Strona 157 z 158 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... ... 156, 157, 158, Następna |
Autor | Wiadomość |
---|---|
Data | 04.02.2019 |
Dietmar |
21:52:22
Dietmar tarczę trzymał w lewej dłoni, a miecz w dominującej. Przygotował się na zamach. Musiał dobrze wycelować oraz machnąć w odpowiedniej chwili. Nie liczył na popisowe ścięcie głowy, ale choćby draśnięcie mogło dać już kluczową przewagę. |
Bandyta |
21:52:24
Bandyta Amir zamachnął się pierwszyj na Dietmara. Uderzenie zostało skierowane na konia, gdyż opancerzony jeździec na pierwszy raz mógł być po za zasięgiem. |
Narracja |
21:58:14
Miecz to tęga broń, tedy wszyscy się dowiedzieli, że z niemiejscowym mają do czynienia. Bandyci w trójkę stwierdzili, że czas zainteresować się jeźdźcem zdobniej odzianym niż ten, na którego była zasadzka. Teraz równo toporami zamachnęli się na tułów i nogi jeźdźca, raczej chcąc go zrzucić z konia. Trzaskali toporkami jednak równo, więc i nogi Dietmara, i sam koń mogli ucierpieć. Noc ciemna, nie widać. Choć było widać, że jeden z bandytów został trafiony i uszkodzony przez Dietmara. |
Dietmar |
22:00:54
Dietmar odjechał koniem kilkanaście metrów dalej i zsiadł z niego. Koń to cenna rzeczy i żal byłoby go tracić na trzech pachołków. Szedł w ich stronę pewnie. Nie mieli przy sobie ni łuków ni kusz więc i osłaniać się za wczasu nie musiał. Obserwował ich pozycje. Czy stoją siebie blisko i ilu jest zainteresowanych ich wcześniejszą ofiarą. Jeśli trzech na raz skupiło się na nim to wolał stanąć i wyczekać jednocześnie przyjmując defensywę. |
Narracja |
22:04:00
Zasadzkowiecze ruszyli z toporami za Dietmarem. Lecieli w szyku, broń mając uniesioną. Gdy tylko dobiegli widać było, że kunszt walki nie był ich wielkim atutem. Ot, zwykłe bandziory. Jednak w trójkę mogły sprawić rycerzowi problemy. Ot, trzy toporki naraz zamachnęły się na Dietmara. |
Dietmar |
22:05:44
Dietmar próbował odskoczyć by uniknąć na raz tylu ciosów. Potem próbował po prostu wykorzystać swój ciężar, siłę i tarcze i po prostu wlecieć w jednego z nich. |
Narracja |
22:09:19
Posoka polała się gęsto, jednak gdy tylko Dietmar unieszkodliwił jednego z obecnych, tedy drugi wyprowadził atak na jego ramię. Można by było za niewątpliwe uznać, że i cios trzeciego spadnie na rycerza, jednak ten miał już w głowię długą strzałę z czerwonymi lotkami. Tedy z bandytów został już tylko jeden, który usilnie chciał zmiażdżyć zbroję, a zapewne i kości Dietmara. |
Dietmar |
22:12:35
Dietmar upuścił miecz i chwycił tarczę w obie ręce. Postanowił nią okładać ostatniego przy życiu, a oburącz będzie to miało większą skuteczność i uniemożliwi napastnikowi wyprowadzanie skutecznych ciosów. |
Narracja |
22:15:43
Walka rozgorzała właściwie o to, ile nieopancerzony chłop utrzyma się na nogach. O ile przyjął z dziwnym spokojem pierwsze uderzenie, o tyle drugie uprzedził uderzeniem toporem ponad tarczą. Z oddali do walczących ruszał zaatakowany tej nocy. |
Dietmar |
