszy, aż tysiące małych, rozdrażnionych stworzonek ogołociły ich, zostawiając tylko elementy metalowe. Po słowach Luny, Okani odniosła wrażenie, że kobieta jest bardzo ostrożna w kwestii ryzyka. Było to zrozumiałe, ale kompletnie kłóciło się z ideologią Reevy. - "A jeśli pójdzie lepiej to wrócą z podwójnym zyskiem, kto wie? Tam gdzie jedni widzą głupotę, ja widzę okazję." - oparła się plecami o szynkwas, skrzyżowała ręce na piersiach i kontynuowała swój wywód: - "Wiadomo, ryzyko jest zawsze wysokie. Raz po wyjściu z portalu możesz mieć skarb na wyciągnięcie ręki. Innym razem taką wyciągniętą rękę możesz szybko stracić..." - jako dowód doświadczenia w tej kwestii wyciągnęła przed siebie obydwie ręce, które aż po barki były kompletnie mechaniczne. Już nie raz otarła się o śmierć i nie zniechęciło jej to do dalszych poszukiwań. - "Oferuję...80% kosztowności jakie znajdziemy. Artefakt jest mój. Nie jestem w stanie zagwarantować co znajdziemy na miejscu, ale mój sprzęt mówi mi, że coś tam jest. Decyzji nie musisz podejmować teraz, ale nie zwlekaj, bo nie będę długo tutaj czekać." - po czym zwróciła się do Dagona z uśmiechem. - "Szkoda, że nie możesz iść ze mną. Lata w jednym i tym samym miejscu muszą się dłużyć..." Okani chwyciła szklankę i dokończyła swojego drinka jednym haustem. Już nie palił tak jak za pierwszym razem. Najtrudniejszy pierwszy krok. Tak w przygodzie, jak i najwidoczniej w obcym alkoholu. Demon od razu zauważył, że uśmiech jakim dziewczyna go obdarzyła, nie należał do radosnych...
»Zamieszczono 14-10-2016 17:320
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3837
PD: 2372
PostID #48091
Dagon pokiwał głową. -'Pierwsze pięćdziesiąt, siedemdziesiąt lat potrafi dopiec. Później można nawyknąć, cieszyć się miejscem. I spokojem. Widzisz, każde uporządkowanie przynosi jakiś rodzaj spokoju. A demony nie mają uporządkowanego życia. O ile nie walczą, nie znaczą niczego i trudno im przetrwać. Jedne walczą wzbudzając strach, inne troskę, jeszcze inne żal. Jedzą emocje tak, jak ludzie jedzą bułki. I w podobnym celu. Dobrze jest nie musieć.' - uśmiechnął się. Istotnie, odkąd był w karczmie, z każdym rokiem czar Gabriela działał. I coraz mniej w Dagonie zostawało z Demona, coraz więcej z człowieka. Zresztą, cała ta kara to właśnie miała na celu. W rzeczywistości nie była karą, ale prezentem. Szansą na uniknięcie tzw "sczyszczenia" - stanu niebytu w który ma szansę popaść każda istota nie działająca zgodnie z porządkiem rzeczy. Kara Dagona miała na celu umożliwienie mu stania się człowiekiem. Zyskania duszy. A tą zyskać mógł tylko przez zaniechanie odruchów i reakcji nieskrępowanego fizycznością demona. Poznanie czym jest zaistnienie w konkretnej linii czasowej. Jednak, trudno być demonem przez setki czy tysiące lat i nagle stać się człowiekiem. To wręcz niewykonalne. Wszelkie dogłębne przekonania, wszelkie reakcje które byty śmiertelne nazywają instynktem... To są rzeczy z którymi człowiek czy zwierzę się rodzą. Ale wyuczenie się ich do uczynienia z nich udruchu to dziesiątki jak nie setki lat. Jednak to pozwalało na inny rodzaj oczyszczenia. Na zrozumienie skutków własnych działań. Nie w postaci oglądanego filmu wspomnień, obrazów. W postaci empatii, która to miała być ostatecznym dowodem na uczłowieczenie się Dagona. Luna zastanowiła się przez chwilę. -'No dobrze. A co jeśli nie