Karta Postaci: Amelia Ruiz Saucedo
Amelia Ruiz Saucedo

Płeć: Kobieta
Rasa: Człowiek | Wiek: 28
Wzrost: 173
Waga: 55
Udźwig: 38

Gildia/Frakcja: Puści
Historia:
Mieszkała i mieszka nadal w slumsach wokół Parintins, miasta położonego mniej więcej na środku biegu rzeki Amazonki, bo w samym mieście mogą mieszkać tylko ci, którzy posiadają dokumenty. Poza tym akurat dla niej teraz byłoby tam mniej bezpiecznie. W jej czasach, 41 wieku, walka Asasynów i Templariuszy przybrała kształt szopki, a ci drudzy dzierżą władzę. Europa, oraz spora część Afryki i Azji to jeden wielki krater po serii wybuchów nasłanych, by powstrzymać zarazę przed przedostaniem się do Ameryk.
 Podział społeczny stał się bardzo silny. Są ci w miastach i ci w slumsach. Widać to po ukształtowaniu powierzchni. Wielkie połacie zbudowanych jak się dało i z czego się dało domków, oraz górujące nad nimi grupy kilkunastu, kilkudziesięciu wieżowców połączonych kładkami i tarasami, by mości panowie z wysokich pięter nie musieli schodzić na dół do plebsu tylko po to, by napić się herbaty w kawiarni w budynku obok. Między miastami, na bezpiecznej wysokości unoszą się grube liny, stanowiące tor dla kolei. Rozwój technologii uczynił energię darmową i powstrzymał zanieczyszczanie Ziemii, ale ludzie nadal nie są w stanie (czy też raczej nie chcą) cofnąć jego skutków.
 Dziewczyna nigdy nie poznała rodziców. Jej dzieciństwo przemilczę, bo nikt go jeszcze nie poznał (prócz samej Amelki). Ważne jest jednak to, że musiała sobie bardzo szybko zacząć radzić sama. Miała kilku przyjaciół, ale trudno było utrzymać się w większej grupie bez niczyjego zainteresowania, więc po prostu widywali się, pomagali czasem. Do tych kilkunastu osób się bardzo przywiązała i kontynuuje nadal te znajomości, których nie przerwała śmierć.
 Chwyciła się pracy w barze. Jej głównym zadaniem było bieganie ze szmatą, miotłą lub mopem gdy było to potrzebne. Miała opory, ale szybko się przekonała, gdy tylko dostała tam pierwszy posiłek. Nie był bardzo syty, ale wciąż było to więcej, niż jadała wcześniej, a na pewno był lepszy i zdrowszy. Bo nie pieniędzmi jej płacono, a jedzeniem i możliwością ukrycia się. I żeby nie było, ja nadal opisuję czas zanim miała 10 lat.
 Pewnego chlubnego dnia, właśnie jak liczyła sobie koło dziesięciu lat, spod baru, w którym pracowała zgarnął ją jakiś obcy mężczyzna, ratując jej przy tym tyłek przed paroma chłopakami zazdrosnymi o trochę chleba, który zostawiła sobie na później. Zaprowadził do swojego domu. Do miasta. Asasynem poruszył instynkt ojcowski i zachciał mieć ucznia, choć z początku chodziło mu tylko o wspomnienia, jakie miała zapisane we krwi. Dziecko ze slumsów buntowało się jak mogło. Jak uczył ją walczyć, jak uczył historii, jak usiłował ją namówić na sesje w animusie, jak proponował pokój na 30 piętrze... Amelia nawet jeść nie chciała. Przynajmniej nie gdy patrzył. Lubiła uciekać, znikać mu z radaru, ale zawsze ją znajdował w ciągu kilku dni, a nawet jeżeli nie, to ciągnięta jakimś magnetyzmem sama wracała. Dawał jej jakiś cel prócz przetrwania. To było więcej niż kiedykolwiek miała. W końcu asasyn przestał jej za każdym razem szukać. Skoro zawsze wraca, to po co szukać?