22:17:25
Dietmar wiedział, że po tej walce zwykły lek na ból głowy sobie nie poradzi. Jednak wykorzystując praktycznie zerowy dystans między nim a bandytą postanowił przy dogodnej okazji złapać jego broń i dołożyć mu po staroświecku. |
Narracja |
22:20:38
Przeciwnik Dietmara został strącony przez przejeżdżającego jeźdźca, tym samym lądując na ziemi. Jeśli chodzi o dystans, to ten był taki, że Dietmar był na nogach, a jego przeciwnik na plecach. |
Dietmar |
22:21:58
Dietmar wziął lekki rozpęd i kopnął bandytę celując w głowę. Ile dało tyle wlazło. |
Narracja |
22:24:54
Noc zobaczyła dwie sceny, które nijak nie dało się zmieścić w jedno postrzeganie. Ostatni z bandytów odpłynął do krainy snów, nie wiadomo czy wiecznych czy nie. Drugim aktem były zęby lecące na tyle daleko, że za kilka tysięcy lat nikt nie dopasuje ich do tajemniczych szkieletów. W ten czas... |
Jeździec |
22:26:25
Jeździec "Skurw... Prawie mnie wykończyli". Sam jeździec skrwawiony, jednak bez widocznych ciężkich ran. Jednak twarz i białą koszulę skąpaną miał we krwi. Futrzastą czapkę nasunął bardziej na twarz. |
Dietmar |
22:27:15
Dietmar czuł, że jego hełm nie jest teraz jego sojusznikiem. Było mu gorąco. Dyszał. Zdjął go i rozejrzał się za swoim mieczem jednocześnie odpowiadając jeźdźcowi - Czego chcieli? |
Jeździec |
22:29:48
Jeździec nie zsiadał z konia. Nie miał nawet pewnych oporów, gdyż naturalny odruch odrazy do spalonej twarzy był na miejscu. Jednak szybko przypomniał sobie, że bez niego mogłoby być krucho z jego życiem. "Zwykli bandyci, pewnie chcieli łupów". Odpowiedział człowiek w czapie, ale jakoś bez przekonania. "Co cię sprowadza na step?". |
Dietmar |
22:32:18
Dietmar otarł twarz kawałkiem materiału, który akurat zwisał mu z rękawa. Schował miecz do pochwy, założył tarcze na plecy, a hełm trzymał pod pachą - Właściwie to nic szczególnego. Z czegoś trzeba żyć, a ludzie mojego pokroju utrzymują się własnie z tego - kiwnął na jednego z leżących - No i chyba dobrze trafiłem. |
"Dzięki |
22:33:51
"Dzięki Ci rycerzu, bo by mnie tu pewnie na stepie i w krwi zostawili". Widać, że dobrze się zastanowił, po czym rzucił mimochodem. "Roger jestem, Rogera syn i z dawien dawna syn tutejszej ziemi. A Ty kto?". Spojrzał na ciała. "Złoto i łupy twoje, nam nie trzeba". |
Dietmar |
22:36:19
Dietmar - Jaki tam ze mnie rycerz. Ja nawet nazwiska nie posiadam. Ot... zwykły chłop z pola, co ma więcej rozumu od przeciętnego rolnika i smykałke do parania się orężem. |
Dietmar |
22:36:50
Dietmar po dłuższej pauzie przedstawił się - Dietmar. Po prostu. |
Jeździec |
22:37:31
Jeździec uśmiechnął się kącikiem ust. "Nadasz się tutaj, na prawdę. Ranny mocno jesteś? Opatrzyć cię trzeba?". Mówił facet, który również nie wyglądał jak największe szczęście w tej okolicy. |
Dietmar |
22:38:58
Dietmar - Jak masz coś na ból głowy to nie pogardzę. Zwykły kij w rękach chłopa może być śmiertelny. |
Jeździec |
22:41:39
