[ Wszystkie wpisy: 254 ]  Poprzednia 1, 2, 3, ... 4, ... 11, 12, 13, Następna


 Postać   Wpis  
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47883
22:52:58 *Aleks 'Zaszczycony. Jest tylko jedna przeszkoda. Nie jestem już asasynem' - przeczesał włosy związując ciasno, choć te najkrótsze i tak zjechały z głowy na boki. 22:53:03 *Emilio wykorzystał moment i znów biegł przed siebie. 22:54:42 *Emilio postanowił zmienić tor drogi i kiedy byli już blisko, nagle się zatrzymał i zrobił wślizg pomiędzy ich nogami i pobiegł spowrotem w stronę targu, a potem w stronę wieży, gdzie widział ojca. 22:55:25 * Beatrycze -Ja nawet nie wiem, czy ten skarb istnieje. Babka żyła 100 lat temu. Możliwe, ze rodzina podzieliła wszystko między siebie.- 22:55:29 *Amelia -A ja zamierzam obalić i bractwo i zakon, bo w moich czasach oba ssą.-powiedziała z kamienną twarzą- Naprawdę myślisz, że obchodzi mnie, że nie jesteś assasynem? Umiejętności masz? Masz. Głowę na karku? Też.-wzruszyła ramionami- Dla mnie bomba. 22:55:41 Narracja: strażnik po kolejnych stu metrach machnął ręką i zawrócił. Straganiarz był wytrwalszy. Odwrócił się ścigając dziecko. Emilio stracił dystans. Tuż przed straganem karmiarz złapał chłopca za ramię. 22:56:36 *Emilio próbował się wyrwać. 22:56:54 *Aleks 'Sama zdecydujesz czy się nadaję. Ale... musisz wiedzieć jedno. Nakładasz na mnie odpowiedzialność. Więc ja na ciebie też. Nie da się uchronić tego, kto nie chce być chroniony, ani nauczyć tego kto nie chce być nauczony' 22:57:17 Narracja: 'Spokojnie, urwisie. Znajdziemy straże i wyśpiewasz im co z ciebie za ziółko. Nie szarp się bo za ucho poprowadzę!' 22:57:50 *Martin nie zauważył, jak chłopak zniknął w bocznej uliczce. Po jakimś kawałku drogi zawrócił. Stwierdził że dość się już naojcował i czas poszukać Aleksa. 22:58:34 *Mehim 'Na pewno podzielili,' - powiedział poważnie. 'A skoro tak, mają to, czego nam trzeba. Bogactwa.' 22:58:49 *Mehim 'Spróbujemy podejść ich bez walki. Jeśli się nie uda, weźmiemy wyspę siłą' 22:59:15 *Emilio -Ale to nie ja! Ja kury łapac pomagałem!- znów próbował kłamać. 22:59:40 *Aleks 'Chodź. Nie oglądałem jeszcze Barcelony, choć w jej porcie już byłem' 23:00:13 Narracja: Straganiarz 'Jasne jasne. i nie ty do strażnika się kleiłeś. Łobuz i wandal! Ciekawe co powie twój ojciec jak cię będzie odbierał!' 23:00:28 * Amelia kiwnęła głową i poszłą z Aleksem. Po jego prawej stronie, trochę z tyłu. 23:01:01 * Beatrycze - W takim razie trzeba ustalić plan podboju wyspy oraz kogo brać ze sobą. Ja wiem, ze kapitan ma chrapkę na cały skarb. Z miłości do ucieśnionych mnie tu nie trzyma.- 23:01:38 *Emilio -Nie prawda, to kłamstwo- zaprzeczał. -Na strażnika wpadęłm przypadkiem i kura uciekła wtedy- 23:01:40 *Mehim 'Jak się umówiłaś, tak weźmiemy. Już ja go przypilnuję' - roześmial się. 23:02:13 Narracja: 'Klatkę żeś otworzył! I jeszcze kłamie! Ojciec ze wstydu spłonie. Czyj ty jesteś?' 23:02:53 *Emilio -Marrero- powiedział nazwisko matki. 23:03:01 Narracja: Straganiarz prowadził chłopca do targu, co by i inni widzieli że sobie poradził. 23:03:14 Narracja: 'Nie znam takiego. Lepiej mów gdzie po niego posłać' 23:03:35 Narracja: 'Bo póki tu nie przyjdzie i nie zapłaci za straty, to nie dość że nie puszczę, straży opowiem' 23:04:57 * Amelia -Ja też nigdy tu nie byłam. Ale mapa już zapamiętana. 23:05:10 *Aleks 'Czy mi się wydaje, czy jakiś kupczyk szarpie mi syna?' - zerknął w stronę targowiska idąc. 23:05:31 *Emilio nie był przyzwyczajony do takich sytuacji, zawsze uchodziło mu to płazem. -Nie powiem i już, puszczaj- 23:05:55 *Emilio buntował się i próbował wyrwać. 23:06:02 Narracja: 'niech ktoś strażnika zawoła. Nie powie mi to powie straży. Ktoś za to zapłaci' 23:06:39 Narracja: 'Panie, zostaw pan dzieciaka, kur kilka brak tylko' 23:07:02 *Amelia -Coś trzeba zroić. Bo ze strażą nam się pewnie nie chce bujać? 23:07:02 *Aleks oparł się o drzewo. 'Sądzisz że im ucieknie?' - zapytał Amelii. 23:07:30 *Emilio kopnął kupca w kolano, by ten go puścił. 23:09:10 * Amelia -Na pewno jest szybszy, ale teraz może mieć problem.-odpowiedziała- Potrącić kupca? 23:10:06 *Aleks 'Nie. Niech się wykaże.' - powiedział. 23:10:31 Narracja: Kupiec prawie zawył, ale nie puścil dziecka. Był uparty jak muł. 23:11:36 *Amelia podniosła z ziemii nieduży kamień. Na tyle, by można było podzuć, ale nie na tyle, by zabić. Podrzuciła, ważąc go w dłoni. 23:12:12 Narracja: Ktoś podszedł do straganiarza szepcąc mu coś do ucha. Ten zerknął na dziecko zaskoczony, po czym wykpił swego informatora spojrzeniem. 23:12:12 *Amelia - Jak uważasz, ale ten koleś jest od niego silniejszy. Po prostu. 23:12:33 *Emilio ugryzł go w ramię. Mocno. 23:12:47 *Aleks pokręcił głową. 'Nie chcę żadnych kłopotów na statku. Lepiej to zalatwić. Przesadziliśmy w Muxii' 23:13:12 Narracja: Kupiec na to przygotowany nie byl. Zlapał jedną ręką drugą, puszczając Emilio. 23:13:55 *Emilio wykorzystał moment i zwiał. Uciekał w stronę wieży. Nie widział też nigdzie Martina. 23:14:21 *Aleks 'Emilio! Stój!' - krzyknął. 23:14:44 Narracja: Do kramu nadchodzili już strażnicy. 23:15:19 *Emilio rozpoznał głos ojca. Zatrzymał się od razu. Najwyraźniej u Kła nauczył się też dyscypliny. No w przypadkach kiedy nie rozrabiał. 23:18:38 *Amelia obserwowała tylko. Czekała, czy będzie potrzebna.- Młody powinien zniknąć.-mruknęła, pamiętając własne doświadcznia. 23:22:01 *Emilio był zdezorientowany. Ojciec kazał stac, ale instynkt podpowiadał- wiać. Co robić? 23:24:45 *Aleks 'Co tu się wyprawia? Dlaczego ten człowiek cię złapał?' - podszedł do chłopca. 23:25:41 *Amelia spojrzała na strażników. Za blisko. Mogli jeszcze wypatrzyć chłopca- Lepiej się zmyć.-powiedziała- wciąż go widać 23:26:24 *Emilio -Bo jakiś wandal wypuścił mu kury?- odpowiedział pytaniem, nieco ironicznie. 23:26:27 * dikajos wchodzi do pokoju PBC 23:26:30 *Aleks 'I tak wszyscy już go widzieli. Sugeruję byś zajęła go czymś, a ja pozałatwiam sprawy.' 23:26:52 *Aleks 'Zabierz go jeśli możesz' - spojrzał na Amelię wyczekująco. 23:27:58 * Beatrycze uśmiechneła się zawiadiacko -To podbijmy wyste i zabierzmy co nalezy do mnie, a potem możemy i zamieszkać na tej wyspie. Będziesz miał port tylko dla siebie- 23:28:02 * Saoya odłączenie (timeout) 23:29:08 *Mehim 'Jeśli uda się to zrobić po cichu, jestem za' - uśmiechnął się. 'Gorzej jeśli ktokolwiek przypłynie z odsieczą. Pewnie nie śledzisz polityki. O ile wiem, obecnie i ta wyspa, i twój kraj są pod wodzą naszej królowej' 23:29:39 * Amelia kiwnęła głową do Aleksa- Chodźmy.-powiedziała do Emilio i ruszyła w kierunku wieży. Zamierzała wrócić okręną drogą, a pamiętała jedną prowadzącą tamtędy. Obejrzała się na młodego, czy idzie. 23:30:02 *Aleks skinął głową na Emilio by poszedł za Amelią. 23:30:24 *Emilio poszedł za Amelią, miał wrażenie, że tym razem trochę przesadził. 23:31:45 * Amelia -Co żeś odwalił?-spytała, gdy szli już uliczką, poza zasięgiem wzroku straganiaża. 23:32:40 *Po kilku minutach Aleks, z o wiele lżejszą sakiewką i o wiele lżejszą obawą o losy statku szedł już ich śladem. 23:33:50 *Emilio -Nic takiego, tam pare kurek wyleciało- 23:35:14 *Amelia z uśmiechem pokiwała głową.- A raban robił jakbyś mu wszystkie ukradł... 23:35:53 * Amelia -Powinieneś znać mniej więcej okolicę, żeby urządzać takie akcje. 23:37:01 *Emilio - Gdyby mnie ten strażnik nie zatrzymał, to bym uciekł- powiedział pewny swego. 23:38:01 *Amelia -Ale zatrzymał.-zauważyła.- I na to są metody.-uśmiechnęła się figlarnie. 23:38:31 *Emilio-Ale nie ten, ten pierwszy, vo mnie zaczepił w uliczce bocznej- 23:39:12 * Amelia -Tego nie widziałam.-przyznała- Ale wiesz. Na dachach niewiele osób cię zaczepi. 23:39:44 * Beatrycze -No to znów będę musiała wyjść na negocjacje, moze tym razem nie będę się tak bać jak ostatnio.- 23:39:46 *Aleks zauważył ich w oddali. Przyspieszył kroku by ich dogonić. 'W ogóle, widział ktoś Essy i Nathana?' 23:40:19 *Mehim 'A jeśli ci nie pozwolę? Tym razem mam cię oficjalnie. I nie zaryzykuję że przestanę mieć w wyniku czyjegoś szału. Musisz nauczyć się bronić' 23:40:27 *Mehim 'Nauczyć się walczyć' 23:40:40 *Mehim 'nawet jeśli umowa Johnsona jest już nieaktualna' 23:40:40 * Amelia -Nie.-powiedziała zgodnie z prawdą- Ale chyba nie schodzili.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:220
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47884
23:41:27 *Aleks 'W kajucie pusto, w mojej raczej nie siedzieli. Nie było śladów wandalizmu. A wlaśnie. Skoro mówimy o wandaliźmie' - spojrzał na Emilio. 'Po co wypuściłeś te kury?' 23:42:16 *Emilio troche spuścił z tonu. -Bo było nudno, a ten co ze mną był, myslał o tej pani- wskazał na Amelię. 23:43:48 * Amelia przyjrzała się małemu- A kto z tobą był? 23:44:32 *Emilio -Mówił o podrywaniu jakiejś pani kapitan w odwecie czy coś- powiedział jakby zamyślony. 23:44:58 * Szpajku wchodzi do pokoju PBC 23:45:06 *Aleks 'Kto to był?' - sam zapytał słysząc kolejne słowa chłopca. 23:45:58 * Beatrycze - Ostatnio nie szło mi za dobrze. To, ze orzypadkiem trafiłam kapitana pazurami, to nie znaczy, ze będę w tym dobra- 23:46:08 * Amelia rozejrzała się- To wy sobie pogadajcie, a ja poszukam tego, który z nim chodził-powiedziała spokojnie.-Mały spacerek zawsze dobry. 23:48:01 *Mehim 'Ale to że podniosłaś na niego rękę, już tak' - uśmiechnął się. 23:48:21 *Emilio -Nie wiem, nie przedstawiał się. - 23:48:28 *Aleks 'Powinienem kazać ci klęczeć na grochu. Teraz słucham, jakie dwie rzeczy zrobiłeś, ktore są niedopuszczalne?' 23:48:55 *Emilio -Dałem się złapać- 23:49:14 *Amelia -Lubię go.-poweidziała z szerokim uśmiechem na twarzy. 23:49:42 *Emilio - iiiiiiiii ... nie wiem- 23:51:05 *Aleks 'To druga rzecz. A pierwsza... Gdzie te kury?' - uśmiechnął się. 'Nie bądź bezcelowy. Jak już naraziłeś się temu człowiekowi, trzeba było skorzystać. A tak, cała akcja na darmo' 23:51:41 *Emilio -Z kurą źle się ucieka- 23:51:57 *Aleks 'Byś się nie dał złapać, to i kurę byś zdobył' 23:52:33 * Amelia - Gdzieś tam widziałam dwie biegające luzem.-powiedziała- Pewnie jego. 23:52:35 *Aleks 'By wymagać dyscypliny, od kogokolwiek, musisz wymagać jej od siebie. Tak samo jest ze skutecznością. A dlaczego dałeś się złapać?' 23:52:58 *Aleks 'Pewnie już ktoś je przygarnąl' - roześmiał się. 23:53:57 *Emilio -Pierwszy straznik mnie zaczepił w uliczce, to mu powiedziałem, że kury pomagam łapać, to mnie puścił, potem kupiec go przegadał i obaj mnie gonili, ale strażmik się zmęczył, akupiec nie- 23:54:18 * Amelia -Owszem. Teraz ciut późno.-przyznała- Ja pamiętam jak z dziewczynami potrafiłyśmy takich czasem oskubać. 23:54:36 *Aleks 'Bo strażink bierze pieniądze od miasta. Dla kupca każda z tych kur to pieniądze na jego rodzinę' 23:55:22 *Emilio - Przypomniałem sobie. Ten co ze mną był wychodził z kajuty kapitańskiej, tak!- powiedział. Ocztwiście nie zdawał sobie sprawy, że Martin w środku nie był. 23:56:04 *Aleks 'A kobieta która podeszła wczoraj do tego, co po gębie dostał? Była tam?' 23:58:09 *Emilio -Nieeee, tamta uciekała przed strażnikami, bo chyba coś ukradła.- powiedział zamyślony. 23:59:07 *Aleks pokręcił głową. Chyba wyruszą z Barcelony wcześniej niż planowali. 23:59:36 * Beatrycze -Każda kobieta podniosłaby na niego rekę w takiej sytuacji!- powiedziała oburzona 00:01:44 *Rozalia wyszła z kuchni. Wyszła z galeonu i weszła na swój statek. Poszła do kajuty kapitańskiej, by sie przebrać w coś wygodniejszego i bardziej pasującego dla kobiety. Nie mieli w planach walk, więc mogła pozwolić sobie na sukienkę. Oczywiście każda z sukni Rozalii miała ukryte skrytki, by pozwolić kobiecie być uzbrojoną po zęby. 00:02:03 *Mehim 'Bo ja wiem, slyszałem o przynajmniej dwóch które cokolwiek podniosły nie była to ręka. Jednak, jest kapitanem, ma złoto. Własny statek. Niejednej to zaimponuje i odbierze chęć walki' 00:04:25 *Martin kręcił się pod wieża, ale już ani Amelii, ani Johnsona tam nie było. Postanowił sprawdzić, czy nie wróćili na statek. Z wielkich planow zjedzenia czegoś lepszego nic nie zostało. Musiał dać Aleksowi znać że jego syn ma kłopoty. 00:05:15 *Rozalia zeszła z fregaty na ląd. Chciała przejść się po mieście zanim wypłyną. 00:05:50 * Beatrycze przewróciła oczami. -Chyba nie masz na myśli, podniesienia spódnicy- 00:07:40 *Mehim roześmial się. 'ja tam nikomu do kajuty nie zaglądam' - odpowiedział. 'Zresztą, co mnie cudze spódnice obchodzą' - puścił oko do Beatrycze. 00:09:12 *Aleks już zmierzał do portu. Najwyraźniej wychodził Rozalii na spotkanie. Prowadząc obok niezadowolonego ze swojej porażki Emilio. 'Powiem ci, czemu cię złapali. Bo uciekałeś jak drobny złodziejaszek. Cokolwiek robisz, rób to głową. Ciało ma jej tylko słuchać. Każdy dach, każdy stóg siana, nawet każda fosa, to miejsca w które pogoń za tobą nie pójdzie' 00:10:11 *Aleks 'Który z tych grubasów wskoczyłby za tobą na dach? Albo skoczył do wody?' 00:10:31 * Beatrycze zaczerwieniła się. -Podobało jej się to, że Mehim nie ogląda się za innymi kobietami, w przeciwieństwie do kapitana- 00:10:58 *Emilio -To prawda, tylko inny ucieka. Trzeba było sie odpowiednio schować, dorwać kurę i wrócic na statek- 00:11:06 *Mehim 'Do powrotu Johnsona i tak mamy czas, w którym nie powinniśmy przejmować się wyspą' 00:11:42 *Aleks 'Proszę cię, byś nie broił w Liverpoolu. Zna mnie tam pół miasta. Będą wiedzieli gdzie cię znaleźć.' 00:11:54 *Aleks 'Chyba, że nauczysz się tak broić, by cię nie przyłapali' 00:12:42 *Emilio -To się nauczę odpowiednie sie ukrywać- odpowiedział 00:13:29 *Rozalia zauważyła Aleksa, Amelie i Emilio. Uśmiechnęła się na widok syna. Najwyraźniej dobrze się bawił. 00:13:55 *Emilio widząc matke od razu do niej podbiegł i zaczłą energicznie opowiadać co mu dzisiaj się przytrafiło. 00:14:42 *Rozalia - To czemu dałeś się złapać? - zapytała czochrając go po włosach. 00:15:26 *Emilio -A bo tak wyszło- zawstydził się. 00:16:03 * Beatrycze -DObrze, to nie będę się tym przyjmować, i tak musimy ominąć wyspę i płynąć odprowadzić Panią Rozalię- 00:19:48 *Mehim 'W tym tempiei na starość ich nie sięgniemy. Zaczyna mnie denerwować to pasażerstwo' - zmartwił się. 00:20:16 * Beatrycze -Też byłam pasażerem.- 00:20:30 *Aleks 'A gdzie miał się uczyć ukrywać? Niech wskaże kto go wyciągnął w miasto i zostawił' 00:20:48 *Mehim 'Nie takim znów przypadkowym' 00:20:58 *Mehim 'Poza tym, ty mnie nie wkurzasz' 00:22:24 *Rozalia -Prawda to? Kto Cie zostawił, to go pokroję na zywca- od razu się zdenerwowała. 00:22:59 *Emilio -Taki jeden co tęsknym okiem patrzył na tą panią- powiedział, znów wskazujac Amelię. 00:23:22 * Luna_s20 odłączenie (timeout) 00:24:28 * Beatrycze uśmiechnęła się. -Nawet jak robię tak?- zapytała i zaczęła go łaskotac. 00:25:28 *Rozalia spojrzała na Amelię wyczekując czy zdradzi imię adoratora. 00:27:07 *Aleks 'I ponoć nie tylko na nią. Widziałaś gdzieś Essy?' - zapytał. 00:27:50 *Mehim 'Nawet' - roześmiał się, bardziej z faktu jej dobrego humoru niż faktycznych łaskotek. 'Jak koniecznie musisz mnie pomacać, to możesz to powiedzieć wprost. Teraz już tak' 00:28:24 *Rozalia -To Twoja kobieta, pilnuj ją sobie sam- odpowiedziała. 00:31:50 * Beatrycze -Skoro nalegasz?- obróciła kota ogonem i wsunęła dłoń pod jego koszulę badając każdy centymetr jego umięsnionego torsu. 00:33:17 * Nicole Eirin wchodzi do pokoju PBC 00:33:37 *Emilio spoglądał na rodziców uważnie. Wyczuwał napiętą atmosferę między nimi. 00:33:41 *Mehim 'Skoro nalegasz' - powtórzył po niej, zdejmując koszulę całkowicie, przez głowę, i patrząc na nią łobuzersko 00:34:19 *Aleks 'Jak sama się nie upilnuje, to pozostanie dobrem wspólnym' - skwitował. 'To sobie pomstę poszukała' 00:35:16 * Sulik odłączenie (timeout) 00:37:30 *Rozalia -Już dała parę razy pokaz, ze sama nie ma ogłady. -odpowiedziała. 00:38:36 * Beatrycze tym razem mogła popodziwiać Mehima w świelte dziennym. Błądziła obiema dłońmi po nim. 00:42:42 *Mehim 'Zdaje się, że nie zwiedzimy Barcelony' - powiedzial przygarniając Beatrycze bliżej do siebie. 00:43:18 *Aleks 'nie kłopocz się nią. Wymówiłem Emilio na targu. Więc jest tam względny spokój.' 00:43:34 *Martin przemykał na statek. Z daleka widział już Aleksa, Rozalię i Emilio. 00:43:53 *W tym samym czasie dwóch mężczyzn przystanęło na drewnianym pomoście między zacumowanymi statkami. Przyglądali im się pilnie, aż w końcu podeszli do Galeonu Condesa. - Nada się? – spytał wysoki blondyn o roześmianych oczach. Miał na sobie rozchełstaną, włożoną w brązowe spodnie, białą koszulę, mocno przybrudzoną, na którą spływały jego długie złote włosy. Na piersi błyszczał mu złoty naszyjnik.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:230
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47885
