Karta Postaci: Alexandre Arnauld
Alexandre Arnauld

Płeć: Mężczyzna
Rasa: Wampir | Wiek: 2000
Wzrost: 187
Waga: 81
Udźwig: 44

Historia:


Nie pamiętam swojego życia za człowieka zbyt wyraźnie, jedyny obraz jaki mam to człowiek w koronie, wielka sala, tron.. I ja w pięknym srebrnym pancerzu, z mieczem dwuręcznym na straży.. Widocznie byłem kimś w rodzaju strażnika królewskiego.. Ten widok jako jedyny utkwił mi w głowie.. Nie mam pewność, czy to nawet się wydarzyło.. Minęło zbyt wiele lat..

Co do samej przemiany w wampira.. hm.. nawet nie pamiętam jak to było.. Coś mnie użarło.. coś dziwnego.. Światło było ostrzejsze, jednak nie raniło.. To było naprawdę dziwne.. Na dzień dzisiejszy nawet nie wiem czy coś się zmieniło.. 

HISTORIA CETUS
Potop? Był w ogóle? Może wampiry są pamiętliwe, jednak ja nie.. Czasem zastanawiam się, czy ktoś nie wymazał mi pamięci..

Jednak moje życie nie sprowadza się do zaników pamięci. Byłem podróżnikiem, likwidował różne bestie. Z rozkazu, zadania, czy samego przymusu by iść dalej. Po co? Chciałbym wiedzieć, czemu nie mam wspomnień. Podczas swojej wędrówki napotkałem, wspaniałego człowieka - Petera Fostera. Był genialnym wynalazcą, chciał polepszać świat jak tylko mógł. Pomagałem mu w jego pracy. Byłem bardzo blisko związany z jego rodziną, jednak zawiodłem kiedy najbardziej mnie potrzebował.. Wysłał mnie wtedy po coś.. cholera znowu zapomniałem.. Mniejsza o to, kiedy wróciłem, nie było go.. Później dowiedziałem się, że nie żyję. Był dobrym człowiekiem, szanowałem go jak brata. Jednak jego śmierć zaniepokoiła mnie, postanowiłem zbadać tą sprawę.


Na Cetusie poznał Solento, Wilczego przyjaciela, a także Liadire syrene. 


Broń: Długie ostrze

Mocne strony:
- Pięknie rysuje
- Świetnie włada bronią białą
- Wyczulone zmysły
- Nadludzka siła i szybkość
- Regeneracja po wypiciu krwi
- Wyczucie żywych (tylko tych z krwią)
- Odporny na choroby i niektóre trucizny


Słabe strony:
- Ma amnezję
- Przebywanie na słońcu osłabia go
- Bycie wampirem odstrasza co niektóre rasy
- Po spożyciu pożywienia ma torsje
- Cały czas w jednym ubraniu
- Zbroja nie utrzymuje się na wodzie, a także jest ciężka co niekiedy utrudnia mu skoki, jaki i niekiedy poruszanie się po niektórych terenach



Statystyki:

Ekwipunek: Starożytna Zbroja
Starożytny Dwuręczny Miecz Strażnika
Dziennik i pisadło

Awatar postaci


Charakter: Neutralny
Opis charakteru:


Wygląd: Głębokie niebieskie oczy
Białe włosy
Dobrze zbudowany
Wysoki



Ubranie: Zawsze chodzi w swoim pancerzu
Na plecach nosi swój miecz półtora-ręczny
Brązowe skórzane spodnie
Wysokie czarne buty
Skórzane rękawice
Informacje o postaci:
Lubi zwierzęta
Gaduła - szaleniec
Alexandre nie poci się, ani też nie wydala z siebie. 
Żywi się wyłącznie krwią. 
Snu nie potrzebuje, chociaż czasem zapada w letarg.
Na Alexandre ciąży klątwą przemienionego (w wampira).
Mimo, że Al jest potężnym wampirem na miarę 3 generacji, na razie nie odkrył jakiś specjalnych swoich wampirzych zdolności. 
Potrafi wyczuć innego wampira, choć nadal twierdzi, że żadnego jeszcze nie spotkał.
Światło słoneczne go tylko osłabia.
W pełnię księżyca jego moc rosną. 
Alexandre początkowo wszystkich ma za swoich przyjaciół, do póki go nie zdenerwują.
Nienawidzi magii. 



