Strona 26 z 136 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 25, 26, 27, ... 134, 135, 136, Następna |
Autor | Wiadomość |
---|---|
Data | 21.10.2017 |
Javier |
23:32:22
Javier naprawdę nie rozumiał. Albo naprawdę dobrze udawał. |
Essy |
23:39:54
Essy - Już wiem! Do Europy. I nie waż się mówić, że tam nic nie ma. Dzisiaj jest tam wszystko. Śliczne, brukowane uliczki, stragany pełne kwiatów, grajkowie na każdym rogu ulicy. Słońce nie praży, ale daje przyjemnie ciepło, oświetlając każdą, kolorową kamieniczkę. A my tam jesteśmy, pośród tych wszystkich wspaniałości. Wtem ciągnę cię za ramię - pociągnęła go. - I wskazuję w błękitne niebo. Tak błękitne, jakiego nigdy nie widziałeś. Na nim suną zwinnie puchate chmurki. Pokazuję ci jedną, w kształcie... - zamilkła, by przejął pałeczkę. |
Data | 22.10.2017 |
Javier |
00:05:23
Javier zrozumiał nareszcie -W kształcie... -zastanowił się trochę jako wymówkę wykorzystując łyknięcie drinka. -W kształcie trójzębu posejdona. |
Essy |
20:18:45
Essy - Nie, nie, spójrz, tam obok! Wtedy dopiero zauważasz piękną chmurkę, czy też dwie, a może trzy połączone i do złudzenia przypominające wodospad. Widziałeś kiedyś prawdziwy wodospad?, pytam. |
Javier |
20:50:26
Javier -Na żywo nigdy. Ale przyznasz, że trójząb posejdona jest w stanie uzasadnić obecność wodospadu tak wysoko nad ziemią. |
Essy |
20:59:16
Essy - Pan Mórz pewnie odwiedza brata i zostawił mu upominek, fontannę z nektarem bogów. |
Javier |
20:59:51
Javier -Z wodą... |
Essy |
21:07:13
Essy - Starożytni pewnie myśleli o czymś innym, ale w naszych realiach całkiem pasuje. Nie mamy jednak jak tam dolecieć, dlatego poszukajmy tutaj, na dole. Ciągnę cię przez miasteczko. Mijamy kolorowe stragany. |
Javier |
21:11:18
Javier przymknął oczy. -Daję się pociągnąć...-mówił wolno, musiał sporo myśleć. Widać było, że pierwszy raz grał w coś takiego. -...ale w pewnym momencie zatrzymuję się. Staję przed straganem ze świeżymi, soczystymi owocami. |
Essy |
21:18:20
Essy - Mnogość zapachów uderza cię w nozdrza. Wszystko co pomarańczowe, czerwone, żółte, fioletowe, brązowe, zielone, soczyste i wyśmienite jest przed twoimi oczami. Wystarczy sięgnąć ręką. |
Javier |
21:20:41
Javier mimo wyobraźni i tak dalej wciąż stał mocno na ziemi -Ale nie mamy pieniędzy. |
Essy |
21:23:27
Essy - Ja mam. Wyjątkowo - zaśmiała się. - W końcu się odwdzięczę, możesz zaszaleć. |
Javier |
21:29:43
Javier uśmiechnął się- A co ty byś poleciła?- otworzył oczy i przyjrzał się Essy. |
Essy |
21:30:32
Essy - Poziomki - odparła bez wahania. - Najpyszniejsze owoce świata. |
Javier |
21:33:49
Javier -W takim razie poproszę te poziomki. I może jeszcze jakieś gruszki...? Tak, i jeszcze mango. |
Essy |
21:38:34
Essy - Tak łatwo to nie ma, samemu trzeba odnaleźć owoce. Na szczęście były ułożone kolorami. Mnie wzywała czerwień, ty odnalazłeś zguby wśród żółciaków. Kolejki długiej nie było. Podaję sprzedawczyni srebrne monety. Taką tu mają walutę. Objuczeni owocami możemy udać się dalej na poszukiwanie wodospadu. |
Javier |
21:39:55
Javier -Ale przecież wiemy gdzie jest. -zaśmiał się i wskazał ręką w górę -Na niebie. |
Essy |
21:44:19
Essy - Jednak nie wiemy jak tam dojść. Chyba, że ty wiesz. Znasz drogę do nieba? - spojrzała na niego pytająco. |