00:44:32 *Nieco za duże spodnie spinał mu zdobiony srebrem pas, do którego przyczepiona była solidnej jakości szabla. Przestępował teraz z nogi na nogę, jakby nie móc ustać w miejscu. – No, Bill, a ten? Nada się? 00:45:47 *Bill był niewysokim brunetem, niższym od kolegi o głowę, o skroniach przyprószonych siwizną. Miał na sobie długi czarny płaszcz przybrudzony nie mniej niż koszula jego towarzysza. Jego spodnie również były bardzo ciemne, a do całego obrazu dopasowała się kilkucentymetrowa czarna broda z kilkoma szarymi nitkami. 00:46:24 *- Jeśli nie nabiera wody, to się nada – odrzekł sucho Bill, znany w pewnych kręgach jako William „Bill” Bent. – Nie mamy zbyt dużego wyboru. Czas nas goni. I nie tylko czas. Powiedziawszy to spojrzał w stronę miasta, jakby obawiając się, że na pomoście zaraz ktoś się pojawi. Ale nie wyglądał na przestraszonego. I nikt się nie pojawiał. 00:47:13 *Jego wysoki kompan z rozchełstaną koszulą, Jeremy Pride, podążył wzrokiem w tę samą stronę. Mocno się zaniepokoił. Był młodszy od Billa o osiem lat i choć często sprawiał wrażenie odważnego, owa odwaga ulatywała z niego w chwilach takich jak ta. Nie dojrzał jednak nikogo, co delikatnie go uspokoiło. 00:47:50 *- Dobra, Bill – mówił, nachylając się do siwej skroni Williama Benta – to ja wejdę i spytam, dokąd płyną. – Bill przytaknął. – A jeśli nie płyną do Anglii…? Głos zwykle pewnego siebie Jeremego Pride’a załamał się. - Spróbujemy z kimś innym – odparł Bill, ale w oczach towarzysza dostrzegł kolejne pytanie, więc odpowiedział i na nie: 00:48:28 *- I jeśli nie znajdziemy transportu do Anglii… Po tym, co zaszło… Hm. Cóż, mówię, że żaden pirat nie umarł ze starości, prawda? Zwykle poważny Bill roześmiał się gromko, Jeremy widział go tak ledwie kilka razy. Zrozumiał jednak i podszedł do stojących na pokładzie Condesy marynarzy, zajętych przeróżnymi drobnymi pracami. Tu wrócił do swojej standardowej postawy. 00:48:43 *Rozalia - Ile Ci oddać?- zapytała. Wolała nie mieć długów u Aleksa. W tem Emilio zauwazył Martina. -To ten- powiedział wskazując na niego. 00:49:08 *Jasne włosy wystawały z szeroko rozpiętej koszuli, grzywka była niedbale opuszczona na czoło, przestępował z nogi na nogę, a zawadiackie i roześmiane oczy zaczęły rozmowę jeszcze zanim padły pierwsze słowa, rozluźniając atmosferę. 00:49:21 *- Witajcie, szanowni panowie! – powiedział głośno i od razu dodał: - Czy płyniecie może do Anglii? A jeśli tak, to moglibyśmy, ja i mój towarzysz, porozmawiać z kapitanem tego cudu techniki.. Hmm… ? Hm? 00:49:39 *Aleks 'Nic. Oddałaś połowę skarbu' - powiedział. Zerknął na Martina. 'Zabiję go później.' 00:50:16 *Lars prawie podniósł się z pozycji siedzącej. Prawie. 'Kapitan zszedl na ląd, ponoć pod portem stoi' 00:50:43 *Lars 'Za niedługo będzie.' - w końcu wstał. 'Zaciągnąć się przyszliście?' 00:51:03 *Lars zmierzył nowych wzrokiem. Ten jeden wyglądał mu na żeglarza. Drugi - za cholerę. 00:51:36 *Jeremy: - Poczekamy więc na niego. Zaciągnąc na tę wyprawę, jeśłi do Anglii płynie. - Spojrzał na stojącego za nim Billa, zauważył aprobatęw jego wzroku. - Jak do Anglii, to przyłączymy się z radością! 00:51:42 *Rozalia - Dziekuję za opiekę nad nim, a tamtego dorwę prędzej niż Ty- powiedziała złośliwie. 00:52:54 * Essy wyszła z kajuty i zauważyła obcych mężczyzn przy statku. Podeszła zaciekawiona. - Kto to jest, Lars? 00:53:11 *Lars 'Do samego Liverpoolu. Żeglowaliście? 00:53:41 *Lars 'Pani kapitan? Panowie chcą się zaciągnąć. ale nie wiem, czy są świadomi tego o co proszą' - roześmiał się. 00:54:04 *Jeremy aż prychnął w reakcji na to pytanie, chciał odpowiedzieć, ale Bill stanął obok niego i to on przemówił: - Tak, żeglowaliśmy. 00:55:07 * Essy - Czy panów ktoś tu przysłał? - zapytała, myśląc że Aleks zaproponował im dołączenie do załogi. 00:55:15 *Rozalia -I zaś pobrudze kieckę. - powiedziała bardziej sama do siebie niż do Aleksa, mając na mysli, ze Martina nie wypuści tak łatwo nienaruszonego. 00:55:20 *Aleks 'Chcesz iśc do miasta sama?' - zapytał zerkając na Rozalię. 00:55:24 *Bill wyglądał dziwnie. Często nazywano go Małym Wielkim Człowiekiem . Ale nie tu, nie w Europie. Tu był nieznany. I nie chciał tu być. 00:56:06 *Rozalia -Tak.- powiedziała i wzięła jego dłoń połozyła na boku gorsetu. -Czujesz? Jestem uzbrojona- 00:56:10 *Aleks 'Pobrudzisz to zdejmiesz. Najwyżej ci pomogę.' - uśmiechnął się. 00:56:47 *Aleks 'Pokazałbym ci podobną sztuczkę, ale mogłoby się źle skończyć' - roześmiał się. 00:57:30 *Bill: Pozwólcie, że usiądziemy w spokoju, czekając na kapitana. Rozumiem, że przyjąć kogoś obcego na taki statek podejmujecie ryzyko. Powiem wam więc, że zależy nam na dostaniu się do Anglii, to wszystko.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:230
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47886
Jesteśmy gotowi pracować jak inni. Ja chętnie zajmę się nocną nawigacją. Jeremy potrafi co nieco ugotować. Chodzi nam o dopłynięcie do Anglii, Liverpool pasuje jak ulał. A potem pójdziemy w swoją stronę. 00:58:04 *Rozalia - W miejscu publicznym nie wypada- zasiała się. 00:59:05 *Emilio -Teraz rozumiem co znaczy bezczelny podrywacz- powiedział patrząc na rodziców. 00:59:18 *Aleks 'Zdaje się, że Amelia się zmyła, więc i tak nie miał by kto zostać z Emilio. A zostawić go samego to jak zbankrutować' 00:59:32 *Aleks 'Opanuj się chłopcze. Mówisz o swoich rodzicach' 01:00:16 *Lars 'Pani kapitan? Ja nie decyduję. Ja mogę tylko wspomnieć że na tylu ludzi Gregor ledwo przędzie' 01:00:46 *Emilio zawstydził się i skurczył. -Przepraszam- odpowiedział zmieszany. 01:00:47 * Essy przyjrzała im się uważnie. - Dobrze. Witamy na pokładzie - była pewna, że Aleks nie będzie mieć nic przeciwko. No, oprócz tego, że wcześniej się z nim nie skontaktowała. Posłała um uśmiech. 01:01:04 *im 01:01:54 *Rozalia -Wezmę go ze sobą- zadecydowała. 01:02:52 *Jeremy błysnął białymi ząbkami w odpowiedzi na uśmiech, pogładził palcem swoją brew i powiedział: - Kobieta kapitan, a niech mnie. Zaszczytem będzie służyć na ty mstatku, choćby i krótko służyć takiej niewieście 01:03:14 * Essy - To dostanie kucharza do pomocy. Jak się zwiecie? 01:03:29 *Bill dodał sucho, trzymając ręcę złączone za plecami: - Kobieta kapitanem? Niektórzy uważają, że sama obecność kobiety na statku przynosi pecha. 01:04:01 *Rozalia -Ale zostaw mi troszkę z tamtego, bo wiem, że teraz będziesz pierwszy- 01:04:16 *Lars 'Nie mówcie tego Johnsonowi. Twierdzi że sprzeciwianie się mu przynosi pecha. I coś w tym jest' - uśmiechnął się odchodząc kawałek, nim Essy zruga go za wtrącanie się. 01:04:25 *Jeremy spojrzał na Billa i dostał przyzwolenie. : - Ja jestem Jeremy Pride, a to William Bent. Pochodzimy z Anglii, choć dość długo nas tam nie było. 01:05:31 *Aleks 'Niełatwo będzie ale się postaram' 01:05:48 *Aleks 'Zważywszy na wizję zdjęcia tej sukni' - roześmiał się. 01:06:59 * Essy nie skomentowała słów Larsa, choć lekko zmrużyła oczy. - Kapitan Essy - przedstawiła się również, wracając spojrzeniem do mężczyzn. 01:08:15 *Rozalia odpowiedziała mu jednoznacznym uśmiechem. -No chodź urwisie, trzeba coś zjeść normalnego- odezwała się do syna. 01:08:35 *Bill skłonił się przed Essy po czym dodał: - Miło mi. Jak mówiłem, z radością zluzuję twoich ludzi, pani kapitan, z obowiązków nocnej służby nawigacyjnej. Większość ludzi woli spać w nocy, ja jednak lubiębyć wtedy w pełni świadomy. 01:08:47 * Beatrycze -A jest tu co zwiedzać?- zapytała nieco figlarnie. 01:09:36 *Mehim 'Zależy. Do trapu już zwiedziłaś. Niżej jest więcej atrakcji' - nie puszczał jej ani na kawałek. 01:10:19 * Essy - Zobaczymy jak poradzisz sobie na bocianim gnieździe. A ciebie - zwróciła się do Jeremy'ego - od razu mogę przedstawić naszemu kukowi. 01:10:27 *Aleks 'Jakbyś trafiła na normalne żarcie, zamów ile wlezie, zapłacę na miejscu' 01:11:43 *Rozalia -Oczywiście panie kapitanie- odpowiedziała tak jakby słuchała rozkazu. 01:13:14 *Bill powiedział: - Momencik. Jeremy, wnieś nasz mały dar na statek. - Chłopak poszedł na pomost i przytargał sporą beczkę na rozklekotanych kółkach. William dodał: - Nasze małe wkupne, hiszpański rum. Na statek z pustymi rękoma wejść się nie godzi, szczególnei cudzy. Jeremy, zobaczymy się później. Ja natomiast z chęcią rozejrzę się po statku. 01:15:19 * Essy była zaskoczona i rozbawiona. - Podarek przyjmujemy, ale nie myślcie, że ktokolwiek będzie wam za to folgować. 01:16:36 *Aleks skierował się na statek. Musiał znaleźć Martina i sprać mu pysk. Już z oddali widział Essy na pokładzie. 'Sądziłem że uciekłaś na zakupy. Dopiero Emilio doniósł mi że uciekłaś z zakupów' 01:17:08 *Bill odparł z pełną powagą, mając w pamięci doświadczenia ze swojego czterdziestoletniego życia: - Na morzu nie ma zabawy, doskonale o tym wiem. Jeśli nie wiesz, jakie są twoje zadania, zginiesz. Jeśli chcecie mi dodać coś poza nawigacją, powiedzcie terraz i miejmy to z głowy. 01:17:50 * Essy - Uciekłam z zakupami - poprawiła, szczerząc ząbki. - Nowi członkowie załogi - wskazała brodą na mężczyzn. 01:18:02 *Aleks 'Rekrutujesz sobie ludzi? A czemu ja nic nie wiem?' - zrobił głupią, dziecięcą minę. 01:18:24 *Aleks przyjrzał się im obchodząc. 'Wiedzą z kim płyną?' 01:18:43 * Essy - Z nami... Do Anglii... 01:18:52 *Aleks 'Kurs bierzemy na Liverpool. Z małym postojem dla mięsa rekina. Fanaberia ogniomistrza' 01:18:56 * Essy spodobały się słowa Billa. 01:19:01 *Jeremy, oparty o beczkę, byłzdezorientowany. Dwóch kapitanów? Mężczyzna i kobieta? Bill nie zareagował w żadne sposób, przyglądał się tej dwójce. 01:20:25 *Bill: - Jak się do was zwracać? 01:20:25 * Essy - Bill, tak jak mówiłam, zobaczymy czy nie zaśniesz na wachcie, potem co najwyżej wymyślimy ci coś jeszcze. 01:20:55 * Essy - Pani Kapitan, Kapitan 01:21:21 *Aleks 'Czyli, słuchacie jej, a jak zaczyna wygadywać farmazony, słuchacie mnie' - roześmiał się. 01:22:15 *Aleks podszedl do opartego człowieka. Zlustrował go od góry do dołu, 'Dla kogo pływałeś?' 01:22:20 *Jeremy- Całkowicie zrozumiałe, to znaczy nazewnictwo. I jasne. Podoba mi się. - On też się roześmiał. Bill lekko uniosł jeden kącik ust i spojrzałw stronę morza. - Kiedy wypływamy? - dodał 01:23:12 * Essy odwróciła się do Aleksa. Pytanie sugerowało, że może skądś go kojarzy. 01:23:29 *Jeremy - Eeee... No dla niego. Tylko dla niego. - Wskazał głową Billa. - No nie do końca, bo wcześniej chwilę pływałem z niedoszłym teściem... Ale... no... heh, jakby to powiedzieć. Zmieniłem plany matrymonialne. 01:24:00 *Aleks 'A dla kogo on pływał?' 01:24:42 *Bill - Dla siebie - powiedział, patrząc w oczy kapitana. - Zawsze dla siebie. 01:25:42 *Bill pomyślał, że warto spuścić nieco z tonu, dodał więc: - Mam doświadczenie kapitańskie, ale znam swoje miejsce. Oczekiwałem przestrzegania wszelkich zasad kapitana na moim statku, a nieposłuszeńśtwo karałem ostro. 01:25:46 *Aleks zmrużył oczy patrząc na Billa. 'Nie wyglądacie' - uśmiechnął się szeroko. 'Stawiam mieszek złota że nie zechcą wysiąść w Liverpoolu' - rzucił Essy wyzwanie. 01:26:39 *Bill kontynuował: - Tu nie jestem kapitanem, najwyraźniej wy dwoje nimi jesteście. Dlatego proszę o zasady i obowiązki, żeby wiedzieć, do czego się stosować. I jeśli zaakceptuję te obowiązki, to nei złamie naszej umowy. 01:26:53 *Aleks zwrócił się do Billa. 'Dziw bierze, żeśmy na siebie nie wpadli.' - powiedział. 'Ale... Antyle już nie te same.' 01:27:19 * Essy - Zgoda - odparła bez wahania. - Darmowe złoto chętnie przyjmę. 01:28:03 *Bill - Gby byłem młody, marzyłem o Karaibach. Życie jednak zawiodło mnie na inne akweny. 01:28:13 *Aleks 'Zdradę i nielojalność karam śmiercią. Próbę gwałtu, rownież. O ile żadna z moich pań tego nie zrobi. Mniejsze przewiny kosztują trzy noce w okowach' 01:28:49 *Aleks 'Dobrze, żeś zawrócił, na tych morzach nikt mi się nie postawił' - powiedział. On już wiedział co to znaczy pływać dla siebie. 01:28:49 * Essy - Chyba, że cię kapitan polubi - dodała. 01:29:00 *Jeremy spojrzał z niepokojem na Aleksa: - Macie z kimś na pieńku? Oczekujecie bitki na drodze do Liverpoolu? 01:29:25 *Aleks 'Essy, nie lubię przekreślać ludzi na starcie ale... naprawdę, słabo widzę jego osobę w kiecce' 01:30:18 *Aleks 'Na tym statku przebywa mój syn. Narażenie go też karam śmiercią. Możliwe że hiszpańska flota zechce bić po plecach. Radzę sobie z tym' 01:30:27 *Bill spojrzał na Aleksa zimnym, lecz obojętnym wzrokiem. Znał kilku takich jak on i nauczony doświadczeniem wiedział, gdzie przebywają. Najczęściej były to cmentarze. Nie skomentował więc. Nie zależało mu na kłótni z kapitanem statku, który może wyciągnąć go z tarapatów. 01:30:56 * Essy - Wiem o czym myślisz, Aleksie, ale to chyba coś więcej niż zwykłe lubienie... 01:31:34 *Aleks' Zależy kto kieckę ubiera i kto jak zdejmuje' - roześmiał się. 'jak nasz maly zakład?' 01:31:54 * Essy - Szykuj złoto. 01:32:04 *Jeremy spytał - Lubienie? A kto tu kogo lubi? Żebym wiedział, kogo tykać nie wolno. Hm? - spytał, znów śmiejąc się oczami. 01:33:07 * Essy - Pytasz o panie czy panów? - uśmiechnęła się.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:240
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47887
01:33:26 *Bill - Jeremy, nie wiem, czy to nasze sprawy. 01:33:39 *Aleks wybuchnął głośnym śmiechem. 'I jedne i drudzy wiedzą jak się bronić' 01:33:48 *Jeremy przełamał się i odpowiedział bez zgody Billa: - Oj o panie, panie! 01:35:27 *Bill - Skoro mamy już załątwione najważniejsze sprawy, pozwolicie, że się oddale. Kapitanie, kapitanie. - Skłonił się obojgu i odchodził na obchód statku.- Jeremy został przy Essy i Aleksie. 01:35:51 * Essy - Niestety, z paniami akurat jest gorzej. Chociaż została taka jedna, ciemnowłosa... Rzuca się w oczy. 01:36:14 * Essy spojrzała za Billem. 01:37:08 *Jeremy - Z paniami na statku zawsze jest gorze, ale z reguły ich nie ma. Więc u was i tak jest lepiej niż gdzie indziej - powiedział, łapiąc kubki stojące obok beczki i nalał hiszpańskiego rumu: - Za naszą wyprawę! - krzyknął i uniósł swój kubek. 01:40:43 * Essy przyjęła kubek i uniosła z uśmiechem do toastu, wypiła. - Myślę, że dla kogoś takiego problemem jest tylko nieobecność kobiet - puściła mu oczko. 01:41:42 *Aleks 'Do Liverpoolu droga spokojna. Panie nie będą zawadzać' 01:42:15 *Jeremy, uśmiechnięty od ucha do ucha, chciał oprzeć się o beczkę, układając sobie grzywkę machnięciem głową, ale zrobił to tak nieostrożnie, że ześlizgnął się z beczkowej powierzchni i runął na pokład, oblewając swą przybrudzoną koszulę rumem. Zaczerwienił się ze wstydu. 01:44:22 *Jeremy - Cholera, jeszcze w porcie jesteśmy, a ja już się przewracam. I to na trzeźwo... - Spojrzał na Essy i czekał na jej reakcję. - Może zmienimy to ostatnie? 01:45:20 *Aleks 'Przynajmniej wiesz co dobrze w życiu na morzu' 01:45:41 *Bill, odchodząc, pomyślał, że Jeremy nigdy się nie zmieni. Nawet, kiedy chodzi o jego przetrwanie, ich przetrwanie, on jest skory do rozrywki kiedy tylko poczuje się troszkę bezpieczniej. Bill patrzył na wszelkie defensywne i ofensywne aspekty statku. Był pod wrażeniem. 01:46:07 * Essy zaśmiała się krótko. - Nie wyglądasz na kogoś, kto nie przywykł do komplementów, więc zakładam, że kobieta-kapitan naprawdę cię zaskoczyła. 01:47:36 *Jeremy - Oj, pani kapitan. Większość kobiet nie wie czego chce, większość mężczyzn też ,nie przeczę, ale kobieta kapitan? Z założenia raczej wie, czego chce i umie po to sięgnąć - powiedział i otrzepał ubranie, ciesząc się z rozluźneinia atmosfery. 01:49:39 Narracja: Galeon byl świeżo wyremontowany. W Muxii udało się uniknąć starcia. Wyglądał jak nowy. Ponad czterdzieści dział na każdej burcie też robiło wrażenie. 01:51:01 *Bill poczuł się bezpieczniejszy, przystanął na samym przedzie statku i pomyślał, że warto się położyć spać przed pierwszą nocną zmianą. Był świetnym nawigatorem. Gwiazdy kierowały go bezbłędnie do celu. Nie mógł się doczekać wypłynięcia. 01:51:21 *i gwiazd. 01:51:56 * Essy uśmiechnęła się po raz kolejny. - Zawsze - odparla. - Jeremy, powiedz, co was przygnało do Barcelony? 01:52:44 *Jeremy skrzywił się i zmieszał, wyraźnie mocniej niż przy zawstydzającym upadku sprzed chwili. - Czy muszę o tym mówić...? 01:53:52 * Essy - Nie, choć nie ukrywam, że będę zawiedziona odmową. 01:54:49 * Beatrycze odłączenie (timeout) 01:55:26 *Jeremy spojrzał na Billa. Wiedział, że spostrzegawzza osoba od razu wychwyci relacje między nimi. To Bill był tym, za którym się idzie. Jeremy podążał. - Ech - zaczął w końcu..... 01:56:49 *Jeremy - Mamy kłopoty, ale to Bill powinien być tym, który o nich powie. Ja nawet nie do końca znam ich naturę. Ale nie musicie się niczego obawiać z nasze jstrony. - Spojrzał miło na Essy. - Chcemy się dostać do Anglii i jak się nam to uda, to kłopoty powinny zniknąć. 01:56:55 *Aleks 'Ktoś ich ściga. Tu ani zjeść, ani się napić, ani nawet burdelu porządnego nie ma. Statków na lekarstwo. Zero handlu, zero perspektyw. Idealne miejsce by się ukryć. Lepsze niż Hawana' 01:57:57 *Jeremy - Byliście w Hawanie? - zapytał z iskiermiami w oczach. 