Dziennik postaci:

Dziennik ?  "Budowa piwinicy"
.. W końcu udało mi się znaleźć odpowiednie miejsce na mój dom! W środku lasu raczej nikt nie będzie szukał wampira. Mam też niedaleko do miasta. 
Zwinąłem kilof z jakiejś kopalni która wydała mi się opuszczona. Chyba taka była nie jestem do końca przekonany. Prócz mojego znaleziska były tam jeszcze ślady zaschniętej krwi. Ludzkiej krwi. Wiem bo posmakowałem. Zrobiłem się wtedy trochę głodny i upolowałem sobie sarenkę. Za ubierane wcześniej pieniądze kupiłem to co potrzebowałem. 
Łopatę, deski, gwoździe oraz młotek. Nie wszystko mogę robić wyłącznie moim długi dwuręcznym mieczem. Zacząłem kopać dół. Kopałem nie czując zmęczenia.
 Ale było mi zbyt nudno. Od miejscowych kupiłem sobie zwierzątko. Mianowicie kurę w klatce. O dziwo nie zadawali pytań, czułem od nich strach.
 Jestem tylko niegroźnym wampirem, co ja za to mogę? Nigdy innego wampira nie spotkałem. Nie wiem jak się powinienem zachowywać. Nie mam żadnego określonego wzorca. 
Z moim nowym zwierzątkiem wróciłem na budowę. Nazwałem go Sendra. Nie wiem czemu tak.. Ale czułem, że to jest dla mnie bardzo ważne.
 Dziwne nie pamiętać czegoś, a czuć takie uczucie do niczego nie podobne. Kopiąc i rozmawiając z Sendrą, nie dowiedziałem się zbyt wiele.
 Właściwie to niczego, ale przynajmniej miałem go kogo pogadać. Kura uważnie mnie słuchała. Podzieliłem się z nią informacją po co mi piwnica. 
W końcu miejsca mi pod zbroją zaczęło brakować, a potrzebuje miejsca na nowe przedmioty. Niektóre można sprzedać, inne zachować, a część z nich naprawdę się przydaje.
 Po za tym nie stać mnie na zakup normalnego mieszkania, a tym bardziej niebezpieczeństwo jest większe. 
Po rozmowie z przemiłym młodym funkcjonariuszem, dowiedziałem się wielu przydatnych informacji. W domu nie mógłbym mieć pułapek. Ale co to za zabezpieczenie mieszkania kluczem? Można go zgubić. Drzwi otworzyć wytrychem i już włamanie gotowe. A nie chce by ktokolwiek bez mojej wiedzy przeglądał moje wartościowe notatki.
 Dlatego postanowiłem samemu wykopać sobie dom. Do samej nocy kopałem dół. Postanowiłem się wtedy zając czym innym.
 Nasypałem ziarna Sendrze, po czym zacząłem przesiewać ziemie, w poszukiwaniu odpowiednich kamieni. Trochę mi to zajęło.
 Niestety przeszkodziła mi ryś, w która chciała dobrać się do kury, ale przeszkadzała jej klatka. Przegoniłem ją rzucając w nią kamyczkami. Zacząłem na nowo pracę.
 Deski zbiłem razem, w grubą warstwę, by mieć solidne wejście. Na szczęście pasowało dobrze. Wziąłem kilof i zacząłem ryć w kamieniu długi korytarz, oczywiście wziąłem ze sobą Sendre. Nie chciałem by jej się coś stało. Zrobiłem jej małą półeczkę na której ją postawiłem. Miałem swobodę pracy i rozmawiania. Zaczęła mi odpowiadać! 
Od czasu do czasu usłyszałem chyba radosne "ko-ko", lub coś w tym rodzaju. Z odpadów kamieni zrobiłem sobie schody i umocniłem ściany. 
Pracowałem bez przerwy, nie wiem ile nawet minęło. Ale naprawdę kawał czasu. Zrobiłem ogromny pokoju. Sendra mnie pochwaliła. Znowu nasypałem jej ziarna.
 Postanowiłem resztę odpadków wrzucić do kopalni z której wziąłem kilof. Chyba nikt więcej tam nie zajrzy. Co było uciążliwe bez torby, czy taczki.
 Ale wertując mu dziennik znalazłem przydatną informację. Mój dawny posiłek, jakiś bandyta który próbował mnie okraść miał przy sobie plecak. 
Zostawiłem Sendre by popilnowała piwnicy i dobytku i ruszyłem w las. Zdjąłem plecak z trupa. Powoli się rozkładał, widziałem jak pełzają po nim robale.