Javier |
21:45:16
Javier -Tylko jedną. |
Javier |
21:45:38
Javier -Ale nie jest zbyt pewna. |
Essy |
21:46:05
Essy - Ryzykujemy? |
Javier |
21:47:55
Javier -Chyba aż taak ryzykować dla wodospadu z czystą wodą nie chcę. Dzięki pewnemu układowi mam jej pod dostatkiem. |
Essy |
21:50:46
Essy - Tu nie chodzi o wodę, a czystą ciekawość. Mówi się, że to pierwszy stopień do piekła, dla mnie to pierwszy stopień do wiedzy. I przygody. |
Javier |
21:51:56
Javier -Zależy jaka ciekawość. Bo ja tą drogę miałem na myśli.-wycelował sobie "pistoletem" z palców prost w skroń. |
Javier |
22:15:37
Javier -Ale przecież w Europie były jakieś wodospady. Może znajdziemy jakąś mapę i sprawdzimy? |
Essy |
22:26:54
Essy złapała go za palce udające lufę. - Odbieram ci broń i przyznaję, że to był zły pomysł. Co innego mapa. To się może udać. Niestety, po żmudnych poszukiwaniach mapy nie znaleźliśmy. Za to zrobiło nam się lżej po zjedzeniu melona i poziomek. |
Javier |
22:36:49
Javier -Bardzo smaczne. Słodkie. Dziękuję za polecenie.-objął Essy. Był już nieco wstawiony. Opili większość drinków, a Javi jeszcze obalił butelkę whisky. Przycisnął ją lekko do siebie i dopiero wtedy puścił-Myślisz, że mają tam jakiś salon gier? |
Essy |
22:43:07
Essy entuzjastycznie odwzajemniła gest, nawet położyła na chwilę głowę na jego ramieniu. - Zawsze wiem, co dobre - szepnęła mu na ucho. Gdy się odsunęła, spojrzała na niego z błyskiem w oczach. - W lewo czy w prawo? |
Javier |
22:44:20
Javier zastanowił się. -W lewo. Najwyżej nas powieszą na haku i skręcimy w drugą stronę. |
Essy |
22:51:45
Essy - Europa była inna, przypominała raczej czasy sprzed wynalezienia prądu. To nie znaczy, że ludzie nie mają żadnych ciekawych rozrywek, o nie! Już z daleka słyszymy wesołe granie, wzywające do tańca. |
Javier |
22:53:01
Javier pokręcił głową- Raczej nie chcesz mnie zaciągać na parkiet... serio, zdepczę cię. |
Essy |
22:54:47
Essy - Ostatnio nie było źle. Mam nawet na to dowód w postaci nagrania! Znaczy miałam... Póki nie straciłam mojego starego telefonu. |
Javier |
22:58:22
Javier -Nie masz? A co się z nim stało? Może będę w stanie ci jakiś załatwić? Tylko nie mam pomysłu co w takiej sytuacji miałbym dostać w zamian... |
Essy |
23:02:58
Essy - Wpadłam w małe kłopoty, zabrali przy przeszukiwaniu i nie miałam okazji odzyskać. Hmm... Więcej wody? - zaśmiała się. - Coś wymyślę, jeśli mi zaufasz. |
Javier |
23:04:27
Javier -W sumie mogę ci dać mój stary...-zastanowił się- Tylko miewa czasem zakłócenia. Podobno przy jakiś zawirowaniach sieci MxM. Nie znam się na tym. To by mogło być po prostu za darmo. |
Essy |
23:06:45
Essy - Na razie wystarczy. Kochany jesteś - uśmiechnęła się uroczo. - Ale teraz... Ciągnę cię w stronę grajków i roztańczonych par - wstała z kanapy. Musiała podeprzeć się o stół. |
Javier |
23:07:54
Javier -Nie ma szans. Zapieram się rękami i nogami.- odsunął się od niej. |
Javier |
23:08:14
Javier -Naprawdę nie. Wolę nie. |
Essy |
23:09:39
Essy nagle coś przyszło do głowy. Usiadła z powrotem. - Więc pokażę ci coś innego. Łapię cię za rękę - złapała. - I ciągnę w stronę lasu. Niebawem opuszczamy miasteczko. |
Javier |
23:11:48
