Postać | Wpis | |||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50033
Wstęp
Religie i wyznania Bogowie Pradawni Mity i opowieści |
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 22-05-2018 15:360 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50034
![]()
|
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 22-05-2018 16:110 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
||||||||||||||||
» | Zamieszczono 22-05-2018 16:410 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50036
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 22-05-2018 16:510 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50082
Legenda o Pani Tskuyo ( "Łzy Bogini") Pradawny smok, władca oceanów od wieków mieszkał ze swą piękną małżonką, panią Tskuyo w pałacu na dnie oceanów. Żyli pod wodą, otoczeni czcią morskich ludów. Żadne z podwodnych stworzeń, czy demonów nie ważyło się zadrzeć z stworzeniem, które z racji na jego potęgę nazywano czasem bóstwem oceanu.
Żyli więc szczęśliwie, choć szczególnie Tskuyo męczyła jedna rzecz. Nie mogli doczekać się potomka. O ile władca nie potrzebował przedłużać rodu, jako, że czekały go jeszcze całe tysiąclecia panowania, o tyle boginka tęskniła do macierzyństwa. Z roku na rok stawała się coraz to smutniejsza, ponura, milcząca. Nic tylko przechadzała się po opustoszałych pałacowych komnatach, zdobionych perłami i srebrem. Nie cieszyły jej ani najpiękniejsze podarki, stroje, ani wyprawy w najodleglejsze zakątki wód, na jakie zabierał ją ukochany. Nic nie potrafiło na powrót rozjaśnić królewskiego oblicza.
Pewnej nocy, gdy znów samotna, nie mogąca zasnąć królowa mórz, przechadzała się po swym oświetlonym błyskiem słońca pałacu, dostrzegła przez jedno z okien jak bestia, wciąga w otchłań jakąś postać z powierzchni. Urzeczona tym widokiem, postaci wciąganej na tle blasku w mroczne głębiny, wymknęła się z pałacu, by przyjrzeć się temu z bliska.
Jednakże kiedy tylko ujrzała twarz młodzieńca, stwierdziła, że nie może pozwolić mu utonąć. Zatem wydała rozkaz podwodnemu monstrum, a ono rozpoznawszy królową, nie śmiało się jej sprzeciwić. I tak władczyni wypłynęła na powierzchnię, nakazując wynieść niedoszłego topielca na brzeg.
Zostawiła go tam i wróciła do pałacu. Kolejne dni jednakże dręczyły ją złe myśli. Może dopadły go dzikie zwierzęta z lądu? Albo umarł z wyczerpania? Dręczona wyrzutami sumienia udała się tam trzeciej nocy po wyciągnięciu go na ląd. Tam też ujrzała owego właśnie młodzieńca, czekającego przy brzegu. Poznał ją, podziękował za ratunek
Od tamtego czasu przypływała co wieczór, by słuchać jego opowieści o życiu na lądzie, pieśni jakie na jej cześć układał, wierszy. Szybko zapomniała o swoim problemie i tak z dnia na dzień niczym radosny skowronek tylko wyczekiwała nadejścia nocy. Władcę mórz początkowo cieszyła ta zmiana, potem jednakże zaczął coś podejrzewać. W końcu doniesiono mu o tym, jak królowa co noc wymyka się na spotkania z jakimś młodzieńcem na powierzchni. Jak można się domyślić, wpadł w gniew, ale postanowił nie oceniać swojej żony po samych plotkach.
Udał się więc pewnego wieczoru za nią. Można sobie tylko wyobrazić w jaką wściekłość wpadł, kiedy zobaczył, że jest to prawda. W całej swej okazałości wynurzył się z głębin oceanów. Zamordował młodzieńca na oczach władczyni, a ją samą porwał i zaciągnął na opustoszałą wyspę gdzieś w zakątkach mórz. Zapieczętował to miejsce i tak uwięziona królowa dniami i nocami roniła łzy po swoim kochanku.
Minął jednakże miesiąc, drugi jej osamotnienia a zorientowała się, że zostanie matką. I od tego momentu, sama, bez pomocy swoich niegdysiejszych sług, własnymi rękoma w trudzie budowała z tego co było na wyspie miejsce, gdzie będzie mogła zapewnić swojemu potomstwu szczęście.
Morskie stworzenia jednakże nie zapomniały o swojej ukochanej władczyni, zatem gdy tylko zapadała wykończona w sen, to one wyłaziły na ląd i pomagały jej w dalszej pracy. Kiedy rankiem królowa się budziła, nie mogła się nadziwić, jakim cudem samej udało jej się tyle dokonać.
