[ Wpisy: ]   Poprzednia   1, 2, 3, ... 4, 5, ... 156, 157, 158,   Następna  

Autor Wiadomość
Data 04.06.2017
Narracja
17:27:38 img Druid uśmiechnął się. Znad paleniska sięgnął po jedną z odwróconych do góry denkiem drewnianych misek. 'Mało komu podałbym Kanil. Ale ty, zdaje się, jesteś z Naruntii?' - nalał zupy owocowej, stawiając miskę przed dziewczyną. 'Złe miejsce obrałaś do przystanku. Złe i smutne. Do mnie nie trafia się z przypadku. Jeśli tu jesteś, potrzebujesz czegoś' - powiedział, mieszając w drugim kociołku.
Elis
17:33:04 Elis Patrzy na zupę , następnie na Druida. -Wie pan , gdzie mogę w tej wsi znaleźć szybki transport do Erbenii ? Zgodnie z mapą , gdzieś tutaj powinien być. *wyciąga mapę*
Narracja
17:35:24 img Druid wsparł się o swoją laskę, spoglądając gdzieś w klepisko. 'Wsi...' - pokiwał głową. 'Wieś spłonęła wczoraj. Jeśli byś poszła kawałek stąd na południe, widziałabyś. Smród spalenizny niesie się na dwa kilometry. Rycerze Zakonu Thaarskiego Pazura. Cały oddział. Cięli bez litości. Raptem jedno dziewczę uszło z życiem. Ale Morgont, handlowiec, ze swą karawaną powinien być lada moment'
Elis
17:38:12 Elis robi wielkie oczy ze zdziwenia -Zakon Thaarskiego Pazura .. nigdy o nich nie słyszałam. Lecz nie ma czego się dziwić. Mało wiem o świecie... Minusy mieszkania w lesie.
Narracja
17:44:47 img Druid podszedł, uniósłszy swą laskę, na której zwykł się wspierać. Rozchylił nią poły odzienia dziewczyny, jednak odstąpił nim poczuła się osaczona. 'A więc nie wiesz...' - mruknął. 'Jako Naruntyjce, wiara w Narunta ci przystoi. W czyste tchnienie życia, pod jego imieniem się objawiające' ...
Narracja
17:46:31 img 'I oni Narunta sławią, lecz wiarę ową inaczej pojmują. To najwierniejsi rycerze twego cesarza. Cokolwiek ma moc większą, niż moc leczenia kaszlu, diabłem im się jawi i jest przez nich roznoszone w pyły. Zdaje się, że znane są ci historie o złotookich dzieciach umykających przed śmiercią od miecza. Tędy wojna idzie, drogie dziewczę'
Elis
17:48:17 Elis Patrzy na mężczyznę uważnie. -Kim pan w ogóle jest ? *pyta spokojnie*
Narracja
17:50:22 img Druid 'To już nieważne. Mnie jeszcze dwa tygodnie w tej chacie, nim Kef ześle na mnie błogosławieństwo końca. My, druidzi, widzimy to błogosławieństwo i oczekujemy na nie w spokoju. Tobie zaś zdążę drogę wskazać, i tej co mi śmierć przyniesie' - postawił obok miski z zupą pajdę słodkiego pieczywa na spodku. Dziewczyna pewnie od dawna podróżowała. Przyda jej się posiłek.
Elis
17:53:22 Elis Uśmiecha się lekko i je powoli zupę. Zastanawiają ją słowa Druida , tak wiele z nich nie rozumie , aczkolwiek są jej skąś znane.
Narracja
17:57:04 img Trudno było nie znać legendy o trzech bóstwach, Kefie - bogu czasu, ładu i porządku. Lu-Nes, boginii milośi i przebaczenia, oraz Xenie - bogu początku, stwórcy ludzkości. Podobnie jak o czczącej ich Świątyni Druidów. Lecz Elis - dziewczę wychowane w naruntyjskich lasach, nie miała gdzie wcześniej poznać kogokolwiek, kto podobnej wierze byłby oddany. W Naruntii druidów nie było. Jeno świątynie Narunta, pod władzą Cesarza.