Javier -Ale nie jesteś złym Panem Pedofilem?-spojrzał nieufnie. |
Javier |
23:12:12
Javier -Albo mordercą? |
Essy |
23:15:59
Essy - Tylko, jeżeli jesteś słodkim bachorkiem - uszczypnęła Javiera w policzek jak małe dziecko. Drunk lvl: high. - Boisz się mnie?, pytam z zaskoczoną miną. W takim razie obawiam się, że zemdlejesz na widok mojego przyjaciela. Gdy już jesteśmy pomiędzy drzewami, gwiżdżę przeciągle. Po chwili ciszy słychać potężny ryk, a przed nami ląduje ogromny, czerwono łuski... Smok. |
Javier |
23:17:39
Javier -Wyjmuję bazookę i strzelam. |
Javier |
23:18:05
Javier -Albo HMR. Albo o, działo plazmowe. Tak, działo plazmowe będzie najlepsze. |
Essy |
23:18:47
Essy - NIE! Staję ci na drodze. |
Javier |
23:19:32
Javier -Ale jak to?-spytał z bardzo zawiedzioną miną- Wskazuję na smoka "znasz to coś?". |
Essy |
23:21:26
Essy - TO jest mój przyjaciel, Soul. Tknij go a będziesz oglądać własną dupę od środka. |
Javier |
23:22:27
Javier -Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest fizycznie możliwe? Chyba, że byś zrobiła kolonoskopię... |
Essy |
23:24:08
Essy - Jeden podejrzany gest w stronę Soula i zobaczysz "cud". |
Javier |
23:29:43
Javier -Swoją dupę?- spojrzał na nią wysoko unosząc brwi i uśmiechając się głupkowato -Naprawdę uważasz, że jest cudem? A skąd wiesz? Przecież nie widziałaś. |
Wyraz |
23:37:21
Wyraz twarzy Javiera stał się bardziej podejrzliwy- Jak długo ty byłaś w tamtej kabinie prysznicowej? |
Essy |
23:39:13
Essy zaśmiała się, jednocześnie lekko popychając ramię Javiera, rozbawiona. Nie była w stanie się uspokoić a tym bardziej wymyślić dobrej riposty. |
Javier |
23:43:37
Javier nie zamierzał odpuścić- Ja wiedziałem, że mam fanki,ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Serio, ja się zaczynam ciebie bać. - droczył się dalej. |
Javier |
23:45:50
Javier jeszcze dowalił do pieca. Sprawdził czy ma łaskotki. |
Essy |
23:47:52
Essy - STOP! - waliła pięścią w jego udo, jednocześnie rozkładając się na stole i kryjąc twarz w drugiej ręce. Pięknie się odsłoniła i jej talia stała się idealnym celem dla palców Javiera. Ledwo ją dotknął, a zaczęła się wić, głośno śmiać i przede wszystkim próbowała złapać jego ręce, by zakończył tortury. |
Data | 23.10.2017 |
Javier |
00:02:10
Javier wyszczerzył się. Metalową ręką przytrzymał nadgarstki Essy, przyciskając ją do siebie i opierając na klacie, a prawa wciąż ją łaskotała szukając miejsca, w którym Essy reaguje najmocniej. - Nie dopóki mi nie powiesz skąd wiesz, że mój tyłek jest cudowny. - Tak, tak drunk lvl:high +głupawka. Javi nie mówił jakoś głośno, ale niemal prosto do jej ucha. |
Essy |
00:09:30
Essy trąciła nogą stolik, który zachwiał się niebezpiecznie. - KŁAMAŁAM! TO NAJBRZYDSZY ZAD NA ŚWIECIE! - wydarła się w przerwach od śmiania. Reakcje brały górę i choć ręce miała zablokowane, to zasadziła Javierowi kopa z kolana. W udo. Lewe. |
Javier |
00:18:06
Javier - Ale skąd wiesz? - zdążył spytać nim oberwał w nogę. Zacisnął zęby i puścił Essy odsuwając się nieco. |
Essy |
00:20:59
Essy aż zachrypiała od śmiechu, więc z ulgą przyjęła chwilę spokoju. Mina Javiera ją jednak zaniepokoiła. - Cholera, co jest? |
Javier |
00:28:47
