Strona 27 z 136 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 26, 27, 28, ... 134, 135, 136, Następna |
Autor | Wiadomość |
---|---|
Data | 23.10.2017 |
Javier |
20:04:40
Javier - Od cięcia. - wzruszył ramionami - Ale to nie ma związku z tą "trucizną". Koleś mi przypadkiem podał nie do końca oczyszczoną wodę. Miała przez sobą jeszcze chyba z dwa procesy. Dla pewności dał to w razie jakby miał być jakiś problem. |
Javier |
20:06:23
Javier - Napiłem się tak wiesz, profilaktycznie. |
Essy |
20:16:44
Essy - Co za partacz. Powinnam ci przynosić wodę co tydzień, jak było w umowie - wyrzuciła sobie. |
Javier |
20:27:52
Javier - E. Zrobił to przypadkiem. Wiem, mógł mnie zatruć, ale no właśnie,mógł to tak zostawić. Zamiast tego dostałem ten, wcale nie tani środek i nową już dobrą butelkę. - bronił swojego dostawcy - A ty też nie bądź dla siebie taka surowa. - szturchnął ją lekko. |
Essy |
20:30:45
Essy - I tak lepiej mi nie podawaj jego nazwiska - uśmiechnęła się lekko, odszturchując. |
Javier |
20:43:26
Javier - Nie muszę nawet o tym myśleć. Koleś go po prostu nie ma. |
Essy |
20:48:11
Essy - Bywa i tak - zapachniało jej batonem. Spojrzała na tego, co został na stoliku i rozpakowała, odgryzając spory kawałek. Oparła się wygodnie na kanapie, przymykając oczy. - Jutro pogadamy - mruknęła śpiąco. |
Narracja |
20:51:11
Baton był trochę tłustawy w dotyku, ale mocno czekoladowy z kawałkami jakiś słonych chrupków czy czegoś. |
Javier |
20:51:32
Javier -Dobrze, skoro jesteś zmęczona... |
Essy |
20:54:07
Essy - Nie spaliśmy całą noc... - otworzyła jedno oko, spoglądając na niego. - Uważaj, bo zaraz cię uznam za robota. |
Javier |
20:58:34
Javier uśmiechnął się lekko. Był zmęczony, ale nie chciał wyjść na słabego. Zresztą i dłuższe dni się nie sypiało i jakoś się żyło. Objął Essy i przyciągnął ja do siebie delikatnie, jakby bał się jej coś złamać. Oparł ją o siebie. Włączył się w nim instynkt opiekuńczy. Nigdy nie miał młodszej siostry, a młodszy brat uznałby go za dziwaka gdyby tak zrobił. Więc skąd...? |
Essy |
21:06:58
Essy początkowo otworzyła szeroko oczy, zdziwiona, po chwili je jednak przymrużyła. - Bardzo sprytny robot - dodała cicho, uśmiechając się krótko. Po chwili jednak oparła głowę na jego ramieniu. Była całkiem spokojna i rozluźniona, tylko serce waliło jak u złapanego w dłonie ptaka. |
Javier |
21:13:40
Javier uśmiechnął się rozczulony. Zmartwił go trochę przyśpieszone bicie serca, ale może to u kobiet normalne? Lekko ją głaskał po głowie. Rany, co się z nim działo? Może lepiej się nie zastanawiać? Odetchnął. W końcu ręka z głowy zsunęła się niżej, po prostu ją obejmując, a policzek opadł na włosy. Spokój, cisza, biedna mała istotka śpiąca obok...To był właściwy stan, podobało mu się tak jak było. Stopniowo jego oddech uspokajał się, oczy się zamykały. Zasnął. |
Narracja |
21:26:40
Ranek zastał ich na kanapie, we własych objęciach. Twarze mieli zwrócone do siebie, drażniły ich własne oddechy. Rozchylone we śnie usta niemal się stykały. Złotooka trzymała zaciśniętą dłoń na rękawie białowłosego, jakby się bała, że gdzieś pójdzie. Mężczyzna obejmował ją, lecz jego dłoń była rozluźniona, delikatnie dotykająć jej pleców, tuż nad pośladkami. |
Javier |