Narracja
17:58:51 img Druid 'Masz pieniądze na swoją podróż?' - zadał jakże przyziemne, nietypowe druidowi pytanie. Większość uciekinierów nie miała ani xena przy duszy, tym samym byli oni narażeni na spotkania ze zbójcami skrytymi w lasach i patrolami zakonnymi.
Elis
18:03:53 Elis Sięga ręką do kieszeni i wyciąga na stół sakiewkę. Otwierając ją , ma nadzieję , że nie ujrzy tam jedynie pustki.
Narracja
18:06:13 img [Kron] 'Pewnie Morgont cię przewiezie, ale do Utridii, stolicy Erbenii na pewno ci nie starczy. Tutaj wszędzie ziół mnogo. Jeśli potrafisz je przetworzyć, w Kulcie Druidzkim na północnym wschodzie da się na nich wspaniale zarobić'
Elis
18:13:02 Elis Wzdycha ciężko i chowa sakiewkę z powrotem do kieszeni. -Muszę załatwić trochę ziół. Przetwarzanie ich chyba nie może być takie trudne. Prawda ?
Narracja
18:16:05 img Druid 'Musi być trudne. Po cóż inaczej nasza wiedza i szkoła druidzka, skoro każdy mógłby tak lek, jak truciznę uwarzyć?' - zastanawiał się, dlaczego dziewczyna o tym nie wie. Skoro została wychowana w południowych obozach Naruntii, wiedza alchemiczna powinna być jedną z podstawowych. A może była to zwyczajna dziewczyna szukająca, po stracie domu, jak pozostali, swojego miejsca na świecie? 'Na północ stąd wielu wie, jak warzyć zioła, wystarczy że im je dostarczysz'
Elis
18:20:47 Elis chwilę się zastanowiła. -Dobrze , tak zrobię. Przepraszam za takie nagłe najście.
Narracja
18:23:31 img [Kron] Widocznie tego dnia Elis sprzyjało szczęście, bo w oddali, poza chatą, słychać było stukot kół i kopyt. Zapewne to wspomniany Morgont przybył po towary. Towary których nikt nigdy miał już nie doczekać, w wyniku wybicia wsi przez rycerzy. Zapewne widząc przez co przejechali, nastrój będą mieli podły, ale i zarobić zechcą, by podróż na marne nie poszła.
Narracja
18:25:04 img Druid 'Sam teraz bez wsi tu jestem, to i każdy gość mile widziany. Niech ci szczęście sprzyja, czarne dziecię' - Druid musiał ujrzeć coś, o czym mówić nie chciał. Skąd przyszło mu do głowy czarne dziecię na widok bladoicej dziewczyny? Trudno było powiedzieć.
Elis
18:26:59 Elis popatrzyła na Druida przyjaźnie , po czym wstała i podziękowała za jedzenie.
Narracja
18:32:27 img Druid skinął jej głową, wracając do mieszania w kociołku. Nie dziwiło go, że dziewczynę kusi odkrywanie świata, a towarzystwo starego druida nudzi. Poza posiłkiem i lekiem na wysypkę raczej nie miał za wiele swoim gościom do zaoferowania. A stukot kół stawał się coraz głośniejszy. 'Zaczekaj' - wyjął z kieszeni jakieś zawiniątko. 'Weź to. Przyda ci się' - w czystym kawałku płótna była odrobina suszonych listków. 'Jeśli znajdziesz się w kłopocie, wrzuć to ponad płomień świecy przed snem'
Elis
18:37:53 Elis uśmiecha się i bierze zawiniątko -Dziękuję. *Mówi i wychodzi*
Narracja
18:39:39 img Zapach spalenizny, pod ciężarem niedawnych słów druida, nasilił się teraz. W oddali widać było zgliszcza wioski, która zapewne przedwczoraj tętniła życiem. Porozrzucane przy jedynym pozostałym obiekcie - studni - wiadra, świadczyły o tym że nikt nawet nie próbował gasić ognia. Zapewne nie mieli na to czasu, umykając przed ostrzem miecza i bełtem kuszy.
Elis
18:42:57 Elis nasłuchuje jadącego z oddali Morgonta i myśli jak z nim porozmawiać.