02:01:59 *Marynarz - Pani kapitan! 02:02:04 * Essy - Czego? 02:02:27 *Marynarz - Może pani kapitan na chwilę podejść...? To ważne! 02:03:14 * Essy westchnęła. - Na chwilę to mogę. Wybaczcie - ruszyła w stronę mężczyzny. Ten coś do niej mówił. Essy zmarszczyła brwi i po chwili zeszła z nim pod pokład. 02:10:42 *Aleks roześmiał się. 'Czyli nie pomyliłem się. Równie dobrze możecie być zwiadowcami tutejszej gwardii, będę spokojniejszy jeśli do porannego wypłynięcia pozostaniecie na pokładzie' 02:19:36 *Aleks 'Gdzie pływaliście? Musiałem choć slyszeć' 02:19:39 *Jeremy -Zwiadowcami gwardii? Nie no, kapitanie, nie mamy nic wspólnego z gwardią żadną tutejszą. I ci, co nas chcą dopaść też nie mają. Też są... Hm... No, nietutejsi są. I wcale nie jest ich tu dużo tak narpawdę. Ale z każdą chwilą może być więcej, więc dlatego zależy nam na wypłynięciu jak najszybszym. 02:20:27 *Aleks 'Nie zostawię syna w mieście. Musimy na nich poczekać.' 02:21:01 *Aleks 'Nie planowałem tu ani kobiet, ani dzieci. Ale skoro już są, dałem słowo że dopłyną bezpiecznie, a ja dotrzymuję słowa' 02:22:00 *Jeremy - No nie, nie nalegamy. To nie nasz statek. Bill chyba myśli, że nic nam u was nie grozi. Jakoś spokojeni wygląda, a ja mu ufam. - Przyjrzał się schodzącemu pod pokład towarzyszowi. - No więc skąd u was kobiety i ddzieci? 02:35:42 *Aleks 'Sugerując się twoim wiekiem, nie będę ci mówił skąd biorą się dzieci' - roześmiał się. 'Miałem coś istotnego do załatwienia. Powiedzmy, że te panie... są mi bardzo drogie. Tak. To dobre określenie.' - było mu wesoło. 'Pani ogniomistrz to najlepszy strzelec na tych morzach. Mierzenie się z nią nie ma wiele sensu. Kobieta, która wróci tu z synem to właścicielka tamtej' - wskazał ręką 02:36:19 *fregaty. Żadna z nich nie jest tu dla towarzystwa. Wszystkie walczą na równi z męzczyznami i mają swoje zadanie' 02:36:55 *Aleks 'Dziecko uczy się. Będzie pływać gdy skończy czternaście lat i dorośnie' 02:50:20 *Jeremy odwrócił wzrok i spojrzał na kobiety przechadzające się nabrzeżem. Były skąpo ubrane i mocno wymalowane. Zapewne były nierządnicami. Zaczął uderzać dłonią w beczkę wystukując rytm i śpeiwał: 02:51:17 *Żegnajcie nam dziś, hiszpańskie dziewczyny, Żegnajcie nam dziś, marzenia ze snów, Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów 02:52:16 *Jremy uśmiechał się radośnie niczym dzieciak i śpiewał dalej: 02:52:21 *I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, W noc ciemną i złą nam będzie się śnił. Leniwie popłyną znów rejsu godziny, Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił 02:54:35 *Jeremy wskoczył na drewnianą barierkę, koszula rozpięła się niemal całkowicie, odsłaniając porośniętą rzadkimi włosami klatkę piersiową, wyraźnie umięśnioną. Śpiewał ,a kilku marynarzy podchwyciło rytm 02:55:04 *I znów białe żagle na masztach rozkwitną, Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wight, I znów stara łajba potoczy się ciężko Przez fale w kierunku na Beachie, Fairlee Light 02:55:54 *Aleks obejrzal się na kajutę. Gdyby Essy była na pokładzie, Jeremy sprawiłby jej ogromną przyjemność. 02:56:11 *Zganił sam siebie. Przecież musiał umieć myśleć o czymś innym. 03:12:56 *Aleks 'Przynajmniej tyle tu można kupić. Coś to żarcie nie nadchodzi' - wyjrzał w port. 'Najwyżej uraczymy się wołowiną, jak zwykle'
»Zamieszczono 05-10-2016 18:250
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47888
____________________________________________________________
04.10.2016
____________________________________________________________
»Zamieszczono 05-10-2016 18:270
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47889
10:21:51 *Aleks 'Lepiej pójdę sprawdzić co z nimi. Obydwoje, zdaje się, lubią kłopoty' - powiedział kierując się na trap. Spojrzał na kajutę. Spodziewał się że Essy czeka. 'Nic jej nie będzie' - pomyślał. 10:32:30 *Rozalia zaprowadziła syna do tawerny. Tym razem zachowywała się jak mama, a nie jak kapitan, co było zadziwiające dla Emilio, ale do zaakceptowania. Kobieta też zamówiła większą ilość posiłków na statek, zgodnie z prośbą Aleksa. 10:35:23 *Rozalia straciła poczucie czasu, ale była pewna, że nie tylko na nią wszyscy czekają, więc ociągała się z powrotem na galeon. 10:43:32 *Aleks w końcu, po jakimś czasie, dotarł do tawerny. Nie pierwszej oczywiście. Sprawdzał wszystkie po kolei. Spodziewał się że Rozalia ma dość okrętowego jadła i zechce sobie zrekompensować to poświęcenie. 10:44:04 *Mehim leżał koło Beatrycze, gładząc jej skórę tuż nad piersią. Przyglądał się jej. Czyżby zasnęła? 10:49:12 *Rozalia akurat odbierała zamówione piwo z sokiem od barmana, który rozbierał ją wzrokiem. Tylko Emilio siedzący obok kobiety tonował jego zapędy. 10:51:53 *Aleks podszedł do niej cicho. Nie widziała go? 'Jak mija popołudnie? Zdążyłem się o was zmartwić' - uśmiechnął się. 10:54:40 *Beatrycze delektowała się bliskością Mehima. Otworzyła oczy i spojrzała w górę. - Takie zwiedzanie mu się podoba- wyszeptała. 10:55:52 *Rozalia była zaskoczona, za bardzo się rozluźniła i straciła czujność. -No przecież Ci nie uciekniemy- zażartowała. -Piwa?- 11:01:42 *Aleks 'Co dziwne, nic dziś jeszcze nie piłem.Chętnie' - uśmiechnął się spoglądając na barmana, czy ten domyśli się sam. 'Daj, ja zaniosę.' 11:06:40 *Rozalia - No kto by przypuszczał, ze będziesz bardziej trzeźwy niż ja- zaśmiała się. 11:08:35 *Barman zauważył i był niepocieszony. A taki kąsek mu się trafił. Już miał w klanach upicie Rozy, dzieciaka pozbył by się szybko, ale przyszedł najprawdopodobniej mąż. 11:17:42 *Aleks 'Nie wypominaj mi tego w chwili słabości.' - roześmiał się. ' 11:18:12 *Aleks 'Mamy dwóch nowych' 11:22:57 *Rozalia - No dobrze, odpuszczę Ci.- odpowiedziała. -Jak to dwóch nowych? Sprawdziłeś ich? Chyba nie są podstawieni?- zalała go pytaniami. 11:24:27 *Aleks 'Pewnie są. Ponoć... jak to określili, pływali dla siebie. Nakazałem pilnować by nie opuszczali pokładu do wypłynięcia. Nie są bardzo młodzi. Mogli zwiać Vane'owi. Na pewno ktoś ich ściga' 11:26:52 *Aleks 'Every nie mógł naprawić statku w te dwa, trzy dni. Ale to w sam raz tyle, ile potrzeba by goniec dowiózł konno raport z Muxii. O ile ostał się tam kto zdolny ten raport sporządzić' - ostatnie zdania wypowiadał już najciszej jak zdołał. Zdemaskowanie w przypadkowej tawernie mu się nie uśmiechało. 11:34:23 *Rozalia - Trzeba mieć na nich oko no i czy ten co ich ściga nie wyruszy w pogoń. A co do Everego. Do tej pory mam nerwa, że zwiał. Czas się zbierać do wypłynięcia- 11:39:57 *Emilio -Czemu tak krótko?- był zawiedziony, że muszą już wracać na statek. 12:06:52 *Rozalia -Niestety tak trzeba. Na statku też będziesz miał okazję do- spojrzała na Aleksa -rozrabiania- powiedziała jakby do obu. 12:09:18 *Beatrycze zamruczała pod dotykiem. -Kto by pomyślał, że tak chętnie będę oczekiwać dotyku mężczyzny- powiedziała bardziej sama do siebie. 21:30:41 *Aleks 'Na statku tylko ja rozrabiam. Emilio czeka ciężka praca. I nie żartuję. Chcesz, by kiedyś został kapitanem. Wierz mi, nie dałbym mu wiosła do łodzi, a co dopiero statku. Czy teraz czy za dziesięć lat. Nauka trzymania moresu to końcowa nauka' 21:31:23 *Aleks 'Pierwsza nauka, to nauka wymagania od siebie. Trzeba umieć odrzucić wszystko, i skupić się na swojej pracy. Jakby była jedyną rzeczą na świecie. Ale. By zrozumieć zalogę, jej obowiązki, trzeba je poznać od tej strony, po której mięśnie bolą każdego wieczoru' 21:32:42 *Mehim 'Dla mnie to również zaskoczenie. Pomyślałabyś że Kieł i Johnson będą pływać ramię w ramię?' 21:33:26 *Rozalia - I prawidłowo, jak popracuje ciężko, to i w nocy będzie spał jak aniołek- skomentowała. Odpowiadało jej to, że Aleks nie przerwie szkolenia Kła, mimo że za tydzień i tak młody schodzi z nia na ląd. -To co po piwku i wracamy?- 21:34:22 *Aleks 'I wierz mi Emilio, choćbyś nie wiem jak chciał, nie starczy ci sił na rozrabianie' 21:35:42 *Emilio spokorniał. -Tak jest kapitanie- odpowiedział z powagą. Zgodził się na szkolenie Kła, ba nawet poszedł entuzjastycznie nastawiony, to i zgodził się by szkolił go ojciec. 21:37:00 *Beatrycze -Co nie znaczy, że odpowiada mi dotyk każdego innego.- powiedziała i przesunęła ledwo opuszkiem po jego zewnętrznej stronie dłoni, aż do łokcia. 21:37:31 *Aleks był zaskoczony. Spodziewał się buntu i wzywania matki na wstawiennictwo. Teraz spojrzał z dumą. I zadumą. na dorosłego dziesięciolatka któremu nie bylo dane przeżyć prawdziwego dzieciństwa. Będzie musiał wymyślić mu zakres prac, który nie pozbawi dzieciaka całej radości. I chęci do psot. 21:38:48 *Mehim 'Zawsze możesz mu zedrzeć twarz. Niech no który spróbuje' - roześmiał się cicho. 'Mów co chcesz. Johnson to popieprzony dupek. Ale... dalej byłabyś przerażonym dzieciakiem uciekającym na każdy podniesiony głos. A nie jesteś. Stałaś się partnerem do rozmów' 21:40:50 *Mehim 'Będę musiał nawyknąć, że z czasem dorównasz im, i to ty będziesz osłaniać mnie' - roześmiał się. 21:42:51 *Emilio chciał zaimponować ojcu. Dlatego też poszedł do Kła, bo chciał kiedyś go (ojca) spotkać. Widział go przez chwilę, kiedy była wymiana miedzy jęcami a Beatrycze. Jednak nie widział sceny gdy Essy strzela do Aleksa, o żekomej śmierci Aleksa powiedział mu Kieł. Wtedy na chwilę stracił zapał, który odzyskał dopiero teraz. -Nie zawiodę Cie, zobaczysz- powiedział pewnie. 21:43:27 *Amelia chodziła jeszcze po mieście, upewniając się, że dobrze zapamiętała uliczki. Zastanawiała się nad tym, co powiedział Gregor i postanowiła spróbować. Wcześniej nigdy nie rysowała map. Tylko takie poglądowe. 21:44:30 * Aceris zmienia swój nick na Essy 21:45:03 * Essy to czego się dowiedziała od załogi było głupie i dziwne, ale to, że nie mogła nigdzie znaleźć Nate'a, który zajął się tą sprawą było już niepokojące. Rozglądała się uważanie po mieście. No gdzie on mógł pójść? 21:45:20 * MikeTayson opuszcza pokój. 21:45:24 *Beatrycze zaśmiała się. -Tak, będę pamiętać, by mieć naostrzone pazurki- powiedziała delikatnie drapiąc go po ramieniu. -Nie podważyłabym Twojego autorytetu- 21:45:29 *Aleks 'Wiem o tym' - uśmiechnął się. 'Nie rób tego dla mnie. Cokolwiek ci umożliwię, będzie dla ciebie. Po to byś kiedyś, mając 20 lat, mógł decydować. A nie słuchać' 21:46:02 *Mehim 'Zniósłbym to. Nie zniosę tylko, jeśli z brawury i chęci udowadniania siebie światu coś sobie zrobisz' 21:46:52 *Mehim 'Przykra rzecz. Musisz rozpocząć naukę walki. Noga jest zagojona. Jesteś młoda, świeża, śliczna. Wierz mi, na przepełnionym mężczyznami statku tyle wystarczy by kultura zniknęła za burtą' 21:49:45 *Emilio -zapamiętam każdą naukę. Nawet zostane na statku, jesli pozwolisz- był coraz bardziej rozochocony. 21:51:39 *Rozalia zmarszczyła brwi. Nie poto Aleks chciał ją uziemić, żeby Emilio został z nim na statku. 21:51:46 *Aleks 'W żadnym wypadku. Osiądziesz z matką w Liverpoolu, w gospodarstwie. Tam zajmą się tobą nauczyciele. To, że zalatwilem sprawę z kurami, nie było zaslugą ani pracy,ani walki. Było zasługą znajomości zasad,kultury. Tego nie nauczysz się na statku.' 21:52:40 *Aleks 'Przyjmując nauki, znając języki, łacinę, ciekawostki naukowe, wiedząc jak zachować się na przyjęciu, otworzysz sobie drzwi wszędzie. Nie mając tego, zginiesz szybko, jak pozostali;' 21:53:25 *Aleks spojrzal na syna. Znów zachowywał się jak władza, nie jak ojciec. 'Nie odsyłam was Emilio by się was pozbyć. Odsyłam, byście mieli szansę którą ja miałem' 21:53:26 *Beatrycze nie była chętna do nauki walki. Ale też wiedziała, że Mehim nie będzie rzucał się na ratunek w każdej sytuacji. -Czyli skończyły sie wymówki- uśmiechnęła się. 21:53:32 * Essy widziała Aleksa z rodzinką przez okno karczmy, jakoś nie chciała im przeszkadzać nawet przez tak frapującą sprawę. Dostrzegła za to Amelię. - Hej, Amelia! Widziałaś Nate'a? 21:54:20 * Amelia -Nie.-odpowiedziała, odwracając się do Essy- Pomóc ci szukać? 21:55:14 *Rozalia już miała plan ewakuacji z lądu spowrotem na morze, ale Aleks własnie zabrał jej atut z rąk. Przekonał go, wiedział, że ma u niego posłuch.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:350
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47890
21:56:59 *Emilio - A będziesz choć raz w ciągu tego pół roku?- wymusił na nim obietnicę. 21:57:44 * Essy - Byłoby miło... W ogóle dziwna sprawa. Ktoś z załogi mi powiedział, że zaczęły ginąć buty. Zawsze jeden z pary. Pogadałam o tym z Natem i zaproponował, że się tym zajmie... Od tego czasu go nie widziałam, trochę się niepokoję. 21:59:05 * Amelia pokiwała głową.-Rozejrzę się.-spojrzała na dachy- Z góry lepiej widać.- Powiedziała i poszukała łatwej drogi na górę. 22:00:20 * Essy - Hm, dobry pomysł - przyznała i weszła na budynek obok, mniej sprawnie od Amelii. 22:00:44 *Aleks 'Będę.' - powiedział po prostu. 'Często bywam w Liverpoolu. Tam jest mój dom'-uśmiechnął się. 22:01:05 *Mehim 'Dzisiaj wypływamy. Na pewno nie chcesz zejść choć na chwilę?' 22:01:31 * Amelia zaczęła sondować wzrokiem ulicę po ulicy, przebiegając nad głowami ludzi. 22:01:38 *Emilio dumny z siebie siedział teraz wyprostowany i uśmiechniety. 22:02:18 *Rozalia -Ale też i będzie sprawdzał postepy, więc musisz sie dużo uczyć i pracować nad sobą- wtrąciła się. 22:03:05 * Essy pomyślała, że jak Amelia go nie znajdzie, to przepadł. Biegła w jej stronę, również się rozglądając. 22:03:07 *Batrycze -To zejdźmy. Ale chyba lepiej sie jakoś odziać- 22:03:28 * Saoya odłączenie (timeout) 22:04:49 *Mehim 'Ja wolę cię taką, ale fakt. Będą się gapić' 22:06:14 * Amelia najpierw szukała bliżej portu, a następnie oddalała się od niego szerokim zygzakiem. Cały czas była skupiona nad twarzami ludzi na dole. Zdarzyło się więc raz czy dwa, że gdzieś odbiła się za słabo i zamiast wylądować na nogach musiała się wciągnąć. Ani razu jednak nie było sytuacji krytycznej, która groziłaby twardym lądowaniem. 22:06:21 *Beatrycze - Taka jestem tylko dla Ciebie. No chyba nie chcesz się mną dzielić?- powiedziała z udawanym oburzeniem. 22:07:01 *Mehim 'I tak będę musiał. Ale do podziału jest tylko twoja duma i decyzje. nimi możesz obdarowywać otoczenie' - usmiechnął się. 22:07:18 * Essy zrezygnowała z gonienia Amelii. Zeszła na ziemię i zaczęła wypytywać ludzi, może ktoś go widział. 22:08:35 *Rozalia zamówiła ostatnie piwo dla siebie i Aleksa. Potem naprawde będa musieli wracać. Nie mogła rozszyfrować Aleksa. Spodziewała się, że będzie wściekły, ze się pogryzą, a on jest normalny. I to było podejrzane. 22:09:07 *Amelia -Gdzie on zniknął.-mruknęła pod nosem, zatrzymując się na chwilę przy targowisku. Tu była większa przestrzeń do ogarnięcia wzrokiem, więc potrzebowała więc trochę więcej czasu. 22:09:28 * Balwur wchodzi do pokoju PBC 22:09:57 *Mehim wstał, ubierając się. 'Dopóki nie dobijemy do portu, nie zwolnią mnie z fregaty. nie mają nikogo w zamian. Później może uda się płynąć razem' 22:12:03 *Aleks 'A może by kupić gdzieś kawę?' - myślał głośno. 'Są opracowania, jakoby była wielce szkodliwa. Ale... życie też jest szkodliwe. Każde jedno kończy się śmiercią' - uśmiechnął się. 'Podpytam barmana czy mają gdzieś w okolicy' 22:13:52 *Beatrycze - Podejrzewam, że pan kapitan nie chce by Pani rozalia pływała fregatą- wstala i ubrała się. Po chwili była gotowa. 22:20:25 *Rozalia -No to obietnica, po która sama wyciągnęłam rekę będzie Ci odpuszczona, jeśli zdobędziesz tę kawę- odpowiedziała. Słyszała o tym trunku, ale nie miała jeszcze przyjemności próbować. 22:21:01 * Balwur opuszcza pokój. 22:21:33 * Amelia pokręciła głową. I na targu go nie ma. Pobiegła dalej. Chyba nie wylazł z miasta, co? 22:22:35 *Barman - Panie? Kawa? Toć to tylko elita pija. Tutaj tego nie uraczysz, no chyba że... - zaczął się zastanawiać. 22:25:11 *Aleks 'Załóżmy że to kawa dla elity' - uśmiechnął się. 'Gdzie znajdę te elity w Barcelonie?' - sam zdawał sobie sprawę z ironii tego pytania. 22:25:39 *Mehim 'Co dwie głowy to nie jedna. Myślisz że planuje podkraść jej załogę?' - dumał okręcając pas. 22:30:02 *Barman -Taką panienke szybciej upić niż kawą imponować- zaśmiał się patrząc za Rozalią. -Ale jak już chcesz, Pan to trzeba do Klasztoru Santa María de Jonqueres iść- 22:30:50 *Beatrycze - Myślę, że już dawno to zrobił, nie bez powodu chce ją odciągnąć na ląd, choć ona zarzekała się, ze pójdzie tylko na pół roku- 22:31:41 *Amelia dotarło do końca miasta i nic. Na ulicach go nie ma. Ale gdzie mógłby być? Zeszła na ulicę i wracając do portu starała się zachaczyć jak najwięcej karczm. To jej zajmie chwilę raczej dłuższą niż krótszą. 22:31:47 * So Ji Sub wchodzi do pokoju PBC 22:32:00 * Essy łaziła od Annasza do Kajfasza, zbierając strzępki informacji. Według porady przekupki udała się teraz do klasztoru. 22:32:42 *Aleks przyjrzał się Emilio i Rozalii. 'Zdaje się, że to już mam za sobą. Mogę ją porozpieszczać kawą' - uśmiechnał się. Położył złotą monetę na barze, w podziękowaniu za informacje. 