Patriel
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Demon | Wiek: 12753
Wzrost: 180
Waga: 75
Udźwig: 42
Klasa/Specjalizacja: Łapacz koszmarów
Historia:
Broń: Długie ostrze
Mocne strony: Bycie spokojnym
Słabe strony: Bycie szaleńcem
Ekwipunek:
Nowe bronie z pierwiastkiem pozostałym po Leriel.
Jajo, które Patriel znalazł na ladzie, zaadresowane do niego.
Charakter:
Chaotyczny neutralny
Opis charakteru: Patriel miewa zmienny charakter. Raz jest spokojnym i wyluzowanym mężczyzną żeby zaraz zmienić się w szaleńca z chorym poczuciem humoru. Patriel uwielbia dźwięk tykania zegara oraz lubi patrzeć się na piasek przesypujący w klepsydrze. Uwielbia czuć, że czas płynie. Traktuje swoją długowieczność jak przekleństwo i dawno zapomniał czym jest śmierć.
Wygląd:
Kiedy Patriel za bardzo się "zdemoni"
Ubranie: Przeważnie ubiera się na czarno i nosi długie spodnie oraz bluzkę z długimi rękawami tak by zakryć jak największą cześć swojego ciała.
Strój Patriela po uwolnieniu przez Agasharr z więzienia Azazela
Strój podczas przygody w Japonii
Zimowe ubranie na wyprawę do Midgardu
Informacje o postaci:
Kasuro - Forma po zjednoczeniu się z Agasharr
Dziennik postaci:
Z dziennika jednego ze strażników eksortujących pojmanego Patriela:
"Mieliśmy zadanie... Jedno, proste i zwyczajne zadanie. Może niekoniecznie aż tak zwyczajne...
Jesteśmy członkami zakonu Białej Ręki. Naszym obowiązkiem jest strzec świata przed istotami chcącymi go splugawić. Wileokrotnie miałem do czynienia z demonami ale to co przytrafiło mi się ostatnim razem na zawsze wyryje piętno na mej duszy...
Mieliśmy przenieść pewną osobę z naszego posterunku w Avalonie prosto do świętego miasta Anchor w Ukarze. Nikt nie powiedział nam kim jest osoba zakuta w srebrne kajdany przyozdobione dziwnymi symbolami, której twarz ukryta była pod kapturem ani skąd wzięła się na naszym posterunku. Dostaliśmy wyraźny rozkaz, który podkreślał również to, że mamy utrzymywać więźnia w świetle. Nie rozumiałem. Mieliśmy go tylko zabrać do Anchor i pilnować żeby nie uciekł. Co najdziwniejsze... Do kajdan przymocowane były łańcuchy, które trzymane były przez dwóch Archontów. Nie mam pojęcia kim była ta osoba ale musiała być cholernie groźna. Od czasu do czasu kątem oka dostrzegałem uśmiech owej istoty, nic poza tym, milczała całą podróż do przełęczy górskiej - granicy Ukaru. Wtedy zostaliśmy z nikąd zaatakowani. Demony. Było ich kilkadziesiąt. Był z nimi również ich przywódca Asmodan - jeden z generałów samego Bethrezena. Łańcuchy kajdan zostały wbite w ziemie, by Archonci mogli odeprzeć atak demonów. Również brałem udział w walce lecz szybko nakazano mi pilnować więźnia. Byliśmy otoczeni, byliśmy bez szans... Widziałem wielką krwawą rzeźnię. Byłem w szoku lecz z niego wyrwał mnie obcy głos. Czułem jak odbija się echem w mojej głowie. Odwróciłem się, a za mną stał on - więzień. Czy pragniesz ich śmierci? - zapytał spokojnie. Czy pragniesz ich uratować? - nie dawał mi dojść do słowa, zachowywał się tak jakby wiedział co chcę powiedzieć. - Mogę ich uratować, potrafię to zrobić. Jeśli mi nie pomożesz wszyscy skończycie marnie. - mówił do mnie nadal nie ukrywając uśmiechu. I tu popełniłem najgorszy błąd mojego życia. Działałem impulsywnie. Uwolniłem go z kajdan i dopiero wtedy zrozumiałem, że piekło wcale nie jest złe... Nie umiem tego opisać. Nie potrafię nazwać tego co widziałem. Nie istnieje na to żadne określenie na to co wtedy miało miejsce. DEMONY BŁAGAŁY O LITOŚĆ. Słyszałem skowyt Asmodana łkającego ze strachu. Strachu? Czy demony mogą czuć strach? Straciłem przytomność. Ciemność zalała mój umysł, który chciał zatrzymać mnie przy zdrowych zmysłach. Kiedy w końcu połączyłem zmysły ze światem rzeczywistym była noc. Od razu przypomniałem sobie słowa kapitana - "trzymajcie więźnia w świetle". Zerwałem się na równe nogi tylko po to by po chwili ponownie upaść. Bolała mnie głowa, a świat był niewyraźny. Gdy już odzyskałem zdolność ostrego widzenia dostrzegłem jak więzień siedzi na zwłokach przy ognisku całkowicie bez ruchu. Czułem strach. Po głowie krążyło mi milion pytań. Nim zdążyłem sobie na jakiekolwiek odpowiedzieć on nagle stanął przede mną wyciągając do mnie rękę. Chwyciłem ją i usłyszałem słowa -
Strach... to rodzaj fantazji. - dostrzegłem wtedy po raz pierwszy jego twarz. Czułem jak uchodzi ze mnie dusza, byłem sparaliżowany... Oczy były skąpane w niekończącej się otchłani ciemności, z których wylewała się czerń."
*********************
Ta postać należy do użytkownika
PatrickLavender. Kliknij tutaj aby zobaczyć profil użytkownika.