Narracja
18:43:00 img Wóz objechał wieś dookoła. Elis nie mogła jeszcze widzieć kupca Morgonta. Ale mogła go już słyszeć. A przynajmniej jego wóz. Jako osoba wybitnie hałaśliwa, Morgont dawał poza linią drzew upust swojemu gniewowi na spalenie wsi. I nic dziwnego, do czasu nim dogada się z kolejną osadą, pozostanie bankrutem.
Morgont
18:46:17 Morgont Morgont wyjechawszy spoza zarośli wstrzymał szkapiny ciągnące jego wóz. Kolejny wóz, który jechał za nim, o wiele ciszej, zatrzymał się również. Skąd u licha wziął się ktokolwiek stał teraz pod domem druida? Czyżby ktoś przeżył? Może jednak! Skoro dom druida stał niewzruszony. Kupiec zeskoczył z wozu, kierując się na koniec karawany, by odpiąć luzaka - konia którego wziął na wypadek padnięcia zaprzęgowych. Wsiadł w siodło, ruszając w stronę dziewczyny.
Elis
18:53:47 Elis Widzi kupca kroczącego w jej stronę. Wzdycha ciężko i ręką poprawia włosy.
Morgont
18:54:19 Morgont zatrzymał konia tuż przed druidzką chatą. Zeskoczył z konia idąc w stronę panny. 'Druid żyw? Jakżeś się tu uchowała?'
Elis
18:55:43 Elis myśli chwilę nad odpowiedzią. -Tak , Druid jest żywy , a ja nie jestem tutejsza.
Morgont
18:57:21 Morgont 'A co tutaj robi nietutejsza?' - wygląd Morgonta budził zaufanie. Choć z pewnością po tylu dniach podróży przydałaby mu się kąpiel.
Elis
18:58:45 Elis -Ta wieś to mój przystanek w podróży. Ty zapewne jesteś kupcem ?
Morgont
18:59:20 Morgont - 'Morgont, do usług. Dokąd panienka zmierza?'
Elis
19:03:04 Elis -Na północ , do miasta. *Wyciąga mapę i pokazuje palcem konkretne miejsce*.
Morgont
19:05:21 Morgont przyjrzał się mapie. 'Alara? Nie po drodze mi, ale mogę cię dowieźć do centralnej Erbenii. Stamtąd wiele wozów odchodzi do Alary, a i ze dwie łodzie' - powiedział. 'O ile, oczywiście... masz czym zapłacić. By podróżować z kupcem i jego najemną kohortą'
Elis
19:06:17 Elis wyciąga sakiewkę i daje ją Morgontowi. -To wszystko co mam.
Morgont
19:08:00 Morgont przeliczył xeny, kręcąc głową... Następna. Nie dalej jak miesiąc temu dał się nabrać na słynne kiedyśzapłacę. Teraz sumienie znów go ruszyło. W jeden moment zrozumiał dlaczego jako kupiec nie ma pieniędzy. Odmierzył sobie czterdzieści xenów, pozostałe siedem oddając dziewce. 'Zostaw na jedzenie.' - powiedział. 'Wozy stoją tam. Jeżeli masz bagaż, ruszamy po napojeniu koni'
Elis
19:09:26 Elis -Dziękuję. *idzie w stronę wozów*
Narracja
19:12:49 img Aż czworo najemników tym razem chroniło karawanę złożoną zaledwie z dwóch wozów. Cokolwiek Morgont miał odebrać z wioski, z pewnością było drogie - lub w ilości mocno kuszącej dla zbójców. Pozostali kupcy nosili właśnie koniom wodę. 'Panienka z nami się zabiera? To wsiada tam na futra i miejsce sobie zagrzeje, bo noce zimne! Oj zimne!'
Narracja
19:15:10 img Ani Morgont, ani jego towarzysze, za żadne skarby nie zamierzali tym razem zabierać podróżnych. Wozy miały odjechać wyładowane po brzegi. Jednak w zaistniałej sytuacji nie tylko nie było czego na nie pakować, ale i od kogo odkupić towarów. Teraz liczył się każdy grosz. Skoro tak długa wyprawa, nastawiona na handel, nie przyniosła mu niczego, było aż nadto oczywiste, że podróż poskutkuje wieloma przystankami, by kupcy mogli zrekompensować sobie nieudaną wyprawę.