22:33:01 *Aleks 'Idziecie?' 22:35:08 *Amelia westchnęła zmęczona już po dwudziestej karczmie. Nie ma szans... Rozejrzała się za Essy. 22:36:15 *Rozalia -Idziemy- odpowiedziała z uśmiechem, odłożyła niedokończone piwo i podeszła wraz z synem do Aleksa. -To mają tu ten śmiertelny napój?- zapytała żartobliwie. 22:36:52 *Barman przyjął monetę mrucząc coś pod nosem o pierdolonych szczęściarzach. 22:42:48 * Amelia westchnęła. I Essy nie mogła znaleźć. Rozejrzała się za innymi znanymi twarzami. Nie znalazła Nate'a, nie znalazła Essy. Barcelona duża jest, nie będzie każdego przybytku z osobna przeszukiwać. 22:47:01 *Aleks 'Mają. Ale by go zdobyć, trzeba pogadać z klechami' 22:47:20 *Aleks 'A coś mi mowi, że z żeglarzami mają nie dość zacieśnione stosunki' - roześmiał się. 22:48:16 *Aleks 'Może po drodze spotkamy kogoś kto lepiej składa gębę gdy potrzeba ogłady' 22:48:54 *Aleks 'Zdaje się, że wiem gdzie ten klasztor.' - myślał w głos przypominając sobie wczorajszą wspinaczkę. 22:48:56 *Rozalia - A ja nie mogę z nimi porozmawiać? Pamiętam jeszcze jak być grzeczną, kiedy trzeba- odpowiedziała oburzona. 22:49:28 *Aleks 'Więc ty rozmawiaj, a ja rozejrzę się wowczas gdzie trzymają kawę' - puścił do niej oko. 'Chodźcie.' 22:51:52 *Rozalia przewróciła oczami, ale zgodziła się. Smak kawy ja kusił. Przyspieszyla nawet kroku. 22:52:55 * Amelia Amelia z braku pomysłu na siebie podeszła pod tamtą wieżę, na którą się wczoraj wspinała z Aleksem. 22:53:19 *Emilio -Tutaj jest ta wieża co tata się wspinał z chudą panią- wtrącił się nagle pokazując wieżę. Wczoraj z głupi tekst dostał upomnienie, ale już o nim zapomniał. 22:58:38 *Aleks 'I dokładnie tam idziemy.' - powiedział. Pewnie gdyby Rozalia była żoną, kochanką, dostalby teraz w pysk. Ale nie była. I Aleks zauważył już, że robi co w jej mocy, by przypadkiem nie pomyślał, że ma wobec niego jakieś oczekiwania. 22:58:40 * Sassi wchodzi do pokoju PBC 22:59:18 * Szpajku wchodzi do pokoju PBC 23:04:19 *Emilio -Jupi!!!!- powiedziała i wyrwał sie biegiem by dobiec pierwszy na miejsce. 23:04:25 Narracja: Z całej trójki tylko Rozalia nie rzucała się w oczy. Jasnowłosi panowie lśnili jakoby mieli lampy przyczepione do głów. Szczęśliwie Barcelona, mimo że niezbyt wykwintna nie była zabitą dechami wsią i nikt nie czynił dziewczynie uwag. 23:04:36 * Essy - Jesteś pewien? Ciemne włosy, niebieska bluzka? - dopytywała - I nie wiesz, co miał w tym worku? 23:04:56 *Zakonnik - Chwileczkę - zniknął na chwilę. - Gdy wszcząłem alarm i zaczął uciekać, zgubił to. - podał Essy buta. Lewego. 23:05:20 * Essy - Chole... - ugryzła się w jezyk, widząc jego minę. Już i tak miło z jego strony, że w ogóle zechciał z nią porozmawiać, z kobietą, nie było potrzeby go denerwować. - Ale brat mi pomógł. 23:06:02 *Rozalia już chciała złapać go za kołnierz, kiedy zmieniła zdanie. Na statu nie będzie miał okazji do wybiegania się. 23:07:22 *Beatrycze -To gdzie byś chciał pójść? Na piwo, czy może na coś normalniejszego do zjedzenia?- zapytała, gdy już uczesała włosy. 23:07:57 *Aleks 'Niech szaleje. Gdy was odwiozę, pokażę miejsce gdzie sam szalałem. Koń w gospodarstwie jest, może nie najlepszy ale dobry do wycieczek. Wyszaleje się za wszystkie czasy 23:08:20 *Mehim 'Chciałbym po prostu wyrwać się z pokładu. Jeśli plany dojdą do skutku, kolejny miesiąc spędzimy na morzu' 23:08:36 *Mehim 'Niby to wybrałem, ale ile można gapić się na deski?' 23:10:02 *Aleks 'To nie Amelia się tam kręci?' - spojrzal przed siebie.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:350
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47891
23:11:00 *Rozalia - Dlatego zrezygnowałam ze złapania go i puściłam przodem- odpowiedziała i przyjrzała się tam gdzie wskazał Aleks. -Chyba tak. To ta chyda pani chyba- zaśmiała się. 23:11:33 *Beatrycze. -Ja jestem gotowa, chodźmy, bo nam potem statki odpłyna i zostawią na patwę losu- 23:13:16 *Mehim 'Beze mnie fregata nie odpłynie' - rzucił. 'A nią dogoniłbym ich przed Anglią nawet jeśliby byli już pod Irlandią.' 23:14:03 * Essy wyszła z klasztoru i cóż... Nie spodziewała się ich tutaj. - O kogo ja widzę, państwo Johnson, cóż za niespodziewane spotkanie. Chyba nie zamierzacie oddawać syna do klasztoru? 23:14:09 * Amelia zobaczyła Aleksa. Skinęła mu głową, podchodząc.- Essy nie może znaleźć Nate'a. Przeszukałam ulice. Nie znalazłam.-zameldowała od razu 23:14:50 *Aleks 'no cóz, zrobiliśmy sobie małe wyzwanie. Widzisz tamtą wiezę?' - wskazał nad siebie. 'Miałem nadzieję że nikt nas nie zobaczy na jej szczycie. Ale widać dziecięce nieoczytane oko jest lepsze' 23:15:34 *Rozalia -Widzisz, obserwuje Cie od kiedy zdał sobie sprawę, że żyjesz- odpowiedziała. 23:16:14 *Aleks 'Postanowiłem się nawrócić' - oświadczył z uśmiechem. 'Słyszałem, że dysponują kawą' 23:16:35 *Aleks 'A co ciebie sprowadza w to pobożne miejsce?' - podjął grę oficjalnego tonu. 23:17:20 * Essy - Niejaki złodziej butów podobno się tutaj kręcił. I przy okazji zwinął kawę. 23:17:39 *Aleks 'niech mi ktoś wyjaśni, jak można zgubić uczonego? Uczony jest tam gdzie księgi. W bibliotece, urzędzie, archiwum, uniwersytecie, klasztorze.' 23:18:22 *Rozalia przewróciła oczami na złośliwą uwagę Essy. Jednak nie skomentowała jej. 23:18:46 * Essy - Chyba, że przerzucił się na kradzież obuwia. 23:19:02 *Rozalia rozglądała się za synem, który zdążył już wbiec do środka. No cóż, najwyżej dostanie kolejną nauczkę. 23:19:10 *Aleks spojrzał na nią jak na wariata. 'Na licho uczonemu buty?' 23:19:35 * Essy - Opis złodzieja pasuje do Nate'a - wyjaśniła. - A tego, to nie wiem. I to jeszcze buty nie do pary. 23:20:57 *Emilio, jak to dziecko, od razu zaczął patrzeć co by tu narozrabiać, nie pomny na wczesniejszą historię z kurami. 23:21:56 *Beatrycze -Jakby odpłynęłi bez nas, to dali by nam jednoznaczny znak, że możemy płynąć gdzie chcemy- 23:22:36 *Mehim 'Może warto zaryzykować?' - otworzył drzwi czekając na dziewczynę. 'Wiesz oczywiście, że bez ich statków nic nie będzie z planu podbicia wyspy?' 23:23:17 *Aleks 'Rozalia, chciałaś ich podpytać o kawę. Pewnie podejdą rozsądniej do tego pytania niż do pytania o uczonego - złodzieja żeglarskich butów' 23:23:54 *Beatrycze -Wiesz, że narazie nie mieliśmy rozmawiac o wyskie, tylko przejść pozwiedzać miasto?- 23:24:29 *Mehim 'Mój błąd.' - powiedział. 'Mam głowę nabitą tyloma napięciami, że dziw że nie zatopily statku' - skierował się na pokład. 23:24:52 * Amelia -Brzmi to dość abstrakcyjnie.-stwierdziła. 23:25:48 * Essy - Kpisz ze mnie? - obruszyła się. - Jakbyś się interesował trochę swoją załogą jak na kapitana przystało, to byś wiedział, że ktoś wykradł im buty. To nie żart. 23:25:53 *Rozalia -A kogo był pomysł by iść po kawę?- zapytała. Znów musiała sama przejąc inicjatywę i sama sobie wziać co chce. -Ale i tak musze znaleźć tego przystojniejszego blondyna- dodała i weszła do środka. 23:28:13 * Balwur odłączenie (timeout) 23:30:53 *Rozalia szukała wzrokiem najpierw Emilio, a potem zakonników, ale po głośnym huku spadającego świecznika, już wiedziała, gdzie znajduje się jej syn. A zaraz zbiegną się zakonnicy. 23:32:03 *Amelia -Młodemu znowu coś strzeliło do łba?-mruknęła pod nosem. 23:32:20 * Amelia weszła do środka. Małego trzeba ewakuować. 23:32:29 *Beatrycze - Chodź, trzeba się zabawić, bo nie możesz być wiecznie spięty- zadecydowała. 23:34:18 *Rozalia odnalazła syna, który przłapany na goracym uczynku stał na podeście i wspinał się wyżej, oczywiście zwalając wszystko co miał po drodze. -Emilio !- podniosła głos, była oburzona. - Złaź natychmiast- 23:35:20 * Amelia szykowała się już, by pójść po dzieciaka, jeśli nie posłucha Rozalii. 23:35:31 *Emilio -Ale ja chcę jak tata, wejść tak wysoko- powiedział, ale widzac gniewny wyraz twarzy matki od razu zmienił zdanie. 23:35:43 * Szpajku odłączenie (timeout) 23:36:10 * Amelia -Chcesz, to za pozwoleniem kapitana cię mogę nauczyć, ale nie tutaj.-zaproponowała. 23:36:25 * So Ji Sub odłączenie (timeout) 23:37:26 *Emilio -NAPRAWDĘ!?- krzyknął na cały klasztor. -To ja CHCĘ!- powiedział już schodząc, ale zaczepił się nogawką o zdobioną ramę obrazu. 23:38:13 * Amelia -Czekaj, czekaj, czekaj...-powiedziała, pokazując Emilio jego nogawkę.- Zwalisz obraz. Tego nie chcemy. 23:39:10 *Rozalia - Widzisz, teraz kombinuj jak zejść bez zniszczeń- powiedziała widzac, ze się zaczepił, nie miała zamiaru mu pomagać. WYkorzystała to by dac mu naukę. 23:39:56 *Emilio próbował się odczepić. Nawet nagłe szarpnięcie nie pomagało. Jednak po chwili zastanowienia wspiął się wyżej, by uwolnić napiety materiał. 23:40:45 * Amelia obserwowała tylko, czekając i w razie czego wypominając inne takie zahaczenia. 23:42:28 *Aleks 'Dziecku nic nie zrobią' - uśmiechnał się. Dlaczego? Dlaczego uważał że tak prosta rzecz jak pytanie o kawę może odbyć się bez problemów? 23:42:43 *CHłopiec ostatecznie zszedł na dół. 23:43:22 Narracja: oddgłosy 'wspinaczki' Emilio zaalarmowały zakonników. Zbiegli się na miejsce zbrodni. 23:43:42 * Essy - Muszę go znaleźć... Co mu odbiło? 23:43:57 *Zakonnik - Co tutaj się dzieje?- zapytał taksując wzrokiem kobiety i dzieciaka. 23:43:58 * Amelia rozejrzała się po zakonnikach. Spojrzała na Aleksa. Z tego też wybrnie? 23:44:02 *Aleks jako jedyny nie zamierzał czekać gdy inni świetnie się bawią. Postanowił za nimi pójść. 23:45:01 *Aleks 'Zupełnie nic. jesteśmy w Barcelonie przejazdem. Dziecko postanowiło was odwiedzić, ale stare mury nie sprzyjają młodocianej werwie i zahaczył o coś, ledwo uchodząc bez upadku' 23:45:02 *Emilio - Wspinałem się tam, bo był krzywo obraz powieszony - skłamał, doskonale wiedzac, ze ta krzywizna to efekt jego poczynań. 23:45:24 *Aleks 'Jest taki uczynny' - spojrzał z troską na chłopca. 23:46:19 * Amelia jak tylko wyjdą z klasztoru będzie się z tego śmiać. Na razie jednak zachowywała kamienną minę. 23:47:31 *Zakonnik ocenił surowo każdego z nich. -Zaraz poślę po odpowiednią osobą, która to poprawi- powiedział. Uznał, ze nie są złodziejami. 23:47:44 * Essy ruszyła przed siebie... Dokąd teraz? Nie rozumiała, po co Nate'owi buty? I kawa? I dlaczego ją okłamał... A może nie? Może zakonnik się pomylił? Setki pytań i tylko jedno było pewne. Nie zostawi go tak. 23:49:28 *Aleks 'Słyszałem, że klasztor ostatnio gorzej radzi sobie finansowo. Niedopuszczalne jest, by osoby duchowne, prowadzące innych w tych mrocznych czasach, musiały martwić się o tak przyziemne sprawy jak finanse' - zaczął. 23:51:14 *Zakonnik spoważniał. Nie wiedział skąd ten mężczyna ma takie informacje. -Nie stanowi to kłopotu - odpowiedział neutralnie. 23:53:18 *Aleks 'Gdyby stanowiło, zdaje się że mam pewne środki, które mogłyby wspomóc słuszną sprawę' 23:55:47 *Zakonnik - Ofiara jest dobrowolna i przyjmujemy każdą- odpowiedział. Wiedział doskonale, ze każdy datek się przyda, teraz gdy ich główny darczyńca przestał wysyłać środki. 23:56:25 * Amelia ''A ten znowu coś kombinuje.''-pomyślała, ale nie skomentowała. Spojrzała na młodego- Chyba cię stąd zabiorę, co?-mrugnęła. 23:56:57 *Emilio -O chuda Pani, jak tam zabawa z tatą?- zapytał całkowicie niewinnie. 23:57:59 * Amelia uniosła jedną brew.- W porządku. Ale nie mów mi Pani. Czuję się staro.-zaśmiała się-Mam na imię Amelia. 23:58:02 *Aleks z ledwością opanował się, by nie przykleić ręki do czoła. 23:58:38 *Emilio- A ja jestem Emilio Marrero- powiedział z uśmiechem. 23:59:18 *Aleks 'Akurat przewożę trochę ciążącego mi złota. Wiadomo, że nie mogę wrócić do rodzinnego portu z pustymi rękami, ale złoto to i zagrożenie piractwem, i chciwością, która jak wiadomo jest wielkim grzechem. Pomyślałem że mógłbym oddać wam część w zamian za coś lżejszego, co przyjemniej przewozić. Na przykład za trochę kawy' 23:59:19 *Rozalia tylko sapnęła niezadowolona. Emilio był zbyt bezpośredni i zbyt często chwalił się nazwiskiem. 23:59:37 * Amelia pokiwała głową- Miło.-powiedziała krótko.- Chciałeś się uczyć?-spytała, wskazując ścianę najbliższego budynku.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:350
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47892
00:00:46 *Zakonnik otworzył szerzej oczy, jak usłyszał nazwisko chłopca, ale zaraz Aleks odtwócił jego uwagę. Każda sakiewka pełna złota sie przyda. - To jest godne rozważenia- odpowiedział. 00:01:27 *Aleks spojrzał z uśmiechem na chłopca. 'Największy pirat tych wod' - roześmiał się. 'Ma tyle pomysłów... Kto wie kim zostanie? Artystą? Akrobatą?' 00:02:30 *Amelia -Przede wszystkim musisz znajdować odpowiednie punkty podparcia.-tłumaczyła, prowadząc chłopca w jakieś miejsce, gdzie będzie mniej ludzi i równocześnie wejście będzie w miarę łatwe. Znalazła budynek nie tak daleko od klasztoru. Miał ledwie dwie kondygnacje, wykruszony mur i okna, których łatwo można było się złapać. Przy ścianie stały nawet dwie spore skrzynie. 00:03:30 *Zakonnik -Tak, tak, na pewno go zapamiętamy- odpowiedział. -Pewnie państwo zmęczeni podróżą, z przyjemnością państwa ugościmy, strawą i miejscem do spania. Kawą również- brzmiał jakby chciał ich zatrzymać na dłużej. 00:04:07 *Emilio słuchał uważnie i obserwował Amelię. 00:04:39 *Amelia -To się nada na początek.-wskazała głową ścianę.- Nie masz doświadczenia. Najpierw pomyśl którędy, a dopiero później wchodź.-powiedziała. Reszta nauki opierała się już właściwie tylko na asekuracji i praktycznych radach. Czasem żartowała trochę. Jeśli prosił, prezentowała. Nie była idealnym nauczycielem, ale tak jak Emilio we wspinaczce, ona nie miała doświadczenia mentorskiego. 00:08:42 *Aleks 'Dziś jeszcze czas nam w drogę. Droga do domu długa, a morze zdradliwe. Krążą pogłoski o piratach. Ale gościnę przyjmiemy i chętnie zasięgniemy mądrego słowa' 00:13:28 *Zakonnik- Zapraszam, zapraszam.- powiedział. -A Chłopiec gdzie poszedł, nie zgubi się?- zapytał rozglądając się. 00:17:19 *Rozalia od razu była przekonana, ze zachowanie zakonnika jest było zmotywowane nazwiskiem jakie usłyszał. -Ciepło tu jakoś- odpowiedziała wachlując twarz dłonią, sugerując, żeby lepiej stąd iść i wracac na statek. 00:18:38 *Aleks 'Chłopca zabrała przyjaciółka. Z pewnością się nim zajmie. Pomaga od czasu do czasu.' - powiedział grzecznie. Spojrzał na Rozalię. 'Słabo się czujesz?' - grał. Nie powinienem był cię forsować tym spacerem' 00:20:01 *Aleks 'To pewnie ta zmiana klimatu'''''' 00:22:46 *Zakonnik -Przyniosę Pani wody, prosze poczekać- powiedział i wyszedł na chwilę. 00:23:43 *Rozalia zbliżyła się do Aleksa -Trza stąd wiać najszybciej jak się da, zareagował na nazwisko, więc pewnie zaraz zaalarmuję resztę- wyszeptała. 00:23:58 *Aleks 'Chodź' - objął Rozalię. 'Mają kawę, mają złoto, i pełno luksusowych świeczników' - szepnął. 'Mam nadzieję że jesteś uzbrojona.' 00:24:48 *Aleks 'Możemy spróbować, ale jeśli zastaną nas pod bramą, stracimy element ich zaskoczenia. Ich niepewności' 00:25:23 *Aleks zmarszczył brwi 'Wiem że czasem coś nagle wypadnie, ale jakbyś nie zwlekała 11 lat, to nosiłby moje nazwisko' - odsunął się od niej. 00:26:32 *Rozalia -Nigdy nie wychodzę na ląd nieuzbrojona- odpowiedziała. 00:27:33 *Aleks 'Skoro o wychodzeniu mowa, jeśli stąd wyjdziemy... co wątpliwe. Jeśli będzie gorąco, nadal mam kamyk. Sfingujemy ucieczkę. Zmienię postać. Ty się ukryjesz. Przynajmniej jedno zdoła wówczas wrócić na statek' 00:28:09 *Rozalia -Uciekłeś, nawet nie poczekałeś do rana, więc nie dziw się, ze zwlekałam tyle czasu, a nawet nie chcicłam Ci mówić- odpowiedziała. 00:28:41 *Aleks 'Ledwo już to pamiętam. Ale pamiętam pukanie w okno nad ranem, odgłosy pościgu. Kieł coś narozrabiał, musieliśmy uciekać' 00:29:25 *Aleks 'Czego oczekujesz? znałem tylko twoje imię. Później już cię nie spotkałem. Ani w Dublinie ani poza nim; 00:29:40 *Aleks 'Ty wiedziałaś jak mnie znaleźć' 00:32:36 *Aleks 'Obydwoje wiemy co się wtedy stało. Niedojrzały marynarzyk szukał na lądzie pocieszki i znalazł. Ale cholera... żebym wiedział, to nie zostalabyś z tym sama' 00:32:50 *Rozalia - To był przypadek, uznałam, że się wyhulałeś, dostałeś co chciałes i porzuciłeś, miałam tylko 14 lat. Potem już zajełam się czymś innym.- odpowiedziała. 00:34:04 *Aleks zapatrzył się w miejsce którym odszedł przeor. 'Co robiłabyś teraz gdybym wtedy nie odpłynął?' 00:36:13 *Rozalia - Już Ci mówiłam wtedy byłam zauroczona. Pewnie chciałabym płynąć z Tobą wbew wszystkiemu. O tak, własnie upierałabym się jak Beatrycze przy tym Twoim kwatermistrzu. Z drugiej strony stałam sie silniejsza i potrafię o siebie zadbać- 00:37:26 *Aleks rzucił jej krótkie spojrzenie, z serii tych które mało kto na świecie widział. Wstydził się, bo nie miał dla siebie wytlumaczenia. 'Ta twoja siła w honor mi nie idzie' 00:38:56 *Rozalia - Co masz na myśli?- 00:39:48 *Zakonnik nie wrócił ze szklanką wody, a do tego w asyście około 20 innych, już młodszych mężczyzn. - Pani Marrero, to trochę zuchwałe z Pani strony, że ciągle plami pani imię ojca uzywając jego nazwiska- powiedział. 