Javier - Nic takiego. - machnął ręką - Pewnie sam sobie jestem winien. - uśmiechnął się, dźgając jeszcze lekko Essy w brzuch, ale już nie łaskocząc. To był chwilowy ból. Impuls, który stopniowo słabł i teraz już było znowu dobrze. |
Essy |
00:31:06
Essy - To nie wyglądało jak nic. Jesteś ranny? - zapytała i dotknęła ręką jego uda. Bardzo delikatnie. |
Javier |
00:34:09
Javier - Zagojone już. - zdjął rękę Essy ze swojej nogi. Blizny nie były aż tak wypukłe, by dało je się wyczuć przez materiał spodni. No, może minimalnie, ale tylko dlatego, że to nie był dżins tylko coś cieńszego. |
Essy |
00:36:06
Essy - Ale wciąż boli - zabrała rękę, łapiąc ją drugą rękę w trochę speszonym geście. - Wybacz, nie chciałam. |
Essy |
00:36:34
Essy - Ale sam się prosiłeś - dodała po chwili. |
Javiera |
00:46:41
Javiera już nie bolało. Nie na tyle, by przeszkadzała mu ręka na nodze. Poszło go to po prostu, skoro już otrzeźwiał- Mówię: nic mi nie jest - napił się przedostatniego drinka- Zresztą nie będę tu striptizu odwołać, byś mogła zobaczyć. - uśmiechnął się złośliwie- Jeszcze ktoś wejdzie i cudowność mojego tyłka go na deski powali - pisałam,że otrzeźwiał? Widać to tylko na chwilę. |
Essy |
09:51:59
Essy zaśmiała, czy też cicho prychnęła, upijając drinka. - Wiesz, przez ubranie też można co nieco ocenić - odpowiedziała na dawniej zadane pytanie. |
Javier |
09:53:56
Javier - Dobrze wiedzieć, że zostałem oceniony i w tym kryterium. - zaśmiał się. - Naprawdę na to spojrzałaś? Nie masz na czym oczu wieszać? |
Essy |
09:56:48
Essy - Niektóre rzeczy po prostu przykuwają wzrok, zwłaszcza wyjątkowo dobrze ukształtowane - uśmiechnęła się słodko. |
Javier |
10:00:58
Javier westchnął. Jeśli wystarczająco dobrze się przyjrzała, to mogła zauważyć, że się zarumienił. Na chwilę i lekko, ale jednak - Eeee, dzięki. - zajął się swoim drinkiem, by odwrócić uwagę od swojego nagłego zamieszania. - Ty też niczego sobie. |
Essy |
10:05:19
Essy - Ja? Czy mój tyłek? - znów mały uśmieszek. Chyba dostrzegła jego rumieńce i po prostu nie mogła sobie odpuścić. |
Javier |
10:07:06
Javier - Ja jestem porządny facet i nie patrzę na takie rzeczy. Ty jako całość. - zatkał się drinkiem już go dokańczając. |
Essy |
10:09:25
Essy przekrzywiła główkę. - Skąd wiesz, skoro nie na wszystko patrzysz? |
Javier |
10:10:20
Javier - Niektóre rzeczy zauważa się mimochodem... |
Javier |
10:11:00
Javier był naprawdę niezadowolony, że nie może się już zasłonić drinkiem. Skończyły się. |
Essy |
10:19:30
Essy - Czyż nie o tym właśnie mówiłam? - zapytała, wstając. Nie chciało jej się przeciskać naokoło, więc wywaliła nogę na oparcie, przetransportowując się na drugą stronę. Tyłem do Javiera. Tuż po tym obejrzała się przez ramię. - Whisky czy któryś z tych drinków? - pozycja okazała się niezbyt stabilna i zachwiała się, musząc oprzeć o kotarę. - Cholera, a miało być seksownie - mruknęła. |
Javier |
10:23:47
Javier wstał i zatrzymał Essy, chwytając za nadgarstek - Może lepiej pójdziemy już odpocząć? Godzina policyjna powinna się niedługo skończyć. Weźmiemy coś na wynos i pójdziemy? |
Narracja |
10:25:36
Kotara okazała się zwykłą kotarą. Złotooka zamiast poczuć opór, jedynie odgięła materiał. Mniej więcej w tym samym momencie poczuła jak ktoś łapie ją za nadgarstek. Oby trzymał mocno.