znajdziemy? Co wtedy? Ty bierzesz artefakt a pozostałym zostają miłe wspomnienia z wycieczki? Bo wiesz, ja mam już w życiu dużo miłych wspomnień, nie ma sensu ryzykować życiem za kolejne.' Luna nie była tchorzem. Gdy było trzeba, potrafiła iść jak berserk, choć pewnie fakt że nadal pozostawała w karczmie w formie dość żywej było zasługą szczęścia a nie jakichś porywających umiejętności. Jednak... ryzyko dla samego ryzyka nie przemawiało do niej. Zdała sobie właśnie sprawę że Aleks już by się zbroił. Ale Aleksa tu nie było. Pewnie zniknął gdzieś by upłynnić szylkret. O ile to on miał ten cholerny szylkret. Przecież i Laila miała chrapkę na tamten łup. Kłóciły się komu przypadnie. No i ona jedna mogła w sposób magiczny, niepostrzeżenie wynieść taką ilość szylkretowych zbroi z karczmy - bo przecież kolumnę ludzi wynoszących cały dzień zbroje ktoś musiałby widzieć. Ktokolwiek. -'Znasz chociaż portal który chcesz przekroczyć? Czy po przejściu skoczy nam do gardeł armia nieumarłych ze zbójeckim hersztem na czele?' - zapytała obserwując dokładnie reakcję Reevy. Wiedziała, a raczej spodziewała się, że dziewczyna nie zechce zdradzić się miną, ale poza miną pozostawało wiele reakcji które dopowiadały to, czego nie wypowiedzą słowa. Postawa, zachowanie dłoni, i co ważniejsze - zachowanie źrenic.
»Zamieszczono 15-10-2016 11:130
Zgłoś!
Status Status
SŻ230
PD: 160
PostID #48203
- "Nie, na tym polega część zabawy." - odparła Reeva i zaświeciły jej się oczy. Luna nie mogła być w zupełności pewna, ale, gdyby miała określić pierwsze wrażenia jakie przyszły jej do głowy na widok tego spojrzenia...głód. Pragnienie. Żądza. Nie była już pewna, czy nowy gość karczmy tak bardzo pragnie owego tajemniczego artefaktu, czy wrażeń związanych ze zdobyciem go. Nie dokończyły jednak rozmowy, gdyż w tym momencie przez portal, w którym wcześniej widziały statek, do karczmy zaczęło się schodzić wiele nowych postaci. W większości byli to zwykli ludzie, ale były też stwory tak fantastyczne jak jakiś zwierzoczłowiek i latający kot. Na sam koniec, po chwili, przez portal przeszli Vrago, którzy w zasadzie większość swojego pobytu na statku spędzili na medytacji i opanowywaniu swojego ciała. Udało im się osiągnąć ciekawy rezultat, którym zapewne nie omieszkają się pochwalić przy najbliższej okazji. Reeva od razu dostrzegła Vrago, ale nie dała po sobie poznać jak bardzo skomplikowała się sytuacja. - "Jest to średnio atrakcyjna opcja, ale nie znam świata w którym nie znalazłabym czegoś wartościowego, a sporo było takich, gdzie artefakt był bezużyteczny lub niemożliwy do zabra..." - niby odruchowo sięgnęła do kieszeni i zaczęła udawać, że nagle uświadomiła sobie utratę czegoś istotnego. - "...gdzie jest mój kompas entropiczny? Nie możemy bez niego wyruszyć! Przepraszam, muszę wrócić się na górę." Reeva zwinnie skierowała się w stronę schodów. Pal licho towarzyszy, musiała stąd uciec jak najszybciej. Myślała, że pogrzebała ten przeklęty twór w tamtych ruinach, ale jakimś cudem znalazł się akurat tutaj. Luna nie zatrzymała jej. Z jednej strony chciała, bo nie ufała owej poszukiwaczce artefaktów, ale czuła w niej coś bardzo niebezpiecznego. Coś co mogłoby niechybnie zgubić ją, całą karczmę i wszystkich jej mieszkańców. Cicho liczyła na to, że to ostatni raz, jak muszą oglądać tą dziwną osobę. Vrago mieli zwrócić się do Aleksa w