21:33:42
Javier otworzył powoli oczy. Z początku się zdziwił, ale potem przypomniał sobie genezę tej sceny. Nie chciało mu się wstawać. Wyprostował się tylko, by nie wyginać już pleców i ustosunkował do takiego ułożenia Essy. Bardzo starał się jej nie obudzić. Już zastanawiał się co przygotować na śniadanie. Nie miał zbyt wiele u siebie. Miał jakiś jogurt w lodówce i chyba dżem. Może to by się nadało? A może po prostu ją spyta na co ma ochotę jak się obudzi? Tak, to dobry pomysł. Miał nadzieję, że nie poprosi o pójście do miasta. Trochę się wykosztował ostatnio. Niby nie miał jeszcze bardzo mało, ale niepokojąco mniej. |
Essy |
21:43:28
Essy w końcu musiała się obudzić. Pamiętała, że dużo wypiła, ale dla odmiany nie miała kaca. Kolejna, miła odmiana to taka, że nie była sama. Powieki uniosły się, prezentując złote oczka, wpatrzone teraz w Javiera. Na piegowatej twarzy pojawił się wesoły uśmiech. - Dzień dobry. A może już dobrego popołudnia? |
Javier |
21:50:56
Javier -Szczerze mówiąc nie sprawdzałem. Chyba jest pora obiadowa.-wygrzebał telefon i sprawdził -No, piętnasta. |
Javier |
21:51:13
Javier -A ja ci chciałem śniadanie proponować... |
Essy |
21:58:53
Essy - W sumie... Śniadania już razem jadaliśmy. Czas na coś nowego. |
Javier |
22:01:58
Javier -Zatem obiad. Co byś zjadła? Kawałek stąd ma swój dom taka jedna... w każdym razie robi całkiem dobre jedzenie do odgrzania w domu. Można tam skoczyć i wrócić. Albo ja pójdę, a ty w międzyczasie zrobisz... to... to co normalnie robią kobiety rano? |
Essy |
22:06:25
Essy zacisnęła usta, które i tak rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. - Te tajemnicze, kobiece sprawy zajmą mi ledwo dziesięć minut. Pójdę z tobą. |
Javier |
22:09:11
Javier -Nawet lepiej.- zerknął na łazienkę -Kto pierwszy? |
Essy |
22:12:28
Essy również spojrzała w tamtą stronę. - Możemy razem, jeśli masz odwagę. |
Javier |
22:14:38
Javier wzruszył ramionami, choć bardziej dlatego, żeby nie wyjść na tchórza - Ciasno tam, ale skoro Ci to nie przeszkadza... - wstał i podał Essy rękę, by jej pomóc. |
Essy |
22:19:07
Essy przekrzywiła zdziwiona główkę, ale podała mu rękę i dała się zaprowadzić do łazienki. |
Javier |
22:27:43
Javier tylko pomógł jej wstać. Bez przesady, chyba była w stanie trafić? Zdjął koszulkę i rzucił ją na łóżko, po czym poszedł do łazienki zostawiając otwarte drzwi. Jego lista rzeczy do zrobienia: opłukać twarz, pod pachami, w sumie ogólnie tors jakoś pobieżnie. Oczywiście nie wodą. Był to jakiś rodzaj płynu dezynfekującego, ale był całkiem delikatny. W dotyku był trochę inny, jakby minimalnie bardziej gęsty i pachniał odrobinę jak gałka muszkatałowa. Prócz tego użył też mydła. Jasne, bez zbędnych barwników i zapachów. Starał się nie zwracać uwagi na Essy, równocześnie zostawiając jej trochę miejsca w ciasnym pomieszczeniu. |
Essy |
22:35:30
Essy zmarszczyła nosek, czując płyn dezynfekujący. Musiała wykombinować jak tu użyć normalnej wody... Ale od czego był prysznic. Rozebrała się i weszła do kabiny, którą zasłoniła. Nucąc pod nosem stworzyła strumień wody na kształt takiej lecącej z prysznica. |
Javierowi |
22:45:16