Data 05.06.2017
Morgont
20:14:15 Morgont jechał spokojnie, ale pomny na poprzednią podróż,rozglądał się uważnie dookoła. Ani mu tu zbójów, ani żadnych wojów nie było potrzeba. A że walczyć nie miał czym - gdyż jak powszechnie wiadomo bukłak najpotężniejszą bronią nie jest, to wolał zawczasu zmienić drogę.
Narracja
20:15:39 img Najemnicy raz po raz wyprzedzali karawanę, chcąc zbadać drogę i jej okolicę. Czasem po dwóch, czasem pojedynczo - jak pozwalała droga. Czasem zerkali ciekawie na Elis. Była bardzo ładna, a tłukąc się po lasach niewiele widywali kobiet. Jednak żaden jej nie zaczepiał. Nie takie było ich zadanie.
Elis
20:16:56 Elis dalej z zaciekawiem ogląda krajobrazy. Czasem się uśmiechnie do jakiegoś mężczyny lub zamieni słowo , ale woli nacieszyć oczy widokami , których nigdy wcześniej nie widziała.
Narracja
20:25:19 img A widoki to były nie byle jakie, jako że właśnie zmierzali na wschód - co Elis musiało wydać się dziwne, jako że ze wschodu właśnie na zachód zmierzała. Ale cóż, karawana by jechać musi zarabiać. A żeby zarabiać, trzeba handlować.
Narracja
20:26:57 img Całe Trisam było państwem - miastem hodowców, toteż ani wód, ani zieleni tutaj nie brakowało, mimo na wpół skalistych terenów. Im dalej na wschód, tym tereny były mniej urodzajne w wysoką roślinność, którą zastępowały jedynie dwa rodzaje drzew. W tym oczywiście najmniej wymagający, a najdostojniejszy - mutr. Rozłożyste korony dawały cień niemal przez całą drogę. Czasem w oddali widać było hodowcę prowadzącego konie lub mleczne lanoki.
Narracja
20:28:37 img Wzdłuż dróg rosły krzewy bogate w owoce. Jadalne, niejadalne, i trujące, ale Elis, jako Naruntyjka, doskonale potrafiła je rozpoznać. Niebieski narap, żółta cypoka, jajeczne kanil były jej doskonale znane. Podobnie jak fakt, że te ostatnie należało jeść z rozsądkiem.
Elis
20:29:38 Elis po długiej ciszy pyta. -Co skłoniło cię , do zostania kupcem ? Brak funduszy , czy coś więcej ?
Morgont
20:30:53 Morgont 'A cóż ja miałbym lepszego? Rozejrzyj się. Kupca tu ani zbójecka strzała, ani chłopski cep nie tkną, bo towarów każdy potrzebuje. A jak komu towarów zbywa, pragnie ich upłynnienia. Kupiec wszędzie sobie poradzi. Wolny jak wiatr w polu. Nie wiem jak jest gdzie indziej. W Naruntii. Ale tutaj, w Trisam, w Erbenii, kupiec i uczony, zawsze pocieszony'
Elis
20:35:43 Elis -Fakt , ale jeśli nic nie sprzedasz , nie masz za co żyć.
Morgont
20:39:58 Morgont 'Dlatego najpierw pojedziemy tam' - wskazał na wschodnią stronę. 'Jest kilka obozów, żyją jak pies w noże. Pieniędzy mają tyle co kot napłakał, ale wymienić potrafią godnie'
Elis
20:46:22 Elis -No to jedźmy. Mi nigdzie nie spiszno. Ważne bym dotarła na miejsce.
Narracja
21:01:00 img Smród spalenizny pozostawili dawno za sobą. Po chatce druida nie zostało nawet wspomnienie. Zmierzali wprost do przesmyku, osławionego przesmyku, do którego mało kto bez stosownej obstawy gotów był się wybrać. O ile Elis rozpoznała przesmyk - a musiala skoro to nim, i tylko nim dało się przeprawić przez Naruntię, mogła poczuć się tym zagrożona.
Morgont
21:09:53 Morgont 'Stać!' -krzyknął do drugiego wozu widząc, że najemnicy wyprzedzili wóz i pojechali drogą, znikając w zaroślach. Widocznie coś zauważyli.