kwestii niedawnych wydarzeń. Słyszeli sporo niepokojących informacji od załogi i mieli zamiar wyjaśnić wątpliwości, choćby i siłą, ale nim podeszli do pirata, dostrzegli umykającą niewystarczająco dyskretnie Okani. W mig ją rozpoznali. To ona zabiła akolitę, poprzedniego gospodarza, i przez nią Fara została opętana. To była kobieta, która prawie pogrzebała ich w ruinach. Vrago rzuciła się w stronę Reevy. Niestety musieli się przedrzeć przez wszystkich przybyszy ze statku, więc Reeva miała solidną przewagę. Vrago wbiegli błyskawicznie po schodach, ale zobaczyli jedynie jak morderczyni znika w szarozielonym portalu. W pierwszej chwili chcieli wbiec za nią, ale powstrzymali się i zeszli na dół. Potrzebowali więcej informacji. Podeszli do demona przy barze i postanowili zastosować nowo odkryte możliwości. - "Witaj, dobry panie. Jesteśmy Vrago i chcielibyśmy się spytać, czy wiecie kim była ta kobieta, która przed chwilą uciekła na pięro i czego chciała?" - oczy Vrago zmieniły kolor na śnieżnobiały, gdy wypowiadała te słowa. Zauważyli też Ersę, której skłonili się dworsko i przeprosili za wcześniejsze, niekulturalne zachowanie.
»Zamieszczono 20-10-2016 13:370
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3837
PD: 2372
PostID #48205
Ersa uśmiechnęła się, proponując drinka. Obecnie walczyła ze szczeniakiem, który - siedząc już w kartonie, piszczał jakby go żywcem obdzierano ze skóry. Tylu ludzi a nie ma ręki do głaskania! Dla małego psiaka była to prawdziwa chwila próby. Jednak zwierzak, jako że był najedzony, po chwili po prostu zaczął zasypiać. Dagon zdziwił się nieco. 'No cóż, nie mówiła o sobie za wiele. Chyba że powiedziała coś Lunie' - wskazał Vrago na rudowłosą kobietę, bo i niby skąd mieli wiedzieć o kim on, Dagon mówi. 'Wygląda na to że marzyła jej się jakaś wyprawa i mocny drink' - powiedział. 'Widziałem cię na statku' - rzucił do Vrago. Sama Luna była nieco zdezorientowała. W karczmie był Aleks. Ten sam którego szukała by wyjaśnił jej, w jaki to cudowny sposób jej szyklret zniknął z karczmy. Jednak nim się zorientowała, straciłą z oczu i rozmówczynię, i Aleksa. Wiedziała że ten rozmawiał z Essy, widziała jak wybierał się na górę. Najwidoczniej wszyscy tu mieli do niego jakąś pilną sprawę. Przy odrobinie szczęścia Reva obije mu gębę na tyle, że samej Lunie oszczędzi to wiele sił przy rozmowie. - bo na szczególnie wesołą na widok wchodzących nie wyglądała. Być może jej wyjaśnienie z kompasem było prawdziwe. Być może nie. Ale ryzykować życie mając jedynie nadzieję że w zamian zdobędzie się coś cennego? I to nie wiedząc co to jest? To już nie była odwaga. To już była brawura. Po chwili z góry rozległ się krzyk kobiety. Luna tylko pokręciła głową. Normalnie pobiegłaby tam sprawdzić, co się dzieje. Jednak skoro tylko widziała poprzez portal przepychanki Aleksa i Essy, a nikt inny zdawał się nie reagować, uznała że nie ma sensu się tym przejmować. Teraz była dodatkowo wściekła na Aleksa. Nie musiał przecież odstawiać takiej pokazówki. Najwidoczniej chciał jej utrzeć nosa, i to porządnie. Może uważał że będzie zazdrosna? Zażenowana? A może to ta nowa łowczyni skarbów szybko uświadomiła aleksowej przyjaciółce, że ta nie jest aż tak zdolną nożowniczką? Luna skierowała się w stronę swojego stolika, zabierając drinka.
»Zamieszczono 20-10-2016 16:410
Zgłoś!




Kliknij tutaj aby odpisać