|
Javier |
10:31:06
Javier wzmocnił chwyt. Pociągnął Essy do siebie, przekładając nad oparciem i sadzając na kanapie- Co myślisz? |
Essy |
10:33:08
Essy zaśmiała się wesoło z własnej niezdarności. - Że właśnie mnie uratowałeś, bohaterze - znów śmiech. |
Javier |
10:36:55
Javier przewrócił oczami śmiejąc się - chodziło mi o moją propozycję. O powrót do domu. Nie mamy w końcu daleko, a godzina policyjna kończy się... - spojrzał na godzinę na telefonie-... właśnie teraz. |
Essy |
10:39:13
Essy - A zaniesiesz mnie? - zapytała. Żartem. Ale może jednak? Zamrugała oczętami. |
Javier |
10:45:21
Javier - Czemu nie. - nachylił się do Essy, chwycił za biodra i przerzucił sobie przez ramię. Podrzucił lekko, by poprawić chwyt, bo się zsunęła. - No to idziemy. - pójście prosto wymagało od niego sporo siły woli, ale jakoś dał radę. Przytrzymując Essy metalowym ramieniem za nogi podszedł do baru. Barman od razu przygotował się do płacenia. odkupił jeszcze butelkę whisky i poprosił barmana, by podał napój Essy, obracając się bokiem, by było to możliwe. Następnie zapłacił i wyszedł. Była noc, ale było jasno i chłodno. Javi upewnił się, że nic nie lata na niebie i ruszył szybkim krokiem. Może niezbyt pewnym, ale szybkim. |
Essy |
10:48:06
Essy - Ej, ale nie tak! - zaprotestowała. - Co ja, wór ziemniaków? Belka? |
Essy |
10:49:31
Essy mimo protestów już wisiała mu przez ramię. |
Javier |
10:51:23
Javier - Pytałaś czy zaniosę. Zgodziłem się. Nie marudź. - dotarł na miejsce. Zatrzymał się przed przeszkodą nazywaną w niektórych kręgach drabiną. Wrogiem nr 1 wszystkich osób pijanych lub z zajętymi rękami. Postawił Essy. Zastanawiał się chwilę, ale w końcu odwrócił do niej tyłem i schylił lekko-Właź i trzymaj się mocno. |
Essy |
11:03:34
Essy przez resztę drogi milczała, bo zaczęło robić jej się niedobrze. I kolejna, drastyczna zmiana pozycji poskutkowała oddaniem części drinków. Zdążyła się jednak odwrócić od Javiera i oprzeć o ścianę budynku. - To był słaby pomysł - jęknęła. |
Javier |
11:06:44
Javier przystanął obok, przytrzymując jej włosy- Przepraszam. Mogłem jednak od razu wziąć cię na plecy. W domu mam coś, co powinno trochę pomóc. |
Essy |
11:11:37
Essy skrzywiła się, czując gorzki smak w ustach. Wyprostowała się pomału i oparła głowę o ścianę, przymykając oczy. Odczekała chwilę, oddychając głęboko. Upewniona, że nie będzie powtórki, w końcu otworzyła oczy, zerkając na Javiera. Było jej cholernie wstyd. - Dobra, już lepiej, dam radę - rzekła zdeterminowana, próbując ukryć swoje emocje. |
Javier |
11:15:28
Javier wskazał dłonią drabinę. Plamy na ziemi nie skomentował. Asekurował Essy gdy wchodziła. Na górze otworzył drzwi i wpuścił ją przodem. Posadził złotooką na kanapie przy stoliku. |