Narracja
21:17:24 img Po chwili jeden z najemników wyprowadził z zarośli mężczyznę. W koszuli i spodniach, trzymającego wszak kroto ale nie posiadającego nic przy pasie - a to oznaczało że został rozbrojony. Wizja zaatakowania karawany jednym kroto była nieszczególna, ale widocznie najemnicy znali się na swojej robocie.
Data 06.06.2017
Koń
19:24:40 Koń myśliwego spokojnie kroczył. Póki co Mathew nie odpowiedział nic chłopu. Najważniejsze, że miał bezpieczne plecy, choć ucieczka też wchodziła w grę. Rozglądał się znów za bronią i śladami wymarszu większej liczby osób.
Matthew
19:25:30 Matthew "Jakże to spokojnie żyjecie? Dla mnie wy w drodze. Dokąd właściwie?" stanął obok gadalitwego chłopa.
Narracja
19:28:32 img Chłop spojrzał niespokojnie na mężczyznę usiłującego uporać się z dzieckiem. 'Nie w drodze panie, my uchodźcy. We wsi smokiem straszą. Od lasów zbóje schodzą. Łowców nie mamy, ot, ryby jemy'
Matthew
19:31:16 Matthew "W łeb dostaniesz jak nie skończysz kłamać. Sidła widziałem po drodze, zaiste dziwne ryby macie jeśli się w sidła na lądzie łapią. I pytałem się, k... Mać dokąd zmierzacie?". Albo dał się sprowokować łgarstwem, albo chciał, żeby wyglądało na tom że się zdenerwował.
Narracja
19:32:33 img Postawny Skelbard, zagoniwszy dzieci do namiotu nadszedł z boku, omijając duże palenisko na środku osady. 'W Trisam jesteśmy. Co z paktem? Uchodźca rzecz święta! A sidła na omaki stoją, ryby po nocy wybierają, owoce kradną'
Matthew
19:33:50 Matthew test
Matthew
19:35:54 Matthew przyglądał się z absolutną obojętnością człowiekowi. "Chłopie, wojna jest. Trakty bandyckie, wioski bandyckie to i prawa - jak dla bandytów". Spojrzał w stronę sideł. "No, i da się powiedzieć? Gdzie zmierzacie, pytam po raz ostatni".
Narracja
19:37:35 img Chłop pokręcił głową. 'Prawdę mówię, nigdzie nie zmierzamy. Do Erbenii szliśmy ale teraz nie wpuszczają. To tutaj siedzimy'
Matthew
19:40:18 Matthew "Nie mnie o waszym losie decydować. Nieopodal przechodzi cały oddział, niech dowódca się wypowie. Ale na waszym miejscu przygotowałbym wodę i paleniska, pewnikiem ktoś pójdzie na polowanie". Ruszył w kierunku przeciniki. "Może macie szczęście?!" krzyknął jeszcze na odchodne.
Matthew
19:52:16 Matthew dał znać kompanowi ręką by ruszył za nim, po czym jechał w górę, do pozostawionych przy wejściu obozu dwóch żołnierzy. Przekazanie odpowiedzialności za tą przykrą sprawę innym nastrajało go weselej do życia. Może dlatego, że niepokojące myśli przecinały jego głowę.
Narracja
19:54:06 img Chłop stał chwilę oniemiały, gapiąc się za odjeżdżającymi. Zaraz dał znać pozostałym, którzy złapali za wiadra, ruszając do jeziora.
Matthew
19:56:23 Matthew skoro tylko teren się nie wznosił popędził i tak już zmęczonego rumaka w stronę, gdzie poprzednio widział swoich kompanów. Ściągnął po drodze dwóch przy wejściu do obozu.
Narracja
19:58:05 img Widzieli go z daleka. Stali dokładnie tam, gdzie łucznik stać im przykazał. Nawet nie rozmawiali, by nie zdradzić swojej obecności.
Narracja
19:59:34 img Jedynie zerkali na Mathewa pytająco.
Matthew
20:01:15 Matthew "Albo mamy więcej szczęścia niż to możliwe, albo... Albo niech los ma nas w opiece". Pokazał ręką by ruszyli za nim.