Javierowi tak było nawet lepiej. Essy się schowała, więc mógł spokojnie się ogarnąć. Jak skończył to wyszedł, zostawiając Essy na haczyku obok prysznica ręcznik. Sam już w głównym pomieszczeniu znalazł nową koszulkę białą bez rękawów, a starą wrzucił do plastikowego pudła pod łóżkiem. Przygotował też pieniądze zadowolony, że nawet nie musiał namawiać Essy na ekonomiczniejszy obiad. Wziął od razu torbę, do której schowają pudełka z jedzeniem, upewnił się, że talerze ma czyste... |
Essy |
22:50:50
Essy wyjrzała zza zasłonki na wszelki wielki. Była sama, więc w spokoju mogła użyć magii również, by się wysuszyć. I nawet ciuszki wyprała, by czuć się świeżo. - Pomóc w czymś? - zapytała kręcącego się po pokoju Javiera. |
Javier |
22:58:35
Javier zerknął na Essy -Nie, nie trzeba. Sprawdzałem tylko coś. Wszystko w porządku, możemy iść. |
Essy |
23:08:50
Essy - Nigdy nie czułam się tak raźno po pijańskiej nocy. Rozumiem, że te cudowne lekarstwo raczej nie na sprzedaż? |
Javier |
23:12:43
Javier -Teoretycznie można kupić, ale normalnie ludzie wolą sami przejść kaca. To jeśli się używa, to prędzej do zatruć. -powiedział. Wyjął klucze z kieszeni. -Chodźmy. Ciekawe czy będą empanady... |
Essy |
23:18:25
Essy - Właściwie, to na jakie trucizny to działa? - to zastosowanie też byłoby przydatne. - O tak... Z jabłkami i serkiem mascarpone - rozmarzyła się. |
Javier |
23:29:55
Javier -Raczej nie.- sprowadził ją na ziemię -Jeśli już, to pewnie z jakimś mielonym albo z musem pomidorowym. |
Data | 24.10.2017 |
Essy |
21:12:59
Essy poczuła jak jej zaburczało w brzuchu. - Nie pogardziłabym nawet gumowym kapciem - stwierdziła. - Lecim - udała się do wyjścia. |
Narracja |
21:18:44
Poszli za instrukcją Javiera kilka ulic, aż dotarli do jakiegoś domu. Ten wyróżniał się jeszcze mniej niż bar, bo nie wyróżniał się niczym. Ot, kilka pięter ustawionych „schodkowo", na piętra wchodziło się chyba od środka, bo nie było drabin. Javi zapukał do jednych z drzwi na dole. Otworzyła im młoda kobieta w krótkich spodenkach, bluzce na ramiączkach, z niebieskimi włosami wystającymi spod szarej bandany. |
Narracja |
21:18:54
Kobieta spojrzała na nich i uśmiechnęła się -Co podać? Dzisiaj mam krem marchewkowy, tortille z kurczakiem na ostro lub łagodne, wołowinę z czosnkiem, warzywa w zasmarzce lub empanady z pomidorami i białym serem. |
Javier |
21:19:01
Javier -Porcje jak zwykle po 50?- upewnił się. Kobieta poprawiła, że wołowina kosztuje wyjątkowo dzisiaj 70 i przypomniała, że można dzielić na pół. spojrzał na Essy oczekując na co się zdecyduje. |
Essy |
21:20:48
Essy - Cześć - przywitała się z uśmiechem. - Empanady brzmią kusząco - nie zaskoczyła Javiera odpowiedzią. - Domowej roboty? |
Narracja |
21:28:59
Kobieta uśmiechnięta kiwnęła głową -No ba. Na pewno ci zasmakują.- spojrzała na Javiera. Ten dla siebie zamówił na pół warzywa w zasmażce i wołowinę. W sam raz, żeby zjeść dobrze. Nie musieli długo czekać, kobieta miała już gotowe. Podała im dwa pudełka, a raczej korytka wielkości mniej więcej blaszki do babki. Jedno w środku było przedzielone jakąś przegródką. Kolor zawartości widoczny przez lekko matową ściankę świadczył o tym, że to porcja Javiera. Białowłosy zapłacił i wziął pudełka. |
Javier |
21:30:46
Javier zerknął w bok.- Karen, masz coś, co jeszcze nie ostygło?- spytał kobietę. |
Narracja |