Przyszedł jednakże dzień rozwiązania, a królowa powiła bliźnięta. Nazwała ich Tsuki i Shinju. Wtedy to po raz pierwszy od długiego czasu łzy które uroniła nie były łzami smutku, a radości. Gdy tylko wpadły do wody, zmieniły się w drogocenne klejnoty, przypominające perły, jednakże idealnie przejrzyste
I tak we trójkę wiedli spokojne życie na wyspę. Z czasem morskie stworzenia zagoniły tam jakiegoś przypadkowego podróżnika z lądu, by znaleźć swej pani jakieś towarzystwo. I tak powoli wyspa się zaludniała, a boginka, skoro tylko minął jej czas, osunęła się w cień, trzymając wciąż jednak pieczę nad swoją wyspą.
|
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 21-06-2018 20:390 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50083
Latający Borsuk Czy jest to faktyczne bóstwo czy jedynie wymysł szalonego umysłu... no, kto wie. Ciężko stwierdzić, szczególnie, gdy główny jego wyznawca przeżył czasy potopu i może pamiętać dni kiedy to po lądach stąpały bóstwa. Latający Borsuk miałby być najwyższym i najpotężniejszym z nich, wszechmocnym i wszechwiedzącym. Panem ponad innymi bóstwami, najlepszym z nich. Zapewne też dobrym i miłosiernym, jednak... któż to może wiedzieć? Na przestrzeni lat pojawiły się pojedyncze o nim wzmianki i pojedynczy wyznawcy. Jako takiego własnej religii czy świątyń nie posiada, w przeciwieństwie do mniej znaczących bożków czy nawet pradawnych. Ale któż wie, czy nie ma w tym choć odrobiny prawdy...
|
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 23-06-2018 22:000 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50085
UWAGA! TEKST MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY Czas [justify] [/justify][justify][...]Pomieszczenie było całkowicie puste, prócz czegoś na kształt... podestu? Ciężko stwierdzić. Była to jakaś maszyna, czy generator, do której podłączone były wszelkie z tych metalowych kabli, które jak widzieli, spowijały całe miasto. Pośród tego, była jakaś podstać, połączona z mechanizmem. Na początku widzieli jedynie kobiecą sylwetkę, chwilę później jednak zapaliły się światła wokół. Postać, niebyła człowiekiem, a jakąś maszyną. Twarz zakryta gładkim metalowym panelem, nie przedstawiała nic. Ręce, nogi, całe jej ciało było jednym wielkim mechanizmem, częściowo na tyle otwartym, że widzieli pod spodem nieustannie pracujące trybiki. W miejscu gdzie powinno znajdować się serce, migotało błękitnawe światło. [...] [...]Większość mechanizmu była odsłonięta, jakby ktoś zdarł z mechanizmu jego osłonę. Widział dokładnie jak to działa, porusza się. Źródłem światła był kryształ, kształtem przypominający serce właśnie.[..] [...]Kiedy tylko zbliżył rękę, poczuł przeszywający jego palce ból. Im była bliżej "serca" tym bardziej wydawało mu się, że jego kończyna starzeje się w przyspieszonym tempie. Palce zaczęły mu drżeć.[...] [...]- Czym jesteś? - wampir zwrócił się do maszyny.[...] [...]Maszyna spojrzała na wampira. Widać reagowała na dźwięk. Przy ruchu wykonywała je jak najoszczędniej, teraz wciąż z uniesioną ręką po poprzednim gescie, obróciła tylko głowę. Za chwilę znów poruszyła się, rysując w powietrzu niewidzialne litery. "Czasem"[...] [/justify]
|
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 24-06-2018 10:560 | |||||||||||||||
![]() ![]() ![]() PD: 897
|
PostID #50086
