Karta Postaci: Rolkimus De Val
Rolkimus De Val

Płeć: Mężczyzna
Rasa: Elf | Wiek: 800
Wzrost: 190
Waga: 85
Udźwig: 45

Gildia/Frakcja: Zakon Czarnych Płaszczy
Klan/Ród: De Val

Historia:Rolkimus był synem, jednym potomkiem generała Erlina De Val. Od najmłodszych lat ojciec uczył go walczyć, a potem wysłał go do wojska. Pomału zdobywał stopnie wojskowe, od zwiadowcy po tancerza ostrzy. Brał udział w wielu kampaniach i utarczkach z dzikimi elfami. Nie wszystkie jednak były zwycięskie z ostatniej powrócił tylko on i Aderin jego przyjaciel z żołnierskich lat. Po latach służy odszedł z wojska. Za swoje zasługi otrzymał kawałek ziemi (polane, trochę lasu i górę), oraz pokaźną sumkę lómion(waluty ognistych elfów). Uważając, że to solidne wynagrodzenie, postanowił tam odpocząć. Drewniana chatka na polanie, cisza i spokój. Jednak góra, którą otrzymał wraz z terenem nie dawała mu spokoju. Postanowił ją sprawdzić, ale nie znał się na górnictwie kompletnie. Plotki o tym, że ją zamknięto tamtejszą kopalnię, nie dawały mu spać po nocach. W końcu zdecydował się na podróż do Noderith. Ludzie Mrozu wydawali mu się najlepszym pomysłem. Słyszał o ich kunszcie kowalstwa nie jedno dobre słowo. Zabrał pieniądze i ruszył do portu. Wynajęcie statku na Mroźny Ląd, było to dosyć proste, jego rodacy nawet nie pytali o cel podróży.

dsa

Dopływając tam kupił cieplejsze ubranie. Lodowe elfy patrzyły na niego z nieukrywaną pogardą. To jednak nie przeszkodziło mu w podróży na wschód. Wyruszył on zaopatrując się w prowiant i najpotrzebniejsze rzeczy. Jednak wędrówka w tak skrajnym dla Niego klimacie była sporym wyzwaniem. Największym problemem dla Niego okazała się zamieć śnieżna. Silny wiatr i ciągłe opady utrudniały bardzo podróż. W końcu po trudach przedarł się przez nią, znajdując spokojne miejsce. Gdzie ku jego zdziwieniu nie wiało, ani nie padał śnieg. Przemęczony postanowił odpocząć, ale jego umysł zachował trzeźwość. Za nim i przed nim nadal rozciągała się zamieć. Kiedy zregenerował siły, zaczął szukać przyczyny tego dziwnego zjawiska. Szybką ją znalazł, pilnował ją śpiący Lodowy Bazyliszek. Rolkimus zbliżał się do zwierzęcia powoli, stwór jednak na zwracał na Niego większej uwagi. Dopiero wtedy elf zauważył ostrze które było wbite w lodową skałę. A kiedy wyciągnął po nie dłoń, poczuł jakby broń sama wciskała mu się do ręki. Wtedy poczuł bijący od Niej przepływ energii, przez który stracił przytomność.

s

Gdy się ocknął, zauważył, że był sam. Wziął ze sobą miecz i ruszył dalej. Jednak nie dawało mu to spokoju i nasuwało mu wiele pytań. Co to za magiczny przedmiot? Co on potrafi? Dlaczego tu był? Skąd pochodził? Samo to, że miał go przy sobie sprawiało, że czuł się młodziej i pełen energii. Także wiatr który mu tak bardzo przeszkadzał umilkł. Kiedy spotkał grupę Ludzi Mrozu pomógł im w walce z Lodowymi Zmorami. Zaprowadzili go oni do jednego ze swoich klanów - Klanu Młota. Tam go powitali z ogromny szacunkiem. Elf nie rozumiał czemu. Ale Koren wytłumaczył mu, że chodzi im o artefakt, tam dostał swoje przezwisko Zmora Wiatru. Jednak nie dowiedział się tam za dużo o sejmiracie. Po czterech latach spędzonych na Noderith, Rolkimus wraz z Korenem wypłynęli do Ukaru.


Lodowe Zmory

Wylądowali w Talendorze, gdzie Rolkimus i Koren przykuwali znacznie swoją uwagę, byli wyśmiewani i wyszydzani. Tam właśnie elf wraz z przyjacielem próbowali ubić jakiś interes, który nie za bardzo im wyszedł. Kiedy chcieli już wracać, inne ognisty elf Sartarius zaprosił ich do swojej wieży. Tam poznał przyszłego władcę Patricka Ukara, uznał ich za odpowiednich towarzyszy do swojej misji. Objawienie, ważna misja, to nie interesowało go zbytnio. Chciał poznać, bądź dowiedzieć się czegoś o swoim artefakcie, czego nie powiedzieli mu Ludzie Mrozu. Misja Patricka mogła mu w tym pomóc. Znowu znaleźli się na Mroźnym Kontynencie. Podczas podróży zawiązali ze sobą więź, wspólnie walcząc, jedząc i pijąc, oraz wędrując. Za wskazówkami Patricka w końcu dotarli oni do dziwnej jaskini, było w Niej przyjemnie ciepło. Ruszyli w głąb groty, spotkali tam gigantycznego kowala - Baldur. Na początku nie był do nich zbyt przyjaźnie nastawiony, zbluzgał ich. Jednak grupa nie chciała odpuścić. Uraczyli go oni tym co mieli, najbardziej zasmakował mu alkohol. Koniec końców, upici, zaczęli się wyzywać nawzajem. Pojedynek na słowa wygrał Rolkimus. Baldur wtedy postanowił spełnić jedną jego prośbę. Elf stanął nad wyborem dowiedzenia się czegoś o swoim sejmiracie, lub wypełnienie misji Patricka. Wybrał drugą opcje, która nie zdziwiła Baldura. Ale potrzebowali materiałów które musieli zdobyć: Serca Giganta, Niebiańską Stal, oraz Starożytny Manuskrypt z runami.