Narracja
20:04:12 img Rycerze cicho i powoli wycofali konie, zawracając za łucznikiem. Powoli zapadał wieczór, więc nie dziwota, że Mathew martwił się ewentualnym podstępem. W nocy nieduży oddział łatwo będzie zajść, skoro z jednej strony jezioro, a z trzech pozostałych las. Tym razem mieli do Grandira o wiele bliżej - bo oddział był raptem dwanaście minut od nich.
Matthew
20:07:24 Matthew o 3 stopy wyprzedzał swój oddział. Jednak nie śpieszył się. Mimo, że jechał tą drogą jakiś czas temu przyglądał się jej jeszcze uważniej. Nie wierzył uchodźcom znad jeziora, ani ich dobroduszności.
Grandir
20:09:14 Grandir 'Jesteście wreszcie. Mów co tam zastaliście'
Matthew
20:13:49 Matthew "To samo, cośmy widzieli wcześniej. Obóz mają w dół z hali, w stronę jeziora. Mieszkają w namiotach, wśród mężczyzn są również dzieci. Kazałem im przygotować wodę i paleniska na przyjazd oddziału. A ze spraw wojskowych... Obóz jest otoczony z trzech stron lasem, z jednej zboczem. Na zboczu rozstawiłem oto tych rycerzy". Pokazał na dwóch, którzy pilnowali jego pleców. "Po drodze w dół sidła, jednak w samym obozie żadnej broni".
Matthew
20:15:37 Matthew "Podróżowali na północ, do Erbenii. Jedak tam granica zamknięta i zostali tutaj. Nie wyglądali na zagłodzonych, nie byli agresywni. Migali się o odpowiedzi". Skrzywił się. "I coś ukrywają. W obozie nie ma żadnego zwierzęcia, które pomogłoby im nieść klamoty".
Grandir
20:21:53 Grandir 'Sprzedali albo zjedli. Tak czy inaczej, łrzą jak psy, stąd ani traktu, ani handlu. Ani z Naruntii nie po drodze' - zamyślił się. 'Nie mamy wyjścia. Konie nie uciągną. A i ci co wartę mieli trzymać powinni zjeść i odpocząć.' - powiedział. Dał ręką znak, by jechać dalej. 'Już ja ich przypilnuję' - uśmiechnął się. Kimkolwiek byli, lepiej było odpuścić pogrom chłopstwa na rzecz własnego bezpieczeństwa.
Matthew
20:24:54 Matthew "Ja zostanę przy skarpie. Stamtąd mam niezły widok na dół i na wjazd na przecinkę. Jak będzie coś do jedzenia to poślesz na górę. Po za tym chce trzech ludzi, mogą być ci sami". Miało to dwa uzasadnienia. Pierwsze, to że mógł się znów pokazać. Drugie, nie musiał ani gotować, ani przygotowywać jedzenia.
Grandir
20:27:46 Grandir podjechał do przodu, skinąwszy na Mathewa by do niego wyrównał.
Matthew
20:29:10 Matthew wyrównał, choć przychodziło mu to z niemałym trudem. Nie był wyszkolony do równej, Naruntyjskiej jazdy.
Grandir
20:31:21 Grandir 'Nie tak szybko, bym zbaraniał przyjacielu. Smak masz na wygody, ale nie zapominaj że dowodzę ja' - wskazał na siebie, a skoro już jedną ręką trzymał wodze, sięgnął po bukłak z winem, podając Mathewowi. 'Ale skoroś taki wyrywny, to chętnie odpocznę' - roześmiał się.
Matthew
20:36:54 Matthew przejął wino. Może faktycznie alkohol pomoże na szare myśli. "Tak czy inaczej, warta będzie potrzebna. Dzień i noc. Odpocznijmy, bo tam jezioro, miejsce na popas i całkiem nieźle osłonięte. Takie jest moje zdanie dowódco".
Grandir
20:48:49 Grandir pokiwał głową. 'Zaufam twemu zdaniu. Wybierz ludzi i jedź przodem, ale życzę sobie mieć was na oku. Licho nie śpi. Ludzie zmienią was pod Armetem' - wskazał na niebo. Zapewne Mathew nie mógł tego wiedzieć. Pas Armeta był pasem gwiazd, który o północy znajdował się w zenicie. Najłatwiej byłoby go przyrównać do drogi mlecznej - gdyby naruntyjczycy takową znali.