00:40:53 *Rozalia -To jest raczej moja sprawa niz przypadkowego klechy- prychnęła. 00:42:10 *Aleks 'Zaraz... jakie plamienie? Jaki ojciec? Kobieta źle się poczuła. Nadal czeka na szklankę wody' 00:42:19 *Aleks miał nadzieję zrobić z nich głupców. 00:44:20 *Aleks 'Naprapwdę chcecie napaść w dwudziestu niewinną dziewczynę, matkę małego dziecka?' 00:44:35 *Zakonnik -Wyraźnie słyszałem jak dzieciak sie przedstawiał, a te nazwisko nie jest powszechne, dostaniemy za tę pannę kupę złota. Sa pogłoski, ze osobiście ojciec chce się z nia policzyć.- 00:47:34 *Aleks 'Ja znam inne pogłoski. Niewinna rodzina przychodzi do klasztoru chcąc złożyć datek i uzyskać handel, po czym zostaje zaatakowana bo dziecko coś bąknęło' 00:51:56 *Zakonnik -Panienka byla wcześniej innego zdania, doskonale zna temat- powiedział. 00:52:32 *Aleks roześmiał się.'Widziałem tę nagrodę. Trzy mieszki złota. Kto by pomyślał. Dumna Hiszpania sprzedaje zasady za trzy mieszki' 00:53:00 *Aleks 'Żądam wezwania straży. Gwardii jak trzeba!' 00:56:14 *Zakonnik - Trzy mieszki oferują Ci co chcą ją wieszać, ojciec daje więcej. Chce ją żywą, ażywą trudniej złapać- 00:58:06 *Rozalia zaśmiała się. Podeszła do zakonnika i wyciagnęła mieszek złota wysypując mu pod nogi. -Tylko złoto Wam we łbach?- zapytała. -Nie obchodzi Was to, ze ta świątynia spłynie krwią?- 01:00:44 *Zakonnik zmieszał się patrząc w chłodne spojrzenie kobiety. 01:03:31 *Aleks 'Mamy problem panowie bo ja też chcę ją żywą. Może niechaj straże to rozsądzą? Zdaje się że i moje nazwisko nie jest byle jakie?' 01:05:50 *Aleks szedł na sprawdzenie, czy w mury tego klasztoru straże mają wejście. 'Co zamierzacie zrobić? Po prostu pojmać ją i związać? Sądzicie że to ujdzie wam płazem? Gdzie te straże?' 01:06:41 *Rozalia -Oni nie chcą wezwać straży, bo nie dostaną zlamanego grosza.- powiedziała wzruszając ramionami. 01:08:14 *Zakonnik zmarszczył brwi. Miała rację. -Mogę uwięzić Was oboje.- warknął. 01:09:39 *Rozalia - Płyniemy do Laxe- odezwała się nagle. -Zanim opłyniemy państwo wy drogą lądową dacie rade dotrzeć szybciej. Wtedy kiedy załatwię sprawy pójdę z Wami- skłamała. 01:11:37 *Zakonnik myślał, kalkulował czy mu się to opłaca. -Nas jest tu więcej- stwierdził perfidnie się uśmiechając. 01:12:06 *Aleks 'Powiem wam co zrobimy.Wróćimy do bramy, wyjdziemy stąd, i sami wezwiemy straże' 01:12:40 *Aleks 'Co za czasy... Nawet w klasztorach napadają...' 01:14:30 *Zakonnik zacisnął pięści. -Bez straży!- wystraszył się albo o złoto, albo miał z nimi też na pieńku - Za ile będziecie w Laxe?- zpaytał. 01:15:03 *Aleks 'Dwa dni nim wpuszczą nas do portu' 01:15:22 *Aleks 'Jeśli wypłyniemy natychmiast' 01:17:30 *Zakonnik -Zgoda- 01:18:22 *Rozalia spojrzała na niego z niedowierzaniem. Był tak naiwny, że dał się nabrać? Podejrzane trochę. 01:18:31 *Aleks 'A co z kawą?' - zapytał. 'Skoro złoto przemawia do was, sprzedajcie kawę. Rozumiem że mnie jej ojciec nie poszukuje? Będę mógł dowieść kawę spokojnie do domu' 01:20:12 *Zakonnik pachnął ręką na tych co byli przy nim, by przynieśli worek kawy. -Zapłać jeszcze 2 mieszki i będzie Twoja- odpowiedział. 01:20:31 *Zakonnik machnął ręką na tych co byli przy nim, by przynieśli worek kawy. -Zapłać jeszcze 2 mieszki i będzie Twoja- odpowiedział. 01:21:08 *Aleks przeszukał się.'Mam półtora. ' - zwrócił się do Rozalii. 'Nie masz przy sobie wiecej?' 01:21:53 *Aleks 'Coś tu nie gra' - szepnął dyskretnie.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:360
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47893
01:22:07 *Rozalia miała jeszcze sakiewke złota. Wzięła ja na własne potrzeby i przyjemności, a wyszła taka klapa. Rzuciła w tego chciwego klechę tak by poczuł ciężar złota na brzuchu. -Mam kochanie- zaświergotała z uśmiechem. 01:22:47 *Rozalia -Mi też, za szybko puszczają- odszeptała. 01:24:10 *Zakonnik zgiął sie z powodu ciosu sakiewką. Jednak przyjął i złoto Aleksa, który mógł odebrać cały worek kawy. 01:24:10 *Aleks spoglądał na klechów zbierających rozsypaną sakiewkę. 'Pewnie chcą nas wyśledzić.' 01:25:11 *Rozalia - Albo to najbardziej nieudolni porywacze wszechczasów- odpowiedziała. 01:25:48 *Rozalia -Miło sie robi z Państwem interesy- powiedziała i ukłoniła się nisko. 01:27:07 *Aleks 'Donieście kawę na statek Admirała Lángara' - rzucił. 'To jego kawa' - uśmiechnał się. 01:29:08 *Rozalia udała się do wyjścia z klasztoru. -Już nigdy więcej nie pójdę do kościoła -skomentowała sytuację. -A młodego muszę nauczyć by nie był zbyt wylewny w przedstawianiu się- dodała. 01:29:44 *Aleks 'W Liverpoolu też mają urzędy. Syn powinien nosić nazwisko ojca' 01:31:09 *Rozalia -To nie będzie mu pasować do imienia wtedy- zażartowała. Pamiętała jak skomentował, ze nie podoba mu się imię syna. 01:33:18 *Rozalia -Ale skoro prosiłam o uznanie, to i nazwisko też przejmie- dodała po chwili. 01:33:22 *Aleks 'Ale doskonale komponuje się z 'nie być porwanym przez dziadka' 01:34:53 *Aleks zawrócił i chwycił za worek kawy. 'Pomogę wam. W końcu tu modły,nie siła, wam służą. Mogę liczyć na to że kawa znajdzie się na galeonie admirała?' 01:34:55 *Rozalia - A po co ojcu moje dziecko, to nie mam pojęcia, dał mi ultimatum albo wydziedziczy albo urodzę- powiedziała zamyślona. 01:36:08 *Zakonnicy przytaknęłi i zrozumieli gdzie mają donieśc worek. 01:36:26 *Rozalia -Ładnie pachnie ta kawa- zmieniła temat. 01:38:58 *Rozalia zwolniła nieco. Wyciągnęła szylecik zza gorsetu i zaczęła się nim bawić. Wedziała doskonale, ze Ci, którzy transportują kawę nie mogą wrócić do klasztoru. 01:40:37 *Aleks 'Na boga, kobieto... przestań' - zganił ją dyskretnie. 'Nie ich wina' 01:42:18 *Rozalia - To z przyzwyczajenia- odburknęła, ale schowała zabawkę. 01:44:17 *Aleks 'Dajże chociaż zająć się tym, co należy mężczyznom bo lada moment zaczniesz sikać na stojąco' - zdobył się na uszczypliwość. 01:48:05 *Aleks 'To dobry moment byś opowiedziała o waszych rodzinnych tradycjach. Na przykład tradycji wyznaczania nagrody za córkę' 01:48:32 *Rozalia - Nie zmienię się z dnia na dzień. Kogo Ty oczekujesz? Popchnęłeś mnie w tę stronę i zrobiłes ze mnie Neptuna, a teraz chcesz bym znów się zmieniła? 01:49:23 *Aleks spojrzał na nią przytrzymując wzrok na jej oburzonych brwiach. 'Nigdzie cię nie pchnąłem. To ty usiłowałaś pokazać że jesteś tak męska, że żaden mężczyzna nie jest ci potrzebny' 01:50:19 *Aleks 'Sądzisz że ten chłopak wybaczy mi to że nie znał mnie dziesięć lat? Cokolwiek powiesz, to ja będę winny' 01:50:33 *Rozalia - I pokazałam, a co do ojca, to pierwsze słysze, by się mną interesował.- 01:51:47 *Rozalia - Jest w Ciebie zapatrzony jak w obrazek. Myslisz, dlaczego chciał iśc tak chętnie do Kła?- 01:51:51 *Aleks 'Wiem że to takie nudne. Konflikt pokoleń. Ale on mi działa na nerwy. I chcę wiedzieć co go skłania do wyznaczania takich nagrod' 01:54:50 *Aleks 'Przykro mi że nie wiedziałem o Emilio. Że nie powiedziałaś. Że Kieł wiedzial przede mną' 01:56:36 *Rozalia -Nie chciałam byś wiedział, bo uznałam to za odpowiednią karę. Tylko nie wiedziałam, że wtedy musiałeś iść z powodów Kła.- 01:57:20 *Aleks roześmiał się. 'Mialem pytać już wcześniej. na ile kawałków zamierzalaś mnie pociąć nim spotkaliśmy się w Dublinie?' 01:58:55 *Rozalia pokaza palcem wskazującym i kciukiem przerwę na 2 cm. -Takie małe miały być- powiedziała. 02:00:51 *pokazała 02:01:12 *Aleks 'Zbliżamy się do statku. Pewnie musiałaś nauczyć się siać popłoch.Może będzie nam dane kiedyś zwierzyć się po pijaku. Dowiesz się skąd moje umiejętności. Pokażę ci jak to zrobić po cichu' 02:03:04 *Rozalia -Jakbym się nie nauczyła, to pewnie wylądowałabym w burdelu- odpowiedziała. 02:04:39 * dikajos wchodzi do pokoju PBC 02:05:06 *Aleks 'Przeprosiłem już. Teraz mogę zaoferować tylko to, co sam już posiadam.' - wzdrygnął się na samą myśl. Pewnie mialaby wzięcie. Mimo wszystko, szkoda by było. 02:11:31 *Rozalia -Wiem, przyjęłam przeprosiny. - odpowiedziała. -Tylko ciężko mi rezygnować z morza, ze statku, bo czuję, ze tracę kontrolę. Załoga mi się rozbiednie w pół roku, na fregatę też już ostrzą pazurki. Znów stracę coś stabilnego- 02:15:22 *Aleks 'Każ im odpłynąć na pół kilometra a Kłu udowodnić tę stabilność' - uśimechnął się. 'Stabilność to dom, adres pod który możesz wrócić. Ktoś kto czeka w nim na ciebie' 02:19:16 *Rozalia opanowała sie po chwili, przecież nie będzie mu pokazywać swoich słabości, ani wątpliwości. -Ty oddajesz tę stabilność zupełnie obcej osobie- zwróciła mu uwage. 02:21:37 *Aleks 'Oddaję kobiecie która dała mi syna. To nie byle co. Pewnie gdybyś mnie usidliła młodego i głupiego siedzielibyśmy teraz przy wielkim stole jadalnym i dyskutowali o zasłonach. Teraz mam na tyle oleju by wiedzieć czym taka moja troska się kończy' - roześmiał się. 'Niczym dobrym' 02:26:33 *Rozalia -Nie da się cofnąć czasu. Ani naprawić tego co już sie wydarzyło -odpowiedziała. -Wychowam Twojego syna na dobrego człowieka ale i też nie bezbronnego. Teraz ma pstro w głowie, ale jeszcze ma do tego prawo.- uśmiechnęła się. 02:27:42 *Aleks zerknął na mnichów. 'Śmiało! Trapem na pokład! Ludzi dziś brak, przecież z kobietą dźwigać nie będę'''' 02:29:15 *Zakonnicy przyspieszyli, byli mokrzy od poty, widać było, ze nie nawykli do fizycznych prac. 02:31:53 *Aleks 'Jesteś pewna?' - spojrzał na tę dwójkę. 02:32:45 *Rozalia -Tak- odpowiedziała. -Na statku jest Twój syn- odpowiedziała. 02:33:12 *Aleks 'Pójdę z wami, wskażę drogę. W dół, i korytarzem prosto' 02:35:13 *Rozalia wiedziała, jaki będzie finał. Jednak nie to miała teraz w głowie, a mianowicie to jak głupia była 10 lat temu. Wystarczyło taką rozmowę przeprowadzić wtedy i nie byłoby tylu problemów.
»Zamieszczono 05-10-2016 18:360
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47894
____________________________________________________________
05.10.2016
____________________________________________________________
»Zamieszczono 05-10-2016 18:370
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47905
19:34:03 *Emilio dłuższy czas przyglądał się ścianie. -To najpierw na skrzynie, potem korzystając z dziurach w murze na okno.- powiedział pokazując poszczególne etapy i za każdym razem przygladając się Amelii, jak reaguje na jego odpowiedź. 19:36:52 *Aleks szedł za mnichami zagadując ich wesoło, kierując ich w stronę ładowni. Obejrzał się czy Rozalia idzie za nim. W połowie drogi po prostu wysunął obydwa ostrza na raz, wbijając je w obydwa karki przed sobą. Gdy ciała upadły, przeciągnął je bliżej ładowni. Zatrzymał się i przyjrzał nieszczęśnikom. 'Nigdy nie zabiłem zakonnika' 19:37:16 *Amelia nie reagowała w żaden sposób, aż nie skończył. Wtedy dopiero kiwnęła głową, zgadzając się.- Masz rację. Jeszcze jedna rada, zanim zaczniesz wchodzić. Gdy się wspinasz już po pionowej ścianie, staraj się jak najczęściej mieć przynajmniej trzy punkty podparcia. Jeżeli jedną nogę lub rękę przekładasz, pozostałe kończyny muszą się na czymś opierać. 19:39:38 * Aceris wchodzi do pokoju PBC 19:40:38 *Rozalia nie zostawiła Aleksa samego. W końcu to była też jej decyzja, nawet jeśli Zakonnicy blefowali. -Byli zbyt dużym ryzykiem- odpowiedziała. 19:43:04 *Emilio jak powiedział, tak wyruszył do wejścia. Najpierw skrzynie. Podparła sie obiema rękami, odbił się od ziemi i na nie wszedł. Nastepnie badał ścianę macając, które wyrwy w murze może chwycić pewniej. Dopiero potem złapał się i przerzucił ciężar ciała na ramiona, a jak już opadł stopę w dziuze, to na niej. Starał się wejść na parapet okna na pierwszym piętrze. 19:43:51 *Rozalia była zamyślona. Zastanawiała się po jaką cholerę ojcicec nagle sobie o niej przypomniał. Z jednej strony ją to niepokoiło, a z drugiej ciekawiło. 19:44:30 *Amelia podeszła bliżej, by go asekurować. Byłoby na nią, gdyby zleciał. 19:44:33 *Beatrycze odciągała Mehima od portu. Chciała by przestał myśleć o statku choć trochę. 19:46:49 *Aleks 'Wiem. Uznajmy że to nie moje ofiary, a ofiary chciwości ich przeora' - powiedział rozdziewając zakonników. Zabrał ich szaty i zwinął w kłębek. 'Rozpalam kominek, jeśli chcesz herbaty to mów, nastawię' - zawrócil przez korytarz. 19:48:34 *Mehim dał się poprowadzić ulicą. 'Byłaś tu już?' 19:49:47 *Rozalia -Zdaje się, ze w herbacie gustuje ta czarnowłosa demonica, ale ja tez nie wzgardzę, za dużo wypiłam, by o rum prosić.- zaśmiała się. 19:51:23 *Beatrycze -Jestem tu pierwszy raz.- powiedziała beztrosko. -Ale to jest o wiele ciekawsze, kiedy własnie nie znasz miasta- 19:52:02 *Aleks 'A myślisz że po co mi herbata?' - roześmiał się. 'A czarnowłosa demonica ma na imię Mika.' - powiedział. 'Wiem że ludzie się jej boją ale nigdy nie uważałem jej za groźną' 19:52:43 *Mehim 'Po tylu latach na morzu, dobre żarcie rozpoznaję węchem' - wskazał przed siebie. Najwyraźniej w to samo miejsce, ktore dzień wcześniej wywęszył Martin. 19:53:34 *Amelia -Dobrze.-powiedziała.-Teraz spójrz tam.-wskazała wystający fragment bierzma, wystający na wysokości podłogi drugiej kondygnacji- To twój drugi cel. 19:55:44 *Emilio spogladał tam gdzie mu kazała. -Ale tu nie ma tak dużych dziur- powiedział zaniepokojony, myśląc, ze nie ma jak się złapać. Ale macał ścianę. Wyłapał 2 punkty, gdzie da się chwycić. Trzeci nie był na tyle stabilny, ale był. 19:57:41 *Rozalia -Bo nie wygląda na groźną. Mała, słodka i urocza istotka. - oceniła Mikę. -I wydaje się, że jej wszystko jedno co się dzieje. Czy jest na statku, czy na lądzie czy podczas krwawej rzezi. Skąd Ty wynajdujesz takie osoby?- 19:58:01 * Essy wyszła z jednej z kajut pod pokładem blada jak papier. Ostrożnie zamknęła drzwi, ze spuszczoną głową. 19:58:34 *Aleks obejrzal się. 'Boże drogi... Co się dzieje?' - spojrzał na Essy. 'Umarł ktoś?' 19:58:54 *Po bójce mężczyzn Shiori wróciła do swoich obowiązków pilnowania Essy, szła za nią trzymając dystans 5 metrów. 19:59:00 *Aleks 'Wiesz, bycie demonem ma swoje przywileje. Nieśmiertelni martwią się o wiele mniej od nas. 19:59:33 * Essy wzdrygnęła się jak oparzona. - Nie, nie. Nate wrócił i... Trochę źle się czuje - rzekła pospiesznie. 20:00:41 *Amelia -Ale jakieś są. Da się wchodzić i bez dziur.-powiedziała-W razie czego, jeśli masz w miare pewny chwyt, to nogi mogą się oprzeć o samą ścianę. 20:00:43 *Aleks 'Chwileczkę' - powiedział. Dwóch rzeczy na statku nie chciał na pewno. No, trzech. Szczurów, buntu, i zarazy. Mina Essy dopowiedziała mu wiele. Wpadł jak burza do kajuty. 20:01:23 * Essy próbowała zastawić mu drogę. 20:01:51 *Za późno... 20:01:56 *Aleks przesunął Essy jak mebel wchodząc. 20:02:02 *Rozalia -Ale ja nie wierzę ani trochę, ze to demon- odpowiedziała 20:02:33 *Rozalia chąc nie chcąc została sama z Essy w jednym pomieszczeniu. 20:02:39 Narracja: Na łóżku leżał Nate, bledszy jeszcze od Essy, a przy nim jakiś jasnowłosy jegomość, którego można było uznać za medyka. Odwrócił się do Aleksa. 20:03:38 *Medyk przyjrzał się Aleksowi od stóp do głów. - Pan jest kapitanem? 20:03:51 *Beatrycze -To jak kiedyś będę miała okazję to Ci coś ugotuję dobrego. Tego matka zdązyła mnie nauczyć- 20:04:17 *Aleks 'Tak jest. Co z nim?' 20:04:43 * Essy stanęła w drzwiach posyłając medykowi bardzo znaczące spojrzenie. 20:05:23 *Medyk - Jeszcze nie wiem - przyznał. - Ale zdaje pan sobie sprawę, że jeżeli to zaraźliwe, to trzeba będzie spalić okręt? 20:05:29 *Mehim 'Domowe jedzenie... Ostatni raz jadłem je przed wypłynięciem z Liverpoolu w pierwszą trasę po rocznej przerwie. Ciekawe gdzie ten łotr podziewał się bo przepadł jak kamień w wodę. Pewnie posiedzi dłużej przy angielskim brzegu. Może zdołam wynająć coś na parę dni' 20:05:37 * Essy zacisnęła wargi. 20:06:01 *Emilio posłuchał sie Amelii. Skoncentrował się na 2 pewnych punktach, gdzie trzymał się rękoma. Chciał wykonać zadanie perfekcyjnie. 20:06:11 *Aleks 'Okręt jak okręt. Nie było go tutaj. Sugeruję wynieść go na ląd a kajutę poddać kwarantannie.' 20:07:06 *Mehim spojrzał na jeden z mijanych budynków. 'Zdaje się że kapitan zalecił dziecku zwiedzić architekturę, choć nie wiem czy właśnie to miał na myśli' - wskazał ponad nich, w jedną z bocznych uliczek. 20:07:10 *Rozalia -Przeprowadzę Emilio na fregatę, wolę nie ryzykować jego smierci- powiedziała wycofując się. 20:07:26 *Amelia wytęrzyła wzrok.- Tam, kawałek wyżej masz następny.-podpowiedziała. Taką małą pomocą służyła mu za każdym razem, gdy zatrzymał się na dłużej. 20:07:40 *Aleks 'Pójdę po dwoje ludzi którzy mogą się tym zająć.'- powiedział. 'Kogoś, kogo nie szkoda spalić wraz z okrętem' - dodał w myślach. 20:07:47 *Medyk - Gdy przyszedłem już tu był. Przykro mi, ale jeżeli coś wykryję, będę musiał o tym zawiadomić gubernatora i on zdecyduje. Ale to tylko ewentualność. 20:08:20 *Beatrycze -Całkiem nieźle mu idzie. Ma siłę w ramionach.- pochwaliła chłopca. -Podobny do kapitana jest- dodała.