Jeździec jeszcze bardziej ukrył twarz między koszulą a czapką. Do Dietmara wyciągnięta została butelka butelka. "Wypij i ruszaj na północ, tam sioło. Tam ci bardziej rycerzu pomogą". Rozejrzał się po okolicy. "Trafisz bez ochyby, bo 100 kroków już będziesz światła wartowni widział" |
Dietmar |
22:43:06
Dietmar przyjął butelkę - A ciebie dokąd niesie? |
"Z |
22:46:02
"Z listami jadę za rzekę, nie daleko, tam flisacy czekają". To akurat powiedział zgodnie z prawdą. "Góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem zawsze". Rzucił jakby od niechcenia, ni to na powitanie, ale na pożegnanie też nie. Z butelki dobiegał delikatny zapach jabłek. |
Dietmar |
22:47:32
Dietmar - Niech ci dalsza droga sprzyjać bardziej będzie - wypił łyk z butelki, założył hełm i wsiadł na konia - Zatem wartownia - rzekł do siebie i ruszył czym prędzej. Trzeba też konia opatrzyć. |
Jeździec |
22:48:25
Jeździec z oddali jeszcze gwizdnął na Dietmara. "Ejże, rycerzu! Przeprosiny ci jestem winien!". Huknął z daleka. |
Dietmar |
22:50:18
Dietmar - Jeszcze raz mnie nazwiesz rycerzem to mi więcej winien będziesz - rzucił żartem. |
"Jestem |
22:52:21
"Jestem Mathew Cazedor! Pewnie usłyszysz!". I ruszył w kierunku rzeki, na lot, na złamanie karku. |
Dietmar |
22:53:51
Dietmar powtórzył raz jeszcze jego imię - Czyli nie zwykły chłop, ni mieszczan - powiedział do siebie dla pamięci i kontynuował podróż. |
Narracja |
22:58:52
Nie mniej, kłamstwem nie było też to, że w pobliżu sioło. Z daleka tliły się ogniska, a wiatr zapędzał dym i zapachy rusztów oporządzonej zwierzyny. Brama była otwarta, a za nią toczyło się też zwykłe życie. Toczyła się również karczma, a przed nią, a i pewnie w niej tęga pijatyka. W siole był również niewielki budynek kowalski, kilka kramów, świątynia i kilka chat lokalnych mieszkańców. |
Dietmar |
22:59:56
Dietmar obecnie wyszukiwał stajennego. Kogoś kto mógłby zająć się jego koniem podczas gdy on przeprowadzać będzie mały rekonesans. |
Narracja |
23:03:46
I też takie osoby się znalazły. Bardziej z nudów, niż z rzeczywistego zapotrzebowania na stajennych. Ot, człowiek w pancerzu na stepie - jednak widok. Nie tutejsza moda. Tym bardziej, że koń widać porządniejszy od tutejszych szkap. Zadziałał również chyba strach. Teraz Dietmar mógł zasięgnąć języka w którymkolwiek z wymienionych przybytków. |
Dietmar |
23:07:32
Dietmar wiedział, że pójście do karczmy może zakończyć się w czworaki sposób. Wyjdzie pobity, wyjdzie pijany, wyjdzie z pracą albo wszystko na raz. Zatem udał się do karczmy. |
Narracja |
23:11:33
W karczmie było nadspodziewanie dużo ludzi. Widać, że spęd ludzi ważniejszych, gdyż w środku błyskały co zdobniejsze stroje i co lepsza broń. Dało się też wyczuć dobry trunek, a z emocji jakieś podniecenie i oczekiwanie. Na środku, niemal otoczeni siedzieli już bogato zdobieni odwiedzający dziś karczmę. Jednak droga do kontuaru stała wolna, a tam całemu zajściu z zaciekawieniem przyglądał się karczmarz. |
Dietmar |
23:13:26