Koren wiedział, że tak bardzo rzadki metal można wydobyć tylko w jednej z kopalni w Klanie Ognia. Od razu ruszyli tam po surowiec, mimo swoich osiągnięć nadal to było za mało dla Ludzi Mrozu. Zlecili im kilka zadań do wykonania takich jak: Zabicie panoszących się Groharów niedaleko klanu, oczyszczenie kopalni z potworów, ochrona karawany z ładunkiem i zdobycie zaopatrzenie dla górników. Z wszystkim poradzili sobie znakomicie, Grohary ugięły się pod oporem salw ognistych strzał i szybkich cięć mieczy. W kopalni grasował troll, ale i on nie był problemem, zwalenie na niego głazów oraz dobicie go kiedy leżał bezbronny zakończyły jego żywot, dzięki czemu kopalnia była wolna od bestii. Karawana dotarła bezpiecznie w końcu wataha lodowych wilków nie stanowi dużego zagrożenia, a zdobycie mięsa dla kopaczy też nie było żadnym wyczynem, jednak ich czyny spotkały się z wyrazem uznania i otrzymali metal.

                                                                                               

Zdobycie Manuskryptu okazało się jednak wyzwaniem. Lodowe elfy nie chciały współpracować. Jedynym wyjściem okazała się kradzież, ale nawet to rozwiązanie nie wchodziło w grę. Po tym jak powiedzieli, że szukają manuskryptu zwiększono liczbę strażników którzy go pilnowali. Udzielenie im pomocy jak w przypadku Ludzi Mrozu również, były zbyt nieufne i patrzyły na nich z pogardą. Założyli niedaleko obozowisko, licząc na jakikolwiek cud. Aż w końcu z zamiarem przegnania ich przyszedł Brahir - Elementaliste. Po pięciu długich dniach konwersacji z nim w końcu uległ. Widział jak bardzo są zawzięci i uparci, coś go ruszyło i postanowił im pomóc. Jego wpływy u lodowych elfów pomogły im zdobyć Manuskrypt. Zostało im ostanie zadanie..


Wytropienie Giganta było w miarę proste, kierując się pogłoskami ludzi mrozu, szybko do Niego dotarli. Zastali go kiedy drzemał, więc mieli element zaskoczenia. Od razu na Niego ruszyli. Cieli go jak najgłębiej i jak najmocniej by jak najbardziej go zranić. Lodowy gigant nie miał szans, wyszli z tego niemalże bez szwanku. Coś szło zdecydowanie zbyt prosto. Wtedy Rolkimus zaczął rozmyślać nad objawieniami, oraz artefaktem. Bogowie i magia nie interesowały go bardziej, niż teraz. Wiedział jednak że nigdy nie nauczy się zaklęć, gdyż obrał ścieżkę wojownika, ale zawsze mógł się nauczyć posługiwać sejmitarem.

Kiedy wrócili do Baldura był pod wrażeniem. Liczył na to, że zginą niż wrócą, ale umowa to umowa. Baldur wykuł młot Patrickowi. Kował był skory do rozmowy, ale nie odzywał się na temat artefaktów nawet zapytany o nie. Twierdził, że posiadacze sami muszą nauczyć się ich właściwości, bo gdyby podał im wszystko na tacy nie szanowali by Jego ciężkiej pracy.

                                                                                                


Broń: Długie ostrze

Mocne strony:



Słabe strony:



Ekwipunek:

Awatar postaci


Charakter: Neutralny dobry
Opis charakteru:


Wygląd: Czarne długie włosy
Szczupły
Głębokie zielone oczy
Długie szpiczaste uszy


Ubranie: Jego znakiem rozpoznawczym jest czarny płaszcz, praktycznie się z nim nie rozstaje.
Ćwiekowana czarna tunika to pamiątka po czasach kiedy służył w wojsku Ognistych Elfów.
Biała lniana koszula to pamiątka po przyjacielu, człowieku mrozu - Korenie.
Skórzane spodnie ,oraz buty kozaki kupił.
Przy pasie zawsze nosi swój sejmitar, artefakt znaleziony w Noderith.
Informacje o postaci:




Dziennik postaci:


Ta postać należy do użytkownika Rolkimus. Kliknij tutaj aby zobaczyć profil użytkownika.