»Zamieszczono 07-10-2016 06:230
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47906
20:09:21 *Medyk - Jako lekarz zabraniam go ruszać ze statku. Sam niejako jestem tu uwięziony do wyjaśnienia sprawy. 20:09:28 *Beatrycze -Jeśli postój będzie dłuższy, to zaserwuję Ci takie domowe jedzenie, że się będziesz trzy razy zastanawiał, czy wrócić na statek- zasmiała się. 20:09:41 *Aleks 'Okrętu nie szkoda. Jeśli coś wykryjesz, sam spalę okręt. Lub podam ci pochodnię. Znaleźć wszystkich którzy mieli z nim fizyczny kontakt. Jakikolwiek. Poddać kwarantannie na pokładzie. Essy, zostajesz z pozostałymi. Jego zostawić tutaj. Nie podchodzić.' - wydał polcenia wskazując na kilku ludzi. 20:10:08 *Aleks 'Cały wczorajszy dzień go szukaliśmy. Dzisiejszy też. Nie jest tu długo' 20:11:11 *Mehim 'Oj, umiesz rozmawiać z mężczyznami. Pewnie nie będę pierwszym któremu gotowałaś' - uśmiechnął się. 20:11:29 *Medyk - Wierzę panu, ale to niczego nie zmienia. Ivan Pivory - przedstawił się. - Podałbym rękę, ale... - wzruszył ramionami. 20:11:45 *Rozalia wycofała się. Szukała wzrokiem syna. Zaczepiła jednego z marynarzy, którzy zostali na statku. -Czy pani ogniomistrz wróciła na satek?- zapytała. 20:12:19 *Aleks 'Rozumiem. Aleksander White Johnson. Proszę robić swoje. Im mniej ludzi podejdzie, tym lepiej. Jeśli to zaraza, do jutra powinny pojawić się zmiany na gorsze, a do czterech dni śmierć.' 20:13:59 *Emilio zaryzykował i odbił się i przeskoczył w bok. Musiał tak zrobić, bo nie sięgał do kolejnego punktu. 20:14:31 *Ivan - To dość dziwny przypadek - przyglądał się Nate'owi. - Zrobię, co w mojej mocy. Skoro pani zostaje - zwrócił się do Essy - to proszę mi pomóc. 20:15:07 * Essy stała przy drzwiach, udając, że jej nie ma. Teraz jednak podeszła, skrupulatnie unikając wzroku Aleksa. Znowu namąciła. 20:15:16 *Aleks 'Essy, pewnie już go macałaś. Jeśli znajdziesz na statku maskę, załóż. I rękawice.Istnieje jakaś, choć marna, szansa że nie spłoniesz wraz z tą łajbą' 20:16:08 *Alek wydawał polecenia. Zbierał zalogę na górze. Rozdzielał na tych, którzy mieli kontakt z Nathanem w przeciągu dwóch dni, i tych ktorzy nie mieli. Tych pierwszych było znacznie mniej. 20:16:10 *Beatrycze - To fakt. Matka mnie już swatała z chłopcami, ale jakoś żaden nie przypadł mi do gustu. Tak naprawdę to nie czułam się odpowiednio dorosła do małżeństwa, dlatego odrzucałam każdego- 20:16:53 *Amelia na chwilę się spięła, uważnie obserwując chłopca, gotowa go złapać jeśli noga mu się omsknie. Pierwsze piętro to nie dużo, raczej by się nie zabił, ale z pewnością wolała uniknąć skręceń, złamań, czy poważniejszych otarć. 20:19:49 *Emilio złapał się, jednak jedna ręka mu się omsknęła. Nim ponownie złapał się stabilnie, zjechał w dół na wysokość poniżej okna 1 pietra. 20:21:13 *Amelia syknęła, podchodząc, by go złapać, ale małemu udało się utrzymać. -Próbujesz jeszcze raz?-spytała. 20:21:40 *Shiori -Ja nie jestem w stanie się zarazić, więc też pomogę- powiedziała i została w kajucie. 20:21:48 *Ivan - Przewróćmy go na bok - powiedział do Essy. - Muszę zobaczyć, czy nie ma zmian skórnych. 20:21:57 *Mehim 'No cóż, masz piętnaście lat. To odpowiedni wiek' - powiedział. 'Choć ja w wieku piętnastu sam miałem wielkie pstro w głowie' 20:23:19 *Aleks w końcu zostawił kilka osób, ktore miały styczność z Nathanem. Ostatecznie przyznali się przekonani wizją medyka pod ręką - w razie gdyby coś się działo. Pozostałym kazał zabrać kawę na fregatę. Oraz skrzynie. Skoro Rozalia raz go nie oszukała, nie oszuka i drugi raz. Jakoś się przeciez pomieszczą. Przynajmniej w porcie. 20:27:54 *Rozalia pytała każdego kogo spotkała czy Amelia wróciła na pokład. Jesli nie wróciła, to była nadzieja, że Emilio nie miał w ogóle styczności z chorym. 20:28:59 *Emilio -Idę dalej. Nie mogę się zatrzymać, bo to porażka- 20:30:04 *Ivan - A to co takiego? - zapytał, nachylając się nad ramieniem. Essy również schyliła głowę, by przyjrzeć się... Ugryzieniu. - Ślady zębów, wyglądają na ludzkie, świeże... 20:30:47 * Essy zerknęła na Aleksa, o ile tu jeszcze był. Zaczęła mieć pewne podejrzenia. 20:31:13 *Amelia -W porządku, ale jeśli ręce zaczną boleć, to nie zgrywaj twardziela. Czesem lepiej odpuścić, by móc spróbować kiedy indziej. 20:31:56 *Aleks był. Wrócił. Chciał rozmówić się z nią, choćby na dystans. Nie wiedział co ma robić. Było to ryzykowne a on miał syna. Ale nie chciał jej tu zostawić samej. 20:32:00 *Beatrycze - Przyznam się, że chciałam przetrzymać jeszcze rok czasu, ale mama domyśliła się i kazała wybierać.- 20:32:45 *Mehim 'Więc jak to możliwe żeś niezamężna? A może jednak jest jakiś mąż który się o ciebie upomni?' - spojrzał na nią z nagłą niepewnością. 20:33:56 * Essy rozejrzała się po kajucie, myśląc intensywnie. W końcu wzięła schowaną w szufladzie książkę i napisała coś na okładce. Dyskretnie pokazała Aleksowi napisa "Wampir?". 20:34:06 *napis 20:35:42 * Essy wiedziała, że jeżeli ma rację, to nic im nie grozi... W takim sensie, że nie zachorują. Jednak nie było sposobu, by wytłumaczyć to medykowi. 20:38:42 *Aleks wskazał jej na wyjście z kajuty. Stanęli na korytarzu. 'Skąd ten pomysł?' 20:40:26 *Rozalia przeszła na fregatę od razu przyszykowała sobie ubranie na zmianę. Weszła do łaźni, wzięła kapiel. Stare ubranie rzuciła do spalenia. Woleła być ubezpieczona. Jako, że niedługo wypływali, przebrała się w wygodne spodnie. 20:40:43 *Beatrycze -Nie zdążyłam wybrać- odpowiedziała. 20:41:12 *Mehim 'A było w czym wybierać? Co może dać mężczyzna w tym wieku? Prócz kłopotów...' 20:41:14 * Essy - Ugryzienie - skrzyżowała ręce. - Gorączka, zimny pot. Oprócz tego to wykradanie butów i kawy. Wampiry potrafią manipulować ludźmi, więc łatwo byłoby go do tego zmusić. 20:42:09 *Mehim 'Tam najwidoczniej karmią' - wskazał na tawernę. 'Zjadłbym coś normalnego.Nie wiem. Ciasto. Placek. Cokolwiek co nie jest z mięsa. Ciekawe co by matka powiedziała wiedząc, że idziesz w jej ślady' - roześmiał się. 20:43:59 *Beatrycze -Nie było. Niestety chłopcy w tym wieku bardziej byli zainteresowani co mam pod sukienka niz mną samą, dlatego nie byłam chętna do ożenku- 20:46:33 *Beatrycze - Nie wiem, pewnie nie byłaby zachwycona, bo odciągała mnie od statków i piratów jak tylko mogła.- 20:46:38 * Essy - Wymyśl dobrą wymówkę dlaczego opuszczam kwarantannę, a ja idę poszukać tego wampira. 20:47:21 *Aleks 'Wszystko byłoby w normie, i trzymało się kupy, gdyby nie te buty. Po co wampirom niepoparowane buty? Ja mam lżejszą teorię. Czarna śmierć.Dośc popularna swojego czasu we Włoszech i Hiszpanii. Lubi tu wracać 20:48:06 *Aleks 'Essy? Nie rob tego. Zostań na pokładzie. Jeśli mam rację, pewnie jest tam wiecej zarażonych. A jeśli jest jakaś szansa że do nich nie należysz...' 20:48:56 *Mehim 'Mnie też interesuje co masz pod ubraniem' - uśmiechnął się. Otworzył drzwi tawerny. teraz lepiej było trzymać swój język. 20:49:36 * Essy - Obyś się mylił... - na dalsze słowa zareagowała zmarczeniem brwi. - A jeżeli ja się nie mylę, to Nate umrze, choć mogłam mu pomóc. Nie zamierzam tu siedzieć. 20:50:05 *Rozalia stała teraz oparta o burtę własnego statku. Och jak kusiło ją by własnie teraz odpłynąć. Jednak Aleks ostatnią rozmową dał jej do myślenia. 20:50:12 *Amelia -Ale skoro chcesz koniecznie spróbować jeszcze raz, to po lewej masz trochę łatwiej. 20:51:16 *Aleks 'Nie pytam, co zamierzasz. Jeśli będzie z nim kontakt, sam powie. Ale.. sądzisz że chcialby byś ryzykowała życie?' 20:52:03 *Emilio - Chcę, spróbować. Musze być silny. Matke chronić musze- powiedział pewny siebie. Spojrzał na lewą stronę, napiął mieśnie i podciagając się wchodził na górę. 20:52:11 *Aleks 'W tym świecie niewielu znajdziesz ludzi którzy wierzą jeszcze w Wampiry. To nie czternasty wiek' 20:53:07 * Essy - Wampiry rzadko kiedy zabijają, to - zerknęła na Nate'a - dzieje się, jeżeli ktoś im przerwie... Posiłek. Nie pamiętam jak to dokładnie działa, w organiźmie zostaje za dużo trucisny, takie tam... 20:53:23 *Mehim znalazł jakieś miejsce przy barze. Zaczekał na Beatrycze, by nie musiała sama przedzierać się wśród nietrzeźwych. 20:53:24 *organizmie 20:54:23 * Essy - Masz rację, więc nie muszą się za bardzo ukrywać. 20:54:55 *Amelia -Rozumiem.-powiedziała spokojnie.-Wszystko można w sobie wyrobić. 20:55:04 *-Ale Ty najpierw mnie oswoiłeś, a oni oswajać nie chcieli- odpowiedziała mu i usiadła na miejscu obok. 20:56:06 *Beatrycze -Ale Ty najpierw mnie oswoiłeś, a oni oswajać nie chcieli- odpowiedziała mu i usiadła na miejscu obok.20:09:21 *Medyk - Jako lekarz zabraniam go ruszać ze statku. Sam niejako jestem tu uwięziony do wyjaśnienia sprawy. 20:09:28 *Beatrycze -Jeśli postój będzie dłuższy, to zaserwuję Ci takie domowe jedzenie, że się będziesz trzy razy zastanawiał, czy wrócić na statek- zasmiała się. 20:09:41 *Aleks 'Okrętu nie szkoda. Jeśli coś wykryjesz, sam spalę okręt. Lub podam ci pochodnię. Znaleźć wszystkich którzy mieli z nim fizyczny kontakt. Jakikolwiek. Poddać kwarantannie na pokładzie. Essy, zostajesz z pozostałymi. Jego zostawić tutaj. Nie podchodzić.' - wydał polcenia wskazując na kilku ludzi. 20:10:08 *Aleks 'Cały wczorajszy dzień go szukaliśmy. Dzisiejszy też. Nie jest tu długo' 20:11:11 *Mehim 'Oj, umiesz rozmawiać z mężczyznami. Pewnie nie będę pierwszym któremu gotowałaś' - uśmiechnął się. 20:11:29 *Medyk - Wierzę panu, ale to niczego nie zmienia. Ivan Pivory - przedstawił się. - Podałbym rękę, ale... - wzruszył ramionami. 20:11:45 *Rozalia wycofała się. Szukała wzrokiem syna. Zaczepiła jednego z marynarzy, którzy zostali na statku. -Czy pani ogniomistrz wróciła na satek?- zapytała. 20:12:19 *Aleks 'Rozumiem. Aleksander White Johnson. Proszę robić swoje. Im mniej ludzi podejdzie, tym lepiej. Jeśli to zaraza, do jutra powinny pojawić się zmiany na gorsze, a do czterech dni śmierć.' 20:13:59 *Emilio zaryzykował i odbił się i przeskoczył w bok. Musiał tak zrobić, bo nie sięgał do kolejnego punktu. 20:14:31 *Ivan - To dość dziwny przypadek - przyglądał się Nate'owi. - Zrobię, co w mojej mocy. Skoro pani zostaje - zwrócił się do Essy - to proszę mi pomóc. 20:15:07 * Essy stała przy drzwiach, udając, że jej nie ma. Teraz jednak podeszła, skrupulatnie unikając wzroku Aleksa. Znowu namąciła. 20:15:16 *Aleks 'Essy, pewnie już go macałaś. Jeśli znajdziesz na statku maskę, załóż. I rękawice.Istnieje jakaś, choć marna, szansa że nie spłoniesz wraz z tą łajbą' 20:16:08 *Alek wydawał polecenia. Zbierał zalogę na górze. Rozdzielał na tych, którzy mieli kontakt z Nathanem w przeciągu dwóch dni, i tych ktorzy nie mieli. Tych pierwszych było znacznie mniej. 20:16:10 *Beatrycze - To fakt. Matka mnie już swatała z chłopcami, ale jakoś żaden nie przypadł mi do gustu. Tak naprawdę to nie czułam się odpowiednio dorosła do małżeństwa, dlatego odrzucałam każdego- 20:16:53 *Amelia na chwilę się spięła, uważnie obserwując chłopca, gotowa go złapać jeśli noga mu się omsknie. Pierwsze piętro to nie dużo, raczej by się nie zabił, ale z pewnością wolała uniknąć skręceń, złamań, czy poważniejszych otarć. 20:19:49 *Emilio złapał się, jednak jedna ręka mu się omsknęła. Nim ponownie złapał się stabilnie, zjechał w dół na wysokość poniżej okna 1 pietra. 20:21:13 *Amelia syknęła, podchodząc, by go złapać, ale małemu udało się utrzymać. -Próbujesz jeszcze raz?-spytała. 20:21:40 *Shiori -Ja nie jestem w stanie się zarazić, więc też pomogę- powiedziała i została w kajucie. 20:21:48 *Ivan - Przewróćmy go na bok - powiedział do Essy. - Muszę zobaczyć, czy nie ma zmian skórnych. 20:21:57 *Mehim 'No cóż, masz piętnaście lat. To odpowiedni wiek' - powiedział. 'Choć ja w wieku piętnastu sam miałem wielkie pstro w głowie' 20:23:19 *Aleks w końcu zostawił kilka osób, ktore miały styczność z Nathanem. Ostatecznie przyznali się przekonani wizją medyka pod ręką - w razie gdyby coś się działo. Pozostałym kazał zabrać kawę na fregatę. Oraz skrzynie. Skoro Rozalia raz go nie oszukała, nie oszuka i drugi raz. Jakoś się przeciez pomieszczą. Przynajmniej w porcie. 20:27:54 *Rozalia pytała każdego kogo spotkała czy Amelia wróciła na pokład. Jesli nie wróciła, to była nadzieja, że Emilio nie miał w ogóle styczności z chorym. 20:28:59 *Emilio -Idę dalej. Nie mogę się zatrzymać, bo to porażka- 20:30:04 *Ivan - A to co takiego? - zapytał, nachylając się nad ramieniem. Essy również schyliła głowę, by przyjrzeć się... Ugryzieniu. - Ślady zębów, wyglądają na ludzkie, świeże... 20:30:47 * Essy zerknęła na Aleksa, o ile tu jeszcze był. Zaczęła mieć pewne podejrzenia. 20:31:13 *Amelia -W porządku, ale jeśli ręce zaczną boleć, to nie zgrywaj twardziela. Czesem lepiej odpuścić, by móc spróbować kiedy indziej. 20:31:56 *Aleks był. Wrócił. Chciał rozmówić się z nią, choćby na dystans. Nie wiedział co ma robić. Było to ryzykowne a on miał syna. Ale nie chciał jej tu zostawić samej. 20:32:00 *Beatrycze - Przyznam się, że chciałam przetrzymać jeszcze rok czasu, ale mama domyśliła się i kazała wybierać.- 20:32:45 *Mehim 'Więc jak to możliwe żeś niezamężna? A może jednak jest jakiś mąż który się o ciebie upomni?' - spojrzał na nią z nagłą niepewnością. 20:33:56 * Essy rozejrzała się po kajucie, myśląc intensywnie. W końcu wzięła schowaną w szufladzie książkę i napisała coś na okładce. Dyskretnie pokazała Aleksowi napisa "Wampir?". 20:34:06 *napis 20:35:42 * Essy wiedziała, że jeżeli ma rację, to nic im nie grozi... W takim sensie, że nie zachorują. Jednak nie było sposobu, by wytłumaczyć to medykowi. 20:38:42 *Aleks wskazał jej na wyjście z kajuty. Stanęli na korytarzu. 'Skąd ten pomysł?' 20:40:26 *Rozalia przeszła na fregatę od razu przyszykowała sobie ubranie na zmianę. Weszła do łaźni, wzięła kapiel. Stare ubranie rzuciła do spalenia. Woleła być ubezpieczona. Jako, że niedługo wypływali, przebrała się w wygodne spodnie. 20:40:43 *Beatrycze -Nie zdążyłam wybrać- odpowiedziała. 20:41:12 *Mehim 'A było w czym wybierać? Co może dać mężczyzna w tym wieku? Prócz kłopotów...' 20:41:14 * Essy - Ugryzienie - skrzyżowała ręce. - Gorączka, zimny pot. Oprócz tego to wykradanie butów i kawy. Wampiry potrafią manipulować ludźmi, więc łatwo byłoby go do tego zmusić. 20:42:09 *Mehim 'Tam najwidoczniej karmią' - wskazał na tawernę. 'Zjadłbym coś normalnego.Nie wiem. Ciasto. Placek. Cokolwiek co nie jest z mięsa. Ciekawe co by matka powiedziała wiedząc, że idziesz w jej ślady' - roześmiał się. 20:43:59 *Beatrycze -Nie było. Niestety chłopcy w tym wieku bardziej byli zainteresowani co mam pod sukienka niz mną samą, dlatego nie byłam chętna do ożenku- 20:46:33 *Beatrycze - Nie wiem, pewnie nie byłaby zachwycona, bo odciągała mnie od statków i piratów jak tylko mogła.- 20:46:38 * Essy - Wymyśl dobrą wymówkę dlaczego opuszczam kwarantannę, a ja idę poszukać tego wampira. 20:47:21 *Aleks 'Wszystko byłoby w normie, i trzymało się kupy, gdyby nie te buty. Po co wampirom niepoparowane buty? Ja mam lżejszą teorię. Czarna śmierć.Dośc popularna swojego czasu we Włoszech i Hiszpanii. Lubi tu wracać 20:48:06 *Aleks 'Essy? Nie rob tego. Zostań na pokładzie. Jeśli mam rację, pewnie jest tam wiecej zarażonych. A jeśli jest jakaś szansa że do nich nie należysz...' 20:48:56 *Mehim 'Mnie też interesuje co masz pod ubraniem' - uśmiechnął się. Otworzył drzwi tawerny. teraz lepiej było trzymać swój język. 20:49:36 * Essy - Obyś się mylił... - na dalsze słowa zareagowała zmarczeniem brwi. - A jeżeli ja się nie mylę, to Nate umrze, choć mogłam mu pomóc. Nie zamierzam tu siedzieć. 20:50:05 *Rozalia stała teraz oparta o burtę własnego statku. Och jak kusiło ją by własnie teraz odpłynąć. Jednak Aleks ostatnią rozmową dał jej do myślenia. 20:50:12 *Amelia -Ale skoro chcesz koniecznie spróbować jeszcze raz, to po lewej masz trochę łatwiej. 20:51:16 *Aleks 'Nie pytam, co zamierzasz. Jeśli będzie z nim kontakt, sam powie. Ale.. sądzisz że chcialby byś ryzykowała życie?' 20:52:03 *Emilio - Chcę, spróbować. Musze być silny. Matke chronić musze- powiedział pewny siebie. Spojrzał na lewą stronę, napiął mieśnie i podciagając się wchodził na górę. 20:52:11 *Aleks 'W tym świecie niewielu znajdziesz ludzi którzy wierzą jeszcze w Wampiry. To nie czternasty wiek' 20:53:07 * Essy - Wampiry rzadko kiedy zabijają, to - zerknęła na Nate'a - dzieje się, jeżeli ktoś im przerwie... Posiłek. Nie pamiętam jak to dokładnie działa, w organiźmie zostaje za dużo trucisny, takie tam... 20:53:23 *Mehim znalazł jakieś miejsce przy barze. Zaczekał na Beatrycze, by nie musiała sama przedzierać się wśród nietrzeźwych. 20:53:24 *organizmie 20:54:23 * Essy - Masz rację, więc nie muszą się za bardzo ukrywać. 20:54:55 *Amelia -Rozumiem.-powiedziała spokojnie.-Wszystko można w sobie wyrobić. 20:55:04 *-Ale Ty najpierw mnie oswoiłeś, a oni oswajać nie chcieli- odpowiedziała mu i usiadła na miejscu obok. 20:56:06 *Beatrycze -Ale Ty najpierw mnie oswoiłeś, a oni oswajać nie chcieli- odpowiedziała mu i usiadła na miejscu obok.
»Zamieszczono 07-10-2016 06:230
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47907
20:57:05 *Emilio szukał już tylko pewnych punktów, pewnie w przysżłości będzie ich unikać by dać sobie wyżej poprzeczkę. Minął okno 1 pietra i szedł dalej w górę. 20:59:21 *Amelia pokiwała głową z uznaniem, czego nie mógł zobaczyć, zajęty ścianą. Jak na pierwszy raz szło mu naprawdę dobrze. Pamiętała, jak próbowała kiedyś uczyć kogoś starszego od Emilia. Już zdążyłby trzy razy wylądować na ziemii. 21:00:24 *Aleks 'Jeśli naprawdę jest tam czy czarna śmierć, czy wampir, nie pozwolę ci na styczność ani z jednym, ani z drugim' 21:03:13 * Essy - Nic mi nie grozi - powiedziała pewnie, choć mimo wszystko trochę się bała. Spotkanie z wampirem nigdy do miłych nie należy. - Nie możesz mi zabronić pomocy. 21:04:27 *Aleks 'Mogę.Równie dobrze mogliśmy przywieźć to cholestwo z Liverpoola. Nie dalej jak trzydzieści lat temu ta zaraza wybiła ponad połowę londynu. 21:05:21 *Chłopiec był zdetermonowany. Silny w rękach był z powodu ciągłych prac na statku u matki i u Kła. Jednak był też zmęczony. Ale wdrapał się na parapet okna 2 piętra. 21:06:15 * Essy - To dlaczego tylko Nate zachorował? - opuściła ręce. - Nie mogę, po prostu nie mogę tak bezczynnie stać! 21:06:32 *Akeks 'To cholerstwo w ciągu miesiąca zabrało jakieś 100 tys ofiar. Dziesięć lat wcześniej, w innym kraju, 300 tys. A ty próbujesz grać bohaterkę?' 21:07:03 *Aleks 'Bo tylko on się szlajał nie wiadomo gdzie. A jeśli naprawdę płynie w nim wampirza zaraza, to również umrze a statek również zostanie spalony' 21:07:57 *Aleks 'I ofiara z twojego życia niewiele tu zmieni' 21:08:24 *Amelia -Dobra. Na dach już tylko mały kawałek. Możesz chwycić się brzegu, nie osunie się. 21:09:09 * Essy - W obu przypadkach umrze - przytaknęła - ale, jeżeli to wampir, to można to zmienić, więc poszukanie go daje same plusy i jest jedynym rozsądnym wyjściem. 21:10:58 *Aleks 'Niby jak można to zmienić?' 21:11:17 *Emilio odpoczął chwilę i wziął się do działania. Posłuchał się Amelii i na koniec chwycił brzeg dachu i próbowałs ię podciągnąć i wejsc na górę. 21:12:22 * Essy - Czy już nie mówiłam? Odnaleźć wampira i przekonać go, by wyjął jad z Nate'a. 21:12:58 *Aleks miał nadzieję, że Rozalia odnajdzie Emilio nim ten zetknie się z jakimkolwiek chorym. 'Czyli wystarczy, że wpuszczę na statek krwiożerczego potwora, po którego najpierw poślę ciebie. Genialny plan' 21:14:08 *Beatrycze wyhaczyła wzrokiem barmana. -Piwo i coś bez miesa prosze- złożyła zamówienie. Mehim był obok, więc i nie łamał jej się głos. 21:14:17 * Essy - Prawda? - zapytała z sarkazmem. - Jedyny jaki mamy. 21:14:51 *Amelia poczekała, aż będzie bezpiecznie siedział na dachu i szybko wspięła się za nim. -Nieźle jak na pierwszy raz. Znam takich, co by nie dotarli nawet do połowy.- odsunęła się od brzegu, by nie było jej widać z dołu.- Zejście jest wbrew pozorom trudniejsze. Jak chcesz, mogę cię znieść. 21:15:04 *Rozalia nie wytrzymała i zeszła do portu. Skoro nie ma młodego na galeonie, to jeszcze nie wrócił, więc będzie na mieście. Wyruszyła szybkim krokiem, by odnaleźć syna. 21:16:07 *Amelia -Albo...-spojrzała na odstęp dzielący ich od sąsiadującego budynku. Mały powinien dać radę. Na następny też. A z tamtego dało się skoczyć do wozu ze słomą. BEzpiecznie i miękko. 21:16:07 *Emilio był zadowolony. Doświadczona pani pochwaliła go. -Jeszcze chwilę, ładny widok jest.-powiedział obserwując nielicznych ludzi z góry. 21:17:00 *Mehim zerknął na nią. Chyba go wyręczyła. Nie będzie się kłócił. 'Wiesz, że nim pozałatwiają swoje sprawy w Liverpoolu, gdybym dostał tę fregatę zdążyłbym popłynąć do Irlandii? Zawsze moglibyśmy zaczekać po drodze' 21:17:38 *Aleks 'Mamy lepszy plan. Sprawdzić co mu jest, i zaczekać czy u was wystąpią objawy' 21:19:16 * Essy - Może być za późno... Cholera, nie pamiętam jak to było, a słyszałam cały wykład o wapirach w jednej karczmie, ale nie bardzo się na nim skupiłam. Gdy wampir się wyciąga jad... Nie, nie! Właście wpuszcza, ale coś w stylu odtrutki... Prawie jak seks - dodała. 21:19:32 *Beatrycze -Chcesz jechać ponegocjiować z O'Malleyami przed nimi?- zpaytała. 21:19:44 * Essy - Po jakim czasie następuje zgon też nie pamiętam i nie zamierzam ryzykować. 21:20:09 *płynąć 21:20:42 *Amelia -A wiesz ile widać z takich wież?-wskazała głową budynek klasztoru.-Ale to jak już będziemy mieli pewność, że nie spadniesz w połowie. 21:21:37 *Rozalia szła szybkim krokiem. Mokre włosy odrzuciła do tyłu, by nie zmoczyły jej całej koszuli. Rozglądała się na boki szukając blond czupryny. 21:21:42 *Aleks 'To ja nie zamierzam ryzykować. Nigdzie nie pójdziesz.' - powiedział twardo. 'Cokolwiek to jest, nie zetkniesz się z tym' 21:22:29 *Emilio -To chodźmy teraz!- miał gwiazdki w oczach. wydawać sie mogło, ze mu wystarczy słowo by wykrzesać nowy zapał do robienia. 21:22:46 * Essy zacisnęła pięści. - Nienawidzę cię - warknęła. - Nie powinieneś wchodzić do tej kajuty, byłby spokój! 21:23:17 *Aleks 'Pewnie. Najwyżej wytłuklibyście Hiszpanię i ruszyli do Anglii!' 21:23:32 *Emilio - A to nie mama tam idzie?- spytał cofając się od brzegu dachu. -Chyba się naprawiła, bo wygląda na rozzloszczoną- 21:24:20 *Amelia -Wolisz jej uniknąć?-spojrzała na niego.- Jak tak, to możemy tu poczekać aż sobie pójdzie. 21:25:28 *Amelia -A jeśli chodzi o wieżę, to nie. Z pewnością nie dzisiaj i nie bez zgody Aleksa. Z tej wysokości da się zeskoczyć bez większych obrażeń. Upadek stamtąd mógłby cię zabić. 21:26:06 *Rozalia szła zdenerwowana, bo chwilę szybciej zdzieliła po mordzie natrętnego nagabywacza, który nie rozumiał jej negatywnej postawy i chciał sobie pomagać. 21:27:41 * Essy - I ciebie przy okazji - mruknęła. Zrobiło jej się smutno, że Aleks jej nie zrozumie, jednak jeżeli jest szansa, że może uratować Nate'a, to chyba musiałby ją związać, by nie poszła. 21:28:28 *Emilio -Ale chyba nie ma powodów by być na mnie zła?- zapytał niepewnie Amelii. 21:28:48 *Aleks 'Jeśli wyjdziesz z tego statku, więcej na niego nie wsiądziesz. Odbijamy od brzegu. Dla bezpieczeństwa naszego i tego miasta.Jeśli ktokolwiek dowie się, jaki mamy tu przypadek, będą strzelać bez ostrzeżenia i sami spalą statek. Z nami na pokładzie. Tyle będzie z twojego ratunku' 21:29:31 * Essy - Co? Teraz? A co z Ivanem? 21:30:27 *Amelia -Zniknąłeś. Może się martwi?-rzuciła. -Wygląda na bardzo zdenerwowaną. Może coś się stało na statku? 21:30:41 *Aleks 'Nie ja mu wybrałem zawód. Jeśli to wampir, będą ślady. Wracaj po maskę i rękawice i sprawdź to. Jeśli śladów nie będzie, czekamy na wybroczyny. Nim wszyscy oddamy hołd twojemu koledze idąc z nim na dno' 21:31:18 *Aleks 'Zejdą tylko ci, którzy do tygodnia nie doświadczą objawów' 21:31:52 *Emilio -Może z tatą się pogryzła?- 21:32:15 * Essy - Czego dokładnie mam szukać? 21:32:34 *Emilio -To może zejdziemy?- był niepewny. Nie wiedział, czy jego pojawienie się uspokoi ją czy rozwścieczy jeszcze bardziej. 21:33:04 * hesmeron wszedł do karczmy. Ubrany był wyznaczony skórzany płaszcz . Na plecach niósł refleksyjny łuk. Uważnie zlustrował otoczenie. Był młodym niedoświadczonym najemnikiem i właśnie poszukiwał nowego zlecenia. 21:33:13 *Amelia -Może tak faktycznie będzie lepiej.-podniosła się.- Wolisz drogę zwykłą, czy ciekawą? 21:33:51 *Aleks 'W londyńskiej bibliotece są książki o wampirach. Ponoć ślady jadu zostawiają na karku, szyi i nad piersią. Nie wierzę w to. Ale sprawdź skoro się upierasz' 21:34:38 *Emilio -Ciekawą!- odpowiedział od razu 21:35:10 *Ersa siedziała na barze znudzona jak mops. Wszyscy byli na morzu. Prócz Dagona, ktory gapił się w portal jak ciele na malowane wrota. Teraz- jeszcze uważniej. Robił sobie przerwy tylko na jedzenie i kąpiel. Spojrzała na człowieka w płaszczu. 'Witam w międzywymiarowej karczmie. Co podać?' - wygłosiła formułkę. 21:36:03 *Amelia -W takim razie mamy do zrobienia trzy duże skoki.-powiedziała, wskazując drogę do budynku, pod którym stał wóz.- Sam wiesz jak skaczesz, oceń, czy dasz radę. 21:36:52 *Emilio rozbiegł się i zrobił suchy skok na dachu, by Amelia oceniła czy da radę. -Dalej nie dam rady- 21:40:08 *Amelia pokiwała głową-Ja skaczę pierwsza. W razie czego cię złapię.-powiedziała - Musisz być gotowy na to, że nie wylądujesz nogami i będziesz musiał się łapać. Jeżeli nie chcesz ryzykować, to odmowa jest mniejszą porażką niż wylądowanie plecami na bruku. 21:43:30 *Mika siedziała teraz na pokłądzie galeonu oparta o burtę. Patrzyła teraz w stronę miejsca, gdzie mniej więcej wypadła. Tęskniła jak cholera. Dopiero teraz zdała sobie sprawę co miała do stracenia i za cholerę nie chciała tracić ani Dagona, ani Diego.