21:31:40
Karen wzruszyła ramionami -Zupa powinna jeszcze być ciepła. |
Javier |
21:33:08
Javier -To podaj proszę.- Zapłacił jeszcze za podobne pudełko, zamknięte tak jak tamte wieczkiem. Wewnątrz pływało coś pomarańczowego, trochę grudkowatego. Ich pudełka podał Essy i poszedł tam gdzie wcześniej patrzył. |
Essy |
21:35:49
Essy uniosła brew, krótko. Mieli przecież mikrofalę... Znaczy Javier miał, więc spokojnie mogli sobie coś podgrzać. Wzięła pudełka. - A więc Karen? - zagadała kobietę. - Mnie zwą Essy, miło poznać. Zobaczymy, co potrafisz - uniosła lekko pudełka. - W razie czego wpadniemy po więcej. |
Narracja |
21:36:47
Karen uśmiechnęła się szeroko -Liczę na to. Smacznego.- życzyła. Wydawała się bardzo entuzjastyczna. Pewnie radosna z niej kobietka. |
Narracja |
21:37:09
W tunelu, w który właśnie skręcił była trójka dzieci udających, że wcale ich nie obserwowały. Gdy Javier wyciągnął do nich rękę z jedzeniem, cofnęły się. Javier westchnął i postawił pudełko na ziemi. Odwrócił się do Essy. -Chodźmy. |
Essy |
21:44:19
Essy postanowiła trochę ośmielić dzieci. Podeszła do pudełka i otworzyła je. - Mmm, ale cudnie pachnie. Na pewno nie chcecie? |
Javier |
21:46:59
Javier chrząknął- Essy, same wezmą.- stuknął ją lekko w ramię. Dzieci wyraźnie były nieśmiałe obcych. Bały się, że to jakaś podpucha, że próbują tylko wyśmiać. |
Narracja |
21:49:04
Uparta złotooka nie chciała odpuścić. Usiadła po turecku i otworzyła pudełko z empanadami, biorąc jedną do ust. - Jak skończę, to biorę się za zupę - "zagroziła". |
Narracja |
21:52:39
Coś plasnęło pod Essy. Empanada była smaczna, nawet na zimno. Ser był lekko słony, ale dobrze się to komponowało z pomidorem i bazylią, które też tam się znalazły. Dzieci jeszcze się wycofały. Javier schylił się, odsunął od Essy pudełko i ją podniósł za ramię, niezbyt delikatnie. Zamknął jej pudełko.- Chodźmy -powtórzył z naciskiem. |
Essy |
21:55:41
Essy spojrzała pod siebie, czy na coś obrzydliwego nie usiadła. Coś tam pomruczała z pełnymi ustami, gdy Javier ją podniósł, w końcu przełknęła. - Przecież tylko chcieliśmy pomóc! Powinny to zrozumieć... |
Narracja |
21:58:49
Trudno powiedzieć co to dokładnie było. Coś mokrego, maziowatego. |
Javier |
22:00:53
Javier przejął pudełko Essy i je zamknął -Ale nie rozumieją.- powiedział jak już odeszli. Dopiero jak się odwrócili, dzieci zdecydowały się podejść. -Nie wszyscy dają jedzenie tak po prostu. Niektórzy czegoś chcą.- mówił spokojnie. To było dla niego normalne, oczywiste. -Nie wszystko da się na zaufanie. |
Essy |
22:04:12
Essy - Wiem, że to może być dość krępujące dla grzecznego chłopca, ale... Mógłbyś zerknąć na mój tyłek? |
Javier |
22:05:00
Javier spojrzał -Nie wiem co to. -stwierdził -Może komuś się coś wylało? Nie śmierdzi... |
Essy |
22:05:35
Essy - Bardzo widać? |
Javier |
22:21:14
Javier -Dosyć... u mnie przebierzesz, a te się wypierze. Na pewno nie usiądziesz w nich u mnie.-uprzedził, prowadząc Essy do swojego mieszkania. |
Essy |
22:25:01
Essy przez całą drogę miała wrażenie, że wszyscy dostrzegają jej wielką plamę na tyłku i się z niej śmieją. - Wracając do tych dzieci... Naprawdę, nigdy z nimi nie rozmawiałeś? |
Essy |
22:25:27
Essy - Ciężki żywot bohatera. Nigdy żadnej wdzięczności - dodała. |