Ludzka Bestia (legenda minotaurów w tłum. Leifa Sumnera) Bogowie zatopili świat, zalali wszelkie lądy wodami, zostawiając żywe stworzenia samym sobie. Widmo śmierci nieuchronnie zawisło nad wszelkimi istotami tego świata. Nieuchronnie zbliżał się moment gdy umrą ostatni pamiętający stary świat. Wtedy nad śmiertelnymi zlitowali pradawni. Słysząc nieustające wołania o pomoc, widząc tysiące żywotów pochłanianych przez bezlitosny ocean wspólnymi siłami wyłowili spod wód zatopione lądy. Stworzyli na powrót miejsce do życia dla ludów nie potrafiących oddychać wodą. Starożytni wojownicy, minotaurzy również odnaleźli tam swoją ziemię obiecaną. Przewędrowawszy o wiele głębiej wyłowionych lądów, w poszukiwaniu swojego miejsca, odnaleźli w końcu las, jakby cudem nie zniszczony przez potop. W jego miejscu znajdowało się drzewo. Rozpościerało swe gałęzie ponad pozostałymi, jego korzenie oplatały wszelkie pozostałe, pomagając roślinom utrzymać się w ziemi. Tam właśnie przywódca minotaurów, Nedra ak'Mal poczuł, że jest to miejsce w którym powinny kiedyś spocząć jego kości. Urzeczony pięknem tamtego drzewa uznał je za święte i zarządził by całe plemię zostało właśnie tutaj. Znaleźli się tacy, którym wcale się tu nie spodobało. Wyczówszy sączącą się z drzewa magię, postanowili jak najszybciej opuścić to miejsce. Młodszy brat wodza zebrał zatem tę niewielką grupkę i podjęli dalszą wędrówkę wgłąb lądów. Od tego czasu słuch o nich zaginął. Minotaurzy z troską dbali o miejsce którym pobłogosławił ich los. Las rozrastał się jeszcze bardziej, na nowo pojawiająca się zwierzyna bezpiecznie zamieszkała pośród jego bezpiecznych obszarów. Pojawiło się kolejne pokolenie, nie znające już dawnych ziem, nie pamiętające potopu. Z równą troską co rodzice dbali o ich dom. Powoli odchodzili kolejni członkowie plemienia, którzy przeżyli potop. Kolejni i kolejni. Wreszcie przyszedł czas i na wodza. Wyczówszy czyhającą na niego śmierć, mianował najstarszego ze swoich trzech synów, Yanada swoim następcą. Jego bracia nie zamierzali się sprzeciwiać, znając siłę i autorytet swojego rodziciela. Dzień żałoby po śmierci wodza był zarazem dniem święta na cześć tego kto go zastąpił. Po raz pierwszy pozwolono sobie na taką obfitość w jadle i piciu od czasów potopu. Mimo śmierci poprzedniego władcy minotaurzy pokładali wielkie nadzieje w jego synu, który niejednokrotnie wykazał się odwagą, siłą. Nikt nie zauważył kruków, które obsiadły niektóre z gałęzi drzew, obserwując ucztujących ponurymi ślepiami. Tej nocy gdy wszyscy posnęli zmęczeni zabawą, stało się coś strasznego. Do lasu zakradła się bestia o ludzkich kształtach. Kolejnego dnia nieco minęło nim zauważono brak kilku osób. Mogli posnąć gdzieś dalej w objęciach lasu, wciąż jeszcze nie wrócić. Uwagę w końcu ściągnęły drapieżniki i padlinożercy którzy zleźli się by żerować na ich trupach. Zmasakrowane ciała, rozczłonkowane mieczem, rozdarte kłami jakiegoś potwora. Nie przeżył nikt by opowiedzieć co się stało. Nowy wódz wpadł wściekłość na tego kto to uczynił. Przysięgł na krew swojego rodu zemstę temu kto to uczynił. Zarządził warty, poprosił swych braci o pomoc, a sam, najlepszy wojownik plemienia wziął swoje topory, kilku wojowników ruszył by wytropić mordercę i ukrócić jego żywot. Za potworem ciągnął się zapach krwi. Zawędrował w największe gęstwiny lasu i tam się przyczaił. Odpoczywając po masakrze, chroniąc się przed słońcem. Yanad ujrzał potwora który na pozór przypominał człowieka. Jego włosy były białe jak śnieg, ślepia błyszczały czerwienią, żądne kolejnych żyć. Wódz minotaurów spojrzał z obrzydzeniem na tego stwora i uznawszy, że nie jest godny by ginąć z jego ręki, nakazał swoim wojownikom atak. W kilka chwil najsilniejsi minotaurzy zostali zmasakrowani. Stwór mimo, że znacznie od nich mniejszy, był szybszy, każdą zadaną ranę leczył z pomocą odebranych wcześniej żyć. Bestia zdawała się nieśmiertelna, nie do pokonania. Kolejni wojownicy ginęli