Matthew
20:59:44 Matthew "Dziękuje waszmości, mam nadzieje, że zastaną nas w spokoju. Mogę się oddalić?". Zapytał dowódcę. Mieli jeszcze trochę jazdy, a miał zamiar spożytkować ją trochę lepiej.
Grandir
21:02:54 Grandir skinął głową. Obejrzał się dyskretnie na dwoje ludzi, Darka i Yardona. Jeden budził jego niepokój. Drugi irytację. Chętnie dałby ich łucznikowi, skoro ten chce się sprawdzić. Ale słowo się rzekło i kazał mu wybierać ludzi.
Matthew
21:05:01 Matthew "Zostaw mi Darka i tych, co byli ze mną na patrolu. Przyślijcie kogoś z wodą na górę. Ja sprawdzę ścieżkę. Ot, tak na wszelki wypadek". Wzruszył ramionami.
Narracja
21:13:13 img W obozie ludzie faktycznie poczynili przygotowania na przyjęcie oddziału, choć nie mieli bladego pojęcia, co powinni przygotować. Naniesiono wody, smażono ryby. Zebrano skóry na siedzisko wokół paleniska. Starali się by nie sprowokować rycerzy.
Grandir
21:14:53 Grandir przejeżdżał przez obóz, starając się uważnie obserwować nastawienie ludzi. Było ich za mało by mogli zagrozić oddziałowi. I faktycznie wyglądało na to, że nie mają ani zwierząt, ani myśliwych. Myśliwi nie wyróżniali się jakoś specjalnie strojem, ale mieli w zachowaniu cos, co trudno było określić, zaś było widoczne w ogóle zachowań.
Narracja
21:16:49 img Nie ulegało wątpliwości, że byli to Naruntyjczycy. Ubiory, przewaga Skelbardów w obozie... Ci ludzie uciekli spod władzy cesarza pod władzę psiego ogona. Bodło to patriotę, ale samo przemierzanie granic nie było występkiem przeciwko prawu.
Narracja
21:31:19 img Tym razem to chłopi pomogli rozbić namioty i zająć się końmi. Rycerze mogli odpocząć. Darek i Yardon - ów nerwowy jegomość z którym Mathew omal nie starł się w poprzednim obozie, pojechali z nim. Oni również musieli dać koniom odpocząć, jeśli rano chcieli mieć konie a nie mięso trudne do oprawienia i przetransportowania.
Matthew
21:35:32 Matthew zwrócił się do wartowników. "Ja stoję w przy wyjściu. Darek, ty stoisz na skarpie. Ty...". Pokazał na tego, z którym się starł. "Stoisz na wschodzie polany". Pokazał na pozostałą dwójkę "Jeden z was zostaje na zachodniej stronie, a drugi wskakuje na konia i robi objazd całej polany. Po dwóch objazdach zmieniamy się zgodnie z kolejnością". Wiedział, jak trudne jest wartowanie i jak łatwo jest zasnąć.
Matthew
21:38:02 Matthew "Zmieniamy również konie. Konie niech będą na środku polany. Zwracać uwagę na ich nienaturalne zachowanie. Ustawić się o 3 skoki od drzew. Jeśli coś was zaniepokoi - krzyczeć. Jeśli zauważycie coś, a nie chcecie zdradzić swojej pozycji robicie tak". Przyłożył ręce do twarzy i zaczął hukać jak sowa trzy razy. "Trzy razy, wtedy najbliżsi wartownicy podchodzą. Zrozumiano?".
Darek
21:42:20 Darek 'Tak jest!' - odpowiedział. Yardon i pozostali zaraz za nim. Każdy ruszył w kierunku wyznaczonej pozycji. Pozostawało pytaniem, czy słuchali tego, kto miał odwagę wydawać rozkazy, czy tego którego zapamiętali sobie jako faworyzowanego przez dowódcę.