Javier |
22:27:55
Javier -Z tamtymi? Pierwszy raz je na oczy widziałem. Może drugi. Raz te, raz inne się tam kręcą.-wzruszył ramionami. Dotarli wreszcie na miejsce. włożył do mikrofali najpierw empanady. Oba korytka by się nie zmieściły. Włączył i zaczął szukać w swoich rzeczach czegoś, co nie spadłoby z Essy -Wybacz, ale mam tylko ubrania na siebie... |
Essy |
22:34:28
Essy w międzyczasie udała się do łazienki, zdejmując spodnie i przepierając. Dla niepoznaki musiała je jednak zostawić do wyschnięcia. - Mam nadzieję - rzuciła roześmiana. Doprawdy, zdziwiłaby się, gdyby miał kobiece ubrania. |
Javier |
22:36:43
Javier zaczekał aż Essy wyjdzie i podał jej jakieś, chyba rurki.-Laura mi kiedyś wepchnęła jak wychodziłem. To najmniejsze co mam. -powiedział. -Nówki nie śmigane. |
Narracja |
22:37:16
Javier gruby nie był, ale wciąż był facetem, więc rozmiar spodni i ich krój był dość mocno niedopasowany do Essy. |
Narracja |
22:37:50
Znaczy z paskiem się pewnie utrzymają, ale bez tego co trzy kroki będą zjeżdżały z tyłka. |
Essy |
22:41:49
Essy wyszła, w samych gaciach. Jeżeli grzeczny chłopiec jednak zerknął w jej stronę, mógł dojrzeć blizny na jej udzie. Wzięła spodnie, przyglądając im się z uniesioną brwią. - To miłe, że nie wyrzuciłeś - ubrała ciuszek, mocno podciągając do góry. |
Javier |
22:46:01
Javier -Miały iść na szmatki, ale na razie nie potrzebowałem.- wzruszył ramionami -Dobre? |
Essy |
22:48:35
Essy - Przeżyłabym bez, ale nie chcę cię zawstydzać - puściła mu oczko. - Gdzie moje danie? |
Javier |
22:52:43
Javier -Jak ci wygodniej.-skomentował spodnie. Spojrzał do mikrofali -W sumie już gotowe. -wyjął korytko i postawił na stole, a swoje wsadził na miejsce dania Essy. Sięgnął do tego sztućce, kubki, sok. Ty wszystko rozłożył wokół jedzenia.-Smacznego. Ja za chwilę dołączę. |
Essy |
22:56:09
Essy usiadła przy stole, ale grzecznie poczekała na Javiera. Nalała im soku do kubków. |
Javier |
22:59:19
Javier po chwili siedział obok niej. Wołowina to była chyba jakaś pieczeń z odrobiną czosnku. Obok warzywa w zasmażce z bułki tartej, mąki i masła. Oba dania pachniały i wyglądały świetnie. Sok to była multiwitamina czy coś w tym stylu. Słodka, ale dobra do popijania dań na słono. sobie rozcieńczył sok wodą. Wyciągnął butelkę w stronę Essy pytająco. |
Javier |
23:00:30
Javier ukradł Essy jedną empanadę na spróbę. I tak było tego dość dużo by się najeść i by jeszcze zostało. Mocna, solidna porcja, taka jaką dają w schroniskach górskich prowadzonych przez starszą parę. |
Essy |
23:06:55
Essy podsunęła mu kubek, czemu nie. Sok był i tak dość gęsty. - I jak? - zapytała, uśmiechając się niewinnie, dokładnie w momencie, gdy Javier wkładał żarcie do ust. Sama dopiero teraz miała okazję spróbować owego dania na ciepło. Na wszelki wypadek trochę podmuchała pierożka nadzianego na widelcu, nim spróbowała. |
Data | 25.10.2017 |
Narracja |
22:23:17
Na ciepło był o wiele lepszy. Jednak "trochę podmuchać" to za mało. Tego typu jedzenie ma to do siebie, że nawet jeśli trochę przestygnie na zewnątrz, to w środku wciąż gorące jak diabli. Teraz, na ciepło było mniej czuć sól, a bardziej pomidory i bazylię. Do tego całość zdawała się mieć nieco sympatyczniejszą konsystencję. |