 Spóźniała się na wszystkie możliwe spotkania. Szybko go polubiła. Liczyła się z jego zdaniem. Nawet w kwestii przynależności do Pustych byłaby w stanie go posłuchać, gdyby kazał jej kazał się wycofać. Czym są Puści? Grupa, składająca się głównie ze szczurów (jak pieszczotliwie arystokracja określa ludzi urodzonych w slumsach), ich odpowiedź na rażącą niesprawiedliwość i próba zmiany. Zamierzają ją zacząć od usunięcia tej żałosnej już szopki między templariuszami, a asasynami. Przynależą do niego członkowie zarówno zakonu, jak i bractwa. Kryją się w gęstej sieci uliczek, oficjalnie funkcjonując trochę jak gang. Mają swoje tereny, swoje zasady, swoich szefów. Zapewniają ochronę tym, co płacą, likwidują tych, co sprawiają kłopoty, a przy okazji zbierają informacje. Mają ich już wystarczająco, by ponownie rozpalić wojnę między templariuszami, a asasynami, jednak oznaczałoby to śmierć większości Pustych, na co nie zamierzają sobie pozwolić. Jej mentor ją popierał, ale sam nigdy się nie dołączył.
 Pięć lat zajęło jej przyzwyczajenie się do posłuszeństwa mieszczuchowi. I właśnie wtedy Jorge Ruiz Saucedo, człowiek, który ją przygarnął, nauczył wielu rzeczy i w ogóle dbał o nią, umarł na chorobę, która swego czasu wymordowała wielu, na tzw. zołzę.  Znalazła go już martwego. Wirus ma to do siebie, że bardzo szybko zabija, a następnie wysusza ciało. Jeszcze poprzedniego dnia wydawał się zdrowy. I te ostatnie słowa, jakie dla niej zapisał na kartce: „ Życie leci dalej, dzieciaku. Nie umieraj. I zetnij wreszcie te włosy.”. Wtedy dopiero zrozumiała, jak bardzo go polubiła i jak bardzo będzie jej brakowało tego nieco dziwacznego mieszczucha. Ścięła włosy jak kazał. Nie pierdzieląc się, po prostu ucięła nożyczkami tak, że włosy zamiast do końca tyłka sięgały jej do ramion. 
 Jej mentor umarł, ale wciąż była asasynem. Przydzielono jej nowego mentora. Charles Corriel. Tego nazwiska Amelia nienawidzi. Szuja jakich mało, do tego nietykalna. Za wysoko był, by mogła mu podskoczyć, mimo że regularnie się na niej wyżywał. Wszystko było pretekstem. Kilka tygodni po tym, jak BadWolf113 orżnął go na grubą kasę pociął dziewczynie ręce za centymetrowe chybienie celu. Tuż po tym incydencie zresztą zwiała, by przeczekać ten atak PMS o tyle dziwny, że występujący u mężczyzny.
 Ktoś mógłby powiedzieć, że niepotrzebnie w ogóle do niego wracała. Corriel okazał się w szukaniu jej o wiele skuteczniejszy.