Dietmar podszedł do lady. Każdemu jego krokowi przygrywała zbroja - Macie dziś branie czy zawsze tu tak? - rzucił do karczmarza na powitanie. |
Karczmarz |
23:16:45
Karczmarz pokazał palcem na zbiegowisko ludzi co majętniejszych. "Ot, mają tej nocy świętować spokój na Dzikich Łowach. Obecny tam pan ponoć na jednego z buntowników znaczniejszych zastawił, zaraz go tu powinni przywlec. Szczęście przodki i bogowie, wojny nie będzie". Jak na zawołanie ktoś krzyknął: Zdrowie! Z pokój! |
Dietmar |
23:18:57
Dietmar - Za zdrowie - mruknął i położył na ladzie 4 xeny - Coś ciepłego. |
Karczmarz |
23:20:09
Karczmarz snuł opowieść dalej. "Po ostatniej wojnie, gdzie trochę zbrojnych wyjechało nie każdy zadowolony. Chłopstwo ucieka, bo kraj nakarmić trzeba ich krwawicą, a i niektórzy rycerze, a teraz już przeklęciu buntownicy nie mieli powodów, by ten świat po pokoju lubić. I też za rzekę ruszyli". zabrał połowę. "Zaraz strawę dostaniesz" Widać nie dbał o pieniądze, gdyż dzisiejszy zarobek musiał być więcej niż dobry. Gdy już przekazał kuchni zamówienie, wtedy wrócił do przybysza. "A ciebie, co tu sprowadza?". |
Dietmar |
23:21:27
Dietmar - Raczej nie pielenie grządek. Wiesz. Za robotą się rozglądam. |
System |
23:21:37
[~Przedmiot~] PatrickLavender płaci 2 sztuk złota za postać Dietmar |
Karczmarz |
23:25:03
Karczmarz "Byłaby wojna, byłby miecz potrzebny". Za chwilę Dietmar dostał lokalny przysmak. A właściwie nie wiadomo co dostał, gdyż mięso było polane gęstym, brunatnym sosem. Najważniejsze, że było go dużo. "Jedz, przyda ci się na drogę". |
Dietmar |
23:26:24
Dietmar - Nikomu się nie dogodzi. Jest wojna, źle. Nie ma wojny, też źle. Ale bandytów nigdy nie zabraknie. |
Narracja |
23:27:19
A w karczmie podpite i rozochocone towarzystwo, jak przystało na typowy przykład przysłowia aby nie dzielić skóry na niedźwiedziu piło za spokój wieczny dusz wielu ludzi. I znów Dietmar mógł usłyszeć, że piją również zdrowie wiecznego snu Mathewa Cazedora. |
Karczmarz |
23:28:04
Karczmarz "Step do rzeki pusty, karawany po rzecze tutaj pływają. Pewnie bandyta się znajdzie, ale nie tutaj... Albo nie często". |
Dietmar |
23:29:55
Dietmar - No to zasmucę cię faktem iż nie do końca. |
Karczmarz, |
23:32:41
Karczmarz, jako człowiek trzeźwy dał klientowi kontynuować. Może będzie mu potrzebny jako nocny wykidajło. "Hm?" |
Dietmar |
23:34:33
Dietmar - Ledwo przekroczyłem granicę i zawitałem na stepach a tu już, jak nie jeden z drugim... a było ich trzech. Zwykłe chłopy z toporkami. Napadli jednego z jeźdźców co to listy miał dostarczyć za jakąś rzekę. |
Karczmarz |
23:35:18
Karczmarz "Listy? A komu listy za rzekę, jak tam bunt się rozlewał". |
Dietmar |
23:36:45
Dietmar - Mówił, że flisacy czekają... właśnie. Dobrze słyszałem? Czy ci co za dobrze się bawią mówili coś o śnie wiecznym dla niejakiego Cazedora? |
Karczmarz |
23:40:40
Karczmarz "Ostatnio tu hulał, chociaż nie jest jakiś ważny. Ci wcześniejsi ważniejsi". Wzruszył ramionami. "Na niego właśnie dzisiejsza zasadzka, wyłapują ich jako posłów po jednym". |