Javier |
22:25:15
Javier dolał trochę Essy. Na jej pytanie pokiwał głową -Dobre. Jednak niczego innego się tam nie spodziewałem. -dokończył pierożka i zajął się swoim mięsem, czasem zagryzając warzywami. -Mam nadzieję, że tobie też smakuje. |
Essy |
22:34:57
Essy - Całkiem, całkiem - przyznała. - Swoją drogą całkiem niezły sposób na życie, robienie domowych obiadków. O ile ktoś lubi gotować. |
Javier |
22:42:05
Javier -W takim miejscu, no... ale mało osób o niej wie. Głównie Puści korzystają z jej jedzenia, ewentualnie osoby, którym ktoś z nas polecił. Sama o to poprosiła. Nie jest w stanie robić dla każdego. Zresztą dlatego właśnie nie zaznacza swoich drzwi jako jadłodajnia.- tłumaczył między kęsami -Sama idea sprzedawania jedzenia była pomysłem jej matki. Przeniosła się tu po jej śmierci. |
Javier |
22:43:05
Javier -Chociaż nie sądzę, by było to wybitnie opłacane przy takich cenach. Ma pewnie gdzieś w domu szklarnię albo coś, bo inaczej do każdego posiłku z warzywami by dopłacała. |
Essy |
22:48:43
Essy - A ty jak ją poznałeś? Przez Amelię? Rozumiem, że to tylko jej poboczna robota. W sumie można uznać, że w pewien sposób robi dla Pustych - zaśmiała się. |
Javier |
22:58:40
Javier uśmiechnął się -Można tak uznać. Nic innego nie robi z tego co wiem. W sensie, nie pracuje dla nas w żaden inny sposób. Tylko jedzenie nam robi. I dobrze. Nie każdy zna sposoby na zdobycie dobrego jedzenia lub ma czas się tym zajmować. |
Essy |
23:02:43
Essy - Właściwie to dużo was jest? Pustych? - zaciekawiła się, kręcąc w dłoni naczynie z soczkiem. Pierożków już więcej w siebie nie wciśnie. |
Javier |
23:05:07
Javier wzruszył ramionami -Kij wie? Mniej niż pozostałych, ale chyba sporo, bo pod prawie każdym miastem mamy jakąś komórkę. |
Javier |
23:06:36
Javier spojrzał na korytko Essy. Jeszcze sporo zostało. No cóż, nie każdy musi mieć taki apetyt. Do lodówki się wsadzi, będzie na kiedy indziej. Jadł spokojnie swoje, raz podsunął Essy, żeby mogła spróbować. |
Essy |
23:11:21
Essy - Pewnie też zależy, czy liczymy tylko takich weteranów jak ty, czy także takie szaraczki jak ja, które nawet zleceń nie dostają i właściwie są tylko w bazie - niby była najedzona, ale na spróbowanie pachnących, ciekawych rzeczy chyba każdy miał osobny żołądek, więc dziabnęła kawałek mięsa. |
Javier |
23:17:08
Javier -Nie jesteś pustym. -poprawił -Tak mi się przynajmniej zdaje. Jesteś jedną z takich osób, u których trudno to dokładnie określić. Byłaś tylko na jednej misji, z której zresztą trzeba było cię w trybie nagłym odesłać. |
Javier |
23:18:50
Javier -Pewnie gdyby potrzeba było ludzi, dostałabyś wezwanie. Mogę poprosić, byś wróciła pod moją kuratelą, tylko uważaj, bo szaraczki wcale nie mają tak mało do roboty. Takie naprawdę szaraczki to mają zwykle po 10, 13 lat i widać czasem jak przebiegają po dachach z torbami. |
Essy |
23:26:27
Essy zastanowiła się. Nie, nie chciała dołączać do Pustych, nie teraz. - Na razie mogę pomagać tobie, bez wiedzy "góry", jeżeli byś mnie potrzebował. Nie potrzeba mi zapychaczy czasu, którego i tak mam czasem za mało. |
Javier |
23:30:24