Narracja
21:43:30 img Najpierw zajęto się końmi. Ci którzy musieli objechać polanę dostali najmniej zmęczone. Nikt nawet nie bawił się w zabieranie rzeczy osobistych - mieli teraz ważniejsze zadania. Zresztą, cóż rycerz miałby mieć osobistego? List od matki? Narzeczonej? Własną brzytwę do golenia?
Grandir
21:45:50 Grandir nie był by sobą, gdyby nie ustawił u dołu własnej warty, oraz nie przykazał kilku najwytrwalszym by obserwowali obóz i jego mieszkańców. Sam nie wiedział, czy groźniejsze zdawało mu się to, że Mathew już zyskał przychylność części oddziału, to, że nie potrafił przewidzieć co czeka ich nocą, czy to że sam chciał ufać nowym. Ale szła wojna, i każdy miecz się liczył. Każda ręka zdolna go unieść. Upewniwszy się, że obóz nie stanowi zagrożenia a ludzie reagują przychylnie, wyznaczył czworo by swoich by zanieśli łucznikowi wodę.
Matthew
21:51:57 Matthew jako ostatni do jazdy na koniu swojego konia przywiązał na środku polany. Posłużył się do tego wbitą w ziemie gałęzią. Wrócił na swoje miejsce i oparł się na łuku patrząc dookoła. Wiedział, że jeśli coś przegapi zauważy to reszta warty - ale nie miał zamiaru czuć się zaskoczony.
Narracja
21:52:53 img Wartowników czekało mile zaskoczenie. Było tak spokojnie, że aż nudno -co konie obwieszczały nagminnym ziewaniem.
Matthew
21:54:20 Matthew spojrzał na gwiazdy. Tak niepodobne do żadnych gwiazd w jego stronach. Kalkulował rachunek, liczył zyski i straty odkąd przybył do Krona. Mogło być gorzej. Raz po raz rzucał wzrokiem w pustkę przed nim i obok niego.
Narracja
21:56:19 img Kilku ludzi wniosło osiem wiader wody, rozglądając się gdzie je postawić.
Narracja
22:00:31 img Las sąsiadujący z obozem, jak to las, tętnił życiem. Coś jak szczekanie, przechodzące w wycie, a następnie w jazgot spłoszyło konia Mathewa, którego gałąź nie zatrzymała. Toteż z gałęzią uczepioną do wodzy podszedł do swojego jeźdźca. Konie rycerskie były idealnie ułożone. Od ich zaufania do człowieka zależało życie człowieka, a niejednokrotnie jego otoczenia. Najpewniej omaki wpadł w sidła pod obozem.
Matthew
22:01:46 Matthew "Wiadra postawcie przez środek polany, w odległościach symetrycznych. Pijemy co dwa obchody i tylko jeden. Kompan po przeciwnej stronie patrzy czy pijacy nie ma czegoś za plecami". Wydał rozkaz. Uczciwie napiją się po zmianie.
Matthew
22:03:29 Matthew był zadowolony. Miał obsadzony każdy kawałek polany, a przy okazji swobodna jazda przez jej środek była niemożliwa. Klepnął konia po łbie, po czym nadal wsparty o łuk patrzył w ciemność. Teraz walczył z tym, kto pierwsze mrugnie. On... Czy właśnie ciemność.
Narracja
22:05:10 img Rycerze nie wnieśli żadnego sprzeciwu. Zapewne byli zaskoczeni że ktoś w ogóle ośmiela się zachowywać jak Grandir, i po dwakroć zaskoczeni, że jest w stanie go zastąpić. Sam Grandir odpoczywał, zerkając raz po raz w stronę warty, uśmiechając się pod nosem. W rzeczywistości liczył na to, że osłabi entuzjazm Mathewa do zbyt szybkiego awansu, a jego zachowanie to był pozór. Był czujny, toteż co chwilę obchodził obóz, niby to szwędając się bez celu, ale kontrolując kto i dokąd się porusza.
Narracja
22:13:45 img Minęła chwila nim konie podniosły głowy, cofając się na tyle, na ile uwiąz im pozwalał, zerkając za Mathewa. Oczywiście, człowiek który miał obserwować przy nim, zasnął niepostrzeżenie, oparty o jakiś kamień.
 [ Wpisy: ]   Poprzednia   1, 2, 3, ... 4, 5, ... 156, 157, 158,   Następna