rozrywani jego kłami. Im więcej żyć odebrał stwór tym więcej łaknął walki, pragnął kolejnych. Yanad poczuł ogarniającą go trwogę. Zwołał resztkę ocalałych, nakazał im wrócić i chronić wioskę. Sam poprosił przodków by go prowadzili w tej walce i ruszył na potwora, szykując broń. Nie minęła chwila, jak leżał z przegryzionym gardłem, czując uchodzące z niego życie. Wojownicy wrócili do wioski i powiadomili Kramna, młodszego z braci o losie ich wyprawy, oraz o potworze czychającym w mroczniejszych zakątkach lasu. Ten zaś pożegnał się ze swoją rodziną, pochwycił swoją broń, poprosił najmłodszego by przejął opiekę nad plemieniem i również zwoławszy najsilniejszych wojowników ruszył do walki z monstrum. Wokół jego leża zastawili pułapki chcąc go schwytać jak zwierzę, zwabić, potem jedynie dobić. Potwór i na ten sposób okazał się nazbyt sprytny. Kiedy zastawili wszelkie pułapki, monstrum, wyłoniło się z lasu, ciągnąc za sobą odcięty łeb ich wodza z wydłubanymi oczami, sinym jęzorem, wywalonym na wierzch. Widząc to wojownicy popadli w amok i najzwyczajniej w świecie rzucili się na bestię – tym samym wpadając we własne pułapki. Ci którzy zostali, obserwowali jak ich towarzysze są rozszarpywani na strzępy. I tyle żyć nie starczyło aby nasycić bestię. Nażarty, jak zdawałby się, do granic możliwości potwór, teraz postanowił rzucić się na nich. Każda zadana mu rana goiła się nim minotaur zdążył cofnąć topór, odcięta kończyna odrastała w kilka sekund. Nie było sposobu by się przed nim obronić. Kramn kazał ocalałej resztce uciekać. Sam poprosiwszy przodków by go prowadzili, ruszył do boju. Walka była krótka i zażarta. Skończył jak i jego starszy brat, umarł świadom swej porażki. Najmłodszy z braci Ya'il dowiedziawszy się o porażce obojga starszych, długo zastanawiał się co począć. Nie był nigdy tak wyśmienitym wojownikiem co oni, nie miał tyle sił, nie pokonał tylu wrogów. Miał jednakże więcej sprytu niż pozostała dwójka razem wzięta. Poprosił jednego z członków plemienia by przyżądził dla niego bardzo silną truciznę. Mając ją, wybrał się w tajemnicy, by pokonać stwora, nie zabrawszy ze sobą ani jednego wojownika. Dotarł do leża potwora, omijając pułapki zastawione przed jego poprzedników. Kiedy tylko ujrzał potwora sięgnął po fiolkę z trucizną i wypił jej zawartość. Dopiero czując jak jego ciało jest niszczone przez nią od środka, sięgnął po topór gotów do walki. Potwór rzucił się do niego. Wcześniej miał do czynienia z o wiele potężniejszymi przeciwnikami, walka którą stoczył z Ya'il była zaledwie kpiną. Bawił się z minotaurem jak kot dręczący mysz, która nie jest w stanie mu uciec. W końcu wbił kły w gardło najmłodszego z braci i posmakował jego krwi. Nie spodziewał się jednak, że tym razem wraz z życiodajną cieczą, wypije silną truciznę. Stwór poczuł jak ciało odmawia mu posłuszeństwa. Nie mógł jednakże pozbyć się jadu, już przepełniającego jego żyły. Ostatnim zrywem, zataczając się, umierając, dotarł aż do granic lasu. I od tego czasu już tej ludzkiej bestii nie widziano. O całym zajściu dowiedziano się kiedy tylko odkryto w obozie nieobecność wodza. Któryś odważniejszy minotaur wybrał się do leża by ujrzeć trupa Ya'il, oraz nieobecność potwora. Otoczywszy swojego wybawcę czcią pochowano go przy szczątkach poprzedniego wodza. Następnym przywódcą mianowano jego syna. Ten zaś, mając w pamięci krzywdy wyrządzone im przez potwora w ludzkiej skórze, postanowił wypowiedzieć wojnę każdemu człowiekowi. Jakikolwiek miałby pojawić się na granicy lasu, miał zginąć, nie dopuszczony do jego centrum, ani do jego tajemnic.
|
|||||||||||||||
» | Zamieszczono 24-06-2018 14:300 |