Javier -Zależy w czym, ale w porządku. Na razie mam fajrant do następnego podminowania. Na nie nie będę mógł cię zabrać, ale jakbyś mogła przekazać Amelii, że chciałbym mieć osłaniane plecy, to byłoby super. Nie mogę jej złapać. Od ostatniej "śmierci" widziałem ją tylko raz, w tamtej galerii. |
Essy |
23:37:40
Essy - Nie masz jej numeru? - zdziwiła się. - Wiem, że rzadko odpisuje, ale warto spróbować. Jak ją spotkam, to oczywiście przekażę... Pod jednym warunkiem - nachyliła się do Javiera nad stołem, patrząc mu w oczy. - Daj mi znać jak będziesz wyruszał na kolejną misję, żebym mogła trzymać kciuki - uśmiechnęła się. Raczej będzie obgryzać paznokcie z niepokoju, ale to brzmiało przyjaźniej. |
Javier |
23:42:19
Javier -Ostatnio nie odpisuje ani nie odbiera w ogóle.- mruknął. Uśmiechnął się gdy Essy tak się do niego nachyliła -A mam na co ci napisać? - uniósł brew. |
Essy |
23:52:48
Essy przeszło przez myśl, że Javier ma ładny uśmiech. Właściwie dużo rzeczy miał ładnych. A niektóre cudowne. - List trochę by szedł, ale smsem nie pogardzę. Chyba nie rozmyśliłeś się z powierzeniem mi starego sprzętu? |
Javier |
23:58:31
Javier -Oczywiście. Jeśli go znajdę. -odłożył swoje pudełko. Też nie zjadł wszystkiego. Na razie jedzenie zostało wsadzone do otwartej mikrofali. Jak ostygnie to przełoży się do lodówki. Javi zaczął przeszukiwać szufladę, potem jakąś torbę... w końcu wygrzebał. -Łap.-rzucił na tapczan. Jeśli nie złapała, to sprzęt miał miękkie lądowanie. |
Data | 26.10.2017 |
Essy |
00:02:30
Essy wyciągnęła ręce i bez trudu złapała telefon. Obróciła go w rękach, a następnie sprawdziła, czy jest włączony. |
Narracja |
00:07:03
Telefon był nieduży, z 4,5 cala. Bardzo cienki, w ciemnej granatowej obudowie. Po przytrzymaniu przycisku z boku zawibrował i zaczął się uruchamiać. Javier znowu usiadł obok i zaczekał z Essy aż pojawi się ekran blokady. Odblokował swoim odciskiem palca i od razu przeszedł w ustawienia zabezpieczeń, by zmienić dane na Essy. Nie zabierał jej telefonu z ręki, tylko patrzył jej jakby znad ramienia i stukał po ekranie, którego część czasem zdawała się być nad urządzeniem. Czyli holograficzny. |
Javier |
00:11:07
Javier -No, teraz jest twój. |
Essy |
00:15:33
Essy ciekawie obserwowała jak obsługiwał urządzenie. Nie różniło się tak bardzo od jej własnego. - Adopcja udana, ekstra - zaśmiała się. - Numer masz ten sam? - upewniła się. |
Javier |
00:18:11
Javier zaśmiał się cicho-Tak, ten sam. A do tego telefonu numer powinnaś znaleźć gdzieś. Chyba w kontaktach był.- spojrzał na Essy nieco inaczej niż zwykle. Podobała mu się jak się śmiała... odwrócił wzrok, by się opanować.- No, najedzona, telefon masz. Co teraz? |
Essy |
00:30:06
Essy wstukała sobie numer Javiera w kontakty. Z pamięci. A nazwała Amazing Ass, szczerząc się do telefonu. |
Javier |
00:31:49
Javier spojrzał na ekran. -Serio? Może ja ciebie też powinienem nazwać "dobra dupa"? O, albo już wiem. Pan Pedofil. |
Essy |
00:34:50
Essy - W razie czego to ty się będziesz wstydził jak ktoś podejrzy - wyszczerzyła ząbki. Na wszelki wypadek schowała swój nowy nabytek za plecami. |
Javier |
00:37:46
Javier -Zostawię jak mam.- uśmiechnął się tajemniczo. -Ale nadal nie wiem, co byś chciała robić... |
Strona 27 z 136 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 26, 27, 28, ... 134, 135, 136, Następna |