»Zamieszczono 07-10-2016 06:240
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47908
21:43:57 *Emilio bił się z myślami. Nie wiedział co wybrać. Chciał skakać ale też miał trochę pietra. 21:45:27 *Amelia -Jestem jedną z ostatnich osób, przed którymi powinieneś się czegokolwiek wstydzić. Też kiedyś zaczynałam. 21:45:28 *Beatrycze - Jak chcesz wyplynąć tam szybciej, to musimy ystalić plan działania. I... faktycznie musze nauczyć się bronić. - odpowiedziała. 21:45:34 *Aleks podszedł do Miki. 'Poza sceną na pokładzie, miałaś jakieś kontakty z Nathanem Drake przez ostatnie dni?' 21:45:37 * Demonica wchodzi do pokoju PBC 21:45:59 *Mika - To ten, któremu ryja obiłeś?- 21:46:09 *Mehim 'Nie.Za duże ryzyko. Nie będą rozmawiać z podrzędnym piratem. Nie wpuszczą mnie nawet na wyspę' 21:47:05 *Mehim rozejrzał się. Czy naprawdę powinni rozmawiać wprost? 'Gdyby było inaczej, twój ojciec dawno wynegocjowałby dla ciebie ochronę' 21:47:16 *Aleks 'Ten sam' 21:47:31 *Mika -To tylko wtedy miałam z nim okoliczność- 21:47:56 * Essy - To musi być wampir - mruknęła do siebie, wracając do kajuty. Naprawdę ma się sugerować bajkami? 21:48:25 *Aleks 'Więc musisz przesiąść się na fregatę. My odbijamy od brzegu. Najpewniej uległ zarazie. Jeśli tak, statek zostanie spalony.' 21:49:55 *Mika -Ale tu jest ten jednostronny portal.- zbuntowała się. 21:51:48 *Emilio -To zejdźmy bezpiecznie- powiedział bardzo cicho, prawie bezgłośnie 21:52:27 *Amelia -Nie naskarżę Aleksowi, nie martw się.-obruciła się tyłem do chłopca.-Właź i trzymaj się mocno. 21:53:03 *Emilio docenił get Amelii i wdrapał się na jej plecy. 21:53:14 *Emilio trzymał sie nawet za mocno. 21:53:32 *Aleks 'podejrzewam czarną śmierć. Ze statku zejdą później tylko ci którzy przez tydzień nie będą mieli objawów. Rozalia zabiera Emilio na fregatę' 21:54:14 *Mika wstała i ponownie spojrzała w stronę portalu. -Rozumiem, już idę- wiedziała, że musi zejść. Miała nadzieję, że Dagon zrozumie, dlatego schodzi mu z oczu, bo to, ze obserwuje, wiedziała na pewno. 21:55:25 *Mika -Shiori z Wami zostanie, ona nie zachoruje, bo już dano nie zyje- 21:55:35 *dawno 21:55:44 Narracja: Dagon nie słyszal ich. Z ledwością zauważył przyjście nowej osoby. Widział jedynie zwykłe rozmowy. Niepokoił się, że stoją w Hiszpanii tak długo. Miał i tak szczęście że nie widział sceny walki w Muxii. 21:57:06 *Aleks 'Tego się obawiam. nie pozwoli ruszyć Nathana nawet gdy wystąpią wybroczyny. I Essy -nawet gdy ta uprze się by przy nim wówczas siedzieć' 21:57:12 *Amelia uśmiechnęła się. Lepiej, że trzymał się za mocno, niż żeby miał puścić. Przeskoczyła lekko w kierunku sąsiedniego dachu, chwytając się jego krawądzi. Następnie, odbijając się od ściany wróciła na poprzedni budynek, chwytając się parapetu okna na pierwszym piętrze. Po dwóch następnych takich przeskokach byli już na ziemii. 21:57:33 *Amelia zniżyła się nieco na nogach, by Emilio było łatwiej zejść. 21:58:07 *Mika - Shiori chroni Essy przede mną, nie porzed Tobą- zasiała się. 21:59:14 *Mika ucałowała dłoń i posłała buziaka w strone portalu. Patrzyła jeszcze przez chwile i zeszła z pokładu by wejść na drugi statek. 22:00:23 *Emilio zszedł z jej pleców. -Dziękuję za naukę- powiedział. 22:01:41 Narracja: Dagon uśmiechnął się. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Prócz kłótni Aleksa z tą kobietą... Ale z nią wciąż się kłócił, dziwne byłoby gdyby byli w zgodzie. 22:02:14 *Amelia -Nie ma sprawy.-odrzekła- Poszukajmy twojej matki. Mam wrażenie, że bardziej nam się oberwie za unikanie jej. 22:03:22 *Emilio -Racja, ja się tam jej boję- powiedział i ruszył do przod. -Chyba tam szła- wskazał reką uliczke. 22:03:57 *Rozalia już powoli traciła nadzieję na znalezienie Amelii i Emilia. Przecież ponownie nie pójdzie do Klasztoru, bo ją wtedy zamkną. 22:04:02 *Amelia poszła za chłopcem. 22:06:45 *Aleks dał znak by podnieść kotwicę i odpłynąć od portu. Sam skierował się pod pokład. Co będzie z pozostałymi, zależy od Rozalii. Podszedł do kajuty. 'I jak on wygląda?' - zapytał. 22:07:48 * Essy zsunęła maskę, by było ją można zrozumieć. - Coraz gorzej, szybko się pogarsza... 22:09:06 *Emilio szedł przyspieszając kroku. Im szybciej znajdzie matkę, tym mniejsze zagrożenie. 22:09:42 * Essy wyszła z kajuty i zaczekała na Aleksa. 22:09:49 *Amelia- Przecież cię nie zje.-powiedziała z uśmiechem, ale sama też przyśpieszyła. 22:10:24 *Aleks 'Jak wygląda jego skóra? Węzły chlonne? Stały się widoczne? Gdziekolwiek widać wybroczyny? Stany zapalne?' 22:10:39 *Aleks 'Widziałem już jakie są objawy. Pływam od lat.' 22:11:52 * Essy - O tym z doktorkiem gadaj, nie na to patrzyłam - wzruszyła ramionami. - Tylko to jedno ugryzenie, na ramieniu. Jestem prawie pewna, że to wampir, ale jeżeli nie, to chcę byś wiedział, że mi przykro. Cholernie głupia śmierć. 22:12:26 *Rozalia zrezygnowana już chciała iść w stronę Klasztoru, jednak zauwązyła syna. Jego jasne włosy wyróżniały się. Podbiegła do nich. Od razu kucnęła przy Emilio i przytuliła go, ku zdziwieniu malca. -Jak dobrze, ze tu jesteście- powiedziała. 22:13:03 *Emilio naprawde był zdziwiony. Takiej wylewności się nie spodziewał. Ale podobała mu się matczyna troska. 22:13:47 *Aleks 'Teraz nie wolno się tobie narażać' - powiedział. 'Jeśli bóg da, wyzdrowieje. Jeśli nie, jego ciało spłonie ze statkiem, ale mam pewność że nie pozwoliłby ci szukać żadnego potwora na własną rękę - czy to zarażeni czy krwiopijcy' 22:14:49 *Amelia-Coś się stało.-stwierdziła, stojąc obok, jakby to co widziała było normalne 22:15:57 *Rozalia dopiero po dłużej chwili odsunęła sie od syna i wstała. -Ten przyjaciel Essy, jest chory na jakąś zarazę. Musimy przeprowadzić się na fregatę- odpowiedziała. 22:17:32 * Essy wzunęła maskę, przez co głos był przytłumiony. - Mam nadzieję, że i ty nie zachorujesz. - zdała sobie sprawę, że oni naprawdę mogą tu umrzeć, wszyscy... Spojrzała na Aleksa. - Nie powinieneś z nami płynąć. 22:18:13 *Beatrycze spróbowała kawaek ciasta. _Jakie pyszne- zmieniła temat. Przecież mieli nie rozmawiać ostatkach i wyskie 22:18:37 *Aleks 'Wiem. Ale nie zostawię cię tutaj samej z obawą. Nie będę do niego podchodził. Do nikogo. Sam również znajdę maskę i rękawice. Jeśli mam rację, połowa z nas umrze. Wolałbym jej nie mieć' 22:19:02 *Aleks zajrzał do kajuty. 'Doktorze? Wiadomo coś więcej?' 22:19:19 *Amelia zmarszczyła brwi.-Zarazę?-spytała ni to Rozalię, ni to samą siebie.- Idę zobaczyć. 22:19:52 *Rozalia -Za późno, odpłynęli galeonem na kwarantannę- 22:20:07 * Essy miała nadzieję, że Aleksa nie będzie w tej połowie. 22:20:37 *Ivan - Jego stan pogarsza się zdecydowanie za szybko. Podejrzewam zatrucie. 22:20:41 *Amelia -Rozumiem. Mają jakiś pomysł, co to? 22:21:34 *Aleks 'Czy dobrze rozumiem? Jeśli umrze bez znamion czarnej ospy, to znaczy że jesteśmy bezpieczni?' 22:21:37 *Rozalia -Nie wiem, jest tam jakiś medyk. Ja wyszłam, spaliłam ubranie i wykąpałam się z zarazków, chciałam Was znaleźć bez obaw, ze was zarażę- 22:22:29 *Amelia pokiwała głową-Jeśli to choroba, to oby spalenie ubrań starczyło. 22:22:29 *Amelia pokiwała głową-Jeśli to choroba, to oby spalenie ubrań starczyło. 22:23:07 *Ivan - Dobrze pan rozumie - potwierdził. - Mam jednak nadzieję, że nie umrze, choć niewiele mogę zrobić nie znając trucizny. 22:25:30 *Rozalia -Oby umarł tylko on, nie pociągając za soba innych ofiar- powiedziała i dała znak do powrotu na fregatę. 22:26:04 *Aleks 'Ile będziemy czekać nim będę mógł przekazać to ludziom?' 22:26:54 *Amelia -Powinnam iść z wami, czy zaczekać?-upewniła się. 22:27:31 *Ivan - Prawdopodobnie nie przeżyje nocy - odparł bez emocji. 22:27:48 *Rozalia -Chodź, na fregacie aktualnie rządzi Mehim, nie odwołałam rozkazu- 22:28:01 * Essy pobiegła na pokład. 22:28:33 *Rozalia -Apropo Mehima, to nie widziałam go ani na galeonie ani na fregacie.-
»Zamieszczono 07-10-2016 06:240
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47909
22:28:42 *Aleks 'Kazałem odbić od brzegu. Kwarantanna jest na pokładzie. Jest tam dosć miejsca by jeden nie miał kontaktu z drugim. Gdy będzie pewność, odstawimy pana doktorze do brzegu' 22:29:28 *Amelia -Poszedł pewnie gdzieś z Beatrycze. Mam go znaleźć? 22:29:43 *Ivan - Nie mam innego wyjścia niż zaufać - lekkie wzruszenie ramion. 22:31:33 *Rozalia -Byłabym wdzięczna, bo teraz przejęcie władzy byłoby mylone z buntem, a takiej cegiełki nam nie potrzeba- 22:31:35 *Aleks 'Żal dziewczyny. Zapłacze się. Chory może pić?' 22:33:39 *Ivan - Nie zaleca się, ale w tym przypadku można - pokiwał głową ze zrozumieniem. 22:34:05 *Amelia -To idę.-powiedziała i oddaliła się. Tych dwoje chyba najłatwiej będzie znaleźć w jakiejś karczmie. Poszła do tych, które widziała z wieży i wydawały się najodpowiedniejsze, czyli nie bogackie, ale też nie jakieś całkowite rudery. 22:34:17 *Aleks 'Sztuczka znana mi z rozlicznych podróży. Można spróbować podać mu na raz kilka litrów wody. I tak nie mamy nic lepszego do roboty a skoro umiera...' 22:35:17 *Rozalia i Emilio poszli w stronę portu. 22:37:12 *Ivan - To nie zatrucie z pożywienia, trucizna musiała się dostać do organizmu w inny sposób. Wejść nie brakuje - wskazał na liczne rany Nate'a. - Przebadam każdą. 22:37:39 Narracja: Andre obudził się sam w pokoju, w którym wcześniej razem z Zuri poszedł spać. Ściany w ciepłym, różowawo- pomarańczowym kolorze kontrastowały z meblami z ciemnego drewna lub obitych bordowym materiałem: stojącym pod dwoma dużymi oknami dwuosobowym łóżkiem, szafkami nocnymi, z rozsuwanymi drzwiami, oraz półką z książkami, stojącą między dwoma fotelami, obok wyjścia na nieduży taras. 22:37:50 Narracja: Z dołu dochodziła jakaś cicha krzątanina, dźwięk rozmowy, śmiechy. 22:38:03 *Martin oglądał sytuację z brzegu. Nie było go na zabawie. z Nathanem widywał się daleka. Został odesłany. 'Zabierasz małego na fregatę?' - zapytał. 22:38:27 *Nie mówiąc o przyjemnym zapachu smażonego śniadania. 22:39:27 *Andre ubrał się, związał włosy. Chwilę rozglądał się za dzbanem i misą zaspany, nim przypomniał sobie opowieść o pompach i wodzie ze ściany. Poszedł obmyć twarz. Obudzony już, zszedł na dół. 22:39:44 *Rozalia -Tak- odpowiedziała. -Zaraz, zaraz, czy to nie Ty mi syna porzuciłes na targu?- zapytała przyglądając się Martinowi. 22:40:43 *Martin 'Porzuciłem? To on wydarł przed siebie. Próbowałem go dogonić, a gdy zgubiłem poszedłem was poszukać' 22:41:18 Narracja: Główny pokój był pusty, głosy dochodziły z kuchni. Trzy żeńskie i żadnego męskiego. 22:43:05 * Essy po drodze zrzuciła maskę i rękawiczki. Po cholerę jej, skoro miała rację. To wampir, teraz była pewna. Powinna zwiać ze statku i poszukać wampira, a teraz... Tylko będzie czekać aż Nate umrze. 22:43:08 *Beatrycze przyglądała się Mehimowi. Był milczący. -Mehim? Nie zamartwiaj się już. Chociaż przez chwilę.- 22:43:45 *Rozalia -Czy ja dobrze rozumiem, ze uciekło Ci 10 letnie dziecko?- zapytała nieco drażniąc się z mężczyzną. 22:44:20 *Mehim 'Przepraszam cię. Tyle sie działo. Za dużo. Bardziej martwię sie o ciebie. Ale i o siebie. Morskie życie nie jest dobre dla kobiety. Ale.. wizja własnego portu już lepsza' 22:45:35 *Martin 'Diabeł nie dziecko' - uśmiechnął się.'Johnson się nie wyprze. Cokolwiek małemu przyjdzie do głowy, i tak tego dopnie choćby nie wiem jak mało sensu w tym było' 22:47:13 *Beatrycze - Pani Rozalii akurat morze służy. Jest piękna.- 22:47:33 Narracja: Kuchnia była dość przestronna i jasna. Tuż obok wejścia, przy ścianie znajdował się kwadratowy stół, przy którego każdym boku stały po dwa krzesła. Stół był już zastawiony dla pięciu osób. Talerze i sztućce, oraz dwie tace na środku. 22:47:51 Narracja: Na jednej znajdował się pokrojone już w plasterki ser i szynka, oraz małe miseczki z miodem, oliwą i jakąś konfiturą, wyglądała na malinową. Zawartość drugiej tacy zdecydowanie mniej ucieszyła Andre. Kilka rodzai owadów, oraz trzy miseczki z sosami. Dwa w różnych odcieniach czerwieni i jeden żółto-pomarańczowy. 22:47:54 *Rozalia zaśmiała się. -Niechby tylko spróbował się wyprzeć- 22:48:12 *Rozalia -chodźmy na fregate i poczekajmy na jej aktualnego kapitana- 22:48:29 *Martin 'Mam iśc z wami czy czekać tutaj? 22:49:02 Narracja: Naprzeciwko wejścia pod oknami stały szafki kuchenne. Po lewej stronie była wysoka chłodziarka, wyglądająca w zasadzie jak zwykła szafa z jasnego drewna. Tuż obok kuchenka gazowa z czterema miejscami na garnki. Grzała się na nim woda w czajniku. 22:49:15 Narracja: Zuri właśnie przekładała z patelni na półmisek jajecznicę. Obok niej Lila mieszała w misce sałatkę z rukoli, pomidorów i słonecznika. Na prawo od nich stała kobieta podobna do tych, mijanych wczoraj na ulicy. 22:49:25 Narracja: Czarne włosy przekładane czarnymi, opalizującymi na niebiesko piórami, którymi pokryte były również skrzydła wyrastające z ramion i skóra na rękach od nadgarstków w górę. Jej palce zakończone były pazurkami. Buty dziewczyny miały inną budowę niż zwykłe, bo musiały być przystosowane do ptasich nóg. W zasadzie końce palców i pazury wystawały z nich. 22:52:13 *Rozalia -Galeon nie wróci przez co najmniej4-5 dni, ładuj sie na fregatę- 22:52:53 *Amelia znalazła odpowiednią karczmę. Piąty strzał wreszcie trafiony. Spojrzała na gruchające ze sobą dwa gołąbki. Żal było im przerywać, ale wolała to, niż problemy, jakie mogły wyniknąć z nieobecności Mehima na fregacie. 22:53:43 *Amelia podeszła do tamtej dwójki.- Panie kapitanie, Beatrycze.-przywitała się skinienięciem głowy. 22:54:41 *Beatrycze obejrzała się na Amelię. -Witaj- odpowiedziała. -Też relaksujesz się na lądzie?- 22:55:13 *Andre zdziwił się na nową osobę ale ukłonił się grzecznie. Rozglądał się czy brat Zuri również jest w tym zacnym gronie. 22:56:12 *Amelia -Właściwie, to bawiłam się w nauczyciela.-powiedziała. Przeniosła wzrok na Mehima- Galeon poddany kwarantannie. Podobno jesteś potrzebny na fregacie. 22:56:31 Narracja: Kody z nimi nie było. Same dziewczyny. 22:56:48 *Dziewczyna obróciła się do Andre-Diana.-przedstawiła się, wyciągając dłoń. -Ty pewnie jesteś Andre. Zuri opowiadała o tobie.-uśmiechnęła się. 22:57:15 *Lila skinęła tylko głową. 22:57:48 *Mehim uśmiechnął się. Wciąż nie mógł nawyknąć, że nazywają go kapitanem. Jednak spoważniał równie szybko. 'Wiedzą, co to za zaraza?' 22:58:29 *Zuri odłożyła patelnię i położyła misę na stole. Podeszła do Andre, dając mu porannego całusa. 22:58:48 *Andre podał jej dłoń.Znów dopilnował aby jego odruchy paryskie nie skrępowały dziewczyny. Tyle różnic. Musiał pilnować się na każdym kroku. Przedstawił się, mimo że został już przedstawiony. 22:59:07 *Amelia -Nie mają pojęcia. Nate'owi coś jest. 23:00:07 *Martin obejrzał się na galeon. Nie pozostawało mu nic innego jak pójść za nimi. 23:00:32 *Mehim 'To szukać wiatru w polu. nikt nie wie gdzie i z kim był. Przynajmniej się znalazł. Beatrycze? Nie wrócisz na galeon' 23:00:43 *Diana -Spokojnie. Nie gryzę.-uśmiechnęła się, widząc skrępowanie mężczyzny. Przypisała to Daińskiemu pochodzeniu, o którym była przekonana. Ludzie bywali dużo bardziej oficjalni nawet od Arpiasów, a co dopiero od tierów. 23:01:18 *Amelia -Nawet nie ma jak. Rozalia mówiła, że odpłynęli trochę. 23:02:17 *Beatrycze patrzyła na niego z dumą. Pasował mu ten tytuł. -Dobrze, nawet chciałam zaproponować bym płynęła na fregacie, odpowiada mi to- 23:02:25 *Mehim 'To chodźmy, Johnson pewnie ma już plan awaryjny. W razie czego poprowadzi fregatę, a galeon się spali' 23:02:58 *Mehim 'Bylebym ja swój obiecany statek otrzymał' - uśmiechnął się. 23:03:55 *Amelia chrząknęła- Aleks jest na galeonie. 23:04:03 *Beatrycze niechętnie wstała. Zawsze coś im przeszkadza wysiedzieć do końca spotkania. 23:04:14 *Amelia -Chyba.-dodała jeszcze. 23:05:40 *Mehim 'Ciekawe po co on na galeonie. Pewnie pani kapitan pilnuje' - prychnął. 'Więc w razie czego ja poprowadzę fregatę a galeon się spali. Wezmę tylko baryłkę piwa, Beatrycze w nim zagustowała' 23:07:47 *Barman szybko uwinął się z zamówieniem i podał baryłkę piwa. 23:08:05 *Amelia -Mam nadzieję, że nie będzie żadnego ''w razie czego''.-mruknęła. Zaczekała na nich. 23:09:01 *Andre rozejrzał się. 'Coś znajomo pachnie' - uśmiechnął się.