 W końcu znalazła karczmę. Odnalazła się w tym dziwnym miejscu. Poznała Aleksa, dalekiego przodka Jorge. Nie od razu wpadła na to, że to właśnie on, ale podobieństwo sprawiło, że szybko mu zaufała. Z posłuszeństwem różnie, ale u niej tak było zawsze. Wyprawy morskie z Kapitanem (a później już nie kapitanem) Johnsonem okazały się strzałem w dziesiątkę. Amelii spodobało się morze, brak duszących zasad, spokój, jedzenie i kajuta. Był to świetny odpoczynek od jej świata. Nawet jej nie przeszkadzała dość specyficzna, piracka definicja subtelności. Nawet zastanawiała się, czy nie porzucić poprzedniego życia w chol.erę, ale gdzieś z tyłu głowy telepała się świadomość, że tam gdzieś jej przyjaciele na nią liczą. Bo nadal miała tam paru i nadal nie chciała ich zawieść. Dlatego wracała nadal do Parintins wbrew prośbom Aleksa. Nawet złamała złożoną mu obietnicę, by nie wracać tam samej.
Na rejsach też poznała nowych przyjaciół,a nawet coś, czego się nie spodziewała. Martin okazał się bardzo odważny w kontaktach z Amelią proponując coś, co przerastało wielu mężczyzn z jej świata  i za którą mógł naprawdę mocno oberwać. Odmówiła. Na powodzenie ogniomistrz musiał czekać do następnego rejsu i choć na początku, ani on, ani Amelia nie mieli większych planów, to jednak spędzanie czasu z Martinem zaowocowało czymś więcej niż panaceum na nudę, jak to sobie obiecali. Pojawiła się kolejna osoba, która próbowała ją zatrzymać przed powrotami do domu, ale ona wciąż była uparta.
 W końcu zamiast niej wrócił klon. Miał wszczepione cześć wspomnień dziewczyny. Część, bo nadal, nawet w XLI wieku nie da się tego zrobić dokładnie, idealnie. Amelia była w tym czasie zamknięta i miała trafić na krzesło elektryczne. Z trudem i niemałą pomocą uciekła zostawiając za sobą zniszczone laboratorium wraz ze wszystkimi próbkami jej DNA, aparaturą i częścią personelu oraz wyczyszczoną bazę danych. Nie będzie nowych klonów przez najbliższe 3-4 lata chyba że z innego miasta sprowadzą, ale z tym zawsze więcej pierdzielenia się niż zysków. Poza tym Amelia gdy tylko doniosła odpowiedni raport i udowodniła,  że jest sobą wystarała się o odpowiednie zabezpieczenie. Zrezygnowała z niego wcześniej bo było drogie, ale teraz już miała to gdzieś. Mądra po szkodzie…  W każdym razie musiała znaleźć tego klona. Robiła co mogła mając wielką nadzieję, że nie dostała wspomnień o karczmie, że akurat te ominęło. Jednak i tu życie postanowiło kopnąć ją w dupę,bo jej klon był w tym czasie w karczmie 2 razy i popłynął na rejs z Martinem. Podczas tego rejsu coś się stało z chipem, który odcięty od łączności ześwirował. Klon zastrzelił losową osobę, a następnie siebie,  czym jak łatwo się domyślić wywołał spore zamieszanie i odciął Amelię od najlepszego miejsca wypoczynku. Jedynego,w którym mogła faktycznie zapomnieć o swoim świecie. Przynajmniej zazwyczaj. 
Teraz znowu wróciła do karczmy ranna, ale teraz jeszcze ścigana przez tępicieli. Udało się pokonać tego, który wszedł za nią, ale Amelia nadal była nieźle pokiereszowana. Aleks, z braku medyka pod ręką, zabrał ją do szpitala w Nowym Jorku. Tam doszła do siebie. Teraz siedzi w karczmie z nogą w gipsie i głowi się jak odkręcić to, co się stało. 