Dietmar |
23:42:18
Dietmar - A no to ten listonosz się przedstawił jako niejaki Cazedor. |
Narracja |
23:47:10
Karczmarz wyglądał przez chwilę na zdruzgotanego. Wyszedł zza kontuaru i ruszył do grupki możnych, a tam podniósł się rwetes, jakie knajpy mogły nigdy wcześniej, i nigdy później nie słyszeć. |
Dietmar |
23:48:35
Dietmar zabrał talerz ze swoją strawą i dosiadł się na pierwsze lepsze puste miejsce. Nie zdejmował hełmu ale otworzył go, by zjeść. Jednocześnie przyglądał się przyszłemu mordobiciu. |
Narracja |
23:54:02
Dietmarowi nie było dane zjeść w spokoju, gdyż nagle podszedł do niego jeden z tych lepiej ubranych, a właściwie najlepiej. Jakby na zaczepkę zrzucił talerz Dietmara ze stołu i z czerwoną twarzą... I może pianą na ustach wykrzyczał na przybysza. "Co ty k... Psia zrobiłeś?". Zamachnął się na pod podniesioną przyłbicę. |
Dietmar |
23:58:41
Dietmar miał szczęście, że nie spieszył się ze zdejmowaniem rękawic. Zamierzał właśnie pokazać jedną natrętowi... z bardzo bliska. |
Data | 05.02.2019 |
Narracja |
00:01:57
Natręt rzucił się z bliska całym ciałem, a ważył porządnie na Dietmara chcąc zwalić go z krzesła. W tym czasie w karczmie zaczęło się istne piekło, gdyż panowie możni zostali zaatakowani przez tych mnie sytuowanych. Właściwie już w pierwszej sekundzie bijatyki za przybyszem rozbiło się krzesło, a na kilku czerepach gliniane kufle. |
Dietmar |
00:04:58
Dietmar chciał czym prędzej znokautować natręta. Nie ważne czy rozwali mu głowę o stół, czy przybliży mu twardość jego rękawic. Jeśli się uda to chciał czym prędzej opuścić to miejsce. |
Narracja |
00:07:01
Natręt jednak nie odpuszczał, przyczepiony jak rzep czy właściwie jak kleszcz. Ktoś z karczmy wyleciał z dzwiami, prosto na noc, do biesiadujących przed budynkiem. Ucichły jednak echa bitwy na kufle, znaczy że garncarze jutro bedą mieli sporo roboty. Awantura jednak trwała w najlepsze. |
Dietmar |
00:07:47
Dietmar - Od... pierdol... się.... ode mnie - tłukł jak wlazło. |
Narracja |
00:15:34
Nastrój wieczoru się zmienił, gdy przez drzwi wpadło trzech okrutnie brudnych, osmolonych jegomościów w dobrze skrojonych skórzanych zbrojach. Na ich widok nagle karczma ucichła, wszyscy skierowali twarze w ich stronę. "Chłopstwo i żołdactwo grabi! Panów mordują! Kapłanów wieszają, straszna noc za Syiną! Za błękitną rzeką!” Na ten czas, za ich plecami, tam gdzie step łączył się z niebem już było widać łuny pożarów ciągnące się jak okiem sięgnąć. |
Jeden |
00:16:45
Jeden ze starszych jegomości wyszedł do tych drzwi, a mruknął tylko, że... "Ręce na bunt zostawcie. Teraz każda para się liczy". |
Narracja |
21:45:35
Koniec historii pierwszej, pewnie nie ostatniej. |
Data | 13.02.2019 |
Sawannah |
19:21:53
Sawannah otworzyła oczy w pokoju panował półmrok, ale ona doskonale wiedziała kto leży obok niej. Zawstydziła się, bo nie chciała by Patrick uważał ją za taką, która chciała wżenić się w szlachecką rodzinę. Nie wiedziała co teraz robić, czy uciec, póki ten śpi czy poczekać aż się obudzi? |