 Był na wpół zeżarty przez nie. Widocznie nikt tędy nie chodził za często. W sumie i dobrze. Plecak na szczęście był pusty. Mogłem spokojnie poprzenosić ziemie i kamienie.
 Kiedy skończyłem wróciłem do ledwo żywej kury. Wystarczyło ją nakarmić i zaraz odżyła. Ahh ta Sendra. Zacząłem zbijać regały, ale desek starczyło tylko na zaledwie pięć z nich. 
A jak zagospodarować resztę przestrzeni? Opróżniłem zbroje z dzienników których było równo dwadzieścia. Musiałem się pozbyć apteczki by je wszystkie pomieścić. Cóż kupi się następną. Miałem też pięć pustych dzienników, z jednego zrobiłem katalog. Dzienniki były ponumerowane, oraz opisane datą. Puste odłożyłem w koncie. Jako zapas. Atrament również. 
Trzeba porobić sobie więcej zapasów skoro mam je gdzie składować... 

~~~

Spojrzałem na kurę, która uwolniła się z klatki. Na początku chodziła sobie po jaskini, ale nagle.. Zaczęła biegać jakby wstąpił w nią wąż. 
Biegła od ściany do ściany, to postukała dziobem o podłogę, to machnęła tą swoją kurzą łapą. Patrzyłem badawczo na Sendre. Ale widocznie cóż, one tak mają. 
Wyszedłem poszukać cóż, jakieś siekiery czy coś, na zewnątrz. Nie omieszkałem spróbować powalić drzewa moim mieczem, ale skutecznie opierał się moim atakom.
 Twarda z Niego sztuka. Wróciłem do jaskini, leżała tam kura na boku, nie ruszała się. Pomyślałem, że ją przywrócę do życia.
 Chwyciłem ją za łapy i z całej siły rzuciłem o jedną z kamiennych ścian. Prawie pomogło. Z kury wypłynęła krew. Widocznie pióra nie złagodziły jej uderzenia. 
Zaczynam mieć coraz to większe przekonanie, że zwierzęta są delikatne. Rozejrzałem się po jaskini. Sendra zostawiła mi prezent przed śmiercią. Było to jajko.
 Chwyciłem je w dłoń bardzo delikatnie i odłożyłem na półkę, gdzie kiedyś stała klatka z Sendrą. Wziąłem jej zwłoki i ruszyłem zakopać moją przyjaciółkę. 
Chociaż stwierdziłem, że to nie jest pogrzeb godny kury. Ruszyłem to znanej mi już kopalni. Położyłem ją i zrzuciłem na nią kilka kamieni.
 Za pierwszym razem, kiedy kamień padł na jej kurze ciało wydała ostanie "ko". Czyli jednak próba ratownicza się powiodła, a ja źle oceniłem jej stan. 
Cóż nie zostało mi nic innego jak dołożyć jej następnymi kamieniami. Wróciłem do mojej piwniczki, pod drogą jednak zobaczyłem powalone drzewo. Ha! Wygrałem.
 Zszedłem do domu, gdzie spotkało mnie nieszczęście.. Prezent od Sendry.. Leżał rozbity i wypływała z Niego dziwna ciecz. Było to żółtko. A więc tak za porażkę zemściło się drzewo. Nienawidzę roślin. Pozbierałem prezent i wyrzuciłem go, lecz zostawiłem sobie kawałek skorupki by przypominał mi o kurze.
 Dom mamy, przyjaciółkę straciliśmy, czas wziąć się za najlepszą część urządzania domu. Odłożyłem żal i smutek, w kąt. Gdzieś niedaleko zapasowych dzienników. 
I ruszyłem na korytarz. Wykułem dziurę w podłodze, miała służyć jako pułapka. Obłożyłem ją gałęziami, za to w dole miała powbijane ostre pale. I w sumie tak wyglądał cały korytarz. Wygładziłem ściany tak by nie dało się w razie przeżycia wejść z powrotem. Doły były bardzo głębokie, oraz strome. Na szczęście póki co świetnie pamiętałem drogę pełną pułapek.
 Można było ruszać dalej w świat. Wychodząc zamknąłem wszystkie drzwi, przejścia, a także zakamuflowałem swoje nowe wspaniałe mieszkanie.
 Po prosto przywaliłem wejście tym co miałem pod ręką i obłożyłem je roślinami, czy gałęziami. Ruszyłem w dalszą wędrówkę...


Ta postać należy do użytkownika Rolkimus. Kliknij tutaj aby zobaczyć profil użytkownika.