Broń: Karabiny snajperskie

Mocne strony:

Genialny strzelec;

Bardzo dobry rysownik;

Zwinna, szybka i dość silna;

Niewybredna (i tak całkiem możliwe, że nie kiedyś miała gorzej);

Bystra;




Słabe strony:

Skłonność do melancholii i rozdrapywania najgorszych wydarzeń życia, jak nikt nie patrzy;

Głupieje, jeśli nie ma jakiegoś celu;

Nie potrafi nazwać swoich emocji;

Nawet jeśli by umiała, to by o nich nie mówiła;




Statystyki:

Ekwipunek: - pistolet plazmowy z baterią (30%)
- rozładowany telefon
- zapalniczka
- dwa noże
- kusza i 2x40 bełtów
- mapa
- jedzenie na dwa dni
- bukłak z wodą 

Awatar postaci


Opis charakteru:
 Tu będzie sporo do pisania. Te same hormony, które ukształtowały jej ciało, kreowały również jej charakter. Do mieszanki należy dorzucić trudny start, problemy z jedzeniem, z piciem, z miejscem do spania, przynależność do asasynów, rażącą niesprawiedliwość jej świata, dziwną skłonność ludzi na których jej zależy do umierania i sadystycznego mentora. Brzmi wybuchowo, co nie?
 W przypadku Amelii trudno mówić o dziecięcej nadziei, że kiedyś będzie lepiej. Doskonale sobie zdaje sprawę, że czegokolwiek nie dokona, nie zmieni to świata natychmiast. Wie, że zmiany nawet jeżeli jakieś będą, to najpewniej ich nie doczeka. Ale ma cel. I to dobrze, bo bez celu zaczyna się zachowywać w sposób, którego sama nie potrafi zrozumieć. Ma skłonność do popadania wtedy w melancholię. Zbyt długa bezczynność po prostu robi jej wodę z mózgu i powoduje, że zaczyna podejmować decyzje, których często potem żałuje.
 Amelia jest lojalna i nie pozwoli skrzywdzić osoby, która na tą lojalność zasłużyła. Często się boi, że zawiedzie czyjeś zaufanie i dlatego właśnie się go boi. I to nie tego, że ona zawiedzie się na kimś. Już dawno przywykła do tego, że życie lubi kopnąć w tyłek. Boi się zawieźć kogoś, na kim jej zależy. Już parę razy to miało miejsce.
 To powoduje, że podświadomie odpycha od siebie ludzi którym zaczyna zależeć na niej. To nie oni mają pomagać jej, tylko ona im. Wie, że nie jest cudotwórcą, że nie da rady zrobić wszystkiego sama, ale nie lubi dzielić się swoimi problemami. Jej problemy są… jej. 



Wygląd:
 Amelia jest dość wysoka i chuda. Bardzo chuda. Główny wpływ na to miały dieta, oraz tryb życia przewidujący dużo aktywności fizycznej takiej jak ucieczka, wspinaczka, czy walka. Widać to po kościach jej twarzy, lekko wciągniętych policzkach, czy zauważalnych żebrach. Nie zrozum źle, nie jest szkieletem. Ma mięśnie i tą minimalną ilość tłuszczu, ale tego drugiego jest na tyle mało, że jak napnie brzuch, to da się zobaczyć kaloryfer, choć jako kobieta raczej nie powinna go mieć. Mimo to widać po niej jej płeć. Hormony nadały jej ciału odpowiednie kształty.
 Dziewczyna ma ciemne włosy do ramion i oczy w kolorze jasnego piwa. Jasna, lekko opalona skóra nosi na sobie ślady walk, wypadków i zabaw jej drugiego mentora.
 Na szczęście dla jej zdrowia i urody, Amelia starała się w miarę możliwości dbać o higienę. Dzięki temu cera, choć nie idealna, nie przywodzi na myśl pasm górskich, a wszystkie 28 zębów (w jej czasach tzw. “zęby mądrości” są już tylko wspomnieniem) koloru kości słoniowej nadal znajduje się na swoim miejscu.



Ubranie:
 Zwykle nosi  wytarte spodnie w kolorze khaki zaopatrzone w wiele kieszeni, w tym dwie na udach, w których trzyma po jednym magazynku, glany do kolan (oszukane, bo z zameczkiem po wewnętrznej stronie), bluzkę z krótkim rękawem, oraz bluzę zawiązaną na biodrach tak, by zasłaniała pistolety, oraz noże przy pasie. Jej prawy nadgarstek zawsze zasłania chusta. Woli raczej stonowane, ciemne kolory. Khaki, ciemne zielenie, odcienie szarości…
 Zdecydowanie odbiega od mody swoich czasów. Im dziwaczniejszy strój, tym trudniej ją w niego wsadzić. Po prostu nie wytrzymałaby z różowymi włosami i w wymyślnym jaskrawoniebieskim kubraczku. Jeżeli musi, ale tylko wtedy.

Informacje o postaci:




Dziennik postaci:


Ta postać należy do użytkownika Saoya. Kliknij tutaj aby zobaczyć profil użytkownika.