Narracja |
19:22:48
Patrick jako wampir zrobił się wyczulony na szybsze bicie serca czy wzburzoną w żyłach krew. Na pewno wyczuł, jak Sawannah się rozbudziła. |
Patrick |
19:27:23
Patrick - Coś nie tak? - mruknął i odwrócił się do Sawannah kładąc swoją chłodną dłoń na jej ramieniu. |
Sawannah |
19:32:38
Sawannah zlękła się bardziej zimnej dłoni niż Patricka. - Przepraszam.- powiedziała i obróciła się tak by spojrzeć na Patricka. - Zamyśliłam się i prawie uciekłam do kuchni, bo bałam się Twojej reakcji rano.- |
Patrick |
19:34:45
Patrick - Mojej reakcji? - uśmiechnął się. |
Sawannah |
19:39:30
Sawannah - Tak, bo sam wiesz, byłam niewolnicą, potem mieszkalam bardzo skromnie, a Ty jesteś szlachcicem. Ludzie będą plotkować- |
Patrick |
19:42:00
Patrick - Nikt nie zna twojego pochodzenia w tym świecie poza mną. Poza tym nie ma ono dla mnie najmniejszego znaczenia - pogładził ją po policzku. |
Sawannah |
19:44:30
Sawannah położyła dłoń na dłoni Patricka. - Bóg się do mnie uśmiechnął, ze postawił takiego anioła na mojej drodze. - |
Sawannah |
19:45:28
Sawannah - Nie pamiętam swego nazwiska, rodzice wyprzedali mnie jako małą dziewczynke, a ludzie będą pytać, musze jakieś dopasować. Ale czy to w porządku?- |
Patrick |
19:46:09
Patrick - Jeśli ci to nie przeszkadza... czy... chciałabyś nosić moje nazwisko? |
Sawannah |
19:48:28
Sawannah zamarła, nie wiedziała co powiedzieć, czyżby własnie poproszono ją o rekę? Czy może to tylko fortel dla ludzi? Na razie nie mówiła nic, jednak Patrick wyczuł przyspieszone bicie serca. Dziewczyna złozyła na ustach Patricka delikatny pocałunek na znak, ze się zgadza, jednak nie miała odwagi mówić to na głos. |
Patrick |
19:50:39
Patrick - Uspokój się bo mi zaraz tu zejdziesz - zaśmiał się i przytulił ją do siebie. |
Sawannah |
19:52:43
Sawannah wykorzystała moment i przetestowała czy Patrick ma łasskotki. - Powinieneś klęknąć przed zapytaniem- poistruowała go. |
Mistrz Gry |
19:53:09
PatrickLavender rzuca kością: (Patrick ma łaskotki?) 1.1k100(m0%) = 66 2.1k100(m0%) = 38 3.1k100(m0%) = 96 [Wynik:TAK] |
Patrick |
19:54:20
Patrick wręcz podskoczył. Chyba po raz pierwszy w życiu ktoś mu tak zrobił. Dziwne uczucie - Ej ej! - zaśmiał się lekko - Dobrze dobrze! |
Sawannah |
19:58:55
Sawannah - Pan Lavender ma łaskotki. To będzie Twoja tortura- uśmiechnęła się. |
Patrick |
20:01:43
Patrick - Czekaj... bo wciąż coś mi nie daje spokoju - rzucił się na nią i teraz był nad nią. Starał się przytrzymać jej ręce co pewnie trudne nie było - Co to anioł? Tak mnie nazwałaś. |
Sawannah |
20:04:46
Sawannah zdziwiła sie nagłą zmianą swojego położenia, ale nauczyła się nie panikować przy Patricku. - To jest niebiańska istota nadprzyrodzona pośrednicząca między Bogiem a ludźmi, jest uosobieniem dobroci i doskonałości.- |
Patrick |
20:06:24