Javier |
11:16:44
Javier sięgnął z szafki w ścianie pudełko z jakimiś pastylkami. Wyjął cztery i wrzucił do jednej z mniejszych butelek przyniesionych przez Essy. Zaczęły musować, a napój lekko się zabarwił na niebiesko. Zostawił butelkę na stole otwartą, by nie wybuchła od gazu. W międzyczasie z lodówki wyjął dwa batony i położył obok Essy. Następnie spod łóżka wyjął... saperkę. - Zaraz wrócę. - powiedział i wyszedł trochę chwiejnym krokiem. |
Essy |
11:23:10
Essy dość biernie dała się podprowadzić, następnie oparła głowę na złożonych na stole rękach. Uniosła ją jednak, słysząc pojawiające się na stole przedmioty. - Dzieki - mruknęła, biorąc do ręki niebieskawy napój. Mógłby jej podać i truciznę, wypiłaby bez wahania. Dopiero gdy zobaczyła, co wyjmuje spod łóżka, oderwała się od butelki. Na chuj mu łopata? Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zdążył już wyjść. Siedziała nieruchomo, gapiąc się w drzwi. |
Narracja |
11:36:27
Napój był lekko miętowy, trochę kwaskowy, ale do wypicia. Zmywał bardzo dobrze smak, który towarzyszył Essy od incydentu na dole. |
Javier |
11:36:34
Javier wrócił parę minut później, złożył łopatę i wrzucił pod łóżko. - I jak? |
Essy |
11:41:07
Essy przyjrzała się stanowi saperki. - Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, tak się mówi. Gówno prawda - pomarudziła. - Jak ty to zrobiłeś? Podrzucałeś mi same mocniejsze drinki? Przecież nie wypiłam wcale więcej... A ty masz trochę no... Mniej ciała do rozejścia się procentów. To nie fair. |
Javier |
19:45:04
Javier - Piłem dzisiaj coś podobnego. - wskazał butelkę, którą jej dał- Przyśpiesza metabolizm alkoholu. - wyjaśnił. Wziął jednego batona, rozpakował i zaczął jeść,siadając obok Essy. - Tobie nie pomoże od razu, ale tak za godzinę będzie lepiej. |
Javier |
19:45:34
Javier - Zresztą... mniej ciała? - spojrzał po sobie. |
Essy |
19:52:11
Essy - Oszust - stwierdziła fakt. Na pytanie o to mniej ciała trochę się speszyła. - No... Wiesz - podrapała się znacząco w lewe ramię. |
Javier |
19:54:58
Javier - Teraz ci dałem. Było potrzebne, bo w ogóle pomaga na niektóre trucizny. - skorzystał z tego, że odstawiła na chwilę butelkę i sam pociągnął łyka. - Nie oszukuję. Nikt nie mówił, że tak nie wolno. |
Javier |
19:55:50
Javier rozsiadł się na kanapie, szukając nieco niżej i rozkładając ręce wzdłuż oparcia. |
Essy |
20:01:12
Essy zamurowało. Czy mężczyźni zawsze gadają o takich sprawach jakby to było nic takiego? - Trucizny? - powtórzyła jak automat. Ta twoja rana na boku... Od czego to jest? |
Strona 26 z 136 |
[ Wpisy: ] | Poprzednia 1, 2, 3, ... 25, 26, 27, ... 134, 135, 136, Następna |