»Zamieszczono 07-10-2016 06:250
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47910
23:09:16 *Beatrycze -Teraz będziemy odpływać w stronę Liverpoola?- zapytała 23:10:30 *Zuri -Szkorbusy.-zaśmiała się- Ale jest też jajecznica. Koda poszedł po chleb, powinien niedługo być. 23:11:16 *Amelia popatrzyła na Mehima. Sama nie była pewna odpowiedzi. Nie mieli płynąć do Ameryki? 23:12:48 *Andre 'Nie zabił mnie w czas snu to jakoś się dogadamy' - uśmiechnął się. 23:13:27 *Mehim 'Słyszałem że odstawi syna do domu i dopiero ruszy na wyspę. Ale, mówimy tutaj o dwóch dniach. Tyle można przecierpieć.' 23:14:17 *Mehim dostał w końcu baryłkę piwa, zapłacił i wyszedł. 'Coś wiadomo w ogóle o objawach? Kwarantanna z niczego się nie bierze' 23:15:59 *Lila zaśmiała się, stawiając kubki obok pieca.-Nie sądzę, by chciał cię zabić. 23:16:51 *Amelia -Ja wiem tylko tyle, co powiedziała mi Rozalia, a powiedziała nie więcej niż już wiesz. 23:17:43 *Beatrycze - Dużo osób jest na galeonie?- zapytała 23:19:16 *Lila- Herbatę? Kawę?-spytała Andre. Co chcą pozostali już wiedziała. 23:20:03 *Rozalia weszła do kajuty kapitańskiej. Swojej kajuty kapitańskiej. Zebrała kilka rzeczy i kluczyk do kajuty, która służyła za pokój dla Emilio kiedy był na statku. Nie mogła teraz przejąć dowodzenia. Niech Mehim zajmie tę kajutę, a ona się przeprowadzi. Zaprowadziła chłopca najpierw do łaźni by się umył. 23:20:41 *Emilio miał opory, ale ostatecznie został wrzucony z ciuchami do wody, musiał sie poddać. 23:21:10 *Rozalia poczekała na zewnątrz na syna, aż wyjdzie czysty i przebrany i poszła z nim do jego kajuty. 23:23:13 *Koda wszedł do domu z papierową torbą, której zawartość pachniała świeżym pieczywem. Skinął Andre głową na powitanie. -Dobry.-powiedział.-Jak się spało?-spytał, ale właściwie nie czekał na odpowiedź. Od razu wszedł do kuchni.- Podajcie tacę do pieczywa.-rzucił. 23:23:49 *Amelia -Nie mam pojęcia. Pewnie nie wypuścili nikogo, kto był, a to oznacza, że może być sporo. 23:26:32 *Andre 'Nie sądzisz, bo nie widziałaś jego miny gdy rozmawiałem z teściem' - roześmiał się. 'Kawę jeśli można' 23:27:18 *Andre przywitał się z Kodą. zerkał czy Zuri usiądzie obok niego. 23:28:15 *Mehim widząc wychodzącą Rozalię, zaprowadził Beatrycze za sobą do kapitańskiej. 'Tak teraz mieszkam' - oświadczył z dumą. 23:30:32 *Aleks stał już na pokładzie, przyglądajac się Essy. On zechciał zostać na galeonie dla niej. Ona chciała zaryzykować życie dla Nathana. A jeśli się pomylił? Medyk nie zdawał się być przekonany do pomysłu z wodą, o którym Aleks wiedział że może pomóc. A przecież go nie zmusi. Przyglądał się fregacie. Po co właściwie został? To było takie głupie. 23:30:42 *Andre 'Jakieś konkretne plany na dziś?' -zapytał. 23:31:23 *Beatrycze rozejrzała się. -Ładnie tutaj- powiedziała z podziwem. -Panie kapitanie- dodała z uśmiechem, który znał tylko Mehim. 23:36:11 *Beatrycze -Jaki jest plan? Czekamy aż ktoś w ogóle wróci z galeonu?- 23:37:39 *Diana -Ja do was wpadłam tylko na śniadanie. Później jadę do pracy.-powiedziała. 23:37:50 *Mehim przyjrzał jej się. Czyżby potrzebowala osobiście ochrzcić jego nowy tytuł? Odstawił baryłkę pod świeżo zaopatrzony barek. Odnalazł dwa kufle i nalał piwa. 'Pijmy za zdrowie Jonhsona. Jeśli umrze wraz z Nathanem, Rozalia odbierze swoją fregatę' - wyjaśnił szybko. 23:38:58 *Mehim 'A plan jest prosty. Czekamy wraz z nimi. Jeśli przypłyną ci z Muxii, to uciekamy fregatą a ich zostawiamy. Tutaj jesteśmy w pułapce, galeonem nie ucieknie' 23:39:24 *Zuri- Niestety.-dodała.- A w planach mamy na pewno wyjście na plażę. Pewnie będzie się tam kręcić kilku znajomych. 23:40:00 *Lila sięgnęła z szafy tacę podobną do tych już postawionych na stole i podała Kodzie. Zawsze zapominał gdzie są. Zawsze. 23:40:22 *Koda-Dzięki.- wyjął z torby chleb i położył na desce. Znalazł w szufladzie nóź i skroił kilka. Obok położył pięć ciepłych jeszcze bułek. Po chwili i ta taca stała na stole. 23:40:36 *Beatrycze wzięła kufel. -Za zdrowie kapitana Johnsona- zawturowała mu i wypiła od razu pół. 23:40:42 *Andre 'Czemu mnie nie obudziłaś? Wyszedłem na lenia i nieużytek' - spojrzał na Zuri wzrokiem zbitego psa. 23:42:08 *Mehim 'I za własny statek.' 23:42:31 *Lila zalała kubki wrzątkiem, po czym rozłożyła je na stole według widocznie wcześniej ustalonego przez dziewczyny wzoru. Zuri z Andre po jednej stronie, Koda z Lilą na przeciwko nich i Diana naprzeciwko ściany. 23:42:51 *Koda- Wyszedłeś. -przyznał, siadając na swoim miejscu. 23:43:23 *Beatrycze - Za własny statek- powtórzyła i dopiła piwo, które jej zostało. Z kufla na kufel miała większą odporność na alkohol. 23:43:52 *Diana- Powiedział, co wiedział.-zaśmiała się, stawiając na stole jeszcze cukierniczkę i dzbanuszek ze śmietanką.-Musiałam Lili pomóc cię rano budzić. 23:44:05 *Andre 'Dzięki. Zobaczymy ile werwy tobie zostanie po odwiedzinach w moim świecie' - roześmiał się. 23:44:44 *Andre spojrzał na Dianę z wdzięcznością. Może zachowa jakąś resztę honoru dzięki niej. 23:45:06 *Koda- Na razie nie mówmy o tym. -wskazał dyskretnie wzrokiem Dianę i Lilę. One nie wiedziały, że Andre jest z innego świata. 23:45:25 *Mehim zabrał Beatrycze kubek nalewając kolejny. 'Ten już bez toastu. I tak, chcę cię upić' - roześmiał się. 23:46:05 *Andre nie przejął się tym, co powiedział. Można to było interpretować na setki sposobów. 23:46:09 *Zuri- A czemu mnie nie poprosiłyście o pomoc? Już ja znam sposoby, by go ruszyć....-powiedziała z lisim uśmiechem, siadając naprzeciwko brata. 23:47:07 *Lila- Będziesz mi musiała zdradzić kilka.-upewniła się, że wszystko jest na stole i usiadła. 23:47:10 *Beatrycze -uśmiechnęła się. -A w jakim to celu pan kapitan chce mnie upić?- ośmieliła się na droczenie się. 23:48:00 *Amelia postanowiła poszukać Martina. Miała nadzieję, że nie został na galeonie. Lubiła go? No tak, oczywiście że tak. Czemu nie? 23:48:39 *Koda- To śniadamy.-powiedział uroczyście i zaczął nakładać sobie i Lil. 23:49:26 *Martin kręcił się to tu, to tam, chcąc zorientować się na fregacie. Nie wykluczał scenariusza, że to właśnie nią będą wracać. 23:49:45 *Zuri- Przestań tworzyć nowe słowa.-upomniała brata ze śmiechem.- Ale faktycznie. Nie ma co czekać, aż wystygnie. 23:50:17 *Amelia zaszła Martina od pleców. Popukała go w prawe ramię, po czym ominęła z lewej strony. 23:51:15 *Amelia- Wiesz może coś więcej o tym, co się dzieje? 23:51:43 *Beatrycze wypiła drugi kufel. Pomagała mu troszkę w upijaniu siebie. 23:52:33 *Martin 'Wiem' - powiedział z niewesołą miną. 'Nathan dostał zimnych potów, ponoć szybko idzie do śmierci. Kapitan podejrzewa czarną ospę' 23:53:42 *Amelia zmarszczyła nos. Cośtam słyszała. W jej czasach były antybiotyki. Ale to nie jej czasy. Zakryła usta dłonią, zza którrej wydobyło się stłumione ''ku*wa''. 23:53:55 *Andre zajął się posiłkiem. Dziś było lepiej. Nie tak obco. Nawet... swojsko. Choć za cholerę nie wiedział kim jest opierzona towarzyszka. Uznał że Zuri sama wytłumaczy mu to, co uzna za stosowne. A jak wiadomo, kulturalny człoiwiek nie zadaje w towarzystwie niechcianych pytań. 23:54:23 *Martin 'Jeśli ma rację, to jest idiotą że tam został' 23:55:00 *Diana- Długo cię nie było.-zwróciła się do Zuri. 23:55:34 *Martin 'Widziałem to cholerstwo w życiu. Średnio co kilkadziesiąt lat dziesiątkuje któryś kraj. nie wiemy czy na fregacie nie ma zarażonych. Ktokolwiek zacznie gorączkować, trzeba będzie dobić i wyrzucić zawczasu' 23:56:12 *Zuri -Obowiązki, inne podróże...-powiedziała dość wymijająco, ale jej znajomej najwyraźniej to starczyło.- Pozwolą ci drugi raz przystąpić do testu? 23:57:04 *Diana -Nie ma szans.-pokręciła głową- Gwidanto postawili sprawę jasno: w wieku do dwudziestu lat. Ja mam dwadzieścia sześć. 23:58:11 *Koda- Nie wydaje się to zbyt sprawiedliwe.-stwierdził. 23:58:19 *Andre zerkał to na Dianę, to na Zuri zaciekawiony. Skoro rozmawiały przy stole, widać nie była to tajemnica. Może wyjaśnią jeśli będzie miał szczęście. 23:58:35 *Diana- Dotyczy wszystkich, więc jest sprawiedliwe. 00:02:21 *Diana spojrzała na Andre.- Chodzi o Carvacan'as eviteco.-wyjaśniła zakładając, że Andre jest na tyle wykształcony, by wiedzieć co to jest.-Nie udało mi się. A nieudaczników wypędzają. 00:03:31 *Zuri - To wielki biały kruk. Pół-bóg, pół-demon. A ty nie byłaś w pełni sił. 00:04:16 *Diana- Nie musisz przypominać. Zresztą, niech myślą co chcą. Tutaj jest mi lepiej, niż bym miała nawet jako sam Gvidanto. 00:05:45 *Andre czuł się jak gamoń. Zrozumiał tyle, że cokolwiek to jest, jest czymś niebezpiecznym. 00:16:06 *Aleks spoglądał z pokładu galeonu na fregatę. On został dla Essy. Ona wolała narażać sie dla Nathana. Popełnił błąd. Jeśli medyk się myli, zapłaci za ten błąd wysoką cenę. 00:22:06 *Beatrycze spoglądała na Mehima. -Coś Cie gryzie i nie chcesz powiedzieć- stwierdziła odkładając pusty kufel. 00:27:09 *Mehim 'Wiele. Obca, niechętna załoga. Możliwa utrata galeonu. Pozycji. Ale... lepiej poczekać. nie ma co się wprzód zamartwiać. Wypiliśmy za zdrowie Johnsona, a póki on zdrów będzie to Rozalii i dziecka nie wypuści' - roześmiał się. 00:27:36 *Mehim 'Okaże się za kilka dni. Tylko...' - podszedł bliżej 'Co robić z kilkoma dniami spędzonymi w kajucie kapitańskiej?' 00:29:01 *Beatrycze -W taki razie on musi być zdrowy, inaczej Pani Rozalia wróci do poprzednich zajęć.- 00:29:18 *Beatrycze -A nie wiem? To pan kapitan chciał mnie upić- 00:31:00 *Mehim 'Upić i wykorzystać' - roześmiał się. 00:32:19 *Beatrycze przyłożyła dłoń do ust z udawanym przestrachem. -A uważasz, ze trzeba mnie upijać?- 00:38:47 *Mehim 'Nie. Ale zawsze to jakaś atrakcja' 00:39:55 *Mehim 'Właściwie wziąłem piwo bo je lubisz. Sam wolę wino. Bo liczyłem że sama mi się oddasz' - puścił do niej oko. 00:44:47 *Beatrycze podeszła do Mehima patrząc mu prosto w oczy. Położyła mu dłoń na policzku -A wiesz, że wystarczyło zrobić tak?- stanęła na palcach by musnąć delikatnie ustami jego usta. Robiła to specjalnie. Chciała go sprowokować. 00:48:37 *Mehim 'Wszystkie moje plany muszę zmienić.' - roześmiał się. Objął ją, przesuwając po całym ciele rękami, które zaraz znalazły się pod bluzką. Kapitańskie łóżko to nie była twarda koja w kajucie.
»Zamieszczono 07-10-2016 06:260
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47911
____________________________________________________________
06.10.2016
____________________________________________________________
»Zamieszczono 07-10-2016 06:270
Zgłoś!
Administrator
Mistrz Gry
Status Status
SŻ3840
PD: 2373
PostID #47912
20:51:51 * Essy dojrzała Aleksa na pokładzie i w pierwszym odruchu chciała do niego podejść, po chwili jednak pomyślała, że chyba jednak woli zostać sama. Była rozchwiana, to było dla niej ciężkie, wiedzieć że jej przyjaciel umiera i nie móc nic zrobić. 20:56:56 *Aleks dojrzał ją kątem oka. Sam nie miał nic do roboty a czekał go tydzień siedzenia na cholernym pokładzie i modlenia się o cud. Widział że próbuje mu uciec. Przyspieszył kroku. 'Byłaś u niego? Co z nim?' 21:00:07 * Essy - Byłam - odpowiedziała zdawkowo. 21:02:08 * Essy odwróciła się w końcu do niego. - Powinnam cię wywalić za burtę. 21:03:07 *Aleks 'Lekarz mówi że Nathan nie przeżyje nocy. Jeśli tak, mamy szczęście.' 21:07:01 * Essy rzuciła mu bardzo wymowne spojrzenie. - Naprawdę chcesz, żebym cię wywaliła. 21:08:00 *Aleks 'Wywaliła za co? Tak. Ryzykuję jego śmierć. na rzecz nas wszystkich. Ciebie. Miki. Mojego syna. A ty chcesz narazić wszystkich dla niego.' 21:12:03 *Diana- Zresztą szanse na dostanie się do nich są raczej nikłe, więc... 21:12:32 *Zuri-No i... nie poznałabyś nas.-uśmiechnęła się 21:13:19 *Diana zaśmiała się.- No tak...-powiedziała pseudopoważnym tonem, kiwając głową- To byłaby wielka strata. 21:13:20 * Essy - Ryzykujesz swoją śmierć - odparła. - Podobno nie lubisz bezsensu, a twoja obecność tutaj jest największym bezsensem, ze wszystkich bezsensów. 21:13:37 *Lila- Mam rozumieć, że źle wspominasz studia z nami? 21:13:48 *Andre 'Bywa gorzej. Tam skąd pochodzę są takie grupy gdzie w wieku trzech lat jest się za starym na test.''' 21:15:18 *Lila- O takim czymś nie słyszałam.- powiedziała, patrząc z zaskoczeniem na Andre. To dość niecodzienne, gdy nie wie czegoś o kulturze ludzi. W końcu jej ojciec jest człowiekiem. Jeśli ona o tym nie słszała, to nie słyszał nikt z tego grona. 21:16:30 *Aleks spoglądał na nią zaskoczony. Właśnie znów otrzymał cios. Tym razem nie był zaskoczony. Rozejrzał się po pokładzie. 'Masz rację. Wczoraj bym nie uwierzył. Dziś widzę że masz rację.' - powiedział odwracając się i kierując w stronę burty. Spoglądał na fregatę. Oni nie musieli się martwić. 21:17:03 *Andre 'Bardzo zamknięte szkoły walki na odludziach. Ponoć robią z tego filozofię' - wyjaśnił. 21:18:22 * Essy - Jeżeli mam stracić Nate'a, nie chcę przy okazji stracić ciebie - dodała ciszej. 21:19:02 *Lila poruszyła jednym uchem.- Może faktycznie coś takiego istnieje... -zagryzła zadumę bółką z miodem. 21:19:14 *Aleks 'Nie wierzę w to. Wierzę że jesteś skłonna zaryzykować dla niego życie. Przykazałem poić go dużą ilośćią wody. Jeśli to zatrucie, da mu choć dzień lub dwa.' 21:20:07 *Koda- Nie zdziwiłbym się. Zawsze się znajdzie paru, którym by to pasowało. 21:21:15 *Andre 'Ponoć już w wieku kilkunastu lat czynią prawdziwe cuda z wlasną sprawnością. Choć nie wiem co za rodzic oddałby dziecko na takie wychowanie' 21:22:52 * Szpajku wchodzi do pokoju PBC 21:22:58 *Diana -Chory na ambicję.- powiedziała- Widywałam już dużo zdecydowanie za młodych wysyłanych na Carvacan'as eviteco. Na razie żaden poniżej trzynastu lat nie wrócił. A są rodzice, którzy wysyłają kilkulatki. 21:22:59 * Essy obruszyła się. - To, że się o niego martwię, nie znaczy, że i o ciebie nie mogę. Już raz straciłam przyjaciela, którego zabił wampir. Nie chcę, by to się powtórzyło - odwróciła się szybko, by nie widział mokrych oczu. - Warto spróbować, przekażę to Ivanowi. 21:24:12 *Zuri- Nie mówmy o tym.- szturchnęła lekko przyjaciółkę.- Nie należysz już do tego. 21:24:38 *Aleks 'Essy... w moim świecie nie ma smoków, wampirów, rusałek, syren, czupakabry ani czterdziestometrowych ośmiornic. To wytwory fantazji. Może ktoś kiedyś odkrył portal i przeszedł, ale to za mało bym stawiał przetrwanie' 21:25:08 *Aleks 'Co najwyżej dość by powstała legenda' 21:25:19 * Mika zmienia swój nick na Beatrycze 21:25:28 *Diana kiwnęła głową, pozbywając się z twarzy śladów smutku.- I bardzo mi z tym dobrze. 21:27:23 * Beatrycze uśmiechnęła się, jak poczuła Mehimowe dłonie na sobie. -A jakież to plany miałeś, ze musisz je zmieniać?- zapytała przejeżdżając palcem od szyi przez tors, kończac na pasie spodni, zaczepiając o niego. 21:27:43 *Andre nie umknęło, że wcale nie jest jej z tym dobrze. Choć nie miał nadal świadomości, o czym mówią. 'Skoro smutki za nami, chodźmy cieszyć się plażą. Po to tu jesteśmy' - powiedział. 21:28:25 * Essy zatrzymała się. Portal jest na statku, co jeśli... - Co jeśli on tu jest? 21:29:17 * Essy mimo wszystko upierała się przy wampirze. 21:29:42 *Mehim spojrzał w dół, na wój zaczepiony pas, uśmiechając się. 'Plan przełamania twojego oporu' - powiedział. Przesunął ręce wyżej, pod jej pachy, podnosząc jej ręce by zdjąć z Beatrycze koszulę. 21:29:47 *Diana -Ja jak mówiłam, mam pracę, więc nie pójdę z wami. Ale dziękuję za śniadanie.-podniosła się- Pomóc wam sprzątać? 21:30:49 *Lila również wstała.- Nie, nie trzeba.- pokręciła głową- Już prawie dziewiąta. Leć, bo się spóźnisz.- powiedziała. 21:32:05 *Zuri i Koda pożegnali się z pierzastą dziewczyną, po czym Lila odprowadziłą ja do drzwi. Słychać było jeszcze rozmowy. 21:33:16 *Andre 'Nie mam pojęcia o czym mówiliście.Zrozumiałem tylko tyle, że to coś elitarnego i niebezpiecznego' 21:33:17 * MikeTayson wchodzi do pokoju PBC 21:33:45 *Zuri zebrała puste tace. Jakimś cudem udało im się utrafić. Zostało tylko trochę sera, który dziewczyna odłożyła do pudełka, które następnie schowała do chłodziarki. 21:34:57 *Zuri -Każdy Arpias w wieku mniej więcej piętnastu lat musi wejść na szczyt góry Carvacana, wyrwać mu pióro i zejść. Jeśli się nie uda, zostaje wygnany. 21:35:40 *Koda- Albo martwy.-dodał, zbierając ze stołu talerze i zanosząc do zlewu- Nie każdy wraca z gniazda białego kruka. 21:38:47 * Beatrycze zachichotała, gdy przejechał dłońmi pod jej pachami, dopiero po chwili unisła ramiona, umożliwiając zdjęcie koszuli. Często goszczący na jej buzi rumieniec uwydatnił się. Mimo wszystko zasłoniła ręką nieduże piersi. Myślała, że da radę wytrzymać jego wzrok, ale speszyła się.
»Zamieszczono 07-10-2016 06:280
Zgłoś!


 [ Wszystkie wpisy: 254 ]  Poprzednia 1, 2, 3, ... 4, ... 11, 12, 13, Następna


Kliknij tutaj aby odpisać