Patrick - Hmmm... nie do końca chyba rozumiem. Ale pewnie jak wiesz tutaj religia zapewne wygląda z grubsza inaczej niż u ciebie. |
Sawannah |
20:07:11
Sawannah - W Lessice też było inaczej, bogiem nazywano Narna, a anioły Leyami. Może tutaj też jest podobnie.- |
Patrick |
20:07:50
Patrick - Eveline cię wtajemniczy. Jest mocno wierząca. W przeciwieństwie do mnie. Chyba ci to nie przeszkadza? |
Sawannah |
20:09:15
Sawannah - Nie przeszkadza mi to. Ja i tak modlitwy składałam do swojego boga. Jak do tej pory udało mi się przeżyć, choć to nie tylko boska opatrznośc. Najpierw Pan Johnson a potem Ty. Uratowaliście mi zycie i daliście nadzieję na nowy początek.- |
Patrick |
20:12:07
Patrick - Przesadzasz... - pocałował ją w szyję - Kocham cię - wyszeptał. |
Sawannah |
20:16:32
Sawannah drgnęła, tego się nie spodziewała. Przeszła przez nia fala emocji i naprawdę miło się poczuła. - Ja też Cie pokochałam. nie od wczoraj ani nie od paru dni, od początku od pierwszego spaceru w lesie.- |
Patrick |
20:20:12
Patrick - Tak? - spojrzał na nią zdziwiony - Jak to? |
Sawannah |
20:25:40
Sawannah - Wiedziałam, że nie do końca bezpiecznie jest szwendać sie po lesie. Potem spotkałam Ciebie, rozmawialiśmy i przez klątwę musiałeś zrobić co zrobiłeś, ale nie zostawiłeś mnie samej, nie zabiłeś, a powstrzymałeś się i uspokoiłeś. Zaimponowało to mi.- Sawannah zbliżyła usta do ust Patricka, tym razem pocałunek był dłuższy i bardziej oddany. Dała mu znać, ze się go nie boi bez względu na to kim jest. |
Patrick |
20:27:52
Patrick - Nigdy cię nie skrzywdzę - odparł kiedy dała mu szansę. Przy okazji dotykał ją delikatnie i powoli po całym ciele. |
Sawannah |
20:34:15
Sawannah - Wiem to, dlatego się nie boję. - zamkknęła oczy i poddała się oddziaływaniu pieszczot na jej ciało. Zimne dłonie dawały lepszy efekt. |
Patrick |
20:35:53
Patrick postanowił nie przestawać. Najwyraźniej można czerpać przyjemność z tego, że robi się komuś dobrze. |
Sawannah |
20:45:47
Sawannah przy każdym dotyku była coraz bardziej nakręcona. Objęla Patricka nogami a dłoń wsunęła we włosy. Nie szczędziła pocałunów. |
Patrick |
20:53:29
Patrick - Jeszcze ci mało? - szepnął jej na ucho. |
Sawannah |
20:56:38
Sawannah - Zawsze będzie mi mało - odpowiedziała rozbawiona. |
Patrick |
20:57:01
Patrick - I kto tu jest wampirem cholera... ja czy ty? - zamierzał jej dać to czego chce. |
Sawannah |
21:01:40
Sawannah - Przygarniał kocioł garnkowi- zażartowała. |
Patrick |
21:02:47
Patrick udał, że gryzie ją w szyję. Jednakże ciężko mu się było powstrzymać przed prawdziwym zatopieniem kłów w jej ciele... Na razie dawał rade. |
Sawana |
21:09:48
Sawana zaśmiała się, bo Patrick połaskotał ją w szyję. - Takiś groźny?- drażniła go celowo. |
Patrick |
21:15:49
Patrick - Nie wywołuj wilka z lasu - odszczekał i zamierzał jej dać to na co zasłużyła. Postanowił lekko ją ugryźć i w tym samym momencie rozpocząć akt pełen zmysłowych doznań. |
Strona 157 z 158 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... ... 156, 157, 158, Następna |